Balogh Mary - Bedwynowie 05 - Miłosny skandal.txt

(557 KB) Pobierz
1
K�ad�c si� spa�, lady Freyja Bedwyn by�a w pod�ym nastroju. Odprawi�a
s�u��c�, mimo �e w tym samym pokoju przygotowano dla niej le�ank�.
Dziewczyna w�a�nie si� szykowa�a, by si� po�o�y�. Niestety Alice chrapa�a,
a Freyja nie mia�a zamiaru spa� z g�ow� pod poduszk� tylko po to, by zasadom
przyzwoito�ci sta�o si� zado��.
- Ale� ja�nie pan wyda� szczeg�owe polecenia, milady - b�kn�a dziewczyna
nie�mia�o.
- Komu ty s�u�ysz? - spyta�a Freyja z�owr�bnym tonem. - Ksi�ciu Bewcastle
czy mnie?
Alice spojrza�a na swoj� pani� boja�liwie, jakby podejrzewa�a, �e pytanie
jest podchwytliwe. I rzeczywi�cie nie da�o si� na nie jednoznacznie odpowiedzie�.
Wprawdzie Alice by�a pokoj�wk� Freyji, ale to brat ja�nie pani,
ksi��� Bewcastle, p�aci� pensj�. I to on surowo przykaza�, �eby nie rusza�a
si� na krok od swej pani ani w dzie�, ani w nocy, w ci�gu ca�ej podr�y
z Grandmaison Park w Leicestershire do rezydencji lady Holt-Barron w Bath.
- Pani, milady - odpar�a Alice.
- Wi�c wyjd�. - Freyja wskaza�a drzwi.
Alice zerkn�a na nie podejrzliwie.
- Ale w tych drzwiach nie ma zamka - powiedzia�a.
- Wi�c je�li w nocy wtargn� tu jacy� nieproszeni go�cie, ty mnie obronisz?
- prychn�a Freyja pogardliwie. - Ju� szybciej ja obroni�abym ciebie.
Alice zrobi�a zmartwion�min�, nie mia�a jednak innego wyboru, jak tylko
wyj��.
5
Freyja zosta�a sama w podrz�dnym pokoju w lichej gospodzie, bez s�u��cej
i bez... zamka w drzwiach. Sam na sam ze swoim naprawd� pod�ym
nastrojem.
Bath nie by�o miejscowo�ci�, kt�ra wywo�a�aby w niej dreszcz podniecenia.
Malownicze uzdrowisko kiedy� przyci�ga�o �mietank� towarzysk� z ca�ej
Anglii. Teraz by�o to spokojne miejsce, do kt�rego zje�d�ali ludzie chorzy
i w podesz�ym wieku. Albo ci, kt�rzy nie mieli gdzie si� podzia�. Tak jak
ona. Przyj�a zaproszenie, by sp�dzi� miesi�c albo dwa w towarzystwie lady
Holt-Barron i jej c�rki. Charlotte by�a przyjaci�k� Freyji, cho� wcale nie
najbli�sz�. W innych okoliczno�ciach Freyja grzecznie by odm�wi�a.
Ale okoliczno�ci by�y specyficzne.
Freyja niedawno odwiedzi�a w Grandmaison Park w Leicestershire swoj�
niedomagaj�c� babk�. Pojecha�a tam na �lub brata Rannulfa z Judith Law.
Mia�a potem wr�ci� do domu, do Lindsey Hall w Hampshire, wraz z rodze�stwem
- Wulfrikiem, ksi�ciem Bewcastle, Alleynem i Morgan. Jednak akurat
wtedy perspektywa przebywania w Lindsey Hall wyda�a si� jej niezno�na..
Skorzysta�a wi�c z okazji, �eby jeszcze nie wraca� do domu.
To doprawdy haniebne ba� si� powrotu do w�asnego domu. Freyja skrzywi�a
si�, po�o�y�a do ��ka i zdmuchn�a �wiec�. Nie, nie ba�a si�. Nikogo
i niczego. Po prostu wola�a przebywa� gdzie indziej, gdy to si� stanie, i tyle.
Sytuacja w domu by�a nader niezr�czna. Kit Butler, wicehrabia Ravensberg,
syn hrabiego Redfielda, ich s�siada z Alvesley Park, i Freyja znali si�
od dziecka. Cztery lata temu bez pami�ci si� w sobie zakochali, gdy Kit
przyjecha� z Hiszpanii na urlop z wojska na ca�e lato. Freyja by�a jednak
wtedy zar�czona ze starszym bratem Kita, Jerome'em. Da�a si� przekona�,
�e powinna spe�ni� sw�j obowi�zek wzgl�dem rodziny. Pozwoli�a Wulfricowi
og�osi� jej zar�czyny z Jerome'em. Kit w�ciek�y wr�ci� do Hiszpanii,
a Jerome zmar�, zanim ma��e�stwo zosta�o zawarte.
Po �mierci Jerome'a Kit sta� si� dziedzicem hrabiego Redfielda. W zesz�ym
roku Wulfric i hrabia Redfield zaaran�owali ma��e�stwo pomi�dzy
Kitem i Freyja, gdy� teraz ten zwi�zek by� ze wszech miar po��dany i w�a�ciwy.
A przynajmniej tak si� wydawa�o obu rodzinom, nie wy��czaj�c samej
Freyji.
Najwyra�niej jednak wy��czaj�c Kita.
Freyji nigdy nie przysz�o do g�owy, �e Kit b�dzie chcia� si� odegra�. Ale
tak si� w�a�nie sta�o. Gdy przyjecha� do domu na oczekiwane przez wszystkich
uroczysto�ci zar�czynowe z Freyja, przywi�z� ze sob� narzeczon�. Niemal
idealn�, och jak�e pi�kn�, jak�e nudn� Lauren Edgeworth. A gdy Freyja
6
odwa�nie zarzuci�a Kitowi, �e jego narzecze�stwo to tylko blef, ten o�eni�
si� z Lauren.
I teraz lada dzie� lady Ravensberg mia�a wyda� na �wiat ich pierwsze
dziecko. Jako idealna �ona z pewno�ci� urodzi syna. Hrabia i hrabina b�d�
w si�dmym niebie. Ca�� okolic� niew�tpliwie ogarnie sza� radosnego �wi�towania.
Freyja wola�a nie by� w pobli�u AWesley Park, gdy to nast�pi. A Lindsey
Hall znajdowa�o si� w bliskim s�siedztwie.
St�d jej podr� do Bath i zamiar pozostania tam przez nast�pny miesi�c
lub dwa.
Ksi�yc, gwiazdy i �wiat�o latar� sprawia�y, �e w pokoju by�o jasno niemal
jak w dzie�. Freyji jednak nie chcia�o si� wsta�, �eby zas�oni� okna.
Naci�gn�a koc na g�ow�.
Wulfric wynaj�� dla niej osobny pow�z i liczn� eskort�, kt�rej surowo
przykaza�, by chroni�a pani� przed niebezpiecze�stwem i wszelkimi niewygodami.
Poleci�, by zatrzymali si� na noc we wspania�ej gospodzie, odpowiedniej
dla c�rki ksi�cia. Niestety jesienny jarmark akurat w tej miejscowo�ci
przyci�gn�� ludzi z najbardziej odleg�ych wsi i miasteczek, wi�c ani
w tej, ani w �adnej innej gospodzie w okolicy nie by�o wolnych pokoi. Musieli
jecha� dalej i zatrzyma� si� dopiero tutaj.
Je�d�cy z eskorty dowiedzieli si�, �e w drzwiach pokoju Freyji nie ma
zamka, nalegali, by na zmian� pe�ni� przy nich wart�. Freyja stanowczo
wyperswadowa�a im ten pomys�. Nie by�a niczyim wi�niem i nie pozwoli,
by j� tak traktowano. Teraz pozby�a si� nawet Alice.
Westchn�a i u�o�y�a si� do snu. Materac miejscami si� zapada�, poduszka
by�a twarda. Z podw�rza i parteru gospody dochodzi�a niecichn�ca wrzawa.
Koc mimo wszystko nie chroni� przed �wiat�em. A jutro Freyja musia�a stawi�
czo�o Bath. I to wszystko dlatego, �e nie mog�a wr�ci� do domu. Znalaz�a
si� w doprawdy przygn�biaj�cej sytuacji.
Zanim zasn�a, pomy�la�a, �e wkr�tce powinna zacz�� powa�nie rozgl�da�
si� za m�czyznami. Mimo �e mia�a ju� dwadzie�cia pi�� lat i by�a brzydka,
nie brakowa�o d�entelmen�w, kt�rzy z ochot� rzuciliby si� za ni� w ogie�,
gdyby tylko napomkn�a, �e nagrod� jest ma��e�stwo. Panie�stwo w tak
zaawansowanym wieku by�o dla damy dosy� uci��liwe. Problem w tym, �e
Freyja wcale nie mia�a pewno�ci, czy ma��e�stwo odmieni jej sytuacj� na
lepsz�. A gdy ju� wyjdzie za m��, klamka zapadnie. Jej czterej bracia lubili
powtarza�, �e ma��e�stwo to wyrok do�ywocia. Cho� dw�ch z nich w ci�gu
ostatnich kilku miesi�cy z ochot� przyj�o go na siebie.
7
Freyja obudzi�a si�, gdy drzwi do pokoju niespodziewanie si� otworzy�y,
a potem zamkn�y z g�o�nym trzaskiem. Nie by�a nawet pewna, czy to nie
sen, dop�ki nie zauwa�y�a przy drzwiach m�czyzny. Ubrany w bia��, rozpi�t�
pod szyj� koszul�, ciemne pantalony i po�czochy, mia� surdut przerzucony
przez jedno rami�. W r�ce �ciska� buty z cholewami.
Freyja zerwa�a si� z ��ka jak oparzona i energicznie wskaza�a drzwi,
- Precz! - rozkaza�a.
M�czyzna wyszczerzy� si� do niej w u�miechu doskonale widocznym
w niemal jasnym pokoju.
- N ie mog�, kochanie - powiedzia�. - Tam czeka mnie pewna zguba. Musz�
wyj�� przez okno albo schowa� si� gdzie� tu w pokoju.
- Precz! - powt�rzy�a, nie opuszczaj�c r�ki i zadzieraj�c nos. - Nie udzielam
schronienia przest�pcom czy podobnym kreaturom. Wyno� si� pan st�d!
Na korytarzu rozleg� si� ha�as. Kilka os�b m�wi�o jednocze�nie, s�ycha�
te� by�o zbli�aj�cy si� tupot st�p.
- Jaki tam ze mnie przest�pca, kochanie - powiedzia� m�czyzna. - Po
prostu niewinny cz�owiek, kt�ry znajdzie si� w opa�ach, je�li zaraz nie zniknie.
Czy szafa jest pusta?
Freyja prychn�a.
- Precz! - krzykn�a kolejny raz.
M�czyzna jednak podbieg� do szafy, otworzy� j� i schowa� si� do �rodka.
- Udawaj, �e mnie tu nie ma, kochanie ~ poleci�, zanim zamkn�� drzwi. -
Uratuj mnie przed losem gorszym od �mierci.
Niemal r�wnocze�nie rozleg�o si� g�o�ne stukanie. Zanim Freyja zdecydowa�a,
co zrobi�, drzwi otwar�y si� z hukiem. W progu stan�li ober�ysta ze
�wiec� w r�ce oraz niski, krzepki siwow�osy d�entelmen i �ysy, przysadzisty
osobnik, kt�ry od dawna si� nie goli�.
- Precz! - rozkaza�a Freyja, ju� porz�dnie zirytowana. Rozprawi si� z m�czyzn�
z szafy, jak tylko upora si� z tym oburzaj�cym naj�ciem. Nikt nie
wchodzi� bez pozwolenia do pokoju lady Freyji Bedwyn, tak w Lindsey Hall,
jak i w podrz�dnej gospodzie bez zamk�w w drzwiach,
- Madame, b�agam o wybaczenie, �e pani przeszkadzamy, ale wydaje mi
si�, i� przed chwil� wbieg� tu m�czyzna - odezwa� si� siwow�osy d�entelmen,
wypinaj�c pier�. Zamiast jednak patrze� na Freyj�, podni�s� �wiec�
i zacz�� si� rozgl�da� po pokoju.
Gdyby �w cz�owiek poczeka�, a� Freyja otworzy drzwi i zwr�ci� si� do
niej z nale�ytym szacunkiem, zapewne bez wahania wyda�aby ukrywaj�cego
si� w szafie uciekiniera. Pope�ni� jednak b��d, wdzieraj�c si� do pokoju
8
bez pozwolenia. .Traktowa� j� przy tym jak powietrze, jakby by�a tu tylko po
to, by dostarczy� informacji o poszukiwanej osobie. Z kolei nieogolony
m�czyzna tylko gapi� si� na ni� g�upawo i po��dliwie. Ober�ysta za� okazywa�
godny po�a�owania brak szacunku dla prywatno�ci swoich klientek.
� O, doprawdy tak si� panu wydaje? - spyta�a Freyja wynio�le. - Widzi
pan tu tego m�czyzn�? Je�li nie, to sugeruj�, �eby pan wyszed� i cicho zamkn��
za sob� drzwi. I pozwoli� mnie oraz innym go�ciom tego przybytku
kontynuowa� drzemk�.
� Je�li to pani nie wadzi, chcia�bym przeszuka� pok�j. - D�entelmen spojrza�
najpierw na zamkni�te okno, potem na ��ko, w ko�cu na szaf�. - Ze
wzgl�du na pani bezpiecze�stwo, madame. To zdesperowany �obuz, w dodatku
gro�ny dla dam.
� Przeszuka� m�j pok�j? - Freyja powoli nabra�a powietrza i popatrzy�a
na siwow�osego m�czyzn� z tak lodowat� wynios�o�ci�, �e w ko�cu przej��
si� jej obecno�ci�. - Przeszuka� m�j pok�j? - Zerkn�a na milcz�cego ober�yst�,
kt�ry skuli� si�, zas�aniaj�c �wiec�. � Gospodarzu, czy tak wygl�da
go�cinno��, kt�r� chwal i� si� pan z napuszon� elokwencj�, gdy tu przyjecha�am?
M�j brat, ksi��� Bewcastle, na pewno o tym us�yszy. Bez w�tpienia
zainteresuje go fakt, �e pozwoli� pan, by jaki� go��, je�li ten d�entelmen
naprawd� jest tu go�ciem, za�omota� w �rodku ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin