dziwne święta.odt

(26 KB) Pobierz

Teddy Lupin od zawsze uwielbiał święta w Norze. Byli tam wszyscy, których kochał. Cała jego rodzina oprócz tych, których zabrała wojna. Dom był w tym okresie pełen życia i trudno było wszystkim podzielić się przygotowaniami do świąt w których każdy musiał uczestniczyć. Teddy nie był wyjątkiem, ale cieszył się, że może pomóc swojej rodzinie.

Rok temu nie było go w Norze na święta ponieważ pracował nad ważną sprawą. Musiał udawać przestępce aby dowiedzieć się więcej o grupie, która uważała się za nowych śmierciorzerców. To był jedyny raz kiedy go nie było, ale nie było tak źle jak myślał, a wręcz był trochę zadowolony z tego faktu. W tak krótkim czasie po ślubie Victorii z Samem Nikolsem czułby się dziwnie siedząc z nimi przy jednym stole w święta. Niby rozstali się z Victorią cztery lata wcześniej i nie czuli do siebie niechęci, ale też nie utrzymywali jakichś bliskich kontaktów. Nie chciał, żeby któreś z nich czuło się niezręcznie. Teraz jednak siedział popijając ognistą whiskey razem z Samem, który opowiadał mu o jego małej córeczce Suzie.

                      Ma dopiero pół roczku, a już biega po domu- opowiadał przejęty uśmiechając się przy tym szeroko.

                      Tylko raczkuje- poprawiła męża Victoria, która przechodziła obok trzymając na rękach spokojną małą dziewczynkę o złotych loczkach i niebieskich oczach.

                      Mam genialne i piękne dziecko – kontynuował Sam jakby w ogóle nic nie mówiła- sam popatrz jaka jest śliczna- wskazał na odchodzącą Victorię. Teddy uśmiechnął się i przytaknął. Rzeczywiście była ślicznym dzieckiem i mimo że jej mama nie chciała się nią chwalić tak bardzo jak jej tata była bardzo mądra jak na tak niewielkie dziecko.

Rozmowę przerwał im huk dochodzący z salonu. Słychać było jakby coś spadło oraz tłuczenie szkła. Zaraz po tym rozległ się głośmy wrzask.

                      James czy ty jesteś normalny!!- głos należący do posiadającej burze rudych loków osiemnastolatki która była wściekła.

                      To nie moja wina- tłumaczył się James Potter- Samo spadło

Teddy postanowił sprawdzić co się stało. Wstał z kanapy i szybko poszedł do salonu gdzie zastał pobojowisko. Na ziemi leżała choinka wokół, której walały się porozbijane bombki oraz zaczarowane tak by niczego nie mogły podpalić świece, które znajdowały się jeszcze chwile wcześniej na choince.

Stał w drzwiach bojąc się wchodzić. Nie był jedynym, który przyglądał się temu co zostało z ich świątecznego drzewka. Byli tam chyba wszyscy, którzy znajdowali się wtedy w Norze oprócz babci Weasley, która dalej piekła swoje specjalne ciastka. Wiedziała, że święta w tym domu bez jakiejś „małej” katastrofy są nie możliwe, więc jakieś kilka lat temu przestała się nimi przejmować „niech martwią się młodzi”.

Przez cały czas gdy wszyscy patrzyli na to pobojowisko James i Rose się kłócili nie zwracając na nikogo uwagi

                      Rose Weasley- zaczął Ron Weasley głosem nie znoszącym sprzeciwu- Co tu się dzieje?- dziewczyna odwróciła się w stronę swojego ojca marszcząc brwi jak zwykła to robić gdy ktoś ją zdenerwuje. Teddy wiedział, ze James' owi nie podobało się, że tak robiła, bo nikt normalny nie chce zdenerwować Rose Weasley w takim stopniu jak zrobił to właśnie jej rudy kuzyn.

                      James prawie mnie zabił- powiedziała ciągle marszcząc brwi w ten sam sposób. Chłopak spojrzał błagalnie na wszystkich zebranych.

                      To naprawdę nie było celowe- zaczął James. Ruda spojrzała na niego wzrokiem, który mógłby zabić – Chciałem wziąć tylko piernikowego ludzika, ale tak zakoś wyszło, że spadła. Naprawdę nie chciałem.- Rose chciała coś powiedzieć, ale widząc to Harry odezwał się wcześniej

                      Ile wy macie lat?- zapytał poważnie mimo, ze uśmiechał się leciutko, kiedy nie patrzyli. Żadne z nich nie odpowiedziało. Teddy wiedział, że według prawa czarodziei oboje są już dorośli, ale w duszy wciąż są tymi samymi dziećmi jakimi byli jeszcze pięć lat wcześniej. - James skoro to twoja wina musisz to posprzątać bez użycia magi

                      A ty Rose mu pomożesz- dodał Ron uśmiechając się szeroko. Dziewczyna chciała zaprotestować. Dlaczego ona ma sprzątać bałagan, który zrobił jej kuzyn i jednocześnie najlepszy przyjaciel o czym w tej chwili nie myślała.- Nie ma żadnych ale.- powiedział stanowczo jej ojciec- To za to co masz zamiar zrobić James'owi- uśmiechał się szeroko, bo dobrze zna swoją córkę i wiedział, że ona tak tego nie zostawi. Ona też się uśmiechnęła i można było dostrzec błysk zadowolenia w jej ciemnoniebieskich oczach.

                      Dobra teraz trzeba iść po nową choinkę- powiedział Georg Weasley wskazując na połamane gałęzie drzewka leżącego na podłodze. -Kto idzie ze mną??-Wszyscy zaczęli wychodzić i uzgadniać co kto powinien zrobić. Teddy spojrzał na rudą dwójkę ciągle stojącą na środku pokoju

                      Hej macie zamiar ich tak zostawić samych? - zapytał do grupy wychodzących. - Chcecie, aby z tego salonu już nic nie zostało??- wskazał na znów kłócących się kuzynów.

                      Masz rację popilnuj ich żeby nie zrobili większych szkód niż dotychczas- powiedział Harry zanim wyszedł.

Teddy nie widział już swojego ojca chrzestnego, ale mógł się założyć, że uśmiechał się. Tak Theodor Lupin wpakował się właśnie w pilnowanie dwójki, która od zawsze oznaczała kłopoty. W dodatku teraz Rose jest wściekła na swojego kuzyna, a to wcale nie wróży dobrze i nie trzeba być dobrym z wróżbiarstwa, żeby to przewidzieć.

                      No dobra bierzcie się lepiej do roboty – powiedział opierając się o framugę drzwi. James westchnął ciężko i kontynuował jak gdyby nie słyszał co mówił Teddy.

                      Naprawdę przepraszam nie miała spaść naprawdę- mówił patrząc wzrokiem biednego pieska, który od kilku dni nic nie jadł. Wiedział, że jego kuzynka jest porywcza, ale wiedział też że ma dobre serce.- Co mam zrobić, żeby ci to wynagrodzić?- zapytał i gdy tylko wypowiedział te słowa pożałował tego.

                      Wkopałeś się – powiedział Teddy uśmiechając się szeroko za co otrzymał spojrzenie, które mogłoby zabić od Jamesa oraz szeroki uśmiech od Rose, która najwidoczniej już coś planowała. Teddy spojrzał na nią i zapytał siebie w duchu, kiedy ta mała piegowata dziewczynka z rudymi włosami sterczącymi we wszystkie strony stała się tak piękną młodą kobietą na którą teraz patrzył i jak to się stało, że on tego nie zauważył dopóki się do niego nie uśmiechnęła tak jak teraz?

                      Nie martw się nie będę cię strasznie męczyć, ale załatwisz dla mnie pewną sprawę- powiedziała w stronę kuzyna wciąż się uśmiechając.

                      Jaką? - zapytał podejrzliwie wiedział że Rose jest podobna do niego i, że nie należy jej ufać w kwestii rewanżu.

                      Pamiętasz jak ci opowiadałam o Franku?- zapytała przestając się uśmiechać zastanawiając się nad tym jak ubrać myśli w słowa.

                      Tego z kancelarii?- zapytał James. Teddy patrzył na tą rozmowę z zaciekawieniem. Wiedział, że Rose pracuje jako sekretarka w kancelarii prawniczej zanim nie skończy prawa magicznego, ale nic nie wiedział o żadnym Franku. „Nic dziwnego” pomyślał „nie dużo wiesz o Rose”. Ruda potwierdziła skinieniem głowy.- Co z nim?

                      Zaprosił mnie na kolację- zaczęła spokojnie.- Odmówiłam ,ale nie bardzo do niego dociera, że nie mam ochoty nigdzie z nim iść.

                      Więc co mam zrobić? Mam mu powiedzieć, że nie jesteś zainteresowana?

                      Właściwie..- zrobiła pauzę- to potrzebuję chłopaka.- Teddy słysząc to omal nie zakrztusił się własną śliną. Uśmiechnął się na samą myśl o Jamesie i Rose jako parze i nie dlatego, że są kuzynami, ale dlatego, że nie potrafią wytrzymać nawet dnia bez kłótni i choć potem zawsze się godzą to i tak..

                      Mam udawać twojego chłopaka??!!- wykrzyknął przerażony James. To było dla niego za wiele. Uwielbiał Rose chociaż nigdy by się do tego nie przyznał publicznie, ale to...

                      Nie!- popatrzyła na niego zdegustowana.- Chodziło mi raczej o jakiegoś twojego kolegę.- powiedział spokojnie. James zastanawiał się nad tym chwilę i przyszedł mu do głowy pewien tak zwany świetny pomysł. „To będzie ciekawe” pomyślał.

                      Zgoda.

                      Dobra to teraz możesz posprzątać ten bałagan- powiedziała jednocześnie kierując się w stronę drzwi w których wciąż stał Teddy.

                      Chyba nie myślisz, że tak łatwo się wywiniesz- uśmiechał się mówiąc te słowa.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin