Rafał Ziemkiewicz - Felietony - Odbija i odbija.pdf

(52 KB) Pobierz
Odbija i odbija
19 maja 2004
Odbija i odbija
Można by się pokusić o napisanie historii Trzeciej Rzeczpospolitej jako łańcucha opowieści o
kolejnych osobnikach, którym uderza do głowy woda sodowa. Polska nie jest na tle świata ani nawet
Europy żadnym mocarstwem, które by swoim rządzącym miało do zaoferowania jakieś szczególne
korzyści. Ani apanaży na miarę Brunet czy Kuwejtu, ani możliwości przestawiania pionków po mapie
świata, jak w wypadku mocarstw zachodnich, ani, z drugiej strony, możliwości organizowania dla siebie
boskich hołdów, jak w despotiach środkowej Azji. Tu polityk może, ot, poustawiać rodzinę i znajomych,
poużywać względnych, jak na poziom życia w tym kraju, luksusów, nasycić się pochlebstwami lizusów i
możliwością wydawania poleceń. W sumie ma ze swej władzy niewiele więcej niż karbowy na folwarku.
A mimo to trudno mi znaleźć na mapie jakikolwiek kraj, w którym politykom aż tak władza uderzałaby
do głowy. Żey tam władza - samo zbliżenie do niej na odległość wzroku.
„Co najmniej dwanaście lat nieprzerwanych rządów” - tak, przyzna! Adam Michnik we wspólnym
z księdzem Tischnerem wywiadzie-rzece, oceniała jego formacja swoje perspektywy na początku
minionej dekady. W parę miesięcy Familia poczuła się tak mocno, że postanowiła odegrać się na Wałęsie
za wszystkie lata, kiedy się mu podlizywała, i pokazać robolowi, gdzie jego miejsce. „Wynik tych
wyborów jest już przesądzony”, pisała w kwietniu 1990 paryska „Kultura” - „przesądzony” znaczyło
oczywiście, że ponad wszelką wątpliwość wygra Mazowiecki. Z upokarzającego łomotu, jaki spotkał
konkurentów, Wałęsa nie wyciągnął dla siebie żadnych wniosków. „No, to zostajemy tu do emerytury”,
miał powiedzieć wprowadzając się do Belwederu. Wielu lat spokojnego rządzenia pewne były
związkowe śrubokręty, trzymające pakiet kontrolny w tworze nazwanym AWS. A kiedy AWS rozpadła
się, pod wpływem społecznych emocji, niczym mydlana bańka, wszystkie jego zachowania, na czele z
butą i przekonaniem o swej nieusuwalności ze sceny politycznej, powtórzyło millerowe SLD.
Mówimy o tych, którzy rządzili. Ale przecież, bywało, że komuś tylko podskoczyły na parę
miesięcy sondaże... Kto dziś jeszcze pamięta, z jaką pasją działacze ledwie co powstałego ROP dzielili
skórę na niedźwiedziu, z jaką butą Macierewicz, któremu nieopatrznie oddał mecenas Olszewski władzę
nad partią, odsyłał na drzewo całą centroprowicę poza grupką swoich wiernych stronników? Gdyby nie
zaniedbanie Olszewskiego, który wolał na wyrost odbierać hołdy należne zbawcy Polski, zamiast zająć
się najpierw solidną pracą nad jej zbawieniem, i polityczne awanturnictwo Macierewicza, mogliśmy mieć
po prawej stronie sceny politycznej solidną, niepodległościową koalicję - zamiast upokarzającego dyktatu
cwaniaczków z komisji zakładowych. Tylko trzeba było okazać odrobinę pokory, zamiast opowiadać
sobie samym bajki o „amerykańskim sondażu”, wedle którego ROP brał jakoby trzydzieści procent
głosów i nie pozostawało mu nic, poza dodeptaniem głównych przeciwników - to znaczy innych
prawicowców oczywiście, nie postkomunistów.
Po zdarzeniach minionego tygodnia, można już w tej galerii szykować miejsce na następnego,
któremu sondaże namieszały pod czachą. Tydzień ów Lepper zaczął od podpisania umowy koalicyjnej z
sejmowym ściekiem, zwącym siebie Federacyjnym Klubem Parlamentarnym, a skończył chamskimi
popisami na sejmowej mównicy, w stanie wyraźnie wskazującym na nadużycie środków regenerujących.
Widać gołym okiem, że Lepper wszedł w fazę, którą przed kilkunastu laty Kaczyński nazwał celnie
„stanem silnej rozkoszy”. W tym stanie wydaje mu się, że cokolwiek zrobi, jego popularności i tak nie
może zaszkodzić. Może brać na swoje listy Łapińskiego z Jagiełłą i zapewniać, że oni jeszcze nie rządzili,
rzucać z mównicy teksty o owsikach, przy których sławne „podawanie nogi”, które zniszczyło w oczach
wyborców Wałęsę, zakrawa na salonową wytworność i w ogóle - elektorat się od niego nie odwróci, bo
on przecież jest pogromcą skorumpowanych elit. Tak samo, jak nie mógł się odwrócić od AWS, bo była
wreszcie zjednoczoną prawicą, ani od SLD, bo miała swoje żelazne, stabilne dwadzieścia procent i była
silna słabością prawicy.
Nie będę udawać, że mnie to akurat specjalnie martwi. Martwi mnie tylko, że kiedy Lepperowi w
sondażach spadnie, to sodowa może odbić z kolei komuś innemu, i być może będzie to ktoś, kto - dla
dobra Polski - powinien wreszcie ten łańcuch pychy przerwać.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin