J.Jankowski-monarsze sekrety.doc

(891 KB) Pobierz
Jerzy Jankowski

Jerzy Jankowski
Monarsze sekrety

SPIS TREŚCI:

Wstęp
 

Mieszko nie był pierwszy

Życie i śmierć

Matka królów

Pierworodne bastardy

Święty zdrajca

Rodzinne małżeństwa

Ryksa, czyli królowa

Święci i wyklęci

Książęcy arszenik

Tajemnice piastowskiej alkowy

Na książęcych stołach

Piastowskie cesarzowe

Na targowisku dynastii

Przekleństwo Andegawenów

Ofiara przerośniętych ambicji

Cesarz - Piast po kądzieli

Żony i faworyty Jagiellonów

Monarcha z legendy

Zaskakująca kanonizacja

Beata Kościelecka z Jagiellonów

Królewski przymiot

Protektorzy nauk tajemnych

Podzwonne Piastom

Narzeczony królewny Anny

Bastard czy samozwaniec?

Metresa z różańcem w dłoni

Król i buntownik

Kardynał i sybaryta

Dynastia, której nie było

Tajemniczy libertyn

Królewskie metresy

Chybione elekcje

Królowa Francji

Faworyty króla Stasia

Saska infantka i książę Pepi

Patriotyzm w buduarze

Monarsze przypadłości

 

Od Wydawcy

 

WSTĘP

"Monarsze sekrety" nie aspirują do roli podręcznika historii, chociaż od początku do końca opierają się na historycznych realiach. Są to jednak realia, które oficjalna historiografia na ogół bagatelizuje i pomija, ponieważ nie pasują one do uformowanego przed laty modelu historii Polski, który z małymi tylko modyfikacjami obowiązuje do dzisiaj. Rynek księgarski zasypany jest różnego rodzaju opracowaniami, z których jedno nie różni się od drugiego, ponieważ każde powtarza obiegowe teorie. Występujące w nich różnice są tak dalece nieuchwytne, że zauważa je jedynie profesjonalista, podczas kiedy przeciętny Czytelnik przechodzi nad nimi do porządku dziennego. Czytelnikowi jest bowiem absolutnie obojętne, czy chrzest Polski nastąpił w okresie piastowskim, pierwotnym, gminowładztwa, prawa książęcego czy feudalnym, skoro i tak nie zmienia to ogólnie przyjętej daty.

Zasób wiedzy historycznej przeciętnego Czytelnika opiera się na standardach wyniesionych jeszcze ze szkoły: przyjęcie chrześcijaństwa, unia polsko-litewska, bitwa pod Grunwaldem, najazd szwedzki, liberum veto, rozbiory. Większość opracowań powiela zatem te standardy, poszerzając je niekiedy o pojęcie "preponderancji Polski na Wschodzie", które niewielu tylko potrafi zrozumieć. Powtarzane do znudzenia te same fakty odbierają historii całą jej atrakcyjność i nauka, o której Jan Długosz pisał, że jest "bodźcem do wielkich przedsięwzięć i czynów", traktowana bywa najczęściej jako tak zwany dopust boży.

Niniejsza książka pragnie przełamać te uprzedzenia i proponuje nowe, odmienne spojrzenie na historyczne fakty. Rezygnuje ona całkowicie z tasiemcowych opisów uwarunkowań społeczno-ekonomicznych, koncentrując się na biografiach ludzi, którzy tę historię tworzyli. Autor nie odkrywa w tym miejscu Ameryki, gdyż już blisko sto pięćdziesiąt lat temu wybitny, choć zapomniany filozof angielski Tomasz Carlyle pisał, że "historia jest sumą ludzkich biografii".

Wszystkich biografii nie sposób oczywiście zsumować i dlatego też książka ta z natury rzeczy ma charakter wybiórczy, sprowadzony wszakże do najbardziej reprezentatywnych przykładów. "Monarsze sekrety" są zatem książką o ludziach, których losy złożyły się na narodową historię. Wbrew pozorom nie byli to bynajmniej ludzie o kryształowych charakterach, chociaż "ku pokrzepieniu serc" idealizowała ich porozbiorowa historiografia.

Dynastia piastowska, która przez zupełny przypadek pojawiła się na arenie historii, składała się w większości z ludzi okrutnych, podstępnych i przewrotnych, którym bardziej zależało na własnym interesie niż na losach państwa. Dobitnym tego przykładem było trwające blisko dwieście lat rozbicie dzielnicowe. Piastowie wstępowali do zakonu krzyżackiego, snuli plany rozbioru Polski, składali ochoczo hołd obcym monarchom, aby tylko zabezpieczyć swoje karykaturalne księstwa. Mordowali się nawzajem, mordowali także swe żony, jeśli nie dały im one sukcesorów, a na co dzień otaczali się tłumem przygodnych kochanek, które rodziły im nieślubne dzieci. Mieli również niezdrowy zwyczaj zawierania małżeństw w obrębie własnej dynastii, co prowadziło do genetycznych obciążeń umysłowych i fizycznej degeneracji.

Ulubionym zajęciem Piastów było jedzenie i picie. Cierpieli więc na choroby przewodu pokarmowego, a jeden z nich zmarł nawet z przejedzenia i przepicia, kiedy spożył trzynaście pieczonych kurczaków i zapił je kilkoma litrami wina.

Piastowie, którzy, najprawdopodobniej bezpodstawnie, szczycili się tym, że przynieśli Polsce chrześcijaństwo, za swój tryb życia, niezgodny z naukami Kościoła, niejednokrotnie byli ekskomunikowani. Żaden z nich nie poszedł jednak do Canossy. Spory z duchownymi załatwiali w sposób znacznie prostszy, osadzając ich w więzieniach lub wrzucając do Wisły.

Dynastii Jagiellonów, która z Polską nie miała nic wspólnego i wyrosła z pogańskiej Litwy, nie charakteryzowało wprawdzie piastowskie okrucieństwo, cechowało ją natomiast nadmierne zamiłowanie do płci odmiennej. Kobiety też stały się początkiem jej końca. Syfilis wyniszczył Jagiellonów już w czwartym pokoleniu.
Królowie jagiellońscy, mimo całej swojej ogłady, byli ludźmi nadzwyczaj zabobonnymi i otaczał ich zawsze tłum astrologów, alchemików, magów i kabalistów. Bywało, iż wiejskie "czarownice" grały pierwsze skrzypce na królewskim dworze i od ich widzimisię zależały państwowe kariery i awanse.

Prawdziwe panoptikum tworzyli królowie elekcyjni. Byli wśród nich bigoci, homoseksualiści, transwestyci i seksoholicy. W mężczyznach gustowali Henryk Walezy i Michał Korybut Wiśniowiecki, którego pogardliwie nazywano "małpą" i który był typowym debilem, rozmiłowanym w obżarstwie. Powiadano, iż za jednym razem potrafił zjeść ponad tysiąc pomarańczy.

Bigoteryjny Zygmunt III Waza myślał tylko o tronie szwedzkim i o swojej metresie Urszuli Meierin, która obsługiwała ponadto seksualnie jego syna Władysława, a której papież przyznał złotą różę za "wyjątkowo cnotliwe życie".

Jan Kazimierz, pomimo swej kardynalskiej purpury i ślubów zakonnych, odebrał żonę Radziejowskiemu, którego skazał na banicję i infamię. Radziejowski udał się do Szwecji i namówił Karola Gustawa, aby ten uderzył na Polskę. U źródeł Potopu leżał zatem zwykły królewski romans.

Kryształową postacią nie był również bohater spod Wiednia i "obrońca chrześcijaństwa" - Jan III Sobieski, obsesyjnie zakochany w swej płochej i przewrotnej żonie, która przyprawiała mu rogi i obdarzyła syfilisem. Pod koniec życia znacznie więcej uwagi poświęcał sprawom dynastycznym niż trosce o stan państwa. W rezultacie państwo upadło, a do założenia dynastii nie doszło.

Nastały czasy saskie, w których August II Mocny spłodził ponad trzysta nieślubnych dzieci, a Stanisław Leszczyński proponował Turcji rozbiór Polski.

Do rozbiorów doszło za panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego, który wsławił się tym, że spłodził córkę carycy Katarzynie oraz że utrzymywał rodzinne stosunki seksualne z siostrzenicą i z kuzynkami.

Kiedy Polska została wymazana z mapy Europy, nadzieje na odzyskanie niepodległości wiązano najpierw z Napoleonem, później zaś z carem Aleksandrem I. Niepodległość tę miały załatwić polskie hrabianki, które weszły do cesarskich łóżek. Jak dowodzi historia, była to jednak próba chybiona.

"Monarsze sekrety" są zatem książką o ludziach zdjętych z monarszego piedestału. Przy kreśleniu historycznych biografii autor nie dał się ponieść historycznej fikcji. Wszystkie podane tutaj fakty opierają się na materiale źródłowym, chociaż oczywiście są to źródła różnej proweniencji. Obok roczników, kronik, relacji z podróży, wspomnień i pamiętników znajdują się także osobiste, czasami nawet nader intymne listy. Zawierają one olbrzymi zasób informacji, które - nie wiadomo dlaczego - pomijano w naukowych opracowaniach. Z całą pewnością wiele z tych informacji ma charakter bardzo subiektywny, ale nie można przecież obiektywizować ludzkich biografii. Nawet tam, gdzie informacja trąci wyraźnie plotką, należy szukać prawdy, bo każda plotka ziarno prawdy posiada. Nie bez powodu jeden z wybitnych polskich historyków, żyjący na przełomie XIX i XX wieku, podkreślał, że "legenda stoi u wrót każdej historii i nie można jej absolutnie lekceważyć".

Autor zdaje sobie sprawę, iż jego książka spotka się z całą pewnością z bardzo różnym przyjęciem. Część ludzi przywiązuje się bowiem do obiegowych stereotypów i próbę ich obalenia traktuje jako obrazoburstwo i kradzież przyswojonych już przez nich wartości. Będą jednak z pewnością i tacy, którzy zaakceptują historyczny rewizjonizm autora, w myśl zasady nova, sed non nova - sposób inny, ale rzecz ta sama. Profesjonaliści zarzucą zapewne autorowi, że nie odwołuje się do przypisów i że pomija wykaz wykorzystanej literatury. "Monarsze sekrety" nie są jednak książką naukową, adresowaną do profesjonalistów. Pisane były wyłącznie z myślą o przeciętnym Czytelniku, który z reguły nie zagląda do odsyłaczy i którego nie interesuje specjalistyczna bibliografia.

Nie należy także w niniejszej książce szukać żadnej syntezy, ponieważ składa się ona z luźnych opowieści, z których każda stanowi całość samą dla siebie. Opowieści te ułożone zostały wprawdzie w pewnej chronologii, ale nie zawsze jest to chronologia historyczna. Względy kompozycyjne wymagały nieraz wielu przeskoków w czasie i na te przeskoki autor musiał się zdecydować. Nie zakłóca to jednak w niczym spoistości relacji.

"Monarsze sekrety" to książka o historycznych skandalach. Skandale takie istniały jednak w rzeczywistości i rzeczą historyka jest je w końcu ujawnić. O ile zaś Czytelnik odniesie wrażenie, że losy kraju decydowały się częściej w królewskich sypialniach niż w salach tronowych, od tego przekonania autor nie będzie go wcale odwodził.

MIESZKO NIE BYŁ PIWRWSZY

Wiadomości przekazane przez średniowiecznych kronikarzy zdają się niedwuznacznie sugerować, że o historii Polski nie zadecydowali ludzie, lecz wpłynęły na nią myszy. To one zagryzły bowiem księcia Popiela, położyły kres dynastii Popielidów i umożliwiły synowi rataja Piasta objęcie władzy. Ta fantastyczna z pozoru relacja dźwięczy jednak echem prawdziwych i dramatycznych wydarzeń sprzed kilku stuleci, które przekazała ludowa tradycja.

Istnienie księcia plemiennego o przezwisku Popiel nie powinno bowiem podlegać żadnej dyskusji. Przydomek ten zachował się w wielu nazwach miejscowych o charakterze dzierżawczym, a w trzynastowiecznych dokumentach pomorskich spotykamy rycerza, którego także zwano Popielem. Świadczy to o tym, iż przezwisko to było niegdyś stosunkowo popularne i najprawdopodobniej brało swój początek od jasnych, popielatych włosów. W historii wielu książąt zwano Czarnymi, Białymi i Łysymi, więc równie dobrze mógł także znaleźć się między nimi książę Popielaty.

Kronikarz Gall umieszcza go w Gnieźnie, podczas gdy autor Kroniki Wielkopolskiej - w sąsiedniej Kruszwicy. Mimo iż miejscowości te dzieli od siebie zaledwie pięćdziesiąt kilometrów, przyjęcie określonej lokalizacji zmienia diametralnie sens kronikarskiej relacji. Gniezno było bowiem grodem Polan, z których wywodziła się późniejsza dynastia piastowska, Kruszwica zaś należała do Goplan, którzy tworzyli odrębny związek plemienny. W pierwszym wypadku detronizacja Popiela miałaby zatem charakter przewrotu pałacowego i mogłaby nasuwać podejrzenia dynastycznego uzurpatorstwa Piastów, w drugim byłaby natomiast naturalnym wynikiem polańskiej ekspansji na swoich sąsiadów. Wydaje się, iż zawierzyć trzeba w tym miejscu Gallowi, ponieważ wymyślona przez niego historia o myszach służyć miała legitymizacji piastowskiej władzy.

Myszy były w niej narzędziem w ręku Boga, który Siemowita "księciem Polski ustanowił, a Popiela wraz z jego potomstwem doszczętnie wytracił z królestwa". W relacji tej, oprócz interwencji boskiej, zachowały się jednak szczątkowe wzmianki o poczynaniach ludzi, gdyż "Popiela z królestwa wypędzono". Nie uczynił tego z pewnością Bóg, lecz najprawdopodobniej Siemowit, przez Boga "księciem Polski ustanowiony".

Wygnany władca schronił się w drewnianej wieży na wyspie, ale "opuszczony przez wszystkich z powodu smrodu wytępionej masy zabójczych stworzeń, wyzionął ducha śmiercią najhaniebniejszą, bo przez myszy pożarty".

W bezpośrednim sąsiedztwie Gniezna znajduje się Ostrów Lednicki i to on prawdopodobnie stał się ostatnim schronieniem wypędzonego księcia. Nie bez powodu zapewne jedna z wsi leżących nad jeziorem nosi nazwę Myszki.

W relacji Galla śmierć Popiela nie znajduje wszakże pełnego uzasadnienia. Był to bowiem według niego władca przystępny, który "nie uważał sobie za ujmę wejść do chaty swojego wieśniaka". Należało zatem wymyślić jego zbrodnie, które do tego stopnia winny rozsierdzić Boga, że nasłał na niego krwiożercze myszy. Zadania tego podjęli się Wincenty Kadłubek i autor Kroniki Wielkopolskiej. Pisali oni, że otruł on swoich braci i za ten właśnie czyn ukarany został haniebną śmiercią. I dopiero w tym ujęciu "mysia historia" uzyskuje swoje właściwe przesłanie.

Wykorzystanie myszy jako boskiego narzędzia ma jednakże rodowód znacznie późniejszy i zachodnioeuropejską proweniencję. Wspominają o nich bowiem dopiero w X wieku Roczniki kwedlinburskie, a za nimi Thietmar, Annalista Saxo oraz autorzy Kroniki klasztoru w Ebershein i Gesta regnum Anglorum. To za ich pośrednictwem historia ta trafiła do Polski, gdzie wykorzystał ją w swojej relacji kronikarz Gall.

Po wyniszczeniu przez "myszy" dynastii Popielidów opróżniony tron polański zajął już legalnie Siemowit, syn Piasta i wnuk Chościska.

Piast i Chościsko to bez wątpienia przydomki, podczas gdy Siemowit występuje już pod imieniem własnym, które przydaje jego postaci autentyczności. Przezwisko Piast wywodzić należy od prasłowiańskiej piszty, czyli pożywienia, i oznaczało ono zapewne rolnika, żywiciela. Jego odpowiedniki istnieją także w innych kulturach. Wystarczy tu odwołać się do walijskiego Pascenta, który był fundatorem królewskiego rodu Powys. Analogie posiada także Chościsko, oznaczający człowieka o długich włosach. Protoplasta walijskiego rodu Gwrtherynów, Gloyw, nosił przydomek Gvalltir, czyli "człowiek o spadającej czuprynie", a legendarnego władcę Danii Haddingusa zwano także Haddingjarem, czyli "długowłosym". Długie włosy w społeczeństwach plemiennych nosili przede wszystkim czarownicy i nie można wykluczyć, iż Siemowit był wnukiem polańskiego wieszczbiarza. Tłumaczyłoby to jego wyjątkową pozycję społeczną.

O rządach Siemowita wiemy stosunkowo niewiele. Znacznie dokładniej kronikarze opisali bowiem jego postrzyżyny niż późniejsze sprawowanie władzy. Dowiadujemy się tylko, że "osiągnąwszy godność książęcą, młodość swą spędził nie na niedorzecznych rozrywkach, lecz oddając się pracy i służbie rycerskiej, zdobył sobie rozgłos zacności i zaszczytną sławę oraz granice swego księstwa rozszerzył dalej niż ktokolwiek przed nim". Możemy domyślać się, o jakie zdobycze terytorialne tu chodzi. Scalił on prawdopodobnie w swym ręku dziedzictwo Polan i Goplan, władając ziemią pomiędzy Odrą, Notecią, Wisłą i Wartą.

Po śmierci księcia "na jego miejscu zasiadł syn Leszek, który czynami rycerskimi dorównał ojcu w dzielności i odwadze". Leszkowi czy też Lestkowi przypisać chyba należy podbicie małopolskiego plemienia Wiślan, gdyż pojawia się on także w legendach podkrakowskich, przytoczonych przez Wincentego Kadłubka.

Mistrz Wincenty za protoplastę Wiślan uważa wprawdzie Kraka, którego imię z pewnością od Krakowa wywodzi, ale jest to postać mityczna, wspólna również innym narodom słowiańskim. Kronikarz Kosmas Kroka wymienia także w Czechach.

O mityczności Kraka świadczyć może jego walka z wawelskim smokiem oraz fakt, że władzę po nim przejęła córka imieniem Wanda. Sprawowanie władzy przez kobietę w patriarchalnym społeczeństwie słowiańskim było jeszcze mniej prawdopodobne niż istnienie smoka, tym bardziej zresztą, że nosiła ona dziwaczne imię, którym żadna polska kobieta nie posługiwała się aż do XVIII wieku. Imię to Kadłubek wywiódł od rzeki Vandalus, którą z Wisłą naiwnie utożsamiał.

Wanda, jako osoba zmyślona, zmarła oczywiście bezpotomnie i "długo po niej bez króla kraj pozostawał bezsilny".

Wtedy jednak pojawił się Lestko, książę na tyle potężny, że Kadłubkowi potroił się w oczach. Pierwszy Lestko miał pokonać Aleksandra Wielkiego, drugi sprytnym fortelem zagarnąć tron książęcy, a trzeci walczyć z Juliuszem Cezarem i pojąć jego córkę za żonę.

Odrzucić należy oczywiście niedorzeczne wyznaczniki historyczne, ale istnienie Lestka przyjąć należy za fakt nie podlegający dyskusji. Przemawiają za tym zbieżność imion występujących w Wielkopolsce i Małopolsce oraz przekonanie Małopolan, że Leszek był człowiekiem z zewnątrz, spoza wiślańskiej dynastii. Do niego też prawdopodobnie odnosi się wzmianka w Żywocie św. Metodego: "Bardzo silny pogański książę, siedzący w Wiślech, urągał chrześcijanom i wyrządzał im szkody. Posławszy więc do niego Metody rzekł: Dobrze byłoby, abyś się ochrzcił synu dobrowolnie na własnej ziemi, wówczas nie będziesz wzięty w niewolę i pod przymusem ochrzczony na cudzej ziemi. Tak też się stało".

Jak wynika ze słów hagiografa, książę władający ziemią Wiślan dostał się do niewoli wielkomorawskiej i przyjął chrześcijaństwo w obrządku bizantyjskim. Stało się to jeszcze za życia Metodego, czyli przed rokiem 885.

Faktu tego nie można oczywiście utożsamiać z chrztem całej Polski, niemniej już w IX stuleciu Piastowie dostali się w obręb kultury chrześcijańskiej. Idąc dalej, zaryzykować można twierdzenie, iż ochrzczony Lestko pojął za żonę księżniczkę wielkomorawską, gdyż imię Świętopełk, które nosić będzie później jeden z synów Mieszka I, ma wyraźnie morawski charakter, nawiązujący zapewne do tradycji prababki.

Morawianie władali ziemią Wiślan około dwudziestu pięciu lat i Lestko z ziemi tej płacił im prawdopodobnie trybut. Powstać wtedy mogło w Krakowie biskupstwo bizantyjskie, gdyż katalog biskupów krakowskich wymienia imiona Prohora i Prokulfa, którzy rezydować mieli pod Wawelem w X stuleciu.

Państwo Wielkomorawskie upadło w 906 roku na skutek najazdu Węgrów. Kronikarz Kosmas wspomina, iż do jego upadku przyczynili się także Polacy. Nie wiadomo oczywiście, czy Polakami władał wtedy jeszcze Lestko, czy też już jego syn Siemomysł, który "pamięć rodziców potroił potomstwem i dostojnością".

Wiemy na pewno, iż urodziło się mu co najmniej czworo dzieci: trzech synów: Mieszko, Czcibor i jeden nie znany z imienia oraz córka Adelajda. Imię córki, obce tradycji słowiańskiej, sugeruje, iż żona Siemomysła pochodziła z krajów zachodnich, ponieważ Adelajdy występowały najczęściej w Akwitanii, Saksonii, Burgundii. Nie sposób oczywiście przypuszczać, iż chrześcijańska księżniczka mogła poślubić poganina, należy zatem przyjąć, że Siemomysła, ze względu na chrzest ojca, traktowano widocznie jako chrześcijanina, bez względu na obrządek jego wyznania.

Na związki książęcej żony z Zachodem naprowadza także imię pierworodnego syna. Określenie "Mieszko" było bowiem jedynie przydomkiem, który od niedźwiedzia brał swój początek i który potem zupełnie niesłusznie z Mieczysławem utożsamiono. Kronikarz Gall pisał zresztą wyraźnie, że "Mieszko najpierw innym nazwany był imieniem", ale imienia tego nigdzie nie wymienił. Znajdujemy je natomiast w dokumencie pochodzącym z lat dziewięćdziesiątych X wieku, zwanym Dagome iudex, na mocy którego książę Polski oddaje swe państwo pod opiekę papieża Jana XV.

Zachowany regest tego dokumentu podaje, że Dagome, jego żona Ota i ich synowie nadają świętemu Piotrowi w całości swe państwo zwane Schinesghe. Pod imieniem Dagome (lub Dagone) kryje się z pewnością Mieszko, Ota to jego druga żona, a Schinesghe - to ziemia gnieźnieńska. Imię Dago, Dagobert, Dagus lub Dagan jest proweniencji frankońskiej, normańskiej lub niemieckiej. Dagobertem zwano władcę z dynastii Merowingów, który walczył ze Słowianami, Dagan był biskupem irlandzkim, Daganus arcybiskupem magdeburskim, a Dagam biskupem szkockim. Nie można zatem wykluczyć, iż pod wpływem tradycji, którą wniosła matka, Mieszkowi nadano imię Dagobert.

Książę Siemomysł zmarł prawdopodobnie w 959 roku i władzę po nim przejął syn pierworodny. Gall pisał, że był on przez siedem lat ślepy, ale ślepota ta miała oczywiście charakter alegoryczny, podobnie jak ślepota księcia Rusi Włodzimierza, którego pouczono, że po przyjęciu chrztu wzrok swój odzyska. Zważywszy, iż chrzest w obrządku zachodnim Mieszko przyjął w 966 roku, należy przypuszczać, iż pierwsze siedem lat samodzielnej władzy upłynęło mu w pogańskiej ślepocie. Miał wtedy podobno kilka żon, które jednakże odprawił, gdy poślubił siostrę Bolesława czeskiego - Dobrawę. Był już wtedy człowiekiem co najmniej czterdziestoletnim, ale i oblubienica do młódek także nie należała. Z fragmentarycznych przekazów kronikarskich można wnioskować, iż była ona wdową i miała syna z pierwszego małżeństwa. Kronikarz Kosmas pisał o niej, że "była nad miarę bezwstydna, kiedy poślubiła księcia polskiego będąc już kobietą podeszłego wieku, zdjęła ze swej głowy czepek i nałożyła panieński wianek, co było wielkim głupstwem tej kobiety".

Dobrawa urodziła Mieszkowi Bolesława i córkę Świętosławę. Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, iż Bolesław urodził się jeszcze przed oficjalnym ślubem. Jego napis nagrobny wzmiankował bowiem, że "z ojca pogana był zrodzon", a Thietmar informował, że Dobrawa "umyślnie postępowała jakiś czas zdrożnie, aby później móc działać dobrze".

Księżniczka czeska zmarła w 977 roku. W dwa lata później Mieszko zaślubił Odę, córkę margrabiego Dytryka, i doczekał się z jej strony trzech synów: Mieszka, Lamberta i Świętopełka. W imieniu drugiej żony i jej potomstwa wystawił później dokument zwany Dagome iudex. Nie wymieniał w nim pierworodnego Bolesława, ponieważ był on prawdopodobnie w tym czasie samodzielnym władcą ziemi małopolskiej.

Mieszko zmarł w 992 roku, "pozostawiając swoje państwo do podziału między kilku książąt". Pierworodny Bolesław zdołał jednak "z lisią chytrością złączyć je potem w jedną całość, wypędziwszy macochę i braci" - relacjonował kronikarz Thietmar.

Wraz ze śmiercią Mieszka, który - jak się okazuje - nie był wcale Mieszkiem ani też pierwszym chrześcijańskim władcą Polski, skończyły się kronikarskie legendy, a prehistoria zamieniła się w historię.

ŻYCIE I ŚMIERĆ

Kościół średniowieczny przypominał człowiekowi codziennie, że jest prochem i w proch się obróci. Wskazywał mu nieustannie na chwilową ułudę życia doczesnego, nakazywał myśleć o wieczności, a za sumienne wypełnianie przykazań boskich obiecywał ewentualną nagrodę po śmierci.

Ludzie bali się jednak śmierci, a ponadto napawała ich ona obrzydzeniem. Opisywano ją i przedstawiano na rycinach w sposób odrażający, chociaż z całą pewnością nie było to zgodne z kanonami wiary chrześcijańskiej. Głęboka odraza wobec rozkładu ludzkiego ciała trawionego przez robaki wyjaśnia przekonanie, że ciała świętych jakoby nie gniły, a jedną z najcenniejszych wartości Najświętszej Marii Panny było to, że dzięki Wniebowzięciu zaoszczędzono jej ciału ziemskiego rozkładu. Święto Wniebowzięcia, które obchodził początkowo jedynie Kościół wschodni, stało się z biegiem czasu jedną z najważniejszych uroczystości całego chrześcijaństwa.

Ludzie średniowieczni, pomimo swojej obawy, ocierali się jednak o śmierć nieustannie. Społeczeństwo ówczesne cechował prymitywizm demograficzny, charakterystyczny dla okresu płodności naturalnej. Wyróżniał się on niezwykle wysoką rozrodczością, bardzo wysoką śmiertelnością, szczególnie wśród dzieci, małą liczbą ludzi w wieku starszym oraz nadumieralnością kobiet.

Badania szczątków kostnych odnajdywanych na cmentarzyskach średniowiecznych pozwalają stwierdzić, iż średni wiek życia wynosił wówczas około 30 lat, przy czym u mężczyzn był wyższy i sięgał 35 lat, u kobiet zaś niższy i oscylował w granicy 25 lat. Przy uwzględnieniu populacji dziecięcej obniżał się on jeszcze bardziej. Był to oczywiście wiek charakteryzujący niedożywioną populację włościańską. Wśród panujących średnia wieku była niewspółmiernie wyższa. Na podstawie list dynastycznych można stwierdzić, iż u mężczyzn sięgała ona 40, u kobiet zaś 38 lat. Listy te nie zawsze obejmują jednak dzieci zmarłe w niemowlęctwie. Śmiertelność noworodków i dzieci była przecież w tym czasie bardzo wysoka i udział ich szczątków na cmentarzyskach sięga nieraz 20%.

Uderza nas znaczna różnica uśrednionego wieku na niekorzyść kobiet, która jest odwrotnością sytuacji obserwowanej obecnie. Przyczyn średniowiecznej nadumieralności kobiet upatrywać należy przede wszystkim w ich wczesnym wstępowaniu w życie płciowe, bezustannym rodzeniu dzieci oraz niezwykle wysokiej śmiertelności okołoporodowej. Na przykład obliczony na podstawie list dynastycznych średni wiek zakonnic był jak na ówczesne warunki nadzwyczaj wysoki i sięgał 53 lat, przewyższając o 18 lat średni wiek księżniczek zamężnych i o 12 lat średni wiek książąt. Można zatem przyjąć, iż w średniowieczu kobiety były jednak bardziej predestynowane do długowieczności (pamiętajmy, iż nie uczestniczyły one w wojnach), a ich nadumieralność wynikała przede wszystkim z braku odpowiedniej opieki okołoporodowej. Wymienić tu można Małgorzatę, żonę Bolesława III brzeskiego, Agnieszkę, żonę Baltazara żagańskiego, Katarzynę, żonę Henryka świdnickiego, Elżbietę, żonę Konrada oleśnickiego, Jadwigę, żonę Henryka IX głogowskiego, Judytę, żonę Władysława Hermana, i wiele innych, które zmarły podczas porodu.

Długowieczność była zatem w społeczeństwie średniowiecznym czymś wyjątkowym, chociaż wśród książąt spotykamy nieraz przykłady bardzo zaawansowanego wieku. Mieszko Plątonogi, Ludwik brzeski, Kazimierz cieszyński, Jan opolski, Bernard niemodliński, Gertruda, córka Mieszka II, i Jadwiga, córka Henryka Pobożnego, przeżyli lat ponad 80, a Henryk Brodaty, Władysław Opolczyk, Władysław bytomski, Bolesław niemodliński, Albert strzelecki, Mieszko Stary, Bolka, córka Bolesława bytomskiego, Anna, córka Bolesława III opolskiego, i Małgorzata, córka Bolesława niemodlińskiego - ponad 70.

W strukturze społeczeństwa średniowiecznego przeważali mężczyźni. Wpływała na to nie tylko śmiertelność okołoporodowa, ale także fakt, iż ówcześnie rodziło się więcej chłopców. Jak wynika z list dynastycznych, istniało blisko 70% prawdopodobieństwa, że pierwszych dwoje dzieci będzie chłopcami. Przy dwóch następnych porodach proporcja się wyrównywała, a dopiero później wzrastała liczba dziewcząt. Średni wiek kobiety predestynował ją wówczas maksymalnie do pięciu porodów. Zaczynała rodzić mając lat piętnaście i rodziła mniej więcej co dwa lata, gdyż podczas karmienia piersią owulacja ulegała zahamowaniu, a piersią karmiono na ogół do pół roku.

Według prawa kanonicznego za wiek sprawny do zawarcia małżeństwa uważano wprawdzie lat 12, ale możliwość zajścia w ciążę przed 15 rokiem życia była stosunkowo niewielka. Na dobrą sprawę jedynie Jadwiga, córka Jana II żagańskiego, urodziła zdrowe dziecko nie mając jeszcze 13 lat.

Liczba dzieci u panujących bywała często bardzo duża. Bolesław Krzywousty miał ich czternaścioro, Henryk Pobożny dwanaścioro, Bolko świdnicki jedenaścioro, Jan żagański, Mikołaj I opolski i Bolesław Rogatka dziesięcioro. W wieku XVII przebił ich wszystkich książę brzesko-legnicki Jan Chrystian, któremu dwie żony urodziły w sumie dwadzieścioro dzieci, ale pomimo to już w następnym pokoleniu dynastia piastowska wymarła.

Dzietność i długość życia zależały także od wielu czynników zewnętrznych. W wieku XIV, po wielkich epidemiach dżumy, liczebność polskiej populacji spadła o 25-30% i w stuleciu tym nastąpił ujemny przyrost naturalny. Rzecz wszakże ciekawa, iż ubytki ludnościowe zostały nader szybko zreprodukowane, gdyż pod koniec wieku XV liczba ludności była już o 50% wyższa niż w wieku XIV. Zaobserwowano wtedy zdumiewające zjawisko nasilania się porodów bliźniaczych, które normalnie zdarzają się raz na około 90 przypadków. W drugiej połowie XIV wieku jeden poród bliźniaczy trafiał się na około 30 przypadków. Wyglądało na to, iż sama natura chciała w ten sposób uzupełnić swoje demograficzne ubytki.

Średniowiecze wytworzyło także charakterystyczny typ somatyczny człowieka. Na podstawie szczątków kostnych można szacować, iż średni wzrost ówczesnych mężczyzn wynosił 165 centymetrów, a kobiet 150 centymetrów. Na obniżenie wzrostu, oprócz uwarunkowań genetycznych, wpłynęła przede wszystkim mnogość klęsk głodowych, które wyniszczały głównie osobniki najwyższe, u pozostałych zaś hamowały procesy wzrostowe. Utrwalał się zatem genetyczny model człowieka niskiego, charakterystyczny dla średniowiecza aż po wiek XV.

Czynniki hamujące wzrost w znacznie mniejszym stopniu oddziaływały na linie książęce, wśród których nie występowało przecież zjawisko niedożywienia. Spotykamy zatem wśród Piastów jednostki nader wysokie. Do najwyższych zaliczyć należy Kazimierza Odnowiciela, Bolesława Wysokiego, Władysława Laskonogiego, Kazimierza Wielkiego, Henryka Rumpolda, Bernarda Zwinnego.

Wyjątkowo niskim wzrostem odznaczali się natomiast Władysław Łokietek i spokrewniony z nim poprzez swoją matkę Bolko świdnicki.

Człowiek średniowieczny, pomimo niezbyt pokaźnego wzrostu, miał dość znaczną nadwagę, co szczególnie mocno uwidoczniało się w populacji kobiecej. Nadwaga wśród włościan nie wynikała naturalnie z nadmiernej ilości spożywanych pokarmów, ale z charakterystycznej budowy ciała o znacznym przeroście układu kostno-mięśniowego, co wiązać należy z ciężką pracą fizyczną. Otyłość książąt piastowskich miała oczywiście swoje źródło w spożywaniu przez nich olbrzymich ilości tłustego mięsiwa - przydomki Gruby, Otyły lub Brzuchaty nie należały zatem wśród nich do rzadkości.

Dynastia piastowska charakteryzowała się także pewnymi wadami rozwojowymi o podłożu genetycznym. Był to przede wszystkim nadmierny przerost kości goleniowych, który sprawiał, że niektórzy książęta wyglądali dość groteskowo. Wymienić tu można Konrada Laskonogiego, Władysława Laskonogiego, Mieszka Plątonogiego. Stosunkowo częste były także wśród nich skrzywienia kręgosłupa uwidocznione w przydomkach Garbaty.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin