Small Bertrice - Dziedzictwo Skye 03 - Pod naporem uczuć.rtf

(811 KB) Pobierz
WSTĘP

Bertrice Small

POD NAPOREM UCZUĆ

WSTĘP

Ulster, rok 1630

Przyjedzie. Dobry Boże, przyjedzie! Wróci do Maguire's Ford. Upłynęło dwadzieścia lat, odkąd widział ją ostatni raz, ale wiedział o niej wszystko, co trzeba, bo jej kuzyn, ksiądz, nigdy nie skąpił informacji zaczerpniętych z jej listów. Urodziła królewskiego bastarda nieżyjącemu już księciu Henry'emu Stuartowi. Czy książę mógł jej nie kochać? Czy jakikolwiek mężczyzna mógł jej nie kochać? Ponownie wyszła za mąż za Szkota i dała mu trzech synów. Jej najstarsza córka z drugiego małżeństwa była mężatką z dwójką dzieci. Tak wiele osiągnęła w czasie tych dwudziestu lat, podczas gdy on miał tylko wspomnienia o niej. Do tej pory mu to wystarczało.

Przesunął ogromną dłoń po włosach, które nadal miały ciepłą, złocistą barwę, ale było ich już nieco mniej niż kiedyś. W jego oczach, błękitnych jak Lough Erne, widniała troska. Westchnął ciężko. Dlaczego właśnie teraz? Dlaczego wracała do Maguire's Ford w czasie, gdy zaczął odczuwać brak rodziny? Odłożył na bok jej list.

- Rory! Rory Maguire! - Ojciec Cullen Butler wszedł do holu i rozwinął trzymany w ręce pergamin.

- Jasmine wraca do Ulsteru! - zawołał z podnieceniem. - Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś ją zobaczę. Dzięki niech będą Bogu i jego aniołom!

- Czas był dla Cullena Butlera łaskawy. Pomimo śnieżnobiałych włosów, nadal miał młodą twarz i błyszczące, niebieskie oczy.

- Nie mogę być obecny, gdy tu powróci - odpowiedział ponuro Maguire.

- Musisz - spokojnie rzekł ksiądz, nalewając sobie solidną porcję ciemnej, nieco mętnej whisky ze stojącego na stole dzbana. - Jesteś zarządcą jej majątku, Rory. Wiele lat temu powierzyła ci Maguire's Ford, a teraz przyjeżdża. Spodziewa się tu ciebie spotkać. Człowieku, wszystko, co chowasz w swoim sercu musi pozostać ukryte. Rozumiem, że łatwiej ci było, gdyś jej nie widział codziennie, ale nie zabawi tu długo. Najwyżej parę miesięcy. Czy podała ci powód swojego przyjazdu? - Powoli sączył whisky. Rory Maguire pokręcił głową.

- Nie, nie podała.

- Chce przywieźć swoją młodszą córkę, która została poczęta i urodziła się w Maguire's Ford, lady Fortune Lindley, żeby znalazła tu sobie męża. Wygląda na to, że w całej Anglii i Szkocji nie istnieje mężczyzna, który by się jej spodobał. Bardzo samowolna dziewczyna. Nie jest już pierwszej młodości, ale jest uparta - rzekł z uśmiechem ksiądz. - Chyba bardzo przypomina swoją matkę, gdy ta była w jej wieku. Mogę to powiedzieć, bo byłem przecież jej nauczycielem. - Roześmiał się, po czym na powrót spoważniał.

- Jasmine chce jej dać w posagu Maguire's Ford, Rory. - Ksiądz usadowił się w fotelu przy kominku i skinął na swojego towarzysza, by poszedł w jego ślady.

Rory Maguire usiadł i ponownie przesunął ręką po gęstych włosach.

- Najlepiej więc będzie, jeśli się stąd oddalę - odpowiedział. - Dziewczyna zechce sama wybrać zarządcę swojego majątku, a raczej zrobi to jej mąż.

- Nie, nic jeszcze nie zostało postanowione - uspokajał ksiądz swojego towarzysza. - Jest też wielce nieprawdopodobne, żeby cię zastąpiono kimś obcym. Jasmine wie, że właścicielem tej ziemi była twoja rodzina, zanim Conor Maguire i jego ludzie odeszli z lordami. Nawet dzisiaj jesteś uważany za pana na zamku Erne Rock, Rory.

- Tylko dlatego, że jego angielski właściciel tu nie mieszka - przypomniał księdzu Maguire.

- Jasmine nie pozbędzie się ciebie po tych wszystkich latach - odparł Cullen Butler. - Znam moją kuzynkę. Pomagałem ją wychowywać.

- Dawno jej nie widzieliśmy - padło w odpowiedzi. - To kobieta, której drugi syn ma króla za wuja. A co z jej szkockim mężem? Na pewno będzie miał w tej sprawie coś do powiedzenia, ojcze.

- James Leslie darzy żonę ogromnym szacunkiem i nie miesza się w jej sprawy - odrzekł ksiądz. - Ale dość już tych głupstw, Rory. Przyjadą tu na początku maja.

- Przyjadą? Ile to będzie osób? - Rory opróżnił kryształowy kieliszek, sięgnął po dzban i nalał sobie drugą porcję.

- Jasmine, jej mąż i lady Fortune - odpowiedział ksiądz.

- A służba? - dociekał Rory.

- Owszem, Adali i mała Rohana. Toramalli jest mężatką i wraz z mężem będzie się opiekować małym lordem Patrickiem, który zostanie w Glenkirk ze swoimi braćmi. To rozsądne rozwiązanie. Pewnego dnia jemu przypadnie majątek, lepiej więc, żeby jak najwcześniej poczuł swoje przyszłe obowiązki.

- Erne Rock powita ich jak w czasach, gdy zamieszkiwała go moja rodzina - rzekł Rory z uśmiechem. - Najlepiej będzie, jeśli przeniosę swoje rzeczy do domku w ogrodzie.

- Tak będzie najlepiej - zgodził się ksiądz. - Zresztą pewnie byś tam zamieszkał. O ile sobie przypominam, Jasmine dała ci go na własność. Mam wrażenie, że moja kuzynka chce, aby Fortune zamieszkała w Irlandii. Kontaktowała się z wielebnym Steenem w sprawie protestanckich rodzin. Oczywiście, zgadzamy się z nim, że jest tylko jedna rodzina godna rozważenia. Deversowie z Lisnaskea. Syn sir Shane'a jest bogatym młodzieńcem we właściwym wieku. Ma dwadzieścia trzy lata, a lady Fortune tego lata skończy dwadzieścia.

- Jak możesz brać udział w kojarzeniu małżeństwa z protestantem, ojcze? Na Boga, przecież sam chrzciłeś tę dziewczynkę! Cullen Butler wzruszył ramionami.

- Jesteśmy daleko od Rzymu, chłopcze - powiedział spokojnie. - Obaj wiemy, że jeśli lady Fortune ma posiąść Maguire's Ford, musi poślubić protestanta. Ponadto została wychowana przez szkockiego ojczyma, należącego do Kościoła anglikańskiego. Jasmine zaś, podobnie jak moja świętej pamięci ciotka Skye, w sprawach wiary sama jest dla siebie prawem. Jeśli Fortune jest nieodrodną córką Jasmine, będzie traktować wszystkich równo i tolerancyjnie, niezależnie od ich wyznania. Dwadzieścia lat temu w tej wiosce nie było protestantów, a teraz są i nawet mają swój kościół. Wszyscy żyjemy w zgodzie, bo ani Samuel Steen, ani ja nie pozwolilibyśmy, aby było inaczej. Moja ciotka Skye, z domu O'Malley, lubiła cytować królową Bess, która mawiała często, że jest tylko jeden Jezus Chrystus, a reszta to drobnostka.

Ze smutkiem muszę przyznać, nawet gdyby Rzym miał mnie obłożyć ekskomuniką za samą myśl, a nie za wypowiedzenie tego na głos, że przeklęta kobieta miała rację. Kocham Kościół, Rory, bo inaczej nie poświęciłbym mu swojego życia. Nawet Kościół czasem błądzi. I nie tylko Kościół, ale i protestanci. Nie mogę pojąć, w jaki sposób niektórzy znajdują wytłumaczenie dla swojej bigoterii i wierzą, że Bóg również ich usprawiedliwia! Jednak, choć nie oznajmię tego publicznie, popieram małżeństwo lady Fortune Lindley z protestantem, synem sir Shane'a. Czy nie będzie miło mieć w Erne Rock młodą parę i, jeśli Bóg pozwoli, ich dzieci?

- Na starość stajesz się sentymentalny, Cullenie Butlerze - powiedział Rory Maguire, ale w jego głosie nie było potępienia, tylko wzruszenie.

Ksiądz się roześmiał.

- Sam się dziwię, że mam już sześćdziesiąt lat, Rory, a ty jesteś jedynie dziesięć lat ode mnie młodszy. A teraz obiecaj mi, że nie usłyszę już więcej tych głupstw o twoim wyjeździe z Maguire's Ford, dobrze?

- Zostanę, dopóki nikt nie każe mi odejść - stwierdził zarządca. - Zresztą i tak nie mam zielonego pojęcia, dokąd mógłbym się udać - przyznał z krzywym uśmiechem. Potem oprzytomniał. - Ale nie będzie mi łatwo znów ją ujrzeć.

- Spodziewam się - zgodził się ksiądz - ale zrobisz, co trzeba, tak jak robiłeś zawsze przez te wszystkie lata, prawda?

Maguire westchnął ciężko.

- Dobrze - powiedział. - Uczynię wszystko, żeby była zadowolona, ojcze.

Ksiądz skinął głową z aprobatą, wysączył do dna kieliszek i wstał. - Zbieram się więc. Muszę jeszcze odprawić nieszpory. - Odstawił kieliszek na stół. - Będę tutaj, żeby ci pomóc przez to przebrnąć. Niech Bóg ma cię w opiece. - Zakreślił znak krzyża nad swoim gospodarzem i opuścił pokój.

*

Rory Maguire siedział, wpatrując się w ogień. Jasmine miała przyjechać do Maguire's Ford. Zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia w Dundeal, gdy z wdziękiem schodziła z mostku „Róży Cardiffu”, wsparta na ramieniu męża. Była najpiękniejszą kobietą, jaką zdarzyło mu się widzieć. Szybko poskromiła tego nędznego sługusa, Eamona Feeny'ego. Kiedy parę dni później dotarli do Maguire's Ford, dowiedziała się, że dokuczał wieśniakom, bo byli katolikami. Jasmine natychmiast zwolniła drania i odesłała go do Belfastu.

Ale parę miesięcy później Eamon Feeny powrócił z podłymi zamiarami, ukrytymi w swym czarnym sercu. Próbował zabić Jasmine, lecz zamiast tego zamordował jej męża. Złapali go tego samego dnia. Jasmine, dzika jak każdy celtycki wojownik, powiesiła go na miejscu. Dopiero gdy podlec wydał ostatnie tchnienie, ogarnięta bólem padła zemdlona. Myśleli, że umrze, leżała bowiem nieprzytomna przez kilka dni. Potem jej służący Adali, Hindus w białym turbanie, i ksiądz, jej własny kuzyn, przyszli do Rory'ego. Powiedzieli mu, że zrozpaczona dziewczyna w udręce wzywa swojego męża i że obawiają się, iż sama wpędzi się do grobu, jeśli nie będzie przekonana, że Rowan Lindley powrócił do jej łoża.

Był wstrząśnięty ich sugestią. Szokująco brzmiała już sama propozycja złożona przez służącego, ale na dodatek ksiądz rozgrzeszał coś takiego! Zapewnili go jednak, że w przeciwnym wypadku Jasmine umrze, że może umrzeć także pomimo ich próby. Ale warto było spróbować ją ocalić. Rory Maguire walczył ze swoimi skrupułami, ale pragnął jej tak rozpaczliwie! Znał przypadki ludzi i zwierząt, którzy wpędzali się do grobu ze zmartwienia. Toteż owej nocy z pomocą swoich wspólników wśliznął się do zamku. Kochał się czule z nieprzytomną kobietą, która potem zapadła w głęboki, zwyczajny sen. On zaś powrócił ze złamanym sercem. Jasmine nie będzie miała pojęcia o ich bliskim, krótkim spotkaniu. Nie było też żadnej szansy, żeby go kiedykolwiek pokochała czy dowiedziała się, jak wielkim darzył ją uczuciem.

Przez te wszystkie lata wspomnienie przeszłości ciążyło mu na sumieniu niczym kamień. Nie pomagała mu wcale świadomość tego, że ksiądz i Adali również nosili ten ciężar. Darzyli Jasmine innym rodzajem miłości. Jego wina była największa. Zastanawiał się, co by powiedziała, dowiedziawszy się, iż przez tamtą godzinę był jej kochankiem. Pewnie byłaby przerażona. Wątpił też, aby jej obecny mąż był zachwycony. Jej nieświadomość pozwoliła mu pozostać w rodzinnym domu i przez wiele lat zajmować się dawnymi ziemiami Maguire'ów. Najlepiej będzie, jeśli Jasmine nadal o niczym się nie dowie, on zaś zachowa się jak dojrzały pięćdziesięciolatek, a nie chory z miłości smarkacz. Jasmine nigdy go nie pokocha. Nie było im to pisane. Wiedział o tym i dawno już zaakceptował ten fakt. Jednak chociaż najbliższe miesiące będą najtrudniejszym okresem w jego życiu, wytrwa. Musiał wytrwać, nie tylko ze względu na siebie, ale także ze względu na Jasmine.


CZĘŚĆ I
MAGUIRFS FORD

Wiosna, 1630 rok

 

 

 

 

 

Nie alkohol jest przekleństwem Irlandczyków,

tylko religia.

- Kathleen Kennedy, markiza Hartford

ROZDZIAŁ 1

Lady Fortune Lindley, otulona szarą peleryną z miękkiej wełny, z natężeniem wpatrywała się w zielone irlandzkie wzgórza, które powoli wyłaniały się przed jej oczami. Majowy wiatr, nadal jeszcze ostry, poruszał futrzane obszycie kaptura, łaskocząc ją w twarz. Oparta o reling statku obserwowała poranne mgły, które niczym blade, srebrzyste wstążki rozwiewały się, odsłaniając połacie niebieskobiałego nieba. Zastanawiała się, jaka naprawdę okaże się Irlandia i czy w końcu odnajdzie tu miłość. Czy miłość jest jej w ogóle pisana?

Zacisnęła obciągnięte rękawiczką palce na poręczy. Co też się jej roiło? Miłość? Takie rzeczy były dla jej matki i dla jej siostry Indii. Fortune Mary Lindley była jedyną praktyczną osobą w rodzinie. Koleje losu jej matki wydawały się jednocześnie fascynujące i odpychające. Zamordowano jej dwóch mężów, w tym ojca Fortune. Jej brat przyrodni, Charlie, był nieślubnym dzieckiem o królewskim pochodzeniu, gdyż matka i książę Henry byli kochankami. Niestety, nigdy nie mogli się pobrać, gdyż angielska rodzina królewska uważała matkę Fortune za pochodzącą z nieprawego łoża. Jednak w Indiach uznawana była za księżniczkę z królewskiego rodu. Wszystko to za sprawą babki, która została porwana, umieszczona w królewskim haremie i urodziła dziecko hinduskiemu władcy, zanim została odnaleziona przez swą angielską rodzinę i odesłana z powrotem do Szkocji, do męża.

Natomiast jej starsza siostra India, która próbowała uciec statkiem z pewnym młodzieńcem, została schwytana przez piratów i także znalazła się w haremie. Ocalona wróciła do domu w ciąży ze swoim barbarzyńskim panem. Ich ojczym wściekł się i wysłał Indię do swej myśliwskiej siedziby w górach, aby tam powiła dziecko. Fortune udała się z siostrą, żeby dotrzymywać jej towarzystwa. Tuż po porodzie dziecko zostało zabrane siostrze, a Indię wydano za mąż za angielskiego lorda. Miłość? Boże broń! Z pewnością nie miała ochoty na takie melodramaty!

Miłość była niepraktyczna. Kobiecie potrzebny był przyjemny mężczyzna, z którym mogłaby spokojnie żyć. Powinien być dość przystojny i bogaty, bo z pewnością nie zamierzała dzielić się z nim swoim majątkiem. Zachowa go dla dzieci. Będą mieli dzieci w rozsądnym czasie. Dwoje. Syna, który odziedziczy włości ojca, i córkę, której przypadnie Maguire's Ford. To było sensowne rozwiązanie. Miała nadzieję, że polubi Irlandię, ale nawet gdyby jej się to nie udało, i tak tu pozostanie. Posiadłość wielkości trzech tysięcy akrów była nie do pogardzenia i taki prezent ślubny od matki uczyni z niej kobietę nie po prostu bogatą, ale bardzo, bardzo bogatą. Zorientowała się już, że bogactwo było lepsze od ponurej biedy.

- Myślisz o Williamie Deversie? - zapytała matka, stając koło Fortune, żeby popatrzeć na zbliżający się ląd.

- Stale zapominam, jak on się nazywa - odparła. - William nie jest dla mnie swojsko brzmiącym imieniem, mamo.

- Masz przecież kuzyna Williama - odpowiedziała Jasmine. - To najmłodszy syn mojej ciotki Willow. To kuzyn, który przyjął święcenia kapłańskie w kościele anglikańskim. Nie wydaje mi się, żebyś go kiedykolwiek spotkała, skarbie. O ile dobrze pamiętam, był z niego miły młody człowiek. Trochę młodszy ode mnie. Jeśli nie spodoba ci się ten młodzieniec, nie musisz wychodzić za niego za mąż, kochanie - oświadczyła córce chyba już po raz dwudziesty.

Boże! Nie chciała, żeby młodsza córka Rowana była nieszczęśliwa. Wystarczyło to, co się stało z Indią.

- Jeśli nieźle się prezentuje i jest miły, z pewnością będzie mi odpowiadał, mamo - odparła Fortune. - Nie mam awanturniczej duszy jak ty i India, czy reszta kobiet w naszej rodzinie. Pragnę spokojnego, uporządkowanego życia. Księżna Glenkirk roześmiała się głośno.

- Nie wydaje mi się, żeby kobiety w naszej rodzinie celowo szukały dzikich przygód. Po prostu coś im się przydarza.

- Przydarza się, bo jesteście impulsywne i lekkomyślne - z dezaprobatą stwierdziła Fortune.

- Ha! - parsknęła śmiechem matka. - A ty nie jesteś impulsywna, moja mała łowczyni? Wiele razy widziałam, jak przeskakiwałaś na swoim koniu przez przepaści, doprowadzając nas do rozpaczy.

- Jeśli jeleń potrafi przeskoczyć rozpadlinę, to koń leż - odpowiedziała dziewczyna. - Nie, mamo. Ty i inni szukaliście egzotycznych miejsc i wrażeń, związałaś się z potężnymi tego świata. Było nieuniknione, że wplączesz się w ryzykowne przygody. Ja jesieni zupełnie inna. Podczas naszego pobytu we Francji z radością pozostawałam w domu, na łonie rodziny. Nie lubię dworu, tak jak tata. Zbyt wielu młodych ludzi, którzy myją się nieregularnie, są zakłamani i tylko szukają najświeższych plotek, a gdy ich nie ma, sami je tworzą. Nie, merci.

- Nawet w prostych, wiejskich posiadłościach znajdują się złe języki, gotowe plotkować, Fortune. Może żyłaś zanadto osłonięta przed światem przez naszą rodzinę, ale bądź czujna, skarbie. Zawsze kieruj się instynktem, nawet jeśli kłóciłby się z twoją praktyczną naturą. Instynkt nigdy cię nie zawiedzie - poradziła matka.

- Zawsze kierowałaś się instynktem, mamo?

- Owszem, prawie zawsze. Tylko wtedy, gdy go nie słuchałam, popadałam w tarapaty - odpowiedziała z uśmiechem Jasmine.

- Tak jak wówczas, gdy zabrałaś nas wszystkich do Belle Fleurs, gdy stary król Jakub rozkazał ci poślubić tatę?

Księżna roześmiała się ponownie.

- Tak - przyznała - ale nigdy nie mów Jemmiemu, że to powiedziałam, skarbie. To będzie nasz sekret. O, spójrz! Wpływamy do zatoki Dundalk. Irlandczycy zwą ją Dundeal. Wkrótce dobijemy do brzegu. Ciekawe, czy powita nas Rory Maguire, tak jak to zrobił wiele lat temu, gdy z twoim ojcem pierwszy raz zawitałam do Irlandii, żeby obejrzeć nasze nowe włości. Ten nędzny podlec, który potem zabił Rowana, przywiózł go ze sobą jako woźnicę. Twój ojciec szybko się zorientował, że Erne Rock przez wieki należało do rodziny Rory'ego Maguire'a. Wyjechali stąd razem ze swoim przywódcą, Conorem Maguirem. Rory nie chciał jednak opuszczać swojej ziemi i swoich poddanych. Uczyniliśmy go zarządcą majątku i do dziś wiernie mi służy.

- Czy powinien tu zostać, mamo? - zapytała Fortune.

- Oczywiście. Posłuchaj mnie, Fortune. Maguire's Ford przypadnie ci w dniu twojego ślubu. Będzie należał tylko do ciebie, nie do twojego męża. Już o tym rozmawiałyśmy, ale muszę ci to jeszcze raz wyjaśnić. Kobieta, która nie posiada własnego majątku, skazana jest na życie niewolnicy. Pragniesz prostego i spokojnego życia, skarbie, lecz go nie zaznasz, jeśli nie będziesz panią samej siebie. W Ulsterze protestanci i katolicy w najlepszym razie nie wchodzą sobie w drogę, ale każdy malkontent łatwo może wywołać kłopoty. Dlatego właśnie odcięliśmy Maguire's Ford od otaczających go posiadłości. Teraz w naszej wiosce mieszkają i katolicy, i protestanci. Chodzą do swoich kościołów, ale pracują wspólnie. W pokoju. Chcę, żeby tak zostało, i ty chyba też. Rory Maguire robił to wszystko dla mnie przez dwadzieścia lat. Razem z moim kuzynem, ojcem Butlerem, i protestanckim pastorem, wielebnym Steenem, stał aa straży spokoju. Teraz będziesz odpowiedzialna za utrzymanie tego spokoju. Twój mąż nie będzie miał nic do powiedzenia w sprawach Maguire's Ford, a ty nie powinnaś poddawać się jego wpływom, zęby poczynić tu jakieś zmiany. Mieszkańcy Maguire Ford żyją razem z sobą bez kłopotów. I tak musi pozostać.

Ponad głowami obu kobiet wiatr wypełnił płótno największego żagla i wydął je ze świstem. Drobinki soli osiadły na ich ustach. Powietrze było wilgotne, przesycone zapachem morza.

- Dlaczego katolicy i protestanci walczą ze sobą, mamo? Czyż nie mamy tego samego Boga?

- To prawda, córeczko, mamy, ale Kościoły stały się potęgą, tak jak królowie i rządy. A potęgi i władzy nigdy za wiele. Ludzie, którzy je mają, zawsze chcą więcej. Aby mieć władzę, trzeba zawładnąć sercami i umysłami innych ludzi. Bóg jest najpotężniejszym narzędziem. Kościół używa go, aby zastraszyć ludzi. Każdy chce, żeby jego sposób oddawania czci Bogu był najlepszy, jedyny. Toteż walczą pomiędzy sobą, zabijając, w co wierzą głęboko, w imię Boga, z pełnym przekonaniem, że postępują słusznie. Dawno temu mój ojciec, a twój dziadek, wielki Mogoł Akbar, sprowadził na swój dwór przedstawicieli wszystkich religii świata. Przez lata spierali się pomiędzy sobą o naturę Boga, odpowiedni sposób czczenia go i uzasadniali, dlaczego ich sposób myślenia jest właściwy, a inni się mylą. Mój ojciec tolerował ich i wysłuchiwał z dużym zainteresowaniem, i w końcu odnalazł religię dla siebie, ale nie wymagał, by inni poszli w jego ślady. Wiara, moja droga, jest sprawą tylko pomiędzy tobą i Bogiem. Nie daj się do czegokolwiek zmusić.

- A więc ludzie używają Boga dla swoich własnych celów, mamo? - rzekła w zamyśleniu Fortune. - Mam wrażenie, że to bardzo niegodziwe.

- Owszem. Wychowałam cię tak, żebyś była tolerancyjna wobec innych ludzi i religii, skarbie. Nie pozwól nikomu się zmienić - poradziła Jasmine córce.

- Nie pozwolę - zdecydowanie odpowiedziała Fortune.

- Kiedy się zakochasz, twój ukochany może mieć na ciebie wpływ - zauważyła matka.

- W takim razie nie zakocham się nigdy - spokojnie stwierdziła Fortune. - Z moich obserwacji wynika, że dzisiejsi mężczyźni nie są podobni do mojego ojczyma. On cię szanuje i słucha twoich rad. Takiego człowieka chcę poślubić, mamo. Mam nadzieję, że William Devers okaże się właśnie taki.

- Twój ojciec szanuje mnie, bo go do tego zmusiłam. Natomiast jeśli chodzi o moje rady, to wysłuchuje ich, ale rzadko z nich korzysta. Mężczyźni są pod tym względem bardzo uparci, Fortune. Musisz nauczyć się znajdować okrężną drogę, żeby postawić na swoim - z uśmiechem powiedziała Jasmine.

- Widziałam, jak pracowałaś nad tatą - odpowiedziała Fortune, chichocząc. - Gdy byłyśmy małe, zakładałyśmy się z Indią, ile czasu zajmie ci skłonienie go, żeby postąpił zgodnie z twoją wolą.

- Doprawdy? - rzuciła cierpko Jasmine. - Która z was częściej wygrywała zakład?

- Ja - odpowiedziała Fortune z pewnym zadowoleniem. - India zawsze za bardzo się spieszyła, żeby wygrać. Tymczasem ja, podobnie jak ty, czekałam na właściwy moment. Cierpliwość może być ogromną zaletą w postępowaniu z mężczyzną.

Jasmine ponownie wybuchnęła głośnym śmiechem. Pieszczotliwie poklepała córkę po policzku.

- Nie wiedziałam, że mam takie mądre dziecko, Fortune. Obawiam się, że William Devers dostanie więcej, niż oczekuje - rzekła ze śmiechem.

- Jedyną rzeczą, której oczekuje William Devers, jest mój posag - ostro rzuciła Fortune. - Bardzo się zdziwi, kiedy się dowie, że zamierzam zatrzymać swój majątek. Może nie chcieć takiej dziewczyny za żonę, mamo.

- Wówczas okazałby się głupcem - padła odpowiedź.

- Kto byłby głupcem? - James Leslie, książę Glenkirk, podszedł do relingu, dołączając do żony i pasierbicy.

- Och, po prostu mówiłyśmy o mężczyznach - powiedziała Fortune.

- Chyba niezbyt pochlebnie, dziewczyno - odpowiedział książę. - Jesteś podniecona, moja ślicznotko? Już wkrótce, za kilka dni, poznasz młodego człowieka, który najpewniej zostanie twoim mężem.

- Zobaczymy - spokojnie rzekła Fortune.

James Leslie głęboko wciągnął powietrze. Co było nie tak z jego pasierbicami? Wychowywał je od małych dziewczynek i zwykle łatwo było nimi sterować. Dopóki nie dochodziło do kwestii małżeństwa. Nadal miał w pamięci zerwanie stosunków ze starszą, Indią, które poprawiły się dopiero niedawno. Obiecał Indii, że już nigdy nie zwątpi w żadne ze swoich dzieci. Była to obietnica, której zamierzał dotrzymać.

- Masz rację, dziewczyno. Zobaczymy. Jeśli młodzieniec okaże się okropnym ciemięgą, nie będę chciał, żeby moja córeczka poślubiła głupca czy łajdaka - oświadczył książę.

Jasmine Leslie uśmiechnęła się. Dostrzegła wyraz oczu męża i wiedziała, że jego cierpliwość została wystawiona na ciężką próbę. Jednak zareagował właściwie. Może da się nauczyć starego psa nowych sztuczek.

- Wróćmy lepiej do kabiny, skarbie - zwróciła się księżna do córki - i sprawdźmy, czy wszystko jest gotowe do dalszej części naszej podróży.

- Mamo, pozwól mi zostać i przyglądać się tej ziemi - poprosiła Fortune.

- Dobrze - powiedziała Jasmine, wzięła za rękę męża i odciągnęła go. - Ona chce być sama, Jammie.

Kiwnął głową i oboje opuścili pokład statku.

Fortune pozostała pogrążona w myślach. To było miejsce jej urodzenia, które opuściła jako kilkumiesięczne niemowlę. Irlandia nic dla niej nie znaczyła. To była nazwa. Nic więcej. Jaka była naprawdę? I jaki okaże się Maguire's Ford? Mama powiedziała, że zamek, który jej przypadnie, nie jest duży. Nazywał się Erne Rock i stał nad jeziorem. Mama mówiła, że to słodkie miejsce i że była tam szczęśliwa z Rowanem Lindley. Fortune zmarszczyła brwi. Czy może być naprawdę szczęśliwa w miejscu, gdzie brutalnie zamordowano jej ojca? Ojca, którego nigdy nie znała, bowiem zginął niedługo po tym, jak została poczęta?

Przez całe życie czuła jego brak. Jakże często, zatrzymując się u swojego starszego brata Henry'ego w Cadby, wpatrywała się w wiszący w domu portret Rowana Lindleya. Wysoki, silnie zbudowany Rowan miał mocno zarysowaną szczękę i dołeczek w brodzie. Miał brązowe włosy i złociste oczy. Nosił się z pewną arogancją, zupełnie naturalną u mężczyzny, którego rodzina władała tymi samymi ziemiami od czasów przed normańskim podbojem. Henry Lindley był zbudowany podobnie jak ojciec, a India, będąca mieszanką obojga rodziców, odziedziczyła po ojcu jego słynne oczy. Fortune uwielbiała portret Rowana Lindleya. Chłonęła go za każdym razem, gdy go widziała, jakby mogła dostać coś od swojego ojca.

Nie była podobna ani do ojca, ani do matki. Nie było w niej nic, co mogłaby przypisać ojcu. Miała zielono - niebieskie oczy swojej prababki de Marisco i, jak jej powiedziano, płomiennoczerwone włosy praprababki O'Malley. Jej babka Gordon stale powtarzała, że Fortune jest brzydkim kaczątkiem w łabędzim gnieździe, ze swoją bladą cerą i rozwichrzoną głową. Fortune uśmiechnęła się do siebie. Ciekawa była, jak wygląda William Devers i, jeśli go poślubi, jak wyglądać będą ich dzieci.

Zaczęło kropić i Fortune szczelniej otuliła się peleryną. Słyszała powiedzenie, że w Irlandii w jednej chwili pada, a w następnej już świeci słońce. Zerknęła w górę i zobaczyła chmury, szybko przesuwające się po niebie, ale gdzieniegdzie widniały łaty błękitu. Roześmiała się i doszła do wniosku, że jej się to podoba. Nagle wyjrzało słońce, sprawiając, iż poranek stał się jasny i dość ciepły. Statek płynął teraz znacznie wolniej, bowiem w miarę, jak zbliżał się do brzegu, zwijano kolejne żagle. Zazwyczaj rzucano kotwicę w zatoce, ale dzisiaj, ze względu na ogromną ilość bagażu należącego do lady Fortune Lindley, wpłynęli do portu.

Gdy żeglarze wylegli na pokład, żeby zacumować, Fortune ujrzała wysokiego dżentelmena stojącego na brzegu i obserwującego manewry. Zaciekawiło ją, kim był. Miał na sobie czarne spodnie, kamizelę bez rękawów z jeleniej skóry, z rogowymi guzikami, białą, lnianą koszulę i buty z miękkiej skóry, a włosy równie płomienne, jak jej. Fortune pomyślała, że w jego obecności sama nie będzie się tak bardzo rzucać w oczy. Dżentelmen stał w pobliżu ogromnego powozu, zaprzężonego w sześć pięknych kasztanów. Fortune z zadowoleniem spostrzegła, że zwierzęta były starannie dobrane. Ponieważ statek, którym podróżowali, oraz port należały do rodziny, wiedziała że powóz również był ich własnością.

- Ależ to Rory Maguire! Wyszedł nam na spotkanie. Cudownie! - Jasmine znów znalazła się u boku córki. Pomachała z zapałem.

- Rory! Rory Maguire!

Widział, jak podchodziła do relingu i zatrzymała się koło młodej dziewczyny. Chociaż starsza, nadal była najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkał w życiu. Pomachał w odpowiedzi.

W końcu statek zacumowano i spuszczono trap. Jasmine pospiesznie zeszła na ląd, a w jej ślady ruszyła rodzina i służba. W powitalnym geście wyciągnęła ręce do zarządcy majątku.

- Rory Maguire! Jakże miło z twojej strony, że wyjechałeś nam na powitanie! Przypominają mi się dawne czasy. Dawno mnie tu nie było - zakończyła z uśmiechem.

Ujął jej szczupłe dłonie i ucałował.

- Cai Mille Failte, droga lady Jasmine. Witaj wraz z rodziną ponownie w Irlandii. - Puścił jej ręce z uścisku.

- To mój mąż, James Leslie, książę Glenkirk, Rory - powiedziała Jasmine, pociągając do przodu Jemmiego.

Obaj mężczyźni podali sobie ręce, uważnie mierząc się wzrokiem. Wyraźnie zadowoleni z tego, co zobaczyli, z uśmiechem wymienili powitania.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin