108 Yankes walczy z rycerzami W dwa dni p�niej znalaz�em rano na stole obok swego nakrycia gazet� jeszcze wilgotn� od druku. Obejrza�em j� wiedz�c, �e musi tam by� co� interesuj�cego mnie osobi�cie. Oto, com przeczyta�: DE PAR LE ROI Wobec tego, �e mo�ny pan i znakomity rycerz sir Sagramour Le Desirous zgodzi� si� na spotkanie z ministrem kr�lewskim, Hank Morganem o przydomku The Boss, celem dania satysfakcji za dawniejsz� obraz�, wy�ej wymienieni wst�pi� w szranki oko�o godziny czwartej z rana dnia szesnastego przysz�ego miesi�ca. Walka toczy� si� b�dzie a outrance zwa�ywszy, i� obraza mia�a ci�ki charakter, niedopuszczaj�cy pojednania. DE PAR LE ROI Od tej chwili w ca�ej Brytanii nie m�wiono o niczym innym. Wszystkie sprawy uleg�y zapomnieniu i przesta�y interesowa� ludzi, i nie dlatego, �e turniej by� wa�nym wydarzeniem, nie dlatego, �e sir Sagramour znalaz� Holy Groid, nie dlatego, �e jednym z przeciwnik�w by�a osobisto�� zajmuj�ca drugie miejsce w kr�lestwie. Nie, wszystko to nie mia�o wielkiej wagi. Nadzwyczajne zainteresowanie, jakie budzi�a ta walka wynika�o z tego, �e ca�a ludno�� wiedzia�a, i� nie ma to by� pojedynek mi�dzy zwyk�ymi lud�mi, lecz spotkanie mi�dzy dwoma pot�nymi czarodziejami! walka nie mi�ni, ale rozumu, nie � ludzkiej zr�czno�ci, ale nadludzkiej sztuki, ostateczne zapasy o supremacj� pomi�dzy dwoma mistrzami czarnoksi�stwa. Rozumiano, �e najwspanialsze wyczyny najbardziej znanych rycerzy nie b�d� mog�y i�� w paragon z widowiskiem podobnym temu. Wygl�da�yby jak dziecinna zabawa wobec tajemniczych i straszliwych zapas�w bog�w. Tak, wiedziano, �e ma to by� w rzeczywisto�ci walka mi�dzy Merlinem i mn�, pr�ba jego magicznych mocy wobec mnie. By�o rzecz� wiadom�, �e Merlin zaj�ty jest dzie� i noc, nasycaj�c or� i pancerz sir Sagramoura jak�� nadzwyczajn� moc� natarcia i obrony, i �e dostarczy� mu od duch�w powietrza specjalnej zas�ony czyni�cej posiadacza jej niewidzialnym dla przeciwnika, podczas gdy inni ludzie mog� go widzie�. Przeciwko sir Sagramourowi tak uzbrojonemu i zabezpieczonemu nic nie mog�o zdzia�a� nawet tysi�c rycerzy, i �adne ze znanych czarodziejstw nie by�o zdolne sprosta�. To by�o pewne i nie istnia�a pod tym wzgl�dem najmniejsza w�tpliwo��. Ale z tego wynika�o inne pytanie. Mo�e inne sztuki czarnoksi�skie, n i e z n a n e Merlinowi, potrafi�yby uczyni� zas�on� sir Sagramoura widoczn� dla mnie, a jego zaczarowan� kolczug� wystawi� na ciosy mego or�a? To jedno tylko mia�o decydowa� w szrankach. I co do tego �wiat musia� trwa� w niepewno�ci. By�em szampionem, to prawda, ale nie szampionem lekkomy�lnych czarnych sztuk, lecz � twardego, pozbawionego sentyment�w zdrowego rozs�dku i rozumu. Wst�powa�em w szranki, aby zniszczy� b��dne rycerstwo; lub te� � pa�� jego ofiar�. Dnia szesnastego o godzinie dziesi�tej rano ca�a wielka przestrze� poza szrankami by�a ca�kowicie wype�niona lud�mi. Zdobi�y j� chor�gwie i proporce oraz bogate kobierce, zajmowa�y t�umy kr�lewskich lennik�w przyby�ych wraz ze �witami i arystokracji brytyjskiej. Na pierwszym miejscu widnieli ludzie kr�lewscy, a wszyscy razem i ka�dy z osobna b�ysz- cza� od jedwabi i aksamit�w. W ogromnym obozie roi�o si� od r�nobarwnych namiot�w, przed kt�rymi sta�y wyprostowane stra�e. Gdybym nawet wyszed� zwyci�sko z walki z sir Sagramourem, inni mieliby prawo wyzwa� mnie, p�ki by�bym zdolny stawi� im czo�o. Na drugim ko�cu obozu sta�y tylko dwa namioty: m�j i mojej s�u�by. W oznaczonej godzinie kr�l da� znak, zjawili si� heroldowie i og�osili walk� wymieniaj�c imiona przeciwnik�w oraz przyczyn� sporu. Nast�pi�a pauza, a potem rozleg�y si� d�wi�ki rogu my�liwskiego b�d�ce sygna�em dla nas. Zgromadzony t�um czeka� z zapartym oddechem, a na wszystkich obliczach malowa�o si� skupione zaciekawienie. Ze swego namiotu wyjecha� olbrzymi sir Sagramour, imponuj�ca masa �elaza, wielka w��cznia stercza�a w jego mocnej d�oni; ko� jego by� zakuty w stal. Wszystko to tworzy�o wspania�� ca�o��, kt�r� powita�y okrzyki zachwytu. A potem wyst�pi�em ja. Lecz mnie nie powita�y okrzyki. Panowa�o przez chwil� wymowne milczenie, a potem wielka fala �miechu zako�ysa�a tym morzem ludzi, lecz ostrzegawczy sygna� rych�o po�o�y� jej kres. Mia�em na sobie zwyk�y i wygodny kostium gimnastyczny, cielistej barwy, obciskaj�cy mnie od szyi do pi�t, b��kitn� jedwabn� opask� na biodrach i go�� g�ow�. Ko� m�j nie przekracza� �redniej miary, lecz by� �wawy, muskularny i smuk�onogi, a �mig�y jak chart. Zacz�li�my wolno zbli�a� si� do siebie. Przystan�li�my: tamten si� sk�oni�, ja mu odpowiedzia�em. Po czym przejechali�my obok siebie i ustawili�my si� na wprost kr�la i kr�lowej czekaj�c rozkaz�w. Kr�lowa rzek�a: � Niestety, sir Boss, b�dziecie walczyli bez tarczy i bez miecza... Ale kr�l da� jej w spos�b grzeczny do zrozumienia w kilku s�owach, �e to nie jest jej sprawa. Rogi zagra�y znowu. Roz��czyli�my si� kieruj�c konie ku zewn�trznym szrankom. Zaj�li�my swe miejsca. Teraz wyst�pi� na widowni� Merlin i zarzuci� na sir Sagramoura lekk�, niby sie� paj�cza, tkanin�. Kr�l da� znak. Sir Sagramour nastawi� sw� lanc� i po chwili pop�dzi� galopem, z rozwiewaj�c� si� za nim tkanin�, a ja, niby strza�a przeszywaj�ca z �wistem powietrze, po�pieszy�em mu naprzeciw. Nat�a�em ucha jakby s�uchem �owi�c miejsce niewidzialnego rycerza. Rozleg� si� ch�r zach�caj�cych dla� okrzyk�w, a tylko jeden dzielny g�os wyrzek� to krzepi�ce serce moje s�owo: � Dalej�e, Jimie! Kiedy straszliwy grot lancy znalaz� si� p�tora jarda od mojej piersi, uskoczy�em z koniem w bok bez �adnego wysi�ku i cios wielkiego rycerza uderzy� w pr�ni�. Tym razem zdoby�em huczny poklask. Zawr�cili�my konie i znowu spotkali�my si�. Ponowne niepowodzenie rycerza i uznanie � dla mnie. To samo powt�rzy�o si� kilkakrotnie. Wreszcie sir Sagramour straci� panowanie nad sob� i zmieniwszy taktyk� postanowi� wysadzi� mnie z siod�a. Lecz w ca�ej tej grze przewaga by�a po mojej stronie. Ze swobod� wymyka�em mu si� wci�� wiruj�c i ostatecznie inicjatywa przesz�a w moje r�ce. Tamten straci� w�wczas serce. Wyrwa�em przytroczone do mojego siod�a lasso i uchwyci�em je mocno praw� r�k�. Trzeba by�o to widzie�! Jego oczy nabieg�y krwi�. Ja siedzia�em lekko na swoim koniu i ponad g�ow� manewrowa�em lassem skr�caj�c je szerokimi ko�ami. Ruszy�em ku niemu i kiedy dzieli�a nas przestrze� wynosz�c� czterdzie�ci st�p, pu�ci�em w�owo skr�cone spirale poprzez powietrze i wszystkimi czterema kopytami wpar�em swego rumaka w ziemi�. W nast�pnej chwili rzucony sznur wypr�y� si� mocno wysadzaj�c sir Sagramoura z siod�a! C� to by�a za sensacja! Bez w�tpienia wszelka nowo�� na tym �wiecie jest popularna. Tutejszy lud nie widzia� nigdy jeszcze podobnych wyczyn�w cowboya i wszyscy w zachwycie porwali si� na nogi. Zewsz�d rozleg�y si� jeno okrzyki: � Encore! Encore! Dziwi�em si�, sk�d si� wzi�o to s�owo w ich ustach, ale nie czas by� na dociekania filologiczne, gdy� w ca�ej masie b��dnego rycerstwa zawrza�o jak w ulu, i moje widoki bynajmniej nie wydawa�y si� lepsze. Kiedy po uwolnieniu z lassa zaniesiono sir Sagramoura do namiotu. Ja zn�w zaj��em stanowisko i zacz��em wywija� sznurem ponad g�ow�. By�em przygotowany, aby go u�y� z chwil� gdy b�dzie wybrany nast�pca sir Sagramoura, a nie mog�o to trwa� d�ugo tam, gdzie by�o tylu ��dnych kandydat�w. Rzeczywi�cie wybrano zaraz � sir Hendsa de Reval. W chwil� p�niej siod�o jego by�o puste. Wysadzi�em jeszcze jednego i nast�pnego, i zn�w jednego. Kiedy w ten spos�b obezw�adni�em pi�ciu, sprawa zacz�a wygl�da� powa�nie. Zakuci w �elazo m�owie j�li si� naradza�. W rezultacie postanowiono wys�a� przeciwko mnie najwi�kszego i najlepszego. Ku og�lnemu zdumieniu wysadzi�em z siod�a sir Lamoreka de Galis, a po nim sir Galahada. Nie pozostawa�o nic innego, jak wystawi� najdumniejszego z dumnych, najpot�niejszego z pot�nych � samego sir Lancelota. Czy by�a to dla mnie chwila dumy? S�dz�, �e tak. Tam si� znajdowa� Artur, kr�l Brytanii, i Guniwera, tam byli wszyscy lenni kr�lewi�ta, a na pokrytym namiotami polu znani rycerze ze wszystkich kraj�w i najbardziej wybrani � rycerze Okr�g�ego Sto�u � naj�wietniejsi w ca�ym chrze�cija�stwie. W umy�le moim przemkn�� drogi obraz pewnej dziewczyny z West Hartford i pragn��em, aby ona mog�a mnie widzie� w tej chwili. Tymczasem wyst�pi� Niezwyci�ony � wszyscy zerwali si� czyni�c pok�on w jego stron� � fatalne sznury zawirowa�y w powietrzu i zanim kto� zd��y� mrugn��, ja ju� wlok�em sir Lancelota poprzez pole po�r�d morza powiewaj�cych chustek i grzmi�cych na moj� cze�� oklask�w. Zwyci�stwo by�o zupe�ne � b��dne rycerstwo zgin�o ostateczn� �mierci�. Triumfuj�cy i upojony s�aw� siedzia�em w siodle i zwijaj�c swoje lasso m�wi�em sam do siebie: �Zwyci�stwo ca�kowite, nikt ju� nie o�mieli si� wyst�pi� przeciwko mnie � b��dne rycerstwo umar�o�. Wyobra�cie sobie teraz moje zdumienie � ka�dy zdumia�by si� na moim miejscu � gdym naraz us�ysza� znajomy d�wi�k rogu, zapowiadaj�cy, �e nowy przeciwnik pragnie wst�pi� na aren�. Tkwi�a w tym jaka� zagadka. Tego si� wcale nie spodziewa�em. Ale jednocze�nie zauwa�y�em Merlina, kt�ry prze�lizn�� si� tu� obok mnie, i od razu zorientowa�em si�, �e mi skradziono lasso. Stary, nieuczciwy czarownik najpewniej ukrad� mi je i ukry� pod sw� szat�. R�g zatr�bi� ponownie. Ujrza�em Sagramoura p�dz�cego w moim kierunku, rozbijaj�cego kurz ko�skimi kopytami, z rozwian� za plecami zas�on�. Przygotowa�em si� na spotkanie przys�uchuj�c si� t�tentowi konia. � Masz dobry s�uch � powiedzia� mi � ale nie uratuje ci� przed tym. � Tu uni�s� olbrzymi miecz. � Cho� nie mo�esz go zobaczy� na skutek czar�w zas�ony, ale wiedz, �e...
ursmajor