Fakty i Mity 2003-44.pdf

(1908 KB) Pobierz
str_01_44_new.qxd
Jaskiernia, Szlanta, Lepper, Rywin, Śliwiński...
Quo vadis Polsko?
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 44 (191) 6 XI 2003 r. Cena 2,40 zł (w tym 7% VAT)
Str. 3, 7
Quo vadis Polsko?
108885026.020.png 108885026.021.png 108885026.022.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 44 (191) 31 X – 6 XI 2003 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
POLSKA Według najnowszych danych GUS, aż 16 procent dzieci ży-
je w Polsce poniżej minimum egzystencji, czyli w skrajnej nędzy. Sta-
wia to Katoland na górnej półce wśród krajów Trzeciego Świata. Z ko-
lei według raportu ONZ, Polska była w ostatnich dwóch dekadach kra-
jem o najszybciej rosnącym odsetku nędzarzy.
Jak na „mocarstwo” o światowych, imperialnych i kolonialnych am-
bicjach, niosące wiarę na zachód Europy – to faktycznie nędza.
Jak żyć?
Lepper ogłosił, wbrew wcześniejszym zapowiedziom, że Samoobrona
nie poprze liberalizacji ustawy aborcyjnej ani ustawy o związkach part-
nerskich. Inicjatywy posłów SLD nazwał tematami zastępczymi. Ujaw-
niono tymczasem, że Lepper był zamieszany w wyłudzanie pieniędzy
od zadłużonych w bankach rolników, a znaczna część dawnych współ-
pracowników przewodniczącego Samoobrony w niejasnych okoliczno-
ściach trafiła do szpitali psychiatrycznych. Lepper współpracował też
z niejakim Markiem Lechem – pseudoadwokatem i... prorokiem.
A więc Klewki to nie był wypadek przy pracy. Raczej wierzchołek gó-
ry lodowej!
rzy nie wytrzymują stresu, choroby, biedy, wstydu, po-
niżenia. A często tego wszystkiego naraz. Ucieczką jest dla
nich śmierć.
Dziś opowiem o człowieku, o ludziach, którzy żyją na
przekór wszystkiemu i wszystkim.
Józef Budny z Gorzowa w marcu 1994 roku wybrał się
na cmentarz. Nagle zobaczył szamotaninę – kobieta broni-
ła się przed łobuzem, który próbował wyrwać jej torebkę.
Pan Józef rzucił się na pomoc i obronił biedaczkę, ale pod-
czas walki otrzymał cios nożem prosto w klatkę piersio-
wą. – Gdyby ranił mnie trochę głębiej, pewnie dziś bym
leżał na tym cmentarzu – wspomina. Faktycznie, brako-
wało dosłownie milimetra. Rozharatane osierdzie leczył
przez pół roku, potem była rehabilitacja. Tak – pisały
o nim gazety, pokazali go nawet w telewizji, gratulowała
policja. Był przecież bohaterem, zwłaszcza jak na ten kraj
i te czasy. Dzięki jego zeznaniom złapano bandytę i za-
puszkowano na cztery lata.
Przed swoim bohaterskim
czynem pan Budny miał pry-
watną firmę hydrauliczną. Tra-
fił mu się właśnie intratny kon-
trakt w Niemczech, ale cios
w piersi pokrzyżował wszyst-
kie plany. Firma padła, a powi-
kłania po urazie uniemożliwiły
pracę, którą do tej pory wyko-
nywał. Do domu Budnych
wkrótce zawitał niedostatek.
Pan Józef wystąpił więc do są-
du z powództwem cywilnym
o odszkodowanie od bandziora,
który odebrał mu zdrowie.
W czerwcu 1996 roku zasądzo-
no na jego rzecz 30 tys. zł wraz
z odsetkami od marca 1994 ro-
ku. Do dziś nie dostał ani gro-
sza. Komornik, do którego się
udał, traktował go jak natręta.
Niemal resztę zdrowia zabrały
panu Budnemu różne urzędy
i sądy (łącznie z Sądem Apela-
cyjnym w Poznaniu), po któ-
rych tułał się kilka miesięcy,
próbując uzyskać rentę wypad-
kową. Przyznano mu w końcu
świadczenie w wysokości 400 zł. Dorabiał też trochę jako
ochroniarz w spółdzielni inwalidów. Rodzina ledwo wiąże
koniec z końcem. Dzieci, gdy miały 8 i 4 lata, były świad-
kami pamiętnego zajścia. Rzuciły się z płaczem na broczą-
cego krwią tatę. Starszy syn ma dziś 17 lat; po wypadku
ojca zapadł na depresję lękową. Leczy się z niej okresowo
w szpitalu psychiatrycznym. Młodszy ma 13 lat i chodzi do
pierwszej klasy gimnazjum. Wszystko byłoby jeszcze do znie-
sienia, gdyby pana Józefa mogła jakoś wesprzeć żona. Ta
jednak choruje od zawsze, na dodatek od stycznia 2003 r.
zabrano jej rentę, podobnie zresztą jak i mężowi...
– Jak długo ma pan zamiar leczyć się po tym wypad-
ku? – usłyszał nasz bohater od lekarza, orzecznika ZUS. Od-
wołania Budnych czekają na rozpatrzenie w Sądzie Pracy
i Ubezpieczeń Społecznych w Białymstoku. Dlaczego tam?
Ponieważ biedująca rodzina, oprócz reszty oszczędności,
straciła również mieszkanie w Gorzowie. Przeprowadzili się
do domku rodziców w Siemiatyczach, gdzie obecnie żyją
z datków opieki społecznej.
Od kilku lat pan Józef wydeptuje ścieżki do kolejnych
burmistrzów i wojewodów, pisał nawet do Rzecznika
Praw Obywatelskich. Nie chciał łaski, zapomogi. Chodziło
mu tylko o to, by ktoś wyegzekwował zasądzony na jego
rzecz prawomocny wyrok od bandyty, który przeciął mu
nożem całe życie. To pozwoliłoby mu zabezpieczyć byt ro-
dziny, ubrać i wykarmić dzieci. Wszystko na próżno.
Był także u posła Jerzego Wierchowicza (UW), który
gorąco zapewniał o moralnym prawie do odszkodowania
za ból i cierpienie oraz o odpowiedzialności Skarbu Państwa
za dług. I znowu żadnej pomocy. – Co z tego, że tylu jest
teraz urzędników i tyle ośrodków pomocy społecznej, sko-
ro gdy człowiek jest w faktycznej potrzebie, to żadnej po-
mocy nie dostanie? – pyta rozżalony Józef Budny; czło-
wiek niezwyczajny , a jednak – dla urzędników i martwej
litery polskiego prawa – zwyczajny natręt. – Wszyscy mi
współczują, mówią, że mogłem przecież zginąć i pytają, czy
warto było tak się narażać. A ja sam dziś widzę, że nie by-
ło warto – dodaje.
Na koniec, w liście skierowanym do mnie, bohater za-
daje pytanie: – Jak żyć w takim państwie prawa? Co zna-
mienne, nie prosi – jak wielu innych – o pieniądze. Pyta
tylko – JAK ŻYĆ?
A co ja mam Tobie, Człowieku, odpowiedzieć? Może
wystarczyłoby, żebym poklepał Cię po ramieniu za pośred-
nictwem poczty; napisał „na pocieszenie”, że takich bie-
daków, jak Ty i Twoi najbliżsi, są w Polsce 4 miliony?
4 miliony Polaków, którzy mają od 2 do 4 złotych na prze-
życie całego, długiego dnia. Za
mało, by żyć – za dużo, by
umrzeć. 4 miliony wokół nas.
Można zobojętnieć... Tylko jak
przejść obojętnie obok boha-
tera, który być może ocalił czy-
jeś życie, narażając przy tym
swoje własne, a teraz – „w
nagrodę” – sam dostaje cio-
sy od innych ludzi? No, po-
wiedzmy – od losu. Ludzie bie-
dują z różnych przyczyn i bie-
dować będą do końca świa-
ta. Wszystkim nie pomożemy,
nie damy, nie pocieszymy
– trzeba się z tym pogodzić,
co nie znaczy, że nie powinni-
śmy się dzielić, nawet swoim
niedostatkiem. Ale bywają
przypadki szczególne, tak jak
ten pana Józefa. No bo jak
można, broniąc życia bliźnie-
go, stracić wszystko, również
wiarę w bliźnich i samego sie-
bie, mówiąc w końcu gorzko:
nie było warto... Czy aby nie
doszliśmy już w naszym smut-
nym kraju do pewnej – nie-
przekraczalnej dla rozumnych
i cywilizowanych ludzi – granicy? Co ma przekazać pan
Józef swoim dwóm dorastającym synom? Czego ma ich
nauczyć? Tego, że nie warto pomagać, narażać się dla in-
nych? A dokładnie, że trzeba odwracać głowę, kiedy ktoś
inny wzywa pomocy; kiedy kogoś innego okradają, kale-
czą, mordują; kiedy ten ktoś wyciąga do nas rękę po chleb,
bo nic dzisiaj jeszcze nie jadł. Co z tego? Przecież on jest
INNY, czyli obcy. To nie moja sprawa.
I pewnie nie brakuje wśród czytających te słowa ta-
kich, którzy w duchu przyznają, że i owszem – jak so-
bie pościelisz, tak się wyśpisz; pomogę obcemu, a mnie
– w nagrodę – niewdzięczność i wiatr w oczy. Ot, choć-
by tak jak panu Józefowi Budnemu.
No to pamiętaj, Przyjacielu – skoro już tak kalkulujesz
– podobnie jak Ty myśli większość ludzi w tym kraju. Nie
ma co do tego żadnych wątpliwości, wystarczy się trochę
porozglądać. Co to oznacza? Tylko to, że prędzej czy póź-
niej sam będziesz potrzebował pomocy, ale nikt Ci jej nie
udzieli. Ani Twoim dzieciom, ani dzieciom Twoich dzieci,
bo znieczulica jest jak choroba genetyczna albo jak gan-
grena. A im więcej masz pieniędzy, tym gorzej możesz
skończyć. Amatorów na Twoją kasę też przybywa.
Jak więc żyć? Żyj tak, żeby ktoś kiedyś stanął przy
Twoim grobie i powiedział: to był prawdziwy Człowiek,
dzięki niemu i ja jestem Człowiekiem.
Decyzją Sejmu podatnicy będą mogli odpisać sobie od podatku daro-
wizny na organizacje pozarządowe tylko do 350 zł rocznie, a nie, jak
do tej pory, 10–15 proc. dochodu. Oznacza to krach finansowy orga-
nizacji dobroczynnych. Utrzymano oczywiście odpis 10 proc. na cele
kultu religijnego co powoduje gigantyczne machlojki, a w skali roku
kosztuje budżet 490 mln zł („FiM” 32/2003).
Przecież posłowie nie mogli odebrać chleba Panu Bogu.
Minister Janik przyznał nagrodę kwartalną (6 tys. zł) skompromitowa-
nemu zeznaniami w aferze starachowickiej szefowi policji – Antoniemu
Kowalczykowi – i to tuż przed jego dymisją!
A choćby i mordercą był, to co? Jest swój człowiek i Janik go lubi.
Posłanka Błochowiak, która zabłysnęła w TV rozważaniami na temat
kolorowych skarpetek „pedałów”, została napiętnowana przez Komisję
Etyki SLD (pod przewodnictwem senator M. Szyszkowskiej) za obra-
żanie mniejszości seksualnych. Błochowiak tłumaczyła swój żałosny wy-
stęp siłą rażenia telewizyjnych jupiterów.
Fakt, można czasem stracić rozum, ale najpierw trzeba go mieć.
Dzięki zeznaniom Michnika wiemy już, że w Polsce załatwia się pro-
jekty ustaw poprzez prywatne rozmowy premiera z szefami firm, cho-
ciażby „Gazety Wyborczej” (ale też Kulczykiem czy Niemczyckim). Zda-
niem wielu komentatorów, premier i naczelny „Gazety” powinni podać
się teraz do dymisji.
Cóż... konstytucji i tak nikt nie przestrzega. Trzeba tylko zmienić RP
na RK (Republika Kolesi) i wszystko będzie legalne.
Ogłoszono amnestię dla polskich katolików: już za miesiąc poddani
papieża będą mogli bez obawy o wtrącenie do piekła opychać się szyn-
ką w Wigilię i olewać mszę w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Ma-
ryi (8 grudnia), św. Józefa (19 marca) oraz Piotra i Pawła (29 czerw-
ca). Niechodzenie na mszę w niedzielę to nadal poważny grzech, po-
dobnie jak zjedzenie kiełbasy w piątek.
Ludzcy panowie ci biskupi. Żeby tak jeszcze znieśli VII przykazanie
– sami też by się zbawili!
Episkopat Polski podpisał z Warszawską Prowincją Redemptorystów
umowę w sprawie Radia Maryja, na mocy której radio nie może utoż-
samiać się z żadną partią polityczną. Tymczasem PAP donosi, że ostat-
nio drastycznie spadła liczba słuchaczy Rydzyjka.
Ojcze Rydzyku, zmieńcie opcję na antyklerykalną! Zaraz wam pod-
skoczy!
Kroi się nowy sojusz: LPR i PSL. Liderzy obydwu ugrupowań są po
wstępnych rozmowach o wspólnej liście wyborczej do Parlamentu Eu-
ropejskiego.
Wiadomo, że ludowcy prześpią się z każdym, ale żeby Giertych...
WARSZAWA Władca stolicy, Lech Kaczyński, postanowił iść w śla-
dy talibów i Mao Tse Tunga: rozpoczął bezpardonową i z góry skaza-
ną na porażkę walkę z prostytucją. Prawicowa administracja postano-
wiła nękać agencje towarzyskie, wyrzucając je z lokali komunalnych
i spółdzielczych oraz mnożąc kontrole.
A co sobie nękający urzędnicy zarobią na łapówkach od alfonsów,
tego im nikt nie odbierze.
Fot. Kazimierz Ligocki (za „Gazetą Lubuską”)
POZNAŃ Radni PiS nie chcą, aby Zespół Szkół Ogólnokształcących
nr 4 otrzymał imię księdza Józefa Tischnera, bo... mają zastrzeżenia do
poglądów nieboszczyka. Kościelną kandydaturę poparli za to z auto-
matu radni SLD. W zdumiewający sposób strach prawicy przed Tisch-
nerem skomentował bp Pieronek: „Opór niektórych radnych wynika chy-
ba z przekonania, że można mieć monopol na prawdę. To taka ludz-
ka skaza, że nie tolerujemy odmienności”.
Pieronek w sojuszu z SLD... toleruje odmienność!!!
ELBLĄG Emerytowany za pijaństwo i rozboje aferzysta gospodarczy
biskup Andrzej Śliwiński został skazany na karę 1,5 roku więzienia (oczy-
wiście w zawieszeniu) za spowodowanie po pijanemu wypadku i ciężkie-
go uszkodzenia ciała. Ukarano go także śmieszną dla niego grzywną
(1 tys. zł) i zakazem prowadzenia przez rok. Taką karę zaproponował dla
biskupa... jego adwokat, by uniknąć narażania ekscelencji na proces.
Ktoś powie – święta krowa. Ale ile się trzeba wpierw uczyć i mo-
dlić...
WATYKAN Wiemy już, dlaczego wojna w Iraku nie jest wojną reli-
gijną: wszystko dzięki Papie! – tak obwieścił światu kardynał Sodano.
Cud ten miał rzekomo nastąpić dzięki występowaniu JPII przeciwko
inwazji amerykańskiej.
Problem w tym, że większość muzułmanów zapewne nie odróżnia
Jana Pawła od łysego mnicha z Tybetu. Dla nich to jakiś niewierny!
SZWECJA Kościół luterański podjął decyzję o udzielaniu od przy-
szłego roku ślubów partnerom jednopłciowym. Wcześniej zdecydowa-
no o wyświęcaniu na księży gejów i lesbijek. Szef tego Kościoła – ar-
cybiskup Hammar – stwierdził, że przegłosowana przez biskupów de-
cyzja jest wyrazem „poszanowania rzeczywistości”.
W Krk to rzeczywistość musi się dostosować do nieomylnego papieża.
IRAK Tylko jednego dnia w serii zamachów zginęły 44 osoby, a ponad
230 (!) zostało rannych. Tak właśnie wygląda pokój w „wyzwolonym”
kraju, który przed amerykańską inwazją nie wiedział, co to ślepy terro-
ryzm. Po pół roku żadna polska firma nie zarobiła w Iraku ani dolara.
Za to wiele amerykańskich firm dostało już kontrakty – największy
opiewa na 1,9 mld dolarów. Nie lepiej wygląda obiecany wielomiliar-
dowy offset za zakup amerykańskich samolotów F-16.
Głupio tak ciągle pisać, ale czy my nie ostrzegaliśmy?
JONASZ
Za źródło informacji o panu Józefie, oprócz jego listu
i rozmowy telefonicznej, posłużył mi artykuł z „Gazety Lu-
buskiej”, pt.: „Gorzki smak bohaterstwa”.
P rzed tygodniem pisaliśmy o samobójcach – tych, któ-
108885026.023.png 108885026.001.png 108885026.002.png 108885026.003.png
Nr 44 (191) 31 X – 6 XI 2003 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
3
Stoczni Gdynia – zatrzyma-
ny przez Agencję Bezpie-
czeństwa Wewnętrznego pod za-
rzutem wyrządzenia szkód na kwo-
tę 31 mln złotych; Szlanta wypusz-
czony na wolność za kaucją
w wysokości 400 tys. złotych.
Informacje agencyjne gonią infor-
macje... Oczywiście nikt nie po-
daje, że „Fakty i Mity” o przekrę-
tach tego pana pisały wielokrot-
nie. Pierwszy raz już w grudniu
ubiegłego roku („FiM” 50/2002)!
To co teraz ustaliła ABW i pro-
kuratura gdańska dziennikarze
„FiM” wywąchali już rok temu. Przy-
pomnijmy.
Pierwsze sygnały o gigantycznym
wręcz złodziejstwie w Stoczni Gdy-
nia docierają do nas już we wrze-
śniu 2002 r. Ekipa „FiM” rozpoczy-
na dziennikarskie śledztwo, w wyni-
ku którego ustala:
Nikomu bliżej nieznany fizyk
– absolwent AGH i wojewoda ra-
domski – po utracie stołka (wywala
go Pawlak w roku 1993) zostaje do-
radcą prezesa Agencji Rozwoju Prze-
mysłu. Agencja ta prowadzi akurat
negocjacje z wierzycielami Stoczni
Gdynia. Szlanta rzuca się w wir tych
rozmów i nagle staje się przewodni-
czącym rady nadzorczej stoczni, a w
marcu 1997 r. jej prezesem.
W wyniku wcześniejszych ne-
gocjacji kilka banków przejmuje 39
procent akcji Stoczni Gdynia.
Te akcje Szlanta (już jako pre-
zes) postanawia przejąć. Pieniądze
na ich zakup od banków ma zamiar
dostać... od banków, dzięki swym
licznym znajomościom. W tym celu
zakłada twór o nazwie Stoczniowy
Fundusz Inwestycyjny. Do pomocy
bierze sobie dyrektora departamen-
tu spółek strategicznych i instytucji
finansowych Ministerstwa Skarbu
Państwa – Huberta Kierkowskiego
złotych. I taki oto twór zarządza ma-
jątkiem, UWAGA!, 300 mln złotych.
Może jednak krzywdzimy SFI, twier-
dząc, że spółka ta nic nie robi. Otóż
robi, bo niełatwą przecież pracą jest
comiesięczne odbieranie przez jej
prezesów gigantycznych wynagrodzeń.
Teraz dopiero następuje fi-
nał planu Szlanty: najcenniejsza
rzecz, jaką ma stocznia – działki
w centrum Gdańska – zostaje prze-
kazana (za pomocą kolejnej spółki
Szlanty – Synergia 99) Ameryka-
nom. Grunty o wartości 100 mln
23 października zostają areszto-
wani zastępcy Szlanty, on sam dzień
później. Trwają przesłuchania. Ca-
ła paczka oskarżona jest o to, że
gdzieś szlag trafił ponad 31 mln zło-
tych stoczniowej kasy. Za to moż-
na posiedzieć nawet 10 lat.
No, ale jak ginie taka kasa, to
można bez trudu wpłacić kaucję...
ot, jedyne 400 tys. złotych – za ta-
kim poręczeniem wychodzi Szlan-
ta. Jego „mniejsi” koledzy wpłaca-
ją odpowiednio 200 i 100 tys. zło-
tych i też chodzą już po ulicach.
Oto polskie paradoksy, które
polegają jeszcze i na tym, że tylko
„FiM” ujęły się za „kolebką S”. Te-
raz ta „S” jest przeciwnikiem no-
wego zarządu stoczni (kiedy na-
reszcie zakład wychodzi na prostą).
A dlaczego? A dlatego, że pan
przewodniczący Śniadek, a także
jego aktualny następca Dariusz
Adamski (poprzedni i obecny szef
stoczniowej „Solidarności”) umo-
czeni są w przekręty Szlanty po
uszy. Na razie prokuratura nie do-
biera im się jeszcze do tyłków, ale
mamy nadzieję, że to tylko kwestia
czasu. W razie potrzeby, służymy
pomocą.
A nam na koniec pozostaje ta-
ka tylko smutna konkluzja: co by
się stało, gdyby Szlantę i jego „ka-
mandę” wywalono po pierwszych
publikacjach „FiM”? Odpowiada-
my: lepiej by się stało, nie byłoby
krachu finansowego, strajku i za-
paści przemysłu stoczniowego.
MAREK SZENBORN
RYSZARD PORADOWSKI
ANNA KARWOWSKA
Stocznia zaszlantowana
– oraz figuranta – Andrzeja Bucz-
kowskiego . W SFI „przypadkowo”
mają też udziały żony trzech wymie-
nionych wcześniej panów prezesów,
a także brat Szlanty – Borysław
– oraz (jakiś czas później) przedsta-
wiciele stoczniowej „Solidarności”
i Wolnego Związku Zawodowego
Pracowników Gospodarki Morskiej.
Niedługo po tym Szlanta do-
prowadza do zmiany składu rady
nadzorczej stoczni, wprowadzając
zaufane osoby. Powstaje więc cho-
ry (dla Stoczni Gdynia) układ: ra-
da, która ma kontrolować zarząd,
jest całkowicie temu zarządowi pod-
porządkowana.
Pikanterii sprawie dodaje fakt,
że członkiem rzeczonej rady jest
Janusz Śniadek – dzisiejszy szef
legendarnej „Solidarności”, a wów-
czas, jako szef stoczniowej „S”, ak-
ceptujący bez zastrzeżeń poczyna-
nia Szlanty.
Przyjrzyjmy się SFI. Ta prywat-
na spółka istnieje jedynie na papie-
rze, nie zatrudnia pracowników, zaś
cały jej kapitał to zaledwie 100 tys.
Można też się spocić, mydląc każde-
go dnia oczy załodze stoczni, że za-
kład zostanie uratowany – oczywiście
za pieniądze pracowników, którzy
wpłacają je na poczet przyszłych, ilu-
zorycznych akcji.
Jest rok 1998. Szlanta rozpo-
czyna przekręt gigant. Polega on na
podzieleniu Stoczni Gdynia (a póź-
niej zależnej od niej Stoczni Gdańsk)
na kilkanaście spółek. Są one od sie-
bie wzajemnie uzależnione i nawza-
jem obciążają się finansowo. Zadłu-
żenie rośnie kaskadowo, a kasy na
spłaty wierzytelności już nie ma. Wy-
jaśnimy to na takim przykładzie: fir-
ma X sprzedała stoczni farbę do ma-
lowania kadłubów. Teraz chce zapła-
ty. Na to Szlanta mówi, że nie ma ka-
sy. No to sprzedajcie np. samochód,
wpada na pomysł firma X. Nic z te-
go – cieszy się Szlanta. Ten samochód
należy już do spółki wyklonowanej ze
stoczni i ja nic do niego nie mam.
W taki oto sposób stocznia przesta-
je płacić wszystkim i za wszystko; tak-
że pracownikom, dla których braku-
je pieniędzy na wypłaty.
dolarów wpadają w obce ręce do-
słownie za bezcen.
W tym czasie Stocznia Gdy-
nia staje się powoli własnością SFI
(czyli Szlanty), bo wykupuje on po-
szczególne jej części składowe, kre-
dytując się w bankach pod zastaw...
stoczni, która te kredyty poręcza.
Stan na luty 2003 r. mamy więc
taki: Pieniędzy w stoczni nie ma
już na nic, nawet na blachy do pro-
dukcji kadłubów. Nie ma też cen-
nych działek, za to Szlanta przejął
kilkanaście procent majątku molo-
cha. Co prawda trupa, ale trupia ma-
sa upadłościowa warta jest jeszcze
300 milionów.
W końcu Ministerstwo Finansów
i Ministerstwo Skarbu Państwa ma-
ją już dosyć i wyrzucają Szlantę na
zbity pysk, choć ten ma nadal 19 proc.
akcji. Nie bez znaczenia są tu do-
niesienia „FiM” – co przyznaje je-
den z wiceministrów.
Widać nasz tygodnik jest nie dość
dokładnie czytany w ABW, bo do-
piero teraz bierze się ona do robo-
ty – można było znacznie wcześniej.
GŁASKANIE JEŻA
i jeszcze dodano krzyże. Ot, postęp
cywilizacyjny, trzeba iść z Duchem
Św... z duchem czasu.
Postęp nastąpił też w bajkach dla
dzieci. Mam właśnie przed sobą biu-
letyn parafii świętych apostołów Pio-
tra i Pawła w Suchowoli. Gazetka
nazywa się „Aż po krańce” i zosta-
ła oddana w ręce parafian we wrze-
śniu 2003 roku. Jest więc jak
najbardziej aktualna. No,
kochani... teraz przetrzecie
oczy ze
zdu-
czytelny znak, że Maryja przekazała
ks. Kardynałowi Karolowi Wojtyle wła-
dzę nad Światem”. Jak rozumiemy,
światem „postępowym”!
Mamy XXI wiek, sondy kosmicz-
ne osiągające krańce układu słonecz-
nego, mamy rozszyfrowany ludzki
genom, komputery IV generacji i In-
ternet, a tu czytamy, że Maryja da-
ła Karolowi władzę nad światem.
Ale co tam – powiecie – jakaś
głupkowata gazetka na prowincji
robi ludziom wodę z mózgu, ko-
piując kretyńską bajeczkę o Le-
ninie. Głupkowata gazetka?
Tak? To ja Wam teraz zacy-
tuję wiodący tygodnik kato-
licki tego dziwnego kraiku.
Mam oto przed sobą „Nie-
dzielę” z października br., a w
niej artykuł pt. „Mój syn
będzie papieżem”. Czyta-
my w nim: „(...) Powróć-
my do pewnego dnia z ro-
ku 1915 – do okopów pod Gorli-
cami, gdzie znaleźli się wraz ze swo-
im pułkiem – sierżant Wojtyła i ka-
pral Koszyk. Rosjanie mocno bom-
bardowali pozycje austriacko-węgier-
skie, wydawało się, że lada moment
przerwą obronę. W tej sytuacji ogrom-
nego zagrożenia żołnierze składali Pa-
nu Bogu różne obietnice. Kapral Ko-
szyk rzekł: – Jeśli wyjdę z tego cało,
z tego piekła na ziemi i będę miał sy-
na, to zostanie on księdzem. Na to
sierżant Wojtyła odpowiedział, że je-
go syn nie tylko zostanie księdzem, ale
biskupem, kardynałem i papieżem” .
I jeszcze jeden „znak czasu”.
W II programie TVP, pamiętnego
dnia 25 rocznicy pontyfikatu JPII wy-
emitowano dokumentalny film, a wła-
ściwie zbiór filmów o kard. Wojtyle
nakręconych przez księdza z archi-
diecezji wrocławskiej, pt. „Pasja we-
dług księdza Jerzego”. Tenże ksiądz
Jerzy, zapalony operator-amator fil-
mowy już jako kleryk dokumentował
ważkie wydarzenia z życia diecezji.
Podczas pewnego sympozjum we
Wrocławiu, na którym obecny był
ksiądz Wojtyła – wówczas jeszcze
skromny wykładowca filozofii z Kra-
kowa, jeden z księży powiedział na-
szemu kamerzyście: „Nie kręć bisku-
pów ani kardynałów, kręć Karola
Wojtyłę, on będzie wielkim człowie-
kiem”. W studiu telewizyjnym TVP2
ksiądz Jerzy wspominał: „Tak już zo-
stało, nagrywałem tylko Karola Woj-
tyłę. Pewnego razu, podczas nagra-
nia, nad jego głową zobaczyłem na-
gle wyraźny napis – to jest papież”.
Na to mądra prezenterka publicznej
telewizji rozdziawiła koparę i ze zro-
zumieniem pokiwała głową.
Ot, prorocy! Czegoś tak idiotycz-
nego nie wymyślili nawet komuni-
styczni literaci w moich czytankach
do języka rosyjskiego z lat sześćdzie-
siątych. Może byli mniej inteligent-
ni... A może mniej głupi?
W każdym razie mam nadzieję,
że udowodniłem Państwu, iż żyjemy
w jakimś coraz bardziej irracjonalnym
kraju Ubu Króla, gdzie zwykły ludz-
ki rozum stał się towarem reglamen-
towanym. Ale co tam... Kiedyś był
Kraj Rad, za to teraz jest Kraj Raj.
Jaka różnica? Spora. Jedna litera!
MAREK SZENBORN
Co łączy Włodzimierza Leni-
na i Karola Wojtyłę? Powiecie, że
nic i że się znowu czepiam. Otóż
postaram się udowodnić, iż – pa-
radoksalnie – łączy tych panów
bardzo wiele. I jeszcze dowiodę,
że żyjemy w domu wariatów.
I nie chodzi mi nawet o krążący
niegdyś dowcip, iż cud medycyny ra-
dzieckiej polega na tym, że Lenin
jest wiecznie żywy. W końcu, jak
stwierdzamy po Owocu, medycy wa-
tykańscy nie są gorsi od kremlow-
skich. Chodzi o coś innego: o śmiech
historii i o kalki plagiatów polegają-
ce na tym, że w napisanych kiedyś
bajeczkach zmienia się tylko posta-
ci, a „anegdota” (czytaj: głupota) po-
zostaje niezmienna.
Gdy byłem w piątej klasie pod-
stawówki, „musiałem” uczyć się ję-
zyka rosyjskiego. Słowo „musia-
łem” napisałem w cudzysłowie, bo-
wiem zawsze lubiłem ten język
i uczyłem się go z przyjemnością...
Nie o to jednak chodzi. Abyśmy
mogli zgłębiać język Puszkina, wy-
produkowano dla nas podręczni-
ki, w których wcale Puszkina nie
było (Jesienina i Lermontowa też
nie). Były za to rozmaite czytanki
mówiące o tym, że Kraj Rad jest
nieskończenie wyżej zorganizowa-
ną formą społeczeństwa niż takie
na ten przykład USA oraz Anglia
i Francja razem wzięte.
Co jakiś czas trafiały się też roz-
maite opowiastki o Leninie. Zapa-
miętałem kilka, a jedną szczegól-
nie, bo już wówczas wydała mi się
wyjątkowo durna. Otóż Włodzimierz
Ilicz, kiedy jeszcze
nie był wodzem
„całej postępowej
ludzkości”, brał
udział w ważnej ma-
nifestacji partyjnej.
W pewnej chwili od
drzewca z czerwoną fla-
gą oderwało się
zwieńczenie, a mia-
nowicie pięcioramien-
na gwiazda. Już, już miała
upaść na podłogę, gdy nagle, jak spod
ziemi, wyrósł Lenin i w ostatniej
chwili złapał ją – chroniąc oczywi-
ście przed zbrukaniem. Wszyscy obec-
ni zrozumieli wówczas (tak głosiła
czytanka), że wkrótce stanie się on
przywódcą nowego, wspaniałego
świata, czyli komunistycznego – ja-
sna cholera.
Gdy to czytałem (i rżałem jak
norka) był chyba rok 1968, a na ścia-
nach szkolnych klas wisiały portrety
Gomułki. Od tych lat zmieniło się
wiele, bo portrety tow. Wiesława za-
mieniono na konterfekty Karola
mienia. Zacytuję Wam
bez skrótów fragment artykułu za-
mieszczonego tamże na stronie 9:
„(...) Z uroczystościami związany jest
dość ciekawy epizod. Otóż w momen-
cie, gdy umieszczoną na feretronie fi-
gurę Matki Bożej uniesiono, by po-
błogosławić Nią zebranych wiernych,
z rąk Madonny wysunęło się berło.
Nie zdążyło spaść na ziemię, gdyż po-
chwycił je kardynał Karol Wojtyła.
Nikt wtedy nie przypuszczał, że za-
siądzie On na Stolicy Piotrowej. Kie-
dy to nastąpiło, przypomniano sobie
owo wydarzenie. Świadkowie tego epi-
zodu twierdzą, że trudno o bardziej
J anusz Szlanta – były prezes
108885026.004.png 108885026.005.png 108885026.006.png 108885026.007.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 44 (191) 31 X – 6 XI 2003 r.
Będzie o tym, że nawet
w Polsce, przy odrobi-
nie odwagi, stanowczo-
ści i realizmu, można
postawić tamę głupo-
cie. I to skutecznie!
Ryzykuje się tylko tym,
że zawsze wierni katoli-
cy obrzucą błotem...
chciała usunięcia połowy tekstu
i wyrzucenia z pozostałych frag-
mentów większości treści ideolo-
gicznych. Mało tego, obecny w ko-
misji solidarnościowy senator
Zbigniew Romaszewski nazwał
autorkę poprawek osobą pełnią-
cą rolę Breżniewa. I żaden z pię-
ciu obecnych w komisji kole-
gów z SLD nie stanął w obro-
nie obrażanej publicznie sena-
tor Szyszkowskiej!
pierwsze: to smutne, że w Senacie,
gdzie 75 proc. deputowanych to le-
wica (przynajmniej z nazwy), tylko
jedna osoba miała odwagę przeciw-
stawić się jawnej głupocie.
Po drugie: to jednak pociesza-
jące, że nawet jedna osoba, działa-
jąc racjonalnie, ale także odważnie
i zdecydowanie, może mieć wpływ
na lepszą pracę parlamentu i to
w sprawach, wydawałoby się, bardzo
drażliwych. Przypomnijmy, że np.
Prowincjałki
W niezwykły sposób zatrzymano w Bole-
sławcu dwóch nastolatków trudniących
się rozbojami. Policjanci zadzwonili pod numer zrabowanego przez nich telefonu ko-
mórkowego i po prostu kazali oprychom przyjść na komisariat z ukradzionymi rze-
czami, co ci niezwłocznie uczynili. Czy w ten sam sposób nie można by postąpić
z kilkoma „biznesmenami” i politykami w tym kraju? Oddajcie... ale już!
A.C.
Pracownicy świetlicy socjoterapeutycznej
w Przasnyszu zorientowali się, że w ich
imieniu z Banku Żywności SOS (założonego 8 lat temu przez Jacka Kuronia ) ktoś
podbiera żarcie. Ponieważ nijak nie mogli trafić na trop oszusta, postanowili zorga-
nizować zasadzkę. Jakież było ich zdumienie, gdy okazało się, że nielegalnym odbior-
cą przeterminowanego papu, pochodzącego ze zbiórki w hipermarketach, jest pasjo-
nista o. Piotr z Przasnysza. Złapany na gorącym uczynku pakował właśnie do swo-
jego renault kangoo kolejną partię darów. Obrotny zakonnik wyprowadził w ten spo-
sób z magazynów Banku Żywności i pokątnie sprzedał dwie tony produktów, które
nigdy nie dotarły do głodnych dzieci. Sprawą zajęła się prokuratura.
Cud nad Wisłą
Polski Senat nie chciał być gor-
szy od Sejmu i także postanowił wy-
malować papieżowi okolicznościową
laurkę z okazji 25-lecia pontyfikatu.
W normalnych krajach parlament ob-
raduje za pieniądze podatników po
to, by ustanowić dobre prawo, a nie
palić kadzidła ku czci religijnych przy-
wódców. W Polsce, ech...
Projekt uchwały ku czci Papy
przygotowała grupa prawicowych se-
natorów, a referowała go Teresa
Liszcz z Komisji Prawodawstwa
i Praworządności. W wiernopoddań-
czym tekście pełnym kaznodziejskich
zwrotów w stylu: „cywilizacja poko-
ju, miłości i braterstwa” nie zabra-
kło nawet apelu o propagowanie na-
uczania papieskiego. Parlament
świeckiego państwa miałby popula-
ryzować kontrowersyjne poglądy
rzymskokatolickiego hierarchy obce
(np. antykoncepcja!) milionom Po-
laków! Senator Liszcz (doświadczo-
na parlamentarzystka – od 1989
roku) miała tyle tupetu, że za-
proponowała przyjęcie pro-
jektu uchwały przez akla-
mację, czego w żadnym wy-
padku nie przewiduje re-
gulamin.
Szczęśliwie, wniosek
o zmianę treści uchwały po-
stawiła nasza senator
Maria Szyszkowska .
Świadoma, że nie uniknie się przyję-
cia uchwały, postanowiła przynajmniej
wyrzucić jej najbardziej kompromitu-
jące fragmenty, bo – jak wskazała
w swoim wystąpieniu – „wartości ka-
tolickie nie są obowiązujące dla
wszystkich Polaków” i „nie żyjemy
w państwie katolickim, ale demokra-
tycznym”. Ponadto zwróciła uwagę,
że ocenę pontyfikatu należy zosta-
wić historykom, a nie parlamentowi.
Projekt zwrócono do komisji,
gdzie jednak nie przyjęto popra-
wek profesor Szyszkowskiej, która
A jednak stał się cud! Kiedy
w tym samym dniu (22.10.2003 r.)
projekt uchwały był głosowany na po-
siedzeniu plenarnym Senatu, więk-
szość z obecnych poparła poprawki
senator Szyszkowskiej, która przed
głosowaniem przypomniała, że „Se-
nat nie jest instytucją kościelną, a spo-
łeczeństwo nie jest jednorodnie ka-
tolickie”. W ultrakatolickim kraju,
w którym o papieżu
mówi się tylko
na kolanach,
37 senato-
rów (26
wiosną senator Szyszkowskiej (rów-
nież w pojedynkę) udało się dopro-
wadzić do odrzucenia projektu usta-
wy o ustanowieniu Dnia Papieskie-
go jako uroczystości państwowej.
Po trzecie: wyraźnie widać, że
katoprawica – poza agresją (wzywa-
nie do aklamacji było nawoływaniem
do łamania prawa!) i wyzwiskami
– nie ma żadnych merytorycznych
argumentów na obronę swoich
roszczeń. Jest przy tym
wyjątkowo zaślepiona
– Romaszewski za-
raz po ataku na
Szyszkowską
miał czelność
rozwodzić się
nad rozwi-
janiem
RP
Na przedni sposób uhonorowania święte-
go męża z Watykanu wpadli radni z Gry-
fina. Zwołali w magistracie uroczystą i nadzwyczajną sesję, a następnie udali się na
mszę do kościoła, by celebrować poświęcenie krzyża oraz odsłonięcie pamiątkowej
tablicy. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie drobny szczegół, na któ-
ry zwrócili nam uwagę mieszkańcy miasta. Otóż za udział w tak uroczystej i praco-
witej sesji każdy radny otrzymał dietę. Tego nie wymyśliłby nawet Mrożek... RP
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE, UROJONE
Ten rząd ma więcej programów niż pralka automatyczna.
(Zyta Gilowska PO, „Forum” TVP1)
Cała filozofia i przyszłego budżetu, i programu zakłada, że największy cię-
żar ratowania finansów publicznych będzie zepchnięty na najliczniejsze,
a zarazem najbiedniejsze grupy ludności. (...) Rachunek Hausnera jest
oparty na prostej zasadzie statystycznej – nawet nieduże kwoty od najlicz-
niejszych grup ludności dają najszybsze i najwyższe efekty. Stąd pomysł,
aby opodatkować nawet „tacę”.
(„Nasza Polska” 417/2003)
nie chciało poprawek, a 15 wstrzyma-
ło się od głosu) sprzeciwiło się pro-
pagandzie papieskiej – „cywilizacji
pokoju” i tyleż lizusowskim życzeniom
„niesienia ludzkości nadziei jedności
i pokoju”. Usunięto także zapis mó-
wiący o tym, że dzięki papieżowi „Pol-
ska stała się wzorem pokojowego roz-
wiązywania konfliktów społeczno-po-
litycznych”. Jeżeli ten kraj ma być
wzorem dla świata, to niech Bóg ma
cały świat w swojej opiece!
Z tej parlamentarnej historyjki
płyną przynajmniej trzy wnioski. Po
„wiary, uczciwości, poszanowania
i ofiarności w służbie innym”.
Tak wyglądają katolickie warto-
ści i skutki nauczania JPII w prak-
tyce dnia codziennego. Może za-
tem warto, w miarę naszych sił
i możliwości, przeciwstawiać się ko-
ścielnej głupocie i bezczelności tam,
gdzie tylko mamy okazję... To, że
inni na razie milczą, nie znaczy, że
nie poprą nas przekonani rozum-
nymi argumentami. Bo rozum jest
po naszej stronie.
Nie ulega wątpliwości, że to Papież z Polski mocą Chrystusa poskromił
wiatr i zagroził rozpętanym żywiołom. (...) Paralitycy powstali, huragany
zostały uciszone, a sieci pękały od ryb... To nikt inny, tylko Jan Paweł II,
nadając historii sens sakralny, niezwykłym łańcuchem cudów Duchem
Świętym odmienił oblicze ziemi.
(„Nasz Dziennik” 242/2003)
Zwracajmy uwagę na to, z kim się spotykamy, czym się ozdabiamy i co
czytamy, bo nasze zachowanie może się stać otwarciem drzwi duchowi
ciemności i zguby. Nawet jeśli nosimy tylko niewinne wisiorki czy koszul-
ki z dziwnymi napisami – już propagujemy pogaństwo. Dbajmy o zacho-
wanie tożsamości katolickiej.
(Redaktor naczelny „Niedzieli”, ks. Ireneusz Skubiś, „Niedziela” 43/2003)
Wybrała O.H.
ADAM CIOCH
K ościół w Rwandzie ma problemy
z uciekinierami. Po rzezi duchowny
zbiegł do Włoch, gdzie wytropili go
urzędnicy Międzynarodowego Try-
bunału Karnego dla Rwandy. Waty-
kan ukrył księdza w jednej z parafii
– traci wiernych, a jego urzędnicy
zapełniają sale sądowe. Jak podaje
„Przegląd”, 20 katolickich duchownych
oczekuje na proces o ludobójstwo.
TEKA TETRYKA
Majster
Można wyrzucić pojedynczą deskę albo niepotrzebne-
go akurat jegomościa, ale całej łódki nie można. Nikt
nie odkryje pełnej prawdy ani o małej łódeczce Rywi-
na, ani o światowych transatlantykach Watykanu, Bu-
sha, Putina i stu innych. Nawet większość niezależnych
mediów, bo ta „niezależność” to wolność spaceru po
pokładzie.
Żeby nie było tak smutno, anegdotka. Z brodą do
ziemi, ale akurat pasuje jak, nomen omen , ulał: szam-
bo zalało pół budynku, przyjechał majster z pomocni-
kiem. Majster popatrzył, pokiwał głową, zawołał: „Da-
waj klucz, siódemkę” i zanurkował. Wynurzył się po
chwili, rzucił pod adresem pomocnika: „Franek, dzie-
wiątka!”. Znowu dał nurka, tym razem na dłużej,
a kiedy wypłynął, otrzepał się i rzekł do asystenta: „Go-
towe. A ty się ucz, Franek, bo całe życie będziesz klu-
cze podawał”.
I w gruncie rzeczy tak samo jest ze wszystkimi, któ-
rzy usiłują dociec prawdy o Rywinie i całym bagnisku,
na którym przyszło nam żyć.
Afrykański holokaust
Nieraz wydaje się, że stąpamy po twardym grun-
cie, tymczasem pod spodem bagno. Do tego pło-
nące – a najtrudniej ugasić i najdłużej trwają po-
żary torfowisk... Nawet kilka lat. Im dłużej ogień
zżera torf, tym strażacy bardziej bezradni. Pewnie
dlatego afera Rywina trwa tak długo...
Nie tylko ona. Naczelny „Wyborczej” omawiający
z premierem ustawy przez telefon, Sobotka, Jaskier-
nia, Paetz – to tylko małe smużki dymu tu i ówdzie
dobywające się spod traw. Korzenie fortun, wspólne,
choć okryte tajemnicą, interesy niby-wrogów (jak do
niedawna bin Ladena i USA) I kto wie, co jeszcze...
Dlatego pewnie nikt nigdy prawdy nie dojdzie, bo
to by oznaczało rozbicie łódki, którą wszyscy płyną.
Najwyższym rangą oskarżonym
jest biskup Augustin Misago , któ-
ry przyznał się do planowania ma-
sakry Tutsi wspólnie z urzędnikami
rządowymi, wydania na śmierć trzech
kapłanów z tego plemienia i odmo-
wy udzielenia schronienia 30 oso-
bom. Przed sądem stanie ojciec
Athanase Serombe oskarżony
o udział w wymordowaniu 2 tys. lu-
dzi w kościele w Nyange. Ukrytych
tam Tutsi nazwał karaluchami i za-
płacił 500 dolarów kierowcy, aby ten
zniszczył buldożerem świątynię wraz
w Toskanii, ale naciski były tak sil-
ne, że Serombe musiał się ujawnić.
Kościołowi jako instytucji posta-
wiono liczne zarzuty w tej sprawie.
Watykan pokrywa koszty pomocy
prawnej dla oskarżonych kapłanów,
udziela schronienia podejrzanym,
odmawia współpracy z prokuratora-
mi, nakłania świadków do zmiany
zeznań. Rwandyjczycy już nie ufają
Kościołowi i masowo go opuszcza-
ją. Coraz większą popularnością cie-
szy się za to islam. Liczba jego wy-
znawców podwoiła się.
PaS
MAREK SITKOWSKI
POSŁUSZNI
SZCZUR W HABICIE
DIETA ZA PAPĘ
108885026.008.png 108885026.009.png 108885026.010.png 108885026.011.png 108885026.012.png 108885026.013.png
Nr 44 (191) 31 X – 6 XI 2003 r.
NA KLĘCZKACH
5
KLIENCI KOŚCIOŁA
tradycja, i to honorowa! 25 paździer-
nika tego roku dawcy krwi zjechali
z całej Polski do Grąblina pod Li-
cheniem, skąd rozpoczęła się ich
Pierwsza Wielkopolska Pielgrzymka
do sanktuarium oo. marianów – przed
oblicze Matki Boskiej Licheńskiej.
W programie znalazły się m.in.: uro-
czysty przemarsz ze sztandarami, po-
witanie pątników przez mnichów,
msza za krwiodawców i ich rodziny
oraz Droga Krzyżowa. Pielgrzymi mu-
sieli słono zapłacić parafialnym biu-
rom podróży za dojazd do Lichenia.
Z własnej krwawicy...
okienko z zegarem śmierci, żeby
uświadomić sobie, jak bezpowrotnie
i bezsensownie tracimy tak drogie
chwile. Niech nam służy ku prze-
strodze. Memento vivere!
Polscy katolicy zachowują się
jak klienci supermarketu: wybiera-
ją z półki to, co im odpowiada – ta-
kiego zdania jest socjolog Paweł
Śpiewak („Wprost” 44/2003). Pol-
ska jest według niego krajem anty-
klerykalnych katolików, a większość
(85 proc.) traktuje wiarę jak świec-
ki rytuał. Postępujące wypranie z wia-
ry nie kłóci się z przywiązaniem do
tradycji: nadal przez pryzmat kato-
licyzmu określamy swoją tożsamość,
ale nie życzymy sobie pouczeń z am-
bony. Wskazania proboszcza zosta-
wiamy w kościele, zaś za jego pro-
giem kierujemy się innymi zasada-
mi. Zdumiewające są statystyki: ka-
tolików jest w Polsce więcej (92 proc.)
niż wierzących w istnienie Boga (91
proc.). 53 proc. odczuwa bliskość Bo-
ga, ale 83 proc. nie czuje bliskości
Jezusa ani Matki Boskiej. Kłóci się
to z powszechnym mniemaniem
o wielkim kulcie Maryi w polskim
katolicyzmie. Tylko 69 proc. wierzy
w życie wieczne, a jeszcze mniej
w zmartwychwstanie. Coraz więcej
osób wierzy w piekło i szatana; na-
uczanie moralne Kościoła trafia tyl-
ko do 31 proc. młodzieży; 70 proc.
akceptuje seks przedmałżeński, trzy
czwarte stosuje antykoncepcję. Nie
bierzemy udziału w życiu stowarzy-
szeń religijnych, zaliczając się pod
tym względem do najbardziej zlaicy-
zowanych społeczeństw europejskich.
Naród schizofreników?
A.K.
STREFA BEZDUPIA
„Elementarz katechetyczny pięcio-
latka”. A sześcio- i siedmiolatki to
co? A trzylatki?
BEZ POKROPKU...
RP
PREZYDENT
PIELGRZYM
W krajach zachodniej Europy
modne stało się ostatnio umieszcza-
nie prochów zmarłych w ekologicz-
nych, ulegających szybkiej degrada-
cji biournach. Pod wpływem wilgo-
ci podlegają one natychmiastowemu
rozkładowi. Największy ambaras ma-
ją w tej sytuacji księża, bo z jednej
strony wypada, a nawet trzeba, po-
kropić urnę podczas pogrzebu, a z
drugiej... takie pokropienie powodu-
je natychmiastowy koniec uroczysto-
ści z tego powodu, że nieboszczyk
dosłownie się rozpływa.
Po roku rządów Łodzią jej pre-
zydent, Jerzy Kropiwnicki, zamie-
rza podsumować swą niezwykłą ka-
dencję wydaniem dzieła pt. „Łódź
po roku”. W tym celu nakazał pod-
władnym z magistratu wyliczenie na
piśmie wszystkich osiągnięć. Dane
ma obrobić wydział strategii i ana-
liz tak, żeby oszałamiający raport
można było przedstawić za kilkana-
ście dni. Jedno już wiadomo – mu-
rowany sukces Kropa odniósł w po-
dróżach. Za nasze pieniądze zdążył
zwiedzić kilka kontynentów. Na wo-
jażach spędził dokładnie co piąty
dzień swej prezydentury. Kontrra-
port z rządów Kropy przygotowuje
SLD. Ma to być pigułka, która zwa-
la z nóg.
OH
MA, CO CHCIAŁ
Bycie prezesem Banku Pekao
SA to bardzo przyjemna robota.
Obowiązki żadne, a przyjemności
ogromne. Na ten ciepły stołek zała-
pał się były premier Jan Krzysztof
Bielecki . Zbiegło się to z rewolucyj-
nymi zmianami w statucie banku.
Od jesieni prezes nie będzie mógł
podpisać samodzielnie żadnego do-
kumentu. Jego rola została ograni-
czona do reprezentacji i... organiza-
cji bankietów. Całą kontrolę nad
funkcjonowaniem banku i prawo do
podejmowania kluczowych decyzji
przejął reprezentant włoskiego wła-
ściciela z Mediolanu. Według anali-
tyków, taki podział kompetencji ozna-
cza tylko jedno: zachodni kapitał
sprowadza polski bank do roli od-
działu. Ma to zmniejszyć bezrobocie
wśród włoskich finansistów. MP
A.K.
Po Maryli Rodowicz , Justynie
Steczkowskiej i Kayah z misją ar-
tystyczną do polskich żołnierzy w Ira-
ku chciałaby się wybrać gwiazdka fil-
mów porno – Klaudia Figura (na
zdjęciu). Proponuje nieodpłatny po-
kaz tańca erotycznego, a przy oka-
zji ma nadzieję nawiązać interesują-
ce znajomości, bo nie wszyscy żoł-
nierze są przecież żonaci... Patrio-
tycznego poświęcenia pani Klaudii
i szacunku dla świętych węzłów mał-
żeńskich nie doceniają jednak zupeł-
nie polskie władze wojskowe, które
nie są zainteresowane jej przyjaz-
dem. No cóż, nasze oddziały w Ira-
ku są pod czułą opieką katolickich
kapelanów i Matki Boskiej Zwycię-
skiej Zawsze Dziewicy. I niech im to
wystarczy...
ZAMIAST NA KOŚCIÓŁ
PaS
Na Zachodzie bez żadnej dys-
kryminacji wspiera się początkują-
cych przedsiębiorców. I tak w Ho-
landii można dostać specjalny kre-
dyt na prowadzenie domu publicz-
nego, czyli działalności gospodarczej,
jak najbardziej legalnej w państwie
tulipanów. W Norwegii spore poru-
szenie wywołała ostatnio pomoc
z funduszu rozwoju regionalnego dla
młodej czarownicy. Wiedźma do-
stała równowartość ponad 6 tys. eu-
ro na produkcję cudownych eliksi-
rów. Czyżby oświeciły one niedaw-
no członków akademii przyznającej
w Oslo Nagrodę Nobla...? A.C.
WAŁĘSODROM
PaS
Przenajświętsze władze samo-
rządowe woj. pomorskiego z mar-
szałkiem Janem Kozłowskim na
czele, wspomagane przez prezyden-
tów Gdańska i Sopotu, sprawiły, że
gdańskie lotnisko w Rębiechowie
nosi nazwę Lecha Wałęsy . Ma to
być rzekomo znakomita promocja
dla regionu. Ciekawa metoda mar-
ketingowa, zwłaszcza że Malma
– malborski producent makaronów
– do dziś zmaga się z plotką jako-
by jej właścicielem była Danuta ,
żona Lecha. Tamta promocja nie
przyniosła firmie zbyt wielu korzy-
ści. Podobnie może być z Rębie-
chowem, który walczy ze Słupskiem
o tanich przewoźników lotniczych.
Nareszcie słupszczanie będą mieli
za co chwalić Wałęsę.
HOŁDYZM
MEMENTO VIVERE!
Wśród prezydentów polskich
miast nie od dziś panuje ta choroba
– hołdyzm. Chory za pieniądze po-
datnika oddaje hołdy JPII . Rywali-
zacja polega na tym, kto wyda wię-
cej kasy. Prezydent Kropiwnicki
z Łodzi kupił tablicę pamiątkową.
Lech Kaczyński ograniczył się „tyl-
ko” do ogłoszenia prasowego w „Ty-
godniku Powszechnym”. Całostroni-
cowe dziękczynienie kosztowało
mieszkańców stolicy 11 956 zł. Szef
Krakowa Jacek Majchrowski tak-
że wykupił reklamę, ale oddał cześć
papieżowi tylko na połowie strony.
Obraza!
A.C.
Każdy, kto chciałby poznać da-
tę swojej śmierci, powinien odwie-
dzić internetowy serwer The Death
Clock – Zegar Śmierci (www. de-
athclock.com)
W rubryki formularza umiesz-
czonego na stronie głównej wystar-
czy wpisać dzień, miesiąc i rok uro-
dzenia oraz płeć. Podać informacje
o tym, czy palimy papierosy, współ-
czynnik określający stosunek wagi
do wzrostu (w jednostkach anglo-
saskich) oraz zdecydować się na je-
den z czterech wariantów (do wybo-
ru: normalny, optymistyczny, pesy-
mistyczny i sadystyczny). Po wpro-
wadzeniu danych program obliczy
– z dokładnością co do dnia! – da-
tę opuszczenia przez nas padołu łez
(im gorszy wariant wybierzemy, tym
będzie ona bliższa). Zegar bazuje na
danych statystycznych średniej dłu-
gości życia kobiet i mężczyzn. Nie
należy oczywiście traktować go śmier-
telnie poważnie. Może jednak war-
to ściągnąć na pulpit komputera
ODBIŁO IM SIĘ
POMNIK... SIKANIA?
Moda na przepraszanie wszyst-
kich za wszystko znajduje swoich
zwolenników nie tylko w Polsce, ale
także na antypodach, a konkretnie
na sojuszniczych („wyzwalają” z na-
mi Irak!) wyspach Fidżi. Mieszkań-
cy wioski Tui Navatusila postano-
wili mianowicie przeprosić krewnych
pastora Thomasa Bakera zamor-
dowanego i zjedzonego przez ich
przodków 136 lat temu. Wielebny
Baker zginął, bo naruszył miejsco-
we tabu (dotknął głowy wodza), ale
Fidżyjczycy – obecnie chrześcijanie
– pielęgnują w sobie poczucie winy
z powodu grzechu sprzed pięciu po-
koleń i uważają, że wisi nad nimi
przekleństwo. Aby złamać jego zło-
wrogą moc, zorganizowali uroczy-
stość pojednania, na którą przybę-
dzie sam premier wysp i brytyjscy
potomkowie krewnych Bakera. Ty-
lu krewnych... A to będzie wyżer-
ka!
Wiadomość dla turystów: zamiast
włóczyć się po Małopolsce bez sen-
su, można przy okazji włóczęgi po-
znać życie Karola Wielkiego. Cen-
tralny Ośrodek Turystyki Górskiej
PTTK wyznaczył 600-kilometrowy
szlak Papieski z Krakowa i Kalwarii
Zebrzydowskiej do Starego Sącza.
Główną atrakcją wędrówki są po-
mniki, tablice i obeliski w miejscach,
w których JPII choć przez chwilę sta-
nął, zamyślił się, przysiadł... Twórcy
nie zapomnieli o małolatach i sta-
ruszkach: dla nich wymalowano tra-
sy spacerowe. Atrakcja turystyczna
kosztowała PTTK (nowe tablice in-
formacyjne, znaki, przewodniki itp.
gadżety) 39 tysięcy złotych. Złośliwi
próbują porównywać tę przepiękną
inicjatywę do szlaku śladami Ojca
Narodu w Korei Północnej. Co za
chamstwo!!!
AS
WIDEODRAMA
MP
Samowolne filmowanie uroczy-
stości religijnych, np. komunii wła-
snego dziecka, wielu księży tępi od
dawna. Na przykład w Licheniu trze-
ba mieć specjalne pozwolenie, któ-
re kosztuje. Często do świątyni
z kamerami mogą wchodzić tylko
„swoi”, czyli kamerzyści odpalający
dolę proboszczowi. By postawić krop-
kę nad „i”, łowicka kuria zorgani-
zowała właśnie kursy dla operato-
rów kamer, oczywiście płatne. Za
dwugodzinne szkolenie trzeba zapła-
cić 80 zł. W Łowiczu wprowadzono
jeszcze jedną innowację – kandydat
na kamerzystę musi mieć zaświad-
czenie o moralności od swojego pro-
boszcza, dopuszczające do filmowa-
nia w świętych murach!
SPIŻOWA POMOC
HUMANITARNA
Polacy w Kazachstanie dostaną
prezent od polskiego Kościoła wa-
tykańskiego. Na szczęście nie będą
to zupełnie tam niepotrzebne pacz-
ki z żywnością, stypendia dla bied-
nych dzieci albo polskie książki. Na-
si rodacy zostaną obdarowani... po-
mnikiem. W centrum Karagandy ma
stanąć wielki monument ku czci ks.
Władysława Bukowińskiego zasłu-
żonego w „podtrzymywaniu tożsa-
mości religijnej” zesłanych tam Po-
laków. Odsłonięcie pomnika poprze-
dzi międzynarodowe (sic!) sympo-
zjum na temat duchowości jego bo-
hatera. Przedsięwzięcie jest kosztow-
ne, więc do kogo Kościół zwrócił
się o datki? Prawidłowe odpowiedzi
prosimy kierować pod numer audio-
tele Episkopatu Polski (22) 838 92
51. Nagroda... w niebie!
MP
A.C.
KATECHEZA
PRENATALNA
„Elementarz katechetyczny czte-
rolatka” (sic!) to najnowszy „prze-
bój” gdańskiej kurii zalecany wszyst-
kim przedszkolakom. Rodzice ma-
luchów dowiedzieli się ostatnio, że
muszą obowiązkowo zakupić ten
książkowy „hit”. A co znajduje się
w środku nietypowego elementarza?
Oczywiście instrukcje: jak klękać, że-
gnać się i modlić. Wszystko za jedy-
ne 13 złotych. Już niedługo wyjdzie
RP
KRWIOPIJCY
PaS
Pod patronatem Zarządu Rejo-
nowego PCK oraz ks. Mirosława
Frankowskiego (diec. włocławska)
zrodziła się kolejna narodowa
108885026.014.png 108885026.015.png 108885026.016.png 108885026.017.png 108885026.018.png 108885026.019.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin