162.Wentworth Sally - Burzliwa podróż.pdf

(678 KB) Pobierz
Wentworth Sally - Burzliwa podróż
SALLY WENTWORTH
BURZLIWA PODRÓś
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Pół tuzina włączonych wentylatorów nie przynosiło orzeźwienia. Zwisały jedynie z
sufitu i mieszały powietrze cięŜkie od dymu papierosów i zapachu ostrych potraw. Nie
chłodziły sali w lokalu nocnym, w którym temperatura przekraczała zapewne 35°C.
Sara tańczyła, czując jak zalewający ją pot wsiąka w skąpy strój. Ubrana była w
obcisły, elastyczny kostium z cekinami, które zakrywały intymne miejsca, i z
przytwierdzonymi z tyłu piórami. Gdyby nie postawiła na swoim i nie odmówiła Marcelowi -
jej ubiór byłby jeszcze uboŜszy. Ale za największymi nawet namowami nie zgodziłaby się
obnaŜyć piersi przed oczami miejscowych Arabów i marynarzy licznie odwiedzających lokal.
Maxime, ich główna tancerka, występująca poprzednio w Paris Follies, zgodziła się na to bez
skrupułów. Tańczyła jednak od dłuŜszego czasu i za swego obrońcę miała Marcela. Sara zaś
była sama i dopiero co przyjechała z Anglii.
Taniec skończył się i pięć dziewcząt wybiegło ze sceny, aby zmienić stroje. Ich
miejsce zajął Marcel, który zaczął śpiewać starą francuską balladę. Na szczęście kolejne
wyjście było juŜ ostatnim punktem w programie tego wieczoru. Był to „Karnawał” - ich
wielki finał. Wbiegły na scenę w strojach zrobionych kiedyś dla Paris Follies, które Maxime
kupiła parę lat temu. UŜywały ich potem róŜne dziewczyny, cztery razy dziennie, sześć dni w
tygodniu, w lokalach, które zmieniały się w zaleŜności od pory roku. Nic więc dziwnego, Ŝe
przy tak intensywnym uŜywaniu, kolorowe, pokryte piórami stroje były obszarpane. Tancerki
wyglądały w nich jak wynędzniałe i wypłowiałe rajskie ptaki.
Gdy z aktorskim uśmiechem na ustach wbiegały na scenę, ze strony publiczności
odezwały się tylko nieliczne brawa. Goście byli znuŜeni, albo teŜ niedostatecznie pijani, by
zdobyć się na entuzjazm. Przyszli raczej gapić się na dziewczyny niŜ na ich występ. Sara
starała się nie wyobraŜać sobie, co myślą wodzący za nią oczami męŜczyźni. Muzyka z taśmy
nabrała tempa i w jej finalnym momencie dziewczęta zatańczyły kankana.
Dochodziła trzecia trzydzieści nad ranem. Rozpoczął się ruch w garderobie. Sara i jej
współmieszkanka, Francuzka Danielle, przebrały się w spodnie i bluzki. Dwie inne
dziewczyny załoŜyły stroje wieczorowe i powróciły na salę, aby dotrzymać towarzystwa
klientom.
Rozległo się stukanie do drzwi i usłyszały zniecierpliwiony głos Marcela:
- Jesteście gotowe?
86313505.001.png
ChociaŜ według zawartej umowy zobowiązany był odprowadzać je do hotelu, czynił
to z wyraźną niechęcią. Wolał przebywać w lokalu, gdzie czekało na niego towarzystwo i
darmowe napoje. JednakŜe dwie młode dziewczyny nie mogłyby o tej porze przejść ulicami
Oranu bez ochrony.
Marcel wyprowadził je tylnymi drzwiami, ponaglając i nie dając czasu nawet na
zmycie makijaŜu, nie mówiąc juŜ o prysznicu. Powietrze na zewnątrz przyniosło prawdziwą
ulgę. Sara zrobiła kilka głębokich wdechów. Poczuła delikatny powiew od strony morza,
który napełnił ją dziwnym uczuciem wielkiej tęsknoty. MoŜe to pragnienie przygody, które
tkwi gdzieś głęboko w mojej duszy, a moŜe to po prostu tylko z braku świeŜego powietrza,
pomyślała.
Ich hotel mieścił się w kompleksie starych, wysokich budynków blisko nadbrzeŜa,
którego bliskość była dla Sary zaletą. Hotel był stary, głośny, pełen niemiłych zapachów.
JednakŜe z pokoju, który Sara dzieliła z Danielle, roztaczał się wspaniały widok na port.
Widok ten fascynował Sarę. KaŜdego dnia, po przebudzeniu, siadała na krześle przy
oknie, wspierała głowę na rękach i obserwowała zmieniającą się scenerię. W oddali widać
było oświetlone gorącym słońcem statki ładujące i rozładowujące towary. Płynęły do Grecji
lub Turcji, albo jeszcze dalej przez Kanał Sueski na Morze Czerwone. Były to statki
handlowe. Oran nie był na tyle atrakcyjny, aby przyciągnąć liniowce pasaŜerskie. Wielka
szkoda, pomyślała Sara z westchnieniem, jeśli tylko udałoby mi się znaleźć pracę na statku
pasaŜerskim, opuściłabym Oran bez zmruŜenia oka.
Gdy Sara obudziła się i wstała z łóŜka, Danielle wciąŜ jeszcze spała. Było juŜ koło
południa. Podeszła do okna i otworzyła okiennice. Na morzu widać było w oddali kilka
statków. Słońce odbijało się od fal tak mocno, Ŝe Sara musiała przymruŜyć oczy. Zaintrygo-
wał ją punkt po lewej stronie horyzontu. Wpatrywała się weń i dostrzegła zarys
staroświeckiego statku Ŝaglowego, który pod pełnymi Ŝaglami płynął w kierunku portu. Gdy
statek się przybliŜył, włączono silnik spalinowy i Ŝagle zostały ściągnięte, odsłaniając trzy
wysokie maszty.
Sara westchnęła, ogarnięta przypływem nostalgii, i dalej obserwowała statek, który
manewrował zręcznie w basenie portowym, omijając inne jednostki. W końcu przybił do
brzegu w pewnym oddaleniu od głównych nabrzeŜy przeładunkowych. Danielle juŜ wstała i
krzątała się po pokoju. Dziewczyny wzięły prysznic, ubrały się i wyszły coś zjeść. Następnie
Danielle udała się w odwiedziny do swoich francusko - algierskich przyjaciół. Sara zaś, po
dokonaniu drobnych zakupów, poszła do portu, aby bliŜej przyjrzeć się Ŝaglowcowi.
86313505.002.png
Nazywał się „Duch Wiatru”. Zgrzana po długim spacerze Sara oparła się o mur
otaczający port i popatrzyła na statek przycumowany na przystani. Działo się tam wiele
rzeczy. Koło statku zatrzymała się karetka pogotowia i po trapie na dół znoszono człowieka
na noszach. Umieszczono go w karetce. Zbici w gromadę członkowie załogi obserwowali, jak
odjeŜdŜa, lecz prawie natychmiast zostali przywołani do pracy przez wysokiego męŜczyznę w
czapce Ŝeglarskiej i marynarce. Był jedynym członkiem załogi, który nosił coś, co
przypominało mundur. Większość ubrana była jedynie w krótkie - spodenki. Następnie do
statku podjechała taksówka i wysoki męŜczyzna, który wyglądał na szefa, wsiadł do niej i
odjechał. Sara sądziła, Ŝe jego odjazd spowoduje zwolnienie tempa pracy, lecz ku jej zdziwie-
niu, inny z kolei męŜczyzna, niŜszy wzrostem, z kędzierzawą rudą brodą przejął jego funkcje,
i marynarze pracowali tak Ŝwawo, jak przedtem. Krzątali się przy oŜaglowaniu i, podając
sobie z rąk do rąk paczki oraz puste skrzynki, przenosili je ze statku na pomost.
Jeden Ŝ członków załogi, młody człowiek o bielszej od innych cerze, który wyglądał
na dwadzieścia parę lat, zauwaŜył, Ŝe Sara ich obserwuje i pomachał w jej stronę. Ona
zawahała się przez moment. Odpowiedziała mu skinieniem dłoni, a następnie odwróciła się i
poszła z powrotem do miasta. Po drodze wielu przechodniów przyglądało jej się z
zaciekawieniem. Była jedną z nielicznych blondynek, jakie moŜna było spotkać wśród
przewaŜnie czarnowłosych i ciemnoskórych tutejszych kobiet. Ponadto szła sama. JuŜ
wcześniej parę razy zaczepiano ją w porcie. Dlatego teŜ tak rzadko tu zaglądała, mimo, Ŝe
lubiła to miejsce pełne krzątaniny i gwaru.
Danielle czekała na nią w umówionym miejscu i razem poszły do hotelu, a następnie
do lokalu. Ten wieczór był taki sam jak inne. Pierwsze dwa występy oglądało niewiele osób.
Sala wypełniła się dopiero około godziny jedenastej. Podczas trzeciego występu grupa sześciu
męŜczyzn, których wczoraj nie widziała, zasiadła w jej rewirze. Byli na tyle blisko, Ŝe do nich
to właśnie powinna była podejść w części występu, w której miała udawać flirt z kimś z
publiczności. NaleŜało wówczas bardzo uwaŜać, aby nie wybrać kogoś, kto był pijany. Tak
łatwo moŜna było bowiem narazić się na nieprzyjemne objęcia albo dotyk.
Podchodząc do stołu, Sara uśmiechnęła się profesjonalnie, po aktorsku, i rzekła do
najbliŜszego męŜczyzny:
- Bonjour, cheri.
W odpowiedzi męŜczyzna uśmiechnął się, zaś ktoś siedzący obok niego zawołał po
angielsku:
- Halo, jak się masz. Czy mnie pamiętasz? Rozpoznała młodego marynarza ze statku
Ŝaglowego.
86313505.003.png
- Jesteś z Anglii - uśmiechnęła się do niego zwyczajnie. - Ja równieŜ.
Po czym odeszła z wdziękiem do następnego stolika, przy którym siedział Arab ze
złamanym nosem i wpatrywał się w nią z poŜądaniem. Sara uciekła od niego szybko i wróciła
z powrotem do tańca.
Grupa marynarzy została jeszcze na następny występ i dołączyła do programu,
śpiewając z entuzjazmem, choć bez specjalnej umiejętności, stare londyńskie piosenki. Gdy
było juŜ po wszystkim i przebierały się w garderobie, nadszedł Marcel. Waląc do drzwi
powiedział:
- Ktoś z publiczności chce się napić z Sarą. Taka propozycja nie była w zwyczaju,
toteŜ Sara uchyliła tylko nieco drzwi i chcąc się upewnić, czy nie pochodzi przypadkiem od
młodego marynarza, zapytała:
- Kto to?
- Bardzo waŜna figura lokalna - rozwiał jej wątpliwości Marcel.
Sara miała juŜ gotową odpowiedź, ale na wszelki wypadek zapytała z ciekawością:
- A gdzie siedzi?
- Po lewej. Drugi stół koło podium. Zapamiętała lubieŜne spojrzenie Araba ze złama-
nym nosem. Wzruszyła ramionami.
- Znasz moją zasadę. Nie piję z klientami.
- CóŜ, tym razem musisz - stanowczo powiedział Marcel, zmieniając się kompletnie
na twarzy. - Właścicielowi lokalu zaleŜy na dobrych stosunkach z tym facetem.
- Tym gorzej dla niego. Zgłosiłam się tutaj, aby tańczyć, a nie po to, by zaspakajać
zachcianki klientów. Poproś Marię lub Elaine.
- On nie chce Marii ani Elaine. Chce ciebie.
- Powiedz mu, Ŝe się nie zgadzam.
Sara chciała zamknąć drzwi, ale Marcel udaremnił to, wkładając but w szparę.
- Jeśli się z nim nie napijesz, moŜe zaszkodzić właścicielowi. To zaś zaszkodzi nam
wszystkim. Chcesz, abyśmy wszyscy zostali zwolnieni z pracy? On chce się tylko z tobą
napić.
- Nie! - odparła Sara stanowczo, wiedząc, Ŝe po kieliszku następują inne propozycje. -
Zabierz swoją nogę, bo ci ją zgniotę!
Marcel popatrzył na nią gniewnie.
- Zwolnię cię, jak tylko kogoś znajdę. Nie potrzebuję dziewcząt, które nie umieją być
miłe dla klientów.
Sara nie pozostała mu dłuŜna.
86313505.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin