walentynki [Z].doc

(46 KB) Pobierz
autor : narumon

autor : narumon

beta: Szura

ostrzeżenie: PG-13

świat akcji: HP

długość: oneshot

parring: HP/SS




Severus był zły.

Bardzo zły.

Przez cały dzień kipiał ze złości.

Po trzeciej lekcji postanowił, że każdy następny delikwent, który odważy zapytać się go o samopoczucie, dostanie szlaban. Bardzo ciężki i męczący szlaban. Na razie miał cztery ofiary.
Walentynki od zawsze były jego znienawidzonym świętem. Już kiedy był uczniem, denerwowało go zamieszanie, które wywoływały. Podczas pierwszych lat pracy w Hogwarcie jego awersja znacznie się pogłębiła…

Każdego roku przynajmniej pięcioro uczniów postanawia obdarować go wątpliwej jakości prezentem, bądź równie nieurodziwymi kartkami.

Głupie dzieciaki skrzętnie wykorzystają każdą, nawet najmniejszą okazję żeby podręczyć swojego nielubianego nauczyciela. W końcu zawstydzanie wrednego Mistrza Eliksirów to świetna zabawa. A nuż stary bydlak się nabierze i uwierzy, że jakiś uczeń pała do niego wieczną miłością? Idealna okazja, żeby się pośmiać!

A najbardziej Severusa denerwowało, że w tym wszystkim kibicował im Albus. W tamtym roku dyrektor przysłał mu dwie (Na miłość Salazara, dwie!) kartki… Razem z sowią pocztą! Przed całą szkołą! Nie oczywiście, żeby ktoś zauważył, że kartki były od Albusa, ale znacznie powiększyły one kupkę jego poczty, powodując tym samym spore poruszenie i wiele, wiele chichotów. Nawet najpopularniejsi uczniowie nie dostawali tylu walentynek, co on! No, może z wyjątkiem Pottera…

Severusa przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Smarkacza widział już dzisiaj trzy razy. Mógł się założyć, że Chłopiec-Który-Za-Cholerę-Nie-Chce-Mu-Dać-Spokoju z pewnością coś kombinuje. Severus był pewien, że to właśnie on sprawił mu taką (nie)miłą niespodziankę dzisiaj rano.

To dlatego Severus miał taki podły humor.

Bo jeżeli denerwowały go kartki w kształcie obrzydliwych różowych serduszek, to do wściekłości doprowadzały go takie oto serduszka latające za jego szatami – jeden z prezentów.

Przez pół dnia nie mógł się skupić. Obrzydliwe paskudztwa przykleiły się do niego i nie był w stanie ich odczepić żadnym zaklęciem! Trzepotały radośnie (właśnie tak, RADOŚNIE) przy każdym jego ruchu i nie opuszczały go nigdzie, nawet na lekcjach, wywołując tym nowe salwy śmiechu.

Chociaż naprawdę zażenowany poczuł się dopiero, kiedy wleciały za nim do męskiej toalety, gdzie przez cały czas obijały się o ścianki kabiny.

Kiedy Severus Snape wpadł na Harry’ego Pottera po raz czwarty tego dnia był już pewien, że gówniarz ma jakiś plan. A zadowolony wzrok jakim wodził za serduszkami przyczepionymi do szaty Mistrza Eliksirów sugerował, że to on jest ich dumnym właścicielem. Severus nie był człowiekiem cierpliwym, o nie! Toteż zganił chłopca swoim najwścieklejszym spojrzeniem i najbardziej złowieszczym głosem wycharczał :

- Potter, co robisz w lochach, podczas gdy powinieneś mieć lekcje?

Przez chwile świat stał na głowie. Harry Potter, POTTER, wyszczerzył się dziko i jednym krokiem przybliżył swojego nauczyciela, po czym, jakby nagle sobie uzmysłowił gdzie i w jakiej sytuacji się znajduje, opuścił głowę nieudolnie próbując zasłonić uśmiech.

- Se… um… Panie… Profesorze…

Snape wykrzywił się sardonicznie.

- Potter – syknął. – Jeśli zaraz nie wykrztusisz jakiegoś dobrego usprawiedliwienia, czeka cię szlaban.

Chłopak jakby zbladł i nawet jego odrażający wytrzeszcz zmniejszył się trochę.

- Ja tylko chciałem zapytać pana o samopoczucie…

Snape wykrzywił się jeszcze bardziej.

- Szlaban! Dzisiaj po lekcjach!

Młody Potter cofnął się o krok i z miną skrzywdzonej niewinności spojrzał na nauczyciela swoimi cholernie wielkimi, zielonymi oczami.

- Ale…ale za co? – wykrztusił w końcu, nie porzucając maski zranionego chłopca.

- Za umyślne denerwowanie nauczyciela! – powiedział Snape głosem nie znoszącym sprzeciwu. – I za niewłaściwy ubiór – dodał z krzywym uśmiechem.

Potter od razu stracił cały swój czar. Przybrał buńczuczną minę.

- Jaki niby niewłaściwy ubiór, hę?

- Język, Potter. Niewłaściwy, masz rozpiętą koszulę przy kołnierzyku. Nie myśl sobie, że uczniowie mogą sobie po prostu tak chodzić po korytarzach i kusić…

- Kusić? – Potter znowu wchodził w rolę małej nimfetki.

Snape zbladł nieznacznie. Ugryzł się z język: za karę, bo było już za późno żeby cofnąć to, co powiedział.

- Kusić – dodał więc z twardą miną. – Szlaban dzisiaj po lekcjach - podsumował już odrobinę pewniejszym tonem.

Odszedł szybko, powiewając za sobą szatą i różowymi serduszkami.


***


Jeśli uznać, że ranek nie był dla Severusa Snape’a zachwycający, to popołudnie było po prostu straszne.

Jedenaścioro! Jedenaścioro idiotów, którzy złapali się na dzisiejszy szlaban!

Jedenaścioro głupich dzieciaków, które zniszczyło mu humor swoimi bezczelnymi pytaniami.
Pod koniec dnia Severus był przekonany, że nie wytrzyma już nawet minuty. Pluł sobie w brodę, że wpadł na „genialny” pomysł karania nieszczęśników szlabanem. Nie dość, ze najbliższe trzy godziny ma z głowy, to dodatkowo musi jeszcze raz zmierzyć się z Potterem.
Wszystko się w nim gotowało na myśl o dzieciaku (Uparcie powtarzał sobie już od dwóch lat, że Potter wcale nie jest młodym mężczyzną.).

Chłopak z każdym rokiem stawał się coraz bardziej nieznośny. Odkąd dostał się na Zaawansowane Eliksiry, był przekonany, że Severus nie może mu nic zrobić. Na każdej lekcji starał się podwójnie, a może nawet i potrójnie o odjęcie punktów swojemu domowi. Za każdym razem kiedy wpadał na Severusa wywalczał sobie szlaban; a wpadał dość często, gdyż w ostatnich czasach miał dziwny zwyczaj przebywania w lochach.

Severusa to drażniło.

Drażniły go cholerne, zielone oczy za każdym rogiem i urocza twarzyczka, krzywiąca się w pozie niewinności gdy Snape, słusznie zresztą, chciał go ukarać. A najbardziej Severusa drażniło, że to był Harry Potter, Ten Którego I Za Dziesięć Lat Nie Będzie Mógł Nawet Dotknąć.

No cóż, nie to, żeby Severus jakoś bardzo chciał go dotykać… może troszeczkę… ale nie za bardzo, oczywiście.

Severus wszedł do Sali eliksirów, przytrzaskując drzwiami jedno z serduszek. W ciągu dnia odkrył, że nie można ich zniszczyć magicznie, ale uszkodzić fizycznie i owszem. Z czego skrupulatnie korzystał.

Kilkoro recydywistów było już na miejscu. HA! Miny mieli prawdziwie umęczone. Z pewnością planowali nielegalne schadzki, a teraz muszą spędzić wieczór w towarzystwie wstrętnego Mistrza Eliksirów. Oczywiście nie wszyscy, Snape nie był optymistą, jedenaścioro młodocianych aresztantów, pilnowanych przez jednego tylko nauczyciela i to w walentynki. Sfrustrowana młodzież to jest coś, z czym nawet najwredniejszy Mistrz Eliksirów musi się liczyć.

Troje z nich zgodził się przyjąć Filch. Snape podejrzewał, że gdyby woźny musiał opiekować się większą gromadką, udaremniłoby to jego randkę z Panią Norris, dlatego nie nalegał szczególnie. Kolejną trójkę przygarnie Hagrid, który wspominał coś o sprzątaniu zagród Sklątek. Severus upomniał się w duchu, żeby nie wysyłać tam Pottera, Hagrid z pewnością będzie…miły. A Potter nie zasługuje na miły szlaban. Trzecią opcją dla tych małych kryminalistów jest szlaban z Dumbledore’em, który chciał żeby „dzieci” poukładały mu w szafach ze starymi aktami. Jak ładnie powiedział dyrektor, wystarczą dwaj…ochotnicy.
Tam też Gryfona nie może wysłać, dobrze wiedział, że ten stary wariat wcale nie będzie kazał mu pracować!

Więc albo odda go Filchowi, albo zatrzyma dla siebie. Kiedy tylko ostatnia myśl przeszła przez jego głowę zamrugał gwałtownie. Stanowczo odda go Filchowi.

Tymczasem w Sali zebrał się już mały tłumek. Snape posłał pogardliwe spojrzenie po grupie. Mali, obrzydliwi recydywiści, nędzni zbrodniarze, potencjalni przestępcy od siedmiu boleści… W tym roku Snape dostał osiem (OSIEM!) kartek. I te serduszka oczywiście.
Z pewnością Ci anonimowi darczyńcy są teraz w tej sali. Nędzne, małe potwory… Gdyby tylko wiedział, kto odpowiada za te maskarady fruwające za jego szatami! Już on by się rozliczył z tym amatorem prezentów miłosnych!

Zgromił grupę jeszcze jednym wściekłym spojrzeniem, po czym rozpoczął sprawdzanie obecności.

Dziesięcioro…jest ich dziesięcioro.

Snape ze złością zacisnął ręce na wiecznym piórze. Nie powinno być ich dziesięcioro! Ale jest, a skoro jest, to wniosek z tego prosty. Jeśli jest, znaczy, że kogoś nie ma!
Przebiegł wzrokiem jeszcze raz po liście obecności

- Ha! – krzyknął uradowany.

Kilkoro oczu podniosło się na niego z zaciekaniem. Snape nerwowo wstał od stołu. Oczywiście! Nie było Pottera. Przemaszerował przez klasę, ale zatrzymał się przy drzwiach.
Teraz ma szlaban, nie może puścić tych małych potworów wolno, prosto w ramiona ich wyśnionych randek.

Ale kiedy skończy szlaban, Potter mu zapłaci…HA!

Szybko rozdał kary, odsyłając potwory do poszczególnych nauczycieli. Pozostałej dwójki użył do szorowania starych (bardzo starych) kociołków po eliksirach. (Prawdę mówiąc, kociołki chciał wyrzucić, ale skoro trafiła się taka okazja, to czemu by nie skorzystać?) I kiedy w klasie zapadł już błogi spokój, przerywany jedynie okrzykami obrzydzenia od strony nieszczęsnych uczniów, Severus pogrążył się w pięknych marzeniach o krzywdzeniu Pottera.


***


Wracał do swoich komnat strasznie przybity. Mimo półgodzinnych poszukiwań, nigdzie nie udało mu się znaleźć Pottera. Cholerny Gryfon z jego cholernym szczęściem. Pewnie zabawia teraz jaką pannę, szczęśliwy, że wymknął się staremu Mistrzowi Eliksirów.

Niedoczekanie jego.

Złorzecząc pokonał ostatni korytarz dzielący go od jego komnat. Już będąc pod drzwiami zdał sobie sprawę, że coś jest nie tak. Co prawda nie było żadnych śladów włamania, ale był pewien, że drzwi zamknął na dwa zamki, nie jeden. Pełen najgorszych przeczuć, charyzmatycznie otworzył drzwi, gotowy, by w każdej chwili sięgnąć po różdżkę. Już w środku stało się oczywistym, że ktoś tam jest…

Severus Snape miał dobrą pamięć. Czasem co prawda zdarzało mu się zapominać o drobiazgach. Ale stanowczo był pewien, że nie zostawił na środku swojego salonu szaty.

Szkolnej szaty dla ścisłości. Był również pewien, że nie zostawił w korytarzu chłopięcych bokserek. Nie był za to pewien, czy nie grozi mu za to wyrzucenie z pracy. Nękany najgorszymi przeczuciami otworzył drzwi własnej sypialni.

No cóż, to było zaskakujące. W jego łóżku, na jego pościeli leżał Harry Potter, nago. Severus pewnie by krzyknął ale był w szoku. Przełknął ciężko ślinę i zamrugał dwa razy.

- Przecież ty się zgubiłeś - powiedział w końcu niepewnie.

Smarkacz wyszczerzył się.

- Zgubiłem – przytaknął. - Strasznie długo kazałeś na siebie czekać - dodał z przekąsem.

Severus znowu zamrugał. To było przynajmniej dziwne.

- Ale jak się zgubiłeś to dlaczego, na miłość Salazara, nie jesteś zagubiony?

- Bo się znalazłem?

- Kiedy ja cię szukałem! Dlaczego się teraz znalazłeś?

- Och! To proste – odrzekł bezczelnie smarkacz.- Bo święty Walenty to strasznie zajęty facet. Szczególnie 14 lutego. Więc trzeba trochę poczekać, zanim się znajdzie swoją walentynkę.

Snape popatrzył na Pottera jeszcze przez chwilę nic nie rozumiejącym wzrokiem.

- Profesorze, a propos walentynek… chodź do łóżka…

I mimo, że Severus wciąż nie lubił walentynek, to Święty Walenty ma u niego duże piwo.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin