new 50(1).txt

(30 KB) Pobierz
. Fiben
Jak łatwo zwycięstwo może przerodzić się w klęskę? Fiben zastanawiał się nad tym problemem, gdy zdjšł ceremonial-
na szatę i pozwolił dwóm szymom, by namaszczały olejem jego barki. Naprężał mięnie, starajšc się przypomnieć to z dawnych czasów, gdy uprawiał zapasy, co mogło mu się przydać.
Jestem na to za stary - pomylał. - A to był długi, ciężki dzień. Gubru nie żartowali, gdy radonie oznajmili, że znaleli furtkę. Gailet próbowała wytłumaczyć mu sprawę, podczas gdy się przygotowywał. Jak zwykle, wszystko wydawało się mieć charakter abstrakcyjny.
- Tak jak to widzę, Fiben, Galaktowie nie odrzucajš idei ewolucji jako takiej, a jedynie ideę ewolucji inteligencji. Wierzš w co podobnego do tego, co ongi nazywalimy "darwinizmem" w odniesieniu do wszystkich istot aż do poziomu przedrozumnych. Ponadto uważa się, że natura jest mšdra, gdyż zmusza każdy gatunek, by wykazał swe przystosowanie w warunkach dzikiego życia.
Fiben westchnšł.
- Proszę cię, przejd do rzeczy, Gailet. Powiedz mi tylko, dlaczego muszę stawić czoła temu łachmycie. Czy rozstrzygnięcie sporu przez pojedynek nie jest czym głupawym nawet według nieziem-niackich standardów?
Gailet potrzšsnęła głowš. Przez krótkš chwilę wydawało się, ze dotknęła jš blokada mowy. To jednak zniknęło, gdy jej umysł przestawił się na znajome, pedantyczne tory.
- Nie, nie jest. Nie, jeli przyjrzeć się temu uważnie. Widzisz, jednym z niebezpieczeństw, na jakie naraża się gatunek opiekunów, wspomagajšc nowš rasę podopiecznych aż do poziomu inteligencji gwiezdnych wędrowców, jest możliwoć, że poprzez zbyt daleko posunięte manipulacje może jš pozbawić jej istoty, tego włanie dobrego przystosowania, które uczyniło jš kandydatem do Wspomagania.
- Chcesz powiedzieć...
- Że Gubru mogš oskarżyć ludzi, iż to włanie uczynili szymom, i jedyny sposób na udowodnienie, że tak nie jest, to demonstracja, że wcišż potrafimy być zapalczywi, twardzi i silni fizycznie.
- Ale mylałem, że wszystkie te testy... Gailet potrzšsnęła głowš.
- Wykazały one, że wszyscy na tym płaskowyżu spełniajš kryteria Trzeciego Stadium. Nawet - Gailet skrzywiła twarz. Wydawało się, że musi walczyć o słowa - nawet ci nadzorowani stojš wyżej, przynajmniej w większoci kwestii, które - w myl przepisów - testuje Instytut. Nie spełniajš jedynie naszych, dziwacznych, ziemskich wymagań.
- Takich, jak przyzwoity charakter i odpowiednia woń ciała. Aha. Nadal jednak nie kapuję...
- Fiben, Instytutu tak naprawdę nie obchodzi, kto wejdzie do bocznika, od chwili gdy wszyscy zaliczylimy testy. Jeli Gubru chcš, by nasz męski reprezentant gatunku udowodnił, że jest lepszy pod jeszcze jednym względem - "sprawnoci" - to cóż, istniejš precedensy. W gruncie rzeczy robiono to częciej niż głosowanie.
Po drugiej stronie niewielkiego placyku Irongrip zginał mięnie i umiechał się do Fibena, wspierany przez dwóch wspólników. We-asel i Steelbar przerzucali się żartami z potężnym wodzem nadzorowanych, miejšc się - pewni swego - z tego nagłego zwrotu na ich korzyć.
Teraz na Fibena przyszła kolej, by potrzšsnšć głowš i mruknšć cicho.
- Goodall, cóż to za sposób na rzšdzenie galaktykš. Może jednak Prathachulthorn miał rację?
- Co takiego, Fiben?
- Nic - odparł, gdy ujrzał, jak sędzia - pilański przedstawiciel Instytutu - zbliżył się do rodka areny. Fiben odwrócił się, by spojrzeć Gailet w oczy. - Powiedz mi tylko, że wyjdziesz za mnie, jeli wygram.
- Ale... - mrugnęła, po czym skinęła głowš. Wydawało się, że ma zamiar powiedzieć co jeszcze, lecz w jej oczach pojawił się ów niezwykły wyraz, jak gdyby po prostu nie potrafiła sformułować zwykłego zdania. Zadrżała. Dziwnym, odległym głosem zdołała wydusić z siebie pięć słów:
- Zabij - go - dla - mnie, Fiben.
To, co widniało w jej oczach, nie było drapieżnš żšdzš krwi, lecz czym znacznie głębszym. Desperacjš.
Fiben skinšł głowš. Nie miał żadnych złudzeń co do tego, jakie zamiary ma w stosunku do niego Irongrip.
Sędzia kazał im wystšpić. Miało nie być broni. Miało nie być zasad. Podziemne dudnienie przerodziło się w silny, gniewny warkot. Strefa nieprzestrzeni nad ich głowami zamigotała na krawędziach, jak gdyby rozwietliły jš miercionone błyskawice.
Zaczęło się od powolnego okršżania areny. Fiben i jego przeciwnik spoglšdali na siebie ostrożnie, zataczajšc wokół niej bokiem pełen kršg. Dziewięć sporód pozostałych szymów stało na zboczu ponad nimi, obok Uthacalthinga, Kaulta i Roberta Oneagle'a. Po drugiej stronie obserwowali walkę Gubru oraz dwaj współtowarzysze Irongripa. Rozmaici galaktyczni obserwatorzy oraz przedstawiciele Instytutu Wspomagania zajęli oddzielajšce ich od siebie łuki.
Weasel i Steelber dawali pięciami znaki swemu dowódcy i szczerzyli zęby.
- Załatw go, Fiben! - zagrzewał go jeden z pozostałych szymów. A więc cały barokowy rytuał, cała tajemnicza, starożytna tradycja i wiedza doprowadziły w końcu do tego. W ten sposób Matka Natura uzyskała wreszcie decydujšcy głos.
-Sta...art!
Nagły okrzyk pilańskiego sędziego uderzył w uszy Fibena ultradwiękowym piskiem, na chwilę zanim zagrzmiał generator głosu.
Irongrip był szybki. Zaszarżował prosto przed siebie. Fiben o mało nie za póno zdecydował, że jest to manewr majšcy na celu zmylenie przeciwnika. Zaczšł odskakiwać w lewš stronę, lecz w ostatnim momencie zdšżył jeszcze zmienić kierunek i zadał cios pozostawionš z tyłu stopš.
Nie zakończył się on satysfakcjonujšcym chrupnięciem, na które miał nadzieję Fiben, lecz Irongrip krzyknšł głono i zatoczył się do tyłu, trzymajšc się za żebra. Niestety Fiben utracił równowagę i nie był w stanie wykorzystać tej przelotnej okazji. W kilka sekund póniej było już po niej. Irongrip ponownie ruszył naprzód, tym razem ostrożniej. W jego oczach wypisana była żšdza mordu.
W niektóre dni po prostu nie opłaca się wstawać z łóżka - pomylał Fiben, gdy ponownie zaczęli kršżyć wokół siebie.
W rzeczywistoci dzisiejszy dzień rozpoczšł się dla niego, gdy obudził się na gałęzi drzewa w odległoci kilku mil na zewnštrz od ogrodzenia Port Helenia, gdzie spadochrony bluszczu talerzowego przyozdabiały girlandami nagie gałęzie ogołoconego przez zimę sadu...
Irongrip zadał suche uderzenie, za którym poszedł mocny cios prawš. Fiben dał nurka pod ramieniem przeciwnika i odpowiedział uderzeniem na odlew. Irongrip je zablokował. Gdy koci ich przedramion spotkały się ze sobš, wydały głony trzask.
...Żołnierze Szponu okazali mu niechętnš uprzejmoć, poganiał więc mocno Tycho, aż wreszcie dojechał do dawnego więzienia...
Pięć przeleciała z gwizdem obok jego ucha niczym kula armatnia. Fiben zbliżył się do nieprzyjaciela, pozostawiajšc na zewnštrz jego wycišgnięte ramię, i obrócił się, by zadać łokciem cios w jego odsłonięty żołšdek.
...Spoglšdajšc na porzucone pomieszczenie, zrozumiał, że zostało mu bardzo mało czasu. Tycho pogalopował przez puste ulice z kwiatem zwisajšcym z pyska...
Pchnięcie nie było wystarczajšco silne. Co gorsze, uchylił się zbyt wolno i cofajšce się szybko ramię Irongripa zacisnęło się na jego gardle.
...i doki pełne były szymów, które stały wzdłuż przystani, budynków i ulic, gapišc się...
Miażdżšcy ucisk groził odcięciem dopływu powietrza. Fiben przykucnšł i cofnšł prawš stopę, wkładajšc jš pomiędzy nogi przeciwnika. Zaczšł cišgnšć w jednš stronę, aż Irongrip zastosował przeciwwagę, po czym odwrócił się gwałtownie, naparł całym ciężarem w przeciwnym kierunku i zadał kopniaka. Prawa noga Irongri-pa omsknęła się. Nadmierna siła, z jakš się opierał, uniosła Fibena w górę i przewróciła na ziemię. Niewiarygodnie mocny ucisk nadzorowanego utrzymywał się jeszcze przez zdumiewajšco długš chwilę. Pucił dopiero wraz ze strzępami ciała rywala.
...Zamienił konia na łód i skierował się prosto na drugš stronę zatoki, ku barierze z boi...
Krew płynęła strumieniem z rozdartego gardła Fibena. Szrama minęła jego żyłę szyjnš zaledwie o pół cala. Cofnšł się, gdy ujrzał, jak szybko Irongrip stanšł z powrotem na nogi. Prędkoć poruszeń tego szena była wprost przerażajšca.
...Stoczył umysłowš bitwę z bojami, zdobywajšc - przez użycie rozumu - prawo do przejcia...
Irongrip odsłonił zęby, rozłożył długie ramiona i wydał z siebie mrożšcy krew w żyłach wrzask. Ten widok i dwięk przeszyły Fibena niczym wspomnienie walk toczonych na długo, długo zanim szymy zaczęły latać gwiazdolotami, gdy zastraszenie stanowiło połowę każdego zwycięstwa.
- Dasz sobie radę, Fiben! - krzyknšł Robert Oneagle, by unieszkodliwić magię grób Irongripa. - No jazda, stary! Zrób to dla Si-mona!
Cholera - pomylał Fiben. - Typowo ludzki trik. Żerowanie na poczuciu winy!
Niemniej zdołał przezwyciężyć chwilowy przypływ wštpliwoci. Umiechnšł się do wroga.
- Fakt, że potrafisz wrzeszczeć, ale czy umiesz zrobić to? Zagrał mu na nosie. Następnie musiał szybko uskoczyć w bok, gdyż Irongrip zaszarżował. Tym razem obaj zadali czyste ciosy, brzmišce jak uderzenia w bęben. Oba szymy dotarły chwiejnym krokiem na przeciwległe krańce areny. Tam dopiero zdołały odwrócić się ponownie, dyszšc ciężko i odsłaniajšc zęby.
...Plaża była zamiecona, za cieżka w górę urwisk długa i trudna. Okazało się jednak, że był to tylko poczštek. Zaskoczeni przedstawiciele Instytutu zaczęli już demontować swe maszyny, gdy nagle zjawił się on, zmuszajšc ich do pozostania na miejscu i przeprowadzenia jeszcze jednego testu. Sšdzili, że nie będzie trzeba wiele czasu, by wysłać go z powrotem do domu...
Gdy następnym razem zbliżyli się do siebie, Fiben celowo przyjšł kilka ciosów w bok twarzy, by móc podejć do przeciwnika i rzucić go na ziemię. Nie był to najbardziej elegancki przykład dżiu-dżitsu. Wykonujšc rzut, poczuł nagły, rozdzierajšcy ból w nodze.
Przez chwilę Irongrip leżał, bezradny, na ziemi. Gdy jednak Fiben spróbował rzucić się na niego, noga omal się pod nim nie załamała.
Nadzorowany ponownie zerwał się błyskawicznie. Fiben stara...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin