Small Bertrice - Księżna.rtf

(906 KB) Pobierz
Prolog Anglia, rok 1794

Bertrice Small

KSIĘŻNA

PROLOG
ANGLIA, ROK 1794

- Do licha, nie mam wyjścia! Muszę się ożenić - oznajmił przyjaciołom Quinton Hunter, książę Sedgwick. Był wysokim mężczyzną, miał ponad metr osiemdziesiąt wzrostu, smukłą, sprężystą sylwetkę i burzę czarnych włosów na głowie.

- Wszyscy kiedyś będziemy musieli to zrobić - z pogodnym uśmiechem oświadczył wicehrabia Pickford.

- Nie zauważyłem, żebyś się specjalnie spieszył, Ocky - odparł książę. Octavian Baird, wicehrabia Pickford, ponownie się uśmiechnął.

- Coś ci powiem, Quint. Zróbmy to wszyscy, jak tu jesteśmy. W tym roku udajmy się na łowy, by poszukać żon. Co wy na to? - zapytał Octavian z figlarnym błyskiem w niebie­skich oczach.

- Dobra! Ja też uważam, że powinniśmy to zrobić - oświadczył Marcus Bainbridge, hrabia Aston. - Rodzina byłaby zachwycona, gdybym wprowadził do domu piękną dziedziczkę.

- Na Boga, Bain, to naprawdę doskonały pomysł! - roześmiał się wicehrabia Pickford. Trzej przyjaciele spojrzeli na czwartego kolegę, lorda Adriana Walwortha.

- Co ty na to, Dree? - nie wytrzymał książę.

- Jeśli wy się pożenicie, a ja nie - zaczął lord Walworth, wzruszając ramionami - nie będę miał z kim spędzać wolnego czasu. Żony nie lubią, kiedy ich mężowie przyjaźnią się z ka­walerami - wyjaśnił z pewnym rozdrażnieniem w głosie. Zamyślił się i po chwili ciągnął dalej: - A kiedy już to zrobimy, nie będziemy mogli pozwalać sobie na te nasze małe przygody we Francji. Może to i dobrze. Ostatnim razem omal nas nie złapano. A perspektywa utraty głowy na jakimś francuskim katowskim pniu wcale mi się nie uśmiecha. Gdyby tylko londyńskie modnisie wiedziały, że to nam powinny dziękować za najlepszą krawcową! Byliśmy w szczytowej formie, kiedy uratowaliśmy madame Paul i jej znajomych - wspominał z rozrzewnieniem. - No cóż - zgodził się w końcu - jeśli wy trzej zamierzacie się żenić, to i ja z konieczności też muszę. Inaczej stracę wasze towarzystwo. Mama z pewnością się ucieszy. Za każdym razem, kiedy wpadam do domu, narzeka na brak wnucząt.

- Kiedy w tym roku pojawimy się na salonach - zachichotał wicehrabia Pickford - wszystkie matki oszaleją z radości. Szczerze mówiąc, chyba w całym kraju trudno by było znaleźć lepszego od któregokolwiek z nas czterech kandydata na męża. Słyszę, że córka lorda Morgana w tym roku zostanie wprowadzona do towarzystwa. Przedstawi ją i opiekować się nią będzie markiza wdowa Rowley. To jest dziewczyna dla ciebie, Quint.

- Mnie najtrudniej będzie znaleźć kandydatkę na żonę - poważnie odparł książę. - Chociaż mam najbłękitniejszą krew w całej Anglii, nawet bardziej błękitną niż sam król, kiesa jest zupełnie pusta. Przodkowie uważali, że żenić się trzeba z miłości, i Bóg mi świadkiem, tak właśnie robili! Co gorsza, prawie wszyscy uwielbiali spekulacje, ryzyko i hazard. Ten dom tylko cudem został w rodzinie, ale rozejrzyjcie się dokoła: Hunter's Liar wali mi się na głowę. Dama, którą wybiorę, musi być bardzo zamożna. Tylko wtedy zdołam przywró­cić świetność majątkowi i sam stanę na nogi. W odróżnieniu od ojca i jego przodków nie mam żyłki hazardzisty i wcale nie uważam, że trzeba się żenić z miłości. Muszę myśleć rozsądnie i żonę też muszę wybrać, kierując się rozwagą, a nie sercem. To pozwoli mi uratować dobra rodowe i sprawić, by majątki znowu przynosiły godziwy dochód. Oczywiście, jeśli znajdę damę dostatecznie szlachetnie urodzoną i dość bogatą, a ona będzie chciała mnie poślubić - podsumował.

- W takiej sytuacji powinieneś starać się o córkę lorda Morgana - powtórzył wicehrabia Pickford. - Ta panna odziedziczy ogromny majątek.

- Ależ ona nie jest dostatecznie dobrze urodzona - zauważył hrabia Aston. - Rodzina od niedawna ma tytuł szlachecki. Byli londyńskimi kupcami, a jej ojciec nadal prowadzi interesy. Matką wprawdzie była najmłodsza córka starego księcia Arleya, ale uciekła z jakimś włoskim hrabią, kiedy dziewczynka miała dwa latka, a jej brat osiem. To był głośny skandal. Lord Morgan naturalnie się z nią rozwiódł i już nigdy ponownie się nie ożenił. Kilka lat temu ich syn został zabity. Od tego czasu lord całkowicie poświęcił się córce. Wiesz, Quint, ona naprawdę jest nieprzyzwoicie bogata, chociaż, rzeczywiście, nie dość dobrze urodzona jak na żonę dla ciebie.

- Nie bądź snobem, Bain - fuknął wicehrabia. - Mając ojca bogatego jak sam Krezus i dziadka z tytułem książęcym, z powodzeniem przejdzie próbę. Jest bardzo odpowiednią kandydatką. Lepiej urodzone panny nie wniosą posagu, który rozwiązałby problemy Quinta. To naprawdę byłby najlepszy kontrakt.

- Trochę znałem jej brata - wtrącił lord Walworth. - Miły chłopak, doskonałe maniery i zawsze w terminie płacił długi.

- A ją poznałeś? - zainteresował się książę.

- Nie - lord Walworth potrząsnął głową. - Mówiono mi, że to taka polna myszka. Lubi wieś. Nigdy nie przyjeżdża do Londynu, chociaż ojciec ma ogromny dom na Berkley Square.

- Ciekawe, czy jest ładna - mruknął książę w zadumie.

- Quint, w nocy wszystkie kotki są czarne - trzeźwo zauważył hrabia.

- To prawda, ale podczas posiłków siedzisz przy stole z taką twarzą w twarz - błyskawicznie zripostował książę, a przyjaciele gruchnęli śmiechem.

- To co, panowie? Umowa stoi? - upewniał się wicehrabia. - W następnym sezonie towarzyskim szukamy odpowiednich kandydatek i wreszcie porzucimy kawalerski stan. Tylko pomyśl, Quint, jakie wspaniałe przyjęcia będziesz dla nas wydawał, kiedy już przywrócisz świetność Hunter's Liar!

- Jakie przyjęcia będzie wydawała jego żona - poważnym tonem poprawił go lord Walworth - i lepiej, żeby polubiła nasze żony, bo inaczej wcale nas nie zaprosi.

- Dree, zawsze będziesz mile widziany w Hunter's Liar. I ty, Ocky, i ty też, Bain. Pamiętajcie, mężczyzna jest panem w swoim domu. A wy jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi, trzymamy się wszak razem od czasów w Eton. Nic się nie może zmienić z powodu jakiejś kobiety. Dobra! - stuknął kielichem w dębowy, porysowany blat stołu i krzyknął: - Crofts! Co z obiadem?

- Już podaję, Wasza Miłość - odparł służący, nisko się kłaniając. - Pani Crofts chciała, żeby dziczyzna była świeża i smaczna. - Szybkim krokiem wyszedł z Wielkiej Sali, w której od wieków jadali książęta i hrabiowie Sedgwick. Hunter's Lair było ogromnym domem, ale nigdy nie modernizowanym. Nawet w epoce Stuartów, kiedy przebudowywano prawie wszystkie większe rezydencje w Anglii, tak by stworzyć duże, zdolne pomieścić wiele osób pokoje jadalne z marmurowymi kominkami - tu nic nie zmieniono. Quinton Hunter był dziewiątym hrabią i czwartym księciem Sedgwick. Tytuł książęcy ród otrzymał w 1664 roku, kilka lat po restauracji Karola II. Godność hrabiego dzierżyli od czasów Henryka VIII. Przedtem, od 1143 roku czternastu baronów Hunter opuściło ziemski padół, a jeszcze wcześniej głowa rodu nosiła tytuł baroneta. Anglosasi, którzy okazali się na tyle mądrzy, że popierali Wilhelma, księcia Normandii, w jego walce z Haroldem II, otrzymali potem od króla tytuły baronetów i dziewczyny normandzkie za żony. Książę Sedgwick mógł się poszczycić długim, wspaniałym rodowodem.

Dom, w którym się obecnie znajdowali, został wzniesiony na ruinach anglosaskiego dworu i drugiego domu, który spłonął za czasów Henryka VII. Trzeci budynek, w kształcie, w jakim dotrwał do współczesnych czasów, powstał w 1500 roku. Zbudowany został z czerwonej cegły, chociaż teraz murów prawie nie było widać. Zasłaniał je błyszczący zielony bluszcz, pięknie wijący się po ścianach. Wiekowe okna z szybkami w ołowianych ramach nadal były piękne, ale czas bardzo osłabił ich konstrukcję. Otwierano je rzadko i zawsze z wielką ostrożnością. Chociaż stary i staroświecki, dom był bez wątpienia wspaniały. Mieszkało w nim już kilka pokoleń Hunterów, a książę bardzo go lubił.

Zawsze uważano, że kiedyś się ożeni, chociaż marzenia ojca, jeśli o to chodzi, były mało realne. Z kim ma się ożenić żebrak błękitnej krwi? - zastanawiał się książę. Ale przecież musi się ożenić, jeśli chce zapobiec dalszemu niszczeniu Hunter's Lair. Był jeszcze jeden powód: młodszy brat, George. Tylko za pieniądze bogatej żony będzie mógł mu zapewnić patent oficerski w wojsku czy bodaj probostwo w niewielkiej parafii.

- Będę musiał sprzedać kilka koni, żeby odświeżyć garderobę i mieć trochę grosza na drobne wydatki - rzekł głośno Quinton Hunter.

- Możemy wszyscy zamieszkać w londyńskim domu mojego ojca - zaproponował wicehrabia. - Nie przyjeżdża już na sesje do Londynu. Rzadko bywa w parlamencie, ale od września do czerwca dom jest otwarty dla członków rodziny i przyjaciół.

- Bardzo to miłe z twojej strony - podziękował lord Walworth.

- Tak, dziękujemy, Ocky - podchwycił hrabia. - My nigdy nie mieliśmy domu w Londynie, ale mam nadzieję, że rodzina panny, z którą się ożenię, będzie miała własny dom w mieście.

- Ja też z przyjemnością przyjmuję twoje zaproszenie, Ocky - wtrącił książę.

- Mamy dwa miesiące na przygotowania - odezwał się wicehrabia. - Jutro się zatem pożegnamy i spotkamy ponownie gdzieś koło piętnastego marca, żeby razem udać się do Londynu.

- Zgoda - jednocześnie odparli hrabia Aston i lord Walworth.

- Dobrze - zgodził się książę.


CZĘŚĆ 1
BARDZO UDANY ROK
A.D. 1975

ROZDZIAŁ 1

W najlepszym razie możemy liczyć na hrabiego albo dziedzica tytułu hrabiego dla Allegry - mówiła lady Olympia Abbott, markiza wdowa Rowley, do szwagra, lorda Septimusa Morgana. - To, co zrobiła Pandora, stawia córkę w gorszej sytuacji, ale nic nie możemy na to poradzić. Stało się. Moja siostra zawsze myślała tylko o sobie. Nie patrz na mnie tak groźnie, Septimusie. To prawda, nawet jeśli nie chcesz tego przyznać. - Zamyśliła się i upiła łyk herbaty z filiżanki Wedgwooda. - Zorientujemy się w możliwościach, dopiero kiedy wszyscy zjadą do miasta na otwarcie sesji parlamentu. Wtedy zobaczymy, jacy kawalerowie w tym roku pojawili się w Londynie. Jestem pewna, że niezwykła uroda i majątek Allegry przyciągną najlepszych. Młodzieńcy z najznakomitszych rodów oczywiście nie zwrócą na nią uwagi, mimo to jestem pewna, że znajdziemy dla niej doskonałą partię. Pyszna herbata, Septimusie. Skąd ją importujesz? Muszę zamówić taką samą dla siebie.

Pochodzi z moich własnych plantacji, Olympio. Dopilnuję, żeby od dzisiaj dostarczano ją także tobie - obiecał lord Morgan.

Twoich własnych plantacji w Indiach? Nie miałam pojęcia... - szwagierka była zaskoczona. Ponownie ze smakiem upiła łyk herbaty.

Na Cejlonie. Mam majątki w bardzo różnych miejscach, prowadzę też różne interesy - wyjaśnił. - Nie wolno wkładać wszystkich jajek do jednego koszyka, Olympio. Przekazałem tę dewizę córce.

- Nie rozumiem, po co uczysz Allegrę takich rzeczy - zdziwiła się lady Abbott. - Przecież będzie czyjąś żoną, mój drogi. Nie musi umieć nic więcej poza tym, jak prowadzić dom i nauczyć służbę żyć uczciwie oraz wieść żywot moralnie. Wystarczy, że potrafi namalować sympatyczną akwarelę, grać na jakimś instrumencie, śpiewać i ładnie tańczyć i, naturalnie, powinna jak najprędzej dać mężowi dziedzica. A potem dobrze wychować dzieci, pamiętając o obowiązkach wobec Boga i Anglii.

- Olympio, Allegra jest moją spadkobierczynią. Musi wiedzieć, jak prowadzi się interesy, żeby pewnego dnia wszystkiego nie stracić - tłumaczył lord Morgan szwagierce, która tylko niecierpliwie potrząsała głową.

- Septimusie! - przerwała mu z rozdrażnieniem. - Majątkiem Allegry będzie zarządzał jej mąż. Przecież wiesz, że my, kobiety, nie mamy o tym najmniejszego pojęcia - roześmiała się głośno. - Oczywiście nie zapomniałam, że - twoim zdaniem - Allegra jest najpiękniejsza i najmądrzejsza w całym świecie, ale przecież to tylko dziewczyna. - Lady Abbott spoważniała. - Wiem, że cierpisz z powodu Jamesa Luciana. Trudno, Septimusie, twój syn nie żyje. Allegra go nie zastąpi. - W łagodnych niebieskich oczach markizy wdowy Rowley pojawiły się łzy. Pocieszającym gestem położyła dłoń na ramieniu szwagra. - James Lucian był wielkim bohaterem, Panie świeć nad jego duszą. Wielkim bohaterem i prawdziwym dżentelmenem.

- Daj spokój. Przestań już - ostro przerwał lord Morgan. - To prawda, że to dziewczyna, ale jest niezwykle inteligentna. Mąż, kimkolwiek będzie, najpewniej doceni jej inteligencję. Do mojej śmierci córka będzie otrzymywała ode mnie dwieście pięćdziesiąt tysięcy funtów rocznie. Kiedy umrę, zarządcy moich majątków dopilnują, żeby nadal dostawała taką samą sumę. Nie zamierzam dopuścić do tego, by moja córka znalazła się na łasce jakiegoś pełnego osobistego uroku arystokratycznego nicponia, który - kiedy tylko zdobędzie jej serce - zacznie ją źle traktować, a posag roztrwoni na własne przyjemności i kochanki. Potem, jeszcze w młodym wieku, zapije się na śmierć, zostawiając moją córkę i wnuki bez środków do życia.

- Septimusie! - krzyknęła zaszokowana szwagierka. - Na miłość boską, jakiemu człowiekowi, twoim zdaniem, oddamy Allegrę?

- Moja droga Olympio, wiem, jacy mężczyźni wychowują się w rezydencjach. Większość ich to nieroby i snoby. A Allegra, będąc córką lorda Morgana, z konieczności musi jednego z nich pojąć za męża. Ale ja postaram się o to, żeby dobrze ją zabezpieczyć. - Uderzył pięścią w mahoniowy blat podręcznego stolika, aż lady Abbott podskoczyła.

- Przecież wszystko, co jej dasz, zgodnie z prawem będzie należało do jej męża - zaoponowała. - Septimusie, przecież nie okpisz prawa. Popatrzył na nią rozbawionym wzrokiem. Pomyślał, że lady Abbott to, co prawda, dobra dusza, ale jak na swój wiek jest stanowczo zbyt naiwna.

- Moja droga, oczywiście, że mogę obejść prawo. To jeden z przywilejów najbogatszego człowieka w Anglii - powiedział ze śmiechem. - Kiedy czegoś chcę, ci, od których to za­leży, bez wahania i z przyjemnością idą mi na rękę. Jestem znany i ceniony za swoją hojność. Żaden mąż nie odbierze Allegrze jej pieniędzy. No, ale porozmawiajmy o pilniejszych sprawach.

- Ty, naturalnie, również zatrzymasz się w domu w mieście na czas naszego pobytu w Londynie.

- Allegra musi mieć najpiękniejsze stroje. Pamiętaj, Olympio, żadne bledsze światełko nie może przyćmić jej blasku. Jestem ci bardzo wdzięczny, że bierzesz ją pod swoje skrzydła, tym bardziej że twoja najmłodsza córka w tym samym czasie również wchodzi do towarzystwa. Mam nadzieję, że pozwolisz mi pokryć koszty garderoby lady Sireny. Zresztą w ten sposób łatwiej ci będzie zmusić Allegrę, aby spokojnie wytrzymała przymiarki u krawcowej. Poczuje się lepiej, gdy zobaczy, że jej ukochana kuzynka cierpi te same katusze. - Lord Morgan uśmiechnął się ciepło. - Moja droga, proszę, nie oszczędzaj na żadnej z dziewcząt. Charles Trent, mój zarządca i sekretarz, zadba o to, żeby dziewczęta miały odpowiednią biżuterię. Sejf w naszym londyńskim domu pęka w szwach.

- Jesteś bardzo dobry, Septimusie - z wdzięcznością powiedziała lady Abbott. Jej syn, młody markiz Rowley, był żonaty. Miał godziwe dochody, nie dość wysokie jednak, by pozwolić sobie na duże wydatki na najmłodszą siostrę. Poza tym, kiedy lady Abbott wróciła do domu z dworu Morganów, synowa stwierdziła, że wprowadzanie Sireny na salony londyńskiej śmietanki towarzyskiej w ogóle nie ma sensu.

- Augustusie - rozdrażnionym głosem powiedziała do męża w obecności teściowej - Sirena ma bardzo mały posag. Na pewno nikt jej nie zechce. Czy nie możemy tu na wsi poszukać dla niej męża? Mówiono mi, że dziedzic Roberts ma wspaniałego syna, który już może się żenić. To głupota wydawać nasze pieniądze na pobyt twojej siostry w Londynie. Podłość i skąpstwo synowej wyprowadziły markizę wdowę z równowagi. Bardzo starała się utrzymać dobre stosunki z żoną Gussiego, ale takie zachowanie było niedopuszczalne, tego nie mogła przemilczeć.

- Moja droga Charlotte - odezwała się tak lodowatym tonem, że jej syna przeszył zimny dreszcz. - Jeśli dobrze pamiętam, ty wcale nie miałaś dużego posagu, a jednak udało ci się zdobyć serce mego syna. Jesteście już pięć lat po ślubie i jeszcze nie dałaś mu dziecka. Ja jednak nie robię ci wymówek. Posag Sireny ustanowił jeszcze jej ojciec, niech ziemia lekką będzie mojemu kochanemu mężowi. On też odłożył pieniądze na jej debiut na londyńskich salonach. Moja córka zostanie wprowadzona do towarzystwa!

- A gdzie będziecie mieszkały? - zapytała głupiutka Charlotte. - My też możemy w tym czasie pojechać do naszego domu w Londynie.

- Będę opiekowała się siostrzenicą, Allegra Morgan. Lord Morgan zaprosił nas do swojego domu na Berkley Sąuare - aksamitnym głosem odpowiedziała lady Abbott. - Już wszystko załatwione. Pierwszego marca wyjeżdżamy do Londynu.

- Przecież możecie zamieszkać w Abbott House, mamo - wspaniałomyślnie zaproponował syn.

- Wielkie nieba, Gussie, nie! - lady Abbott stanowczym tonem odrzuciła propozycję syna. - Jest o wiele za mały i nie ma dobrej lokalizacji. Przecież chcemy, żeby Sirena zrobiła na towarzystwie jak najlepsze wrażenie, prawda? Poza tym przypuszczam, że będziecie z Charlotte przyjmować przyjaciół. W takiej sytuacji Abbott House nie będzie odpowiednim miejscem dla młodej panienki - uśmiechnęła się do obojga.

- Dom, który w prezencie ślubnym podarował nam ojciec, stoi w dobrym punkcie! - wybuchnęła urażona Charlotte.

- Może - mruknęła teściowa - ale, moja droga, nie jest to jednak Berkley Square, prawda? - Lady Abbott znowu się uśmiechnęła. Była zadowolona, że udało się jej utrzeć nosa nieznośnej synowej. - Jestem pewna, że Septimus zaprosi was na wszystkie przyjęcia, jakie wyda na cześć Allegry. Jest przecież kuzynką Gussiego.

- Urocza, ale niesforna - powiedział markiz Rowley, uśmiechając się radośnie. - Zawsze bardzo lubiłem Allegrę, a od kiedy zaprzyjaźniła się z Sirena, we dwie potrafią świat wywrócić do góry nogami. - Ponownie się roześmiał. - Będziesz miała ręce pełne roboty, mamo - ostrzegawczo pogroził palcem.

- Właśnie dlatego potem z przyjemnością spokojnie spędzę lato tu na wsi - odpowiedziała matka również z uśmiechem.

- Nic pewnego, mamo. Jeśli dziewczęta znajdą sobie mężów, i latem nie zaznasz spokoju. Będziesz zajęta planowaniem uroczystości ślubnych. Wiem, że w takich sprawach wuj Septimus bardzo na tobie polega, a ślub Allegry będzie nie lada wydarzeniem.

- Panna Morgan raczej nie znajdzie szczególnie dobrej partii - wtrąciła Charlotte. - Cóż z tego, że jest bogata?! Po pierwsze, w jej żyłach nie płynie błękitna krew. Po drugie, niegodziwe zachowanie jej matki też psuje jej opinię, a o tym incydencie nikt nie zapomniał. Przecież nawet się mówi: „Jaki ojciec, taki syn”, więc: jaka matka, taka córka.

- Matka Allegry, jak pewnie pamiętasz, Charlotte, jest moją najmłodszą siostrą - stanowczym tonem zaczęła lady Abbott. - Jej niewłaściwe zachowanie nie ma żadnego wpływu na to, ani jak inni oceniają jej córkę, ani jak oceniają mnie, ani jak będą oceniać dzieci, które może kiedyś w końcu urodzisz. Moja droga, mówisz bzdury!

- A propos, mamo, czy miałaś jakieś wiadomości od ciotki Pandory po jej wyjeździe z Anglii? - zapytał zaciekawiony Augustus.

- Ponieważ pytasz, Gussie, odpowiem, ale nigdy nie rozmawiaj na ten temat z Allegra ani z nikim innym. Tak, wiem, gdzie jest moja siostra i co się z nią dzieje. Wyszła za mąż za tego swojego hrabiego i mieszkają pod Rzymem. Słyszałam, że są bardzo lubiani w kręgach włoskiej arystokracji.

- Jakim cudem rozwiedziona kobieta mogła ponownie wyjść za mąż? - dopytywała się Charlotte.

- Pierwsze małżeństwo Pandora zawarła w kościele anglikańskim, dlatego kościół katolicki go nie uznał. Siostra zmieniła wiarę. Najpierw przyjęła chrzest, potem wzięła ślub ze swoim hrabią. Septimus wie o tym, Allegrze jednak nikt tego nie powiedział.

- Prawie nie pamięta matki - wtrącił Augustus. - Miała zaledwie dwa latka, kiedy Pandora odeszła.

- W ogóle jej nie pamięta. Zna matkę tylko z portretu, który wisi w Morgan Court. Septimus nigdy go nie zdjął, przypuszczam, że nadal kocha Pandorę. Moja siostra nie zasłużyła sobie na tak dobrego człowieka.

- Coś takiego! - głupiutko zachichotała Charlotte. - Wygląda na to, że darzysz lorda Morgana szczególną sympatią. - Znacząco popatrzyła na teściową i znowu zachichotała w wyjątkowo irytujący sposób. Co Augustus widział w tej głupiej dziewczynie? - zastanawiała się lady Abbott. Poznali się rok po śmierci jej ukochanego męża. Lady Abbott dopiero co wyszła z żałoby. Rodzice Charlotte, hrabia i hrabina, byli zachwyceni, że córce udało się zdobyć taką świetną partię. Nic dziwnego, powinni być zachwyceni! Zachęcali młodych do niemal natychmiastowego ślubu. Uroczystość odbyła się w kościele Świętego Jerzego na Hanover Square, a po niej w wynajętym w mieście domu wydano weselne śniadanie. Sprawy potoczyły się tak szybko, że lady Abbott nie zdążyła uzmysłowić synowi, jaką bezmyślną dzierlatką i małoduszną egoistką jest Charlotte. Mimo to Augustus chyba był z nią szczęśliwy. Nawet nie miał żalu, iż jeszcze nie dała mu dziecka. Syn mówił jej, że Charlotte boi się porodu. Nasłuchała się strasznych historii od matki, istoty zupełnie pozbawionej rozumu, której mimo rzekomego paraliżującego strachu udało się wydać na świat troje dzieci.

- Czy będziesz potrzebowała powozu na podróż do Londynu? - zapytał markiz matkę, całkowicie ignorując idiotyczny wybuch żony, w nadziei, że matka również zlekceważy głupią uwagę. Kochał Charlotte, ale czasami i on był zażenowany jej nietaktownym zachowaniem. Lady Abbott lekko uśmiechnęła się do syna i pocieszająco poklepała go po dłoni.

- Nie, mój drogi, nie będę. Pojedziemy z fasonem podróżnym powozem Septimusa.

- Słyszałam, że klamki i wszystkie wykończenia w tym powozie są ze szczerego srebra - wtrąciła Charlotte.

- Myślę, że rzeczywiście są - przyznała lady Abbott. - Za kilka dni chcę udać się z Sireną na dwór Morganów, skąd potem wszyscy razem ruszymy do Londynu. Na tę krótką podróż chętnie skorzystam z twojego powozu, Gussie.

- Oczywiście, mamo - chętnie zgodził się markiz.

- A jeśli tego dnia ja będę chciała odwiedzić siostrę? - jękliwie spytała Charlotte.

- Wtedy, najdroższa - odparł mąż - sam zawiozę cię do Lavinii dwukółką.

- Och! - rozpromieniła się Charlotte. - Bardzo bym chciała. Drzwi salonu otworzyły się, weszła lady Sirena z pakiecikiem w dłoni. Była śliczną dziewczyną, miała blond włosy w kolorze złota, szaroniebieskie oczy i najpiękniejszą, a w tych czasach również najmodniejszą karnację: mlecznobrzoskwiniową.

- Mamo, przesyłka dla ciebie. Od wujka Septimusa - powiedziała zdyszana. - To chyba plan podróży. - Dopiero teraz przypomniała sobie o dobrych manierach, grzecznie skłoniła się bratowej, ale brata serdecznie uściskała. - Och, Gussie, jestem taka podniecona! Jadę z Allegra do Londynu! Postanowiłyśmy, że będziemy absolutnie wyjątkowe, najlepsze, tak że wszyscy mężczyźni padną nam do stóp. Ale kandydatami na mężów będą mogli być tylko ci młodzieńcy, którzy będą się o nas pojedynkowali! Roześmiał się radośnie i przytulił do siebie smukłą sylwetkę siostry.

- Mam nadzieję, Sireno, że pobyt w Londynie rzeczywiście okaże się tak ekscytujący, jak sobie wyobrażasz. I wierzę, że znajdziesz wspaniałego męża, z dobrego rodu i o wysokich dochodach.

- Ale czy będzie mnie kochał? - zapytała z niepokojem. - Jak myślisz, Gussie?

- Jakżeby mógł cię nie kochać? - zdziwił się brat. - Sireno, jesteś śliczna, łagodna i masz przemiłe usposobienie. Doskonale opanowałaś wszystkie umiejętności, jakie powinna mieć panna, jesteś prawa i cnotliwa. Malutka siostrzyczko, każdy mężczyzna chciałby zdobyć taką kobietę na żonę.

- Tylko nie możesz być taka ufna jak tu, na wsi. Dziewczęta, które spotkasz w Londynie, są inne, nie miej do nich zaufania - wtrąciła Charlotte. - Pamiętaj, Sireno, wszystkie polują na mężów i użyją każdej broni, żeby zdobyć dżentelmena, na którego zagięły parol.

- To dobra rada - przyznała lady Abbott, nieco zdziwiona nagłą życzliwością synowej. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że Charlotte zależy, by Sirena jak najszybciej wyszła za mąż, ponieważ wówczas wyprowadziłaby się z tego domu.

- Mówisz tak, jakbym wyruszała na wojnę - zdumiała się prostolinijnie Sirena.

- Bo tak jest - zapewniła ją Charlotte. - Musisz zachować wielką czujność, aż do dnia ślubu. Kiedy mnie wprowadzano na salony, w londyńskim towarzystwie pojawiła się dziewczy­na, która wkrótce zaręczyła się z jednym z najbardziej popularnych kawalerów, a on potem uciekł z inną i pośpiesznie się z nią ożenił. Zniszczył dziewczynie reputację, już nigdy więcej nie pokazała się w Londynie. Teraz ma niewielkie szanse, by dobrze wyjść za mąż.

- Biedaczka - szepnęła Sirena ze współczuciem.

- Gdyby nie to, że jedziesz z panną Morgan, naprawdę martwiłabym się o ciebie, Sireno - niecierpliwie fuknęła Charlotte. - Kuzynka przynajmniej ma wiele zdrowego rozsądku.

- Myślałam - odezwała się lady Abbott, ponownie zaskoczona uwagą synowej - że nie lubisz Allegry Morgan.

- Ani ją lubię, ani jej nie lubię - wyniosłym tonem sprostowała Charlotte. Lord Morgan przysłał krótki liścik, w którym proponował, by panie przyjechały za tydzień. Nie będą musiały korzystać z powozu Rowleyów, gdyż lord przyśle po nie swój powóz. Lady Abbott i Sirena kilka dni zostaną w posiadłości Morganów, po czym razem udadzą się do Londynu. Lorda Morgana nie będzie niestety w Morgan Court, spotka się z nimi dopiero w Londynie. Już zatrudnił najlepszą w mieście modystkę i krawcową, madame Paul, uciekinierkę z Francji. Madame Paul przygotuje stroje dla dziewcząt, w tym również suknie, w których panny zostaną przedstawione na królewskim dworze.

- Wyobraź sobie, Charlotte! - Sirena nie mogła opanować podniecenia. - Wuj powiedział, że nie musimy liczyć się z kosztami! Dostaniemy biżuterię z jego rodzinnego sejfu! Stroje uszyje nam madame Paul! Zostaniemy nawet przedstawione Jego Królewskiej Wysokości i królowej.

- Wszystkie panny z dobrych rodów przedstawiane są królowi - kwaśno skwitowała Charlotte. - Ja byłam, dziwię się jednak, że i panna Morgan będzie przyjęta na królewskim dworze. Przecież właściwie nie jest błękitnej krwi. No, może bardzo, ale to bardzo jaśniutkiej - sprostowała.

- Takiej samej jak twoja - ostro zareagowała lady Abbott. - Ktoś, kto ma księcia i księżną za dziadków, jest równie dobrze urodzony jak dziecko hrabiostwa. - Lady Abbott podniosła się, zanim spąsowiała synowa zdążyła otworzyć usta. - Sireno, kochanie, chodź. Musimy zacząć się pakować, chociaż, prawdę mówiąc, niewiele rzeczy będziesz potrzebowała. Tylko kilka sukien na zmianę, zanim madame Paul przygotuje ci nowe stroje. - Wyszła z pokoju, córka podążyła za nią.

- Dlaczego twoja matka tak bardzo mnie nie lubi? - z żalem i pretensją w głosie zwróciła się Charlotte do męża, kiedy lady Abbott i Sirena już się oddaliły.

- Wiesz, kochanie - Augustus uspokajającym gestem objął żonę ramieniem - nie powinnaś być wobec niej taka wyniosła. Przecież nawet nie możesz się z nią równać. Mama jest starsza, mądrzejsza, no i jest córką księcia. Poza tym bardzo lubi lorda Morgana i Allegrę. Kiedy źle o nich mówisz, czuje się w obowiązku ich bronić. Mam nadzieję, że w przyszłości postarasz się zachować swoje zdanie dla siebie, bo, wiesz, ja także bardzo lubię i wuja, i kuzynkę. Nie odziedziczyłem wielkiego majątku w gotówce, ale wuj Septimus wziął te pieniądze i w ciągu kilku lat po śmierci ojca potroił całą sumę. Dzięki wujowi i jego przemyślności mogę spełniać twoje zachcianki, kupować ci piękne stroje. Nie jesteśmy zadłużeni i stać nas będzie na opłacenie dobrej szkoły dla synów, których kiedyś przecież będziemy mieli - czule pocałował żonę w policzek.

- Nie lubię, kiedy mnie strofujesz, Gussie - dąsała się Charlotte.

- Więc zachowuj się inaczej, kochanie. Wtedy nie będę musiał - odparł mądry mąż i jeszcze raz ją pocałował.

- Ucieszę się, kiedy w końcu wyjadą - wyznała Charlotte. - Te kilka następnych tygodni przed wyjazdem do Londynu z przyjemnością spędzę tylko z tobą, Gussie. A jeśli będziemy mieli szczęście, twoja siostra, Sirena, znajdzie sobie męża i już w ogóle nie wróci do Rowley Hall - westchnęła z rozmarzeniem. - Niestety nadal będziemy mieli problem z twoją matką.

Markiz roześmiał się. Gdyby nie to, że bawiły go spięcia między matką i żoną, pewnie byłby zirytowany. Tymczasem uważał, że sytuacja jest zabawna: obie próbowały przystoso­wać się do nowej roli, matka uczyła się być wdową, żona panią domu. Martwił się trochę, że Charlotte jeszcze nie zaszła w ciążę, ale jej matka również późno miała dzieci. On sam miał syna i córkę z wieśniaczkami z podległych folwarków, był więc pewien, że jest zdolny spłodzić dziecko.

Dokładnie tydzień później, zaraz po brzasku, powóz lorda Morgana zajechał przed Rowley Hall. Był to wspaniały pojazd: czarny, błyszczący, ze srebrnym oprzyrządowan...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin