Agnieszka Chojnowska Jeszcze gorsza piosenka Packowi Motto: Nie mog� si� doczeka� �mierci Fabienne. Ramirez wst�pi wtedy do klasztoru i b�dzie si� biczowa� dyscyplin� do ko�ca swych n�dznych dni, ale trudno ju�, byle tylko flaki jej wygni�y i dup� wyciek�y. (c) by Cintryjka No, to si� wpakowa�em � przemkn�o Jasonowi przez g�ow�. I pomy�le�, �e kiedy w mrocznej puszczy Sherwood dosta� ongi� wpierdol, by� przekonany, �e ju� nic gorszego go nie spotka. Ech, naiwno��. Cecha, kt�r� nie�atwo wypleni�, bo i tym razem jakim� nieodgadnionym sposobem wbi� sobie do �epetyny, �e jak tylko znajd� wrota, nast�pi koniec k�opot�w. W pewnym sensie mia� racj�, bo wst�puj�c w kotlink�, umkn�li przed pogoni�, gotow� u�wiadomi� mu dobitnie, �e nie wypada gardzi� kap�a�sk� godno�ci�. Wybi� mu podobne dyzgusta z g�owy, najpewniej wraz z m�zgiem. Ponadto przeszli przez wrota i wci�� �yli, co wcale nie by�o takie oczywiste. Moc Jasona by�a w�t�a, a on sam niepewny i przera�ony. W ko�cu nie ka�dy jest pieprzonym wybra�cem, jak Match. S�owem, mimo faktu, �e �wiat, w kt�rym si� w�a�nie znajdowali, z pewno�ci� nie by� tym w�a�ciwym, bo nad wrzosowiskiem �wieci�y dwa ksi�yce, bilans ewidentnie by� dodatni. Co prawda sztych miecza wycelowany w jego gard�o nieco utrudnia� precyzyjne rachowanie. � G�o�niej, g�o�niej, nie kr�puj si�, co� taki nie�mia�y? Kawa� ch�opa, a kryguje si� jak panienka � zadrwi�a dziewczyna trzymaj�ca miecz i u�miechn�a si� paskudnie. Tym paskudniej, �e na policzku mia�a wyj�tkowo szkaradn� blizn�. Zniecierpliwienie b�ysn�o w jej wielkich, zielonych oczach, w kt�re Jason wpatrywa� si� jak zahipnotyzowany. � Przeszli�my przez Wrota �wiat�w, jak idiotycznie by to nie zabrzmia�o � wykrztusi� wreszcie, pokonuj�c op�r �ci�ni�tego gard�a. � Ale trafili�my w niew�a�ciwe miejsce. To nie nasz �wiat. � Wyobra� sobie, �e s�ysza�am gorsze idiotyzmy � prychn�a, ani my�l�c opuszcza� ostrza. Nie zaryzykowa� spojrzenia w ty� na nieprzytomnego Basila. Nie by� pewien jej reakcji. � �yje, nie b�j si� � uspokoi�a go. � Leciutko go zawadzi�am, �eby nie przeszkadza�. Te wasze wrota to jaki� portal? Pewnie spaczony, chaotycznie niesie? Chyba sama� zdrowo spaczona � mia� na ko�cu j�zyka, ale si� powstrzyma�. Czy zawsze musi trafia� na pomyle�c�w? � To przej�cie mi�dzy �wiatami, jak sama nazwa wskazuje � zaryzykowa� odrobin� zjadliwej ironii. � Sam tego do ko�ca nie rozumiem � doda� szczerze. � Jak przechodzili�my po raz pierwszy, by� z nami przyjaciel, druid, wybraniec... Nie, to nie ma sensu. Drgn��, wystraszony jej gwa�townym ruchem, ale ona tylko energicznie opu�ci�a ostrze, schowa�a je do pochwy, kt�r� nosi�a przewieszon� przez plecy, i wyj�a z zanadrza sk�rzany buk�aczek. Wszystkie te ruchy wykona�a b�yskawicznie. Buk�aczek by� spory i kusz�co chlupota�. Odkorkowa�a i poci�gn�a spory �yk. � Najlepszy lek na ca�e z�o i bezsens �wiata � za�mia�a si�, a w jej �miechu pobrzmiewa�y gorzkie nuty. Wyci�gn�a buk�ak w jego stron�. Zawaha� si�. � P�dzone ze skorpion�w i starych sznurowade�. Innych trucizn nie zawiera � zapewni�a, rozbawiona. Zaryzykowa�. Przez d�u�szy czas nie m�g� potem z�apa� tchu, co dostarczy�o jej dodatkowej rozrywki. Ale rzeczywi�cie, �wiat sta� si� jakby prostszy. Nie zdziwi�o go nawet specjalnie, �e, nie wiedzie� kiedy, usiad�. Ona usiad�a obok, zachowuj�c jednak stosowny dystans. � Druid, powiadasz? � podj�a, uznaj�c, �e jest ju� wystarczaj�co �elastyczny�. � Zasadniczo to przybrany syn m�ynarza, kt�ry w ramach protestu przekwalifikowa� si� na rze�nika i przyj�� wdzi�czny alias �Wieprz z Nottingham�, a potem odkry�, �e niewiele si� pomyli�, bo sp�odzi�y go rzadko spotykane �winie � ni mniej, ni wi�cej, a druidzi, w dodatku krzy�uj�c si� wyj�tkowo podejrzanie. I z tego powodu musi zbawi� �wiat, przeprowadzaj�c ludzi przez jaki� �mieszny kamienny kr�g, kt�ry prowadzi do jeszcze gorszego koszmaru. Jego filozofia jest bardzo prosta i sprowadza si� do gadania na okr�tk� r�nych bzdur o przeznaczeniu i misji, na przemian z mordowaniem ka�dego, kto krzywo na niego spojrzy. Dlatego musz� go znale�� jak najszybciej, zanim wymorduje wszystkich, bo ja te� mam ochot�, a z niego w tym wzgl�dzie straszna Zosia. Samosia. � Jasonowi zrobi�o si� nagle cudownie wszystko jedno. Jego towarzyszka pomy�la�a chwil�, po czym bez zb�dnych s��w poda�a mu buk�aczek, w kt�rym, jak si� okaza�o, zosta�o jeszcze ca�kiem sporo trunku. Bez wahania wypi� do dna. � Zemsta, o kt�rej b�d� kr��y� opowie�ci � szepn�a. � O ile zostanie jeszcze kto�, kto b�dzie m�g� je opowiada� � uzupe�ni� z wisielczym humorem. � Chyba mog�abym ci pom�c. � Sztych pod brod� i po sprawie? Je�li si� nad tym zastanowi�, to nienajgorsza perspektywa. Przynajmniej kr�tko i humanitarnie. Wygl�dasz na tak�, co tnie raz, a dobrze. Ja nawet dobi� nie potrafi�em. � Nie ple� bzdur. Tak si� sk�ada, �e jestem Pani� Miejsc i Czas�w. � Mnie zabraniasz ple�� bzdury, a tobie to wolno? � obrazi� si�. Wzruszy�a ramionami. � Cu� przyjaciela, i ruszamy. Podobno ci si� �pieszy. Podni�s� si� z niejakim trudem. I z prawdziw� satysfakcj� zacz�� ok�ada� Basila po twarzy, du�o mocniej, ni� by�o trzeba. Niech ma za swoje. Bardzo chcia� zapomnie�, co musia� przej��, by przekona� tego t�paka do ucieczki. Ale nie by�o �atwo. W ko�cu ch�opak zabe�kota� nieartyku�owanie i spojrza� na niego zamglonym wzrokiem. � Co si� sta�o? Gdzie ja jestem? Nic nie rozumiem... � No, to wszystko w normie � ucieszy� si� Jason. � Gotowi? � zapyta�a niecierpliwie dziewczyna. Jason u�wiadomi� sobie, �e nawet nie zna jej imienia. � Poniek�d. � S�uchaj, nie obra� si�, ale nie ufam tym waszym wrotom. Skoczymy. Spojrza� na ni� z uprzejmym niezrozumieniem. � Daj r�k�. Ty te�. I skupcie si� na swoim pragnieniu... *** Bieg przez chaszcze nie pom�g�. Ga��zie chlastaj�ce po twarzy te� nie pomog�y, nie otrze�wi�y. Marion by�a niemal nieprzytomna z gniewu. I �alu. Do tego skurwysyna, kt�ry jej nie zabi�. Sam sobie zgin�� i nie ma ju� �adnych problem�w. To... zupe�nie po m�sku. Naj�atwiej umrze�. Zabawiwszy si� przedtem, ile wlezie. Im d�u�ej o tym my�la�a, tym bardziej utwierdza�a si� w przekonaniu, �e ma racj�. Filozof-masochista, mi�o�nik kaptur�w, raz. De Reno, stary cynik, oby mu flaki...psiakrew, ju� wygni�y. Dwa. I Match, najg�upszy z nich wszystkich, sam poszed� jak baran na rze� i zar�n�li go, durnego Wieprza. Trzy. A dla niej co? Samotno��, zmarszczki i og�lna menopauza, co razem wzi�te okre�la�a na u�ytek postronnych mianem swojej zemsty. �e zgin�li dla niej? A co jej z tego przysz�o? I jeszcze, po okresie wzgl�dnej stabilizacji, diabli nadali t� jasnow�os� choler�. Przera�on�, zagubion�, w porz�dku. Ale, co najgorsze, tak�e m�od�. �adn�. Bez zmarszczek. Na pewno gdzie� po �wiecie pa��ta si� jej rycerz na bia�ym rumaku, kt�ry tylko czeka na to, by z�o�y� dla niej g�ow� na polu w�tpliwej chwa�y i niew�tpliwego samozadowolenia. Szczerze i gor�co jej za to nienawidzi�a. Poci�gn�a Fabienne za r�k�, gwa�townie, a� dziewczynie trzasn�o w stawach. Niskie? Pod�e? Ale pomog�o. Przynajmniej na chwil�. No, to jeszcze kawa�ek. Zobaczymy, kt�ra pierwsza dostanie zadyszki. Fabienne niemal zary�a nosem w poszycie, kiedy Marion szarpn�a j� gwa�townie, ale zacisn�a z�by, zdusi�a j�k. Szcz�ciara z ciebie, my�la�a, patrz�c na plecy Marion, na jej wspania�e loki, podskakuj�ce w biegu. S� tacy, co gotowi za ciebie odda� �ycie. Nawet ten �o�nierz. I Match, przede wszystkim Match, kt�ry ju� raz zgin��, ratuj�c ci�, i nawet z za�wiat�w powr�ci�, by ci� chroni�, cho�, szczerze powiedziawszy, im d�u�ej ci� znam, tym mniej go rozumiem. Wida� prawda, co powiadaj�, �e mi�o�� �lepa i g�upia. Ale przynajmniej kocha, po�wi�ca si�. Nie to, co Claymore, p�atny zab�jca, a po godzinach masa�ysta st�p. Teraz by si� przyda�, pomy�la�a. Czu�a, �e odnawia jej si� kontuzja kostki. W biegu przez wertepy podar�a buty z cienkiej sk�rki, niezdatne do takich wyczyn�w, stopy mia�a dotkliwie poranione i ub�ocone. Teraz to pewnie by�by na nic. Brzydzi�by si�, hiszpa�sko-walijski salonowiec. C�, w ko�cu b�oto nie mi�d. I roze�mia�a si�, g�o�no, spazmatycznie. Pewnie, po�miej si� ze mnie, wiem, �e jestem �a�osna z moimi p�askimi zagrywkami. Czekaj, nast�pnym razem bardziej zaboli, obieca�a jej w duchu Marion, a g�o�no warkn�a, jak na Wilczyc� przysta�o: � �miej si�, ptaszku, jak sprowadzisz nam na karki pogo�, inaczej za�piewasz. Nie obejrza�a si�, nie dostrzeg�a wi�c �ez na twarzy towarzyszki. Mo�e i lepiej si� sta�o, bo nigdy by nie uwierzy�a, �e by�y to �zy zazdro�ci. Bieg�yby tak w niesko�czono��, gdyby nagle nie rozleg� si� b�agalny okrzyk: � Wytchnijmy chwil�, bo nie podo�am! Obie przystan�y, mog�y sobie na to pozwoli�. Cedric by� najstarszy, a w dodatku by� m�czyzn�. Po dwakro� mia� prawo okaza� s�abo��. *** �d�b�o trawy, kt�rym d�uba� w z�bach, p�k�o. To wystarczy�o, by irytacja Claymore�a Ramireza si�gn�a zenitu. � Carramba � zakl��, bo odezwa�a si� w nim hiszpa�ska natura. Poniewa� zosta� zignorowany, kopn�� kota. Tym razem poskutkowa�o. Na pe�ne wyrzutu miaukni�cie Match leniwie otworzy� oczy. � Czego znowu, don Pedro? � zapyta� rzeczowo. � Nie martwi ci�, �e Wulf nie wraca ranki i wieczory? � rzuci� kwa�no Ramirez. � Mo�e szuka zb�jc�w, bo ich nie znalaz� na drodze? � Nie roz�mieszaj mnie, je�li �aska. Mo�e mi powiesz, po co tu jeszcze bezczynnie siedzimy, o ile to nie kolejna zasrana druidzka tajemnica? � Maj� oczy, a nie zobacz�, maj� uszy, a nie us�ysz� � stwierdzi� sentencjonalnie Match. � Chcesz zobaczy� gwiazdy? � Ramirez rzuci� si� w kierunku Matcha z intencj� jasn� nawet dla niewidomego. � Nie denerwuj si� tak, bo ci �y�ka p�knie � poradzi� dobrotliwie Match, puszczaj�c nadgarstek Claymore�a, kt�ry trzyma� w �elaznym uchwycie. � Ach, ta gor�ca hiszpa�ska krew. Od razu wida�, �e trzeba ci kobiety � zakpi�. �...
dre4mwalker