Chodakiewicz Marek Jan - Agenci i bandy pozorowane na Lubelszczyźnie.pdf

(265 KB) Pobierz
Marek Jan Chodakiewicz
Glaukopis - wydanie internetowe WWW.glaukopis.gross.pl
Przedruk za: Radzyński Rocznik Humanistyczny nr 2 (2002)
Marek Jan Chodakiewicz
Agenci i bandy pozorowane na Lubelszyźnie.
Z dziejów okupacji niemieckiej w janowskiem
Niemcy utrzymywali bardzo sprawną sieć agenturalną w Generalnym Gubernatorstwie.
W sieci pracowało kilka kategorii agentów. Zajmiemy się przede wszystkim kategorią agentów
profesjonalnych. Jedynie powierzchownie rozważymy sprawę rozmaitych denuncjatorów-
amatorów i przygodnych informatorów policyjnych. Działalność agentów rozpatrzymy na
przykładzie powiatu Janów Lubelski /Kraśnik w województwie lubelskiem. Opiszemy też
reakcję podziemia (niepodległościowego i komunistycznego) na niebezpieczeństwo stwarzane
przez niemiecką agenturę.
Zadaniem tak zwanych konfidentów ( Vertrauensmänner, V-männer, V-Personnen ) było
odkrycie i zniszczenie podziemnych organizacji politycznych bądź kryminalnych i ich
współpracowników. Z etnicznego punktu widzenia, konfidentami byli Polacy, Niemcy,
Ukraińcy, Żydzi, Ormianie, Gruzini, Litwini i inni. Niektórzy byli agentami otwartymi. Inni
ukrywali swoją działalność. Większość z nich operowała indywidualnie, choć niektórzy
pracowali w grupach. Ci pojawiali się jako fałszywi partyzanci, dezerterzy, czy bandyci.
Większość z nich to nazistowscy policjanci będą cudzoziemscy pomocnicy. Występowali w
mundurach bądź w ubraniach cywilnych. Byli dobrze uzbrojeni i wyekwipowani.
Pracę sił bezpieczeństwa bardzo umożliwiała sieć odrębnie utworzonych i prowadzonych
agentur. Działalność agentów była głównie inicjowana i koordynowana przez Policję
Kryminalną ( Kriminalpolizei - Kripo ) oraz Policję Bezpieczeństwa i Służbę Bezpieczeństwa
( Sicherheitspolizei und Sicherheitsdienst - Sipo und SD ), a szczególnie przez wchodzącą w ich
skład Tajną Policję Polityczną ( Geheimestaatspolizei -- Gestapo ). Jednak inne instytucje, jak
armia i administracja cywilna, również zajmowały się zbieraniem informacji wywiadowczych. Z
jednej strony decentralizacja wysiłku wywiadowczego wywołała pewne tarcia wewnętrzne
bowiem przynajmniej niektórzy agenci wchodzili sobie w drogę. Z drugiej strony, działalność
różnych agentów dopełniała się bowiem większość z nich koncentrowała się na
rozpracowywaniu tych samych środowisk: podziemia politycznego i kryminalnego. Szczególnie
dotyczyło to działalności agentów Gestapo i Kripo.
Paradoksalnie, wiele cywilnych instytucji niemieckich, które wystawiły własne agentury,
było penetrowanych przez szpiegów niemieckiej policji bezpieczeństwa. Ponadto Sipo
umieszczało swych szpiegów w szeregach żandarmerii niemieckiej, Polskiej Policji i
Żydowskiej Służby Porządkowej. Każda z tych formacji miała własnych agentów inwigilujących
społeczność lokalną. 1
W tym ciemnym półświatku tajnych służb działali też podwójni, a nawet potrójni agenci.
Swą energię koncentrowali oni na rzecz rozmaitych niemieckich instytucji i jednocześnie w
służbie polskiego podziemia. I odwrotnie. Z powodu śmiertelnego zagrożenia jakie stanowili,
polityczne i kryminalne podziemie ścigało i zabijało prawdziwych i wyimaginowanych agentów
niemieckich.
Glaukopis - wydanie internetowe WWW.glaukopis.gross.pl
Przedruk za: Radzyński Rocznik Humanistyczny nr 2 (2002)
powiecie Janów. Ale nie możemy ani nakreślić zasięg ich działania ani oszacować ich
skuteczności. Wydaje się jednak, że policja niemiecka nie wysilała się na utrzymywanie
permanentnej sieci profesjonalnych agentów na prowincji. Wydaje się również, że ponieważ
żadna z głównych grup politycznych czy kryminalnych w powiecie nie uniknęła wpadek, agenci
pracowali jednak skutecznie.
Raport Armii Krajowej (AK) z lipca 1943 roku, oparty najpewniej na informacjach
wywiadu uzyskanych od polskich policjantów (granatowych), wymienia tylko 9 anonimowych
V-männer w całym powiecie. Trzech z nich mieszkało w Janowie, dwóch w Urzędowie, i po
jednym w Annopolu, Batorzu, Modliborzycach i Zaklikowie. 2 Raport podziemia z kwietnia 1944
roku wymienia tylko jednego rozpoznanego rzekomego agenta Gestapo w powiecie janowskiem.
Był nim Tomasz Poleszczuk z Trzeszkowic. 3 Bezsprzecznie było ich więcej. Jeszcze w lutym
1944 roku, szef Gestapo w Kraśniku przyznał, że "różni konfidenci" ( verschiedene V-Personen ),
prawdopodobnie Polacy i Żydzi, pracowali dla niego w obozie koncentracyjnym w Budzyniu
pod Kraśnikiem i w innych miejscach. 4 Według dokumentów żandarmerii niemieckiej, między
lipcem 1943 a styczniem 1944, agent Wiedfold Dietrich operował w Zaklikowie. Dietrich był
członkiem komórki tajnej policji zwanej " Volksgruppe Senon ". W maju 1944 roku, przynajmniej
jeden żandarmski V-mann działał w gminie Zaklików, a inny w gminie Zakrzówek. W lipcu
1944 roku, pewna ilość agentów pojawiła się w okolicy Lasów Janowskich, na przykład w
Harasiukach. 5
Zachowały się informacje personalne dotyczące tylko jednego agenta. Jest to zeznanie
Antoniego Ligenzy, urodzonego w 1898 roku. Ten chłop wyznania rzymsko-katolickiego
ukończył zaledwie trzy klasy szkoły powszechnej. Późną wiosną wstąpił do pomocniczego
oddziału budowlanego SS. Między czerwcem 1942 a grudniem 1943 Ligenza służył w
Bobrujsku w Rosji. Następnie, ewakuowano go do Warszawy, gdzie został zwolniony ze służby
w marcu 1944 roku. Niedługo potem w Lublinie został agentem albo Gestapo albo żandarmerii. 6
Ligenza przyznał się, że
" Gdy [sic, i.e. po tym jak] Niemcy wkroczyli do Polski pracowałem przez 1 1/2
roku w sklepie polskim w Lublinie przy ul. Świętoduskiej. Następnie [na wiosnę
1941 roku] wstąpiłem do SS jako "Frontarbeiter" [sic! SS-Frontarbeiter] i byłem
tam zatrudniony jako robotnik fizyczny do dnia 9 marca [19]44 r., poczym
zostałem zwolniony. Po zwolnieniu nie mając żadnego zatrudnienia zarobkowego
doszedłem do porozumienia z żandarmerią i przyjąłem funkcję szpiega.
Zadaniem moim było: śledzić i ujawniać polskie organizacje niepodległościowe,
oddziały partyzanckie i donosić o tym do żandarmerii. Za to obiecano mi płacić
1500 zł miesięcznie. Dnia 15 marca rb. otrzymałem na konto pensji od
żandarmerii 500 zł. Pierwszą delegację miałem do Niedrzwicy i tam
dowiedziałem się od ludzi, ze Woźniak Aleksander trudni się kradzieżami, o czym
doniosłem żandarmerii i zabrała go. Dnia 19.III. rb przybyłem do Wilkołaza,
gdzie odwiedziłem t.j. na Wólce (gm. Wilkołaz): 1. Samoleja Józefa i siostrę jego
Katarzynę (Józef lat ok. 27, Katarzyna około 22), 2. Woźniaka Aleksandra (lat 24)
w Wilkołazie cz. I (nie daleko od kościoła). Ludzi tych poznałem w Lublinie na ul
Brak solidnej bazy pozwala jedynie potwierdzić istnienie sieci agentów nazistowskich w
Glaukopis - wydanie internetowe WWW.glaukopis.gross.pl
Przedruk za: Radzyński Rocznik Humanistyczny nr 2 (2002)
wsie są: Rudnik, Borkowizna, Kiełczewice i Zakrzówek, że są tam bandy i żeby
'ich' wyśledził Żandarmów od gestapowców nie odróżnia [sic! wtrącenie
przesłuchującego]. Sposób mój śledzenia był taki, że chodziłem po mieszkaniach i
zbierałem drobne kwoty jako dary na opłatę szpitala i przy tej okazji
obserwowałem co sie robi... 'Żebraninę' taką uprawiałem w Zakrzówku, w
Wilkołazie cz. I i w Wólce, gm. Wilkołaz. Do Aleksandra Nowaka w Zakrzówku
przyznałem się w jakim charakterze chodzę i Nowak też wyraził zgodę a raczej
chęć wstąpienia do tej samej pracy jaką mam ja. Nowak ten mieszka po prawej
stronie ulicy idąc w stronę kościoła. Nowak opowiadał do mnie, tak samo i
Samolej, że dużo jest komunistów w Bystrzycy. Samolej mówił, że nie komuniści
są w Bystrzycy lecz polska organizacja. Gestapowcy proponowali mi, że gdy będą
mieli wjeżdżać do jakiejś miejscowości, żebym pierwszy wchodził i badał czy tam
nie ma partyzantów, ale nie zgodziłem się, bo się bałem, że mogliby mnie Polacy
zabić." 7
Trudno ocenić na ile przypadek Ligenzy może odzwierciedlać doświadczenia innych
agentów. Wydaje się jednak pewne, że w polu amatorów takich jak Ligenza było więcej niż
profesjonalistów jak Wiedfold Dietrich. Mimo tego, oba typy agentów stanowiły śmiertelne
zagrożenie dla infiltrowanych środowisk. Oto wybór przykładów pracy agenturalnej.
W marcu, maju i czerwcu 1940 roku fala masowych aresztów zdziesiątkowała szeregi
Związku Walki Zbrojnej w powiecie Janów. Niektórzy świadkowie polscy winią "agenta
Gestapo", który podał się za "rotmistrza WP" jako źródło wsypy. Twierdzi się też, że sprawę
zamieszany był jeszcze jeden agent niemiecki: nauczyciel Bronisław Hoess, przedwojenny
działacz Związku Strzeleckiego w Janowie. Jest bardzo możliwe, że siły bezpieczeństwa
zatrudniły agenturę, ale wydaje się, że większość aresztowań w Janowie wykonano w ramach
Nadzwyczajnej Akcji Oczyszczającej ( Aßerordentliche Befriedungsaktion ), która miała miejsce
na całym terenie GG w tym czasie. Część aresztowanych rozstrzelano. Większość zesłano do
obozów koncentracyjnych, gdzie wielu zmarło. 8
26 sierpnia 1942 roku agent Gestapo, Władysław Szpyt, doprowadził policję
bezpieczeństwa do komórki Polskiej Organizacji Zbrojnej w Modliborzycach. Czterech
konspiratorów POZ zastrzelono, a ponad tuzin aresztowano. 9
W lato 1942 roku Gestapo ujęło komunistę Kazimierza Ślusarza ("Gąsiorek", "Sobota") z
Radwanówki. 26 sierpnia 1942 roku Ślusarz zgodził się zostać konfidentem. Przez następne dwa
lata denuncjował jedynie niepodległościowców. Później kontynuował swoją pracę w szeregach
komunistycznego Urzędu Bezpieczeństwa i NKWD. 10
Przed wojną Dominik Kowalik, sołtys wsi Majdan Obleszcze, gmina Brzozówka,
był członkiem Komunistycznej Partii Polski (KPP), a jednocześnie informatorem policji
państwowej. W czasie wojny został konfidentem niemieckim. Jego działalność doprowadziła do
kilku tragedii.
31 sierpnia 1942 roku, reagując na doniesienie złożone przez Kowalika, grupa
Uniwersyteckiej w Gestapo. Osoby te trudnią się szpiegowaniem na rzecz
Gestapo i skierowali mnie do nich Gestapowcy. Żandarmi mówili mi, że najgorsze
funkcjonariuszy Polskiej Policji Kryminalnej ( Polnische Kripo ) zjawiła się we wsi
Wierzchowiska. Policjanci zastrzelili Stanisława Michalczyka seniora, który był żołnierzem
ZWZ, a aresztowali jego syna Jana wraz z dwoma członkami rodziny Wierzbiańskich.
25 października 1942 roku Kowalik podprowadził Jagdkommando z 25 Pułku Policji pod
dowództwem Oberleutnanta Tornowa i Ltn. Otto Kiesowa w okolice wsi Aleksandrówka, gmina
Batorz, gdzie podporucznik Wacław Pikula i jego oddział partyzancki POZ ustanowili swoją
bazę leśną. W walce zginęło przynajmniej 6 partyzantów i 1 żandarm.
Kowalik zadenuncjował też mieszkańców Wierzchowisk za pomoc partyzantom POZ. 3
listopada 1942 roku żandarmeria otoczyła wioskę. Zabrano 17 mężczyzn, a w tym Adama
Kałdusia, do obozu pracy przymusowej w Janowie. Po trzech miesiącach wszystkich zwolniono
za łapówki.
Następnie, Kowalik poinformował policję niemiecką o podziemnej szkole podchorążych
AK. Aresztowano pewną ilość kursantów, a w tym Franciszka Żarnowskiego.
W końcu Kowalik popełnił chyba najbardziej ohydną zbrodnię. Wiosną 1943 roku
pięćdziesięciopięcioletnia Józefa Gajdur z Majdanu Obleszcze znalazła w lesie porzuconą może
trzyletnią dziewczynkę żydowską. Gajur zabrała dziecko do siebie. Kowalik dowiedział się o
tym i zadenuncjował ją u Niemców. 1 czerwca 1943 roku 2 kompania 32 Pułku Strzelców Policji
okrążyła gospodarstwo Gajdurów. Według oficjalnego raportu policji, złapano 5 "pomocników"
przy "obozie bandyckim". W rzeczywistości, niemieccy żandarmi spalili wszystkich żywcem w
domu. W płomieniach zginęli: dziewczynka żydowska, Józefa Gajur, jej dwudziestoletni syn
Kazimierz, dziewięcioletni wnuk Józef Mieczysław i pięcioletni wnuk Władysław. 11
W lutym 1944 roku kraśnickie Gestapo potwierdziło, ze jego tajni agenci uniemożliwili
masową ucieczkę więźniów z żydowskiego obozu pracy przymusowej w Budzyniu. Za karę
rozstrzelano przynajmniej 72 Żydów. 12
16 maja 1944 roku agent doniósł żandarmerii w Zaklikowie, że około 1,000 partyzantów
sowieckich zakwaterowało we wsi Baraki Nowe. Chodziło o Zgrupowanie "Kowpaka" pod
dowództwem płk. Piotra Werszychory. 13
19 maja 1944 roku konfident poinformował żandarmerię w Zaklikowie o grupie
komunistycznej obozującej w okolicach wsi Zimnowody i Suchodoły. 1 kompania 1 batalionu 4
Pułku SS-Policji (1./I-SS.Pol.4) zaskoczyła przeciwnika atakiem. Rozbito
pięćdziesięcioosobowy oddział komunistyczny. Większość uciekła, choć SS-mani zastrzelili
czterech PPRowców. 14
23 maja 1944 roku agent wyśledził sowiecko-polską szesnastoosobową grupę we wsi
Rudki w gminie Zakrzówek. Oddział ten zaatakowała 1./I-SS.Pol.4. Zastrzelono dziesięciu
partyzantów i trzech cywilów. Dwóch rannych partyzantów i jednego cywila wzięto do niewoli i
przekazano SD. Niemcy zdobyli broń i amunicję. Spalili doszczętnie pięć gospodarstw w
Rudkach. 15
13 lipca 1944 roku V-Männer zaraportowali, że Sowieci zrzucili dodatkowych
dywersantów aby wesprzeć 4,000 zgrupowanie komunistyczne w Harasiukach w Lasach
Janowskich. Agenci naturalnie przesadzili wielkość oddziału sowieckiego. Jak przyznał jeden z
niemieckich policjantów, " trudno zweryfikować ten raport bowiem nie można wejść na ten
obszar małymi siłami żandarmerii. " 16
Fałszywi partyzanci, dezerterzy i bandyci byli tak samo destruktywni jak poszczególni
Glaukopis - wydanie internetowe WWW.glaukopis.gross.pl
Przedruk za: Radzyński Rocznik Humanistyczny nr 2 (2002)
tajni agenci. Działali oni na całym obszarze Generalnego Gubernatorstwa. Najwcześniejszy
przypadek zastosowania "fałszywych partyzantów" zanotowano w czerwcu 1940 roku. W tym
czasie grupa specjalna składająca się z 1 oficera i 8 żandarmów z 1 kompanii 104 batalionu
policji, przebrana w "ubrania cywilne" ( in Zivilkleidung ) poszukiwała "bandy" pod
Parczewem. 17
Policja niemiecka stosowała ten wybieg przez całą okupację. W listopadzie 1943 roku
komendant AK w Okręgu Lubelskim ostrzegał:
"Zaszedł wypadek, że pewna grupa żołnierzy niemieckich Ormian zjawiła się w
pewnej wiosce, gdzie Ormianie ci twierdzili, że uciekli (zdezerterowali) z
oddziałów niemieckich i chcieli nawiązać kontakt z organizacjami polskimi.
Uzyskali od ludności pomoc w ukryciu i wyżywieniu. Po tygodniu zniknęli z tej
wioski, a w następnym dniu zjawiła się żandarmeria niemiecka Gpo. Z wioski
zabrano mężczyzn, a kilku z nich rozstrzelano na miejscu.
Jak z powyższego wynika, Niemcy używają Ormian, Gruzinów i innych
żołnierzy z terenów Rosji Sow. do prowokacji Polaków.
Zwracam uwagę na powyższe i nakazuję poinformować wszystkich
naszych żołnierzy, by unikali kontaktów z żołnierzami 'Ost Legionu', gdyż jest to
prowokacja." 18
W grudniu 1943 kontrwywiad AK stwierdził, że "jako trik stosuje G-o [Gestapo]
nast .[ępującą] metodę: grupa rzekomo dezerterów (Niemców, najczęściej Ormian, Ukraińców
lub Rosjan) nawiązuje rozmowy z ludźmi mającymi kontakt z organizacjami, umawia z nimi
spotkania i naprowadza na nich władze bezp .[ieczeństwa]." 19 Również w grudniu 1943 roku
niepodległościowcy raportowali obecność oddziału agentów Gestapo w ubraniach cywilnych w
okolicy Skierniewic. Oddział składał się z 27 osób uzbrojonych w karabiny maszynowe. Jego
członkowie rozmawiali po polsku, niemiecku i ukraińsku. 7 grudnia 1943 roku oddział ten zabił
kobietę i dwóch mężczyzn we wsi Małe Łąki. 8 grudnia zastrzelono następne 4 osoby w
Bartnikach. W lutym 1944 roku podobna grupa "fałszywych partyzantów" pokazała się w
okolicach Siedlec. 20
Między październikiem 1942 a lipcem 1944 roku "bandy pozorowane" policji
niemieckiej operowały również w powiecie Janów. Oto wybór przykładów.
3 października 1942 roku banda pozorowana zjawiła się w sąsiadujących ze sobą
wioskach Gwizdów i Kalenne, gmina Modliborzyce, oraz Pikule, gmina Kawęczyn. Fałszywi
partyzanci ubrani byli w stroje cywilne. Mówili po polsku i prosili o jedzenie i przewodników.
Nie podejrzewający niczego chłopi nakarmili przybyszów i wskazali drogę. Tym razem była to
prowokacja. Zaraz za fałszywymi partyzantami, oddział Wehrmacht 'u, najprawdopodobniej
składający się z sowieckich żołnierzy formacji ochotniczych Ostlegionen , wmaszerował do wsi.
Spalono Gwizdów, Kalenne i Pikule, mordując większość ludności. Zginęło 110 kobiet, dzieci i
mężczyzn. Resztę wyłapano i wysłano na roboty przymusowe do Rzeszy. 21
W lato 1942 roku pewna ilość zbiegłych sowieckich jeńców znalazła ukrycie i pomoc we
wiosce Otrocz, gmina Chrzanów. Niektórzy nawet dostali broń od wieśniaków, którzy w
większości byli prawosławnymi pochodzenia ukraińskiego. Jednak jeden ze zbiegłych jeńców
Glaukopis - wydanie internetowe WWW.glaukopis.gross.pl
Przedruk za: Radzyński Rocznik Humanistyczny nr 2 (2002)
Zgłoś jeśli naruszono regulamin