Dwaoje w Montanie.pdf

(37599 KB) Pobierz
604469854 UNPDF
Dwoje w Montanie
ROZDZIAŁ PIERWSZY
 
Miasteczko Hollister było niewiele większe od
leżącego również w Montanie Medicine Ridge, gdzie
Edward Cullen miał do spółki z bratem Emmetem ogromną
posiadłość. Bracia uznali jednak, że rozsądniej nie
ograniczać się do jednego miejsca i jednego rodzaju
działalności. W Medicine Ridge prowadzili nowoczesne
ranczo rozpłodowe. W Hollister postanowili skupić się na
sprzedaży młodych rasowych byków, które – dzięki
zdobyczom nauki oraz specjalistycznej technologii –
posiadałyby
konkretne cechy fizyczne, na przykład szczupłą budowę.
Zamierzali również przetestować, jaki wpływ na rozwój
zwierząt mają nowe organiczne pasze zawierające mieszaninę
białek i zbóż.
W okresie kryzysu gospodarczego doskonałej jakości
wołowina pochodząca od „szytych na miarę" zwierząt trafiała
do wymagających odbiorców. Bracia nie prowadzili hodowli
ras mięsnych; ograniczali się do hodowli buhajów. W tej
dziedzinie panowała duża konkurencja, zwłaszcza że ceny
mięsa ciągle szły w górę. Hodowcy nie chcieli dłużej polegać na
naturalnym rozmnażaniu. Woleli zdać się na nowoczesne
metody naukowe oparte na badaniach genetycznych. A
Cullenowie należeli do pionierów w tej dziedzinie. Ponadto,
 
dzięki programom komputerowym, zarządzali swoim
królestwem tak, by minimalizując odpady, osiągać maksymalne
zyski.
Kiedyś Emmet usłyszał o możliwości wykorzystania
odzwierzęcego metanu do produkcji energii elektrycznej.
Początkowe koszty były wysokie, ale rezultaty okazały się
znakomite. Prąd do oświetlenia pomieszczeń oraz paliwo do
sprzętu rolniczego pochodziły z gazów cieplarnianych.
Nadwyżki prądu kupowały firmy energetyczne. Cullenowie
zainstalowali również kolektory słoneczne do grzania wody w
domu oraz zasilania urządzeń hydraulicznych. W jednym z
największych pism rolniczych ukazał się duży artykuł o
wprowadzonych przez nich unowocześnieniach. Tekstowi
towarzyszyło zdjęcie Emmeta, jego córek oraz niedawno
poślubionej żony. Sesja fotograficzna ominęła Edwarda
będącego akurat w podróży służbowej. Bynajmniej go to nie
zasmuciło; nie przepadał za rozgłosem.
Bracia umówili się, że Edward będzie zajmował się
wystawami, i robił to z powodzeniem. Powoli jednak zaczynało
go męczyć życie na walizkach. Coraz bardziej też doskwierała
mu samotność, zwłaszcza odkąd Emmet poślubił Rosalie, ich
dawną sekretarkę, a Jess i Jane, córki Gila z pierwszego
małżeństwa, poszły do szkoły. Powtórny ożenek brata
 
uzmysłowił mu, że czas nieubłaganie płynie. On sam, skończył
już trzydziestkę. Owszem, umawiał się z kobietami, ale
jeszcze nie spotkał tej jednej jedynej. Poza tym na rodzinnym
ranczu czuł się trochę jak piąte koło u wozu.
Między innymi dlatego zaproponował, że przyjedzie do
Hollister i zajmie się odbudową małego znajdującego się w
opłakanym stanie rancza, które kupili od starego Uleya.
Może zastrzyk pieniędzy, nowe zwierzęta oraz nowa
technologia zdołają przywrócić ranczo do dawnej
świetności?
Dom, który Edward widział jedynie na wykonanych z
powietrza zdjęciach, był w stanie kompletnej ruiny. Właściciel
od lat nie czynił żadnych napraw. Kiedy nastały ciężkie czasy,
musiał zwolnić większość pracowników. Utrzymanie rancza
okazało się ponad jego siły. Płoty uległy zniszczeniu, krowy co
rusz przedostawały się na zewnątrz, studnia wyschła, stodoła
spłonęła i w końcu staruszek stwierdził, że ma dość. Wystawił
ranczo na sprzedaż. Gdy Cullenowie zapłacili żądaną sumę,
stary ranczer przeprowadził się na wschodnie wybrzeże i
zamieszkał u córki.
Dopiero na miejscu Edward przekonał się, jak ogromne
czeka go zadanie. Będzie musiał zatrudnić ludzi, zbudować
stodołę i oborę, wywiercić nową studnię, przywrócić dom do
 
stanu używalności, naprawić ogrodzenia, kupić sprzęt,
uruchomić produkcję energii odnawialnej... Jęknął w duchu. W
porównaniu z nowoczesnym ranczem w Medicine Ridge to w
Hollister wydawało się żywcem przeniesione z epoki
średniowiecza. Nie wystarczy miesiąc czy dwa, aby stworzyć
tu coś sensownego. Zanosiło się na ciężką wielomiesięczną
harówkę.
Na polu pasły się dwa konie rasy appaloosa, jedyne dwa
z licznego niegdyś stada. Reszta zwierząt została
sprzedana, a kowboje zwolnieni z pracy. Na szczęście udało
się ich odnaleźć i ponownie zatrudnić. Ucieszyli się.
Wszyscy mieszkali w promieniu paru kilometrów i obiecali,
że mogą używać w pracy własnych koni.
Edward nie zamierzał tracić czasu; chciał jak
najszybciej skompletować stado. Najpierw jednak musiał
zbudować pomieszczenia gospodarcze. Najważniejsze było
pomieszczenie dla nowo narodzonych cieląt oraz chorych
zwierząt. No i oczywiście dom.
Na razie spał w śpiworze na podłodze; wodę, by móc się
ogolić, podgrzewał w rondelku na kocherze, kąpał się w
strumyku. Dzięki Bogu była wiosna, a nie zima. Dwa razy
wstąpił na posiłek do jedynej w miasteczku knajpki, w sklepiku
przy stacji benzynowej kupował kanapki. Nie było mu łatwo,
zwłaszcza że w podróżach służbowych zwykle mieszkał w
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin