Pamietnik z powstania warszawskiego.pdf

(319 KB) Pobierz
104202619 UNPDF
Pami ę tnik z powstania warszawskiego
Jest wtorek, 1 sierpnia 1944 r. „ Ś wi ę to s ł oneczników”, jak
mówi narrator – Miron – wychodz ą cy ze swego domu na
Ch ł odnej 40. Trwa wojna. Ale dzie ń jest ruchliwy. Wida ć
tramwaje, przebijaj ą ce si ę przez chmury s ł o ń ce. Za chwil ę
okazuje si ę , ż e narracja toczy si ę w 1967 r. Miron le ż y na
tapczanie, ca ł y, ż ywy, wolny, w dobrym stanie i humorze.
Rozpoczynaj ą ca si ę zatem opowie ść b ę dzie splotem
wspomnie ń autora sprzed dwudziestu trzech lat.
Tego dnia matka wys ł a ł a Mirona po chleb na ul. Staszica. W
drodze powrotnej narrator zauwa ż a zamieszanie. Wie o
godzinie „W”, czyli 17 po po ł udniu. Ale ju ż wcze ś niej Polacy
napadaj ą na Niemców. W pewnym momencie s ł ycha ć
„Hurraaa!”. Rozpoczyna si ę powstanie warszawskie.
Narrator jest wraz z kole ż ank ą z polonistyki na tajnym
uniwersytecie, Iren ą P. Z okien jej domu widz ą pierwszego
powsta ń ca. A wiesz, Mironku, ż e ja bym si ę mu odda ł a –
mówi Irena. W mieszkaniu jest narrator, Irena, Staszek.
Matka Ireny nie wróci ł a z miasta. M ł odzi jedz ą kolacj ę ,
rozmawiaj ą o ksi ąż kach (Rabelais), id ą spa ć . S ł ycha ć deszcz,
terkot karabinów, bli ż sze i dalsze wybuchy.
Nast ę pnego dnia wszyscy zabrali si ę do budowania
barykad. Powsta ń ców opisuje narrator tak: W ogóle
powsta ń cy. Si ę pokazali. W poniemieckim – co popad ł o:
104202619.001.png 104202619.002.png
he ł mie, butach, z byle czym w r ę ku – dobrze, jak strzela ł o. Z
kamienic niemieckich, zwanych wachami, wrogowie
strzelali z wszystkich pi ę ter. Bardzo trudno by ł o zdoby ć
tak ą kamienic ę , powstrzyma ć ogie ń kierowany na Polaków.
Budowano barykady wsz ę dzie, nawet niedaleko wach.
Czo ł gi ł atwo przeje ż d ż a ł y przez drewniane konstrukcje, wi ę c
Polacy zacz ę li wyrywa ć p ł yty chodnikowe, zbiera ć ceg ł y z
ruin po wybuchach. Ka ż dy materia ł liczy ł si ę na barykad ę i
ka ż de r ę ce
do pomocy. Tramwajarze organizowali ł omy. Has ł o „do
schronu” oznacza ł o zej ś cie do zwyczajnej piwnicy, w której
t ł umnie przeczekiwano naloty bombowców. Podczas
budowania jednaj z barykad powsta ń cy przewrócili kiosk z
papierosami. Znalaz ł si ę nawet kto ś , kto chciwie zacz ął
zbiera ć pude ł ka. Ludzie podnosz ą rumor na ten widok.
2 i 3 sierpnia s ą bardzo niespokojne. Powsta ń cy wraz z
cywilami buduj ą barykady, kuj ą piwnice i podziemne
korytarze. Kto ś zatkn ął polsk ą flag ę w bramie na Ch ł odnej,
pan Hanneberg zrywa druty tramwajowe, aby
przeszkodzi ć czo ł gom w natarciu. Na Woli pogrom siej ą
Ukrai ń cy. Niemcy robi ą z cywili ż ywe tarcze, prowadz ą c
z ł apanych przed czo ł gami po to, aby powsta ń cy si ę
wycofywali. Kiedy bior ą narratora do pomocy przy
pochówku cia ł Niemców, Miron wstydzi si ę swoich my ś li,
ale chce w nich nalotu, nie chce mie ć kontaktu ze zw ł okami,
nie chce pomaga ć . Mówi: Bior ą mnie do pomocy. Wstydz ę si ę
wymówi ć . Ale ż ycz ę sobie w tej chwili nalotu, ż eby to zrobili
za mnie. I jest.
W drodze do domu na Ch ł odnej Miron widzi harcerzy z
butelkami z benzyn ą . W mieszkaniu zastaje matk ę i Babu
Stefu, Ż ydówk ę , która by ł a sublokatork ą Bia ł oszewskich.
Narrator opowiada o swojej rodzinie. Babu Stefu ż y ł a z
rodzin ą Mirona najpierw w mieszkaniu Ojca, a potem u
Mirona i jego Matki. Niemcy nie zauwa ż ali pochodzenia
ż ydowskiego kobiety, bo Babu Stefu zawsze paradowa ł a
chwal ą c si ę j ę zykiem niemieckim na ulicy, je ż d żą c w wagonie
tramwajowym dla Niemców. Przej ęł a nazwisko zmar ł ej
Zofii Romanowskiej. Którego ś dnia znikn ęł a ze wzgl ę du na
nieufno ść dozorczyni. Dosta ł a si ę do wi ę zienia, bo kto ś
podrzuci ł ż ydowsk ą opask ę do jej torebki. Teraz zosta ł a
odbita przez powsta ń ców.
Miron wspomina jak wraz z kilkoma przyjació ł mi –
Swenem, Halin ą , Iren ą , Staszkiem – robi ł jeden z wieczorków
patriotyczno-literackich. W programie by ł o m.in. Wesele
Wyspia ń skiego. Mimo ż e narrator narzeka ł na sw ą gr ę ,
Wojtkowi, koledze z tajnego uniwersytetu, sztuka si ę bardzo
podoba ł a.
Podczas wojny ludzie staraj ą si ę zachowa ć chocia ż pozory
normalno ś ci. Wci ąż trwa walka o jedzenie. Nawet koszyk
zgni ł ych kartofli jest cenn ą zdobycz ą . Ż ywno ść jest na kartki.
Ojciec za ł atwia kartki na nazwiska bliskich zmar ł ych. Ale
jest to na porz ą dku dziennym w rzeczywisto ś ci wojennej.
Której ś zimy, 42 lub 43 roku, Ojciec zdobywa choink ę .
Rodzina narzeka, ż e to zwyk ł a sosna.
Miron ci ą gle widzi zbombardowane miejsca, które kojarz ą
si ę mu z ciep ł ymi wspomnieniami, m.in. szko ł a na Lesznie, w
której przed wojn ą narrator widzia ł szopk ę . Teraz wynosz ą
st ą d trupy, szko ł a jest zrujnowana. Narratorowi braknie
s ł ów, by opisa ć swoje wzruszenie.
5 sierpnia: Z pakami, tobo ł ami. Lataj ą . Ci do bramy. Ci z
bramy. Ci do Ogrodowej prez dziur ę . Tamci z Ogrodowej do
nas. Nagle zamieszanie. Straszny krzyk. Jakie ś
zawirowanie t ł umu. Co ś nios ą . Kogo ś ... K ł ad ą . Trupy?
Krzyk. Czyj?
Ludzie schodz ą coraz ni ż ej, do piwnic. Miron, je ś li chce kogo ś
odwiedzi ć , zastaje ju ż wszystkich w piwnicach. Ludzie
gromadz ą si ę ciasno – krewni, s ą siedzi, znajomi,
przypadkowi ludzie z ulicy. Staraj ą si ę zachowa ć cisz ę .
Kobiety martwi ą si ę o dzieci. Panuje atmosfera modlitwy i
nas ł uchiwanie odg ł osów bomb. 6 sierpnia kto ś krzykn ął , ż e
powstanie upad ł o. Wszyscy si ę poruszyli, nie rozumieli
dlaczego. Po chwili zdementowano plotk ę . Powstanie trwa
nadal. Wzmaga si ę praca zespo ł owa cywili. Co chwila
narrator s ł yszy wezwania: Kto do gaszenia?, Kto do
odgrzebywania zasypanych?, Gasi ć bomby!, Kto pomo ż e
nie ść rannego?.
Dzia ł a ju ż gazetka powsta ń cza. Ale wtedy nikt nie jest w
stanie doliczy ć si ę ofiar. Ludzie wci ąż kopi ą pod ziemi ą
przej ś cia do kolejnych piwnic. Miron wraz z towarzyszami
przenosi si ę pod ró ż ne adresy. Ż ycie cywili odbywa si ę pod
ziemi ą . Dochodz ą tylko wiadomo ś ci o tym, co Niemcy
zbombardowali na powierzchni, jak przesuwa si ę linia
obrony powsta ń ców. Spo ś ród faszystów najwi ę ksze
spustoszenie siej ą Ukrai ń cy. Wszyscy si ę ich boj ą . Polacy s ą
rozstrzeliwani, podpalani w domach, chorzy wyrzucani
ż ywcem w okien szpitali. W 1964 lub 65 roku ustalono, ż e
tylko w dniach 5 i 6 sierpnia zabito kilkadziesi ą t tysi ę cy
osób na samej Woli. Miron pomaga sanitariuszce przenie ść
rann ą kobiet ę pod inny adres. Szpital powsta ń ców mie ś ci si ę
w gmachu S ą dów. Panuje tu chaos, p ł acz, spazmy, wielki
po ś piech, bo przybywa rannych.
Ludno ść przemieszcza si ę coraz bli ż ej Starówki. Wszyscy
rozwa ż aj ą jak si ę dosta ć na Prag ę , bo: na Ż era ń -Jab ł onn ę . A
tam ju ż w Jab ł onnie Rosjanie.
Miron orientuje si ę , ż e zabra ł Mamie klucze od domu na
Ch ł odnej. Chce si ę tam dosta ć , bo martwi si ę o rodzin ę .
Powsta ń cy zatrzymuj ą narratora. Ch ł odn ą opanowali ju ż
Niemcy. Teraz wi ę c Miron postanawia przeprawi ć si ę
razem z Iren ą i jej kole ż ankami na Rybaki, gdzie jest
przyjaciel narratora, Swen. Na Rybakach (Starówka)
panuje spokój. Swen, jego narzeczona, Matka Swena, ciotka,
Zbyszek, pani Ad. z córk ą ś pi ą w piwnicy, kiedy narrator i
jego znajome docieraj ą na miejsce.
Ukryci cywile ci ą gle ś ledz ą , co si ę dzieje na powierzchni.
Docieraj ą gazetki powsta ń cze, wydawane przez AK i AL.
Kobiety gotuj ą na prowizorycznych kuchniach z cegie ł ,
m ęż czy ź ni i starsze dzieci zdobywaj ą jedzenie. Biega si ę po
wod ę tam, gdzie akurat p ę k ł a rura od wystrza ł u. S ł ucha si ę
radia. Nie jest wa ż ne czy ludzie si ę znaj ą , czy nie. Je ś li kto ś
dochodzi, znajduje si ę kawa ł ek miejsca dla ka ż dego. Jest upa ł
– zarówno od bomb, miotaczy ognia, t ł umu i ś cisku w
schronach, jak te ż z powodu gor ą cego lata. Wsz ę dzie, gdzie
tylko jest fragment ziemi na ulicach, kwitn ą ziemniaki,
zasadzone po wybuchu wojny. Odczytywanie z gazetki b ą d ź
wyg ł aszanie wiadomo ś ci z frontu odbywa si ę z tak wielkim
namaszczeniem, jak odprawianie mszy ś w. 7 sierpnia
okazuje si ę , ż e przep ł yni ę cie Wis ł y jest niemo ż liwe. Ci ą gle
Zgłoś jeśli naruszono regulamin