Cabot Meg - Pamiętnik Księżniczki tom 4 - Księżniczka na dworze.rtf

(1139 KB) Pobierz
Meg Cabot

Meg Cabot

 

 

 

 

 

 

 

PAMIĘTNIK KSIĘŻNICZKI 4

Księżniczka na dworze

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Walterowi Schretzmanowi i wielu innym osobom,             

które jak Nowy Jork długi i szeroki             

okazują ludziom wielką szczodrość.             

Niech wam się nie wydaje, że tego nie doceniamy             

-z podziękowaniami             

 

 

 

 

 

- Gdybym była księżniczką

szepnęła do siebie - mogłabym szczodrze obdarowywać ubogich. Ale nawet jeśli tylko udaję, że nią jestem, i tak mogę wymyślać różne drobne dobre uczynki. Bę udawała, że spełnianie tych dobrych uczynków to szczodre obdarowywanie ludzi.

Frances Hodgson Burnett Mała księżniczka

przekład Wacława Komarnicka

 

 

Czwartek, 1 stycznia, północ, książęca sypialnia w Genowii

 

moje vosTflnowimm ?????????

?????? ??????? ????? misnoncne

?????? 7Hmmovoas ??????

1.  Przestanę obgryzać paznokcie, ze sztucznymi włącznie.

2.  Przestanęamać. Grandmere i tak wie, kiedy kłamię, a wszystko przez ten mój nos, a włciwie moje zdradzieckie nozdrza, które mi się rozszerzają, ile razy zmyślam, więc w sumie nie ma sensu nawet próbowaćwić cokolwiek poza szczerą prawdą.

3.  Nigdy nie odejdę od ustalonego tekstu orędzia w czasie oficjalnego wystąpienia telewizyjnego przed narodem Genowii.

4.  W obecności dam dworu przestanie mi się wyrywać mer de.

5.  Przestanę prosić Francois, mojego genowiańskiego ochroniarza, żeby mnie uczył przeklinać po francusku.

6.  Przeproszę Genowiańskie Stowarzyszenie Hodowców Oliwek za ten numer z pestką.

7.  Przeproszę pałacowego kucharza za to, że podsunęłam psu Grandmere tamten kawałek oze gras (chociaż wielokrotnie informowałam pałacową kuchnię, że nie jadam wątróbki).

8. Przestanę pouczać genowiańskich dziennikarzy na temat zagroż związanych z paleniem tytoniu. Jeśli wszyscy mają ochotę nabawić się raka płuc, to mają do tego pełne prawo.

9.  Osiągnę samorealizację.

10. Przestanę tyle myśleć o Michaelu Moscovitzu.

Nie, zaraz. Przecież już mogę myśleć o Michaelu Moscovi-tzu, BO TERAZ TO JEST MÓJ CHŁOPAK!!!!!!!!

MT + MM = WIELKA MIŁOŚĆ

 

 

Piątek, 2 stycznia, 14.00, książęca sypialnia w Genowii

 

Wiecie, podobno mam ferie. Poważnie. To znaczy, w końcu to jest moja przerwa semestralna. Powinnam się bawić, naładować sobie mentalne akumulatory na nadchodzący semestr, który wcale nie zapowiada się lekko, bo zacznę zajęcia z algebry, stopień II, nie wspominając już o zdrowiu i zasadach bezpieczeństwa.

Wszyscy w szkole mówili: „Och, ty to masz szczęście, spędzisz Gwiazdkę w pałacu, a wszyscy ci bę usługiwać".

No cóż, po pierwsze, mieszkanie w pałacu to żadna frajda. Zgadnijcie, czemu? Bo w takich pałacach wszystko jest naprawdę stare. No dobra, nie żeby pałac został zbudowany w czwartym roku naszej ery, czy kiedy tam moja przodkini, księżna Rosamunda, rozpoczęła swoje panowanie. Tak czy inaczej, postawiono go chyba w XVII wieku i pozwólcie, że wam przypomnę, czego ludzie w XVII wieku nie mieli:

1.  kablówki

2.  stałych łączy internetowych

3.  toalet

Co nie znaczy, że nie ma tu teraz talerza telewizji satelitarnej, ale zaraz! - to w końcu dom mojego taty; jedyne kanały, jakie sobie zaprogramował, to CNN, CNN Serwis Finansowy i kanał golfowy. A gdzie MTV2, ja się pytam? Gdzie Kanał Filmowy dla Pań Lifetime?

Co w zasadzie nie ma większego znaczenia, bo i tak przez cały czas mnie tu poganiają jak wołu roboczego. Nie zdarza się, żebym znalazła jedną wolną chwilę dla siebie, mogła wziąć pilota do ręki i zacząć się zastanawiać: „Hm-hm, ciekawe, czy nie leci teraz akurat jakiś film z Tracey Gold?"

No, a toalety?... Pozwólcie tylko, że wam powiem jedno: w XVII wieku nie znali się za dobrze na kanalizacji. Więc teraz, prawie czterysta lat później, jeśli wrzucisz do muszli chociaż o jeden listek papieru toaletowego za dużo i próbujesz go spuścić, wywołujesz, małe domowe tsunami.

To by było na tyle. Tak wygląda moje życie w Genowii.

Wszystkie inne znane mi dzieciaki spędzają ferie w Aspen na nartach albo opalają się w Miami.

A ja? Co JA robię w czasie ferii?

No cóż, oto wpisy z nowego terminarza spotkań, który Grandmere dała mi w prezencie na Gwiazdkę (no bo która dziewczyna nie chciałaby dostać pod choinkę terminarza spotkań, prawda?), gdzie zanotowałam sobie, co robiłam do tej pory.

 

 

Niedziela, 21 grudnia, książęca sypialnia w Genowii

Przyjechałam do Genowii. Ponieważ podczas lotu zjadłam całą dużą paczkę skittles, omal nie puściłam pawia w kierunku oficjalnego genowiańskiego komitetu powitalnego, który pojawił się na lotnisku, żeby powitać mnie zaraz po wyjściu z samolotu.

Minął już cały jeden dzień, odkąd po raz ostatni widziałam Michaela. Usiłowałam dodzwonić s do domu jego dziadków w Baton, bo Moscovitzowie pojechali tam do nich na ferie zimowe, ale nikt nie odpowiadał, może ze względu na różnicę czasu, gdyż w Genowii jest tak ze sześć godzin wcześniej niż na Florydzie.

 

 

Poniedziałek, 22 grudnia, książęca sypialnia w Genowii

 

Podczas zwiedzania genowiańskiego krążownika marynarki wojennej HMS „Książę Filip" potknęłam się o kotwicę i niechcący zepchnęłam admirała Pepina do wody.

Ale nic mu się nie stało. Wyłowili go z genowiańskiej portówki za pomocą harpuna.

Tylko dlaczego jestem jedyną osobą w tym kraju, która uważa kwestie ochrony środowiska za istotne? Jeżeli ludzie mają dalej cumować swoje jachty w genowiańskim porcie, naprawdę powinni zacząć zwracać uwagę na to, co wyrzucają za burtę. Morświnom nosy więzną w plastikowych opakowaniach po sześciopakach z piwem. Zwierzęta głodzą się na śmierć, bo nie mogą nawet otworzyć pysków, żeby coś zjeść. Wystarczyłoby rozrywać te opakowania, zanim się je wyrzuca, i nic złego by się nie działo.

No cóż, dobra, niezupełnie NIC złego, bo w końcu od tego się zaczyna, że nie powinno się wyrzucać śmieci za burtę.

Po prostu nie mogę stać bezczynnie i przyglądać się, kiedy bezbronne morskie stworzenia giną przez hordy turystów uzależnionych od Bain de Soleil, którzy pielgrzymują tutaj w poszukiwaniu idealnej śdziemnomorskiej opalenizny.

Dwa dni, odkąd po raz ostatni widziałam Michaela. Dwa razy usiłowałam się do niego dodzwonić. Za pierwszym razem nikt nie odebrał. Za drugim razem odebrała babcia Michaela i powiedziała, że włnie się z nim minęłam, bo przed sekundą wyszedł do apteki wykupić dla dziadka talk do stóp robiony na receptę.

To takie do niego podobne, on zawsze najpierw myśli o innych, a dopiero potem o sobie.

 

 

Wtorek, 23 grudnia, książęca sypialnia w Genowii

 

Podczas śniadania z członkami Genowiańskiego Stowarzyszenia Hodowców Oliwek oświadczyłam, że nietypowa dla tej pory roku susza, która nawiedziła obszar Morza Śdziemnego, to „na pewno pestka". Nikt nie uznał tego stwierdzenia za specjalnie zabawne, a już zwłaszcza członkowie Genowiańskiego Stowarzyszenia Hodowców Oliwek.

Trzy dni, odkąd po raz ostatni widziałam Michaela. Nie mam czasu dzwonić ze względu na kontrowersje związane z użyciem słowa „pestka" przy hodowcach oliwek.

 

 

Środa, 24 grudnia Rozkład książęcych zajęć

 

Wygłosiłam telewizyjne orędzie gwiazdkowe do narodu Genowii. Troszkę odeszłam od ustalonego tekstu, wymieniając wysokość dochodów z parkometrów w pięciu gminach Nowego Jorku, i wyraziłam nadzieję, że zainstalowanie parkometró...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin