Cud w Barnauł.pdf

(67 KB) Pobierz
682710918 UNPDF
Cud w Barnauł w ZSRR (Zachodnia Syberia)
Byłam wielką grzesznicą. Bardzo bluźniłam przeciw Kościołowi. Żyłam grzesznie i całkowicie oddana ciemnej mocy
szatańskiej. Lecz Miłosierdzie Boże nie pozwoliło przepaść swojej istocie. Aż zachorowałam na raka w 1965 r.
Chorowałam 3 lata. Nie leżałam, lecz leczyłam się chodząc do lekarza. Pragnęłam otrzymać pomoc w cierpieniach,
lecz jej nie było. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy zaniemogłam tak, że nie mogłam nawet napić się wody.
Następowały silne wymioty. W końcu zostałam umieszczona w szpitalu. Ponieważ byłam wielką aktywistką, to
specjalnie dla mnie, wezwano z Moskwy najlepszego specjalistę profesora i 11 lutego 1965 roku, o godzinie
jedenastej, dokonano operacji. Podczas operacji nastąpiła moja śmierć. Gdy otworzono jamę brzuszną, dusza moja
stała między dwoma lekarzami. Ze strachem patrzyłam na moją chorobę. Cały żołądek i jelita pokryte były guzami
rakowymi.
Dziwiłam się, dlaczego jest nas dwie? Równocześnie stoję i leżę. Zobaczyłam, jak lekarze wyciągają moje
wnętrznością kładą na stół. Mówili: „W miejscu, gdzie powinna znajdować się dwunastnica, jest jeden śluz. Wszystko
przeżarte”. Gdy wszystko wybrano, powiedzieli: „Jak ona mogła żyć, jeśli u niej nie ma nic zdrowego, wszystko
zjedzone przez raka?”. A ja cały czas patrzyłam i myślałam: „Dlaczego widzę siebie podwójnie?” Potem lekarze
założyli klamry na brzuchu. Operacji dokonywał Żyd, prof. Izrael Isajewicz, w asyście swoich dziesięciu lekarzy, którzy
powiedzieli, żeby ciało moje oddano młodym lekarzom na praktykę. Zaniesiono je do trupiarni. Widzę, że leżę nago.
Następnie przykryto mnie prześcieradłem. Do trupiarni przyszedł brat z moim synkiem Andrzejem, który podszedł do
mnie, pocałował w czoło i płacząc mówił: „Mamusiu, umarłaś, a ja jestem jeszcze malutki, jak będę bez ciebie żyć, nie
mam też ojca”. Obejmowałam go i całowałam, ale on jednak nie zwracał na mnie uwagi. Widziałam wszystko, jak
płakał mój brat i syn. W pewnym momencie znalazłam się w domu, gdzie przyszła teściowa - matka mojego
pierwszego męża. Była tu też moja siostra. Z pierwszym mężem rozeszłam się, gdyż był wierzącym i praktykującym.
Teraz w domu zaczęli dzielić się moim majątkiem. Byłam bogata, wszystko zdobyłam nieuczciwie. Siostra zaczęła
wybierać najlepsze rzeczy, a teściowa prosiła, aby zostawiła cokolwiek dla mego syna. Lecz ona nic nie dała i zaczęła
ubliżać teściowej. Mówiła, że to dziecko nie jest jej synem i ona nie jest dla niego krewną. Gdy wymyślała, widziałam
diabłów, którzy notowali każde obelżywe słowo, ciesząc się. Następnie siostra i teściowa zamknęły drzwi i wyszły.
Siostra z tobołem udała się do domu.
Będąc grzeszną Klawą, bardzo się dziwiłam, że lecę na wysokości. Znalazłam się nad moim miastem Barnułem, a
potem zrobiło się ciemno i ciężko. Trwało to długo. Tu pokazywano mi miejsca, gdzie niegdyś bywałam w młodości.
Na czym leciałam, nie wiem, na powietrzu czy na obłoku, wyjaśnić nie potrafię. Dzień był pochmurny, potem zrobiło
się jasno. Nie mogłam patrzeć. Teraz położono mnie na czarną platformę. W czasie mojego lotu znajdowałam się w
pozycji leżącej. Na czym leżałam – nie wiem. Niby na dykcie, lecz miękkiej, ale koloru czarnego. Doleciałam do osady.
Zamiast ulicy była tam aleja, wzdłuż której rosły niewysokie krzewy i gałązki, jakich nigdy nie widziałam, i na których
były cienkie liście, jakby zaostrzone z obu stron. Ale dalej było widać piękne drzewa, a na nich bardzo piękne liście
różnych kolorów. Między drzewami były nowiutkie domki, w których nikogo nie było, a na nich przepiękna trawa.
Gdzie jestem? Gdzie ja przybyłam? Do wioski, czy do miasta? Nie widzę żadnych zakładów, fabryk ani ludzi. Kto tu
mieszka? A potem patrzę, niedaleko idzie niewysoka, piękna kobieta w długim odzieniu i złocistej pelerynie, a za Nią
chłopiec, który rzewnie płacze i o coś ją prosi. Kiedy ona zbliżyła się do mnie, chłopiec upadł do jej nóg i znowu zaczął
o coś ją prosić, lecz ja nic nie rozumiałam. Chciałam ją zapytać gdzie ja jestem? Ale ona podeszła do mnie,
przystanęła, złożyła ręce na piersi i patrząc w niebo powiedziała: „Boże gdzie ją?”. Ja zadrżałam mocno, gdyż
1
zrozumiałam że umarłam, a dusza moja znajduje się w niebie, ciało zaś zostało na ziemi. Natychmiast pomyślałam, że
mam dużo grzechów i przyjdzie mi za nie odpowiedzieć.
Zaczęłam mocno płakać. Obróciłam głowę, żeby zobaczyć Boga. Bóg odpowiedział: „Odeślij ją z powrotem, przyszła
za wcześnie”. To dobroć mojego ojca, ciągłe modlitwy, spowodowały Miło-sierdzie Boże. Zrozumiałam wyraźnie, że
Kobieta – to Królowa Niebios, a chłopiec, to mój Anioł Stróż, który chodził za Nią i płakał, prosząc za mną. Pan Bóg
mówił dalej: „Naprzykrzyło mi się jej bluźnierstwo i grzeszne życie. Chciała zetrzeć ją z powierzchni ziemi bez kary, ale
jej ojciec ubłagał Mnie”. Potem Pan Bóg powiedział: „Należy jej pokazać, na co zasłużyła”. W mgnieniu oka znalazłam
się w piekle. Zaczęły po mnie chodzić straszliwe gady ogniste języki, a z tych języków leci ogień, a inne gady wokół
mnie. Smród był nieznośny. Żmije wpijały się we mnie. Zaczęły po mnie chodzić robaki grubsze od palca, o długości
na ćwierć palca z ogonami. Łaziły po mnie, wchodziły do otworu tylnego i przedniego, do uszu, oczu, nosa i ust. Mój
ból był nie do zniesienia. Krzyczę wniebogłosy, lecz zmiłowania i żadnej pomocy nie ma z nikąd. Zjawiła się zmarła po
spędzeniu płodu. Widzę stoi kobieta i prosi Boga o miłosierdzie. On powiedział: „Jak mnie na ziemi nie uznawałaś,
dzieci zabijałaś w moim łonie, ludziom też doradzałaś, aby nie rozmnażać biedoty, mówiłaś: «Wam dzieci nie
potrzebne». A u mnie zbędnych nie ma. Daję wszystkim wszystko. Wszystkiego wystarcza dla mojego stworzenia”.
Wtedy mi powiedział: „Dałem ci chorobę, żebyś pokutowała, a ty do końca bluźniłaś Mi, teraz nie uznaję ciebie!”.
Zawirowało wszystko ze mną i poleciałam. Stamtąd buchnął smród, a ziemia się wyrównała. Następnie zobaczyłam
mój kościół, który lżyłam. Otworzyły się drzwi i wyszedł duchowny w białej szacie. Wtedy Pan Bóg zapytał mnie: „Kto
to jest?”. Odpowiedziałam: „To jest duchowny”. A głos mówił: „A ty mówiłaś, że to jest nierób. Lecz on nie jest
nierób, tylko prawdziwy pasterz, nie zdrajca. Wiedz, że w jakim by nie był stopniu, służy Bogu”. „Jeżeli Ojciec
duchowny nie przeczyta nad tobą modlitwy rozgrzeszenia, to Ja ci nie przebaczę”. Wtedy zaczęłam prosić: „Boże,
pozwól mi wrócić na ziemię, ja mam chłopca!”. Pan Bóg powiedział: „Wiem, że masz dziecko, wiem że tobie go
bardzo żal”. Odpowiedziałam, że mi go bardzo żal. Pan Bóg dalej mówił: „Tak, żal ci jednego, a Ja mam was tyle, że
nie do zliczenia. Żal mi was trzy tysiące razy więcej, bez względu na to, na jakiej złej drodze byście się znaleźli. Po co
pragniecie nabywać dużo bogactwa? Po co czynicie przestępstwa? Widzisz, jak teraz rozchwytują twój majątek? Do
kogo trafiło całe twoje bogactwo? Dziecko oddali do przytułku. A twoja dusza nieczysta przyszła służyć tu idolowi. Do
kina uczęszczacie. Pieniądze ofiarujecie diabłu. Do Kościoła nie chodzicie. Czekam, kiedy się przebudzicie ze snu
grzesznego i wyrazicie skruchę. Ratujcie się sami. Ratujcie dusze wasze. Módlcie się”. – Boże, jak się modlić, nie
wiem? Pan Bóg odpowiedział: „Ta modlitwa jest mi droga, którą mówicie ze szczerego serca. Z głębi duszy mówcie:
„Boże odpuść mi. Módlcie się od serca, ze łzami i taka modlitwa będzie dla mnie przyjemna”. Potem zjawiła się
Matka Boża.
I znów stanęłam na platformę. Nie leżałam, lecz stałam. Królowa Nieba zapytała: „Czyją spuścić, ona ma krótkie
włosy?” Głos Boga odpowiedział: „Daj jej warkocz do ręki prawej pod kolor włosów”. A kiedy Królowa poszła po
warkocz, widziałam jak Ona doszła do dużych wrót, które składały się ze splotów warkoczy, o linii ukośnej, o
niewypowiedzianej piękności. Jasność od nich biła tak wielka, że trudno ją opisać. Podeszła do nich Królowa Niebios,
a one same się otworzyły. Weszła do środka, do jakiegoś ogrodu. Ja zostałam w miejscu, gdzie stałam. Obok mnie
stał Anioł, który nie pokazywał swojej twarzy. Zapragnęłam prosić Boga o pokazanie mi raju: „Boże, mówią, że tu jest
raj”. Pan Bóg przemilczał, a kiedy przyszła Królowa Niebios, powiedział do Niej: „Pokaż jej Raj”. I podniosła zasłonę i
po lewej stronie zobaczyłam czarnych, osmolonych ludzi, podobnych do szkieletów. Była ich wielka niezliczona ilość.
Bił od nich straszny smród. Z ich wyschniętych gardeł, wydobywał się jęk proszący o picie, lecz nie podaje im nikt ani
kropli wody. Słyszę jak mówią: „Ta dusza przyszła z ziemskiego raju, idzie od niej wonny zapach. Pamiętam, jakby to
było teraz, czuję ten nieznośny smród i rozważam, że człowiekowi jest dane na ziemi prawo wyboru i czas na
osiągnięcie zbawienia swej duszy w życiu pozagrobowym. Jeśli nie pracuje nad zbawieniem, to czeka go znalezienie
się w tych straszliwych miejscach, które oglądam. Królowa Niebios wskazała na tych czarnych ludzi i powiedziała: „I u
2
was w ziemskim Raju jest droga Miłosierdzia. Nawet ta woda. Dawajcie jałmużnę, ile kto może, ze szczerego serca.
Jak powiedział Pan Bóg w Ewangelii. Jeśli kto poda szklankę wody spragnionemu w imię Moje, otrzyma nagrodę. A u
was jest nie tylko dużo wody, ale wszelkich innych dostatków. Należy starać się wspomagać potrzebujących,
szczególnie tą wodą, która może ugasić pragnienie niezliczonej rzeszy meczących się tu ludzi. Dobrodziejstwa tego,
niewyczerpane zasoby zawierają znajdujące się u was morza i rzeki. W oka mgnieniu doznałam męczarni jeszcze
większych niż te, które widziałam na początku. W ciemności i ogniu przybiegały do mnie biesy i pokazywały wszystko,
co gorsze i mówiły: „Oto ci, którzy służyli nam na ziemi”. I ja sama czytałam swoje uczynki, napisane dużymi literami i
dziwiłam się. Z ust biesów wychodził ogień. Zaczęli mnie bić i męczyć. Od nieznośnego bólu krzyczałam. Słychać było
słabe jęki, a kiedy błysnął ogień, wtedy widziałam ich wszystkich. Wyglądały strasznie. Chude szyje, wyciągnięte. Oczy
wyłupiaste i mówią do mnie: „Oto i ty przyszłaś do nas koleżanko. Żyłaś na ziemi, nikogo nie lubiłaś i myśmy nikogo
nie kochali. Ani sług Bożych, ani biednych. Tylko grzeszyliśmy, gardziliśmy i bluźniliśmy Bogu, słuchaliśmy odstępców
od Boga. A prawdziwych pasterzy potępialiśmy i nigdy nie wyrażaliśmy skruchy. Ci, którzy grzeszyli jak my, lecz
okazali skruchę ze szczerego serca, uczęszczali do Kościoła, dawali jałmużnę, pomagali biednym, to oni znajdują się
na wierzchu”. Bardzo się przestraszyłam, zadrżałam. Wydawało mi się, że już jestem tu wiecznie. Zrobiło mi się
bardzo ciężko. A oni dalej: „Będziesz z nami żyć i będziesz się męczyć na wieki, jak my”. Wtedy zjawiła się Matka Bożą
i zrobiło się jasno. Wszystkie biesy upadły, a dusze zwróciły się ku Królowej Niebios: „Nie zostawiaj nas tu, tyle się
męczymy, wody nie ma ani kropli, a upał nieznośny”. Płaczą gorzkimi łzami. Matka Boża także płacze i mówi: „Żyliście
na ziemi i nie uznawaliście, nie prosiliście pomocy, nie kajaliście się, nie modliliście się do Syna Mojego i do Boga. A ja
nie mogę przekroczyć woli Ojca Niebieskiego i dlatego nie mogę wam pomóc i prosić za wami”.
Pomogę tym cierpiącym, za których modli się Kościół i rodzina oraz czyniącym dobre uczynki. Gdy byłam w piekle,
dawali mi jeść różne robaki żywe i uschłe, śmierdzące. Krzyczałam i mówiłam: „Jak ja będę to jeść”. A mnie
powiedziano: „Postu nie przestrzegałaś gdy żyłaś na ziemi. Teraz jedz robaki, żaby i wszystkie paskudztwa”.
Potem zaczęłyśmy się podnosić. Ci, którzy byli w piekle, zaczęli głośno krzyczeć; „Nie zostawiaj nas Matko Boża!”. I
znów nastąpiła ciemność. Ja stałam na tej platformie. Królowa Niebios tak samo złożyła ręce na piersiach i zawołała:
„Jak mam z nią postąpić, gdzie dać?”. Bóg odpowiedział: „Puść ją na ziemię za jej włosy”. I tu pojawiły się taczki bez
kół, ale one jechały. Było ich 12 sztuk. Królowa powiedziała: „Stawaj prawą nogą i idź na przód, i idź tak do ostatniej.
Zawsze prawą nogą na przód, a lewą przystawaj”. I tak szłam Matka Boża szła obok mnie. Gdy podeszłyśmy do
ostatniej taczki, za nią była przepaść. Królowa Niebios mówi: „Spuszczaj prawą nogę, potem lewą”. Powiedziałam:
„Boję się upaść”. Ona powiedziała: „Tak trzeba!” — „Czy się nie zabiję” – „Nie, nie zabijesz się”. I dała mi warkocz do
prawej ręki. Wstrząsnęła – a ja poleciałam na ziemię.
Widzę – na ziemi jeżdżą samochody, ludzie idą do pracy i widzę, że lecę na plac nowego bazaru i cicho lecę do
trupiarni, gdzie leżało moje ciało i w oka mgnieniu stanęłam na ziemi. Była połowa drugiego dnia. Po tamtym świecie
nie podobało mi się na ziemi. Ale co było robić…? Poszłam do trupiarni. Była zamknięta, lecz weszłam i patrzę leży
moje ciało martwe, głowa i ręka zwisały. Jedna stroną ciała była przyłożona nieboszczykiem. A kiedy dusza moja
weszła w ciało – ja tego nie wiem, tylko odczuwam zimno. Mocno podciągnęłam kolana, przycisnęłam do łokci. W
tym czasie przynieśli na noszach martwego mężczyznę, z obciętymi przez pociąg nogami. Otworzyłam oczy i wszyscy,
którzy to zobaczyli ze strachu uciekli. Widzę, że leżę na boku, a kiedy mnie kładli, to na plecach. Gdy ci, którzy
pozostali jeszcze w trupiarni zobaczyli, że leżę zgięta, przestraszyli się i też uciekli. Potem przyszli dwaj sanitariusze i
dwóch lekarzy. Zażądali oni, aby natychmiast przenieść mnie do szpitala. Zebrało się mnóstwo lekarzy, zaczęli
ogrzewać moje ciało. Działo się to 23 lutego 1965 roku o godzinie 4.00. Na moim ciele było osiem szwów – trzy na
piersiach, pozostałe na rękach i nogach. Lekarze praktykowali na mnie. Kiedy mnie rozgrzali, otworzyłam oczy i za
3
dwie godziny zaczęłam mówić. Stopniowo przychodziłam do siebie. Odżywiano mnie sztucznie. Na dwunasty dzień
dostałam śniadanie. Były bliny ze śmietaną i kawa. Powiedziałam, że jeść tego nie będę. Krzyczeli na mnie. Wszyscy
na sali zwrócili na mnie uwagę. Natychmiast przybiegli lekarze i pytali dlaczego nie chcę tego jeść. Odpowiedziałam:
„Dzisiaj jest piątek, niepostnych posiłków jeść nie będę. Zaczęłam opowiadać lekarzom i siostrze, gdzie byłam i co
widziałam. „Kto nie przestrzega postu w środę i w piątek i narusza każdy inny, to zamiast mięsa czy innego posiłku,
po śmierci będzie dostawał robaki, a w miejsce mleka ropuchy i inne paskudztwa. Wszystkich grzeszników, którzy nie
ukorzą się przed duchownym, nie otrzymają rozgrzeszenia, czekaj ą w piekle gady.
Jedna kobieta – lekarz, w czasie mojego opowiadania, czerwieniła się i bladła, a inni z wielkim zainteresowaniem
słuchali. Potem zebrało się dużo lekarzy i ludzi, a ja wszystkim opowiadałam, co widziałam i słyszałam, a
najważniejsze jest to, że mnie teraz nic nie boli, a miałam raka. Przychodziło do mnie dużo ludzi, a ja opowiadałam
wszystkim i pokazywałam moje rany. Milicja zaczęła odpędzać ode mnie naród, a w końcu przewieziono mnie do
innego szpitala. Na drugi dzień położyli mnie na stół operacyjny. Główny lekarz Walentyna Wasiliewna Plabiewa
zdjęła klamry, odkryła brzuch i powiedziała: „Dlaczego kroili człowieka? Ona ma wszystko zdrowe”. Ja poprosiłam,
żeby nie zakrywali mi oczu, bo mnie nic nie boli. Lekarze znów wyciągnęli moje wnętrzności na stół, a ja patrzyłam w
lusterko. Zapytałam, jaką mam teraz chorobę? Lekarze odpowiedzieli: „U pani wszystko teraz zdrowe, wszystkie
wnętrzności jak u niemowlęcia”. Przyszli lekarze, którzy robili pierwszą operację. Ze zdumienia mówili: „Gdzie ta
choroba, w niej wszystko było zgniłe, a teraz zdrowe”. Między innymi pytano: „Klawa, czy coś cię boli?”.
Powiedziałam, że nie. Lekarze biegali po sali jak nieprzytomni, ze strachu brali się za głowy, załamywali ręce, bledli i
byli jak martwi. Powiedziałam, że Pan Bóg objawił swoją moc, po to, abym żyła i mówiła innym, że nad nami jest moc
Najwyższego.
Potem powiedziałam profesorowi Izraelowi Isajewiczowi: „Jak mogliście się tak pomylić?”. Odpowiedział: „W tobie
nie było niczego zdrowego, Najwyższy ciebie przerodził!”. Wtedy ja mu powiedziałam: „Jeżeli Jemu wierzycie, to
ochrzcijcie się i weźcie ślub!”. Bo on był Żydem i słuchał z niedowierzaniem. Widziałam całe wnętrzności, jak lekarze
zakładali szwy i gdy założyli ostatni -Walentyna Wasiliewna, która robiła drugą operację, wyszła na korytarz, upadła
na stopnie i głośno płakała. Zapytano ją: „Czy Klawa umarła?”. Nie, Jestem zdumiona tym, że w niej taka siła, ona
nawet nie stęknęła. Czy to nie cud Boski – to widać, że Bóg jej pomaga. I mówiła jeszcze, że kiedy leżałam jeszcze pod
narkozą, to profesor Izrael, który robił pierwsza operację 19 lutego, starał się wszelkimi sposobami namówić lekarzy
do uśmiercenia mnie, lecz ona kategorycznie sprzeciwiła się temu. Przy drugiej operacji uczestniczyło wielu lekarzy z
różnych szpitali. Prosiłam o wezwanie tego duchownego, którego dawniej lżyłam i wszystko mu opowiedziałam.
Wyspowiadałam się i przyjęłam Komunię świętą. Ojciec odprawił nabożeństwo, otrzymałam rozgrzeszenie i
natychmiast po tym poszłam do Miejskiego Komitetu Partii i oddałam legitymację. Dawna Klawa już nie istnieje -
bezbożnica, aktywistka. Obecnie mam 40 lat i przy pomocy Królowej Niebios odzyskałam zdrowie i z miłości do Boga
Najwyższego, chodzę do Kościoła i staram się prowadzić życie po chrześcijańsku. Chodzę po dworcach, pociągach i
opowiadam wszystko, co mnie się przydarzyło, a Bóg mi we wszystkim pomaga. A teraz radzę wszystkim, kto nie chce
narazić się na wieczne potępienie i męki po śmierci, niech wierzy w Boga.
Ustizima Klawdij, Ałtajskij kraj g. Barnauł (Zachodnia Syberia), ul. Krupskoj nr 96.
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin