Filipacchi Amanda - Jej portret - Obłok.pdf

(1363 KB) Pobierz
Kobieta z ambicjami
Amanda Filipacchi
OBŁOK
Tytuł oryginału: Vapor
231532112.241.png 231532112.252.png 231532112.263.png 231532112.274.png 231532112.001.png 231532112.012.png 231532112.023.png 231532112.034.png 231532112.045.png 231532112.056.png 231532112.067.png 231532112.078.png 231532112.089.png 231532112.100.png 231532112.111.png 231532112.122.png 231532112.133.png 231532112.144.png 231532112.155.png 231532112.166.png 231532112.177.png 231532112.188.png 231532112.199.png 231532112.210.png 231532112.211.png 231532112.212.png 231532112.213.png 231532112.214.png 231532112.215.png 231532112.216.png 231532112.217.png 231532112.218.png 231532112.219.png 231532112.220.png 231532112.221.png 231532112.222.png 231532112.223.png 231532112.224.png 231532112.225.png 231532112.226.png 231532112.227.png 231532112.228.png 231532112.229.png 231532112.230.png 231532112.231.png 231532112.232.png 231532112.233.png 231532112.234.png 231532112.235.png 231532112.236.png 231532112.237.png 231532112.238.png 231532112.239.png 231532112.240.png 231532112.242.png 231532112.243.png 231532112.244.png 231532112.245.png 231532112.246.png 231532112.247.png 231532112.248.png 231532112.249.png 231532112.250.png 231532112.251.png 231532112.253.png 231532112.254.png 231532112.255.png 231532112.256.png 231532112.257.png 231532112.258.png 231532112.259.png 231532112.260.png 231532112.261.png 231532112.262.png 231532112.264.png 231532112.265.png 231532112.266.png 231532112.267.png 231532112.268.png 231532112.269.png 231532112.270.png 231532112.271.png 231532112.272.png 231532112.273.png 231532112.275.png 231532112.276.png 231532112.277.png 231532112.278.png 231532112.279.png 231532112.280.png 231532112.281.png 231532112.282.png 231532112.283.png 231532112.284.png 231532112.002.png 231532112.003.png 231532112.004.png 231532112.005.png 231532112.006.png 231532112.007.png 231532112.008.png 231532112.009.png 231532112.010.png 231532112.011.png 231532112.013.png 231532112.014.png 231532112.015.png 231532112.016.png 231532112.017.png 231532112.018.png 231532112.019.png 231532112.020.png 231532112.021.png 231532112.022.png 231532112.024.png 231532112.025.png 231532112.026.png 231532112.027.png 231532112.028.png 231532112.029.png 231532112.030.png 231532112.031.png 231532112.032.png 231532112.033.png 231532112.035.png 231532112.036.png 231532112.037.png 231532112.038.png 231532112.039.png 231532112.040.png 231532112.041.png 231532112.042.png 231532112.043.png 231532112.044.png 231532112.046.png 231532112.047.png 231532112.048.png 231532112.049.png 231532112.050.png 231532112.051.png 231532112.052.png 231532112.053.png 231532112.054.png 231532112.055.png 231532112.057.png 231532112.058.png 231532112.059.png 231532112.060.png 231532112.061.png 231532112.062.png 231532112.063.png 231532112.064.png 231532112.065.png 231532112.066.png 231532112.068.png 231532112.069.png 231532112.070.png 231532112.071.png 231532112.072.png 231532112.073.png 231532112.074.png 231532112.075.png 231532112.076.png 231532112.077.png 231532112.079.png 231532112.080.png 231532112.081.png 231532112.082.png 231532112.083.png 231532112.084.png 231532112.085.png 231532112.086.png 231532112.087.png 231532112.088.png 231532112.090.png 231532112.091.png 231532112.092.png 231532112.093.png 231532112.094.png 231532112.095.png 231532112.096.png 231532112.097.png 231532112.098.png 231532112.099.png 231532112.101.png 231532112.102.png 231532112.103.png 231532112.104.png 231532112.105.png 231532112.106.png 231532112.107.png 231532112.108.png 231532112.109.png 231532112.110.png 231532112.112.png 231532112.113.png 231532112.114.png 231532112.115.png 231532112.116.png 231532112.117.png 231532112.118.png 231532112.119.png 231532112.120.png 231532112.121.png 231532112.123.png 231532112.124.png 231532112.125.png 231532112.126.png 231532112.127.png 231532112.128.png 231532112.129.png 231532112.130.png 231532112.131.png 231532112.132.png 231532112.134.png 231532112.135.png 231532112.136.png 231532112.137.png 231532112.138.png 231532112.139.png 231532112.140.png 231532112.141.png 231532112.142.png 231532112.143.png 231532112.145.png 231532112.146.png 231532112.147.png 231532112.148.png 231532112.149.png 231532112.150.png 231532112.151.png 231532112.152.png 231532112.153.png 231532112.154.png 231532112.156.png 231532112.157.png 231532112.158.png 231532112.159.png 231532112.160.png 231532112.161.png 231532112.162.png 231532112.163.png 231532112.164.png 231532112.165.png 231532112.167.png 231532112.168.png 231532112.169.png 231532112.170.png 231532112.171.png 231532112.172.png 231532112.173.png 231532112.174.png 231532112.175.png 231532112.176.png 231532112.178.png 231532112.179.png 231532112.180.png 231532112.181.png 231532112.182.png 231532112.183.png 231532112.184.png 231532112.185.png 231532112.186.png 231532112.187.png 231532112.189.png 231532112.190.png 231532112.191.png 231532112.192.png 231532112.193.png 231532112.194.png 231532112.195.png 231532112.196.png 231532112.197.png 231532112.198.png 231532112.200.png 231532112.201.png 231532112.202.png 231532112.203.png 231532112.204.png 231532112.205.png 231532112.206.png 231532112.207.png 231532112.208.png 231532112.209.png
Książkę tę poświęcam moim rodzicom,
Sondrze i Danielowi,
a także pamięci mojego nauczyciela i przyjaciela,
Eda Levy'ego
PIERWSZY
Od wielu miesięcy starałam się być mniej sobą.
Był to niełatwy projekt, którym objęłam
wszelkie aspekty życia, w tym również osobi-
ste upodobania oraz poglądy. Pragnęłam stać się gięt-
ka jak stopiony wosk. Zaczęłam podziwiać ludzi bez-
płciowych, także tych słabych, pozbawionych kręgosłu-
pa i łatwo ulegających wpływowi innych, a już zwłasz-
cza takich, którzy w ogóle nie mają własnego zdania, na
żaden temat.
Mój nauczyciel sztuki aktorskiej, Aaron Smith, po-
wtarzał wielokrotnie, że w moim przypadku kłopo-
ty z uprawianiem zawodu aktora wynikają z tego, że
mam zbyt silną osobowość i w związku z tym nie potra-
fię przyswoić sobie cudzej osobowości ani nawet posłu-
żyć się jakimś wachlarzem emocji.
Potraktowałam te słowa poważnie. I stosowałam się
do jego rady skrupulatnie, bo jestem uparta, tak w każ-
dym razie mi się wydaje. Sprowokował mnie, w pew-
nym sensie, rzucił wyzwanie, które postanowiłam pod-
jąć, mimo że przez to niemal całkowicie utraciłam z oczu
swój pierwotny i ostateczny cel - przecież w życiu zależa-
ło mi wyłącznie na zostaniu wielką aktorką, jakoś tak kie-
dyś wyszło. Od razu pozwolę tu sobie zaznaczyć: wcale
niekoniecznie chodziło mi o rozgłos i splendor, lecz raczej
o te bardziej szlachetne, wartościowe powody, które nie-
odłącznie kojarzone są ze sztuką oraz fascynacją ludzkimi
zachowaniami, względnie uwielbieniem dla nich.
Tego dnia, jak co miesiąc, przyszłam na konsulta-
cje z rzeczonym nauczycielem, do jego gabinetu w stu-
dium. Tym razem jednak przerobił mnie na miazgę.
Słuchałam go zdruzgotana.
- Anno - tłumaczył - radzę ci, żebyś wybrała jakąś
inną drogę kariery, i powiem ci prosto z mostu, dlacze-
go. Masz dwadzieścia siedem lat i przyjemną buzię, ale
niestety nie jest to buzia olśniewająca, a ciało tego nie
kompensuje, powiedzmy to sobie otwarcie. Nie jesteś
kandydatką do głównych ról.
Chciało mi się palić, ale przed sięgnięciem do torebki
powstrzymywał mnie wielki napis „Zakaz palenia", któ-
ry wisiał nad jego biurkiem.
Potem Aaron przystąpił do zwyczajowych uwag kry-
tycznych pod moim adresem: jestem za bardzo sobą.
Albo: za bardzo jestem sobą. Niby to samo, ale Aaron
zawsze ujmował rzecz odrobinę inaczej, jakby to mia-
ło mi pomóc w lepszym zrozumieniu jego spostrzeżeń,
dzięki czemu mogłabym jakoś je wykorzystać.
Gadał i gadał, z chwili na chwilę stając się coraz bar-
dziej dosadny i brutalny. Wręcz przeszedł samego siebie.
Żadnego owijania w bawełnę. To był koszmar. A potem
wygłosił pewną dziwaczną prośbę, tak nieoczekiwaną
i głupią, a jednocześnie, mimo jej głupoty, tak upoka-
rzającą, że już po wyjściu robiłam wszystko, byle wyrzu-
cić ją z pamięci.
Za drzwiami sterczała Chiara Mastroianni, też umó-
wiona na konsultacje. Rzuciłam „cześć" w jej stronę
i pognałam dalej. Ta akurat studentka była bardzo do-
brą aktorką, co być może wynikało po części z faktu,
że przypadkiem była także córką Catherine Deneuve
i Marcella Mastroianniego, a zatem aktorstwo miała
w genach. I prawdopodobnie pomogło jej również to,
że wychowywała się w aktorskiej atmosferze.
Ja pod tym względem nie miałam szczęścia. Moi ro-
dzice byli szermierzami. Matka była mistrzynią szer-
mierki i udzielała mi lekcji. Ojciec też parał się szermier-
ką, ale nie zdobył żadnych medali; był administratorem
bloku mieszkalnego. Oboje nas z bratem przymuszano
do szermierki od urodzenia, więc nie mieliśmy innego
wyjścia, jak tylko ostatecznie nabyć jako takiej wprawy
w tej dziedzinie. Zwłaszcza że, ku mojej irytacji, komu-
nikacja w naszej rodzinie przebiegała zasadniczo za po-
średnictwem tego właśnie medium. Fechtowaliśmy się,
żeby wyrazić gniew, żeby robić sobie kawały, żeby się
droczyć, dokuczać sobie i perswadować, a nawet, w naj-
bardziej pokrętny sposób, wyrażać niewyrażalną mi-
łość. (Na dodatek było całkiem oczywiste, że moi rodzi-
ce wykorzystywali szermierkę na swój prywatny użytek,
do którego pozostali członkowie rodziny nie mieli do-
stępu, w ramach zalotów i gry wstępnej.) Nie sądzę jed-
nak, jakkolwiek bym naginała wyobraźnię, żeby szer-
mierka mogła mi się okazać przydatna jako aktorce. No
chyba że dostałabym rolę Zorro.
Szłam ulicą, zszokowana i bezsilna. Kupiłam okulary
przeciwsłoneczne od ulicznego sprzedawcy, żeby ukryć
łzy.
W danej chwili Chiara zapewne doskonale się bawi-
ła podczas swej przeuroczej nasiadówki z Aaronem Smi-
them. Co do mnie zaś, to nigdy wcześniej nie wyobraża-
łam sobie, by jakaś nasiadówka mogła pójść równie źle
jak ta, w której chodziło o mnie.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin