Królowie nocy i dnia
Autor: i_o
Huragan
Padało. Kropla za kroplą niebo roniło swe łzy. Zerwał się wiatr. Coraz gwałtowniejszy z każdą chwilą. Stała na wzgórzu wpatrzona w oświetlone miasto. Ukryta w mroku obserwowała nocne życie Nowego Jorku. Słyszała i widziała więcej niż inni. Czasami nienawidziła tego.
W pewnej chwil poczuła jego obecność. Wiedziała, że przyjdzie. Doskonale zdawała sobie sprawę, że teraz, gdy poznała już jego tożsamość, będzie szukał kontaktu z nią. Miała do niego setki pytań, a jednocześnie było jej to wszystko tak przerażająco obojętne. Wszystko było nieważne. Uciekała przed światłem, uciekała przed nocą. Chowała się przed swoimi myślami. Chroniła się przed samą sobą. Bo czymże była? Odpowiedź była nieistotna. Była nieważna.
- Kim tak naprawdę jesteś? – zapytała, nawet się nie odwracając.
- Twoim lustrzanym odbiciem – powiedział po chwili.
- Czego ode mnie chcesz? – zapytała obojętnie.
- Tego samego co ty. Chcę sprawiedliwości. Chcę żeby przestali krzywdzić, żeby… - roześmiała się przerywając mu.
- Ja nie chcę sprawiedliwości – powiedziała obojętnie.
- Więc czego chcesz?
- Zemsty – powiedziała, a jej oczy zabłyszczały. Odwróciła się gwałtownie i zrobiła krok
naprzód.
- Czy to nie to samo? – zapytał, ale ona milczała – Za dużo złych dźwięków rozbrzmiewa w twej głowie – powiedział po chwili.
- Nie kierują mną żadne dobre pobudki – powiedziała, a on westchnął.
- Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, kim tak naprawdę jesteś? – zapytał łagodnie.
- Tym jestem – powiedziała i schyliła się. Wzięła w rękę garstkę ziemi i wyciągnęła w jego stronę.
- Nie rozumiem – patrzył na nią zaskoczony.
- Jestem niczym – powiedziała i odrzuciła za siebie ziemię.
- Posłuchaj…
- To moja walka – przerwała mu, a jej oczy zabłysnęły gniewem.
- To również moja walka. Ja walczę z nimi już od dawna – powiedział cicho.
- Nie interesuje mnie to – powiedziała i popatrzyła na niego, a on zobaczył w jej spojrzeniu jedynie pustkę.
- Twoje życie jest jednym wielkim kłamstwem powiedział ze smutkiem.
- Nieważne jest z iloma kłamstwami żyję. Bo prawda jest taka, że nic już się dla mnie nie liczy… Jest mi obojętne, co się z kim dzieje. Jedyne, czego teraz chcę to odebrać im to, czego nie powinni mieć. I nieważne jest to ile krwi przeleję. Muszę się do nich dostać za cenę wszystkiego.
- Ja też tego chcę – powiedział.
- Nie. Ty chcesz ich zniszczyć by pomóc innym. Ja chcę ich zabić. I nie mam dobrych pobudek. Jeżeli zajdzie taka konieczność zginą niewinni – powiedziała a on patrzył na nią smutno.
- Nie wierzę w to.
- Ja w to wierzę, ale…
- Nie jesteś taka.
- Owszem, jestem. Nie zależy mi na niczym.
- Niema niczego, co…
- Nie. Moje życie nie przedstawia dla mnie żadnej wartości.
- Mylisz się – powiedział, a ona spojrzała na niego obojętnie.
- Skończyliśmy – powiedziała.
- Może ty tak.
- Mam dziś coś do wykonania – powiedziała a on domyślił się, co miała na myśli.
- Nie musisz tego robić – powiedział, a ona zaśmiała się.
- A kto powiedział że muszę – powiedziała i wyminęła go. Po chwili zniknęła w ciemnościach.
Wtedy jeszcze nie wiedział, że ona nie będzie walczyła sama. Jednak to nie on będzie stał obok niej podczas starcia. W tej chwili nie miał pojęcia, że jest coś, a właściwie ktoś, kto sprawi, że jej życie znów zacznie coś znaczyć. Ktoś, kto sprawi, że lód wokół jej serca zacznie topnieć. Nawet przez moment nie przeszło mu przez myśl, że to co ją z nim połączy to jedynie krótkie 30 sekund które będzie niczym, a stanie się wszystkim. Da jej możliwość, jakiej nie dałby jej nikt inny. Patrząc w jej obojętne, piękne oczy nie myślał o tym, że da jej coś, co wszystko zmieni. Krótkie 30 sekund, które zabierze ją tam, gdzie koniec spotka się z początkiem…
A to już nadchodziło. Zegar już tykał. Jedna deszczowa kropla zmieniała się w ulewę. Drobny deszcz zmieniał się w burzę. Jedna maleńka kropla to zaczęła. Niewielka kropla, która rozpęta prawdziwy huragan. Huragan, który zniszczy wszystko na swej drodze. Żywioł, który podąża za nami potajemnie. To ona nim była. Drobna, nieświadoma swej potęgi dziewczyna. Skrzywdzona przez ludzi i czas dziewczyna, która dostanie swoje 30 sekund by wywrócić świat do góry nogami. W poszukiwaniu sprawiedliwości. W poszukiwaniu zemsty. Ale znajdzie tam coś jeszcze. Coś, co sprawi, że jej serce znów zabije. Zabije dla kogoś… A zemsta nie będzie już koniecznością…
Ash…
Ash żałował, że dał się namówić kumplowi na ten wypad. Josh tak długo go namawiał i przekonywał na ten wyjazd do Europy, że w końcu skapitulował i zgodził się. Już sam kilkunastogodzinny lot wyczerpał go i przygnębił jeszcze bardziej. Jakieś odludnie miejsce na plaży w Hiszpanii przeraziło go. To miejsce było odludne na co dzień. Tej nocy jednak, plaża wrzała. Pełno było młodych ludzi. Pogrążonych w ekstatycznym tańcu. Piękne dziewczyny, morze alkoholu i innych używek. Raj dla każdego młodego mężczyzny. W pierwszym momencie gdy tylko zobaczył ten tłum miał ochotę uciekać. Przeraziło go to, że wszyscy za moment rzucą się na niego. Stanął w miejscu spięty i gotowy do ucieczki. Ale zobaczył że Josh i inni wchodzą w tłum. Zawołał Josha, ale ten tylko odwrócił się i krzyknął do niego że spotkają się przy barze. A później zniknął w tłumie który falował w transie. Ash stał przez moment i wpatrywał się w tłum próbując wypatrzeć bar, ale nic nie mógł dostrzec, więc podszedł bliżej. Ku swojemu zdziwieniu szybko zorientował się że nikt nie zwraca na niego uwagi. Muzyka była głośna, sączyła się leniwie z głośników. Wszyscy tańczyli, z plaży dochodziły okrzyki i śmiechy. Spojrzał w tamtą stronę, ale nic nie zobaczył. Tu też panował półmrok. Stał tak i gapił się bezmyślnie w tłum. Roześmiał się. Zachowuje się jak idiota. Nawet gdy go rozpoznają to przecież codziennie musi się z tym zmagać. Powinien teraz poszukać Josha żeby skręcić mu kark. I właściwie to miał się ochotę napić. Zaczął się przedzierać przez tłum. Było tak ciasno, że ledwie mu się to udawało. Kilka razy jakaś dziewczyna obejmowała go i wiła się wokół niego. Nie był już nawet zły. Będąc tam w środku czuł, że pulsuje wraz z tłumem. Nierozpoznany. Jakaś dziewczyna coś mówiła do niego, przytaknął jej, a ona ponownie zaczęła tańczyć. Przytuliła się do niego. Była młoda i ładna. Czuć było od niej alkohol. Ash westchnął. Gdyby nie Josh mógłby teraz sączyć szampana w swoim apartamencie w Los Angeles z Caroline albo jakąś inną dziewczyną ubraną w piękną jedwabną suknię i pachnącą najlepszymi perfumami. Zamiast tego przytulał się do jakiejś małolaty pachnącej wódką i papierosami. I zaczynał się martwić co z nią ma zrobić. Była ładna, ale wszystkie kobiety z którymi się spotykał były ładne. Były piękne. I wszystkie go kochały. A raczej to, kim był. Rozejrzał się próbując wypatrzeć gdzieś Josha. Nigdzie nie mógł go dostrzec. Pomyślał, że po prostu wróci na lotnisko i odleci spowrotem. Ale nie miał ochoty tłuc się samochodem jakieś 30 mil na lotnisko, a późniejsze kilkanaście godzin lotu jeszcze bardziej go zniechęcało. Musi znaleźć ten cholerny bar, napić się czegoś, a potem poszukać jakiegoś hotelu i przespać się. Dziewczyna która wisiała mu na ramieniu dojrzała jakichś znajomych. Złapała go za rękę próbując zaciągnąć go do nich, ale Ash pokręcił głową i skierował się do baru. Gdziekolwiek był. Dziewczyna zniknęła, a on odetchnął z ulgą. Chciałby być teraz u siebie. Ostatnio jego życie stało się tak monotonne, że polubił już ten stan. Gdy nie był w trasie albo nie mieli koncertu, każdy wieczór spędzał w swoim wielkim domu. Był samotny. Żadna z dziewczyn, które spotkał, nigdy nic dla niego nie znaczyła. Zdawał sobie sprawę, że przyciąga je do niego jego sława. Wszystkie wieczory były podobne. Kolacja przy świecach. Nieklejąca się rozmowa. Jakiś taniec, przy którym powoli zsuwała jej się sukienka odsłaniając nagie ciało. To śmieszne, ale przeważnie każda z nich chciała go zaskoczyć i nie miała na sobie bielizny. Paradoksalnie jednak to nie było dla niego zaskakujące. Zaskakiwało go to, gdy któraś była kompletnie ubrana. A już zupełnym szokiem było dla niego to, gdy któraś nie pakowała mu się nachalnie do łóżka. Do tej pory zdarzyło mu się to tylko dwa razy. Z jedną spotykał się nawet dłużej. Dopóki nie zrozumiał, że i z nią nie potrafi rozmawiać. Każda z nich chciała się z nim pokazać. Pochwalić się nim. Nie potrafił być szczęśliwy. Nie umiał pokochać kogoś, kto kochał go nie dla niego samego tylko dla tego, kim był. Jedyną rzeczą, którą kochał, była jego muzyka. Komponowanie sprawiało mu tak wiele radości. Gdy dawał koncert, czuł się wtedy szczęśliwy i spełniony. I nawet teraz po tylu latach, gdy wszystko inne zbladło i nie cieszyło już go, muzyka wciąż sprawiała, że był szczęśliwy. I właśnie dlatego robił to dalej. Przedzierając się w poszukiwaniu baru wciąż rozmyślał. W pewnym momencie zorientował się, że bar jest prawie pod jego nosem. Dopadł do niego i zamówił piwo. Barman podał mu je z zasępioną i ponurą miną. Zimne piwo od razu poprawiło mu nastrój. Cała ta sytuacja nie wydawała mu się już taka beznadziejna. Rozejrzał się wokoło. Wciąż coś słyszał, jakiś dźwięk. Drażniło go to, że nie potrafi ustalić, co to jest. Na początku myślał że to muzyka, ale ten dźwięk wciąż gdzieś pobrzękiwał. Czasem ciszej, czasem głośniej. Czasem bliżej, czasem dalej. Momentami przestawał go słyszeć. Stał tak przy barze rozmyślając. Doszedł do wniosku, że zostając w domu spędziłby kolejny nudny wieczór. Kolacja, jakieś zbędne zdania. Seks, który byłby jedynie czynnością z jego strony. Później zostawiłby ją i prawdopodobnie wsiadłby do samochodu jeżdżąc bez celu przed siebie. Rano już by jej nie było. Jej… nawet nie wiedziałby, kim była. Zastanawiał się dlaczego one tego chciały. A gdy próbował je traktować poważnie, one wciąż chciały po prostu trafić do jego łóżka. Teraz zamiast rozmyślać jadąc samochodem, stoi przy barze, pije piwo i obserwuje kłębiący się tłum. Nikt go tu nie rozpoznał. Gdyby nie ten dźwięk, który wciąż skądś dobiegał, byłoby idealnie. Zamówił kolejne piwo. Gdy spowrotem odwrócił się w stronę tłumu zobaczył przed sobą dziewczynę. Przyglądała mu się uważnie.
- Jesteś podobny do tego piosenkarza – powiedziała i przysunęła się jeszcze bliżej
Ash zaśmiał się.
- Mój chłopak też mi to ciągle powtarza – odpowiedział z rozbrajającym uśmiechem – Właściwie to tylko dlatego się ze mną spotyka.
- Chłopak? – dziewczyna się zmieszała
- Jest tu gdzieś, zaraz powinien przyjść – spojrzał jej w oczy – Może postawić ci drinka? Jak masz na imię?
- Właściwie to muszę już iść, koleżanka na mnie czeka – powiedziała i szybko odeszła
Ash odwrócił się do baru. Barman spojrzał na niego i obaj zaśmiali się głośno.
- Wiedziałem że skądś znam twoją twarz – powiedział – Nieźle ją spławiłeś, napijesz się jeszcze piwa?
- Gdy ją zobaczyłem to myślałem że już po mnie, sam nie wiem skąd mi ten chłopak przyszedł do głowy.
- Na mnie nie patrz – zaśmiał się barman.
- Ok. Ty też nie jesteś w moim typie – obaj się roześmieli – Czy mógłbyś nikomu nie…
- Nie mówić że jesteś gejem? – to mówiąc puścił do niego oczko – Oczywiście nikt się nie dowie, że tu jesteś. Przynajmniej nie ode mnie.
- Dzięki.
- Nie ma sprawy, ja też nie miałbym ochoty być w twojej skórze gdyby te wszystkie piszczące panny dowiedziały się że tu jesteś – podał mu jeszcze jedno piwo – Na koszt firmy – to mówiąc odszedł do swoich zajęć.
Ash znów usłyszał to pobrzękiwanie. Słychać było je tuż za jego plecami. Odwrócił się chcąc zobaczyć wreszcie, co tak bardzo nie dawało mu spokoju. Przed nim stała dziewczyna. Patrzyła gdzieś ponad jego głową, jakby kogoś wypatrując. Miała na sobie długą białą sukienkę. Przez przezroczysty materiał widać było biały kostium kąpielowy. Ash przyglądał się jej ze zdziwieniem. Sukienka leżała na jej drobnym ciele idealnie. Stała bosa. Długie włosy miała tak śmiesznie poczochrane. A jej oczy błyszczały. Nigdy w całym swoim życiu nie widział tak pięknych oczu. Nie potrafił przestać się na nią gapić. W pewnym momencie zorientował się, że ona też na niego patrzy. A jej oczy śmiały się. Jeszcze nigdy nie widział tak nieprawdopodobnej twarzy. Podeszła do niego. Sukienkę przepasaną miała rzemykami, a na końcach każdego przymocowany był maleńki dzwoneczek. To właśnie je słyszał. Stała teraz przed nim i uśmiechała się jak dzieciak, zadzierając głowę. Była taka słodka.
- Szukasz mojego brata? – zapytała
- Słucham…? - zbiła go z tropu swoim pytaniem
- Spoglądasz na mnie, więc pomyślałam że szukasz Ryana – wciąż się uśmiechała
- Ty też go szukasz? – chciał się wywinąć od odpowiedzi
- Tak. Chociaż właściwie to nie – widząc zdziwienie Asha dodała – Mamy się spotkać dopiero za jakiś czas. Zawsze się rozdzielamy. On gdzieś tam podrywa dziewczyny. Ja zawsze czuję się jak 5 koło u wozu, więc wolę zostawić go samego.
- I podrywać chłopaków? – powiedział.
- To nie tak – zaśmiała się.
- A więc jak?
- Tak, że możesz postawić mi drinka.
- Więc podrywasz mnie?
Dziewczyna zaśmiała się, złapała go za rękę i pociągnęła w stronę baru.
- Nie mam zamiaru cię podrywać, ale mam zamiar dziś się z tobą dobrze bawić – powiedziała i roześmiała się widząc jego minę – Nie tak bawić. Ech, mój brat by cię zabił, gdybyś się do mnie za bardzo przykleił, więc tak na mnie nie patrz.
Ash speszył się.
- Jak?
- Tak jakbyś miał mnie zamiar zjeść – uśmiechnęła się – Jak masz na imię?
- Ash – był zaskoczony, że go nie poznała.
- Ok.
- Ok?
- Ok, teraz czegoś się napijemy - to mówiąc przeskoczyła przez bar – Na co masz ochotę?
- Co ty robisz?
- Spokojnie, wszystko jest pod kontrolą – to mówiąc zwaliła jakąś półkę, z której spadło kilka butelek robiąc straszny hałas.
- Wszystko w porządku? - krzyknął Ash - Nic sobie nie zrobiłaś?
Dziewczyna wystawiła głowę zza kontuaru.
- W porządku – uśmiechnęła się rozbrajająco – Mam na imię….
- RAIN!!! Co ty znowu wyrabiasz??? – z drugiej strony wybiegł barman, którego już Ash zdążył poznać.
- Czy ty zawsze musisz się wpakować w jakieś kłopoty? – krzyknął uśmiechając się pod nosem - Ryan powinien ci porządnie przetrzepać skórę.
Dziewczyna spuściła głowę.
- Powiesz mu? – zapytała z uśmiechem.
- Zastanowię się – próbował zrobić groźną minę, ale mu się to nie udawało.
- Dziękuję – to mówiąc dziewczyna podskoczyła i dała mu całusa w policzek
Barman zorientował się, że obok stoi Ash. Przekrzywił znacząco głowę.
- Widzę że zdążyłaś już poznać mojego przyjaciela – Ash uśmiechnął się – Jest gejem i wystawił go chłopak, więc dotrzymaj mu towarzystwa.
Ashowi zrzedła mina.
- Gejem? - zapytał z pretensją w głosie.
- No chyba czekałeś na swojego chłopaka? – barman puścił do niego oczko
- Tak, ale…
- Wciąż są z nią same kłopoty. Jestem Ben – przedstawił się – Wciąż mi coś podkrada, a następnego dnia Ryan za to płaci. Zawsze coś rozwali albo potłucze. Jak dzieciak – zaśmiał się.
W tym momencie podbiegła do nich Rain.
- Zajmij się Ashem. Niech nie opłakuje swojego chłopaka. Może kogoś tu nawet pozna – powiedział, a Ash spojrzał na niego ze złością.
- Bawcie się dobrze. A jak będziesz chciała mi coś jeszcze zwędzić, to Ryan się dowie, że zrobiłaś mi tu pobojowisko - Ben podszedł dyskretnie do Asha i zrobił groźną minę – Trzymaj łapy przy sobie, bo napuszczę na ciebie tłum rozwrzeszczanych nastolatek – zaśmiał się i odszedł.
Ash stał i przyglądał się dziewczynie. Stała obok niego i wpatrywała się w tańczących ludzi. Minę miała taką jakby obmyślała jakiś nieskończenie skomplikowany plan. Pewnie zastanawia się gdzie podłożyć bombę, pomyślał. Po chwili przyszła mu do głowy myśl, że może już ją podłożyła i teraz stara się przypomnieć gdzie, zachichotał. Rain spojrzała na niego z pytaniem w oczach. Coś do niego powiedziała, ale nie usłyszał jej.
- Co chcesz robić? – krzyknęła mu do ucha tak głośno aż podskoczył.
- Chyba mam ochotę jeszcze się czegoś napić. A ty, co zwykle tu porabiasz? – zapytał.
- Zaraz wracam – powiedziała i zniknęła. Ash stał i zastanawiał się czy to był sen czy faktycznie poznał przed chwilą wyjątkową dziewczynę, która teraz po prostu rozpłynęła się w powietrzu. Rozejrzał się na wszystkie strony, ale nigdzie jej nie zobaczył. Był wściekły, że mu uciekła. Muzyka pulsowała, a tłum przed nim żył jednym rytmem. Nawet gdyby próbował ją tam znaleźć nie udałoby mu się. Nagle poczuł, że ktoś ciągnie go za rękaw. Odwrócił się. To była ona.
- Jesteś…
- A gdzie miałam być? – uśmiechnęła się – Choć ze mną – pociągnęła go za sobą.
Kierowali się ponownie w stronę baru. Przedzierali się pomiędzy ludźmi. W pewnym momencie jakaś dziewczyna przyglądając się uważnie Ashowi krzyknęła.
- Czy ty jesteś…
- Niestety nie odpowie ci, bo od dziecka nic nie mówi – Rain zrobiła zmartwioną minę – Teraz idę dać mu lekarstwa. Bierze takie okropnie śmierdzące tabletki, bo złapał jakiegoś syfa – popatrzyła na niego z pretensją i pokręciła głową – Same z nim problemy.
A później odwróciła się i odeszła. Ash z otwartą buzią poszedł za nią.
- Co to było? – zapytał Ash, gdy byli już blisko baru.
- Ciszej, prawdopodobnie jeszcze się nam przygląda – spojrzała i łobuzersko się uśmiechnęła – A przecież ty nie możesz mówić.
- Oberwiesz jak tylko będziemy gdzieś dalej – wymamrotał przez zęby.
Gdy doszli skierowała go na tyły baru. Za budynkiem było kompletnie ciemno i chłodno.
- Teraz wchodź na górę – pchnęła go do przodu – Tu są schody.
- Schody? – Ash nie mógł nigdzie dostrzec schodów.
- No, tak jakby schody – sprostowała.
Teraz Ash zobaczył przed sobą kilka skrzynek poukładanych w coś na kształt schodów.
- Wchodź szybciej, bo zobaczy nas Ben.
- Wchodź pierwsza, ja nawet nie wiem gdzie idziemy.
Rain zgrabnie wskoczyła i wdrapała się po skrzynkach. A później dosłownie rozpłynęła się w powietrzu. Ash zrobił to samo. Gdy doszedł do końca skrzynek, nagle przyciągnęła go do siebie.
- Teraz idź za mną.
Byli w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Głosy z zewnątrz były przyciszone. Ash kompletnie nie wiedział gdzie są. Poczuł w swej ręce drobną dłoń Rain.
- Już prawie jesteśmy na miejscu – wyszeptała i pociągnęła go za sobą.
Weszli na schody, tym razem były to prawdziwe schody. Po jakimś czasie poczuł świeże powietrze.
- Jesteśmy na dachu? – bardziej stwierdził niż zapytał.
Rain zaśmiała się widząc jego minę.
- Jak chcesz to możemy zejść na dół – powiedziała.
- Nie, tu jest doskonale – Ash przyglądał się dziewczynie – Często tu przychodzisz?
- Tam na dole zapytałeś, co zwykle robię, więc pomyślałam, że skoro nie próbujesz mnie upić, ani zaciągnąć do łóżka, to mogę ci pokazać, co zazwyczaj robię.
Ash pomyślał, że to raczej jego zawsze próbowano zaciągnąć do łóżka i właściwie teraz nie miałaby nawet nic przeciwko. Dziewczyna zrobiła na nim ogromne wrażenie. Rozejrzał się wokoło. Było tu ciemno i chłodno.
- Siadaj, tu jest kanapa – Rain zachichotała.
- Widzę że schody i kanapa to twoja produkcja własna – powiedział patrząc na „kanapę”. Było to zwykłe tylnie siedzenie samochodu.
- Nie. Była tu już wcześniej. Przejęłam ją – powiedziała zadowolona.
Usiedli. „Kanapa” okazała się bardzo wygodnym siedzeniem. Przez chwilę oboje milczeli wsłuchując się w rytm muzyki. Na dachu było bardzo przyjemnie.
- Więc masz na imię Rain. Masz brata Ryana, który spuści mi lanie, gdy tylko będę cię próbował poderwać – powiedział – Ale to przecież ty zaciągnęłaś mnie w odludne miejsce, na tylnie siedzenie samochodu, być może w niecnych celach.
- A ty masz na imię Ash i być może spuści mi łomot twój chłopak, który prawdopodobnie zapomniał o waszym spotkaniu – odpowiedziała – Ale jednak siedzisz tu ze mną na tylnim siedzeniu i chyba raczej nie obawiasz się moich niecnych planów.
- Więc przyprowadziłaś mnie tu tylko dlatego, że jestem gejem i wystawił mnie chłopak, a ty chciałaś mi poprawić humor?
- Dokładnie tak – Rain uśmiechnęła się – Mam nadzieję, że nie smucisz się już że nie przyszedł. Myślę, że po prostu zapomniał.
Ash nie wiedział co ma powiedzieć. Sytuacja wydawała mu się nieprawdopodobna. Wyjazd, który od początku tak go zniechęcał, stał się najlepszym od bardzo dawna. Dziewczyna, którą poznał, wstrząsnęła nim. Patrząc na nią nie miał wątpliwości, że zakochał się w niej. Wszystko wydawało się tak niewiarygodne, niesamowite. I takie nieoczekiwane. Kolejny nudny wieczór zmienił się w najlepszą noc jego życia. Nigdy przy żadnej dziewczynie nie czuł nic takiego. A ona myśli, że jest gejem. Uśmiechnął się.
- A ty? Masz chłopaka? – zapytał
Rain milczała. Patrzyła przed siebie. Była smutna. Ash pomyślał, że prawdopodobnie ma chłopaka. Że kocha kogoś i jest kochana. Poczuł żal. Zabrała go tu, bo myśli, że jest gejem. Być może nawet jej chłopak zaraz się tu zjawi. Ale dlaczego jest taka smutna?
- Nie. Nie mam – powiedziała takim smutnym głosem, że Ash pożałował że zapytał ją o to. Musiała być to dla niej niemiła sprawa. Nagle wstała i skierowała się w stronę schodów.
- Nie odchodź – Ash poderwał się z siedzenia. Usłyszał jej śmiech.
- Nigdzie ci nie uciekam – wzięłam dla nas coś od Bena.
- A on o tym wie?
- Myślę że tak – usiadła obok niego i podała mu butelkę Whisky. Ash spodziewał się raczej piwa, albo jakiegoś słodkiego drinka – Może chcesz piwo? – zapytała widząc jego minę.
- Nie. Właściwie to jest to dokładnie to, na co miałem ochotę.
- Pewnie twój chłopak nie pozwala ci pić – powiedziała Rain i oparła się o niego – Ty drżysz. Może jest ci zimno? – zapytała
- Jest mi bardzo dobrze, absolutnie idealnie – powiedział wściekły. Chciał jej się przyznać, że nie jest gejem, ale obawiał się, że jak o tym usłyszy to mu ucieknie. Sytuacja wydawała mu się beznadziejna, a bliskość dziewczyny niesamowicie komplikowała sprawę. Bał się, że za moment po prostu rzuci się na nią.
- Często tu przychodzisz? – zaczął rozmowę żeby tylko przestać myśleć o tym, że obok niego siedzi dziewczyna jego marzeń, a on nie może jej pokazać że mu na niej zależy, żeby mu nie uciekła.
- Codziennie – wciąż patrzyła przed siebie – Tu jest przyjemniej niż tam na dole. Lubię obserwować ludzi. Patrzę na ich reakcje. Czasem są śmieszne. Czasem smutne. Wolę być tu.
- Cieszę się że byłaś na dole, gdy tu przyszedłem – powiedział
- Też się cieszę. Teraz przynajmniej nie musisz się smucić przez swego chłopaka.
- Teraz już o nim nawet nie myślę – zaśmiał się – A ty, co właściwie tu robisz? Mieszkasz tu gdzieś w okolicy?
- Nie. Przyjechałam tu z bratem jego „wypasionym” wozem kempingowym. Mieszkamy na plaży – zaśmiała się widząc jego minę – Spokojnie, jesteśmy cywilizowanymi ludźmi. Ryan chciał mnie ze sobą zabrać. Uparł się. Ja nawet nie chciałam jechać. Na początku. Ale później doszłam do wniosku, że jest mi potrzebny odpoczynek. I przyjechałam z nim. Jeździmy po całej Europie już, od jakich 3 miesięcy – zaśmiała się – W sumie jest całkiem fajnie. Tu jesteśmy już prawie miesiąc. Tak naprawdę to nawet nie mieszkam w Europie.
- Mieszkasz w Stanach? – Ash dopiero teraz dopiero zwrócił uwagę, że Rain mówi doskonale po angielsku bez żadnego obcego akcentu – Myślałem, że mieszkasz w Europie.
...
Queen.Of.Pain