Dębski Smoczy duch.txt

(80 KB) Pobierz
Eugeniusz d�bski

Smoczy duch Portal

Ma'ysie Idissa wyj�a kszta�tn� r�k� z dzbana i pokaza�a wszystkim wylosowan� 
kul�. Sama - jakby boj�c si� wyroku - nie patrzy�a jeszcze w tej chwili na ni�. 
Pierwszy roze�mia� si� jej brat, M'her Oblitas, ale ksi�niczka wci�� jeszcze 
pe�nym napi�cia
wzrokiem wpatrywa�a si� w zebranych. Dopiero gdy ojciec, M'her Kasedelia, 
szacowny gospodarz, sapn�� w obfite w�sy, a matka, Me'yre Sino, plasn�a w 
d�onie i wznios�a je na wysoko�� ust, dziewczyna popatrzy�a na trzyman� kul� i 
widz�c jaskraw� ���
westchn�a czy te� odetchn�a, a potem post�pi�a krok w bok i zawo�a�a:
- Niech ta kula przejdzie we w�adanie Ouatesaby!
Odwr�ci�a si� i cisn�a kul� w ogromne palenisko komina, jednego z sze�ciu 
odgrzewaj�cych sal�. Nie by�o jeszcze tak zimno, ale skoro M'her Kasedelia kaza� 
pali� - niech b�dzie. Siedzia�em do�� blisko paleniska, by�o mi gor�co, musia�em 
zdj�� kaftan,
inaczej pot kapa� mi do misy, a przecie� potrawy by�y wystarczaj�co s�one. 
Siedzia�em blisko, wi�c kiedy dr��ca r�ka zawiod�a ksi�niczk� i ci�ni�ta przez 
ni� kula pechowo uderzy�a w wystaj�ce polano i wytoczy�a si� na sal�, poderwa�em 
si� pierwszy,
chwyci�em kul� i celnie pos�a�em w samo p�omieniej�ce piek�o paleniska. Zanim 
ktokolwiek zd��y� cho�by j�kn�� - by�o po wszystkim. Oboj�tnie usiad�em na swoim 
miejscu i zaj��em si� odcinaniem p�ata mi�sa z j�drnej perc�wki. Me'yre Sino 
podnios�a si� i
podesz�a do c�rki, by �agodnie ale dumnie przytuli� j� do swej piersi, a potem 
poprowadzi�a na miejsce obok siebie. Skinienie palca gospodarza spowodowa�o, �e 
s�u�ba rzuci�a si� do dzbana i wynios�a go szybko z sali, pewnie na podw�rze, 
gdzie reszta
dziewczyn, mia�a si�ga� po kule, budowa� sw�j los, szczeg�lnie ta, kt�ra 
wyci�gnie kul� purpurow�.
Mistrz Podewer, przychylny nam jak scorpion cielakowi, wpi� we mnie swoje 
spojrzenie czarnych oczu. Widzia�em to nawet k�tem oka, zreszt� - co tu kry� - 
spodziewa�em si� tego, wi�c musia�em zauwa�y� pal�ce spojrzenie. Poza tym 
spojrzeniem nie mia�
mistrz niczego do zaoferowania, ale w tej g�uchej krainie i to wystarczy�o, by 
zosta� nadwornym magiem. Obok niego ma�lane ga�y wytrzeszcza� pijany kanclerz... 
Zapomnia�em jak si� zwa�.
Padaer Bregon �ykn�� cierpkiego wina z Tohlassy, na dodatek mocno rozcie�czonego 
wod�, otar� w�sy i zapyta� nie poruszaj�c ustami:
- No i jak?
- Ciep�a - mrukn��em na�laduj�c go. - Musia�a j� wylosowa�.
- Yhy - mrukn�� Padaer Bregon.
- Podewer musia� si� postara� - doda�em.
- Oczywi�cie. Gdy odprawia� mod�y wypu�ci� kul� z r�kawa. Przedtem kaza� 
rozpali� ogie�, �eby dziewcz� mia�o jak pozby� si� podgrzanej kuli. Mag! - 
prychn�� z pogard�.
Poci�gn��em wina z wod�.
- On ma w sobie tyle magii - mrukn��em - �e starczy mu mo�e na utrzymanie w 
cieple w�asnych j�der.
- A i to musia� skorzysta� z we�ny i us�ugi jakiej� dziewoi - uzupe�ni� Padaer 
Bregon.
- Mniej wi�cej tak my�l� - zgodzi�em si�. Wpi�em si� z�bami w wyborny soczysty 
kawa�ek mi�sa, oderwa�em j�drny kawa� i z przyjemno�ci� zacz��em go obrabia� 
z�bami. - Mog� jeszcze wina?
- Nie. Jutro pracujemy.
Wiedzia�em! Trudno by zapomnie�, wszak po to tu przybyli�my. W ko�cu Sance i 
Muel jeszcze przed zmierzchem pojechali w g�ry z czteroma jucznymi ko�mi. 
Odsun��em puchar z winem i zaj��em si� perc�wk�. Minstrele przestali zawodzi�... 
przepraszam -
kwili�, jak�� sm�tn� opowie��. Me'yre Sino rozp�aka�a si� tak g�o�no, �e 
wypu�ci�em soczysty k�s i popatrzy�em na ni�. Musia�a si� zdenerwowa� 
losowaniem, i teraz skorzysta�a z okazji, by da� uj�cie emocjom. Siedz�cy obok 
ma��onek, M'her Kasedelia,
nasz pracodawca, po�o�y� r�k� na jej ramieniu. Jedynym, kt�ry si� nie przej�� 
by� kanclerz Jaki� Tam, trzyma� w lewej r�ce pot�ny gnat wieprzowy, dwa psy 
delikatnie oskubywa�y ko�� z mi�sa. W ko�cu r�ka opad�a z kolana pod st� i do 
pary ucztuj�cych
do��czy�y dwa inne, zakot�owa�o si�; nagle kanclerz otworzy� kuleczki oczu i 
rykn�� przera�liwie, gdy poderwa� si� i uni�s� r�k� z rozcapierzonym palcami 
zobaczyli�my, �e z zakrwawionej d�oni wystaj� tylko trzy palce. Kilka dam 
j�kn�o, Me'yre Sino,
porzuci�a p�acz i tragicznym gestem wyci�gn�a r�ce do s�u�by - nie wiedzia�em 
tylko, czy chodzi�o jej o pomoc, czy usuni�cie grubasa z jej oczu. Kanclerz 
rykn�� raz jeszcze, potem zarechota� i pokaza� wszystkie palce.
Ach-ach! Jaka� �wietna sztuczka! Och, co za poczucie humoru!
Salwy �miechu przetoczy�y si� przez sal�.
Wychyli�em si� do Padaera Bregona.
- Nie maj� tu tyle tego kwasu, �ebym si� upi� na tyle mocno, by doceni� kunszt 
tego b�azna - mrukn��em.
- To nie b�azen, to kanclerz.
- A czy to ma tutaj jakie� znaczenie?
- Nie. Tylko �e b�azna to mi �al, siedzi tam smutny czeg�...
***
Z prze��czy widok rozci�ga� si� przepi�kny - plamy las�w i zagajnik�w mieni�y 
si� wszystkimi mo�liwymi kolorami, mo�e poza niebieskim. Niemal ka�de drzewo 
dorobi�o si� w�asnej barwy, rywalizowa�o z s�siednimi kolorem, przez co te 
bli�sze lasy wida�
by�o jak z odleg�o�ci strza�u z �uku, cho� znajdowa�y si� o p� dnia drogi. Z 
jakiej� hali odrywa�y si� wst�gi mg�y i ulatywa�y do g�ry by przela� si� przez 
gra� i znikn�� nam z oczu. Nasz szlak, cho� ozdobiony przez naiwnych wie�niak�w 
r�nokolorowymi
wst��kami, p�kami pi�r, u�o�onymi na �cie�ce z kolorowych kamyk�w wzorami, 
wydawa� si� w tym otoczeniu lich� tandetn� ozd�bk�, pstr� wst��k� w otoczeniu 
wspania�ych bogatych, szlachetnych szarf.
Ale ten by� najwa�niejszy. I cho� przedzieraj�ce si� przez nier�wne chmurki 
s�o�ce ostrymi sztychami o�wietla�o poszczeg�lne fragmenty krajobrazu, jeszcze 
go zdobi�c, zalewaj�c wspania�ym niebia�skim z�otem, nie skierowali�my si� w 
�adnym z tych
pi�knych kierunk�w. Brn�li�my tym jednym, najmniej ciekawym.
Co kilkana�cie krok�w, najcz�ciej w kolejnej plamie kolorowego wzoru, 
widzieli�my �lad albo �lady kopyt kuc�w Muela i Sance i ich jucznych koni. 
Dziesi�� dwana�cie godzin wyprzedzenia. Wszystko zgodnie z planem. Obejrza�em 
si� do ty�u. Miecz Padaera
Bregona, jego ukochany Saphyr, z pracowicie szczerbion� g�owni�, po�yskiwa� ju� 
wyj�ty z pochwy i przygotowany do walki. Pozostali kompani - Oltz-kusznik, 
Ubertia-kusznica i miecznik Ghreda r�wnie� nie drzemali w siod�ach. Padaer 
Bregon sykn�� przez
z�by, zatrzymali�my si�. Ruchem g�owy przywo�a� nas do siebie. Udawali�my 
wszyscy, �e nie wiemy o chodzi. Rzuci� mi flakon z mikstur�. Ubertia j�kn�a. 
Zeskoczy�em z konia, odszed�em na bok i �ykn��em pot�nie. Nalewka z pieluny z 
dodatkiem grysalu
pop�yn�a prze�ykiem, odwr�ci�em si� do Oltza i cisn��em mu flakon, a sam ju� 
pochyla�em si� opieraj�c jedn� r�k� o zimny g�az. Nalewka dotar�a do �o��dka, 
ale ten nie zamierza� wpuszcza� cuchn�cego, gorzkiego, pal�cego go�cia do swojej 
komory - wys�a�
na spotkanie ca�� zawarto�� swojego mieszka, fala torsji podrzuci�a mn�, 
rykn��em jak d�awiony p�tl� �o� i - by�o po wszystkim. Za mn� us�ysza�em jak po 
kolei wszyscy cz�onkowie frachtalii rzygaj� g�o�no i obficie. Kiedy�, na 
Quatesaboo, jak to by�o
dawno!, zapyta�em Padaera po co to robimy, a on bez s�owa wzi�� z talerza 
b�yszcz�ca do t�uszczyku, p�kat� kiszk� i drasn�� jej bok ko�cem no�a. Flak p�k� 
i paruj�ca zawarto�� zacz�a wype�za� na talerz.
- Tak wygl�da�by tw�j wypakowany �arciem ka�dun tkni�ty no�em, szabl� albo 
szponem - powiedzia� padaer. - A teraz - wzi�� do r�ki pomarszczon� such� fig� - 
zobacz co si� dzieje z tym.
Domy�li�em si� ju�, co si� stanie - nic. I tak si� sta�o. Master nadci�� sk�rk�, 
potem chwyci� j� w dwa palce i poci�gn��.
- Widzisz? Mog� naci�gn�� i nawet zaszy� t� ran� - pokaza� mi jak to robi, a 
potem cisn�� fig� w moim kierunku.
Chwyci�em j� i zjad�em. A co mia�em zrobi�? Nafaszerowa� kiszk�? Kiszk�, 
zreszt�, te� zjad�em.
Na wspomnienie owej demonstracji zaburcza�o mi w zadowolonym z udanego 
kontrnatarcia �o��dku.
- Fuj, �winia - rzuci�a Ubertia ocieraj�c usta wierzchem d�oni. - W takiej chwil 
my�le� o �arciu!
Mia�em wielk� ochot� podra�ni� si� z ni� troch�, ale powstrzyma�em si�. W ko�cu 
- jestem praw� r�k� padaera Bregona i kiedy� od��cz� si�, za�o�� w�asn� 
frachtali� i... i zawsze b�d� pami�ta�, �eby mie� pod r�k� nap�cznia�� kiszk� i 
such� fig�.
Padaer Bregon skorzysta� z chwilowego rozszerzenia �cie�ki i przy�pieszywszy 
krok swojego wa�acha przysun�� si� do Ubertii. Zerkn�� do ty�u i - mimo �e w tym 
momencie gapi�em si� na zapadni�ty po lewej stronie od drogi par�w - postanowi� 
jako�
usprawiedliwi� swoj� obecno�� u boku kuszniczki.
- Pami�tasz dlaczego nale�y zmusi� smoka do wyci�gni�cia szyi?
- Oczywi�cie. - Wyprostowa�a si� w siodle, wypi�a do przodu biodra i chwil� tak 
trwa�a prostuj�c ko�ci. - W siodle szyi znajduje si� mi�kka, nieos�oni�ta plama, 
nieco ja�niejsza od pokrytego �usk� cia�a. Tam trzeba zapu�ci� be�t, najlepiej 
zatruty. -
Zwr�ci�a g�ow� do mistrza i nieco j� pochyli�a; czeka�a i pyta�a.
- No. Tak w�a�nie - odetchn�� Padaer. - Nie robi�a� jeszcze tego...
- Ale m�wi�e� mi o tym... - Chyba zrozumia�a, �e po prostu chcia� do niej 
zagada� i przypomnia�a sobie o mnie wi�c doda�a: - ... mistrzu.
Mistrzu, zabarwi�em swoj� my�l drwin�. Dwa dni temu, kiedy obudzi�em si� i 
postanowi�em porozkoszowa� si� plastrem zas�u�enie s�ynnej satehercha�skiej 
w�dzonki mija�em izb� mistrza z g�b� wype�nion� pachn�cym mi�siwem, kiedy 
us�ysza�em jaki� g�os. Nie
wiem dlaczego stukn��em w drzwi i wszed�em. Ale Padaer Bregon, je�li wzywa� to 
nie mnie, a pewnie i nie wiedzia�, �e co� m�wi. Ubertia siedzia�a na jego �o�u 
do pasa obna�ona, pewnie ni�ej te�, a mistrz le�a� na jej �onie niczym osesek i 
ni to ca�owa�,
ni to ssa� jej obfit� pier�. Zamar�em jak ostatni cynder i gapi�em si� na nich 
d�ug� chwil�, a� �lina z wype�nionej mi�sem g�by pola�a mi si� na pier�. Ubertia 
u�miechn�a si� samymi oczami i wtedy odzyska�em w�adz� w cz�onkach, wypad�em z 
izby na
palcach i pogna�em do siebie. Chwil� potem prz...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin