Brandon Mull - Baśniobór 03 - Plaga cieni.docx

(371 KB) Pobierz
Plaga cieni

BRANDON MULL

PLAGA CIENI

Przełożył Rafał Lisowski


Dla Cya, Marge, Johna i Gladys, którzy udowadniają, że dziadkowie mogą być przyjaciółmi i bohaterami


Rozdział I
Nypsiki

Pewnego dusznego sierpniowego dnia Seth pędził ledwie widoczną ścieżką, wpatrując się w bujną roślinność po lewej stronie drogi. Wysokie omszałe drzewa rzucały cień na soczyste morze krzewów i paproci. Był cały mokry - z powodu tej wilgotności pot nie chciał schnąć. Co jakiś czas chłopiec oglądał się przez ramię. Denerwował go każdy najlżejszy szmer w krzakach. Baśniobór to niebezpieczny teren do samotnych wypraw, a co gorsza, Seth strasznie się bał, że ktoś go tu zobaczy, tak daleko od ogrodu.

Przez całe długie lato nabrał wprawy w potajemnych ucieczkach do lasu. Wypady z Coulterem były fajne, ale trafiały się zbyt rzadko, żeby zaspokoić apetyt na przygodę. Samotne zapuszczanie się w głąb rezerwatu miało w sobie coś szczególnego.

Seth zdążył poznać las dookoła domu i choć dziadkowie się martwili, to dowiódł sam sobie, że potrafi bezpiecznie eksplorować okolicę. Aby unikać śmiertelnych zagrożeń, rzadko oddalał się od ogrodu, a także omijał miejsca, o których wiedział, że są niebezpieczne.

Dziś zrobił wyjątek.

Dziś wyruszył na potajemne spotkanie.

Mimo iż był przekonany, że dobrze zrozumiał wskazówki, to zaczynał się martwić, czy jakimś cudem nie przeoczył ostatniego znaku. Dotychczas nigdy nie szedł tą ścieżką, znajdującą się w sporej odległości od domu. Wciąż bacznie wpatrywał się w krzaki po lewej stronie szlaku.

Tego lata przez Baśniobór przewinęło się wiele osób. Przy śniadaniu dziadek Sorenson poinformował Setha, Kendrę, Coultera i Dale’a, że wieczorem wrócą Warren i Tanu. Seth cieszył się na spotkanie z przyjaciółmi, ale wiedział, że im więcej par oczu w domu, tym trudniej będzie się wymknąć na samowolne wyprawy. Dziś zapewne po raz ostatni na jakiś czas miał wybrać się na taką wycieczkę.

Kiedy już tracił nadzieję, zauważył długi patyk z ogromną szyszką na czubku wbity w ziemię nieopodal ścieżki. Niepotrzebnie się martwił, że go przeoczy - znaku nie dało się z niczym pomylić. Zatrzymał się obok niego, a potem wyjął kompas z zestawu kryzysowego, odnalazł północny wschód i ruszył przed siebie, niemal prostopadle do słabo widocznej ścieżki.

Teren łagodnie się wznosił. Seth musiał ominąć jakieś kolczaste rośliny W górze, na liściastych gałęziach, ćwierkały ptaki. W nieruchomym powietrzu unosił się motyl o dużych barwnych skrzydłach. Ponieważ chłopiec rano wypił mleko, wiedział, że to faktycznie motyl. Gdyby to była wróżka, zobaczyłby ją w prawdziwej postaci.

- Pssst! - syknął jakiś głos z krzaków. - Tutaj.

Gdy Seth się obrócił, spostrzegł satyra Dorena, który wyglądał zza krzewu o szerokich lśniących liściach. Dał znak, by chłopiec się zbliżył.

- Cześć, Doren - powiedział cicho Seth, podchodząc do satyra.

Za krzakiem krył się też Nowel. Miał nieco dłuższe rogi, nieco bardziej rude włosy i nieco bardziej piegowatą skórę niż Doren.

- Gdzie bydlak? - spytał Nowel.

- Obiecał, że przyjdzie - zapewnił Seth. - Mendigo pracuje za niego w stajni.

- Jak się nie pojawi, to nici z umowy - zagroził Nowel.

- Bez obaw - odparł chłopiec.

- Masz towar? - spytał Doren.

Usiłował zabrzmieć nonszalancko, ale nie potrafił ukryć desperackiego spojrzenia.

- Czterdzieści osiem baterii R14 - oznajmił Seth.

Rozpiął torbę i pozwolił satyrom sprawdzić jej zawartość. Wcześniej tego lata dał im w nagrodę kilkadziesiąt baterii, ponieważ w bardzo trudnych okolicznościach pomogli mu zakraść się wraz z siostrą do domu dziadków. Satyrowie zdążyli już rozładować całą tę partię, oglądając telewizję na przenośnym odbiorniku.

- Doren, popatrz tylko na te baterie - wydyszał Nowel.

- Czekają nas długie godziny rozrywki! - wyszeptał jego kompan podniosłym tonem.

- Naoglądamy się sportu!

- I kryminałów, sitcomów, kreskówek, telenowel, teleturniejów, talkshow, reality show - wymieniał z uwielbieniem Doren.

- A ile tam będzie uroczych pań! - zamruczał Nowel.

- Nawet reklamy są super - dodał podniecony Doren. - Same cuda techniki!

- Gdyby Stan się dowiedział, nieźle by się wkurzył - wymamrotał wesoło drugi satyr.

Seth zdawał sobie sprawę, że to prawda. Dziadek Sorenson dokładał wszelkich starań, żeby do rezerwatu trafiało jak najmniej zdobyczy techniki. Chciał uchronić magiczne stworzenia przed wpływem nowoczesności. Nawet u siebie w domu nie miał telewizora.

- No to gdzie złoto? - zapytał chłopiec.

- Już niedaleko - odparł Nowel.

- Odkąd Neron przeniósł gdzieś swoje zbiory, znacznie trudniej je zdobyć - wyjaśnił Doren przepraszającym tonem.

- To znaczy niełatwo znaleźć takie dostępne sprostował jego towarzysz. - Bo w Baśnioborze jest dużo skarbów, o których wiemy.

- Ale zazwyczaj są albo chronione, albo obłożone klątwą. Na przykład znamy wspaniały składzik klejnotów schowanych w jamie pod pewnym głazem. Proszę bardzo, można je sobie wziąć, jeśli ktoś ma ochotę na nieuleczalną infekcję skóry.

- Jest też bezcenna kolekcja pozłacanej broni w zbrojowni strzeżonej przez rodzinę mściwych ogrów - dodał Nowel.

- Ale niedaleko znajduje się sporo łatwo dostępnego złota - zapewnił Doren.

- A mnie wciąż się wydaje, że należy mi się wyższa zapłata, skoro muszę wam pomóc je zdobyć - poskarżył się chłopiec.

- Ejże, Seth, nie bądź niewdzięczny! - skarcił go Nowel. - Ustaliliśmy cenę, a ty na nią przystałeś. Uczciwy układ. Wcale nie musisz nam pomagać. Możemy odwołać transakcję.

Seth zerkał to na jednego kozła, to na drugiego. Westchnął, po czym zapiął torbę.

- Chyba masz rację. Za duże ryzyko.

- Albo może podbijmy twoją prowizję o dwadzieścia procent - wypalił Nowel, kładąc włochatą rękę na torbie.

- Trzydzieści - odparł chłodno Seth.

- Dwadzieścia pięć - skontrował satyr.

Chłopiec ponownie rozpiął suwak.

Doren klasnął w dłonie i zatupał kopytami.

- Kocham happy endy.

- Będzie po wszystkim dopiero wtedy, gdy dostanę złoto - przypomniał Seth. - Na pewno będzie moje? Nie muszę się bać wściekłych trolli?

- Ani klątw - dodał Nowel.

- Ani potężnych istot żądnych odwetu - obiecał Doren.

Seth skrzyżował ręce na piersiach.

- To po co wam moja pomoc?

- Ten składzik to kiedyś była darmocha - wyjaśnił Nowel. - Najłatwiejsza forsa w całym Baśnioborze. Przy wsparciu twojego przerośniętego ochroniarza znowu będzie na wyciągnięcie ręki.

- Hugo nikogo nie będzie musiał pobić, prawda? - upewnił się chłopak.

- Spoko - odparł satyr. - Już to omawialiśmy. Golem nie skrzywdzi nawet muchy.

Doren uniósł dłoń.

- Słyszycie? Ktoś tu idzie.

Seth nic nie słyszał. Nowel zaczął węszyć.

- To golem - oznajmił.

Po kilku chwilach chłopiec wyczuł ciężkie kroki zbliżającego się Hugona. Wkrótce olbrzym się pojawił. Przebijał się przez zarośla. Potężny golem o proporcjach małpy człekokształtnej, ulepiony z ziemi, gliny i kamienia, miał nieproporcjonalnie duże dłonie i stopy. Obecnie jedno ramię było nieco krótsze niż drugie. Stracił kończynę w starciu z Ollochem Żarłocznym i mimo częstych kąpieli błotnych ręka jeszcze nie do końca odrosła.

Golem przystanął. Górował nad Sethem oraz satyrami, którzy sięgali mu ledwo do klatki piersiowej.

- Set - zamruczał głębokim głosem, brzmiącym tak, jakby tarły o siebie wielkie kamienie.

- Cześć, Hugo - odrzekł chłopiec.

Golem dopiero od niedawna próbował wymawiać proste słowa. Rozumiał wszystko, co się do niego mówiło, ale sam bardzo rzadko się odzywał.

- Miło cię widzieć, dryblasie. - Doren uśmiechnął się szeroko i wesoło pomachał mu na powitanie.

- Będzie robił, co trzeba? - spytał Nowel półgębkiem.

- Nie musi się mnie słuchać - powiedział Seth. - Formalnie nie mam nad nim kontroli tak jak dziadkowie. Ale uczy się samodzielnie podejmować decyzje. Przez wakacje wypuszczamy się we dwóch na różne wyprawy. Zwykle zgadza się na wszystko, co proponuję.

- Może być - stwierdził Doren. Klasnął i zatarł ręce. - Nowel, mój współposzukiwaczu złota, wygląda na to, że znowu rozkręcimy interes.

- Kiedy mi w końcu wyjaśnicie, co tu robimy? - spytał Seth błagalnym tonem.

- Słyszałeś kiedyś o nypsikach? - odrzekł Nowel.

Chłopiec zaprzeczył ruchem głowy.

- Takie maleństwa - rozwinął myśl Doren. - Najmniejsi przedstawiciele magicznego ludu.

Obaj satyrowie wyczekująco przyglądali się Sethowi, ale on znów pokręcił głową.

- Są najbliżej spokrewnione ze skrzatami, ale jeszcze mniejsze - wyjaśnił Nowel. - Jak wiesz, skrzaty to eksperci w reperowaniu, wykorzystywaniu gotowych materiałów i kreatywnym recyklingu. Nypsiki także są mistrzami rzemiosła, ale wolą zaczynać od zera. Pozyskują surowce ze źródeł naturalnych.

Doren nachylił się do ucha Setha.

- Fascynują je błyszczące metale i kamienie - szepnął w zaufaniu. - Mają nie lada smykałkę do znajdowania takich rzeczy.

Nowel puścił oko.

Chłopiec założył ręce na piersiach.

- A niby dlaczego nie miałyby potem odebrać swojego skarbu?

Satyrowie parsknęli śmiechem. Seth zmarszczył brwi. Nowel położył mu dłoń na ramieniu.

- Seth, nypsiki są o, takie duże. - Kciukiem i palcem wskazującym odmierzył mniej więcej centymetr.

Doren parsknął, usiłując powstrzymać się od śmiechu.

- Nie potrafią latać i nie dysponują magią ofensywną.

- W takim razie dalej nie rozumiem, po co wam moja pomoc - stwierdził Seth.

Kozły przestały chichotać.

- No bo owszem, mają pewien przydatny talent: potrafią budować pułapki i sadzić niebezpieczne rośliny - wytłumaczył Doren. - Najwyraźniej maluchom nie spodobało się, że egzekwujemy sobie z Nowelem daninę, więc się obwarowały, żebyśmy się do nich nie dostali. Ale dzięki Hugonowi bez trudu sforsujemy zabezpieczenia.

Seth zmrużył oczy.

- A dlaczego nypsiki nie poproszą dziadka o pomoc?

- Bez obrazy - odparł Nowel - ale wiele istot w Baśnioborze woli znosić mężne trudy, byle tylko uniknąć zaangażowania ludzi. Nie martw się, że pętaki uciekną po pomoc do Stana. Twój dziadek na bank się o tym nie dowie. To co ty na to? Zgarniemy trochę złota za friko?

- Prowadźcie - powiedział chłopiec, po czym zwrócił się do golema: - Hugo, czy chcesz nam pomóc w odwiedzeniu nypsików?

Hugo uniósł glinianą dłoń. Kciuk i palec wskazujący prawie się stykały. Potem nieznacznie kiwnął głową.

Zaczęli brnąć przez zarośla. W pewnym momencie Nowel ostrzegawczo uniósł pięść. Znajdowali się na skraju polany. Seth zobaczył rozległą łąkę z trawiastym pagórkiem na samym środku. Strome zbocza kończyły się gwałtownie sześć metrów nad ziemią, zupełnie jakby szczyt był całkiem płaski.

- Hugo musi nas zabrać do wnętrza tego pagórka - szepnął Nowel.

- Pomożesz? - spytał golema Seth.

Hugo bez wysiłku posadził sobie Dorena na jednym ramieniu, Nowela na drugim, a chłopca ułożył w zgięciu dłuższej ręki. Ruszył przez łąkę wielkimi susami. U stóp wzgórza chwasty wokół jego stóp zaczęły się wić i kłapać paszczami. Seth widział, jak cierniste pnącza oplatają kostki golema, a zielone główki mięsożernych roślin kąsają go w łydki.

- Oto właśnie część problemu - wskazał Doren. - Maluchy obsadziły granice swojego terytorium całą masą jadowitych zielsk.

- Wredne paskudztwo - mruknął Nowel. - Po nim przez tydzień utykałem.

- Całe szczęście, żeśmy uszli z życiem - stwierdził Doren. - Musimy dostać się na drugą stronę wzniesienia.

- Na stokach roi się od pułapek - wyjaśnił Nowel. - Na przeciwległym zboczu jest ukryte wejście.

- Hugo, obejdź pagórek - polecił Seth.

Agresywne rośliny nadal się wiły, smagały i gryzły, lecz golem maszerował przed siebie, nie zważając na ich ataki. Po przeciwległej stronie wzgórza znaleźli nieregularny głaz wielkości człowieka, wciśnięty w zbocze u samej podstawy. Przed kamieniem zebrała się gęsta masa żółtego szlamu.

- Niech Hugo odepchnie głaz - zasugerował Doren.

- Hugo, słyszałeś - powiedział chłopiec.

Golem stanął w śliskim mule. Maź chlupała mu o stopy. Wolną dłonią przesunął kamień, zupełnie jakby zrobiono go z tektury. Pod spodem znajdował się wlot tunelu.

- Niech nas postawi przy wejściu - odezwał się Nowel.

- I niech trzyma szlam na bezpieczną odległość - dodał Doren.v

- Proszę, wykonaj polecenie - zwrócił się Seth do golema. Hugo postawił na ziemi najpierw chłopca, a potem satyrów.

Następnie odwrócił się i zaczął wyrzucać maź. Chlustała w powietrzu ciągnącymi się kleksami.

- Przydatny jest - przyznał Nowel, wskazując olbrzyma ruchem głowy.

- Też sobie musimy takiego sprawić - zgodził się Doren. Seth przyglądał się ścianom tunelu. Były wykonane z białego kamienia z niebieskimi i zielonymi żyłkami, a całą ich powierzchnię od ziemi aż po strop pokrywały kunsztowne płaskorzeźby. Chłopiec przesunął palcem po misternych deseniach.

- Niekiepskie - skomentował Nowel. Seth odsunął się od ściany.

- Nie do wiary, ile tu szczegółów - powiedział.

- Poczekaj, aż zobaczysz Siedem Królestw - odparł Doren. Wszyscy trzej poszli dalej krótkim tunelem. Strop znajdował się na tyle wysoko, że nie musieli się kulić.

- Uważaj, gdzie stąpasz - ostrzegł Nowel - bo możesz zdeptać nypsika. To też są żywe istoty, ich życie znaczy tyle samo co nasze. Jeśli przypadkiem któregoś zabijesz, stracisz ochronę gwarantowaną przez traktat założycielski Baśnioboru.

- On coś o tym wie, bo raz nadepnął na wóz dostawczy i ogłuszył woźnicę - wyjawił Doren.

- Ale on w końcu doszedł do siebie! - błyskawicznie zaznaczył Nowel.

- Nie widzę w korytarzu żadnych nypsików - oznajmił jego kompan zgięty nad marmurową posadzką.

- W takim razie stąpajcie ostrożnie, kiedy wyjdziemy po drugiej stronie - zasugerował Nowel.

Gdy Seth wyłonił się z tunelu, niespodziewanie oślepiło go słońce. Wzgórze nie miało szczytu - cały środek wydrążono, więc zbocza tworzyły kolisty mur wokół niezwykłej społeczności.

- Patrzcie no! - wymamrotał chłopiec.

Cała przestrzeń wewnątrz pagórka była jakby miastem w miniaturze, pełnym malutkich zamków, rezydencji, fabryk, magazynów, sklepów, młynów, teatrów, aren i mostów. Architektura była tu różnorodna i skomplikowana - Seth widział strzeliste iglice, spadziste dachy, kręte wieże, kruche łuki, bajkowe kominy, barwne baldachimy, kładki z kolumnadami, wielopoziomowe ogrody oraz lśniące kopuły. Nypsiki budowały tylko z najlepszych gatunków drewna i kamienia. Używały metali szlachetnych i klejnotów, by dodać blasku wielu wymyślnym konstrukcjom. Od sadzawki umieszczonej w samym centrum rozchodził się promieniście skomplikowany system nawadniania, złożony z kanałów, akweduktów, stawów oraz tam. Łączył siedem rozległych, gęsto zaludnionych społeczności.

- Naciesz oczy widokiem Siedmiu Królestw nypsików - powiedział Nowel.

- Widzisz tamten kanciasty budynek? - spytał Doren, wskazując coś palcem. - Ten z kolumnami, stoją przed nim rzeźby. To skarbiec koronny Trzeciego Królestwa. Możemy od niego zacząć, jeśli nie będą chciały po dobroci.

Wśród olśniewających gmachów Siedmiu Królestw - z których najwyższe ledwo sięgały Sethowi do kolan - pomykały tysiące maleńkich ludzików. Na pierwszy rzut oka przypominały insekty. Chłopiec pogrzebał w zestawie kryzysowym, a potem przykucnął nieopodal wylotu rzeźbionego tunelu, gdzie ekipa nypsików prowadziła wykopy. Przyjrzał się miniaturowym robotnikom przez lupę. Byli elegancko ubrani i choć nie mieli nawet centymetra wzrostu, wyglądali dokładnie tak jak ludzie. Grupka zaczęła uciekać, żywo gestykulując i wskazując Setha palcami. Rozbrzmiały dzwoneczki, a wiele nypsików chowało się w budynkach albo dziurach w ziemi.

- Boją się nas - stwierdził Seth.

- I mają rację! - huknął Nowel. - Próbowali przegonić nas, swoich olbrzymich suwerenów, drapieżnymi roślinami i mięsożernym szlamem.

- Popatrz! Tam, przy basenie - jęknął Doren, wyciągając dłoń. - Zburzyli nasze pomniki!

Wierne podobizny Nowela i Dorena, mierzące nieco ponad trzydzieści centymetrów, leżały zniszczone obok pustych cokołów.

- Komuś tu woda sodowa uderzyła do głowy warknął Nowel. - Kto śmiał zbezcześcić Monument Suwerenów?

Na gwarnych ulicach wciąż panował rwetes. Spanikowane tłumy tłoczyły się, żeby czym prędzej pochować się w gmachach. Dziesiątki nypsików na złamanie karku zbiegały z rusztowań nieukończonego budynku. Na dachu królewskiego skarbca zgromadziły się ludziki uzbrojone w miniaturowy oręż.

- Przy rogu zbiera się delegacja - zauważył Doren, wskazując półmetrową wieżę zwieńczoną dużym perłowym megafonem.

Nowel puścił oko do Setha.

- Pora rozpocząć negocjacje.

- To na pewno w porządku? - spytał chłopiec. - Tak zabierać złoto tym maluchom?

Doren klepnął go w plecy.

- Nypsiki właśnie po to żyją, żeby węszyć gniazda rudy. Odbierając im trochę bogactwa, zapewniamy im zajęcie!

- Bądźcie pozdrowieni, Nowelu i Dorenie - zabrzmiał cieniutki głosik. Nawet wzmocniony siłą megafonu był piskliwy i ledwo słyszalny. Seth i satyrowie, stąpając ostrożnie, nachylili się trochę bliżej. - My, nypsiki Trzeciego Królestwa, radujemy się waszym z dawna wyglądanym powrotem.

- Czyżby? - odparł Nowel. - Trujące zielska to nie jest powitanie, jakiego się spodziewaliśmy.

Przed udzieleniem odpowiedzi nypsiki na wieży naradzały się przez chwilę.

- Przykro nam, że środki ochronne wprowadzone ostatnimi czasy okazały się kłopotliwe. Uznaliśmy, że to konieczne dla zagwarantowania bezpieczeństwa przed pewnymi podejrzanymi łupieżcami.

- Maluch gada zupełnie tak, jakby to nie o nas chodziło - mruknął Doren.

- W dyplomacji to oni są całkiem nieźli - przyznał Nowel. Potem odezwał się głośno: - Zauważyłem, że nasze pomniki bardzo podupadły. Już od dawna należy nam się danina.

Delegacja na wieży znów poszemrała między sobą, zanim nypsik odpowiedział:

- Wyrażamy ubolewanie, jeśli dopatrzyliście się braku uznania z naszej strony. Odwiedziliście nas w trudnej chwili. Jak wiecie, od niepamiętnych czasów Siedem Królestw nypsików żyło w pokoju i dobrobycie, mąconym jedynie przez obelżywe nagabywania pewnych olbrzymich cudzoziemców. Ale teraz nadeszły ciężkie czasy. Szóste i Siódme Królestwo zjednoczyły się i wypowiedziały wojnę pozostałym. Niedawno ich siły zdziesiątkowały Czwarte. Nasze oraz Drugie przyjęły tysiące uchodźców. Trwa oblężenie Piątego Królestwa. W Pierwszym mówi się o ucieczce, exodusie do nowej ojczyzny. Jak wam wiadomo, my, nypsiki, nigdy nie byliśmy wojowniczy. Nie ulega wątpliwości, że Szóste i Siódme Królestwo znalazły się pod złowrogim wpływem. Obawiamy się, że nie spoczną, póki nie podbiją nas wszystkich. Ich okręty właśnie zbliżają się do naszych brzegów. Boję się, że Siedem Królestw wkrótce pogrąży się w mroku. Jeśli pomożecie nam w tej strasznej godzinie, to sowicie was wynagrodzimy.

- Pozwólcie, że się zastanowimy - odrzekł NoWel, po czym odciągnął Dorena i Setha na stronę. - Myślicie, że to podstęp? Nypsiki często nadrabiają małe rozmiary nie lada przebiegłością.

- Widzę dużą flotę czarnych okrętów w centralnej sadzawce - stwierdził Doren.

Co prawda, najokazalszy ze statków był nie większy niż but Setha, ale faktycznie nadciągały ich dziesiątki.

- Ano - przyznał Nowel. - Patrzcie w lewo. Czwarte Królestwo rzeczywiście jest w ruinie.

- Ale kto to słyszał, żeby nypsiki prowadziły wojny? - dziwił się Doren.

- Powinniśmy pogadać z Siódmym Królestwem - postanowił jego kompan. - Poznamy ich wersję wydarzeń.

- Niedługo wrócimy - zapewnił nypsiki z wieży Doren.

Potem wraz z Nowelem zaczęli się oddalać.

- Kim jesteś? - zapiszczał głosik w megafonie. - Ten bez rogów.

- Ja? - Chłopiec przyłożył dłoń ¿o piersi. - Nazywam się Seth.

- O, mądry, rozważny Secie! Proszę, spraw, by koźle olbrzymy przyszły nam z pomocą. Nie pozwól, aby uwiodła ich podła starszyzna zdradzieckich królestw.

- Zobaczę, co da się zrobić - obiecał chłopak, a później pognał za Nowelem i Dorenem, pilnując, żeby nie rozgnieść żadnych nypsików.

Dogonił satyrów pod murem jednego z królestw, zbudowanym z czarnego kamienia. Na blankach powiewały kruczoczarne sztandary. Ulice były prawie puste. Większość widocznych tam nypsików nosiła zbroje oraz broń. Tutaj również znajdowała się wieża z megafonem.

- Dawniej nie mieli tego muru - powiedział Doren.

- I nie pamiętam, żeby wszystko było takie czarne - dodał Nowel.

- Rzeczywiście wyglądają bardziej wojowniczo - przyznał Doren.

- O, wchodzą na wieżę - spostrzegł jego towarzysz, skinieniem głowy wskazując czarny megafon.

- Witajcie, godni suwerenowie - zapiszczał głosik. - Powróciliście w porę, aby stać się świadkami kulminacji naszych starań i wziąć udział w podziale łupów.

- Dlaczego wypowiedzieliście wojnę pozostałym królestwom? - spytał Nowel.

- To wasza zasługa - odparł mówca. - Siedem Królestw wysłało wiele ekip na poszukiwanie metod uniemożliwienia waszego powrotu. Nikt nie zaszedł dalej niż moi wysłannicy. Wiele się nauczyliśmy. Zyskaliśmy szersze spojrzenie. Podczas gdy pozostałe królestwa wznosiły obwarowania, my po cichu gromadziliśmy wsparcie wewnątrz Szóstego i Siódmego, a potem zaczęliśmy budować machiny wojenne. Bądź co bądź, jak sami dobrze ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin