zapodał w wersji elektronicznej
„jasiek z toronto”
===================================
Ks. Henryk Czepułkowski
Antykościół w natarciu
Oficyna Wydawnicza „FULMEN”
Warszawa 1995
=========================
PRZEDMOWA
W roku 1993 minęło sto lat od doniosłego wydarzenia w naszych nowszych dziejach: od zawiązania się Ligi Narodowej pod przewodnictwem Romana Dmowskiego. Aby ta ważna rocznica nie minęła bez echa, by ją uczcić, a zarazem wykorzystać, grono wyznawców idei narodowej (zniszczonej dzisiaj niemal do korzenia), postanowiło zorganizować Ogólnopolską Konferencję Naukową w Krzeszowicach pod Krakowem, w dniach 17 i 18 lipca 1993 r. Miała ona być poświęcona głównym zagadnieniom narodowym, częściowo tym z przeszłości, częściowo stojącym jeszcze przed nami i czekającym na rozwiązanie.
Do wygłoszenia jednego z referatów na tej konferencji zaproszono mnie, żebym powiedział „coś na temat masonerii”. Choć ze środowiskami narodowymi (niestety, jest ich co najmniej kilka!) organizacyjnie ani wspomnieniowo związany nie jestem, zaproszenie przyjąłem, gdyż temat, jaki mi zaproponowano, wydał się zachęcający, a możność przekazania ważnych, moim zdaniem, informacji szerszemu gronu uczestników ogólnokrajowego spotkania również do mnie przemawiała. Przyszła z czasem onieśmielająca refleksja: świadomość mojej „amatorszczyzny” i pozycji outsidera wobec autorytetów i profesjonalistów w wielu dziedzinach, którzy mieli być moimi słuchaczami. Ale cóż, słowo się rzekło.
Polscy narodowcy, o ile coś mogę o tym powiedzieć, w swej trosce o byt, rozwój i bezpieczne miejsce pod słońcem narodu polskiego, największego, najbliższego sobie sprzymierzeńca, z grubsza biorąc, widzieli - i nadal widzą - w Kościele katolickim, i to z kilku powodów, a największego przeciwnika - w kosmopolitycznej a potężnej masonerii światowej, z zasady „nacjonalizmom”, a w szczególności narodowi polskiemu „od zawsze” nieprzyjaznej.
Analogicznie i Kościół katolicki też od dawna musiał uznać, iż najgroźniejszym, choć oczywiście nie jednym, jego przeciwnikiem, powiedzmy otwarcie: wrogiem w skali światowej jest niewątpliwie masoneria. Chociaż ostatecznym (i pewnym) oparciem dla Kościoła jest Moc Boża, niemniej, żyjąc na ziemi i walcząc o przetrwanie, rozwój i wolność tu, w konkretnych, na ogół niełaskawych dla siebie warunkach, musi on rozglądać się za siłami sobie przyjaznymi i u nich szukać zrozumienia i współdziałania. I jeśli chodzi o arenę polityczną, sądzę, że bliżej mu do kierunków i ruchów narodowych, zwłaszcza w krajach bodaj częściowo katolickich, aniżeli do ruchów kosmopolitycznych, z samej zasady „antyklerykalnych” czyli, mówiąc wyraźniej, antykatolickich.
Dlaczego tak sądzę? Oto dlatego, że pomijając agresywne, totalizujące i pogańskie szowinizmy, sprzeczne oczywiście z chrześcijaństwem, normalne postawy pronarodowe czyli szczerze i głębiej patriotyczne, zawierają w sobie m.in. szacunek i przywiązanie do narodowych tradycji, do własnych dziejów, do własnej kultury, a ta kultura, i te dzieje, i tradycje są przecież siłą rzeczy od pokoleń, od wieków związane z chrześcijaństwem, z katolicyzmem, z Kościołem. I tam, w głębi duszy narodu, wciąż następuje spotkanie i uświadomienie sobie wzajemnej bliskości tych „dwóch Matek”, Ojczyzny i Kościoła, o których tak pięknie mówił Piotr Skarga.
Jeśli Kościół zaleca swoim misjonarzom szacunek dla tradycji i kultur nawet plemiennych, na ile można je pogodzić z Ewangelią, i również na tych tradycjach każe zakładać zręby chrześcijaństwa, tym bardziej, sądzę, pragnie uwzględniać i podtrzymywać te wartości w codziennym duszpasterstwie i aktualnej polityce, jak i w obmyślaniu swojej strategii na przyszłość, zwłaszcza gdy chodzi o kraje chrześcijańskie.
Stąd pewna naturalna zbieżność (choć nie identyczność) „interesów” Kościoła i ruchów narodowych, i vice versa, a w Polsce zbieżność wyjątkowo duża.
Skoro więc w Krzeszowicach trzeba było „coś na temat masonerii” powiedzieć, to może warto by było ukazać Polakom i zarazem katolikom zamierzenia tych, którzy są wrogo nastawieni zarówno do Kościoła i Polski, jak i do suwerenności i niezawisłości narodów w ogóle? Tym bardziej, że ta kwestia jest niewątpliwie jednym z węzłowych, a moim skromnym zdaniem, nawet już głównym, nie tylko duchowym, problemem aktualnych dziejów świata.
* * * * * *
W prasie, która krzywym spojrzeniem omiotła zjazd narodowców w Krzeszowicach i nie nazbyt życzliwie go zrelacjonowała, napisano, że ta właśnie prelekcja była „prawdziwym hitem” zjazdu i że ją przyjęto „burzliwymi oklaskami na stojąco”. Jeśli to odpowiada prawdzie, reakcja sali wypełnionej pięknie po brzegi, świadczyła, że ten temat nie był wydumany, wzięty z sufitu, z obszarów jakichś przywidzeń i obsesji, a treść prelekcji nawiązywała do wiedzy i doświadczeń obecnych tam osób. O dobrym jej przyjęciu świadczyłoby i to, że po niej wielu słuchaczy domagało się, żeby ją „koniecznie opublikować”, gdyż „wszyscy” powinni się z tymi zagadnieniami zapoznać.
I oto spełnienie tych życzeń. Tekst prelekcji zamieszczam prawie niezmieniony, mimo to nie identyczny z wygłoszonym w Krzeszowicach, to znaczy: nie skreślono w nim prawie niczego, za to tu i ówdzie rozszerzono go, aby coś jeszcze dopowiedzieć i uzupełnić, coś jeszcze uwypuklić. Nie jest to wykład pisany z przeznaczeniem do druku; pierwotnie był to szkic ujęty w punktach i wypełniony żywym słowem w czasie prelekcji. Jakieś śladowe pozostałości „mowy mówionej”, tego rytmu żywego słowa mogą jeszcze zaznaczać się w prezentowanym tutaj tekście, co nie zawsze jest zaletą. Słowem, ten szkic to wypowiedź publicystyczna, nie zaś studium naukowe.
* * * * * * *
Zdaję sobie sprawę, że krajobraz pola walki, ukazany w prelekcji, przedstawiony jest w kolorze czarno-białym. Czy to słuszne? Czy sprawiedliwe? To prawda, że w życiu, które oglądamy, rzadko występują czerń i biel w czystej postaci. W życiu jednak, nad którym się zastanawiamy, którego głębsze warstwy uważniej analizujemy, powierzchowna wielokształtność i wielobarwność życia stopniowo redukuje się, aż pozostaje tylko albo-albo: uczciwość i nieuczciwość, prawość i podłość, prawda i fałsz, dobro i zło, biel i czerń. I tak już pozostanie - w pewnej chwili - na zawsze, na wieczność. Z tym, że czerń na zawsze pozostanie nieodmiennie czarna, gdyż gasi sobą i w sobie wszelkie światło, biel zaś, mając w sobie zawartą potencjalnie tęczę, rozkwitnie najcudowniej nieskończoną mnogością barw „pod słońcem Boga”.
Powiedział nasz Pan, Jedyny i Ostateczny, Umiłowany: „Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie”. To chyba oczywiste. Lecz cóż powie On, co myśli o ludziach, którzy świadomie i programowo są przeciwko Niemu? Którzy Go na wszelkie sposoby zwalczają? Którzy chcą po raz drugi i ostateczny ukrzyżować Go w Jego Ciele Mistycznym, i zgasić Jego światłość, i zdeptać Jego ogień i sam Jego ślad na ziemi? A taki właśnie jest stan rzeczy i takie są ich zamierzenia.
Wrogowie Chrystusa, ci jawni i ci zamaskowani, sami wybierają swoją drogę i swój los. Nam, Jego wyznawcom, nie wolno jednak mniemać, że ich wybór jest tak samo dobry, jak każdy, jak nasz, że byleby jakaś „przyzwoitość”, jakiś „humanizm”, byle sławetne, pozorne „poszukiwanie prawdy”, byle nieszczera z ich strony „wzajemna tolerancja” - i wszystko jest w porządku, bo przecież „pluralizm”, bo przecież „demokracja”... I że tam jest elita i norma, „haj lajf” i blask, słuszna myśl i twórcza siła, postęp, wzór i promienna przyszłość świata, gdy w rzeczywistości jest wręcz przeciwnie.
Stąd i te czarne-białe tonacje sumarycznego krajobrazu współczesnej tragicznej rzeczywistości, rozdartej między Dobro i Zło, między Boga i Księcia Tego Świata, któremu niewątpliwie służy masoneria i jej przybudówki.
Chcę jeszcze powiedzieć, że ten szkic nie był z nikim konsultowany. Oznacza to, że jest on wyrazem moich osobistych poglądów i ocen, nikt poza mną nie jest przeto za jego treść odpowiedzialny. Oczywiście, żywię nadzieję, że nie ma w nim niczego niezgodnego z prawdą, niczego również, co by nie było zgodne z nauką Kościoła, którego mam szczęście być wyznawcą i oddanym, choć mało użytecznym sługą.
Do zasadniczego wykładu o „zamierzeniach współczesnej masonerii” zostały dodane stosunkowo obszerne przypisy i trzy „aneksy”, zaiste, nie dla zapełnienia papieru. Większość tych „dodatków” jest bardziej godna uważnego przestudiowania i przemyślenia, niż sam wykład, na co zwracam szczególną uwagę. Być może, przydałyby się objaśnienia do niektórych przynajmniej tekstów źródłowych, ale przypisy do przypisów?... Wyświetlenie pewnych kwestii pozostawmy na przyszłość.
Wszystkie podkreślenia w tekstach pochodzą ode mnie. Tych Czytelników, którym stosowanie podkreśleń nie odpowiada, proszę o wyrozumiałość. Ci zaś, którzy woleliby podkreślić dla siebie inne zdania i wyrazy, mogą to zrobić według własnego uznania.
Proszę również o odróżnianie - w pewnych partiach prelekcji - poglądów autora od poglądów cytowanych, gdyż na ogół nie są one brane w cudzysłów. I bez cudzysłowów zdradzają swą nieprawowierność.
Na zakończenie pragnąłbym wyznać, że na ukształtowanie się moich pojęć (i ocen) w zakresie prezentowanych tu spraw w znacznym stopniu wpłynęła lektura dzieł „księdza” Roca (informacja o nim poniżej) i innych autorów wolnomularskich. Wbrew ich woli i zamiarom, im zawdzięczam pewną klarowność w rozpoznawaniu całkowitej przeciwstawności naszych podstawowych idei oraz charakteru naszych wzajemnych odniesień.
I jeszcze parę pytań, które być może zadałby mi ktoś spośród Czytelników.
