Pawłokoma.pdf

(52 KB) Pobierz
Pawłokoma
Jednodniówka Narodowa - jednodniowka.com
Strona 1
rtykuły > Dr Lucyna Kulińska > Pawłokoma - post scriptum
Oto po raz kolejny w naszej historii stajemy pod jej pręgierzem. Trudna to i bolesna dla mnie i wszystkich rodaków kwestia. Polacy – mordowali
i to równie bezwzględnie jak ich oprawcy- banderowcy. Czy zasługują więc na to, by nadal upominać się o krzywdy swoich setek tysięcy
zabitych przez nacjonalistów ukraińskich na Wołyniu, Podlasiu, Polesiu, w Małopolsce Wschodniej, braci? „Przebaczamy i prosimy o
przebaczenie”? Prosta i znana formuła, zaproponowana przez Ukraińców, która w jakŜe wygodny dla ukraińskiej strony sposób ma zamknąć usta
badaczom banderowskich zbrodni, po raz kolejny stawiając ich ofiary w dramatycznie trudnym połoŜeniu w dąŜeniu do prawdy.
Dla nacjonalistów ukraińskich te obchody to sprawa pierwszorzędnej wagi. Mogą w kwestii wybielenia swej historii wygrać duŜo, a jeśli sprawę
Polacy potraktują jak Jedwabne- nawet wszystko. Dlatego przygotowywali się politycznie i propagandowo do tej uroczystości od wielu miesięcy,
ba, moŜe lat. Ta jedna wieś, to wielka szansa, by wreszcie uzyskali dla swoich bojców - morderców rozgrzeszenie i wybaczenie. Chcą Polakom,
ale i światu pokazać- Polacy nie byli lepsi, więc nasze krzywdy się znoszą. Wszystko jest OK.
Szczególnie waŜne są te obchody dla Ŝyjących jeszcze na Ukrainie członków OUN- UPA i SS Galizien. Pokazanie wroga zewnętrznego ma
rozwiać wątpliwości reszty Ukraińców- tych zza Zbrucza, którzy z mordami na Polakach nie mieli nic wspólnego. Nie jest teŜ tajemnicą, Ŝe
banderowska SłuŜba Bezpeky ma na sumieniu dziesiątki tysięcy Ukraińców. Dzisiejsza Ukraina, choć w sposób zakamuflowany, dąŜy do
całkowitej rehabilitacji OUN-UPA. Przy pomocy zaś pawłokomskich ofiar chce nobilitować nacjonalistów ukraińskich, chce uznania ich za
kombatantów, wypłacania im rent wojennych.
Dlaczego zabieg ten moŜe się udać i to nawet bardziej spektakularnie niŜ w wypadku Jedwabnego? OtóŜ dlatego, Ŝe Polacy swej najnowszej
historii nie znają, a jeŜeli nawet znają to niepełną i wykoślawioną. Wiedzą, choć z czasem coraz mniej, o okrucieństwach Niemców, czy Rosjan.
O najstraszniejszych zbrodniach dokonanych na Polakach przez Ukraińców- nie wie prawie nikt. Tymczasem ich ludobójcza akcja to nie był
zwykły masowy mord- oni bowiem nad swoimi ofiarami się pastwili w sposób potwornie wyrafinowany.
Czy w tych rozwaŜaniach chodzi tylko o przeszłość, o zamkniętą, przebrzmiałą historię? O nie, po stokroć nie, choć mało kto w Polsce zdaje
sobie z tego w ogóle sprawę. Dla nas problem Kresów, choć nie wyjaśniony, stanowi drobny margines zainteresowania społeczeństwa. Stał się
zapomnianą przeszłością. Bo my Polacy mamy właśnie taką narodową wadę- łatwo, za łatwo zapominamy i równie łatwo uczynione nam
krzywdy wybaczamy...
Szkoda, Ŝe tak rzadko szacowni krakowianie wypuszczają się na nasze dzisiejsze „nowe kresy”- do Przemyśla, Leska, Gorlic, Chełma, czy nawet
Lublina, nie mówiąc juŜ o innych, mniejszych miejscowościach. Gdyby to uczynili, przetarliby oczy ze zdumienia. W rejonach tych bowiem
zaszły dramatyczne zmiany. O dziwo, więcej czasem słychać języka ukraińskiego, niŜ polskiego, w miastach, na niektórych domach powiewają
sino-Ŝółte flagi, na niektórych imprezach, koncertach, meczach, pojawiają się nawet inne: czarno-czerwone- banderowskie, a nocami z
zakrapianych imprez nieciekawych dzielnic, dochodzi pomruk pieśni OUN „Ne pora, ne, pora, nam Lachy słuŜyty...”. Nikt nie zwraca na to
uwagi. Traktuje się to jak lokalny folklor bez znaczenia. Nie zastanawia, dlaczego akurat koło Lublina chuligani wrzucają do studni i kamienują
dziecko - to złowrogi, wojenny trop. Taką „techniką” banderowcy masowo mordowali Polaków.
Jeszcze bardziej zdziwiliby się krakowianie, gdyby porozmawiali z władzami niektórych nowych „kresowych” miast i miasteczek. Znający
historię międzywojnia- pomyśleliby- „a cóŜ to- wraca stare”? To przecieŜ wszystko juŜ w Rzeczypospolitej było.
To nie tajemnica- na naszych „nowych kresach” Ŝyje coraz więcej Ukraińców. Widać to niemal wszędzie. Kupują kamienice, sklepy w centrach
miast. Oplatają je pajęczyną duŜych, zakupionych od Polaków gospodarstw- gdzie juŜ po polsku się nie mówi, a i wstęp do których jest dla
„innoplemieńców” niemoŜliwy. Tak dzieje się wokół Przemyśla.
Skąd ich tylu?
Z tego co dowiedziałam się z rozmów z władzami lokalnymi przyczyny są w zasadzie trzy.
Pierwsza, to narodowościowe ujawnienie się duŜej grupy, która wcześniej „siedziała cicho”- a dziś posłała dzieci i wnuki do ukraińskich szkół,
w których odradzają się jako Ukraińcy, bo wychowanie w nich jest stricte nacjonalistyczne. Nikt przez lata się tym nie interesował - efekty są
spektakularne. Dziś na elewów niektórych ukraińskich szkół pasuje się dzieci „buławą Chmielnickiego” (przykład z okolic Olsztyna), a uczniom
urządza się regularnie spotkania z banderowcami- kombatantami- przyjmowanymi w szkołach tych z pełnymi honorami. Niewątpliwie
opowiadają podnieconej dziatwie, jak wyglądała „zahranna rizanina Lahiw”. Ciekawe, jaki Polak wpadłby na pomysł by sprawcom odwetu w
Pawłokomie urządzać spotkania z dziećmi???
Grupa druga, to przybysze z innych części kraju, na pewno dzieci wielu rozproszonych po Polsce w wyniku Akcji „Wisła”, Ukraińców i
Rusinów. Oni najczęściej kupują nieruchomości. Skąd mają pieniądze? Tu wieść lokalna wskazuje dosyć jednoznacznie, Ŝe są to pieniądze i to
duŜe głownie z zagranicy (Kanady, USA, Wielkiej Brytanii) – bo tam mieszka najwięcej i to bogatych banderowców i postbanderowców. Nie
jest dla nikogo tajemnicą, Ŝe banderowcy którzy ocaleli, wywieźli w sobą z reguły ogromne kwoty w złocie, biŜuterii itp. zrabowane Ŝydowskim i
polskim ofiarom, (moŜe właśnie dlatego emigranci ci najczęściej nie cierpieli nędzy, kupowali sobie nietykalność, nazwiska, ba, szybko
„ustawiali się” w tych krajach politycznie i biznesowo.
Przypominam tym z państwa, którzy mają jakieś złudzenia, Ŝe nie istniał banderowiec, upowiec – nie-morderca, bowiem by zostać członkiem tej
organizacji trzeba było być zaprzysięŜonym- najczęściej na broń- karabin, ale nie mogło to się stać, zanim nie zabiło się wybranej osoby-
najczęściej wybranej przez organizację. W dokumentach brzmi to dość sucho: weź sobie „Lacha lub Lacku detynu” i zabij go. Czasem była to
rodzona matka, Ŝona- Polka i wspólne dzieci, czasem kuzynka, przyrodni brat. Autorka dysponuje ogromną ilością dokumentów na ten temat.
Skąd pomysł osiedlania się właśnie tam ludzi, którzy wcześniej niekoniecznie mieszkali w tych okolicach? Tu z kolei słyszymy plotkę, Ŝe są to
dyrektywy z organizacji postounowskich, dotyczące osiedlania się właśnie w tych rejonach, w celu zmiany ich struktury narodowościowej, a co
opera:11
2006-05-20 21:14:08
 
Jednodniówka Narodowa - jednodniowka.com
Strona 2
za tym idzie, wystąpienia do gremiów międzynarodowych o zwrot „prawowitym właścicielom zagarniętych po wojnie ziem ukraińskich”. Jestem
pewna, Ŝe w tym kierunku przygotowywane są juŜ programy propagandowe dotyczące „Operacji Wisła”. Dlatego ze smutkiem myślę, jak po raz
kolejny rozegrają niedługo „obchody” Operacji „Wisła”.
Trzecią grupę Ukraińców stanowi napływająca masowo emigracja „zarobkowa”, co przy jednoczesnym opróŜnianiu się tego terenu z polskiej
młodzieŜy, dla której brak dobrze płatnej pracy i perspektyw rozwoju, staje się powoli powaŜnym problemem.
Tu pewna dygresja. Bardzo wzrosła oficjalna ilość Ukraińców- autochtonów. Przez lata było ich oficjalnie kilkadziesiąt tysięcy. Teraz sami
dumnie mówią oni o kilkuset – 500- 600 tysiącach. Skąd takie „cudowne rozmnoŜenie”? OtóŜ Ukraińców, jak przed wojną, „hoduje” się-
anektując m.in. w ukraińskość wołoskich Łemków . Bardzo wielu repatriowało się jako Polacy (bali się sowieckiego raju, kolaborowali z
Niemcami, lub ounowcami czy upowcami). Przez dziesiątki lat Ŝyli na naszych ziemiach zachodnich ukryci. Niestety nie brakowało i takich z
krwią polską na rękach. Nie chcę tu obraŜać oczywiście ludzi uczciwych i Ŝyjących chociaŜ z minimalnym poczuciem lojalności do swojego
kraju, Polski. Jednak budzi we mnie ból, z jaka nienawiścią i zajadłością wypowiadają się o Polsce niektórzy jej dzisiejsi ukraińscy mieszkańcy.
Uznali oni chyba, jak Niemcy po upadku berlińskiego muru, Ŝe dość mimikry. Tak więc nacjonalizm ukraiński najgorszej antypolskie próby,
szerzy się, jak przed wojną, w większości ukraińskich szkół i liceów. Liderem jest liceum ukraińskie w Legnicy. „Po owocach ich poznacie”-
absolwentem tej szkoły jest probanderowski do bólu p. Paweł Smoleński z „Gazety Wyborczej”. Zasługi tej gazety na polu dezinformacji na
temat historii Polski, a szczególnie stosunków Polski z jej mniejszościami narodowymi, moŜna zresztą uznać za majstersztyk. Podobnie, coraz
bezwzględniej, poczyna sobie periodyk ukraiński „Nasze Słowo”, finansowany przez polskich podatników. Pozostaje bezkarny, mimo setek
interwencji o fałszywość i tendencyjność podawanych tam treści, o proupowskie nastawienie, wybielanie zbrodniarzy, czasem wręcz
antypaństwowe działania. Równocześnie pismo to w sposób skandaliczny od lat obrzuca błotem Armię Krajową. Nikt redaktorowi Tymie zrobić
nic nie moŜe. Mało tego, staje się gwiazdorem telewizji, kiedy tylko jest szansa w Polaków uderzyć- zawsze jest ze swymi probanderowskimi
poglądami na miejscu. I znowu jest bene. Wszystko zrozumieć mogę – jest w końcu wolność nawet pornografia ukazywać się moŜe – ale
dlaczego za nasze pieniądze mamy dostawać po głowie?
Nie brak i złych sygnałów z uczelni – na przykład Uniwersytet Jagielloński zatrudnia jako profesora na Wydziale Politologii, językoznawcę
(sic!) polskiego ukraińskiego czy raczej ruskiego pochodzenia, znanego ze swych jednoznacznie proounowskich i probanderowskich poglądów,
których nigdy nie ukrywał, a na swojej Ukrainistyce zawsze niemiłosiernie tępił Polaków (w zasadzie nie byli oni w stanie tam studiować bez
perfekcyjnej znajomości ukraińskiego, którego poszli się tam przecieŜ uczyć, był to więc kierunek „tylko dla Ukraińców”- teŜ za polskie
pieniądze). Jako profesor (przypominam- jezykoznawca ukraiński) będzie recenzentem prac magisterskich, doktorskich, habilitacyjnych,
dotyczących stosunków polsko- ukraińskich na tym wydziale. Proszę zgadnąć jakie to będą prace: rzetelne, prawdziwe, zgodnie z wiedzą
historyczną? Mam taką nadzieję, ale czegoś słabą. Co ciekawe, nowy profesor politologii ściągnął juŜ sobie do nauczania naszej młodzieŜy
posiłki kadrowe... z Ukrainy. CzyŜby w Polsce był tu jakiś brak? Czy uniwersytety mają jakieś problemy z politologami, których kształcą
tysiącami? A moŜe chodzi o coś jeszcze innego, ale o co? Faktem jest, Ŝe władze uczelni nie widzą w takich działaniach nic zdroŜnego.
Odradzano mi pisanie o tej kwestii. Ale przecieŜ coś tu jest nie jest w porządku. JeŜeli badacz, po raz kolejny, musi się bać zabierać głos w
sprawie dotyczącej polskiej racji stanu, polskich dziejów. Na Boga! Dlaczego ma się bać? I czego?
A to tylko jeden przykład z bliskiego poletka. Sytuacja ta przypomina mi nieco ową „nieznośną lekkość bytu”, która skłoniła dyrektora muzeum
na Majdanku do zgody na krzykliwe, hippisowskie przedstawienie muzyczne na miejscu kaźni – głupota czy brak wyobraźni? A w sumie
rozpacz i zgroza.
Czy opisywane zjawiska to jakaś fobia czy konfabulacja? AleŜ, nie! To wszystko dzieje się wokół nas naprawdę. Wystarczy na „nowe kresy”
pojechać i zobaczyć na własne oczy, chyba, Ŝe problemu, podobnie jak na Opolszczyźnie, widzieć się po prostu nie chce, bo tak jest wygodniej.
Większość młodych ludzi, z którymi się zresztą na co dzień stykam, rozumuje tak: „Komu to dzisiaj przeszkadza, kupować, sprzedawać? Gadać
moŜe kaŜdy, gdzie chce, co chce i do kogo chce i na dodatek językiem, jakim mu się podoba. To wchodzi w skład współczesnego
demokratycznego, liberalnego państwa. To jest norma.” Norma, to u nas tolerancja rozumiana w specyficzny sposób. Zawsze z upośledzaniem
praw większości – przez zarzucanie jej nietolerancji. Nietolerancji z powodu stawania w obronie większości i prawdy zaznałam juŜ tyle, Ŝe
mogłabym o tym tomy napisać. Inne poglądy niŜ „poprawne” to patologia, szowinizm, ojciec Rydzyk, i jeszcze większe okropieństwo. Tak
wygląda nasze polskie rozumienie tolerancji. Ale czytając co piszą nasi ukraińscy sąsiedzi i współobywatele... Oni podchodzą do sprawy historii
zgoła inaczej. Dla nich po prostu ta wojna się nie skończyła, bo nie uzyskali celu maksymalnego. Nie zrealizowali planu „Wielkiej Ukrainy” i
nadal tysiące, setki tysięcy biednych Ukraińców cierpi pod polskim butem, w niewoli, niemal pod okupacją. Tak piszą, drodzy państwo, i tak
myślą skrajni ukraińscy nacjonaliści na Ŝyjący na Ukrainie i co gorsza- w Polsce. Jeśli niechcący zagłębimy się w plany ukraińskich
nacjonalistów mających w ostatnich czasach tak wielki wpływ w rządzie dzisiejszej Ukrainy, to nie wygląda to ciekawie. Po pierwsze na
mapach, ale i w planach owych nacjonalistów nasze „nowe kresy” figurują jako ziemie Wielkiej Ukrainy, których oni nigdy się nie zrzekli, a
uwaŜają za tereny swoje. Gdzie się kończą – gdzieś pod Warszawą i Krakowem (nawet Nowy Sącz juŜ po tamtej stronie). Przypominam, Ŝe
Polska oficjalnie zrzekła się wszelkich Ŝądań terytorialnych w stosunku do swoich byłych województw wschodnich. Ukraina oficjalnie tych ziem
nie zrzekła się nigdy – czeka.
Czy scenariusz zakładający odpadnięcie „nowych kresów” od Polski jest tak nierealny jak nam się zdaje? OtóŜ nie. Sprawa Pawłokomy- jednej
wsi w której stało się nieszczęście – dokonano okrutnego i godnego potępienia aktu zemsty za lata zdrady i mordu, nie moŜe stać się bowiem
pretekstem do dalszych ustępstw, Ŝądań rozszerzających ukraiński stan posiadania na tych terenach.
Jako historyk badający stosunki polsko-ukraińskie w II Rzeczypospolitej znajduję w dzisiejszym połoŜeniu „nowych kresów” wiele analogii do
przeszłości. Oczywiście nigdy nie jest tak samo, ale pewne schematy postępowania stron pozostają te same, są wypracowanym kulturowo
postępowaniem. MoŜe dlatego moje lęki – od Chmielnickiego, przez kolejne powstania kozackie i Humań, masowe mordy Polaków w Galicji
roku 1918-19, terroryzm UWO- OUN w międzywojniu, potem ludobójstwo Polaków lat 1942-45... nie napawa to optymizmem, bo nie jest
wyjątkiem, a wielowiekową regułą.
opera:11
2006-05-20 21:14:08
 
Jednodniówka Narodowa - jednodniowka.com
Strona 3
Sygnalizowany wcześniej odpływ naszej młodzieŜy i inteligencji z tych pozbawionych pracy i sensownych perspektyw terenów – teŜ znajduje
swoją analogię... w dziejach Lwowa po I wojnie światowej, w jego postępującej ukrainizacji. Miasto najbardziej polskie i najwierniejsze z
wiernych, po odrodzeniu państwa polskiego, zaczęło dramatycznie tracić na znaczeniu, a inteligencja i najbardziej operatywni mieszkańcy
wyjechali do Warszawy, Poznania. W mieście zapanował pogłębiający się marazm. W opróŜnione miejsce przyszli Ukraińcy; kupowali domy,
sklepy, fabryki. Czynili to planowo, nie tylko tam, ale we wszystkich większych polskich z ducha i ludności kresowych miastach. Akcje ta
wspomagał metropolita Andrij Szeptycki i emigracja ukraińska z Kanady... Nacjonaliści ukraińscy nazywali to „walką o miasta”. Nie wchodząc
w teorie spiskowe, moŜna zjawisko to obserwować na Ŝywym przykładzie dzisiejszego Przemyśla- sztandarowego miasta, którego rewindykacji
domagają się nacjonaliści ukraińscy. Polska nie widzi lub nie chce widzieć problemu. Nie zauwaŜa jak duŜe grupy Ukraińców przemieszczają
się na ten teren w ostatnim tylko czasie. Trwa zakładanie coraz nowych ukraińskich, szkół, klasztorów greckokatolickich, seminariów, których
ilość i zamoŜność przekroczyła juŜ dawno wszelkie granice zdrowego rozsądku dla tak niewielkiej miejscowości. Analogia do zdarzeń z
przeszłości nasuwa się sama.
Czy mogę się mylić- chyba nie. Z rozmowy z władzami miasta Przemyśla dowiedziałam się, jak przebiegała „wizytacja” pana Juszczenki w
Przemyślu po zwycięstwie „pomarańczowej rewolucji”: otóŜ przyjechał spotkać się z miejscowymi Ukraińcami- przeszedł się dostojnie po
mieście i zaczął palcem wskazywać budynki „te, te, tamte...”, do zwrotu Ukraińcom. Tu – mówił - była przed wojną „Proświta”, tu „Ridna
Szkoła”, tu „Centrosojuz” - czy inna ukraińska organizacja – oddawać! Przedstawiciele władz samorządowych byli zszokowani- wszak Polacy
po tamtej stronie granicy nie mająŜadnych przywilejów, a tam były tysiące polskich przedsiębiorstw, szkół, związków – i nic. Nawet we
Lwowie – tak bogatym we wspaniałe polskie świątynie, kościół polski, to poŜal się BoŜe, drewniana świątynia – jakŜe to? Jak moŜna. Nie chcieli
„zadraŜniać” - zmilczeli.
Czy na tym koniec? TeŜ nie. Na wieść o mającej się odbyć- rok temu w Przemyślu konferencji polskich kresowian, doszło do rzeczy jeszcze
bardziej wstrząsającej- po ukazaniu się w „Ŝyczliwej” „Gazecie Wyborczej” artykułu, jakim skandalem jest „draŜnienie ukraińskiej ludności
Przemyśla tego rodzaju pomysłami”, „burzącymi wspaniałą atmosferę po „pomarańczowej rewolucji” i niszcząc tym samym współpracę polsko -
ukraińską”, ruszyła lawina. Najpierw władze administracyjne i samorządowe, które objęły patronat nad konferencją, zostały w bezprecedensowy
sposób zaszantaŜowane przez przedstawicieli władz kościoła greckokatolickiego (ukraińskiego), Ŝe jeśli do konferencji dojdzie to na głównym
placu miasta nie powstanie planowany pomnik Jana Pawla II (było to wkrótce po śmierci Naszego PapieŜa) – bo pół tego placu naleŜy do nich i
oni się nie zgodzą. Ale był to dopiero początek- potem była interwencja- list ambasady Ukrainy „Ŝe sobie tego w mieście Przemyślu nie Ŝyczą”,
a po tym liście karnie i w szeregu interwencje kilku ministerstw. Aby konferencję unicestwić interweniowały kolejno: Ministerstwo Kultury –
doprowadziło do odebrania obiecanych na wystawę sal w Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej, Ministerstwo Spraw Wojskowych –
odwołało zgodę na obrady w Klubie Garnizonowym (referaty dotyczyły Jałty i nowych porządków pojałtańskich), potem kolejno Ministerstwo
Spraw Zagranicznych i Wewnętrznych. One z kolei przez swych przedstawicieli starały się naciskać na władze lokalne. Konferencja zawisła na
włosku. Jednak władze Przemyśla nie wygnały swoich rodaków- starych kresowiaków (średnia wieku ponad 75 lat) z polskiego (czy jeszcze, jak
długo?) miasta. Tak więc jedynie postawa tych dzielnych ludzi – czy to przypadek, Ŝe jak się potem dowiedziałam, byli z PiS-u i władz
kościelnych- uratowała seminarium. A moŜe, było to jeszcze coś innego – BoŜa Opatrzność – bo i z metafizyką mamy tu do czynienia. Kiedy
przyjechałam późno w nocy do Przemyśla, zresztą nie z Krakowa, a z warszawskich archiwów – i zatrzymałam się w klasztorze, gdzie
zapewniono nam nocleg, zobaczyłam obraz wręcz niesamowity. Siostrzyczki zakonne klęczały i modliły się o cud - by ktokolwiek zgodził się w
mieście udostępnić salę na obrady – i cud się stał – sale się jednak znalazły. Kilkadziesiąt stareńkich osób które godzinami jechały z najdalszych
zakątków Dolnego Śląska, Zielonogórskiego, Szczecina – nie przyjechało na próŜno. Co do wystawy - cóŜ trafiła do zimnych i ponurych
podziemi kościoła – ale, jak powiedzieli księŜa „wszystko zatacza koło” i wraca do źródeł. W tej samej zimnej piwnicy rodziła się lata temu
„Solidarność” i odrodzona Polska w Przemyślu.
Podsumowując. Zbrodnia w Pawłokomie pozostanie zbrodnią, nikt i nigdy nie powinien jej usprawiedliwiać, ani przemilczać. Winnych zbrodni
naleŜy potępić za złamanie praw ludzkich i boskich – nie zabijaj. Tego samego i tylko tego Ŝądamy od naszych braci Ukraińców – potępienia
zbrodni, a nie... budowania oprawcom pomników i panteonów sławy. Inaczej ich prawo do sądów nad odwetem w Pawłokomie jest bardzo
niskiej próby.
Budujące jest to, Ŝe Polacy pochylając się nad ta zbrodnią, nie mająŜadnych wątpliwości, Ŝe była złem strasznym i tak postępować nie wolno
nigdy i nigdzie na świecie. Wiemy o tym, mimo Ŝe znamy okoliczności, które pchnęły Polaków do takiego czynu i mamy świadomość, Ŝe takich
pojedynczych wsi w których dochodziło do masakr w czasie ostatniej wojny było tysiące. Były to wsie polskie. litewskie, ukraińskie, białoruskie.
Nawet tu na południe od Krakowa czy Kielc, pacyfikacje, mordy na kobietach, dzieciach były regułami tej strasznej wojny. Takie podejście do
tej tragedii świadczy o tym, Ŝe jesteśmy narodem zdrowym psychicznie i zdolnym do rozróŜniania dobra i zła.
Moje obawy budzi, by strona Ukraińska przy tej okazji nie zwekslowała propagandowo planowanej, masowej, morderczej czystki etnicznej na
Kresach, tj. eksterminacji ludności Ŝydowskiej, polskiej, ormiańskiej, rosyjskiej i czeskiej. Wiemy, Ŝe sumaryczna liczba ofiar ukraińskich
faszystów- (teŜ zresztą przedwojennych polskich obywateli) sięga kilkuset tysięcy. Tego Ŝadna propaganda, pana Tymy ze Związku Ukraińców
w Polsce, Motyki czy innych, chcących na Pawłokomie zbić polityczny kapitał dla swoich banderowców, nie zmieni. Pamiętajmy więc - o
ludobójstwie Polaków na Kresach wie i chce pamiętać (poza najbliŜszymi ofiar) jedynie garstka Polaków, kilka kombatanckich organizacji,
garstka zestresowanych ciągłymi szykanami badaczy. To największy triumf komunistów i J. Gierdroycia . Nie chcą o nich wiedzieć i „nie
zauwaŜają” od lat polskie media.
Wybranie tej miejscowości- gdzie suma zbrodni ukraińskich, które doprowadziły do nieszczęścia była tak duŜa, a kolaboracja z Niemcami tak
jawna- moŜe najdobitniej świadczy o prawdzie historycznej. Trzeba mieć naprawdę dobre samopoczucie, brak wraŜliwości, wartościowanie
moralne naruszone i nie chcieć znać historii, by sprawę tę dać na sztandar hasła „wybaczamy i prosimy o wybaczenie....” Ja czuję się takim
postawieniem sprawy po prostu obraŜona. A moŜe liczą znowu na nasza naiwność i głupotę?
opera:11
2006-05-20 21:14:08
 
Jednodniówka Narodowa - jednodniowka.com
Strona 4
O Pawłokomie - jednej wsi wiedzieć - będzie świat cały, bo zadbają o to liczne postounowskie, postbanderowskie elementy, zasobne pieniędzmi
zrabowanymi od Ŝydowskich i polskich ofiar, i darami nacjonalistycznej emigracji z Kanady, USA, Wielkiej Brytanii... Będzie tak jak po
Jedwabnem. Polacy znowu wyjdą z tych „obchodów” mniej lub bardziej pokaleczeni, i skłonni do nowych ustępstw. Jakich? Czas pokaŜe...
Rachunek prawdopodobnie juŜ czeka.
O tym, Ŝe moŜe trwa walka o „nowe polskie kresy” nie pomyśli na pewno przy tej okazji nikt i o to wszak nacjonalistom ukraińskim chodzi.
opera:11
2006-05-20 21:14:08
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin