Miranda Lee - Pamiętny rejs.pdf

(631 KB) Pobierz
A Scandalous Marriage
179641508.001.png
Miranda Lee
Pamiętny rejs
179641508.002.png 179641508.003.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Mike pogrążył się w ponurym milczeniu, jadąc taksówką z
lotniska Mascot do swego mieszkania w Glebe. Nie był zachwycony
wynikiem podróży, którą odbył w interesach do Stanów Zjednoczonych
ani działaniami, jakie potem podjął nieco pochopnie, pod wpływem
impulsu. Ale teraz już było za późno, żeby zmienić zdanie. Nie miał
innego wyjścia.
Szybko rozebrał się z włoskiego garnituru, który kupił specjalnie
z okazji spotkania z Helsingerem, wziął prysznic, ubrał się w dżinsy i
bawełnianą koszulkę, a potem przeszedł do kuchni, by zrobić sobie
porządne śniadanie, bo to, co serwowano w samolocie, nie zasługiwało
na miano jedzenia.
Solidną porcję jajek na bekonie postanowił zjeść na balkonie, z
którego roztaczał się wspaniały widok na port w Sydney.
Przede wszystkim ze względu na ten balkon Mike zdecydował się
na kupno tego właśnie mieszkania. Uwielbiał siadywać tu wieczorami,
po wielogodzinnej ciężkiej pracy przy komputerze, sącząc powoli
szklaneczkę whisky i napawając się relaksującym widokiem wody.
W tej chwili jednak nawet ten ulubiony widok nie był w stanie go
uspokoić.
Zjadł szybko, uprzątnął resztki śniadania i zaczął się
przygotowywać do spotkania w mieście ze swym najlepszym
przyjacielem. Bardzo był ciekaw, jak Richard zareaguje na jego
179641508.004.png
rewelacje.
Przypuszczał, że przyjaciel postanowi go wesprzeć w raczej
niekonwencjonalnej decyzji, którą dopiero co podjął. Richard,
elegancki w wyglądzie i zachowaniu, bywał też czasami bezwzględny,
zwłaszcza gdy chodziło o pieniądze. Nie zostaje na ogół dyrektorem
międzynarodowego banku człowiek o usposobieniu łagodnym i
pokornym. I chociaż pomysł Mike'a w pierwszej chwili mógł się
wydawać szalony, to - gdyby wszystko poszło zgodnie z planem - obaj
staliby się bardzo bogatymi ludźmi.
Po paru minutach Mike, ubrany w swoją ulubioną czarną
skórzaną kurtkę, wsiadł do samochodu. W pół godziny później siedział
w gabinecie Richarda.
- Mówisz, że nie widziałeś się z Helsingerem? - zdumiał się
Richard. - Myślałem, że się z nim umówiłeś jeszcze przed odlotem z
Sydney.
- Tak się niestety złożyło, że akurat w dniu, kiedy przyleciałem
do Los Angeles, Chuck musiał wyjechać z miasta w pilnej sprawie
rodzinnej. Kazał mnie bardzo przeprosić.
- A to dopiero pech. - Richard pokręcił głową.
- Nie ma co się martwić, spotkałem się z jego zastępcą, który
mnie zapewnił, że koncern Comproware jest wciąż bardzo
zainteresowany moim nowym programem do wykrywania i usuwania
wirusów i spyware.
- No, to mnie akurat nie dziwi - rzekł sucho Richard. - Ten
program jest po prostu rewelacyjny.
Mike zgadzał się z nim całym sercem. Jego program rzeczywiście
był rewelacyjny - w niezwykły sposób potrafił wyśledzić źródło, skąd
pochodził wirus czy spy, a potem samodzielnie wykonać
kontruderzenie. Od pierwszego dnia, kiedy zaczął pracować nad tym
zupełnie nowym programem, Mike świetnie wiedział, że jego własna,
stosunkowo niewielka australijska firma produkująca oprogramowanie
komputerowe nie będzie miała dość siły przebicia, aby wylansować
taki program. Potrzebował wsparcia międzynarodowej dużej firmy,
która zajęłaby się marketingiem w skali globalnej.
Po wielu wnikliwych analizach postanowił zainteresować swoim
produktem Comproware, stosunkowo nową amerykańską firmę
zajmującą się oprogramowaniem, która świetnie sobie radziła na polu
marketingu i słynęła z tego, że oferowała szczodre kontrakty twórcom
nowych programów i gier, płacąc im honoraria od sprzedaży zamiast
ustalonej ryczałtowej sumy.
Po wstępnych, nie do końca go zadowalających negocjacjach
telefonicznych i internetowych Mike zdecydował, że powinien polecieć
na dwa dni do Ameryki i przydusić Helsingera, aby podpisał z nim
kontrakt. Gdy wyruszał w podróż, nawet mu się nie śniło, jaki będzie
skutek uboczny tej wyprawy. Do głowy mu nie przyszło, że tak łatwo
pozwoli się zapędzić w kozi róg.
- Nie udało mi się załatwić kontraktu - przyznał. -Zaproponowali
mi jednak przystąpienie do spółki.
- Do spółki! - wykrzyknął Richard podnieconym głosem. - Z
Zgłoś jeśli naruszono regulamin