-Czy naprawdę sytuacja Kościoła katolickiego w świecie jest obecnie tak fatalna, wprost zła, jakby wynikało z tego, co przedstawia się nam w tym wykładzie?
-Moim zdaniem, tak naprawdę! Owszem, jeszcze gorsza!
-Czyżby więc Kościół nie miał żadnych szans wobec oczywistej przewagi Antykościoła?
-Kościół zawsze ma szanse, musi mieć i ma przyszłość, jest bowiem z woli samego Boga sercem i duszą ludzkości, jedynym znakiem i źródłem Bożego zbawienia na ziemi, jest „światłością, która w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła” i nie ogarnie, a to dzięki żywej obecności w nim Jezusa Chrystusa. Taka jest nasza wiara, i nasza nadzieja, i nasza pewność! Stu „głośnych”, „postępowych” i przewrotnych w sercu „teologów” nie zdoła Prawdy Bożej sfałszować i swoich „odkryć” i „reinterpretacji” Kościołowi świętemu narzucić! Tysiące innych dywersantów również nie zdołają go zdemontować i doprowadzić do jego unicestwienia!
Sprawa Kościoła, to jest jego istnienie, zachowanie nieskażonej żadnym błędem nauki i moralności, ważnych sakramentów i jedności pasterskiej władzy jest oczywiście sprawą jego wiernych wyznawców, lecz jest też sprawą głównie samego Jezusa Chrystusa i wszystkich potęg niebieskich. Nasz Pan widział całą przyszłość i zapewnił nas, że „bramy piekła nie przemogą Jego Kościoła” i że On sam wśród nas pozostanie, jako umocnienie pewności i czystości wiary, „po wszystkie dni aż do skończenia świata”. Bóg nie zaprze się nigdy swoich zapewnień, nie opuści więc w żadnej sytuacji swoich wiernych, swoich dzieci i nie wyda nas na pastwę mocy szatańskich - tego możemy być pewni! Prawdziwym i groźnym dla nas i dla katolicyzmu niebezpieczeństwem jest przede wszystkim nasze wewnętrzne rozdwojenie, zły użytek z wolności wyboru, to, że możemy dać się uwieść wmawianym w nas relatywizmom i podsuwaną nam i kuszącą nas łatwizną życia i że my sami, na własną zgubę, możemy opuścić Chrystusa. Ale do tego nikt nas zmusić nie może, wybór od nas zależy. Wybierajmy mądrze!
Nie trzeba być prorokiem, by stwierdzić, iż naprawdę nadchodzą dni wielkiej próby dla Kościoła. Nie dajmy się uśpić pozorami względnego spokoju. Burza nadejdzie, jest zapowiedziana. Umacniajmy przeto swoją i swoich najbliższych nierozerwalną więź z Bogiem i Jego Kościołem, umacniajmy się w wierności Bogu, w postawie zdecydowanie katolickiej, aby nas nie zaskoczył Nieprzyjaciel. Do wszystkich dotarła przestroga Matki Bożej, udzielona w Fatimie. Słowa Najświętszej Matki Chrystusa nie są, nie mogą być i nie będą słowami rzuconymi na wiatr!
Ktoś mógłby powiedzieć, że mimo wszystko nie są to jeszcze problemy na dzisiaj, nawet nie na jutro, to dopiero dalsza przyszłość.... Dalsza? Ale jak daleka? Ta przyszłość stoi w otwartych drzwiach. Za późno będzie myśleć o skutecznym oporze, tym bardziej o wygranej, dopiero wtedy, gdy siły demonicznego przewrotu opanują do reszty wszystkie pozycje i gdy „w świątyni Boga zasiądzie człowiek grzechu, syn zatracenia, dowodząc, że to on jest Bogiem” (por. 2 Tess 2, 3-4).
Już teraz więc róbmy, co w naszej mocy, by w wielkim starciu masońskiej cywilizacji bez Boga i przeciw Bogu z katolicyzmem i cywilizacją chrześcijańską, „jedynie godną człowieka”, jak powiedział Adam Mickiewicz, by w tym wielkim starciu, które nas czeka, górą była nasza, Chrystusowa wizja świata - Cywilizacja Miłości, Miłości Boga i Człowieka, Prawdy i Dobra! I szlachetnego Człowieczeństwa! A zwłaszcza jak źrenicy oka strzeżemy i brońmy czystości i nienaruszalności prawd i wiary, gdyż na Prawdzie opiera się cała reszta. Do udziału w tej walce Bóg wzywa nas wszystkich, wszyscy Bogu jesteśmy potrzebni, gdyż On nas kocha i daje nam szansę odznaczenia się w Jego oczach.
Wołajmy też do Boga nieustannie, by oczyścił i uratował swój Kościół dla zbawienia dalszych pokoleń, by pogromił Szatana i jego „apostołów”, by oczyścił i umocnił także nas, swoje wierne dzieci, by nas natchnął żarliwą wiarą, optymizmem, duchem ofensywy i pewnością, że panowanie Boga nad mocami Zła jest nienaruszalne.
Lecz zanim oddamy się do dyspozycji Chrystusowi i Jego Niepokalanej Matce, Pogromicielce Szatana, zanim oddamy się działaniom w obronie Kościoła i katolickiego ducha naszego kraju, wpierw musimy sobie ostro, dobitnie uświadomić, gdzie się znajdujemy, w jakim świecie, wobec jakich zagrożeń i o co się toczy ta apokaliptyczna walka, jaką obecnie Ciemność wydała Światłości.
Warszawa 31 grudnia 1993r.
UWAGI WSTĘPNE
„Mało ich będzie chciało iść aż do kresu
ostatecznego. Konieczną jest zatem rzeczą, aby
cel wielkiej rewolucji był im nieznany. Nie pokazujcie im nigdy więcej nad krok pierwszy”.
Giuseppe Mazzini. Instrukcja dla rewolucjonistów, 1XI 1846r.
Szanowni i Drodzy Państwo!
1. Zdaję sobie sprawę, przed jak doborowym gronem przypadł mi zaszczyt zabrania głosu. Wiem również z góry, że wielu moich słuchaczy w tym, co tu powiem, nie usłyszy jakichś niezwykłych rewelacji, gdyż te zagadnienia są im dobrze znane. Ewentualna użyteczność tej prelekcji będzie zawierała w próbie całościowego przedstawienia pewnej kategorii ważnych, powiedziałbym nawet węzłowych zjawisk, tendencji i faktów natury politycznej, ekonomicznej i duchowej, które w nas, zanurzonych umysłem i sercem w miąższu życia narodu, i świata również, muszą budzić zainteresowanie, chęć głębszego ich zrozumienia, a często-czujność i niepokój, również i sprzeciw.
Trzeba znać i rozumieć świat, w którym się żyje i pragnie realizować swoją wizję życia, a także - oprócz celów doczesnych - ma się osiągnąć cel najważniejszy, to jest zbawienie na drodze życia wskazanej nam przez Boga. Trzeba znać i rozumieć świat, dlatego że oddziałuje on, z siłą trudną nieraz do odparcia, na losy, także na poglądy, postawy duchowe i wybory moralne niezliczonych mas ludzi. Trzeba znać i rozumieć świat, jeśli się chce- razem z Chrystusem i Jego Kościołem współkształtować jego oblicze duchowe i cywilizacyjne, znaczyć je znamieniem myśli Bożej, broniąc go jednocześnie przez rozkładem i zniewoleniem.
Całościowy ogląd tych problemów, o których będzie mowa, może też obudzić naszą świadomość i wolę i być impulsem do niezbędnych konkretnych działań. Taki jest przecież zamysł i cel naszego dzisiejszego spotkania.
2. O czym nie będzie dzisiaj mowy w związku z problematyką dotyczącą masonerii? Nie będzie mowy o strukturach organizacyjnych, jak również o metodach i sposobach jej działania zarówno wewnątrz Zakonu, jak i na zewnątrz, w świecie „profańskim”; nie będzie mowy o żadnych konkretnych osobach z jej kręgów, nie będzie też mowy o możliwościach i sposobach przeciwdziałania z naszej strony. Będziemy jedynie mówili, zgodnie z programem konferencji, o zamierzeniach współczesnej masonerii, czyli, tym samym, o aktualnych kierunkach jej agresywnej aktywności.
Ponieważ dzieli się ona na wiele rytów, obediencji, formacji, które określają się same jako suwerenne zakony wolnomularskie, można by spytać, o zamierzeniach której spośród wielu masonerii będzie mowa?
Otóż masoneria pomimo swoich rozlicznych wcieleń (używa się tu nawet wyrażenia „dżungla”), pomimo niewątpliwych odmienności, jest jedna i tylko jedna, co jej prominentni przedstawiciele po wielekroć, zgodnie z prawdą, podkreślali i podkreślają (1). Tak więc i współczesna nam masoneria światowa ożywiona jest jednym i tym samym duchem, co zawsze, stawia przed sobą te same cele i wytycza sobie te same, na etapy rozłożone, zamierzenia i programy działań, dotyczące teraźniejszych i przyszłych losów poszczególnych narodów i ludzkości, całej ludzkości. Śmiało więc mówić możemy o zamierzeniach całej współczesnej masonerii, gdyż one są wspólne wszystkim jej odgałęzieniom.
3. Od pewnego czasu interesując się bliżej wolnomularstwem, nabrałem wysokiego mniemania o jego giętkiej i sprawnej organizacji, o skuteczności jego inicjatyw, o realnym jego wpływie na bieg wydarzeń w świecie, a zwłaszcza na kształtowanie się nowej, ogólnoludzkiej cywilizacji i nowego ładu i oblicza powstającej z wolna społeczności już nie międzynarodowej, lecz kosmopolitycznej, ogólnoświatowej. Uważam przeto, że tę potęgę, na którą składa się skumulowany, zgrany we współdziałaniu olbrzymi potencjał światowych elit politycznych, finansowych, intelektualnych, opiniotwórczych - należy odpowiednio doceniać, dostrzegać jej obecność i możliwości i liczyć się z niezawodnie wrogą reakcją na podejmowanie z naszej, katolickiej strony czegokolwiek poważniejszego na arenie publicznej, w żadnym zaś wypadku jej nie lekceważyć.
Nie miejmy złudzeń, tak nawiasem dodam, odezwie się echo dzisiejszego dnia i dzisiejszych prelekcji, również tej, która się właśnie rozpoczęła, w wiadomych środkach przekazu (2). Nie chodzi oczywiście o to, żeby w obliczu silnej masonerii wpadać w defetyzm i panikę, które paraliżują, w jakąś lękową obsesję na jej punkcie, ależ bynajmniej! Lecz z drugiej strony uparcie powtarzane, wbijane społeczeństwu w głowę frazesy, w wiadomych kuźniach ukute, o „spiskowej teorii dziejów”, o „straszaku masońskim”, o „fobiach i obsesjach antymasońskich”, o rzekomym „hobby starszych panów”, o zjawisku, które „należy już do przeszłości”, wreszcie o masonerii „gorszej” i „lepszej” itp., w tym gronie, mam nadzieję, nie są warte nawet wzruszenia ramion. To zwykłe dymne zasłony dla naiwnych „profanów”.
Istnienie i dynamiczna, wszechobecna i agresywna potęga masonerii nie jest mitem, ani urojeniem, ani przeszłością. Jest ona jednym z głównych faktorów współczesnego świata.
4. Zestaw informacji i stwierdzeń, o których za chwilę, będzie rzetelny, możliwie obiektywny. Mam nadzieję, że żaden z uczciwszych wolnomularzy, także z tych być może obecnych na tej sali, nie będzie miał podstaw do zarzucenia mi nie tylko mijania się z faktami, ale nawet ich podbarwiania. Będzie „sama prawda i tylko prawda”.
Niemniej, z samej konieczności rzeczy, będę musiał dać wyraz swemu osobistemu stanowisku wobec masonerii, jej założeń ideowych i jej działań, a jest ono, oczywiście, zdecydowanie negatywne. Tego nie mam zamiaru ukrywać. Na pewnym poziomie świadomości, powtarzam: na pewnym poziomie świadomości, nie tylko przynależność do masonerii, lecz również solidaryzowanie się z nią i jej dążeniami, a nawet deklarowanie obojętnej neutralności w tych istotnych kwestiach oznacza w rzeczy samej porzucenie Jezusa Chrystusa i Jego sprawy w świecie i opowiedzenie się po stronie Złego. Ja zaś jestem i chcę na zawsze pozostać nie gdzie indziej, jak tylko po stronie Jezusa Chrystusa; co do tego nie może być żadnej wątpliwości.
Chciałbym tu przecież wyraźnie podkreślić, iż nie imputuję wszystkim adeptom lóż złej, demonicznej woli. Są różne poziomy świadomości, istnieją różne, niemal determinujące uzależnienia od wychowania i środowiska, przyjmowane a priori bezzasadne opinie i uprzedzenia, przez które z różnych powodów nie przebiło się dotąd Boskie światło prawdy. To wszystko w sposób istotny może warunkować ludzkie poglądy i postawy. Powiedziano żartobliwie, i mądrze, że „sakramentem”, któremu największa liczba ludzi zawdzięczać będzie zbawienie, jest „ósmy sakrament”, mianowicie niepełnej świadomości, powiedzmy: niewiedzy. Gdy ktoś czegoś nie wie lub nie rozumie, z czegoś nie do końca zdaje sobie sprawę, jego nawet mylne wybory i obiektywnie złe czyny nie są w pełni świadome, nie mają więc na sobie tego piętna świadomie wybieranego zła, prawdziwie złej woli, która potępia człowieka w oczach Boga.
Ta uwaga nie może jednak dotyczyć masonerii jako całości, nie dotyczy zwłaszcza jej kręgów kierowniczych. Ci, którzy do niej należą, różnymi bywają ludźmi i różne nimi kierują motywy. Lecz w masońskich centrach programujących, decyzyjnych, nadających bieg falom wypadków, tym przemyślanym inicjatywom, hasłom, kampaniom, intrygom i przewrotom - tak, tam jest niewątpliwie świadomość celu, jest świadomy wybór i jest zła wola.
Być może to, co w chrześcijańskiej ocenie jest złym wyborem i złą wolą, po tamtej stronie, zwłaszcza na szczeblach niższych, uważa się za dowód wielkości ducha, oświecenia i odwagi, za promowanie Rozumu, Wolności, Postępu, Człowieczeństwa-być może. Lecz te hasła, piękne skądinąd, bo humanistyczne, na ich czarnych sztandarach zamieniają się w fałsz, w swoje przeciwieństwo. W rzeczywistości są to listki figowe, którymi przed oczyma wciąż naiwnych „profanów” próbuje się przykryć istotę rzeczy. Wysokiej, a więc właściwej masonerii nie chodzi bynajmniej ani o rozumność życia, ani o wolność, ani o demokrację, ani o człowieka, jakimkolwiek dobrem nie mającą nic wspólnego, zmierza ona bowiem - przede wszystkim- do usunięcia ze świata Boga i Wcielonego Słowa Bożego, Jezusa Chrystusa, aby zrobić miejsce Komu Innemu. A to w żadnym wypadku nie oznacza niczego dobrego ani dla pojedynczego człowieka, ani dla całej ludzkości.
5. Wypada jeszcze zaznaczyć, że panorama zjawisk i wydarzeń, w którą za chwilę wkroczymy, ma wymiar ogólnoświatowy, nie krajowy. Oczywiście ...
xarxar