KAZANIA-10 przykazań.doc

(223 KB) Pobierz
Niektóre ziarna paaiy imęuz,y ^n^m^

PIERWSZE PRZYKAZANIE BOŻE

 

„Jam jest Pan, Bóg twój" (Wj 20, 2).

Na starej drodze, prowadzącej do Aten, dość daleko od złocistego Akropolu, od niezliczonych bogów pogańskich, stał prosty ołtarz. Na kamieniu były wyryte dwa słowa: „Nieznanemu bogu". Ołtarza nie zdobiły ani posągi z mar­muru, ani kwiaty. Żaden z podróżnych nie zatrzymywał się tu, aby złożyć ofiarę.

A jednak. Pewnego dnia nieznany wędrowiec usiadł przy ołtarzu. Z wyglądu można było wnioskować, że nie był Grekiem. Długo spoglądał w stronę Aten. Milczał, a jego oczy błyszczały. Oczyma duszy (wyobraźni) widział ogrom­ny moralny i religijny upadek miasta. Niczym nie skrępowa­ną chęć rozkoszy i bałwochwalstwo jego mieszkańców.

Święty Paweł, którym był ten podróżny, wszedł do środka miasta. Stanął na środku Areopagu pośród epikurej­czyków głoszących nieograniczoną wolność używania i wśród stoików o materialistycznych przekonaniach. Zaczął im mówić o nieznanym Bogu, o Jezusie Chrystusie, którego miał obrazować ten opuszczony ołtarz. Mówił z wielką siłą, przekonany o słuszności swoich słów, zapałem, ale go nie słuchano.

Dzisiaj trzeba nam również tego zapału w przepowiadaniach, gdy kierujemy swoje słowa do mieszkańców zepsute­go świata. Trzeba nam iść z Dziesięciorgiem Przykazań Bożych.

„Jam jest Pan, Bóg twój” (Wj 20, 2). Czy i dzisiaj czło­wiek nie zagubił Boga, tak jak kiedyś, gdy mijał opuszczony ołtarz przy ateńskiej drodze?

„Jam jest Pan, Bóg twój” (Wj 20, 2) rozlega się potężny głos Boga na Górze Synaj wśród obłoków, a śmiertelny człowiek słucha ze spuszczoną głową.

Jam jest Panem i Bogiem twoim, brzmi głos Wszech­mocnego. Każde uderzenie mojego serca, wszystkie moje pragnienia są tylko echem, które wzmacnia potęgę słów Pańskich.

Jeżeli Bóg jest Panem naszym, to mamy obowiązek ob­darzania Go miłością z całego serca i z całej swej duszy.

Bóg jest ponad naszym poznaniem zmysłowym, a jed­nak mamy Go kochać. Kochać za to, że jesteśmy Jego stwo­rzeniami, a On naszym Stwórcą. Za to, że przekazał nam w posiadanie cały świat, z całym jego bogactwem. Za to, że nas ukochał wieczną miłością. Każdy człowiek ma dla Nie­go nieocenioną wartość.

Jeżeli kochamy Boga, to konsekwencją tej miłości jest życie Bogiem. Takie postępowanie, aby Mu się podobać, aby znaleźć łaskę w Jego oczach, aby móc powtarzać za św. Franciszkiem: „Bóg mój i wszystko”. Boga uznać za nie­przemijającą i najcenniejszą wartość. W Nim położyć całą swoją nadzieję.

Z tego, że Bóg jest naszym Panem, wynika nie tylko Je­go prawo do nas, Jego władza nad nami, ale i to, że człowiek winien podporządkować się przykazaniom Bożym. Jeśli tak uczyni, zawsze będzie mógł liczyć na Jego pomoc i wsparcie. Czytamy w Ewangelii świętej, że Jezus zmęczony na­uczaniem wsiadł do łodzi z uczniami swoimi. Niebo było ciche i czyste. Pod wpływem rytmicznych uderzeń wioseł łódź spokojnie płynie po falach. Jezus zasypia. Nagle zrywa się wicher. Gwałtowne fale zalewają łódź jak łupinę orzecha. Zmęczeni Apostołowie wylewają wodę, ale na próżno. W końcu budzą Jezusa i głośno wołają: „Panie ratuj nas, bo giniemy” (Mt 8, 25). Chrystus pyta Apostołów, dlaczego się boją, dlaczego mają w sobie tak mało wiary.

Jezus zdawał sobie również sprawę z niebezpieczeństwa zatonięcia łodzi. Nie mógł pozostawić tych, którzy już w najbliższej przyszłości będą głosić Ewangelię we wszyst­kich zakątkach olbrzymiego imperium rzymskiego. Jezus ucisza wzburzone fale morskie. Swoim gestem przypomina, że być z Chrystusem to znaczy być z Bogiem.

Cóż oznaczają słowa: „Jam jest Pan, Bóg twój” (Wj 20, 2). Mówią nam one, że na szalejących falach pokus Pan mówi do mnie: Nie bój się, małej wiary, boja jestem z tobą.

Mówią nam one, że w pokusie Pan jest ze mną, a to wy­starczy, by ją pokonać. Bez Chrystusa nic uczynić nie mo­żemy. Tym bardziej nie jesteśmy w stanie skutecznie prze­ciwstawić się pokusom bez Bożej pomocy.

A pokusa dotyka każdego człowieka. Przychodzi nagle i niespodziewanie. Atakuje nieraz z wielką siłą. Jest natar­czywa, lecz „któż przeciw nam, jeśli z nami Bóg”.

Pokusy mogą być różne: cięższe lub lżejsze. Mogą za­truć najpiękniejsze chwile naszego życia. Mogą siać w na­szym sercu zamęt i zwątpienie. Nie obawiajmy się ich, jeżeli z nami jest Bóg. On bowiem stanowi w naszym życiu tarczę ochronną, o którą rozbijają się zakusy piekła, naszego ciała i świata.

Jeżeli z nami jest Pan, to pokusy przezwyciężymy i mo­żemy być pewni naszego wiecznego zbawienia.

Grzeszni synowie zdemoralizowanego świata umieją wesoło żyć, ale z rozpaczą umierają.

Dla chrześcijan zaś śmierć nie oznacza końca, ale początek nowego, pełnego i pięknego życia. Wierzący człowiek może spokojnie spoglądać w oczy nawet samej śmierci.

Śmierć bowiem jest przejściem z życia ziemskiego do życia wiecznego. Kto we mnie wierzy, choćby nawet umarł, żyć będzie, bo ja jestem zmartwychwstanie i życie, mówi Pan Jezus. Dusza ludzka, która ciągle czegoś poszukuje i ciągle za czymś tęskni, po śmierci dozna pełnego ukojenia w Bogu. Trafnie św. Augustyn powiedział: „Stworzyłeś nas Boże, dla siebie i niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Tobie”.

Żyjemy w wieku olbrzymiego postępu. Człowiek wyry­wa przyrodzie coraz to nowe tajemnice. Buduje coraz bar­dziej nowoczesne domy. Produkuje coraz wygodniejsze sa­mochody i samoloty. Stwarza nowoczesne fabryki.

Na nic się to wszystko zda, jeżeli nie zachowa przykazań Bożych. „Jam jest Pan, Bóg twój”. Bóg bowiem jest dawcą wszystkiego. Nie mamy na ziemi żadnej własności, bo wszystko należy do Boga.

Warto uświadomić sobie tę prawdę, nawet wtedy, gdy jesteśmy dobrze sytuowani, gdy posiadamy wszystko, co potrzebne do życia i na niczym nam nie zbywa.

„Jam jest Pan, Bóg twój” (Wj 20, 2). Nigdy o tym nie zapominajmy. Na tej prawdzie budujmy nasze życie docze­sne. By w przyszłości osiągnąć życie wieczne.

 

„Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie” (Wj 20,3).

Dla różnych ludzi różne języki są. Najpiękniejsze. Dla jednych najpiękniejszy będzie język angielski, dla drugich język francuski, dla jeszcze innych - niemiecki czy rosyjski. Pięknym językiem jest ten, w którym ludzie się modlą. Na­wet jeżeli używają prostych wyrazów. Jeżeli przy pomocy języka chwalą Boga, to on jest piękny.

Nie znaczy to, że oprócz modlitwy człowiek nie używa języka do wychwalania Boga. Piękny jest język, którym mat­ka przemawia do swojego dziecka, w którym narzeczona wyjawia ukochanemu swoje uczucia. Ale najpiękniejszy jest język ten, w którym człowiek przemawia do Boga. Adam Mickiewicz, wieszcz narodowy, tak się modlił: „Panie, czymże ja jestem przed Twoim obliczem, prochem i niczem”.

Modlitwa jest najwspanialszą pracą, jaką może wykonać duch ludzki. Dlatego widok człowieka klęczącego, pogrążo­nego w modlitwie, jest najbardziej zachwycający. Bóg ma prawo żądać od człowieka modlitwy.

Modlimy się, bo taki jest nasz obowiązek. Bóg napomi­na nas, abyśmy w modlitwie oddawali Mu hołd i przez to się z Nim jednoczyli. Przynagla nas do wewnętrznego zjedno­czenia się z Nim, bo „w Nim żyjemy, poruszamy się i jeste­śmy” (Dz 17, 28). Chwały Bożej pełne są niebiosa i ziemia. Bogiem napełniony jest cały świat. On jest początkiem wszystkiego. On jest sprawcą wszystkich naszych dobrych uczynków.

W codziennych drobnych okolicznościach życia, kiedy czynisz dobrze, kiedy cierpisz bez narzekań, Bóg przebywa w tobie. Wszystko to jest modlitwą, hołdem składanym Wszechmocnemu. Tego rodzaju hołd i taka modlitwa jest moim najbardziej chrześcijańskim obowiązkiem.

Modlitwa jest dla człowieka zaszczytem. Już sama myśl, że ja znikomy pył ziemski mogę mieć posłuchanie przed Majestatem Bożym, napawa duszę radością.

Modlitwa posiada wartość jednakową, obojętnie czy jest zanoszona z lepianki czy z królewskiego pałacu. Czy brzmi w niej prośba o kawałek chleba czy też o pomyślność państwa.

Jeżeli modlitwa jest zaszczytem, to dlaczego wielu jej się wstydzi, dlaczego się z nią kryje? Dlaczego niektórzy uwa­żają publiczną modlitwę za kłopotliwy obowiązek?

A przecież modlitwa jest dla nas źródłem siły. „Gdzie nie dochodzą promienie słońca, tam dochodzi lekarz” - mówi przysłowie. To znaczy, że ciało, jeśli ma być zdrowe, potrzebuje światła i ciepła słonecznego. Dla duszy natomiast ogrzewającym i życiodajnym światłem jest modlitwa. Ona podnosi, oczyszcza, ogrzewa. Sw. Augustyn napisał: „Ten kto potrafi się dobrze modlić, ten potrafi dobrze żyć. Kto zaniedbuje modlitwę, rozpoczyna życie grzeszne”.

Czytamy w żywocie św. Feliksa z Noli, że szukano go, by go zamordować. Wszędzie, gdziekolwiek się schronił, szli za nim prześladowcy. W końcu, śmiertelnie znużony, zatrzymał się w jakiejś jaskini. W tym momencie pająk utkał piękną sieć przy jej wejściu. Wrogowie św. Feliksa, widząc siatkę pajęczą, pobiegli dalej. Mniemali, że skoro przy wej­ściu jest pajęczyna, to w grocie nie ma tego, którego szukali.

Modlitwa jest nam potrzebna w utrapieniach, które nie­sie ze sobą życie. Człowiek współczesny, również w naszej ojczyźnie, przeżywa ich wiele. Strach przed utratą pracy, życie bez pra­cy, zaglądająca w oczy nędza, przeróżne choroby i wiele in­nych czynników sprawiają, że dzisiejszy człowiek nie czuje się bezpieczny.

Wśród utrapień doczesnych zwraca swe oczy do Boga i w modlitwie prosi Go o wsparcie i pomoc. Gdyby zabrakło modlitwy, jakże łatwo byłoby o zniechęcenie a nawet roz­pacz. Jakże często miałoby miejsce targnięcie się na własne życie. Pustka i beznadziejność bez modlitwy, bez Boga, więc po co dalej żyć, po co się męczyć. Lepiej ze sobą skończyć.

Przed kilku laty pewna pani prosiła mnie, bym poroz­mawiał z jej synem, bo coś niedobrego się z nim działo. Jak dawniej chodził do kościoła, jak się modlił, tak ostatnio za­niedbał Mszę św. i codzienną modlitwę. Stał się ponury. Po pewnym czasie mężczyzna ten powiesił się.

W modlitwie jest siła i nadzieja nasza. Ona dopomoże nam zwalczać przeciwności życia, uchroni od złego i wypro­si Boże błogosławieństwo.

 

Brak modlitwy czyni człowieka nieszczęśliwym

Życie człowieka bez modlitwy porównać by można do płaczu pustyni. Jest piękne podanie o płaczu Sahary. Kiedy w cichą, gwieździstą, noc wiatr łagodnie zaszumiał nad piaszczystą pustynią, podmuchem jego ziarnka zderzają się i wydają charakterystyczne dźwięki jakby drgająca bólem skarga olbrzymiej, śmiertelnie zranionej istoty. Słuchajcie, woła wówczas przewodnik arabskiej karawany, to pustynia płacze. Skarży się, że zamieniła się w bezpłodne pustkowie. Płacze za kwitnącymi ogrodami, za falującymi łanami zbóż, za nęcącymi owocami, których niegdyś miała w bród, zanim stała się jałową, wypaloną pustynią. Pustynia płacze za świergotem ptaków, za tętniącymi życiem miastami i wio­skami, jednym słowem za pełnią życia, które utraciła z braku wody, bo gdzie nie ma wody, tam nie ma i życia.

Jałową pustynią jest człowiek, który nigdy się nie modli. Człowiek potrafi znaleźć wiele przyczyn usprawiedliwiają­cych zaniedbanie modlitwy: Nie mam czasu się modlić. Nie jestem niewierzący, ale żeby codziennie rano i wieczorem pomodlić się, to przy moich wielorakich zajęciach, jest nie­możliwe.

W szalonym pędzie obecnego życia ten wykręt stał się smutną rzeczywistością. Narzucenie człowiekowi szalonego biegu sprawia, że nie znajduje on albo nie chce znaleźć czasu na modlitwę. Często mówi, że nie ma czasu się modlić, bo dniem i nocą musi pracować.

Pewien wielki parowiec znalazł się na morzu w czasie strasznej burzy. Towarzyszyło mu, bo był niedaleko brzegu, stado mew. Statek posuwał się bardzo powoli mimo, że pra­cowały wszystkie maszyny. Biedne małe mewy, mówił to­nem współczucia jeden z podróżnych. Maszyny statku pra­cują setkami, a może nawet tysiącami koni mechanicznych, a posuwamy się naprzód tak powoli. A czego wy szukacie, unosząc się na skrzydłach, wy ptaki drobne i bezbronne. Nagle człowiek ów bardzo zdziwiony przestał mówić, bo mewy natężyły swoje dane od Boga skrzydła i poleciały z prądem szalejącej wichury. Człowiek, który ufa jedynie swym siłom, jest takim statkiem, a dwa skrzydła mewy, to dłonie złożone do modlitwy. Czas poświęcony modlitwie nie jest straconym czasem.

W różny sposób można tłumaczyć fakt, że człowiek przestaje się modlić.

Umarła mi córka jedynaczka. Od tej chwili nie wierzę w Boga, nie chodzę do kościoła. Od czasu kiedy straciłam męża, przestałam się modlić. Nie modlę się, bo patrząc na to, co się w Polsce wyrabia, nie wierzę w Boga. Nie modlę się, bo jakoś tak się przyzwyczaiłam, a poza tym nie wierzę w wartość modlitwy.

Człowiek znajduje tysiące powodów, by zaprzestać mo­dlitwy. Nierzadko się zdarza, że nie otrzymuje od Boga od razu tego, o co prosi. Zniechęca się do modlitwy. A przecież w modlitwie Pańskiej chcemy, by się spełniła wola Boga, a nie nasza wola. Bóg najlepiej wie, czego nam potrzeba w danej chwili i nie zawsze wysłuchuje naszej prośby, nie zawsze od razu.

Słyszy się takie powiedzenie, ze modlitwa na nic się nie przydaje. Rybak zarzuca sieci i puste wyciąga. Czy dlatego przestanie pracować? A nawet gdyby się zniechęcił, to z na­szego, ludzkiego, punktu widzenia jest to zrozumiałe. Ale w zasadzie błędnie pojmuje istotę modlitwy ten, kto chciał­by wnioskować o jej wartości z zewnętrznych, namacalnych skutków. Modlę się z obowiązku, a nie z pobudek material­nych, z wyrachowania. Modląc się składamy dziękczynienie samemu Stwórcy. Modlimy się, bo rozmowa z Bogiem jest nie tylko naszym głównym obowiązkiem, ale zaszczytnym przywilejem. Stwierdzenie niektórych ludzi, że ich modlitwa była daremna, nie jest zgodne z prawdą. Każda modlitwa posiada wartość przed Bogiem i nie jest daremna. Może od­powiedź Boga nie będzie taka, jaką człowiek sobie życzy, ale zawsze będzie dobra dla pomnożenia Bożych darów w człowieku, dla jego uświęcenia.

W IV wieku żyła św. Monika i jej syn Augustyn, czło­wiek zdolny, ale prowadzący pogańskie życie. Biedna matka bardzo cierpiała, widząc hulaszcze życie syna. Młody Augu­styn nie wierzył w Boga, miał złych przyjaciół, prowadził rozwiązłe życie. Czy może być większa boleść dla matczyne­go serca? Św. Monika upominała syna, ale na nic zdały się jej prośby. Płakała i modliła się, zdawało się, że nadaremnie. A jednak jej nieustanna modlitwa zanoszona we dnie i w no­cy, miesiącami, latami przyniosła cud. Przez szesnaście lat matka modliła się o nawrócenie syna. Ziarnko wykiełkowało, syn nawrócił się. Dał się ochrzcić. Stał się jednym z naj­większych świętych Kościoła.

Nam także nie wolno się zrażać. Pan Jezus zachęca nas, abyśmy modlili się i nigdy nie ustawali. „Proście a otrzymacie, Kołaczcie, a będzie wam otworzone” (Mt 7, 7).

Modli­twa potrafi zmienić bieg życia człowieka, potrafi przynieść pokój i błogosławieństwo Boże.

Brak modlitwy czyni człowieka nieszczęśliwym. Czło­wiek to nie tylko materia, ale i duch; nie tylko ciało, ale i du­sza nieśmiertelna. Dobra tego świata mu nie wystarczą. Nie potrafi zaspokoić swoich pragnień tylko dobrami doczesny­mi. Dla równowagi potrzeba mu tego, co jest zgromadzone w magazynach Bożych, potrzebna mu jest modlitwa.

Nie tak rzadko się zdarza, że człowiek praktykujący od­chodzi od modlitwy, i tej codziennej, i od uczestnictwa we Mszy św. w niedziele i święta. Także nie korzysta z sakramentów świętych ze spowiedzi i Komunii św. W jego wnę­trzu wytwarza się pustka, którą niejednokrotnie wypełnia grzechem i złem.

W wielu jednak wypadkach przychodzi opamiętanie. Człowiek chce naprawić to, co zniszczył i w wielu wypad­kach to mu się udaje. Bóg w swoim miłosierdziu udziela mu łaski skruchy. Z bezdroży człowiek wraca na drogi Boże. Spogląda wstecz i z przerażeniem widzi, że brak modlitwy poczynił u niego olbrzymie wewnętrzne spustoszenie.

Niech modlitwa zawsze nam towarzyszy na wszystkich drogach naszego życia. Wówczas będziemy się czuli bez­pieczni i szczęśliwi, bo nie zatraciliśmy jednego z największych skarbów.

 

PRZYKAZANIE DRUGIE BOŻE

 

„Nie będziesz wzywał imienia Pana Boga twego dla czczych rzeczy" (Wj 20, 7).

Przykazanie to mówi nam, że imię Boga trzeba zawsze wymawiać z największym szacunkiem. Kto wypowiada to imię z nienawiścią, ze złością, lekkomyślnie, wśród bluźnierstw i przekleństw grzeszy przeciw drugiemu przykazaniu Bożemu.

Są ludzie, którzy nie w gniewie, nie w zapomnieniu, ale zupełnie świadomie bluźnią Bogu, wypierają się Go, przekli­nają Matkę Bożą i świętych. Nierzadko są to ludzie wykształceni. Niektórzy uczeni, pisarze, znajdują przyjemność w bluźnierstwie.

Są także chrześcijanie często załamani życiem, rozgory­czeni, którzy fałszywie sądzą, że ulżą swej doli, jeżeli się zbuntują przeciw Bogu.

Bluźnierstwo jest naprawdę ciężkim grzechem. Jest ciężką obrazą Boga.

Do drugiego przykazania dodał Pan Bóg osobne napo­mnienie, które brzmi: „Nie będziesz brał imienia Pana Boga twego dla czczych rzeczy, bo Pan nie będzie miał za niewin­nego tego, który by wziął imię Pana Boga swego, dla czczych rzeczy” (Wj 20, 7).

Jakie znaczenie ma cześć dla imienia Bożego, przypomi­na nam Nowy Testament. W Modlitwie Pańskiej zaraz po słowach: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie”, znajdują się takie: „święć się imię Twoje”.

Jeżeli szanujemy imiona ludzi i przywiązujemy do nich wielką wagę, to czyż nie o wiele bardziej winniśmy czcić imię Boże.

Czy odważyłby się człowiek w bluźnierczy sposób wy­mienić Imię Boga, gdyby, chociaż na chwilę uświadomił so­bie, kim jest Bóg?

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin