Fielding Joy - Martwa natura.pdf

(1485 KB) Pobierz
Fielding Joy - Martwa natura
391731372.001.png
. MARTWA NATURA
Z angielskiego przełoŜył Jerzy Jan Górski
Świat KsiąŜki
Tytuł oryginału STILL LIFE
Redaktor prowadzący ElŜbieta Kobusińska
Redakcja merytoryczna Jadwiga Fąfara
Redakcja techniczna Agnieszka Gąsior
Korekta Marianna Filipkowska Irena Kulczycka
Copyright © 2009 by Joy Fielding, Inc. All rights reserved Copyright © for the Polish
translation by Świat KsiąŜki Sp. z o.o. Warszawa 2010
Świat KsiąŜki Warszawa 2010
Świat KsiąŜki Sp. z o.o. ul. RosołalO, 02-786 Warszawa
Skład i łamanie Ewa Mikołajczyk, Studio Rhodo
Druk i oprawa Finidr, Czechy
ISBN 978-83-247-1568-8 Nr 6848
Wszystkim naprawdę wspaniałym kobietom
w moim Ŝyciu
PODZIĘKOWANIA
Tym razem mnóstwo jest ludzi, którym naleŜą się słowa podziękowania. Jak zwykle dziękuję
Larryemu Mirkinowi i Beverley Slopen za wnikliwą i pełną zaangaŜowania lekturę moich
wcześniejszych szkiców tej powieści. Ich rady były bezcenne. Dziękuję takŜe Judith Curr,
Emily Bestler, Sarah Branham, Laurze Stern, Louise Burke, Davidowi Brownowi i wszystkim
w wydawnictwie Atria Books, którzy swoją Ŝmudną pracą sprawili, Ŝe moje powieści
odniosły sukces w Stanach Zjednoczonych. Wyrazy podziękowania przekazuję równieŜ
Johnowi Neale'owi, Bradowi Martinowi, Mai Mavjee, Kristin Cochrane, Val Gow, Lesley
Horlack, Adrii Iwasutiak oraz personelowi wydawnictwa Doubleday w Kanadzie, jak teŜ
pracownikom oddziału wydawnictwa Random House w Kanadzie. Jestem niezmiernie
wdzięczna wszystkim moim wydawcom, redaktorom i tłumaczom na całym świecie, między
innymi Corinne Assayag z World-Exposure.com za znakomitą ekspozycję na mojej stronie
internetowej. Dziękuję takŜe Tracy Fisher oraz jej asystentce Elizabeth Reed z William
Morris Agency. Tracy, z trudem nadąŜałaś za moimi pomysłami. Nie wątpię, Ŝe Owen jest
bardzo dumny ze swoich zawodowych dokonań.
Często spotykam się z pytaniami, ile czasu zabiera mi zbieranie materiału do ksiąŜek.
Postawiona w tak niezręcznej
7
sytuacji, zawsze odpowiadam, Ŝe nie znoszę zbierania materiału do powieści, wolę „zmyślać
fakty". Lecz czasami poszukiwanie materiału do ksiąŜki jest niezbędne. Nie mogłabym
napisać powieści Martwa natura bez pomocy doktora Alana Marcusa, który poświęcił mi
wiele godzin, usiłując wyjaśnić, co moŜe się stać z człowiekiem uderzonym przez rozpędzony
samochód. Opowiadał o róŜnego rodzaju testach i operacjach przeprowadzonych w
szpitalach, a takŜe o stosowanych w takiej sytuacji procedurach. Doktor Keith Meloff
szczegółowo wyjaśniał, co dzieje się w mózgu człowieka .pogrąŜonego w śpiączce, mówił o
testach i analizach, jakie mogą być przeprowadzone. Na wiele moich pytań wyczerpująco
odpowiedział równieŜ doktor Terry Bates. Raz jeszcze dziękuję tym trzem dŜentelmenom,
którzy nie mogliby być juŜ bardziej wobec mnie uprzejmi i bardziej mi pomocni.
Gorące podziękowania składam na ręce doktora Eddye-go Slotnicka i jego Ŝony Vicki za
bezcenne informacje o Filadelfii i jej przedmieściach. Często nawiązuję do treści notatek z
wielu naszych rozmów i mam nadzieję, Ŝe wiernie oddałam zawarte w nich szczegóły.
I oczywiście wielkie podziękowania — jak równieŜ moc całusów i uścisków — przekazuję
męŜowi i córkom. Ogromnie jestem wdzięczna Shannon za pomoc w zorganizowaniu mojej
poczty elektronicznej i Aurorze za uwalnianie mnie od codziennych uciąŜliwych kłopotów,
takŜe za dbałość o moją kuchnię i smaczne posiłki. I wreszcie wyrazy wielkiego
podziękowania kieruję do czytelników. Zarówno podtrzymywanie mnie na duchu, jak i
okazywana zachęta do pisania były źródłem stałej radości i satysfakcji. Nie przestawaliście
czytać, a ja nie przestawałam pisać.
1
Przed niecałą godziną, zanim uderzył w nią samochód pędzący z prędkością osiemdziesięciu
kilometrów na godzinę, wyrzucając ją w powietrze na wysokość trzech metrów, łamiąc
niemalŜe wszystkie kości i rozbijając głowę o betonową nawierzchnię jezdni, Casey Marshall
siedziała w małej jadalni jednej z najbardziej znanych eleganckich restauracji Southwark w
południowej części Filadelfii. W towarzystwie dwóch przyjaciółek kończyła lunch i
ukradkiem zerkała na znajdujący się z tyłu poza ich głowami uroczy, zaciszny dziedziniec.
Zastanawiała się, jak długo jeszcze potrwa nietypowa dla tej pory roku ciepła marcowa aura.
Czy zdąŜy pobiegać przed następnym spotkaniem i czy powinna powiedzieć Janinę, co tak
naprawdę myśli o jej ostatniej fryzurze. JuŜ raz pozwoliła sobie na nieszczerość, mówiąc
przyjaciółce, Ŝe takie właśnie uczesanie jej się podoba. Casey uśmiechnęła się na myśl o
wczesnej wiośnie i podąŜyła rozmarzonym wzrokiem w prawą stronę jadalni, gdzie
znajdował się oświetlony obraz Tony'ego Schermana, przedstawiający martwą naturę - bukiet
olbrzymich róŜowych piwonii, a potem dalej, w kierunku wspaniałego baru z mahoniowego
drewna, który stanowił centralne miejsce głównej frontowej sali restauracji.
- Nie podoba ci się, prawda? - usłyszała głos Janinę.
- Obraz? - zapytała Casey, chociaŜ wątpiła, czy Janinę w ogóle go zauwaŜyła. Z reguły
przyjaciółka nie zwracała
1
Przed niecałą godziną, zanim uderzył w nią samochód pędzący z prędkością osiemdziesięciu
kilometrów na godzinę, wyrzucając ją w powietrze na wysokość trzech metrów, łamiąc
niemalŜe wszystkie kości i rozbijając głowę o betonową nawierzchnię jezdni, Casey Marshall
siedziała w małej jadalni jednej z najbardziej znanych eleganckich restauracji Southwark w
południowej części Filadelfii. W towarzystwie dwóch przyjaciółek kończyła lunch i
ukradkiem zerkała na znajdujący się z t>yłu poza ich głowami uroczy, zaciszny dziedziniec.
Zastanawiała się, jak długo jeszcze potrwa nietypowa dla tej pory roku ciepła marcowa aura.
Czy zdąŜy pobiegać przed następnym spotkaniem i czy powinna powiedzieć Janinę, co tak
naprawdę myśli o jej ostatniej fryzurze. JuŜ raz pozwoliła sobie na nieszczerość, mówiąc
przyjaciółce, Ŝe takie właśnie uczesanie jej się podoba. Casey uśmiechnęła się na myśl o
wczesnej wiośnie i podąŜyła rozmarzonym wzrokiem w prawą stronę jadalni, gdzie
znajdował się oświetlony obraz Tony'ego Schermana, przedstawiający martwą naturę —
bukiet olbrzymich róŜowych piwonii, a potem dalej, w kierunku wspaniałego baru z
mahoniowego drewna, który stanowił centralne miejsce głównej frontowej sali restauracji.
— Nie podoba ci się, prawda? - usłyszała głos Janinę.
- Obraz? - zapytała Casey, chociaŜ wątpiła, czy Janinę w ogóle go zauwaŜyła. Z reguły
przyjaciółka nie zwracała
uwagi na otoczenie, lecz na lunch zawsze wybierała najlepsze i najdroŜsze restauracje. — Jest
fantastyczny.
Myślisz, Ŝe moje włosy są okropne?
Nie sądzę.
— UwaŜasz, Ŝe są zbyt proste?
Casey spojrzała w oczy Janinę. Miały niebieski, intensywny kolor, znacznie ciemniejszy od
jej oczu.
— Tak trochę — przyznała. ZauwaŜyła, Ŝa mocno przycięte włosy, niemal pod kątem
geometrycznym, zbyt ściśle przylegają do pociągłej twarzy Janinę, nadmiernie podkreślając i
tak juŜ widoczny podbródek, zwłaszcza przy niebie-skoczarnym odcieniu jej włosów.
— Byłam juŜ tak bardzo zmęczona wciąŜ tą samą fryzurą -zwierzyła się Janinę, patrząc
na ich wspólną przyjaciółkę Gail, jakby szukając w jej oczach aprobaty.
Gail, siedząca obok Janinę, naprzeciw Casey, na małym kwadratowym taborecie, przytaknęła
usłuŜnie.
— Ta zmieniona część fryzury jest równie dobra jak reszta — dodała szybko i
skwapliwie.
— Nie jesteśmy juŜ studentkami — kontynuowała Janinę. — Mamy ponad trzydziestkę.
To waŜne, aby podąŜać za aktualną modą...
— Zawsze dobrze jest dotrzymywać kroku modzie — jak echo powtórzyła Gail.
— Nadszedł czas, aby rozstać się z fryzurą Alicji w krainie czarów. — Janinę z uwagą
przypatrywała się naturalnym jasnym włosom Casey, wdzięcznie opadającym na ramiona.
— Lubię cię teŜ z długimi włosami — nieśmiało zauwaŜyła Casey.
— Ja równieŜ — z przesadną gorliwością przytaknęła Gail, wsuwając delikatnie skręcone
brązowe loki za prawe ucho. Gail nigdy nie miała kłopotów z włosami. Zawsze wyglądały
10
tak, jakby właśnie wyszła od fryzjera. - ChociaŜ lubię takŜe ten model fryzury, jaki teraz
nosisz — dodała.
— Tak, no cóŜ, czas zająć się innymi sprawami. Zawsze to powtarzasz, Casey, prawda?
— przycięła Janinę przyjaciółce. Pytaniu towarzyszył tak słodki uśmiech, Ŝe trudno było
uznać tę uwagę za złośliwą.
— Czas na jeszcze jedną kawę — oświadczyła Gail, dając znak kelnerowi.
Casey postanowiła zignorować uszczypliwość Janinę. Po co rozdrapywać stare rany? Podała
więc przystojnemu czarnowłosemu kelnerowi porcelanową filiŜankę ze złotym obrzeŜem i
obserwowała gorący brązowy płyn wypływający ze srebrnego dzbanka.
Janinę nigdy tak do końca nie mogła pogodzić się z myślą, Ŝe Casey zrezygnowała z praktyki
prawniczej, zostawiając ją na lodzie w kancelarii prawnej, którą tuŜ po studiach wspólnie
zakładały, i otworzyła własną firmę w całkowicie obcej im dziedzinie - projektowania wnętrz.
Casey wmawiała sobie, Ŝe poniewaŜ upłynął juŜ rok od tego wydarzenia, Janinę mogła
przejść nad tą bolesną dla niej sprawą do porządku dziennego i nie czuć do niej urazy.
JednakŜe stosunki między nimi jeszcze bardziej skomplikował sukces, jaki odniosła Casey,
poniewaŜ załoŜona przez nią firma rozwijała się, a praktyka prawnicza Janinę legła w
gruzach. I kto w takiej sytuacji nie Ŝywiłby urazy? Janinę stale przy kaŜdej nadarzającej się
okazji powtarzała: „Casey, to zdumiewające, Ŝe czegokolwiek się dotkniesz, zamienia się w
złoto". Mówiła to z czarującym uśmiechem, lecz tej konstatacji towarzyszył zdecydowanie
niemiły ton głosu. Casey po zastanowieniu się uznała, Ŝe nie powinna mieć wyrzutów
sumienia w stosunku do przyjaciółki i zadręczać się poczuciem winy.
Popijała kawę małymi łykami, czując w krtani gorący
płyn. Przyjaźniły się od drugiego roku wstępnych studiów na
V
11
uniwersytecie Brown. Kiedy się poznały, Janinę właśnie zrezygnowała z kierunku
przygotowującego do studiów prawniczych i przeniosła się na anglistykę, którą zresztą
ukończyła z wyróŜnieniem. Casey wybrała anglistykę oraz psychologię. Pomimo wyraźnie
odmiennych osobowości — Casey była łagodna, otwarta, skłonna do kompromisu, Janinę, co
prawda towarzyska, ale bardziej wybuchowa, zadziorna, gotowa do konfrontacji —
natychmiast przypadły sobie do gustu. Na ogół bywa, Ŝe dwie odmienne osobowości
przyciągają się wzajemnie. Jedna wyczuwa, Ŝe w tej drugiej jest coś, czego właśnie jej
brakuje. Casey nigdy nie usiłowała dociec, dlaczego tak się do siebie zbliŜyły lub dlaczego
ich przyjaźń przetrwała dziesięć lat od ukończenia studiów, pomimo licznych wydarzeń i
zmian, takich jak rozwiązanie umowy partnerskiej we wspólnym biznesie oraz małŜeństwo z
męŜczyzną, którego Janinę z czarującym uśmiechem nazwała pieprzonym dupkiem. Mimo to
Casey wciąŜ była wdzięczna losowi, Ŝe ją spotkała.
Wdzięczna teŜ była losowi za poznanie Gail, dziewczyny w jej wieku, jednakŜe pod kaŜdym
względem o wiele mniej skomplikowanej niŜ ona sama i Janinę. Casey znała ją od szkoły
podstawowej. Choć minęło ponad dwadzieścia lat, Gail wciąŜ pozostawała dobroduszną,
szczerą i otwartą osobą. Mając juŜ trzydzieści dwa lata, pomimo niełatwego Ŝycia, nie
zatraciła pogody ducha. Niemal kaŜdą swoją wypowiedź kończyła chichotem niczym
nieśmiała nastolatka, usiłująca się wszystkim podobać. Czasami wybuchała śmiechem w
połowie zdania. Był to nawyk, który zarówno wprawiał ludzi w zakłopotanie, jak i budził
sympatię. Casey uwaŜała, Ŝe zachowanie Gail przypomina niekiedy przymilanie się
szczeniaka.
W przeciwieństwie do Janinę Gail nie potrafiła grać, stwarzać pozorów, nie miała teŜ Ŝadnych
ukrytych zamiarów. Na ogół nie wypowiadała swojej opinii, dopóki nie
12
zorientowała się, co ktoś myśli na dany temat. Janine czasami gderała na zachowanie Gail, na
jej dziecinną naiwność, nieustanny, niesłabnący optymizm, lecz nawet ona musiała przyznać,
iŜ Gail jest tak miła, Ŝe kaŜdy moŜe się czuć dobrze w jej towarzystwie. Casey podziwiała nie
tylko zdolność Gail do wsłuchiwania się w argumenty obu stron sporu, ale i umiejętność
wywoływania wraŜenia, Ŝe przyznaje rację zarówno jednej, jak i drugiej stronie. To dlatego
była tak dobrą akwizytorką. s~
- Wszystko okej? — zapytała Casey, zwracając się do Janine i modląc się zarazem w
duchu o prostą, krótką odpowiedź.
- Wszystko w porządku. Dlaczego pytasz?
- Nie wiem. Wydajesz się nieco... Nie wiem.
- Oczywiście, Ŝe wiesz. Wiesz wszystko.
- Widzisz, to właśnie miałam na myśli.
- Co miałaś na myśli?
- To samo, co ty.
- Czy coś umknęło mojej uwadze? - wtrąciła się Gail. Jej duŜe brązowe oczy rzucały
niespokojne spojrzenie na przyjaciółki.
- Złościsz się na mnie? — Casey zapytała wprost Janine.
- Niby dlaczego miałabym być na ciebie zła?
- Nie wiem.
- Szczerze mówiąc, nie wiem, o czym mówisz. — Janine dotknęła złotego medalionu
zawieszonego na szyi i poprawiła kołnierz śnieŜnobiałej bluzki od Valentina. Casey
wiedziała, Ŝe to Valentino, poniewaŜ zauwaŜyła taką samą bluzkę na okładce „Vogue".
Wiedziała takŜe, Ŝe Janine nie mogłaby pozwolić sobie na bluzkę za dwa tysiące dolarów,
łecz jak daleko sięgała pamięcią, Janine zawsze ubierała się w stroje, na które nie było jej
stać. „To bardzo waŜne, aby nosić ładne rzeczy, aby być dobrze ubraną" - powiedziała Janine,
kiedy
13
Casey wyraziła się krytycznie o jej przesadnych zakupach. Po chwili dodała: „MoŜe nie
urodziłam się ze srebrną łyŜeczką w buzi, lecz wiem, jak waŜne jest, aby być szykowną
kobietą".
Zgłoś jeśli naruszono regulamin