DR. TADEUSZ GRABOWSKI
ELIZA ORZESZKOWA
SZKIC JUBILEUSZOWY
tych słowach starał się ująć charakterystykę
autorki człowiek, który z wielu względów był jednym z wyobrazicieli epoki, w której działała Orzeszkowa, który szedł z nią poniekąd jednemi drogami, choć pracował w innem środowisku i na innem polu. A choć w charakterystyce jego są pomyłki i niedokładności, bo przecież duszę człowieka rozumiał genialniej Balzac, wnikał wr nią i cierpiał z nią niezrównanie Dickens, obserwował ją ściśle i dokładnie Flaubert, rozumieli ją w jej najdalszych głębiach romansopisarze rosyjscy, to nie pomylił się zapewne w tem, że'potrzeby społeczeństwa odczuła ona najpełniej. Gdy bowiem Kraszewski, Kaczkowski, Jeż, tracili powoli związek z życiem współczesnem, Sienkiewicz, odczuwając silnie bóle i pragnienia ogółu, cofał się przecież chętniej z mroku teraźniejszości w blaski lat dawnych, ona z powagą i przejęciem, które odsuwało nawet strony jaśniejsze widoczne choćby
u Prusa, pogłębiała nieustannie swój pogląd na życie, wnikała coraz bystrzej w braki i usterki społeczne, zespalała się tak z społeczeństwem, że stanęła na wyżynie, na której jedną z naczelnych postaci swej epoki stała się naprawdę. I wtedy zdobyła taką równowagę władz twórczych, której nie osiągnęła nigdy poetyczniejsza od niej Sand. Wtedy, gdy pokazała nam dolę białoruskiej szlachcianki, kochającej chłopa, gdy na tło uroczej nad- niemeńskiej przyrody rzuciła postaci potężnej plastyki i niezniszczalnego życia, gdy świadomość obowiązku wcieliła w ludzi tak prostych i żywych, jakich tworzyć mogą tylko najwięksi, zrozumiano, że teorya o braku w niej równowagi władz twórczych jest, co najmniej, przedwczesną.
I wtedy zauważył jeden z jej krytyków, że dosięgła wyżyn epopei. Było to milczące uznanie owej równowagi, której przewodniczyła intelligen- cya rozległa i wytrawna, której towarzyszyła wyobraźnia, czerpiąca jednak zawsze swój materyał zżycia, które równoważyła wola najstalsza z wszystkich i nadająca dziwną jedność całemu ogromnemu rozmiarami i treścią dziełu. Nie ma wątpliwości, że zrazu opanowana myślą ratowania tego, co nie zginęło, dawała Orzeszkowa zbyt wiele miejsca tendencyi, że owa tendencya mąciła nieje Jnokrotnie wrażenie i psuła życie, którego obserwacya jej dostarczała, że romanse zaludniały się postaciami szlachetniejszemi, pięknieiszemi, czystszemi, niż się ich spotyka w szarym tłumie ludzkim. Ale tworząc przecież z swych mądrych i wzniosłych idei
mądre i wzniosłe charaktery, miała zawsze za punkt wyjścia życie, od którego oddalała się tylko rozwijaniem sytuacyi i charakterów. Zdarzało się też, źe główni bohaterowie wypadali u niej nieco mglisto, gdy osoby drugiego i trzeciego rzędu uderzały prawie brutalną prawdą. Idea świeciła jej jednak zawsze w mroku ostatniego czterdziestolecia, nią rozświecała stale tę ponurość życia i usposobień, która rozsiadła się na szerokich ziemiach od Niemna do Dźwiny, gdzie po dworach i dworkach nie zastygły jeszcze wspomnienia murawie- v\owrskiej reakcyi, gdzie zmiana ustroju społecznego i ekonomicznego, spowodowana uwłaszczeniem, wydzierała ziemię z pod nog zgnębionych i nieporadnych, gdzie po miastach i miasteczkach kupiły się tłumy ludzi zniszczonych materyalnie i nie wiedzących, co począć. Ideą rozświecała lata całe, w których na długo zagasła pochodnia oświaty narodowej i srożył się ucisk za publiczne odezwanie się językiem, w którym wieszcz litewski opiewa! czary dziwnie smętnych a zarazem dziwnie ciągnących do siebie leśnych ostępów i
łak zielonvch
J
Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych.
Teraz na te leśne ostępy i zielone pola, w których kryły się podmurowane lub murowane dwory, skromne zaścianki, biedne a przeludnione miasteczka i zdrętwiałe od grozy wielkie miasta spadła taka żałoba, że kurczyły się serca, upadały
dusze, wątlała treść bytu polskiego, podkopywanego bez przerwy to grozą, to ukazami, to podstępem i rozrastały się żywioły albo obojętne i wrogie dla społeczeństwa, jak przybyli nabywcy ziemi spadłej do cen bajecznie nizkich, albo Żydzi ruszczący się w okamgnieniu, albo chłopi utwierdzani w swej niechęci polskiego żywiołu, który poczęto uważać za obcy w stronach najrdzenniej litewskich.
I wtedy nawet tam, gdzie zapominano zwolna
o Mickiewiczu, gdzie pleśniał w szafach Kraszewski, gdzie zarzucono Syrokomlę, poczęto czytać książki, w których, mimo zmyślonych nazw i pseudonimów, objawiało się życie nowe, uderzała zmysły rzeczywistość groźna i niebezpieczna, wyrażała się miłość prawie fizyczna dla zgnębionego kraju, odzywały się rady ratunku surowe i poważne, ostrzeżenia otwarte a omijające zręcznie przeszkody i przybierające zręcznie pozory, by tylko nie spotkać się z gromami cenzury. Doniosłymi w nich były: to jakby z religijnego dogmatu wytworzone przeświadczenie o równości wszystkich, żądza złagodzenia stosunków między stanami, pomijanie miłości zmysłowej lub uduchowionej a wyłącznie pochłaniającej duszę, która w spadku po romantyzmie była zawsze środkiem całego pomysłu, węzłem romansowej kompozycyi. Nie bez znaczenia musiał tu być wpływ pani Sand, długo jeszcze czytanej w latach młodości autorki a twórczyni romansu społecznego i humanitarnego, który głosił połączenie stanów choćby za pomocą mał-
żeństwa, nie bez wpływu byli przeniknięci ideami demokratycznemi Jeż, piętnujący egoizm i płytkość życia warstw zamożniejszych i powołanych do świecenia przykładem niższym, Kraszewski gromiący marzycielstwo i skrzywione wychowanie młodszych pokoleń, wreszcie cały kierunek pozytywny i trzeźwy czasu, w którym nie poezya, ale romans bliższy prawdy rzeczy zajął pierwsze miejsce, w którym literatura miała stać się nie tyle szeregiem zwierzeń indywidualnych i grą podnieconej wyobraźni, ale obrazem życia, wynikiem obserwacyi szczegółowej i zwięzłej, potępieniem wybujałej podmiotowości, wyłącznego pogrążenia się wr zamiłowanich artystycznych, które uwalniały od ciężkiej służby i twardego obowiązku. Bo były to lata potrzebujące przedcwszystkiem bystrej oryentacyi intellektualnej, tajonego a mocnego uczucia, hartownej a niezmrożonej żadnym zamachem zewnętrznym, ani zwątpieniem wewnętrznem woli.
Szara i jednostajna jest przędza życia Orzeszkowej, ale kto tego życia nie dojrzał i nie wyczuł, kto z nim razem nie cierpiał i nie bolał, nie mógł i nie może smakować wt romansach tego największego kobiecego talentu u nas, który rzeczywistość współczesną, przepojoną przecież tchnieniem optymizmu szczerego i ciepłego, przedstawił na podobieństwo naturalistów, ale bez ich pessy- mizmu złowrogiego i niszczącego. Tak, ona bvła optymistką zawsze, choć widziała wszystko i pamiętała lata najsroższej klęski, choć podpatrywała
słabości i spostrzegała wady każdego stanu, zawsze umiarkowana, zwykle poważna i bez dążności do karykatury i przesady w duchu rubasznego Jeża lub zbyt prozaicznego Prusa, mająca ton, przyzwyczajenie, ogładę warstw o wiekowej kulturze, dobra, entuzyastka, gorąca a zespolona z swym tematem, jak nigdy naturaliśei obcy lub swoi.
By być realistą tego typu, co ona, trzeba zrzec się siebie, a ona wyrażała swą osobowość głównie w tem, co mówią jej ludzie, przez co zwracają się niejako od niej do społeczeństwa. Można brać jej za złe może słusznie, że w chwili najwyższego natężenia uczuciowego, w jakiem znajduje się na- przykład mężczyzna tracący kochaną kobietę, jej bohaterowie poczynają rozumować, ale to tylko znak, gdzie zaczyna mówić autorka, dowód, że ona nie jest naturalistką, odtwarzającą rzeczy, ja- kiemi one są, lecz w spadku po romantyzmie dziedziczącą jego ideały społeczne, przekształcone odpowiednio do nowych warunków, biorącą od naturalistów dążność do przedmiotowości, wiernego i ścisłego przedstawiania życia, z ukrywaniem,
o ile jest to możliwem, dążności, tezy, doktryny. Tendencyjność odebrała je) romansom chłód i surowość, osobowość autorki zdradziła się w tworach nawet najbardziej przedmiotowych i artystycznych bez zarzutu to pobłażliwością dla zboczeń, którą dyktowała jej szukająca przyczyn in- telligencya, to liryzmem stylu, to drżeniem głosu niejako, gdy kreśliła tragiczne losy złych często nie z własnej winy albo wyrażała urywanemi sło
wami cierpienia ludzi, którzy zapomnieli o sobie,, ale którzy byli ludźmi i cierpieli mimo całego wysiłku woli, mimo całego nieskończonego bohaterstwa duszy, którą idea skazywała na męki długie i trwające może do zgonu. Ona nawet wtedy, gdy malowała złe, gdy od Obrazka z lat głodowych z r. iS’66 aż do Ad astra z r. 1904, obrazowała próżność, chęć błyszczenia, brak poczucia obowiązka, wyodrębnienie warstw więcej lub mniej uprzywilejowanych, sybarvtvzm i zerwanie z ideałami
9 J 7 J V J
czcicieli potęgi lub grosza, zerwanie związku z ziemią i treścią narodowego ducha, nie była nigdy krańcową w potępieniu, znajdowała kwiaty nawet na dnie znieprawionych występkiem dusz. Nie malując wyłącznie złego, jak to czynią naturaliści, dawała nietylko efekt artystyczny, ale i życie całe, życie ludzkie, życie prawdziwe, które oczarowało wymagającego zwykle Kaczkowskiego, przyznającego jej stanowisko wyjątkowe, stanowisko, jakiego powierzchowną błyskotliwością innych talentów olśnieni krytycy może jeszcze jej nie przyznali.
Bo wychowaniem i lekturą młodości należy Orzeszkowa do lat, w których uczucia narodowe i humanitarne wspięły się u nas do wysokiego poziomu pod wpływem gotującego się ruchu i idei, które głoszono zwłaszcza w środowiskach polskiej kultury, jak Warszawa, Wilno lub Kijów. Przyszedł czas, gdy te idee głosić można było tylko dyskretnie i skrycie przesączać w żyły chorego społeczeństwa nieco krwi zdrowej i śwież j. A ona miała duszę silną i spokojną, jak ogół mieszkań-
■ców jej kraju, dusze ciekawą tego, co ją otaczało, duszę zranioną nietylko ciosami, spadającemi na naród, ale i przejściem osobistem. Silna, niewzruszona, coraz bardziej spokojna i zrównoważona, miała jakby duszę męską panującą nad sobą, miała przecież duszę kobiecą miękką, łagodną, trzeźwą, względną nawet tam, gdzie mężczyzna nie dojrzałby nic, prócz upadku.
Z jej głębokiej imelligencyi, którą przewyższała
\' wszystkie kobiety piszące a nas, z jej wielkiego uczucia, które wspierał zmysł rzeczywistości, wynikła jej doktryna społeczna, jej sposób pojmowania romansu. Zdrowy rozsądek nie opuścił jej nigdy, zamiłowanie szczerości i pogarda wszelkiej powierzchowności i błyskotliwości, ukochanie zie- miańskości, wsi, przyrody, które nie lubiło salonów', dowcipu światowego, atmosfery niby głęboko subtelnej a kryjącej często próżnię, czczość komedyę i udanie. Ona jest dzieckiem wsi, jak był nim Rey, Potocki, Mickiewicz, Kraszewski i może z niej czerpie ową twórczość, prostotę, niechęć do zbytku i błahostek, pogardę pozorów i blasku, poszanowanie zdrowych tradycyj, przywiązanie do życia skromnego i rodzinnego, do pracy długiej, cierpliwej, sumiennej, ostrożnej. Na wsi szuka źródeł swej puezyi, której treść jest jednak prawdziwą. Ona te źródła wyzyskała, jak pani Sand, i stworzyła arcydzieła, w których sceny, dyalog, charaktery, są epickiej prostoty, w których pochłania się opisy', nie pamiętając, że są to opisy*, tak są splątane z myślami Chutki z Bene nań lub
Gronowskiego z Dwóch biegunów. Orzeszkowa,, jako malarka przyrody, udoskonaliła się zwolna podobnie, jak w kreśleniu charakterów. Jest w tem poczuciu przyrody, które jest jej chwałą i zasługą* jakąś wewnętrzną, poufalą, fizyczną niejako a zarazem prostą i delikatną, gdy opisuje jej wdzięki albo mówi przez usta familianta Ossipowicza, że »ziemia, to taka piękna i droga rzecz, że przy- niej wszystkie brylanty tanieją; ona wyleczeniem jest dla człowieka z troski o ciało i z wszelkiej dcspcracyi dusznej; ona matką jest, która często chłoszcze, ale często też mile pieści a zawsze karmi«.. To miłość ziemi osobna, to pojecie przyrody nie jako dekoracyi u romantyków albo symbolu u sym- bolistów.
II.
Ta wieśniaczka w duszy wytworzyła sobie wcześnie pojęcie o zadaniu romansu, które tylko dojrzało zwolna i skrystalizowało się ostatecznie. W tym romansie musiała być tendeneya, gdyż tendencyjnym był cały nasz romans od początku, gdyż był nim zwłaszcza z silną domieszką realizmu w jej młodości, gdy, jako córka zamożnych właścicieli Miłkowszczyzny w gubernii grodzieńskiej, pochłaniała w domu i na pensyi warszawskiej romanse po romansach. Mimo wrażliwości, była wstępująca w życie przyszła obywatelka poleska istotą najbardziej może zrównoważoną z kobiet piszących. Była intelligentną, co nie przeszkadzało
jej być dobrą i uczuciową, gdy, wyszedłszy za mąż, ubolewała nad dolą ludu wiejskiego, którym zajmowano się mało. A jednocześnie myślała o losie kobiety, która jest nieszczęśliwa w niedobranem małżeństwie, która schnie i więdnie, gdy nie kocha, gdy nie jest kochaną, gdy okoliczności każą jej być samotną i polegać na własnej energii i mądrości życia. A choć myślała o kobietach, bo własny jej los nastręczał mnóstwo poważnych refleksy)', rozumiała też dobrze mężczyzn i uznawała chętnie, że przyczyną nieszczęść domowych jest nietylko brak znajomości mężczyzny przed, małżeństwem, ale i złe wychowanie kobiet, które pochodzi z fałszywego pojęcia życia przez rodziców, z jednostronnego ukochania tego, co nie stanowi treści bytu, co jest nietrwałem, powierzchownem, zewnętrznem a przynajmniej nie może stanowić
o jego całości i wartości. Rola kobiety w małżeństwie zajmuje ją najwięcej, gdyż innych pól działania, zwłaszcza w jej sferze, społecznej, wtedv nie było i być nie mogło. Zdarzyć się jednak mogło i zdarzało, źe kobieta nawet z takiej sfery za mąż nie poszła, że wytrącona biegiem wypadków z warunków pomyślniejszych, musiała obrać skromniejszy sposób życia, że musiała jąć się pracy, do której przygotowaną nie była, jąć się pracy wspo- łeczeństwie, które pracowało mało i pracować nie lubiło.
Wszystkie te okoliczności, które stawały się wypadkiem codziennym w miarę potęgowania się trudności życiowych, niemożności utrzymania się
przy ziemi w zmienionych warunkach ekonomicznych, napływania do miast mieszkańców dworów wiejskich, zmniejszanie się liczby młodzieży męskiej po ostatnim pogromie, zajmowały myśl Orzeszkowej i wywoływały całv szereg opowiadań, obrazków, romansów znaczniejszych rozmiarów, w których spotykamy kobiety, jak Swatowska, wychowane na lalki, mężczyzn, jak Lubomir, pojmujących życie płytko, postępujących bezwzględnie, bez subtelniejszego, jak Graba, poczucia moralnego, obok których nie brak charakterów dodatnich, jak Wacława z Pamiętnika Waclawy (187o\ lub hrabia Horski z Xa dnie sumienia (1871).
Kult dla pracy, uwielbienie obowiązku, zalecanie wytrwałości w wewnętrznej pracy nad sobą, poszanowanie nauki, czystość moralnej tendencyi, oto znamiona romansów, w których znajomość duszy pogłębia się w miarę lat, w których opisy ^ stają się coraz mniej konwencyonalne i bliższe prawdy rzeczy. Rozwlekłość jest wadą często tych pierwszych prób pióra, które jest na drodze stopniowego doskonalenia się, dojrzewania pomysłów zrazu naszkicowanych tylko, potem ujętych w stu- dya imponujące prostotą i miarą myśli i artyzmu. Żaden z charakterów kobiecych, których tyle spotykamy wtedy, nie udał się jddnak lepiej od Wa- cławy, dziewczęcia o intelligcncyi wrodzonej i mocą tej intelligencyi wydzierającej się z pod wpływów szkodliwych i zgubnych, umiejącej ocenić wartość niedołęgi Franusia, komedyanta Lubomira, dowcipnego Agenora i dążącej do samodzielności, któ-
rej nagrodą poślub:enie człowieka zacnego i rozumnego. Hr. Horski jest postacią nieco sztuczną i robioną w swym idealizmie naiwnym i nie umiejącym rozróżnić uczciwych od zbrodniarzy, ale jego żona jest skończonym typem lalki, zakochanej w bogactwie i komicznej w chwili, gdy przebudziło się w niej serce, obce dotąd porywom uczucia bezinteresownego i szczerego. Z temi romansami łączyły sic inne, w których zdolność obserwacyjna, talent charakteryzowania, poczucie przyrody wzrosły uderzająco, choć nie brakło i im rozwlekłości, zbyt podkreślonej tendencyi, czasem skłonności do karykatury, niekiedy stylu nieco
* - * J ••
jaskrawego i mało indywidualnego. Ale trudno zapomnieć starego niedołęgi Brochwicza z Rodziny Brochwiczów (1873), w której lalka nie z własnej winy ponosi karę za skrzywione wychowanie, szeregu typów obywatelskich, jak Ręczycowie i Or- chowscy, przemyślnego Żyda Makowera, awanturnika i spekulanta Poryckiego z Eli Makowera (1874). Tu stopień prawdopodobieństwa, udatność rysunku, natężenie ironii, wskazywały, żc pisarka dawała w nich owoc bezpośredniego wrażenia, że realizm przedstawienia nie został zmącony niczem, że rozmaitość nastrojów i postaci składała się na całość o znacznym artyzmie i wprawie.
Z postaciami tu skreślonemi nie mogą być porównane przesadnie podjęte postaci Pompulińskich (1877); nawet oblana potokami światła postać Meira, która dąży do światła w odciętym od reszty świata Szybowie w Mcirze Ezofowiczu (1877),
wydaje mi się wytworem wyobraźni, objawem humanitaryzmu pisarki, która zwróciła swą uwagę nawet na liczną warstwę obcego narodu, który dzięki ciemnocie i odrębności wiary i zwyczajów, stanowi do dnia dzisiejszego przeważnie odrębną całość, groźną dla jedności i przyszłości polskiej masę bez związku i węzłów sympatyi z ogółem. Nie zaprzeczam, że jest tu dramatyczne napięcie, cudowna kollizya, poezya wreszcie, dotąd rzadka u pisarki, ale o prawdopodobieństwie trudno tu sądzić, ze smutkiem myśli się, że podobnych środowisk, nieco zmienionych tylko stosownie do prądów czasu, jak Szybów i jego mieszkańcy, jest wiele w naszym kraju. A wniosek, który się nasuwał, po przeczytaniu romansów tej pierwszej doby, był ten, że trzeba przetworzyć podstawy wychowania, by odrodzić społeczeństwo i skierować je na drogę lepszej przyszłości. Orzeszkowa poczęła być pisarką popularną niezmiernie w pokoleniu kobiecem lat siedmdziesiątych, które zro- , zumiało, źe chcąc uniknąć losu Marty lub Moniki, które nie znalazły oparcia w życiu rodzinnem, musi zmienić charakter wychowania wTłasnych córek.
Jeżeli krytyka ubolewała nad zbytnią długością romansów, nad przewagą tendencyi, ogół czuł, że są tu odłamy prawdy, że stosunki muszą uledz zmianie, że wychowanie czyni zwłaszcza kobiety niezdolnemi do samodzielności w jakimkolwiek kierunku. Ale tło wiejskie występowało zawsze, choć Orzeszkowa przenosiła akcyę d/cv^War-
sza wy, Wilna, Grodna, gdzie ostatecznie osiadła w dworku, który przypomina chyba nader wiernie samotne a ukryte w lasach szlacheckie mieszkania litewskie. W ten sposób zbliżała się ona nawet materyalnie do kultury zachodniej, której granicę stanowiła niejako linia Niemna i Wilii i zbliżała do tego ruchu idei, który współcześnie dokonywał nieobliczalnych zmian nawet na polu ulubionego jej literackiego rodzaju. Był nim naturalizm, na którego wpływ' na Orzeszkową zwrócił uwagę już Chmielowski, po nim Drogoszewski. I tendencyjność, zbyt wyraźna i mało dyskretna, ustępowała zwolna, każdy szczegół bił niejako prawdą, każda postać imponowała wczuciem się w nią. Akcya toczyła się spokojniej, naturalniej, swobodniej; zwięzłość, dosadność, przedniiotowość, dokładność, wyrazistość, dowodziły zmiany, sposobu tworzenia, które dozwoliło stw?orzvć arcydzieła realizmu, oryginalne w treści i skończone pod względem formy.
III.
Ujmowała Orzeszkowa podjęte teraz tematy niejako u samych podstaw, gdyż romans jest, wedle jej własnych słów, dziełem umysłowości ludzkiej mieszanym. Z jednej strony na!eżyr niewątpliwie do dziedziny artyzmu i bez żywiołów piękna z niej czerpanych posiąść nie może szlachetnych ponęt formy. Z drugiej wpływa jednak szerokim szlakiem w dziedzinę wiedzy, streszcza
jącej zwłaszcza wyniki ogólnego poznania, która zwie się filozofią. Jeżeli romans nic zaspakaja rozumu, jeżeli pomysłem nie łączy się z wiedzą, jeżeli nie dba o świat zewnętrzny i nie ma za podstawy wszechstronnego wykształcenia twórcy, nie spełnia swego zadania.
By stworzyć doskonały romans, trzeba mieć miłość, wolę, odwagę, a dzieło układać z rozwagą i dążnością do harmonii dramatu z ideą, by idea wyrażała się w dramacie i przez dramat. Typami takich romansów, w których wpływ naturalizmu ujawnił się wyraźnie, są obrazki z życia różnych sfer społecznych, a także studya, w których otwarta tendencyjność prawie znikła, a dramaty indywidualne z przewagą charakterów' prostych i silnych, które przeciwstawia się subtelnym a samolubnym, wystąpiły w całej prawdzie i sile. Jest w tych romansach dokładność, jest bezosobistość, choć nie ma ani fizyologii, ani pessymi...
kadorka1