Duch ze Scapa Flow.pdf

(105 KB) Pobierz
Szpieg w rodzinie
Duch Ze Scapa Flow
Aktorzy:
Kpt Prien - Wojciech Malajkat
Kpt Tranow - Wiktor Zborowski
Dowódca pancernika - Jan Nowicki
Płk Braune - Jerzy Kamas
Marynarz - Adam Ferency
Przez wiele lat nikt nie potrafił wyjaśnić, w jaki sposób niemiecki okręt podwodny przedostał
się do bazy brytyjskiej marynarki wojennej w Scapa Flow i zatopił stojący na kotwicy
pancernik "Royal Oak". Wreszcie znaleziono wytłumaczenie: U-boot prowadzony był przez
szpiega, który doskonale znał wszystkie cieśniny i morskie przejścia. Ten szpieg miał
nazywać się Alfred Wehring. Prasa ochrzciła go mianem "Ducha ze Scapa Flow". Musiały
minąć dziesiątki lat, abyśmy mogli poznać prawdę o tragedii w brytyjskiej bazie.
Była ciemna bezksiężycowa noc 13 października 1939 roku. Niemiecki okręt podwodny U-47
zbliżył się do wschodniego wejścia prowadzącego do bazy brytyjskiej Floty Macierzystej w
Scapa Flow na Orkanach. Kapitan Günter Prien podszedł do peryskopu.
Prien: Trym plus trzy. Peryskopowa.
Marynarz: Jest trym plus trzy.
Syk sprężonego powietrza wypychającego wodę ze zbiorników balastowych świadczył, że
okręt zaczął iść do góry, ale pozostawał ukryty pod powierzchnią wody.
Prien: Peryskop w górę!
Stalowa rura pośrodku kiosku okrętu zaczęła wysuwać się ze studzienki peryskopowej, aż jej
oko znalazło się kilkadziesiąt centymetrów nad wodą. Kapitan Prien przywarł do okularu
lustrując powierzchnię morza. Nie było żadnych wrogich jednostek. Brytyjczycy, choć od
ponad miesiąca prowadzili wojnę z Niemcami, jeszcze nie nauczyli się dostatecznie chronić
baz i okrętów.
Prien: Peryskop w dół. Do wynurzenia!
Marynarze, którzy po wynurzeniu mieli podjąć służbę na pomoście, ustawili się pod lukiem.
Prien: Wynurzenie na sterach!
Marynarz: Ster dziobowy plus dziesięć. Rufowy plus pięć.
Prien: Szasować balasty!
Po chwili mechanik zameldował:
Marynarz: Kiosk wychodzi. Okręt na powierzchni.
Prien: Oba pół naprzód.
Marynarz: A Jest oba pół naprzód.
U-47 wyszedł na powierzchnię. W istocie załoga niczym nie ryzykowała. W czasie
bezksiężycowej nocy dostrzeżenie sylwetki niewielkiego okrętu podwodnego, którego tylko
kiosk wystawał nad wodę, było praktycznie niemożliwe. Kapitan Prien zanotował w
dzienniku:
Prien: Piękny widok. Na lądzie wszystko ciemne. Wysoko na niebie świeci zorza polarna.
Zatoka otoczona przez wysokie góry bezpośrednio oświetlone z góry. Dostrzegłem kadłuby
okrętów zatopionych w cieśninie.
Kapitan wiedział, że kadłuby okrętów, które miały blokować wejście do cieśniny Kirk Sound,
prowadzącej do Scapa Flow, leżą wystarczająco daleko od siebie, aby jego okręt przeszedł
między nimi. Brytyjczycy również zdawali sobie z tego sprawę i dlatego przejście zamykała
stalowa sieć, która miała zatrzymać okręt podwodny. Jednakże była tak przerdzewiała, że jej
kółka nie wytrzymałaby uderzania kadłuba okrętu, dlatego zdemontowano ją i już 14
października miała zostać zamontowana nowa. Skąd kapitan Prien wiedział, że miedzy
zatopionymi kadłubami jest przejście? To pierwsza tajemnica wyprawy U-47. To, co stało się
później, jest jeszcze bardziej tajemnicze.
Na brzegu miały błysnąć światła samochodu. Umówiony znak, że oczekuje tam przewodnik,
który miał wprowadzić niemiecki okręt podwodny do Scapa Flow. Kim był ten człowiek?
W 1942 roku ujawniono, że był to kapitan Alfred Wehring, były oficer niemieckiej marynarki
wojennej, wysłany przez wywiad w 1927 roku do Scapa Flow. Zamieszkał w nabrzeżnej
miejscowości Kirkwall pod nazwiskiem Albert Oertel, Szwajcar. Oczywiście jak na
Szwajcara przystało, był zegarmistrzem, któremu pracowitość, skromność i umiarkowane
ceny usług zyskały sympatię miejscowej społeczności. Nawet Królewska Marynarka
Wojenna przysyłała po niego, gdy trzeba było naprawić pokładowe chronometry. Dzięki temu
Oertel miał okazję dobrze poznać obyczaje załóg okrętów stacjonujących w Scapa Flow i
drogi prowadzące do kotwicowiska.
Przez 12 lat miał pozostawać w uśpieniu, jak nazywano brak jakiejkolwiek aktywności
agentów. Nikt się z nim nie kontaktował, nie nakazywano mu wypełniania jakichkolwiek
zadań, nie wysyłał żadnych raportów. Aż w 1939 roku, gdy wybuchła wojna, Oertel miał
otrzymać polecenie ustalenia, w jaki sposób okręt podwodny może przedrzeć się do miejsca,
gdzie kotwiczyły brytyjskie okręty.
Jak dotąd, wszystko brzmi bardzo prawdopodobnie.
Tamtej nocy z 13 na 14 października Oertel miał wyjechać na brzeg samochodem i oczekiwać
na wynurzenie okrętu podwodnego. Gdy dostrzegł jego kiosk, nadał umówiony sygnał
migając światłami swojego samochodu. W odpowiedzi wysłano po niego ponton, na którym
dotarł do burty okrętu podwodnego i stanął na pomoście bojowym obok kapitana Priena. On
miał poprowadzić U-47 trudną i krętą drogą przez cieśninę Kirk Sound.
Kapitan Günter Prien, korzystając z rad szpiega Alberta Oertele, bez przeszkód przeprowadził
swój okręt podwodny U-47 do Scapa Flow. Południowa część kotwicowiska była pusta.
Wszystkie okręty wyszły stamtąd dużo wcześniej.
Dlaczego Oertel, który miał obserwować ruchy brytyjskiej floty, o tym nie wiedział?
Dochodziła godzina 1.00 w nocy 14 października, gdy niemiecki okręt zawrócił na północ i
wkrótce z jego pomostu dostrzeżono sylwetki dwóch dużych okrętów: pancernika "Royal
Oak" i transportowca lotniczego "Pegasus". Prien zaczął manewrować okrętem, aby ustawić
go w pozycji do strzału:
Prien: Lewy silnik stop. Prawy mała naprzód. Ster lewo na burt.
W okularze peryskopu widać było wyniosłą sylwetkę brytyjskiego pancernika.
Był to stary okręt, który rozpoczął służbę w Royal Navy w 1916 roku i w okresie
międzywojennym nie był modernizowany, ale zatopienie go byłoby pięknym sukcesem
Kriegsmarine i wielką kompromitacją dla brytyjskiej marynarki.
Kapitan Prien wydał rozkaz:
Prien: Wyrzutnie dziobowe, otworzyć pokrywy wylotowe!
Marynarz: Pokrywy wylotowe od pierwszej do czwartej otwarte.
U-47 był w odległości 4 tysięcy metrów od brytyjskiego pancernika.
Marynarz: Wyrzutnie jeden do czterech gotowe. Strzela wyrzutnia jeden i trzy. Odległość 4
tysiące. Wyprzedzenie zero. Położenie dziewięćdziesiąt.
Prien: Wyrzutnie jeden do czterech, ognia!
Sprężone powietrze wypchnęło trzy torpedy z wyrzutni dziobowych. Jedna pozostała w rurze,
co mogło być wynikiem zbyt małego ciśnienia. Dwie torpedy przeszły pod kadłubem
pancernika. Trzecia trafiła w łańcuch kotwiczny lub dziobnicę pancernika. Jej ładunek
bojowy musiał być wadliwy, co zdarzało się dość często, gdyż wybuch był tak cichy, a
wstrząs tak niewielki, że marynarze na brytyjskim okręcie nawet nie zorientowali się, że
zostali zaatakowani torpedami. Kapitan Prien nakazał odwrócić okręt rufą do celu. Z tyłu miał
tylko jedną wyrzutnię. I ta torpeda chybiła celu.
U-47 zaczął uchodzić z pola walki. Rozsądek nakazywał wycofać się po nieudanych atakach,
gdyż mogły wywołać alarm na pokładzie brytyjskiego okrętu, a w zatoce niemiecki okręt
podwodny nie miał żadnych szans ucieczki przed bombami głębinowymi. Prien nie chciał
jednak rezygnować z łatwej zdobyczy, jaką był stojący na kotwicy pancernik. U-47 wycofał
się z pola walki, ale tylko po to, aby załadować torpedy do wyrzutni dziobowych, co miało
zająć kilkanaście minut.
W przedziale torpedowym wewnętrzne pokrywy wyrzutni zostały otwarte i trzy
wielometrowe stalowe cygara spoczywające już na szynach ładowniczych zostały wsunięte na
miejsca. Po piętnastu minutach U-47 był ponownie gotowy do ataku. Tym razem nie zawiódł.
Torpedy trafiły w kadłub pancernika, a wybuch rozdarł blachy kadłuba i tysiące ton wody
zaczęły wlewać się do jego wnętrza. Wyrwa była tak wielka, że okręt po trzynastu minutach
przewrócił się do góry dnem i osiadł pod wodą.
Zginęło 833 marynarzy.
Kapitan Prien nie miał czasu na fetowanie zwycięstwa. Wiedział, że lada moment wszystkie
brytyjskie okręty ruszą do wielkiego polowania na U-47. U-boot wykonał zwrot i całą mocą
elektrycznych silników uchodził z zatoki. Szybko przebył Kirk Sound i o godzinie 2.15
znalazł się na otwartym morzu. Na jego pokładzie miał wracać do Niemiec kapitan Alfred
Wehring, który miał tak wielki udział w sukcesie U-boota.
W październiku 1939 roku, gdy nazistowska prasa rozpisywała się o wielkim sukcesie, nikt
nie wiedział, że to skromny zegarmistrz od lat pracujący w nadmorskiej mieścinie wprowadził
niemiecki okręt do brytyjskiej bazy. Dopiero na wiosnę 1942 roku dziennikarz Kurt Riess
ujawnił nazwisko szpiega ze Scapa Flow. Wszystko wydawało się jasne. Ale wiele lat później
prawda okazała się całkowicie inna.
Na wiosnę 1942 roku dziennikarz Kurt Riess ujawnił, że w bazie brytyjskiej marynarki
wojennej Scapa Flow działał niemiecki agent kapitan Alfred Wehring, ukrywający się pod
nazwiskiem Albert Oertel. On miał poprowadzić okręt podwodny U-47, który zatopił
brytyjski pancernik "Royal Oak". Wyjaśniałoby to, w jaki sposób okrętowi udało się w
bezksiężycową noc przedostać przez cieśninę blokowaną przez kadłuby zatopionych okrętów
i odpalić śmiertelne torpedy.
Tyle że kapitan Alfred Wehring nigdy nie istniał.
W archiwum wywiadu niemieckiego Abwehry nie figurowało jego nazwisko. Ale to jeszcze
nie dowód. Ale w Kirkwall, gdzie miał mieszkać i pracować jako zegarmistrz, też nikt go nie
znał. W żadnym z dokumentów brytyjskiej marynarki nie ma mowy o zegarmistrzu z
Kirkwall, który miał być wzywany do naprawy pokładowych chronometrów. Szpiega ze
Scapa Flow nie było!
Pozostają więc dwa pytania.
Pierwsze: w jaki sposób niemiecki okręt podwodny przedostał się do brytyjskiej bazy,
znajdując jedyne niestrzeżone wejście?
Pytanie drugie: czemu miała służyć historyjka o szpiegu, który przez kilkanaście lat miał
przygotowywać się do wykonania zadania?
Odpowiedź na pierwsze pytanie wydaje się dość prosta.
Niemcy przygotowywali się do ataku na okręty brytyjskie w Scapa Flow już od pierwszych
dni wojny. 6 września 1939 roku, a więc trzy dni po wypowiedzeniu wojny przez Wielką
Brytanię, admirał Karl Doenitz, dowódca floty podwodnej zwrócił się do wywiadu
dowództwa marynarki wojennej o przedstawienie mu wszelkich informacji na temat
brytyjskiej bazy. Otrzymał je 9 września. Z raportu wynikało, że wszystkie przejścia
prowadzące do zatoki są szczelnie zamknięte i żadnemu podwodnemu okrętowi nie uda się
pokonać tych zapór. Admirał Doenitz nie rezygnował. Doprowadził do wysłania nad Scapa
Flow samolotu zwiadowczego, który 10 września dostarczył zdjęcia bazy. Widać na nich było
kotwiczące tam okręty, ale nie można było dostrzec podwodnych zapór. Przypadek sprawił,
że w końcu września z rejonu Orkanów powrócił okręt podwodny U-16, który krążył w
pobliżu brytyjskiej bazy przez kilka tygodni. Jego dowódca, komandor porucznik Wellner
dostrzegł, że w Kirk Sound między kadłubami zatopionych okrętów jest przejście o
szerokości około 15 metrów. Wystarczająco szerokie, aby przez nie mógł przejść okręt
podwodny. W tym samym czasie wywiad wojskowy Abwehra otrzymał raport od swojego
szpiega komandora Menzela. Jako dowódca frachtowca "Theseus" dotarł on do rejonu Kirk
Sound i poczynił wiele ważnych obserwacji, które w efekcie umożliwiły przygotowanie
wyprawy U-47. Ale Brytyjczycy zdawali sobie sprawę, że między kadłubami zatopionych
okrętów blokujących Kirk Sound istnieje szerokie przejście i zastawili je stalową siecią. Ta
zapora zardzewiała, więc zdemontowali ją, robiąc miejsce dla nowej, którą mieli zainstalować
14 października. Czy Niemcy o tym wiedzieli, czy też ślepy traf sprawił, że U-47 przedostał
się między zatopionymi okrętami akurat wtedy, gdy zdemontowano sieć?
Odpowiedź na te pytania wiąże się z jedną z najbardziej sensacyjnych i tajemniczych spraw II
wojny światowej.
Po śmiałym rajdzie podwodnego okrętu U-47, który przedostał się do brytyjskiej bazy Scapa
Flow i zatopił pancernik "Royal Oak", Niemcy dość szybko przyznali, że stało się to możliwe
dzięki pomocy ich agenta, kapitana Alfreda Wehringa. To było kłamstwo.
Kapitan Alfred Wehring nigdy nie istniał. Albert Oertel nigdy nie mieszkał w pobliżu Scapa
Flow. Po co wymyślono tę postać? Najprostsza odpowiedź brzmi: po to, aby ukryć źródło
prawdziwych informacji. I tak było w istocie. O ile bowiem Brytyjczycy wiele lat po wojnie
ujawnili, że odczytywali niemieckie szyfry powstające w maszynie Enigma, to bardzo
niechętnie mówili o tym, że Niemcy odnieśli podobny sukces. Autorem tego sukcesu był
kapitan Wilhelm Tranow.
Jego kariera rozpoczęła się w czasie I wojny światowej, gdy służył jako radiotelegrafista na
pokładzie pancernika "Pommern". Latem 1914 roku wezwał go dowódca.
Dowódca: Panie Tranow, czy pan odebrał szyfrogram z krążownika "Breslau"?
Tranow: Tak jest.
Dowódca: Co było dalej?
Tranow: Zgodnie z poleceniem przesłałem do dowództwa marynarki wojennej. Wkrótce
odebrałem wiadomość z dowództwa, że depesza z krążownika "Breslau" była źle
zaszyfrowana i że żądają powtórzenia.
Dowódca: Co pan zrobił?
Tranow: Nie udało mi się nawiązać łączności z krążownikiem "Breslau", więc sam
odszyfrowałem depeszę i przesłałem do dowództwa.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin