r10 Stany Zjednoczone Ameryki.txt

(18 KB) Pobierz
X

Wojna czy druga rewolucja?
- Stany Zjednoczone

Żyć na własny rachunek

Połowa XVIII wieku przyniosła dalsze wzmocnie-
nie pozycji Anglii w Ameryce Północnej. Francja i Hi-
szpania traciły wpływy i terytoria, Anglia obejmowała
Kanadę i Luizjanę (do niedawna francuskš). Z kolonu
cišgnęła coraz większe zyski, choć z kolonistami -
przeważnie ludnociš angielskš - miała coraz wię-
ksze kłopoty. Ci bowiem byli niechętni wzrastajšcym
ciężarom. Woleliby żyć na własny rachunek niż
w "Ameryce angielskiej". Toteż konflikty zaczęły się
mnożyć, a więzi z metropoliš słabnšć.

W 1774 roku kolonici zwołali do Filadelfii kongres
i uchwalili zerwanie stosunków handlowych z Angliš,
tworzšc jednoczenie pierwsze oddziały zbrojne.
W 1775 roku pomiędzy Londynem a koloniami ame-
rykańskimi wybuchła wojna, która w historiografii no-
si miano wojny o niepodległoć lub - nieco rzadziej
- wojny rewolucyjnej. Zakończona dopiero w 1783
roku, przyniosła proklamację niepodległoci (6 lipca
1776 r.), jej pokłosiem za była konstytuq'a (1787) i wy-
bór na prezydenta wodza naczelnego armii, "człowie-

117

ka niezastšpionego", George'a Washingtona (J.T. Flex-
ner).

Stany Zjednoczone w czasach pierwszego prezy-
denta to na poczštku 13 dawnych prowincji angiel-
skich pomiędzy Appalachami i Atlantykiem, tzw. stany
założycielskie. Potem stopniowo obszar był coraz wię-
kszy. W 1803 roku nowe państwo objęło resztę Luizjany,
w 1819 roku Florydę (odkupionš od Hiszpanii), w 1848
roku Teksas (odebrany w wyniku wojny z Meksykiem)
i terytoria sięgajšce Pacyfiku, gdzie z czasem powstały
nowe stany: w 1850 roku Kalifornia, w 1864 roku Ne-
vada, w 1869 roku Utah, w 1912 roku Arizona i Nowy
Meksyk. W 1867 roku nabyto od Rosji Alaskę.

Tak organizujšce się państwo było kolosem, obej-
mujšcym ziemie o rozmaitym ukształtowaniu terenu,
rozmaitej żyznoci gleb, rozmaitych zasobach natural-
nych i klimacie. Budowano je właciwie od podstaw
- europejskie dowiadczenia zdały się nie na wiele.
Amerykańska historia była krótka, tradycje słabo je-
szcze wykształcone (przypominały raczej europejskš
miksturę i to podlejszych gatunków). Narodowoci by-
ło więcej niż w monarchii habsburskiej, a w dodatku
mieszajšcych się jak w tyglu. I przy tym wszystkim
wprowadzono ustrój, który olbrzymim regionom i lu-
dziom tam zamieszkujšcym narzucał samodzielnoć
(trochę - co prawda - "wymuszonš", bo admimstra-
cyjnie trudno to było sobie inaczej wyobrazić).

Na mocy konstytucji z 1787 roku regiony miały
więc swoje parlamenty i swoich gubernatorów, daleko
idšcš niezależnoć ustawodawczš i wykonawczš. Sfe-
derowane ze sobš były luno, co wobec olbrzymich
odległoci i odmiennoci znowu wydawało się roz-
wišzaniem najszczęliwszym. Implikowało jednak nie-
małe i trudne do uniknięcia zagrożenia: skoro bowiem
niektóre stany były samowystarczalne, to po co Unia,

118

administracja centralna i podatki, po co Waszyng
i prezydent, skoro prezydentem na miejscu mógł 1
dotychczasowy gubernator.

Dwa państwa czy jedno?

Trzeba zresztš nadmienić, że o przepołowieniu U
mówiono niemal od samego jej poczštku: na przen
słowa Północ i rolnicze Południe, na dwa odrębne ^
spodarczo regiony, na kominy fabryczne i plantac
na stany wolne (północne) i niewolnicze (połudn
we). Potem doszedł do tego jeszcze problem Zachce
Czy ma on mianowicie być "anektowany" przez jed
czy przez drugš stronę, przez Północ czy przez F
ludnie? Północ opowiadała się za nierozerwalnoć
zwišzku. Południe było chwiejne. Jakie więc siły m
wzmocnić Zachód - odrodkowe czy dorodkow
I jakie w zwišzku z tym będzie ostatecznie oblicze ji
nie tylko Unii, ale Ameryki?

Zrazu na Zachodzie dbano o równowagę i g(
w jednym stanie dopuszczano niewolnictwo, w dr
gim natychmiast uchwalano jego zakaz. Siły rywc
miały bowiem rosnšć równo i miało to być widoczi
w Senacie, w którego skład wchodziły reprezentac
poszczególnych stanów.

Spór o niewolnictwo

W tym sensie niewolnictwo, a raczej spór o nil
stał się skrótem wszystkich innych sporów i zagac
nieniem symbolicznym. W Ameryce, nie obcišżon<
dziedzictwem feudalnym, ludzie mieli być wolr
i równi. Pochodzenie nie było ważne. O miejscu człc

wieka w społeczeństwie miały decydować: zaradnoć,
pracowitoć i uczciwoć. Co do tego zgadzali się wszy-
scy. Czy jednak miało to dotyczyć również Murzy-
nów?

Kiedy Washington był chłopcem, "niewolnictwa
nie kwestionowano nigdzie" (J.T. Flexner). Thomas Jef-
ferson, prezydent Stanów Zjednoczonych w latach 1801
-1809, nieraz wprawdzie wypowiadał się przeciwko
niewolnictwu, ale własnych niewolników nie uwolnił
do końca życia. Na Północy jednak przynajmniej się
tym nie chwalono. Na Południu miało ono najgorliw-
szych obrońców.

Nietrudno zresztš to zrozumieć. Na ludnoci nie-
wolnej opierała się bowiem praca na plantacjach ba-
wełny, a to znaczy, że w niemałym stopniu gospodar-
ka Południa w ogóle. Mało kto chciał kwestionować
te podstawy. Wielu natomiast chciało je usprawiedli-
wić. Tłumaczono więc, że niewolnictwo jest rodzajem
opieki rasy białej nad czarnš, która nie dojrzała jeszcze
do wolnoci i równoci; że los niewolnika na planta-
q'ach jest często znoniejszy niż dola robotnika w fa-
bryce. Niewolnika bowiem traktuje się na Południu
patriarchalnie, natomiast o robotniku na Północy my-
li się wyłšcznie w kategorii zysku.

Kto czytał Chatę wuja. Toma, słynnš powieć Harriet
Beecher Stówę, ma zapewne pojęcie o obrazie niewol-
nictwa dominujšcym na Północy (całkowicie zresztš
sprzecznym z obrazem "obowišzujšcym" na Połud-
niu). Dla niektórych abolicjonistów (zwolenników znie-
sienia niewolnictwa) te różnice były - być może -
ważne. Ogół jednak nie musiał w nie wnikać, niewol-
nictwo bowiem uznawał za zło samo w sobie i nie
chciał wdawać się w dyskusję nad przewagami dobrze
traktowanego niewolnika nad pomiatanym proletariu-
szem, ani nad złymi i dobrymi stronami niewolnictwa.

120

Z punktu widzenia moralnego zapewne nie moż]
im odmówić racji. Warto jednak zastrzec, że tylko p(
względem prawnym niewolnik był niewolnikowi róv
ny. Pod względem sytuacji życiowej różnice były ji
bowiem kolosalne. Lepiej na ogół wiodło się niewc
nikom na małych farmach, gorzej na wielkich plant
cjach. Lepiej mieli niewolnicy zatrudnieni w domu lu
w bezporednim jego obejciu, gorzej pracujšcy na p(
lu. W stanie Maryland tylko 1/8 białych rodzin z<
trudniała niewolników, ale w Karolinie Południow<
- już niemal połowa. Wszędzie jednak niewolnik b)
drogi, a to sprawiało, że okrutnie - pomijajšc już in
ne względy - traktowali go tylko rozrzutni (I. Bie
żuńska-Małowist, M. Małowist).

Gdy w 1859 roku na Południu stracono przywódo
powstania niewolników Johna Browna, Północ zare
agowała na to falš ostrej krytyki. Południe odrzuciłc
jš jako ingerencję w wewnętrzne sprawy swoich sta
nów i odpowiedziało atakami pod adresem Unii. Nie-
bawem polaryzacja widoczna już była gołym okiem
Za wzmocnieniem i nierozerwalnociš Unii opowie-
dzieli się republikanie najsilniejsi na Północy, za jej
rozlunieniem - demokraci dominujšcy na Południu.
Debata nad abolicjonizmem przechodziła w debatę nad
Uniš, a spory o Unię przeradzały się w spory o aboli-
cjonizm.

Secesja i wojna

W 1860 roku, gdy wybierano prezydenta, republi-
kanie szybciej zwarli szyki i opowiedzieli się bardzo
zgodnie przeciwko niewolnictwu (z różnym, co praw-
da, przekonaniem). Demokraci, choć liczniejsi, byli
podzieleni. W rezultacie prezydentem został polityk

z Północy, adwokat ze stanu Kentucky, republikanin
Abraham Lincoln, uchodzšcy na Południu - nie cał-
kiem słusznie - za twardego abolicjonistę.

Jego wybór Karolina Południowa przyjęła z oburze-
niem. Stan ten od dawna miał opinię buntowniczego;

już w 1832 roku za prezydentury Andrew Jacksona usi-
łował wyłamać się z Unii i opowiedział się za tzw. za-
sadš nullifikacji (tj. prawem stanów do unieważniania
zarzšdzeń federalnych). Teraz do tej tradycji nawišzał
i na konwencji stanowej opowiedział się jednomylnie
za secesjš (164 głosami), co na całym Południu zrobiło
ogromne wrażenie. W rezultacie w lad za Karolinš
Południowš poszło szeć innych stanów, które zawiš-
zały konfederaq'ę i na prezydenta wybrały południow-
ca, niemal rówienika Lincolna, Jeffersona Davisa, o któ-
rym mówiono, że jest rzecznikiem plantatorów.

Historycy od dawna zwracali uwagę na to, że po-
parcie dla secesji w poszczególnych stanach zależało od
liczby mieszkajšcych tam niewolników i było tym wyż-
sze, im było ich więcej. Gdy w danym rejonie ich liczba
nie przekraczała 25% ludnoci, przewaga secesjonistów
wynosiła jak 2: l. Gdy jednak niewolików było powyżej
60%, przewaga osišgała proporcje jak 4: l.

Zrazu - mimo konfliktu - nie zanosiło się na woj-
nę. Nie wierzył w niš zresztš ani Abraham Lincoln,
ani jego rywal (i krajan z Kentucky) Jefferson Davis.
Południe z Północš kłóciło się o kwestie natury praw-
nej. Południe uważało, że rzšd federalny stanowi tyl-
ko emanację woli poszczególnych stanów. Północ, że
emanację narodu. Południe twierdziło, że można, nie
łamišc konstytucji, wystšpić z Unii (i mówiło już o re-
publice południowej). Północ utrzymywała, że nie jest
to możliwe. Napięcie zaczęło szybko rosnšć, przybie-
rać niepokojšce rozmiary. Na końcu ludzi ogarnšł szał
(R. Todd).

122

n

Atak Karoliny Południowej na Fort Sumter, wiei
Unii, uważa się powszechnie za poczštek wojny. Twi
dza - jak wiele innych na Południu - należała
władz federalnych. Jej znaczenie strategiczne było n
wielkie. Południe jednak domagało się jej ewakuai
a Waszyngton - aby nie wyglšdało, że szybko ule
presji - z decyzjš zwlekał. W rezultacie 12 kwietr
1861 roku 75-letni secesjonista Ruffin oddał pierws
strzał w kierunku F...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin