Fakty i Mity 2011-23.pdf

(6166 KB) Pobierz
654354274 UNPDF
GDZIE PŁACA ZA PRACĘ?!
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 23 (588) 16 CZERWCA 2011 r. Cena 4,20 zł (w tym 8% VAT)
 Str. 11
Kości Jana i Wasyla ekshumowane w Katyniu i Strzałkowie bieleją w słońcu
tak samo. Ten pierwszy został bestialsko zamordowany strzałem w tył głowy;
drugi – jeniec w polskim obozie dla czerwonoarmistów – zginął… No właśnie:
jak i dlaczego? Dopóki sami nie wypełnimy wstydliwych białych plam naszej
historii, ktoś to ciągle będzie próbował robić za nas.
 Str. 14-15
ISSN 1509-460X
Padają firmy, tysiące rodzin traci utrzymanie, wielcy okradają małych...
654354274.028.png 654354274.029.png 654354274.030.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 23 (588) 10–16 VI 2011 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Do kościoła chodzi już tylko 41 procent Polaków, a wiernych
systematycznie ubywa –zapłakał Episkopat. To efekt rosną-
cego braku przywiązania do religii –oceniają biskupi. Na-
szym zdaniem nie tyle „efekt braku przywiązania”, co odwią-
zywania się, czyli uwalniania z kajdan.
Żegnaj, Kozo!
Aresztowany Marek P. –esbek, konsultant Episkopatu i sza-
ra eminencja osławionej Komisji Majątkowej –wyszedł na wol-
ność (za kaucją 1 mln zł) i zniknął… Kilka godzin przed tym,
jak TVN wyemitowała w całości potwierdzający wcześniejsze
doniesienia „FiM” materiał o jego przekrętach, które narazi-
ły Skarb Państwa na setki milionów strat. Patrzcie państwo,
cóż za zbieg okoliczności!
jest dużo ludzi. W tygodniu grzebią, w niedziele i świę-
ta odwiedzają. Pytam jakiegoś grobowego – ile osób mo-
że tu być pochowanych? Twierdzi, że jakieś pół miliona.
Jeśli to prawda, to akurat tyle, ilu mieszkańców liczy ca-
ła Łódź. Dwie społeczności różnią się tylko wielkością
„mieszkań”. I czasem.
Wokół prowizorycznej wiaty, która ma zastępować re-
montowaną kaplicę, gęstnieje tłum. Staję z tyłu, bo po-
za najbliższą rodziną nie znam tu prawie nikogo. Nie zdą-
żyłem poznać. Stoimy razem w majowym słońcu. Jesz-
cze 10–20 minut temu każdy z nas robił co innego i my-
ślał o czym innym. Teraz
myślimy wspólnie o Kimś
jednym, jedynym, niepo-
wtarzalnym.
Ksiądz spóźnia się do-
bre 20 minut. Pewnie przy-
jechał z innego cmentarza.
Ilu dziś ludzi pochował? Ja
jako łódzki wikariusz cho-
wałem 3, 4 osoby dzien-
nie. Ten sam rytuał, ewan-
gelia, podobne pożegna-
nie. Rutyna. Ale ja, choć
mówiłem androny zaleco-
ne przez Kościół, dbałem
przynajmniej o to, by mnie
słyszano. Teraz jakieś dwie
setki ludzi nie słyszą kom-
pletnie nic; biednego Ko-
ścioła nie stać na mikro-
fon. Szkoda, gdyż po księdzu przemawiają bliscy zmarłej,
wspominają ją, dziękują za razem przeżyte chwile.
Ksiądz chce chyba nadrobić opóźnienie. Szybko formu-
je się kondukt, jakiś przypadkowy pracownik zakładu po-
grzebowego chwyta urnę. Idąc alejkami, mijamy setki
grobów. Przelatuję wzrokiem lata życia: 67, 89, 82, 54,
21, 42… Różny wiek, różna płeć, różny status – zupełnie
jak na typowym łódzkim osiedlu. Dochodzimy do nagrob-
ka z wykopaną na urnę dziurą. Ksiądz śpiewa „Salve Re-
gina” – prośbę do Żydówki Marii, aby wybawiła zmarłą
od śmierci wiecznej. Nad grobem starzy, ledwie żywi z ża-
łości rodzice, mąż, 24-letni syn, 12-letnia córka i 6-letni,
najmłodszy synek Filipek, który siedzi z umorusaną od cze-
kolady buzią na kolanach dziadka i zupełnie nie rozumie,
co się dzieje. Najstarszy, Maciek, powie mi po dwóch ty-
godniach po trosze z satysfakcją, ale bardziej z niemym
wyrzutem: ja ją miałem zawsze, kiedy jej potrzebowałem,
a oni? Kto im zastąpi mamę? Rzeczywiście, pośpieszyłaś
się, moja Przyjaciółko. 44 lata – mój rocznik, mój charak-
ter... My, Kozy, nie powinniśmy się tak szybko poddawać!
Ziemia przysypuje urnę, kwiaty tworzą wielobarwne
wzgórze, płacze cichną, ludzie się powoli rozchodzą. Na Ma-
ni zostaje sama Kasia. Mówi się, że nie ma ludzi niezastą-
pionych. W tym przypadku brzmi to jak obelga albo kiep-
ski żart. Ona była i pozostanie niezastąpiona.
Katarzyna Podgórska. Matka, córka, siostra, żona – zmar-
ła 22 maja. Jej ulubiony miesiąc okazał się dla niej tra-
giczny. Poznaliśmy się ponad pół roku temu, kiedy szuka-
łem architekta, który zaprojektuje wnętrza ośrodka dydak-
tyczno-wypoczynkowego „FiM” pod Gostyninem. Jestem
ostrożny w doborze ludzi, ale już po pierwszej rozmowie
wiedziałem, że to będzie Ona. Zresztą sama mi to powie-
działa: „Wiem, że pan wybierze mnie, bo widziałam pro-
jekt i ja to zrobię najlepiej”. Miała też projektować zieleń
wokół budynków, na co się najbardziej cieszyła. Po mie-
siącu mianowałem ją inwestorem zastępczym. Od począt-
ku między nami nawiązała się niewidzialna nić, brater-
stwo dusz. Pomiędzy kobietą i mężczyzną. Bez żadnych
podtekstów. Mówiliśmy sobie o wszystkim, razem roz-
wiązywaliśmy problemy na budowie i – w drodze z budo-
wy – te najskrytsze, najbardziej osobiste. To, że się po-
znaliśmy, było dla nas oczywiste, przeznaczone. Pokocha-
łem ją jak siostrę, naj-
lepszą kumpelę i przyja-
ciółkę. Ale ją kochało się
nie tylko za to, że była,
ale głównie za to, jaka by-
ła. Ona sobie zapracowy-
wała na miłość i uznanie.
Niezwykle energiczna
i operatywna, szybko zdo-
minowała całą budowę
i wszelkie branże, wybie-
rała firmy, materiały, ne-
gocjowała ceny; praco-
wała od świtu do nocy.
A jakimś cudem znajdo-
wała jeszcze czas na wy-
kańczanie własnego do-
mu, bawienie się z dzieć-
mi, pomaganie rodzicom
i zupełnie obcym osobom.
Czas dla siebie i jedyny relaks miała w ogrodzie, przy swo-
im skalniaku. Wielu mówiło o niej „człowiek orkiestra”, bo
odnajdywała się w każdej sytuacji i pracy. Nigdy się nie
poddawała. Wszystko biorę na klatę – mówiła. I tak na-
prawdę było. Często cytowała swoją ulubioną książkę – „Al-
chemika” Paulo Coelho. Na przykład: „Najciemniej jest tuż
przed wschodem słońca”. Ale w ten sposób pocieszała in-
nych, nie siebie. O sobie mówiła: – Ja to jestem Koza (obo-
je według chińskiego horoskopu byliśmy Kozami). – No
cześć, Kozo! – witała mnie co rano telefonem. W młodo-
ści malowała piękne obrazy. – Będę na starość malować
twoje jezioro, bo teraz nie mam czasu – obiecała mi, a ja
jej wtedy odpowiedziałem: – Ty? Ty to chyba nigdy nie
będziesz stara…
Ostatni dzień spędziła na najwyższych obrotach, jak
zawsze. Biegała po budowie, jeździła samochodem, zała-
twiała, rozmawiała… Przyjechała wieczorem, aby zdać mi
relację. – Jesteś padnięta, kobieto. Jedź do domu, jutro
pogadamy – wygoniłem ją z biura. Po raz pierwszy nie opo-
nowała. W domu jeszcze nagadała się z dzieciakami, sprząt-
nęła, poszła na swój skalniak, coś przepieliła. O godzinie
2 w nocy mąż znalazł ją nieprzytomną pod prysznicem.
Pękł jej wielki tętniak, o którym wiedziała, ale nikomu nie
mówiła. Rozległy wylew zalał prawie cały mózg. Po tygo-
dniu leżenia w śpiączce zmarła w szpitalu.
Żyła krótko, ale niezwykle intensywnie; ścigała się z cza-
sem i udało się jej zrobić bardzo wiele dobrego, trwałego,
pięknego. Zdobyła serca przyjaciół, którzy tłumnie żegnali
ją na pogrzebie. Nigdy o Tobie nie zapomnimy. Żegnaj,
Kozo!
Wyrzucili mnie ze stanowiska sekretarza Episkopatu bo za bar-
dzo się wychylałem (…). Cały Episkopat jest upolityczniony
–oświadczył Pieronek i dodał, że gdy usłyszał o pochówku
Kaczyńskiego na Wawelu, to pomyślał, że ktoś sobie z niego
jaja robi. Widać nawet biskupi mają przebłyski szczerości.
Gdańsk da Głódziowi działkę 3300 mkw. za 1 procent jej war-
tości, czyli za 4,5 tys. zł. Arcybiskup dzięki temu powiększy te-
ren jednej ze swoich rezydencji, a miasto uratuje park Oliwski,
którego sporej części Sławoj Leszek zażądał. Aby załatwić spra-
wę ewentualnych dalszych żądań S.L.G., mamy pomysł, by ku-
pić mu na pociechę jacht dalekomorski i oddać port w Gdyni.
Jadwiga Gosiewska wysłała kolejny list do Baracka Obamy (na ad-
res Białego Domu) z propozycją spotkania. Barack zmienił już
cały terminarz na czerwiec i czeka na wyznaczenie konkretne-
go terminu. Podobno jego żona –Michelle –jest wściekła, bo
doszło do niej, że są jakieś kompromitujące zdjęcia, które ukry-
tą komórką zrobił polski paparazzi Napieralzky. Czy jakoś tak…
Musimy zbudować swoisty społeczny, obywatelski „kordon sa-
nitarny” wokół PiS. To jedyny sposób, by powstrzymać szaleń-
stwo i cynizm –zacytowała „FiM” Kluzikowa i… za szarganie
niegasnącej (zwłaszcza w kontekście sondaży przedwyborczych)
miłości synów i córek marnotrawnych do prezesa musi poże-
gnać się z PJN, a PJN najpewniej z bytem. Co zrobi prezes
Poncyljusz? Stawiamy na dryfowanie w stronę Platformy.
Ponieważ PO wciąż na szczycie, kto żyw i chce jeść, leci pod jej
dach. Z tuskowcami do Sejmu ma startować Rosati. Nie, nie
Weronika, tylko tatuś Dariusz. Nie ma pełnego szczęścia.
Kolejne rewelacje ludzi, którzy nie dojedzą, nie dośpią, ale lu-
strować muszą. Oto lustrator Filip Gańczak donosi, że Daniel
Passent był agentem SB o wyszukanym pseudonimie „Daniel”
i donosił na Zygmunta Kałużyńskiego. Z kolei Kałużyński…
miał pseudo „Literat” i donosił na Passenta. W wolnych chwi-
lach obaj panowie donosili na żonę Passenta Agnieszkę Osiec-
ką, która to Agnieszka nie donosiła… pierwszego dziecka, a do-
piero drugie, o imieniu Agata. A ta Agata… I tak to się toczy.
W wielkiej tajemnicy odbył się ślub Zbigniewa Ziobry z Pa-
trycją Kotecką. To ta pani z TV, co to z ręką na sercu i łza-
mi w oczach zapewniała dziennikarzy, że z byłym ministrem
sprawiedliwości nic ją nie łączy. Jeśli tak, to z kim jest w za-
awansowanej ciąży? Chyba nie z prawym katolikiem Ziobrą?!
W Poznaniu odbył się wielki i uroczysty zjazd 33 szkół noszą-
cych imię błogosławionego Jana Pawła II. 33 szkoły… z całej
Polski? Skądże! Tylko z Poznania i najbliższych okolic, bo to
była impreza lokalna! Gdyby była krajowa, to… może lepiej
zrobić zjazd szkół nienoszących imienia Papy? Wyjdzie ka-
meralniej i znacznie taniej.
Ulicami Radomia przejechał papamobil. Taki sam, jak ten,
którym papa podróżował przez miasto w roku 1979. Ale nie
ten sam, bo to kopia „relikwii”. Autentyk uległ zniszczeniu.
Czekamy na wyeksponowanie repliki schabowego z kapustą,
którym raczył się JPII. Kopii, bo autentyk został spożyty.
Mirosław B., proboszcz ze wsi Bojano koło Gdyni, którego
wytropiliśmy i postawiliśmy przed sądem, dostał za upijanie
i molestowanie dziecka na plebanii 1 rok i 4 miesiące więzie-
nia… w zawieszeniu. Ot, i wyszła cała durnota Strauss-Kah-
na. Szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego nie wie-
dział, że jak się molestuje, to trzeba być księdzem, a nie sze-
fem MFW, i lepiej w Polsce, a nie w USA, i koniecznie ma-
łą dziewczynkę, a nie pokojówkę.
Nie ma wątpliwości: to Giotto namalował całun turyński i na nim
się podpisał –oświadczył Luciano Buso, wybitny włoski spe-
cjalista. Po tej informacji wstrętni antyklerykałowie rozpoczę-
li na forach rechot, że wyszło na ich: całun to ordynarna pod-
róba. Apage, prześmiewcy! Całun to oryginał… Giotta.
Amerykański serwis „Nine MSN” doniósł, że na Marsie sfo-
tografowano pokaźny obiekt, który na pewno (?) nie jest dzie-
łem natury. Można to samemu zobaczyć, wpisując w Google
Earth tryb „Mars” i współrzędne: 71 49'19.73"N 29 33'06.53"W.
Faktycznie –robi wrażenie, jednak przekonani jesteśmy, że
gdzieś z boku jest tabliczka z napisem „Made in China”. No
chyba, że to kościół katolicki. Wtedy „Made in Poland”.
JONASZ
Drodzy Czytelnicy. Według wstępnych ustaleń, w piątek 10 czerwca o godz. 13.00 odbędzie się konferen-
cja prasowa z udziałem Teresy Jakubowskiej – przewodniczącej RACJI PL, Janusza Palikota oraz moim.
Zainteresowanych odsyłam do programów informacyjnych. Postaramy się też nadać relację „na żywo”
w Radiu „FiM”. Tematem spotkania będzie współpraca partii RACJA, Ruchu Palikota oraz naszego tygodni-
ka w zakresie świeckości państwa. Przedstawimy też konkretne wspólne plany związane z najbliższymi wy-
borami parlamentarnymi. Więcej o tym za tydzień.
A na koniec dowód na to, że warto czytać „FiM”. Dużo za-
mieszania robi w ostatnich dniach wiadomość (m.in. na 1 stro-
nie „Angory”), że policja bezprawnie wystawia mandaty za nad-
mierną prędkość, ponieważ radary, z których korzysta, nie ma-
ją aktualnych atestów. My pisaliśmy o tym 6 i pół roku temu
(„FiM” 45/2004).
N a łódzkim cmentarzu, zwanym „Manią”, codziennie
654354274.031.png 654354274.001.png 654354274.002.png 654354274.003.png 654354274.004.png
Nr 23 (588) 10–16 VI 2011 r.
GORĄCE TEMATY
3
Antek
na wojennej ścieżce
ruchach przeciwnika. Nie słyszano
również żadnych strzałów poza strze-
laniem z WKM”. Macierewicz nie
wiedział lub celowo przemilczał fakt,
że pluton miał też za zadanie znisz-
czyć kryjówki talibów, ale wciela-
jąc się w rolę prokuratora nale-
gał, żeby Szczygło „zintensyfiko-
wał czynności dochodzeniowo-
-śledcze” , bowiem żołnierze coś krę-
cą („podają kilka wykluczających się
wzajemnie wersji wydarzeń”). Pil-
nie oddzielił też dowodzących plu-
tonem por. Bywalca i chor. Osiec-
kiego od podwładnych, przenosząc
tych dwóch do innych baz „z uwa-
gi na istnienie uzasadnionego po-
dejrzenia matactwa”. Szef SKW
fałszował rzeczywistość , twierdząc,
że „dotychczas nie dotarł na miej-
sce zdarzenia prokurator wojsko-
wy”. Po latach wyszło na jaw, że
meldunek opierał się m.in. na pod-
słuchanych przez SKW rozmowach
toczonych w… latrynie.
~ 22 sierpnia – MON przyznał,
że „w wyniku wymiany ognia po-
między terrorystami a naszymi żoł-
nierzami doszło do ofiar wśród lud-
ności cywilnej”. Nazajutrz Szczygło
w specjalnym osobistym oświadcze-
niu napisał: „(…) sprowokowana
przez talibów walka , w której po-
szkodowane zostały osoby cywilne,
jest dokładnie wyjaśniana”.
~ 11 września – szef MON przy-
był do Afganistanu. Odwiedził Wa-
zi Khwa, a jednym z zaledwie sze-
ściu żołnierzy odznaczonych wów-
czas przez niego „za zasługi dla
obronności kraju” był Osiecki – ten
sam, którego Macierewicz wskazy-
wał jako niebezpiecznego krętacza.
~ 20 września – specjalna ko-
misja powołana przez dowództwo
sił sojuszniczych zamyka śledztwo
w sprawie Nangar Khel. Uznaje,
że był to wypadek przy pracy.
~ 13 listopada – komandosi
z formacji specjalnych Żandarmerii
Wojskowej wdarli się do mieszkań
siedmiu żołnierzy z bielskiej bryga-
dy. Wszyscy zostali aresztowani.
~ 16 listopada – tego dnia Do-
nald Tusk zluzował Jarosława Ka-
czyńskiego , a minister Bogdan
Klich przejmował od Szczygły resort
obrony narodowej. Macierewicz (był
już wówczas tylko sekretarzem sta-
nu MON odpowiedzialnym za spec-
służby) usilnie starał się odlecieć wraz
z grupą najbliższych współpracowni-
ków do Afganistanu z wizytą „daw-
no, aczkolwiek w pewnej konfiden-
cji zaplanowaną” (tak ją określił
Szczygło). Próbował przyspieszyć start
samolotu, ale nic nie wskórał, bo-
wiem żandarmeria zdążyła doręczyć
mu akt odwołania ze stanowiska.
„Planowana przeze mnie podróż by-
ła po prostu dla polskich sił zbroj-
nych niezbędna. Powstrzymanie te-
go w ostatnim momencie wygląda
jak jakaś interwencja typu zemsty”
– łkał Macierewicz w Radiu Maryja
zaraz po cofnięciu z lotniska.
Co z tego zestawienia wynika?
– Przed wyborami do Sejmu spra-
wy praktycznie już nie było, choć Ma-
cierewicz węszył spisek, a rezydujący
w Afganistanie jego kontrwywiadow-
cy ppłk A.D. imjr R.J. starali się
ukręcić z gówna bat, żeby przypodo-
bać się szefowi. Nikt wszakże nie trak-
tował jego urojeń poważnie i dopie-
ro gdy PiS przerżnął, posłuszna jesz-
cze poprzedniej ekipie prokuratura
ruszyła z kopyta. Chodziło o pod-
rzucenie politycznej świni nowemu
rządowi (spektakularne aresztowania
faktycznie wywołały niebezpieczny fer-
ment w armii) oraz wymuszenie dy-
misji kilku znienawidzonych przez
SKW dowódców – tłumaczy wysoki
rangą oficer Sztabu Generalnego.
ANNA TARCZYŃSKA
Wcielając się w rolę prokuratora,
Macierewicz dyktował Szczygle,
co robić w sprawie Nangar Khel…
Zbrojnych) – i poprosił o zrefero-
wanie militarnych aspektów incy-
dentu. W trakcie tej rozmowy do ga-
binetu wszedł niezapowiedziany An-
toni Macierewicz, szef Służby Kontr-
wywiadu Wojskowego. Był bardzo
podekscytowany. Podał Szczygle za-
pieczętowaną szarą kopertę i cze-
kał, aż otworzy i przeczyta. Mini-
strowi wyraźnie zrzedła mina. Szyb-
ko pożegnał generałów i wyszedł,
a Macierewicz został.
W kopercie był meldunek o tym,
co się działo przed wyjazdem z ba-
zy Wazi Khwa plutonu szturmowe-
go, który miał ochraniać ewaku-
ację zniszczonego Rosomaka.
W Nangar Khel „(…) życie toczyło
się normalnym rytmem (…). Należy
zaznaczyć, że od momentu przyjazdu
na miejsce zdarzenia pojazdu dowód-
cy pierwszego plutonu, do rozpoczę-
cia ostrzału z moździerza i WKM (wiel-
kokalibrowy karabin maszynowy
dop. red. ), żaden z naszych obser-
watorów nie meldował o jakichkolwiek
Sąd wojskowy uniewinnił sied-
miu żołnierzy oskarżonych o po-
pełnienie 16 sierpnia 2007 r. w Afga-
nistanie zbrodni wojennej polega-
jącej na ostrzelaniu z broni maszy-
nowej i moździerza wioski Nangar
Khel, czego następstwem była śmierć
osób cywilnych (6 zginęło na miej-
scu, 2 zmarły w szpitalu). Wyrok jest
nieprawomocny – w jego ustnym uza-
sadnieniu sędzia płk Mirosław Ja-
roszewski podkreślił, że prokuratu-
ra nie zgromadziła przekonujących
dowodów winy, więc wszelkie wąt-
pliwości należało rozstrzygnąć na ko-
rzyść oskarżonych. Po zakończeniu
procesu pojawiły się pytania, kto
i dlaczego rozpętał tę aferę. Przyj-
rzyjmy się chronologii kilku wyda-
rzeń z drugiej połowy roku 2007.
~ 16 sierpnia – armia oficjal-
nie poinformowała o dokonanym
pod Nangar Khel ataku na polski
patrol oraz uszkodzeniu transpor-
tera Rosomak. Wiedza o ofiarach
była wówczas dostępna tylko kie-
rownictwu MON i wąskiemu gro-
nu wtajemniczonych.
~ 19 sierpnia – działający w skła-
dzie polskiego kontyngentu w Afga-
nistanie prokurator płk Dariusz
Raczkiewicz wszczął śledztwo
w sprawie „nieostrożnego użycia
broni” i przesłuchał żołnierzy.
~ 20 sierpnia – minister obro-
ny Aleksander Szczygło wezwał
do siebie generałów – Waldemara
Skrzypczaka (dowódca Wojsk Lą-
dowych) oraz Bronisława Kwiat-
kowskiego (dowódca operacyjny Sił
nym zadaniem celnika jest tro-
pienie kontrabandy. Otóż celnik
ma przede wszystkim wiedzieć, jak się za-
chować podczas mszy.
Jak nie zhańbić formacji „w czasie indy-
widualnych wystąpień służbowych, a także pod-
czas grupowego uczestniczenia w uroczystościach
organizowanych z okazji świąt państwowych,
resortowych i patriotyczno-religijnych” , dowie
się z ceremoniału zaaprobowanego przez pod-
sekretarza stanu Jacka Kapicę . Każdy, kto
ma wątpliwość, czy swoim zachowaniem nie
uwłacza celniczemu mundurowi, może sobie
tam zajrzeć i wyczytać między innymi, że je-
śli zdarzy mu się podróżować środkami ko-
munikacji publicznej w mundurze, „może
w przedziale, na korytarzu wagonu kolejowe-
go, w autobusie zdjąć nakrycie głowy, a w środ-
kach komunikacji dalekobieżnej, również
płaszcz, kurtkę i krawat. Przed wyjściem z wa-
gonu ubiera się zgodnie z obowiązującymi prze-
pisami” . Jakiż to jednak byłby ceremoniał, gdy-
by nie regulował relacji z przedstawicielami
panującego nam wciąż Kościoła. I tak:
~ Funkcjonariusz, zwracając się do kape-
lanów, „używa form tytulatury religijno-kościel-
nej z dodaniem nazwy stopnia wojskowego,
np.: »księże kapelanie«, »księże pułkowniku«,
»księże biskupie«, »księże biskupie generale«”.
Celnik przy ołtarzu
~ Na koniec ślubowania „do mikrofonu
umieszczonego w centralnym miejscu uroczysto-
ści podchodzi kapelan, który wypowiada tekst np.
następującej treści: »Niech Bóg dopomoże wam
dochować ślubowania. Błogosław Boże tym, któ-
rzy złożyli ślubowanie. Niech spełnią pokładane
w nich nadzieje. Niech służą nienagannie ojczyź-
nie i strzegą dobrego imienia Służby Celnej.
Amen«”. A po słowie kapelana „ślubujący kła-
dą prawą rękę na sercu i wypowiadają słowa:
»Tak mi dopomóż Bóg«”. I jak tu się wyłamać?
Autorzy ceremoniału zauważają, że „msza
święta dla wspólnoty Kościoła rzymskokatolickie-
go jest najważniejszym wydarzeniem i najświęt-
szą czynnością”. To oznacza, że nie mogą prze-
łożonemu odmówić. A zanim do kościoła tra-
fią, muszą wykuć na blachę następujące zasady:
~ Podczas uroczystości, jeżeli to możli-
we, zajmują miejsca siedzące, a kiedy wierni
klęczą – przyjmują postawę zasadniczą. Sze-
regowi funkcjonariusze oraz członkowie or-
kiestry nie mogą zapomnieć o zdjęciu czap-
ki. Ta zasada nie dotyczy kompanii honoro-
wej oraz pocztu sztandarowego.
~ Czynności liturgiczne, to znaczy obo-
wiązki ministrantów, funkcjonariusze wyko-
nują w umundurowaniu bez nakrycia głowy,
przy czym „funkcjonariuszy wytypowanych
do posługi liturgicznej nie należy wyznaczać
do zbierania ofiary podczas mszy świętej”.
~ Kompania honorowa lokuje się w ko-
lumnie na wprost ołtarza lub w szyku rozwi-
niętym, w lewej nawie. „Gdy kompania ho-
norowa (pododdział honorowy) zajmuje wy-
znaczone miejsce, na komendę dowódcy pod-
oddziału poczet sztandarowy występuje z szy-
ku, podchodzi do ołtarza, po zatrzymaniu od-
daje honory i następnie zajmuje miejsce z je-
go lewej strony (patrząc od ołtarza)”. Czas
pojawienia się kompanii honorowej też jest
ściśle określony: „Na 5 minut przed rozpoczę-
ciem mszy świętej, trębacz gra sygnał »bacz-
ność«; dowódca kompanii honorowej wprowa-
dza pododdział na miejsce celebry; po wpro-
wadzeniu kompanii honorowej trębacz gra sy-
gnał »spocznij«; po przybyciu kapłana i asysty
liturgicznej do ołtarza ceremoniarz lub inna oso-
ba prosi o wprowadzenie sztandaru”.
Na koniec wigilia i „jajeczko”. „Na uroczy-
stości te zaprasza się przełożonych, byłych funk-
cjonariuszy i pracowników oraz kapelanów. Od-
bywają się one na kilka dni przed świętami,
uwzględniając wymogi przepisów religijnych, szcze-
gólnie dotyczące liturgicznego okresu Wielkiego
Postu, gdzie święto poprzedza Triduum Paschal-
ne niosące ze sobą ograniczenia w organizowa-
niu różnego rodzaju spotkań”. Jak widać, publicz-
ną SC obowiązuje kalendarz liturgiczny.
Jak ma wyglądać taka wigilia? Kiedy zej-
dą się już wszyscy uczestnicy, a dyrektor jed-
nostki organizacyjnej SC zajmie swoje miej-
sce, jest czas na odśpiewanie kolędy. A póź-
niej jeszcze na „odczytanie Ewangelii i modli-
twy wiernych (wyznaczona osoba odczytuje tekst
z Ewangelii, a następnie modlitwę wiernych);
błogosławieństwo opłatków (kapelani różnych
wyznań odmawiają modlitwy); złożenie życzeń
(uczestnicy spotkania składają sobie wzajemnie
życzenia i dzielą się opłatkiem)”.
Co ma zrobić agnostyk czy ateista? No,
może na przykład zwolnić się z pracy.
JULIA STACHURSKA
M yli się każdy, kto sądzi, że głów-
654354274.005.png 654354274.006.png 654354274.007.png 654354274.008.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 23 (588) 10–16 VI 2011 r.
POLKA POTRAFI
Kobieta pracująca
Prowincjałki
W Ustce pewien 41-latek notorycznie wła-
mywał się do kutrów rybackich, żeby wy-
sysać spirytus ze znajdujących się na pokładzie kompasów. Wpadł na go-
rącym uczynku, a w chwili zatrzymania wydmuchał ponad 4,5 promila. Mo-
że dostać10 lat… abstynencji.
Kobieca zaradność niejedno ma
imię. Jak nie główką, to dupką,
a i tak wyjdzie na swoje.
Obserwatorzy rodzimego rynku
powtarzają: w Polsce nie opłaca się
studiować. Pracę, i to nieźle płat-
ną, łatwiej znaleźć po zawodówce
– na topie są budowlańcy, ślusarze
i operatorzy różnych widłowych
wózków.
Liczba bezrobotnych z wyższym
wykształceniem z roku na rok ro-
śnie. Co nie zmienia faktu, że ma-
turzyści traktują studia jako prze-
pustkę do lepszego życia. Żywym
dowodem na to, że tzw. łeb na kar-
ku i smykałka do interesów na wię-
cej się zdają niż dyplomy, jest histo-
ria Iwony Koziatek , jednej z naj-
bogatszych Polek (obecnie miesz-
kanka Szwecji), która bryluje w na-
szych mediach i opowiada, co zro-
bić, żeby się dorobić. Pani Iwo-
na urodziła się pół wieku temu w za-
pyziałym Przasnyszu. Od dziecka
powtarzała, że kiedyś będzie boga-
ta i zamieszka w pałacu. Jako
6-latka handlowała pietruszką z do-
mowego ogródka i w ten sposób za-
robiła pierwsze pieniądze. Kiedy
miała już 13 lat, podczas wycieczki
do ZSRR kupiła złote obrączki
i pierścionki, które sprzedała w Pol-
sce. Przez kilka następnych lat utrzy-
mywała się z handlu, kursując mię-
dzy dwoma krajami.
Młodość poświęciła zdobywaniu
kontaktów i nauce języków obcych.
Zaraz po maturze popłynęła
do Szwecji. Zaczęła m.in. od rozsy-
łania po świecie szwedzkich „świersz-
czyków”. W wieku 26 lat była już
milionerką. To, co zarabiała, inwe-
stowała w nieruchomości. Obecnie
jej majątek (jest właścicielką 850
mieszkań i XVIII-wiecznego zam-
ku ze 100 ha terenu) wyceniany jest
na grubo ponad miliard koron (oko-
ło pół miliarda zł). Ku uciesze fe-
ministek, pani Iwona zapewnia, że
wszystko zawdzięcza wyłącznie so-
bie – po pierwszym rozwodzie po-
przysięgła, że nigdy nie będzie za-
leżna od mężczyzny.
Wróćmy na rodzime podwórko.
Opublikowano wyniki badań socjolo-
ga prof. Jacka Kurzępy na temat
tzw. uniwersytucji. To nowe słowo
określa coraz modniejsze zjawisko
– prostytuujących się studentów. We-
dług analiz profesora – który sam
był zaskoczony skalą zjawiska – aż 1/5
polskich żaków dorabia w seksbizne-
sie. Uniwersytutki to najczęściej stu-
dentki tzw. kierunków nieprzyszłościo-
wych – pedagogiki i różnych filologii.
A sam fakt studiowania, który świad-
czy o jako takiej ogładzie, to dodat-
kowy atut – okazuje się, że mężczyź-
ni chcą w przerwach porozmawiać.
Najrzadziej prostytuują się stu-
dentki prawa oraz medycyny. „To
jedyna pozytywna informacja wynika-
jąca z badań. To przyszli przedstawi-
ciele zawodów wymagających prze-
strzegania pewnych zasad” – komen-
tuje profesor.
Zjawisko uniwersytucji dotyczy też
chłopaków – najczęściej studentów
AWF-u. Oni rzadziej są kochankami
– specjalizują się raczej w erotycznych
tańcach lub... sprzątaniu – w samej
bieliźnie – domów starszych pań.
Coś na pociechę: zdaniem seksu-
ologów, studiujące i zakamuflowane
prostytutki po obronie magisterki bę-
dą chciały zapomnieć o niecnej prze-
szłości – wyjdą za mąż, urodzą dzie-
ci, zostaną przykładnymi obywatel-
kami. JUSTYNA CIEŚLAK
Wpadł w ręce puławskiej policji 21-latek,
który z kościoła w Niebrzegowie ukradł
wart 100 zł mikrofon. Za kradzież z włamaniem grozi mu do 10 lat więzienia.
75-latek spod Dobrego Miasta chciał za-
pewnić sobie więzienny wikt i opierunek.
W tym celu postanowił zamordować swoją byłą towarzyszkę życia. Kobie-
ta przeżyła, a starszy pan oczekuje na wymarzone dożywocie.
Pod Jędrzejowem drogówka usiłowała za-
trzymać do kontroli dostawczego forda. Nie
poszło gładko, bo kierowca najpierw zaczął uciekać, a później usiłował ze-
pchnąć radiowóz z drogi. Dopiero przestrzelona opona uziemiła rajdowca. I zło-
dzieja, bo – jak się okazało – 48-latek przewoził dwie ukradzione krowy.
Młodzież potrafi! Imprezę na drzewie urzą-
dziło sobie dwóch 18-latków z Biłgoraja.
Kiedy pod „lokal” zajechała policja, najpierw wyzwali funkcjonariuszy od naj-
gorszych, a później bez skrępowania opróżnili pęcherze. Stracili animusz do-
piero wówczas, kiedy na ziemię ściągnęła ich straż pożarna.
Pewien mieszkaniec Zamościa postawił
na nogi służby ratunkowe, bo zgłosił, że
do zbiornika w Nieliszu wpadł spadochroniarz, który tonie i potrzebuje po-
mocy. Na miejsce zjechały: straż pożarna, pogotowie i policja. „Tonącym”
okazał się kitesurfingowiec pływający na desce napędzanej latawcem.
Opracowała WZ
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
C o takiego jest we władzy, że dla jej sprawo-
Obawiam się, że problem tkwi nie w budżecie, ale
w Episkopacie. Podobnie jak przyczyna innych tajem-
nych odwleczeń. Na przykład jednej z organizacji bro-
niących prawa mniejszości seksualnych pan prezydent
był łaskaw odpowiedzieć dopiero na 269 (!) z kolei list
wysłany w ciągu 9 miesięcy jego urzędowania, a doty-
czący związków partnerskich. Odpowiedział zwięźle, su-
gerując, że związki są gejom i lesbijkom niepotrzebne,
bo mamy już świetne prawo, a gdyby było nie dość
świetne, to za-
wsze można po-
prawić to, co jest.
Opieszałość
i arogancję urzę-
du prezydenckie-
go można wyja-
śnić tylko tym, że prezydent bardziej dba o stuosobo-
wą męską mniejszość biskupów i arcybiskupów niż
o dwumilionową mniejszość gejów i lesbijek oraz ko-
lejne miliony heteroseksualnych potencjalnych „part-
nerowiczów”. Ta pierwsza mniejszość nie potrzebuje
związków partnerskich ani małżeńskich, bo ma – ni-
czym w komunistycznej utopii – wszelkie potrzeby
od dawna z nawiązką zaspokojone. Teraz chodzi jej tyl-
ko o to, aby utrzymać status quo , czyli nic nie stracić.
A legalne związki partnerskie to dla biskupów strata
– będzie mniej ślubów kościelnych i więcej szczęśliwych
ludzi. A Kościół żyje przecież m.in. z pomagania nie-
szczęśliwym, którzy nie potrzebują pocieszenia ze stro-
ny kleru. Podobna strata wynika z rozpowszechnienia
in vitro – już dzietni i niesfrustrowani rodzice nie bę-
dą potrzebowali swojego cierpienia ofiarowywać Bo-
gu. A cierpienie ponoć cholernie uszlachetnia i popy-
cha w ramiona fałszywego pocieszyciela – Kościoła.
ADAM CIOCH
Dobra kultury należące do Kościoła są własnością społeczną, a nie hie-
rarchów, jak w uproszczeniu sądzą niektórzy. Odomniemanym bogac-
twie Kościoła nie ma co mówić.
(biskup Tadeusz Pieronek)
wania ludzie gotowi są od świtu do zmierzchu
nurzać się w gnojówce? Cokolwiek to jest, to po-
winno się używania tego narkotyku zabronić. Robi
dziury w mózgu!
Kilka dni temu zdumiała mnie się wypowiedź pre-
miera Tuska o zapłodnieniu in vitro. Pan premier
– wbrew wcześniejszym deklaracjom – powiedział, że
nie stać nas na finansowanie tej procedury, bo jest
strasznie droga.
Podobno trzeba
by wydać na nią
rocznie „setki mi-
lionów, a może
nawet miliardy
złotych”. Dziwnie
jakoś to in vitro podrożało. Dwa lata temu lubiana i ce-
niona przez premiera minister Kopacz wyceniała te
koszty na około 100 milionów złotych. To aż taką ma-
my teraz inflację? 1000 procent w dwa lata?!
A tak poważnie to czuję się potraktowany przez
premiera trochę jak głupi Jaś, któremu każdy kit moż-
na wcisnąć. Wiadomo, że 100 milionów zł, które sta-
nowią zapewne realny koszt refundacji tej procedury,
to nie jest żaden kłopot dla budżetu. Wielokrotnie wię-
cej wydajemy co roku na ostrzeliwanie Afgańczyków
prawami człowieka i demokracją. Piętnaście razy wię-
cej niż wydalibyśmy na in vitro, wydajemy na zatruwa-
nie urodzonych już dzieci lekcjami religii. Ponoć nowe
dzieci w wielkiej liczbie są nam koniecznie niezbędne
dla uratowania kraju przed katastrofą demograficzną,
o czym słyszymy nieustannie z reklam nadawanych przez
rząd za nasze pieniądze. I w tej sytuacji dla rodzin, któ-
re naprawdę bardzo chcą mieć dzieci, nie ma kasy na in
vitro? Mamy w to uwierzyć?
Po skurwieniu się Arłukowicza przyszedł czas na Kluzik i Poncyljusza.
Teraz oni mają zasilić PO.
(Janusz Palikot)
RZECZY POSPOLITE
Prezydent Obama zaznaczył, że z radością przyjmuje do akceptującej
wiadomości to, że gdy tylko władzę obejmie rząd pana premiera Kaczyń-
skiego, zwróci się o pomoc amerykańską (...). A po drugie przyjął z ol-
brzymim zaciekawieniem i aprobatą memoriał, który mu premier Ka-
czyński przekazał. Wiem, że ten memoriał jest przedmiotem bardzo wni-
kliwej analizy ze strony władz amerykańskich.
(Antoni Macierewicz, poseł PiS)
Ja nie dojrzałem i nigdy nie dojrzeję do zaakceptowania związków partner-
skich. Nigdy nie podniosę ręki za taką ustawą. (Jarosław Gowin, PO)
Donald Tusk wreszcie do końca odsłonił przyłbicę, pokazując, że jego ce-
lem jest zniszczenie małżeństwa przez przyznanie parom jednopłciowym
części uprawnień małżeńskich, a także zniewolenie wolnych związków.
(Tomasz Terlikowski, publicysta)
Lewica buduje dziś świat ponadnarodowy, zwalczający Boga, wartości ida-
jący człowiekowi prawo do zabawy w Boga. Prawda czy normy zostały ze-
pchnięte do rowu. Prym ma wieść wola i zachcianki człowieka wyprutego
z wartości. (Stanisław Żaryn, dziennikarz, publicysta „Frondy”)
Wypowiedzi premiera Donalda Tuska na temat legalizacji związków part-
nerskich pokazują, że nie zwraca się on do narodu jako chrześcijanin,
lecz jako neopoganin. (ks. dr Robert Skrzypczak, „Fronda”)
Wspieranie związków partnerskich to przejaw cywilizacji śmierci, wktórej pań-
stwo najbardziej chroni tych, którzy swoje „związki” opierają nie na miłości,
ale na popędzie seksualnym. (ks. Marek Dziewicki, „Nasz Dziennik”)
Wybrali: AC, PPr, ASz
Zrobieni w wyborców
AZYMUT NA SETĘ
MIAŁ TALENT?
POGODNA JESIEŃ
MUUU-SIAŁ WIAĆ
PTAŚKI
KOMEDIA OMYŁEK
654354274.009.png 654354274.010.png 654354274.011.png 654354274.012.png 654354274.013.png 654354274.014.png 654354274.015.png 654354274.016.png 654354274.017.png 654354274.018.png 654354274.019.png
Nr 23 (588) 10–16 VI 2011 r.
NA KLĘCZKACH
5
1000 WAMPIRÓW
CENTRALA
PROBOSZCZA
PRZEDMURZE
BAŁKANÓW
Zaledwie około tysiąca osób
wzięło udział w uroczystej procesji
z relikwiarzem zawierającym krew
Jana Pawła II , choć zapowiada-
no ją dużo wcześniej. Jeśli dodać
do tego, że w imprezie brały udział
setki duchownych i klerów oraz ofi-
cjele, to okazuje się, że z 2 mln
mieszkańców miasta na imprezę
pofatygowało się raptem kilkuset
zwykłych wiernych. MaK
a po ich upaństwowieniu przeka-
zał w testamencie nieruchomość,
której już nie posiadał, poznańskie-
mu biskupowi. Ten wstawił ją do
własnego testamentu i sprezento-
wał (coś, czego nigdy nie miał!) ku-
rii. Teraz kuria budynki „odzyska-
ła” i domaga się odszkodowania
za to, że przez lata państwo je użyt-
kowało. Żąda też horrendalnego
czynszu od funkcjonujących w bu-
dynkach szkół publicznych – 1,8
mln rocznie!
inicjatywy ustawodawczej ustawy
o zachowaniu przez państwo polskie
większościowego pakietu akcji Gru-
py Lotos SA. Jest podany numer
konta i informacja o zrzutce na ra-
towanie Lotosu. Dziwnie jakoś przy-
pomniała nam się słynna zrzutka
przekręt z „ratowaniem” przez Ry-
dzyka Stoczni Gdańskiej… MaK
Zgodnie z ustawą o ochronie
danych osobowych, każdy obywa-
tel ma prawo do nieumieszczenia
swojego numeru telefonu w ogól-
nodostępnych spisach. Jednak nie
w parafii w Mechnicy. Tamtejszy
proboszcz wykombinował bowiem
sobie wydanie Parafialnego Spisu
Telefonów. Jak łatwo się domy-
ślić, nie wszystkim owieczkom ta
szczytna inicjatywa przypadła do
gustu i nie mają zamiaru ujawniać
prywatnych numerów ani probosz-
czowi, ani parafialnemu stadu. Ta-
ka niesubordynacja skutecznie jed-
nak krzyżuje plany wielebnego,
który alarmuje, że „nie można wy-
dać Parafialnego Spisu Telefonów,
ponieważ 30 rodzin przez 2 lata
nie oddało jeszcze nowej kartote-
ki parafialnej i nie wiadomo, czy
ich numer telefonu jest aktualny,
czy nie!”.
Podczas wizyty w Zagrzebiu Be-
nedykt XVI agitował za wstąpie-
niem „Polski Bałkanów”, czyli Chor-
wacji, do Unii Europejskiej. Jedno-
cześnie on sam i hierarchowie ka-
toliccy biadali nad upadkiem Ko-
ścioła w tym niegdyś fanatycznie ka-
tolickim kraju, w którym często gło-
suje się obecnie na lewicę, i gdzie
uczyniono prawne ułatwienia dla
popularnych tam konkubinatów (ho-
mo i hetero). W intencji, aby Chor-
wacja zasiliła katolicką flankę UE,
papież modlił się u grobu profa-
szystowskiego błogosławionego ab-
pa Alojzije Stepinaca . MaK
POMYŚLAŁY
POWÓD: BIBLIA
Dwie posłanki PO – Joan-
na Mucha i Małgorzata Kidawa-
-Błońska – zdecydowanie popiera-
ją pomysł zalegalizowania związków
partnerskich zaproponowany niedaw-
no przez SLD. Na drugim biegunie
lokują się Jarosław Gowin i Ste-
fan Niesiołowski , posłowie tej sa-
mej partii, którzy w tej idei dopa-
trują się homoseksualnego gwałtu
na katolickich rodzinach. MaK
MaK
Adam „Nergal” Darski , wo-
kalista znanego na całym świecie,
deathmetalowego zespołu Behe-
moth, stanie przed Sądem Rejono-
wym w Gdyni. Prokuratura uznała,
że niszcząc Biblię na koncercie
w gdyńskim klubie Ucho w 2007 ro-
ku dopuścił się obrazy uczuć reli-
gijnych. Sąd w Gdyni już raz spra-
wą się zajmował, ale przestępstwa
się nie dopatrzył i sprawę umorzył.
Nie spodobało się to prokuratoro-
wi Sławomirowi Dzięcielskiemu
i złożył zażalenie. W 2010 roku Sąd
Okręgowy w Gdańsku uznał, że
do procesu musi dojść, bo „decyzja
sądu rejonowego była przedwcze-
sna”. Sprawa ciągnie się od miesię-
cy, ponieważ Nergal chorował
na białaczkę i dopiero niedawna,
pozytywna opinia lekarza pozwoli-
ła na wszczęcie procesu. ASz
POBOŻNOŚĆ
Z GŁUPOTĄ
ŁEB ŚWIĘTY
I ZLICYTOWANY
AK
Święty Witalis z Asyżu – jak
wielu rezydentów katolickiego nie-
ba – prowadził się bardzo niemo-
ralnie. Teraz patronuje wenerykom
i… czeka na nabywcę.
Gdy Witalis się nawrócił, w ra-
mach skruchy zawzięcie pielgrzymo-
wał do miejsc świętych. W końcu
osiadł w Umbrii jako mnich bene-
dyktyński, a później jako pustelnik
nieopodal Asyżu. Jego reputacja
świętego jęła się szerzyć po śmierci.
Prawdopodobnie w związku z wcze-
śniejszą rozpustą uznany został za pa-
trona strzegącego przed chorobami
wenerycznymi. Był wiek XIV, nie by-
ło kondomów, ale był Witalis. Do-
kładnie nie wiadomo, w jakich oko-
licznościach, po śmierci w roku 1370,
stracił głowę. Nie wiadomo także, ja-
ką drogą owa część ciała dostała się
do Irlandii i w jej posiadanie weszła
pewna tamtejsza rodzina. Początko-
wo trzymano ją w hallu wejściowym,
za szkłem, jako ozdobę. Gdy naro-
dziły się dzieci, świętą głowę prze-
niesiono do wychodka, żeby ich nie
straszyć. Na długo. Teraz odkryto ją
na nowo i właściciele wystawili na au-
kcję. Cena wywoławcza: od 800
do 1200 euro. Nie jest to może za-
wrotna kwota jak za spory fragment
świętego, ale w dzisiejszych czasach
tryper niestraszny, bo jest penicyli-
na. Na AIDS zaś mimo wszystko sku-
teczniejsze od św. Witalisa wydają
się kondomy.
POLA PODLANE
KONIEC
ABONAMENTU?
Na wsiach, w miasteczkach,
a nawet w całkiem sporych mia-
stach sezon święcenia pól w pełni.
W związku z tym pasterz z parafii
pw. MB Nieustającej Pomocy w Bo-
rzymach przypomina swoim owiecz-
kom o obowiązku zamawiania przez
poszczególne wioski mszy związa-
nych z symbolicznym poświęceniem
roli. „Zwyczaj ten należy podtrzy-
mywać, zwraca on bowiem naszą
uwagę, że wszystko jest w rękach
Boga” – wyjaśnia. „Proszę aby zgła-
szać się osobiście lub telefonicznie
w celu ustalenia odpowiedniego ter-
minu odprawienia takiej mszy świę-
tej. Są jeszcze miejscowości, które
nie zgłosiły się w tej sprawie i nie
ustaliły odpowiedniego terminu”.
A jest o co zabiegać, bo np.
w parafii pw. Niepokalanego Poczę-
cia w Chmielniku za pokropienie
ziemi święconą wodą mieszkańcy
ulic Mickiewicza, Dygasińskiego, Po-
lnej i Żeromskiego zapłacili wieleb-
nemu 390 zł, Przededworza – 716 zł,
Śladkowa Małego – 812 zł, Łagiew-
nik – 390 zł, Zrecza Małego – 325 zł.
Rozumieć należy, że proboszcz pła-
ci odszkodowanie w wypadku kiep-
skich zbiorów...
Komisja Europejska kwestionu-
je pobieranie obowiązkowej opła-
ty radiowo-telewizyjnej w Polsce.
Zdaniem UE ta opłata stanowi coś
w rodzaju podatku i jest niezgod-
na z unijnym prawem. Jeśli rząd
nie dogada się z Komisją, to mo-
że ona nawet nakazać zwrot pie-
niędzy z abonamentu. Naszym zda-
niem TVP i Polskie Radio powin-
ny być finansowane przez Krk, bo
de facto działają jak stacje kato-
lickie.
WYRODNA SIOSTRA
MaK
Piosenkarka Pola Pospieszal-
ska , bratanica katolickiego krucja-
tora Jana Pospieszalskiego , na-
grała bardzo zmysłowy teledysk cie-
szący się dużą popularnością w in-
ternecie. Teledysk nie tylko tryska
erotyką, ale kończy się pocałun-
kiem męsko-męskim, bynajmniej
nie w ramach przekazywania „zna-
ku pokoju”. Mamy wątpliwości, czy
Jan uzna, że z Polą warto jeszcze
rozmawiać.
ZAMACHOWCY Z ABW
„Oto przykład tego, co się dzie-
je, gdy duchowny kieruje się tylko
pobożnością, a odrzuca mądrość.
Wiadomo, gdy mądrości brakuje, po-
zostaje głupota” – tak skomento-
wał ekstrawaganckie wyczyny księ-
dza Piotra Natanka rzecznik kurii
krakowskiej Robert Nęcek . Tym sa-
mym duchowny przyznał, że kato-
licka pobożność może być dobrze
wymieszana z pospolitą głupotą.
Dziękujemy, zapamiętamy. MaK
Zatrzymany niedawno przez
ABW Robert Frycz , autor strony
internetowej www.AntyKomor.pl,
postanowił założyć Komitet Obro-
ny Wolności Słowa. Organizacja bę-
dzie reagować, gdy według niej doj-
dzie do „zamachu na prawo do wy-
rażania własnych poglądów czy kry-
tyki władzy”. Przypomnijmy, że
na portalu AntyKomor, poza fak-
tyczną krytyką rządu, były również
gry, w których zadaniem było za-
bicie prezydenta Komorowskiego
i jego żony.
MaK
I PO GRATISACH
Księdzu Stanisławowi Zarosie
w ciągu 3 lat bycia proboszczem
w sanktuarium św. Benedykta
w Sierpcu zdarzyło się udzielić aż
27 posług gratisowych. Tak przynaj-
mniej chwali się na stronie parafii.
Ślubów gratisowych – 7, chrztów
– 11 i pogrzebów – 9. „Chcę aby
moi Parafianie oraz Czciciele MB
Sierpeckiej wiedzieli, że takie po-
sługi w sierpeckim sanktuarium są
rzeczywistością” – tłumaczy pro-
boszcz. Jednocześnie zapowiedział,
że… będzie wpisywał na stronę in-
ternetową każdą gratisową posługę,
która wydarzy się w parafii. Efekt
był łatwy do przewidzenia – w cią-
gu dwóch miesięcy od złożenia de-
klaracji proboszcz nie odnotował ani
jednego gratisu. Czyżby parafianie
nie chcieli publicznie uchodzić
za skąpców lub biedaków? AK
TAK DLA SEKSU
AK
CS
ASz
62 procent Polaków uważa, że
seks przedmałżeński jest czymś zu-
pełnie normalnym, bo „ludzie mu-
szą się lepiej poznać zanim zdecy-
dują się na związek”. Ten tok ro-
zumowania jest absolutnie logicz-
ny, dlatego zupełnie sprzeczny
z tym, czego nauczają duchowni ka-
toliccy i Watykan. Dziewictwo
przed ślubem deklaruje 1–2 proc.
narzeczonych.
SĄD OBCIĄŁ KURII
Smakiem będzie się musiała
na razie obejść kuria arcybiskupia
w Poznaniu, której sąd pierwszej
instancji przyznał 23 mln zł (ar-
chidiecezja chciała 32 mln!). Sąd
apelacyjny zmniejszył kwotę od-
szkodowania za brak możliwości
dysponowania budynkami szkół ka-
tolickich, które zostały upaństwo-
wione w 1956 roku. Kuria ma do-
stać obecnie 4,7 mln złotych, cho-
ciaż budynki te nigdy nie były wła-
snością Kościoła. Wybudował je pry-
watnie jeden z poznańskich księży,
MaK
ZRZUTA NA TACĘ
W Rydzykowym „Naszym Dzien-
niku” pojawiło się intrygujące ogło-
szenie, które zachęca do wpłaca-
nia składek na tajemniczy Komitet
654354274.020.png 654354274.021.png 654354274.022.png 654354274.023.png 654354274.024.png 654354274.025.png 654354274.026.png 654354274.027.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin