Ficowski - Biała kolęda
W naszej kolędzie
inaczej będzie:
śnieżek biały, bielusieńki
zjawi się wszędzie.
Do tej białości
przyjdzie moc gości:
trzej Wiatrowie – Podmuchowie
i ludzie prości.
Świat się nam bieli,
śnieżni anieli
z pochmurnego nieba do nas
nocą sfrunęli.
Tak się zaczyna
pora jedyna:
noc rozwiesza błyskające
gwiazdy w choinach.
Będą błyskały
dla śnieżnej chwały,
a kolęda powędruje
przez styczeń biały.
W mrozie na dworze
zziębnie niebożę!
Jak do moich drzwi zapuka,
to jej otworzę.
Twardowski - Dlaczego jest święto...
Dlaczego jest święto Bożego Narodzenia?
Dlaczego wpatrujemy się w gwiazdę na niebie?
Dlaczego śpiewamy kolędy?
Dlatego, żeby się uczyć miłości do Pana Jezusa.
Dlatego, żeby podawać sobie ręce.
Dlatego, żeby się uśmiechać do siebie.
Dlatego, żeby sobie przebaczać.
ks. Jan Twardowski
Staff - Gwiazda
Świeciła gwiazda na niebie
srebrna i staroświecka.
Świeciła wigilijnie,
każdy ją zna od dziecka.
Zwisały z niej z wysoka
długie, błyszczące promienie,
a każdy promień – to było
jedno świąteczne życzenie.
I przyszli – nie magowie
już trochę podstarzali –
lecz wiejscy kolędnicy,
zwyczajni chłopcy mali.
Chwycili w garść promienie,
trzymają z całej siły.
I teraz w tym rzecz cała,
by się życzenia spełniły.
Staff - Kolęda
Niedobrze się, niedobrze dzieje w mgłach, w dżdżach zimy!
Myśl mamy złą, markotną, niemrawą, stroskaną,
Lecz dziś, gdy Gwiazdka błysła, w głos zgodnie nucimy:
Oj, siano! Oj, siano!
Niedobrze jest, niedobrze! Brud, błoto, ulewa...
Patrzymy, co się dzieje, i w lęku truchlejem,
Lecz uparta nadzieja dziś w duszy nam śpiewa:
Betlejem! Betlejem!
Noc dzisiaj się przesila, noc najdłuższa w roku.
Może się też przesili męka, co nas nęka?
Zawodzim co sił w płucach, z dzikim ogniem w oku:
Stajenka!!! Stajenka!!!
Wybacz, Dzieciątko drogie, najmniejszej z dziatek!
Grzeszniśmy! Wszyscy winni! Aleśmy nie zwierzę.
Duszę Tobie oddajcm jak mienia ostatek,
Pasterze, pasterze!
Mędrcy-ć przynieśli mirrę, złoto i kadzidło,
A my od wilków gorsi? Nic damyż nic Tobie?
Czyliśmy to podlejsi i gorsi niż bydło:
Wół z osłem przy żłobie?
Czy gorsiśmy niż wszystkie podany, celniki,
Judasz, faryzeusze i jawnogrzesznica?
Dziwię się, że Cię proszą za nami, grzeszniki,
Józef i Dziewica!
Pokaż no. Parne Jezu, żeś Pań nad panami!
Żeś darmo się nie rodził, żeś tu nie przybłęda!
Czy chcemy, czy nie chcemy, zrób porządek z nami -
Kolęda! Kolęda!
Kern - Szkoda
Kiedy choinka, leśna dama,
Włoży już swoje stroje,
A w kuchni ciasto piecze mama,
Aż pachnie na pokoje,
Wszystkich ogarnia podniecenie,
Nas i sąsiadów z bloku...
Szkoda, że Boże Narodzenie
Jest tylko raz do roku.
A pod choinką dobry święty,
Co ma brodzisko mleczne,
Podarki składa i prezenty
Dla dzieci, tych, co grzeczne.
Dzieci radują się szalenie
Wśród pisków i podskoków...
A kiedy w końcu mama prosi
Do stołu, bo nakryte,
To jakby anioł się unosił
Nad nami pod sufitem.
Za gardło chwyta nas wzruszenie
I łezkę mamy w oku...
Ludwik Jerzy Kern
Czarnowski - Na Wigilię
Czekając, kiedy wzejdzie wigilijna gwiazda
Do wpół zmarzniętej szyby przywarł chłopiec mały.
Patrzył - zimowe ptaki wracały do gniazda,
Jakby tego wieczoru też świętować chciały.
Niegdyś gwiazda z Betlejem mędrców prowadziła,
Dziś znak daje, by zasiąść do świętej wieczerzy,
By biel opłatka ludzkie waśnie pogodziła,
A w sercu znów zamieszkał Ten, co "w żłobie leży".
Chwila jedna! Przy tobie nikną odległości,
Co szare - zmienia się w odświętne, tajemnicze.
Daj nam więcej dni takich, spragnionych miłości,
Niech świat przy żłóbku Twoim odmienia oblicze.
Tuwim - Choinka
Ziemio, ziemiątko,
Nocą nad łóżkiem
Świecisz i krążysz
Różowym jabłuszkiem.
Sny wyogromniały,
Ziemio, zieminko,
Wszechświat stał w pokoju
Świąteczną choinką.
Ziemio, ziemeczko,
Dróżki gwiaździste
Po gałązkach błyskały
Mlekiem wieczystem.
Trzaskały świeczki,
Świerkowe świerszcze,
Anioł zaniemówił
Najpiękniejszym wierszem.
Julian Tuwim
(Treść gorejąca)
Tuwim - Gwiazda betlejemska
Gwiazdo Betlejemska, gwiazdo wcielonego słowa! Słowa o najsłodszym brzmieniu: Miłość.
Gwiazdo, do której tyle lat podnosiłem z polskiej ziemi przyprószone oczy, prosząc tym spojrzeniem i bezsłownym szeptem o to, co się nawet w wierszu powiedzieć nie dało: takie było swoje, tajne i tylko miłowania godne!
Gwiazdo, co dwa tysiące lat temu zajaśniałaś nad ziemią przodków moich, którzy dali ludzkości proroków i psalmistów, a potem dziadom moim, rodzicom i mnie samemu świeciłaś nad ziemią polską, nad jedyną i ukochaną moją ojczyzną!
Gwiazdo kierownicza! gwiazdo przystani! gwiazdo nieśmiertelnej mocy! Mylił się Kopernik: nie dokoła słońca toczy się ziemia, ale dookoła ciebie.
Gwiazdo smutniejsza niż inne, bo żadnej innej nie zdradzili tak haniebnie synowie naszej planety.
Gwiazdo nad Łodzią, Warszawą, Krakowem! Gwiazdo nad każdym naszym miastem i wsią! Ile oczu rozmodlonych na tobie, gwiazdo polska! Tak, polska. I nieraz się dziwiłem, że nie ma cię na żadnym sztandarze. A wieczór wigilijny był mi najuroczystszym w roku świętem narodowym.
Gwiazdo najmilsza! "Dziś piękność twą w całej ozdobie widzę i opisuje, bo tęsknię po Tobie!"
Gwiazdo miłości, wiary i nadziei! Będę cię w Wilię wypatrywał na amerykańskim niebie - i ufam, że cię znajdę. I spotkają się wtedy moje oczy z oczyma braci moich i przyjaciół z umęczonych miast i wsi polskich - oraz braci i przyjaciół moich zza murów z żydowskiego getta. Bo ty jesteś także ich gwiazdą, gwiazdo Betlejem!
A tym tajnym zgromadzeniu błagalnych spojrzeń tak oto będziemy się modlić:
Gwiazdo przewodnia, spraw abyśmy cię już rychło oglądali! A teraz, gwiazdo miłości, stań się groźną, złowieszczą kometą Nowego Heroda, błyśnij mu w przerażone oczy straszliwym wyrokiem, miotłą stań się ognistą i zmieć z oblicza ziemi kata naszego kraju i jego krwawych pachołków. Tak na dopomóż Bóg, tak nam dopomóż Ojczyzno - i obojga ich męka niewinna...
Kasprowicz - XXVI. Sierotka
W świat idzie biedna sierotka
z oczkami zapłakanemi -
wiatr wieje i sypie śniegiem
po zamarzniętej ziemi.
Macocha wygnała z domu,
zimno i noc już zapada,
przy drodze nagie topole,
wron się zrywają stada.
W świat idzie biedna sierotka,
w pustkowie zatapia oczy,
w tem przed nią pałac ogromny
z gęstej wychyli się mroczy.
W oknach goreją światła,
zamek, jak płomień, czerwony,
łuna złocista bije
na mury i bastjony.
W komnatach głośno rozbrzmiewa
przeslodkie "W żłobie leży",
sierota zdumiona staje
u pałacowych dźwierzy.
Chce dzwonić, nie sięgnie dzwonka,
chce pukać, za słabe dłonie:
nikt jej nie słyszy w zamku
co w świetle i pieśni tonie.
Gdzie - w którą stronę się udać?
W mgłach przed nią świat daleki!
Pod murem zamkowym spocznie
i zaśnie-może na wieki!?...
Wiatr wieje i śniegiem sypie -
sierotka wytęża oczy:
u stóp zamkowych chatynka
gubi sic w gęstej mroczy.
W okienku światło przygasa,
przymilka kolęda słodka:
Otwórzcie mi, dobrzy ludzie,
ja-ć biedna jestem sierotka!
Otwarli jej drzwi sosnowe,
wpuścili do niskiej chaty:
Ogrzej się dziecię, przy ogniu,
zjedz kąsek niebogaty!
Sierotka siadła przy ogniu -
o jaki los szczęśliwy! -
i kromkę ma, a wokół
dzieją się cuda i dziwy:
W izbie, gdzie knotek przygasa
gdzie głosu na pieśń nie stanie,
światłość się wielka rozlewa
i setne słychać granie.
W białych, jak śnieg, sukienkach,
wkraczają aniołowie
skrzypeczki im błyszczą w dłoni,
korony jasne na głowie.
Kolędy przecudowne
w nadziemskie płyną raje,
a w środku tego orszaku
sam Chrystus biały staje.
Rzucił niebieskie progi,
kościoły rzucił złote,
by podziękować biedakom,
że w dom przyjęli sierotę.
Jan Kasprowicz
pd. 1902 r.
Julka28