David Gerrold Dziecko z Marsa Pod koniec spotkania kobieta z urz�du do spraw adopcji oznajmi�a: - Och, i jeszcze jedno. Dennis uwa�a, �e jest Marsjaninem. - S�ucham? - Nie by�em pewien, czy dobrze j� zrozumia�em. Moje papiery le�a�y porozrzucane po ca�ym biurku - grube, zszyte razem pliki rozmaitych raport�w, opinie psychiatr�w w plastykowych kopertach, kserokopie diagnoz szpitalnych, r�cznie pisane notatki pracownik�w urz�du do spraw adopcji, wypisane na maszynie raporty o maltretowaniu dzieci, powi�zane razem zapisy proces�w s�dowych oraz moje w�asne odr�cznie nabazgrane zapiski: "Nadpobudliwo��", "Uszkodzenia powsta�e w okresie p�odowym na skutek alkoholizmu rodzic�w", "Maltretowanie emocjonalne", "Maltretowanie fizyczne", "Apgar", "Skala Connersa". Wcze�niej nie mia�em poj�cia, �e jest a� tyle problem�w zwi�zanych z dzie�mi. Przez moment naprawd� rozgl�da�em si� za teczk� z napisem "Marsjanie". - Uwa�a, �e jest Marsjaninem - powt�rzy�a pani Bright. By�a to drobna kobieta, bardzo oficjalna i uprzejma. - T�umaczy� swoim opiekunom, �e nie jest taki jak inne dzieci - pochodzi z Marsa i dlatego nie mo�na od niego wymaga�, �eby przez ca�y czas zachowywa� si� jak Ziemianin. - C�, to �aden problem - odezwa�em si� odrobin� za szybko. - Niekt�rzy z moich najlepszych przyjaci� s� Marsjanami. Nie b�dzie odstawa� od normy. Wszystko p�jdzie dobrze, je�li nie b�dzie zechce tribl�w albo nie zacznie zaczepia� dzikiego chtorranina. Po minach urz�dniczek zorientowa�em si�, �e wcale ich to nie rozbawi�o. Na moment serce podesz�o mi do gard�a. Mo�e nie powinienem by� tego m�wi�? Mo�e moje reakcje by�y zbyt nonszalanckie? Najgorsz� spraw� w ca�ej adopcji jest to, �e musisz przekona� kogo�, by ci zaufa� i powierzy� dziecko. A to oznacza udzielenie pozwolenia obcym osobom na skrupulatne przebadanie ca�ego twego �ycia. Zbadane zostanie wszystko: sytuacja finansowa, historia chor�b, dom i inne nieruchomo�ci, wychowanie, osobowo��, motywacje, rejestr policyjny, iloraz inteligencji, nawet �ycie erotyczne. To oznacza tak�e, �e ka�dy pow�d do samozadowolenia, jaki kiedykolwiek mia�e�, zostanie rozbity w proch. Je�eli masz jaki� s�aby punkt, to odniesiesz wra�enie, �e ca�a procedura skoncentrowana jest w�a�nie na nim. W moim wypadku by�o to okropne i jak�e znajome poczucie, �e jestem zawsze na drugim miejscu - nie do�� dobry, by bawi� si� ze starszymi dzie�mi albo dosta� presti�ow� prac�, albo zdoby� nagrod�, czy co tam by�o do osi�gni�cia. Cho� podczas tego spotkania mieli�my tylko ustali�, czy ja i Dennis pasowaliby�my do siebie, wci�� dr�czy�o mnie uczucie, �e oto znowu poddawany jestem ocenie. Co si� stanie, je�eli i tym razem nie oka�� si� do�� dobry? Spr�bowa�em jeszcze raz: - Wci�� przedstawiacie mi najczarniejsze scenariusze - zacz��em powoli. - �e nie wiadomo, czy dzieciak jest w og�le zdolny do g��bszych uczu�... to brzmi tak, jakby�cie usi�owali mi go wyperswadowa�. - Zd��y�em ugry�� si� w j�zyk, zanim wyrwa�o mi si� za du�o. Nagle ogarn�a mnie z�o��, w�a�ciwie bez powodu. Przecie� ci ludzie wykonywali tylko swoj� prac�. I raptem ol�ni�o mnie. Oto w�a�nie pow�d - oni tylko wykonywali swoj� prac�. W tym momencie zrozumia�em, �e nikogo w tym pokoju nie ��czy z Dennisem taka wi� jak mnie - a ja go nawet ani razu jeszcze nie widzia�em. Dla nich by� jedynie kolejn� spraw�, kt�r� nale�a�o doprowadzi� do ko�ca. Dla mnie by�... szans� na posiadanie rodziny. To niesprawiedliwe z mojej strony -wy�adowywa� frustracj� na tych zm�czonych, przepracowanych kobietach, w dodatku marnie op�acanych. One te� si� tym wszystkim przejmowa�y, tylko �e inaczej. Opanowa�em z�o��. - Prosz� pos�ucha� - zacz��em, pochylaj�c si� do przodu, k�ad�c r�ce spokojnie i z rozmys�em na stole. - Je�eli biedny dzieciak po tym wszystkim, co przeszed�, chce uwa�a� si� za Marsjanina, to ja nie b�d� mu tego odmawia�. Poza tym s�dz�, �e jest to wzruszaj�ce. Dow�d na umiej�tno�� radzenia sobie w ka�dych okoliczno�ciach. Dla niego stanowi to najbardziej racjonalne wyja�nienie jego irracjonalnej sytuacji. Pewnie czuje si� odizolowany, porzucony, inny, samotny. To mu przynajmniej co� wyja�nia. U�o�y� historyjk� zbudowan� na tej sytuacji i teraz potrafi sobie z ni� poradzi�. By� mo�e, jest to z�e wyja�nienie, ale jedyne logiczne dla niego. G�upot� by�oby mu to odbiera�. Kiedy ju� im wygarn��em, nie mog�em oprze� si� pokusie wypowiedzenia jeszcze jednej my�li. - Znam mn�stwo ludzi, kt�rzy kryj� si� w �wiecie fantazji, bo rzeczywisto�� jest dla nich zbyt trudna. Fantazje to moja specjalno��. R�nica polega tylko na tym, �e ja je zapisuj� i ka�� reszcie �wiata p�aci� za przywilej dzielenia mojej iluzji. Fantazjowanie to nie ucieczka, tylko spos�b na prze�ycie. Spos�b na poradzenie sobie ze sprawami, kt�re cz�owieka przerastaj�. Dlatego uwa�am fantazj� za co� wyj�tkowego, co nale�y chroni� i piel�gnowa�. To bardzo delikatna ro�linka, a bez niej jeste�my tacy bezbronni. Wiem, co ten ch�opiec czuje, bo sam przez to przechodzi�em. Nie by�em, dzi�ki Bogu, w takich okoliczno�ciach jak on, ale wiem jedno -je�li b�d� go otacza� doro�li, kt�rzy nie wyczuj� jego prawdziwych potrzeb, to nigdy nie dostanie tej szansy na dostosowanie si�, o kt�rej wszyscy tu ci�gle m�wi�. - Po raz pierwszy patrzy�em na nie, jakby to one musia�y zadowoli� mnie, a nie odwrotnie. - Prosz� mi wybaczy� pewno�� siebie, ale on potrzebuje kogo�, kto mu powie, �e mo�e sobie by� Marsjaninem, je�li chce. Nale�y pozwoli� mu by� Marsjaninem tak d�ugo, jak d�ugo b�dzie tego potrzebowa�. - Tak. Dzi�kuj� - odezwa�a si� nagle najwa�niejsza urz�dniczka. - My�l�, �e mamy ju� wszystkie potrzebne nam informacje. Wkr�tce si� z panem skontaktujemy. W tym momencie opu�ci�a mnie ca�a nadzieja. Nie zrozumia�a ani s�owa z mojej przemowy. By�em pewien, �e wszystko zlekcewa�y�a. Pozbiera�em swoje papiery. Wymienili�my uprzejmo�ci i u�ciski d�oni, przez ca�� drog� do windy mia�em przylepiony do twarzy oficjalny u�miech. Nie odezwa�em si� ani s�owem, moja siostra tak�e nie. Oboje zaczekali�my, a� znajdziemy si� z powrotem w samochodzie ruszyli�my w stron� hollywoodzkiej autostrady. Ona siedzia�a za kierownic�, prowadz�c du�y w�z w tym wariackim ruchu bez najmniejszego wysi�ku, jak to potrafi tylko po�rednik handlu nieruchomo�ciami z Los Angeles. - Zawali�em spraw� - j�kn��em. - Prawda? Znowu by�em za bardzo... sob�. - Skarbie, moim zdaniem, wszystko posz�o �wietnie. - Poklepa�a mnie po r�ce. - Nie dadz� mi go - upiera�em si�. - Jestem samotnym m�czyzn�. Nie zgodz� si� na to. Najpierw bior� ma��e�stwa, potem samotne kobiety, a dopiero na ko�cu, je�eli nikt inny dzieciaka nie zechce, wezm� pod uwag� samotnego m�czyzn�. Jestem na szarym ko�cu listy. Nigdy nie dostan� tego dziecka. Nigdy nie dostan� �adnego dziecka. Kobieta, kt�ra si� zajmuje moj� spraw�, uprzedzi�a mnie przecie�, �ebym zbytnio na to nie liczy�. S� nim zainteresowane jeszcze dwie rodziny. Ta rozmowa to czysta formalno��. Wiem o tym. Aby mogli udowodni�, �e brali pod uwag� wi�cej ni� jedn� mo�liwo��. - Czu�em, jak frustracja ro�nie we mnie niczym balon wype�niony b�lem. - A to w�a�nie jest dzieciak dla mnie, Alice, jestem tego absolutnie pewien. Nie mam poj�cia, dlaczego, ale tak jest. Po raz pierwszy zobaczy�em zdj�cie Dennisa trzy tygodnie wcze�niej, ma�y kwadracik kolor�w sugeruj�cy przelotny u�miech. Pojecha�em na og�lnokrajow� konferencj� ameryka�skich rodzin zast�pczych do Los Angeles, do hotelu Hilton przy lotnisku. Sze�� spotka� na godzin�, przez sze�� godzin dziennie, przez dwa dni, ca�a sobota i niedziela. Wybra�em te spotkania, na kt�rych, jak s�dzi�em, mog�em uzyska� najwi�cej informacji przydatnych przy szukaniu i wychowywaniu dziecka. Zam�wi�em nagrania - ponad dwa tuziny - z tych spotka�, w kt�rych nie mog�em uczestniczy� osobi�cie. Nie mia�em poj�cia, �e przy adopcji trzeba upora� si� z tyloma problemami. Wch�ania�em wszystko jak g�bka, ws�uchuj�c si� z zapa�em w porady udzielane przez tych, kt�rzy ju� zaadoptowali dziecko, przez ich doros�e dzieci, przez psycholog�w, adwokat�w, pracownik�w urz�du do spraw adopcji i innych specjalist�w. Ale naprawd� wzi��em w tym udzia� jedynie po to, �eby znale�� dziecko. Zosta�em ju� zaakceptowany. Sp�dzi�em ponad rok na wype�nianiu formularzy i przes�uchaniach. Ale akceptacja nie oznacza, �e dostaje si� dziecko. Znaczy tylko tyle, �e twoje nazwisko trafi�o na list�. Wyboru dokonuj� bior�c pod uwag� przede wszystkim potrzeby dziecka. To s�uszne - ale frustruj�ce. W ko�cu wyl�dowa�em w pokoju, kt�ry na konferencji by� ekwiwalentem sali wystawowej. Ca�e rz�dy sto��w, a na nich ekspozycje chwytaj�ce za serce. Albumy ze zdj�ciami. Organizacje. Agencje. Dzieci z Europy Wschodniej. Dzieci z Ameryki �aci�skiej. Dzieci z Azji. Dzieci specjalnej troski. Albumy ze zdj�ciami jak u handlarza nieruchomo�ciami. Odwracaj strony, patrz na oczy, u�miechy, potrzeby. "Johnny zosta� porzucony przez matk� w wieku trzech lat. Jest nadpobudliwy, wznieca po�ary, bywa okrutny wobec ma�ych zwierz�t. B�dzie potrzebowa� d�ugiej terapii..."; "Janie, lat 9, powa�nie upo�ledzona umys�owo. By�a wykorzystywana seksualnie przez ojczyma, potrzebuje ca�odobowej opieki..."; "Michael cierpi na padaczk�..."; "Linda potrzebuje..."; "Danny potrzebuje..."; "Michael potrzebuje..." Tyle potrzeb. Tyle krzywd. To parali�uj�ce. Dlaczego jest a� tyle dzieci specjalnej troski? Upo�ledzone. Nadpobudliwe. Maltretowane. Czy porzucono je dlatego, �e nie by�y idealne, czy te� tylko one zosta�y, podczas gdy wszystkie normalne dzieci ju� zaadoptowano? Najgorsze, �e nie potrafi�em zrozumie� wszystkich uczu� wchodz�cych w gr�. Chcia�em mie� dziecko, nie przypadek. A niekt�re z historii opisanych w tych albumach by�y naprawd� wstrz�sn�y mn�. Czy tylko takie dzieci by�y osi�galne? Pewnie to sa...
dre4mwalker