Kelly Walsh - Dzikie orchidee.pdf
(
734 KB
)
Pobierz
465028139 UNPDF
KELLY WALSH
Dzikie orchidee
Nightshades And Orchids
Tłumaczyła: Elżbieta Sadowska
1.
Ciekawe, co jeszcze się dziś wydarzy, pomyślała Sharon McClure, siostra
oddziałowa z oddziału intensywnej terapii, rozmasowując sobie naprężone
mięśnie karku.
Czujnym wzrokiem przesunęła po aparaturze kontrolnej. Potem spojrzała
na ścienny zegar: dochodziła piąta rano. Szybko otworzyła apteczkę, wyjęła
kilka małych buteleczek i ampułek, i starannie przestrzegając wskazówek
lekarza, zaczęła przygotowywać lekarstwa dla siedmiu pacjentów z sali ogólnej
oraz dla Richarda Nordstroma, młodego mężczyzny z izolatki. Był ofiarą
wypadku samochodowego: doznał poważnych obrażeń jamy brzusznej i leżał z
wysoką gorączką. Do czasu ustalenia jej przyczyny doktor Wilson, naczelny
lekarz z oddziału intensywnej terapii, polecił zatrzymać go w oddzielnej sali.
Sharon machinalnie układała wysterylizowane strzykawki na wózku.
Wykonywała tę czynność niezliczoną ilość razy. Poświęciła osiemnaście lat na
opiekowanie się chorymi, całe swe dorosłe życie, z wyjątkiem pięciu lat, gdy
porzuciła ten zawód po powrocie z Wietnamu, gdzie dwa lata spędziła jako
instrumentariuszka w lazarecie. Czyli w sumie dwadzieścia lat; ale w czasie tej
długiej praktyki nic nie przygotowało ją do tego, czego doświadczyła podczas
swych dwóch pobytów w strefie wojny. Nie przewidziała też ciężaru
ponownego przystosowania się do normalnego życia, bezsennych nocy,
dokuczliwych obrazów z przeszłości i okresowych nawrotów głębokiej depresji.
Zapłaciła za to dużą cenę: straciła męża i niewiele brakowało, by to samo stało
się z pracą. Ale, jak powtarzała sobie bezustannie, to już minęło.
Sięgając ponownie do szafki na lekarstwa, nagle gwałtownie odwróciła
głowę, słysząc przeraźliwy brzęczyk aparatury kontrolnej. Sygnał świetlny
zapowiadał kłopoty w izolatce.
Pobiegła na salę ogólną, poleciła Dave’owi Schaefferowi, jednemu z
dyżurujących pielęgniarzy, wezwać lekarza, a sama w ułamku sekundy znalazła
się przy łóżku Richarda Nordstroma.
Dave nacisnął przycisk dzwonka alarmowego i pospieszył za Sharon.
Widząc, że rozpoczęła sztuczne oddychanie metodą usta-usta, przystąpił do
masażu klatki piersiowej.
Do sali przybył pośpiesznie zespół reanimacyjny z wózkiem przykrytym
białym płótnem. Nie zwlekano ani chwili. Dłonie Sharon zamieniły się w
migającą plamę, gdy jako pierwsza podawała doktorowi Wilsonowi lekarstwa i
instrumenty z wózka. Wspomagany przez młodego lekarza i innych członków
zespołu, uruchomił aparaturę pobudzającą pracę serca. Przez żyłę pod
obojczykiem pacjenta wprowadził dwudziestopięciocentymetrowy stymulator,
po czym znowu polecił spowodowanie kolejnego wstrząsu.
– Do diabła, ani drgnie! – lamentował Wilson. – Spróbujmy do czterystu.
Proszę się cofnąć!
Sharon odsunęła się do tyłu; cały zespół pracował gorączkowo, a jej serce
zamierało za każdym razem, gdy ciało pacjenta przeszywał wstrząs. Wytarła
sobie kropelki potu z górnej wargi; kiedy rozległ się piskliwy odgłos aparatury
reanimacyjnej, wstrzymała oddech.
Linia na ekranie biegła równo.
Doktor Wilson spróbował jeszcze raz, i znowu, po czym, z elektrodami w
dłoniach, stanął wyprostowany nic nie mówiąc, spojrzał na Sharon i pokręcił
głową.
– Stało się – bąknął, jego czoło było mokre od potu. Spojrzał na zegarek.
– Zanotujcie, że zgon nastąpił o godzinie piątej dziesięć.
Sharon opadła na ścianę za plecami, próbując przełknąć to, co nagle
zaczęło dławić ją w gardle. Nie pomagała jej nawet myśl, że ten mężczyzna na
łóżku, popielaty i cichy, nie był ani pierwszym pacjentem, jakiego straciła, ani
ostatnim. Bo choć minęło tyle lat, zawsze czuła się tak, jakby traciła część
siebie.
Nagła i nieoczekiwana śmierć Richarda Nordstroma bardzo ją
zaniepokoiła. Co się stało? Czyżby przeoczyła jakieś symptomy? Nie,
odpowiedziała sobie bez wahania, przypominając, jak oceniła stan pacjenta, gdy
była u niego po raz ostatni.
– To jedna z tych koszmarnych nocy, prawda? – powiedział doktor
Wilson, delikatnie kładąc Sharon rękę na ramieniu.
– Nie mogę zrozumieć, jak to możliwe – odparła, lekko kręcąc głową. –
To stało się tak niespodziewanie.
– Wie pani, czasami tak bywa. Nie ma co nad tym rozmyślać. – Poklepał
ją po ramieniu i obdarzył swym łagodnym uśmiechem, dzięki któremu nie
wyglądał na swoje pięćdziesiąt lat. – Jako lekarz zalecam pani przerwę na kawę.
Dobrze to pani zrobi.
– Nie mogę – odpowiedziała z wdzięcznością. – Muszę przygotować
lekarstwa dla pacjentów z sali ogólnej.
– Doktorze Wilson – w drzwiach pokazała się siostra Estelle. – Pani
Garcia doznała chyba szoku.
Lekarz wybiegł z sali, a Sharon nie po raz pierwszy pomyślała o nim z
uznaniem, że tak bardzo poświęca się chorym. Lubiła Jamesa Wilsona. Polubiła
go od razu, gdy sześć miesięcy temu przyłączył się do tutejszego zespołu,
pozostawiając lukratywną praktykę prywatną swemu byłemu partnerowi,
doktorowi Franklinowi Shawowi. Powstało z tego powodu wiele plotek, ona
jednak uważała go za doskonałego lekarza, pełnego oddania i troski. W
przeciwieństwie do większości jego kolegów, zawsze znajdował czas, by
wysłuchać z powagą zdania pielęgniarek i liczył się z ich opinią.
Nie bez wysiłku ponownie skierowała swe myśli na to, co miała do
zrobienia, i wróciła do pokoju pielęgniarek, gdzie zastała czekającą na nią
przełożoną nocnej zmiany, Louellę Frawley.
– Co się stało? – spytała szorstko siostra Frawley.
– Nordstrom miał niewydolność serca – odpowiedziała Sharon, wyjmując
kartę zmarłego z metalowej ramki.
Louella zmierzyła Sharon krytycznym wzrokiem, po czym wyrwała kartę
z jej rąk.
– Dała mu pani zastrzyk z morfiny?
– Miał bóle. Morfina została przepisana wcześniej.
– Trzeba to było uzgodnić najpierw ze mną. Szeroko otwierając oczy,
Sharon spojrzała na nią zdziwiona:
– Po co?
– Pacjent otrzymał morfinę już na izbie przyjęć. Zastrzyk, który mu pani
zrobiła, mógł wywołać zatrzymanie pracy serca.
– Na pewno nie te dziesięć miligramów, jakie dostał – powiedziała
Sharon, gwałtownym ruchem ściągając z szyi stetoskop. – Pani przecież wie, że
doktor Wilson przepisał od ośmiu do szesnastu domięśniowo. Zawsze zaczynam
od najniższej dawki, a kiedy zbadałam Nordstroma, stwierdziłam, że może
dostać dziesięć miligramów.
– To pani sama postawiła diagnozę lekarską? Sharon, zupełnie zbita z
tropu tym atakiem, powiedziała:
– Myli się pani. Nic takiego nie zrobiłam. Wykonałam tylko pisemne
polecenie doktora Wilsona. Nie umie pani czytać?
Przełożona rzuciła nerwowe spojrzenie na otwarte drzwi gabinetu.
– Jak widzę, zostawiła pani bez dozoru narkotyki. Przecież pani wie, że to
wbrew przepisom.
Sharon spojrzała na nią wzrokiem pełnym nienawiści.
– Pani zdaniem miałam tu zostać, kiedy tam umierał człowiek?
– Były jeszcze trzy pielęgniarki i lekarze.
– Te trzy pielęgniarki mają siedmiu pacjentów, którzy są zdani wyłącznie
na ich pomoc.
Z zadowoloną miną Louella lekko przechyliła głowę.
– Myślałam, że wy, siostry wietnamskie, jesteście zdolne dokonywać
cudów i robić to, co niemożliwe. Ale jak widzę, pani wojenne doświadczenie
niewiele pomogło Nordstromowi.
Sharon powstrzymała się i nie wypowiedziała ostrych słów, jakie miała
ochotę cisnąć w twarz tej kobiecie. Louella nie dawała jej spokoju, od kiedy rok
temu właśnie ją, Sharon, mianowano siostrą oddziałową na oddziale
intensywnej terapii, choć pracowała w szpitalu zaledwie trzy lata. Louella
doczekała się takiego awansu dopiero po dziesięciu latach, a po sześciu
następnych została przełożoną całej nocnej zmiany. Dowiedziawszy się, że
Sharon jest brana pod uwagę jako następczyni na jej stanowisko, poczuła się
urażona.
– Kiedy ostatni raz byłam u Nordstroma – powiedziała Sharon z
największym opanowaniem, na jakie było ją stać – był słaby, ale praca serca
była tylko trochę arytmiczna. Zapaść przyszła nie wiadomo skąd. Jeśli jest pani
naprawdę zaniepokojona tym, co się stało, powinna pani poprosić naczelną
pielęgniarkę o przeprowadzenie wywiadu lekarskiego.
– Proszę mnie nie rozśmieszać. I tak mamy dosyć problemów.
– Jeśli pani tego nie zrobi, ja panią wyręczę.
– Sharon – odezwała się Louella z lekką przestrogą w głosie – pewnego
dnia napyta sobie pani biedy tym niezależnym działaniem. Od kiedy została pani
siostrą oddziałową, wydaje się pani, że jest pani mądrzejsza od wszystkich w
tym szpitalu. A jedyny powód, dla którego pani nią została, to brak pielęgniarek.
Wyprostowując ramiona, Sharon skierowała na kobietę zimne spojrzenie
swych niebieskich oczu.
– Pani nie potrafi inaczej myśleć, prawda? Pani pycha... – Przerwał jej
dzwonek telefonu. – Intensywna terapia, Sharon – wycedziła przez zęby. – Tak,
jest tutaj. – Rzucając słuchawkę na biurko, powiedziała: – To do pani, agencja –
po czym z rozmachem wypchnęła wózek z pokoju pielęgniarek.
Nie zdążyła zbytnio się oddalić, gdy usłyszała z tyłu lekkie pukanie w
oszklone drzwi pokoju. Obejrzawszy się za siebie, zobaczyła, że do środka
zaglądał wysoki mężczyzna, którego wcześniej widziała kiedyś na korytarzu
rozmawiającego z doktorem Wilsonem. Teraz przyjrzała mu się bliżej. Miał nie
ogoloną twarz i rozwichrzone brunatne włosy. Ubrany był w dżinsy i sportową
marynarkę narzuconą na białą, rozpiętą pod szyją koszulę.
– Jestem Steve Nordstrom – powiedział do Louelli, która stanęła w
drzwiach. – Przyszedłem dowiedzieć się, jak się czuje mój brat.
– Pani McClure, siostra oddziałowa, pomoże panu – oznajmiła Louella,
wskazując głową w prawą stronę. Skierowała swe kroki ku Sharon i powiedziała
sucho: – Pielęgniarka z agencji przyjedzie tu niebawem. Nazywa się Anna Stein.
– Po czym odwróciła się i energicznym krokiem pomaszerowała w stronę
izolatki.
Mężczyzna przywarł wzrokiem pełnym niepokoju do Sharon i spytał
pośpiesznie:
– Co z Riche’em?
– Chwileczkę, panie Nordstrom. – Obejrzała się w kierunku doktora
Wilsona, który zajmował się właśnie panią Garcia, potem wezwała Rebeccę,
trzecią dyżurującą pielęgniarkę i poprosiła ją o rozdanie leków. Wskazawszy
Steve’owi wejście do pokoju pielęgniarek, powiedziała delikatnie: – Przykro mi,
że muszę to panu przekazać, ale pański brat miał właśnie atak serca.
Plik z chomika:
ograzyna
Inne pliki z tego folderu:
Janice Kaiser - Nikomu ani słowa.pdf
(1190 KB)
Roxanne Rustand - Tajemnica mojej siostry.pdf
(705 KB)
Sally Garrett - Łańcuch szczęścia.pdf
(1002 KB)
Peggy Nicholson - Zapach kobiety.pdf
(1228 KB)
Lynn Erickson - Paradoks.pdf
(901 KB)
Inne foldery tego chomika:
● Harlequin Super Romance(1)
101 - 113
H 2012
HARLEQUIN Super Romance
romans
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin