Kazanie pasyjne....doc

(159 KB) Pobierz
Kazanie pasyjne /pierwsze/

1. Pora wejść przed Drogą na Golgotę do Wieczernika

(Potrzeba chleba)

              Mówią o nas, że jesteśmy ludźmi współczesnymi, normalnymi itp. Ulegamy złudzeniu, że jest wszystko normalnie, tak jak być powinno. Bardzo  łatwo przyzwyczajamy się do nowych warunków bytu, a podobno przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka. Jedynie bywają pewne problemy między pokoleniami, a przecież stanowimy społeczność trzech pokoleń.

      A jednak środowy  dzień zwany Popielcem zadziałał jakoś na psychikę każdego myślącego człowieka.. nie tylko chrześcijanina. To może być nawet jakimś prysznicem zimnej wody na głowę... ,, prochem jestem i w proch się obrócę... mam się nawrócić                i wierzyć, uwierzyć w Ewangelię.

              Często dla człowieka zmęczonego pracą, zaspanego potrzebna jest pobudka, mocny dzwonek budzika, bo przecież mam do spełnienia jakieś obowiązki, nie mogę zaspać, zlekceważyć !  Dzisiejsze Gorzkie Żale rozpoczęła pobudka – jakże charakterystyczna, mocna melodia i mocne słowa. Gorzkie Żale przybywajcie, serca nasze przenikajcie... To już pora na poważne sprawy, tematy i przeżycia wielkopostne. Jednak do drogi trzeba się dobrze przygotować, wszystko musi być na swoim miejscu, niczego mi nie wolno zapomnieć, bo potem może być za późno, mogę nie mieć czasu na powrót.

        Zacznijmy jednak drogę na Golgotę – jak zawsze od Wieczernika, od stołu Bożego Słowa i Boskiego Chleba. Te dwa rodzaje pokarmu będą nam w drodze bardzo potrzebne. Przecież wybieramy się w drogę ku  życiu. Co by to była za drogę bez dobrego Słowa, bez kawałka Chleba. Co to za droga, która nie prowadzi do Boga, do porządku i ładu, do miłości, zgody, pokoju i szczęścia. Tak więc z Chrystusem, z uczniami wejdźmy dziś do Wieczernika.

      Na progu czeka nas już pierwsza niespodzianka – problem : wejść, czy nie wejść, otworzyć drzwi Wieczernika... drzwi  kościoła.... drzwi swojego serca czy też nie !? Dla wielu zjawi się pokusa : a może zostać na zewnątrz, nie wchodzić do środka, przecież wielu tak robi może i ja spróbuję ?

          Trzeba wejść do wnętrza Wieczernika i znaleźć się blisko Nauczyciela ! Trzeba zostawić na zewnątrz wszystkie troski codziennego życia... wejść do swojej izdebki                  i przemyśleć sprawy bardzo ważne – przecież rozpoczął się w środę Wielki Post. Treść dzisiejszej pierwszej części Gorzkich Żali duchowo nas mobilizuje , aby zatrzeć do wnętrza swego serca mając jeszcze na głowie odrobinę popiołu znaku zawrócenia z dotychczasowej drogi naszych ludzkich przyzwyczajeń.

              A ja, mówiący te słowa stoję od dziś przed trudną do wykonania rolą tłumacza tajemnicy Męki i Krzyża Zbawiciela. Mam sam tę tajemnicę Boskiej Miłości zrozumieć i Wam ją przybliżyć ! Zrozumienie cierpienia jest bardzo trudną dla nas zdrowych, w miarę zdrowych ludzi sprawą . Pomyślmy przez chwilę : czy dziecko rozumie cierpienia matki lub ojca ? ile kosztuje trud wychowania, zdobycie chleba, wyuczenie, przygotowanie do  życia ?

Najczęściej , gdy samo spróbuje tej doli ! Coraz częściej słyszy się, że człowiek początku XXI wieku nie rozumie ludzi cierpiących, a więc będzie miał, już ma problem zrozumienia Chrystusa już w Wieczerniku modlącego się z uczniami w czasie sprawowanej Eucharystii.

              Jest więc trudnym do rozwiązania problemem : pytanie o cierpienie, mówienie             o cierpieniu, dotykanie cierpienia, uciekanie przed cierpieniem, wreszcie wiara w wartość cierpienia. Zechciejmy więc tu w naszym Wieczerniku popatrzeć na cierpienie oczyma Chrystusa ! Patrząc na świat z bliska i z daleka... na tyle nieszczęść, kataklizmów, na ofiary trzęsienia ziemi w Indiach i nie tylko , wchodząc na korytarze szpitali... stwierdzamy                z uczuciem lęku na wielość i koszmar cierpienia na świecie. Przed oczyma staja nam ludzie biedni, bezdomni, nieludzko traktowani, katowani przez współbraci, nieuleczalnie chorzy, prześladowani na skutek wiary w Chrystusa, ludzie słabi psychicznie, dotknięci współczesnymi nałogami,  ofiary przestępstw, wzgardzeni, odrzuceni  przez rodzone dzieci.

       Ból ludzki jest coraz bardziej trudny do wypowiedzenia . Lżej jest cierpieć, kiedy się jest z Chrystusem i z Jego Wieczernikowym Chlebem. Parę dni temu jeden z ciężko chorych powiada: Proszę księdza cierpienie nie jest mi obce, w życiu mi go nie brakowało nigdy, ale ja umiem w cierpieniu powiedzieć ,,amen” , gdy jestem blisko Chrystusa. Ja wiem, że krzyż to nie koniec . Dla samobójców, dla ludzi leku, bez wiary w sercu, dla słabych psychicznie to może tak, dla mnie nie . Znam dramat cierpienia u tych, co żyją tylko w doczesności, zostali na zewnątrz kościoła, na zewnątrz Wieczernika . Wiem,  ze dramat sumienia potrafi męczyć przez całe noce i dni. Dla takich trudno jest  żyć w świecie cierpienia. Ja sobie często powtarzam słowa Apostoła Piotra - ,,Panie, do kogóż pójdziemy, Ty masz słowa żywota wiecznego.

              Stojący przy stole Wieczernika Chrystus już znał swoją drogę na Krzyż. Zanim udał się na Górę Oliwną dokonał wspaniałych rzeczy. Przypomniał uczniom i to nie jeden raz, jak wiele musi wycierpieć , gdy trzeba iść do Jerozolimy, nawet zostać wzgardzonym i oddać życie za wielu. Nie rozumiał tego Piotr , gdy pocieszająco wyrzekł : Panie, nie przyjdzie to na Ciebie. Odpowiedź była bardzo stanowcza : zejdź mi z oczu szatanie, bo nie myślisz o tym co Boże, ale o tym co ludzkie. To nie mieści się w umysłach uczniów, bo oni nie tylko nie godzą się na cierpienie , na krzyż – ale co więcej, nie rozumieją zbawczego dzieła miłości.

              W rozmowie z młodymi pada bardzo atrakcyjny temat... ideał życia człowieka XXI wieku ... wiele wspaniałych marzeń, planów... tylko bez cierpienia, a nawet bez Krzyża, bez Boga. To tak, jak u lekarza w ośrodku Zdrowia... Panie doktorze, żeby nic nie bolało.

      Myślenie cywilizacji Zachodu już do nas dochodzi. Eutanazja dozwolona, śmierć na zamówienie, dobroczynna przysługa itp. Myślenie Piotra, tylko po ludzku, gorzej ,jak dziecko bo przecież najczęściej u dobrego dziecka cierpiący znajduje najwięcej życzliwości, pomocy   i współczucia, chyba, że już wyrosło z rodzinnych uczuć jak z ubrania !

              Oto Syn Człowieczy przybył do Jerozolimy. Zasiadł z uczniami do stołu. Przyszedł też i Judasz ... byli w komplecie – tak, jak ich powołał i wyznaczył . Teraz Ostatnia Wieczerza.

Po  modlitwie, umyciu nóg, ustanowieniu Najświętszego Sakramentu i Kapłaństwa trzeba iść dalej. Chciałoby się zapytać: Panie Jezu, nie można było inaczej ? musi być tyle cierpienia, musi być aż kryzowa śmierć ?  Przecież już tyle razy czyhali na Ciebie, chcieli Cię kamieniować, pojmać i zabić ? Naprawdę nie możesz inaczej ?  Lękam się, abyśmy i my nie usłyszeli jak Piotr... zejdź mi z oczu szatanie, bo nie myślisz po Bożemu...

       Cierpienie Panie Jezu tyle razy zaglądało Ci w oczy ! Zdawałeś sobie doskonale sprawę  z tego, co Cię czeka.  Mówiłeś :... trzeba iść ... zaprzeć się samego siebie... wziąć krzyż i ....  I wy będziecie cierpieć.... będą i wam urągać, prześladować, wydawać was sądom, biczować, brat wyda brata, ojca na udręki, cierpienie, na śmierć, będziecie w nienawiści dla imienia Mego . Nie przyniosłem pokoju, ale miecz... Mnie prześladowali i was będą. Kto chce iść za Mną niech się zaprze samego siebie, niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje... błogosławiony, kto się ze Mnie nie zgorszy...

       Cierpi Pan Jezus ... nie łudźmy się... cierpienia stanie się i dla nas chlebem powszednim. Nie próbujmy omijać Wieczernika. On musi być najpierw po drodze. Boże słowo jest             w stanie nas zahartować, a Chleb daje moc, Chleb Chrystusowego Ciała nas jednoczy, mobilizuje. Siła ducha i wiara serca dokonują cudów . Trzeba nam mocno zaufać Mistrzowi, który dla nas i dla naszego zbawienia stanął najpierw w Wieczerniku, zostawił nam w darze skarb modlitwy, wiary i Chleba , został sam w majestacie Miłości . Wobec stojącego przy stole Chrystusa przyrzekajmy, ze wypełnimy sumiennie nasze obowiązki. Będziemy szanować  dary Wieczernikowej Uczty. Bardzo ważne jest nasze czyste, pogodne serce, mocna wiara, nasze zaufanie Bogu. Nie byłoby cierpienia i męki, gdyby nie grzech, gdyby Pan Jezus nas nie kochał do ostateczności, gdyby życia nie złożył już w Wieczerniku       w darze Ojcu w niebie i nam. 33 lata – to czas przybliżania nam tajemnicy Męki, tajemnicy wielkiej Miłości aż po krzyż , to droga w którą wplecione zostało cierpienie. I nam trzeba iść dalej... iść za Chrystusem. Dzisiaj i dla nas początek drogi, roztropny start do wielkiego dzieła. Wieczernik niech stanie się dla nas szkołą ofiarnej miłości. To trudno, że często na tej drodze będzie nas zbyt mało. Wtedy też – w Wielki Czwartek – Jerozolimę wypełniały tłumy pielgrzymów, którzy w cieniu świątyni chcieli przeżywać pamiątkę wyprowadzenia     z niewoli egipskiej. Wszystko było gotowe... jednoroczne baranki na ofiarę już czekały na zabicie, były gorzkie zioła, upieczone nie kwaszone chleby. Ludzie opowiadali sobie wiele     o przeszłości, wspominali jakże inną niewolę, rytualne posiłki, marzyli o dniach szczęśliwych. Ale jakże inaczej myśleli niż Pan Jezus w Wieczerniku. On wiedział, że nie będzie to zwyczajna, doroczna pamiątka wyjścia z Egiptu. Nadchodziła dla Niego i dla nas godzina, aby dokonało się nowe wyzwolenie. Już znak uczty nie będzie uobecniał przeszłości, ale zawiera w sobie przyszłość, tę najbliższą i tę wieczną. Pan Jezus zjednoczony z Ojcem  napełnia świat Bożą świętością. Wyciągnie do nas swoje Boskie ręce, poda niebieski Pokarm na znak miłości i oddania.

              Ks. Kardynał Stefan Wyszyński – patron tego roku chce nam przypomnieć okoliczne słowa : Na miłość, jaka Bóg ma dla mnie , nawet moje liche serce może odpowiedzieć – tylko miłością. Jeżeli na świecie cokolwiek warto czynić – to tylko jedno – miłować. Nietrudno odgadnąć , że to nasz Mistrz gromadzi nas tutaj na Mszy św. i Gorzkich Żalach jako swoich przyjaciół , uczestników swojej i naszej drogi na znak pokoju i jedności, bliskości z sobą, jako braterstwa w trudnej pielgrzymiej drodze. Zacytuje tu jednak słowa  Michała Quoista: Możesz iść przez świat śladami Boga odgadując gesty prawdziwej miłości. Możesz wprowadzić Boga między ludzi, zapominając o sobie, ażeby wokół siebie rozsiewać miłość. Możesz prowadzić innych na spotkanie Boga, pomagając im konkretnie kochać braci. A ile razy sam kochasz, dajesz świadectwo miłości, w milczeniu zwiastować Chrystusa.

      Wiem, ze zadanie to jest bardzo trudne dla nas, ale jest bardzo jasne, konsekwentne, potrzebne współczesnemu światu, człowiekowi trzeciego tysiąclecia. Nie wolno nam zapomnieć o testamencie, który zostawił nam Pan Jezus w czasie ostatniej Wieczerzy – nie wolno nam odłączyć się od Chrystusa. Trzeba nam kochać i cierpieć, nie zmarnować nawet najmniejszej kruszyny z Boskich darów – bo to jest tak bardzo nam potrzebne do  życia, to nam tak bardzo pomoże w dalszej drodze. A rozpoczniemy ją znów tutaj za tydzień idąc          z naszym Mistrzem na Górę Oliwną. Zapraszam was – przyjdźcie też, abyśmy mogli iść razem do celu, razem jest lżej i radośniej. Razem wymodlimy więcej: sobie i naszym braciom. Amen.       

2. W drodze trzeba się modlić i czuwać

(Ogród Oliwny)

       Była już noc – Pan Jezus najpierw, a potem jedenastu wstało od stołu. Judasz wyszedł wcześniej. Widocznie słowa, co masz czynić, czyń prędzej wziął sobie do zdradzieckiego serca. Ruszyli w zamyśleniu i z uczuciem  dziwnej samotności w kierunku Góry Oliwnej. Nie było daleko , może ponad kilometr drogi. Mijali pałace. Twierdze, stare , zaniedbane uliczki. Uskok Doliny rzeki Cedron , Dolina Jozafata, kamienne schody cały  czas na północ.

        Leśna brama otwierała sławny ogród pełen starych oliwek. Ogród Getsemani to ogród płaczących oliwek. Kiedyś musiała tu być tłocznia . Lekko w bok odbiegała droga do Betfage  do domu Łazarza, Marii i Marty – rodzeństwa, u których Pan Jezus znajdował zawsze miła gościnę i mógł chronić się w razie potrzeby. Z tego miejsca udał się otoczony tłumem do Jerozolimy na oślęciu  w Niedzielę Palmową  Dziś obok Jezusa było tylko jedenastu – ale i ci odejdą...

              Usidli, rozpoczęła się rozmowa, cisza działała kojąco na uczniów, noc jakby słała ich do snu. Tylko ON , Jezus z Nazaretu głęboko oddychał. Poniżej zostało ośmiu, a trzech, ci co byli na Górze Tabor – poszli z Mistrzem dalej, w głąb Ogrodu. Ogród należał do rodziców Marka , podobnie jak Wieczernik. Marek miał wtedy około dwudziestu lat.

              Pan Jezus zaczął się lękać, czuć trwogę. Był bardzo smutny. Przyszło Mu odbierać zapłatę za miłość bez granic, za uzdrowienia, za krzepiące słowa Dobrej Nowiny, za tysiące chlebów rozdanych rzeszom na pustkowiu, za otarte łzy matek, chorych błagających o litość      i wsparcie. Nadszedł czas zapłaty.  Ogrójec to nie teatr, nie granie jakiejś roli. To początek dramatu, bólu przeplatanego modlitwą. Pan Jezus sam się modli i prosi o modlitwę. Oddalony na rzut kamienia upadł na twarz, prosząc wcześniej wybranych współtowarzyszy, aby czuwali i trwali na modlitwie. Prośbę kończy bardzo niepokojąco... abyście nie ulegli pokusie . Módlcie się i czuwajcie ze Mną... zostańcie tu. Apostołowie spełnili tylko połowę prośby, jakoś się modlili, ale krótko. 

              Jezus upadł na twarz przed Bogiem w geście gorącej prośby. Żydzi zwykle modlili się stojąc. Padły słowa:,, Ojcze, jeśli to możliwe, niech odejdzie ode mnie ten kielich... dodał zaraz – ale nie jako ja chcę, ale jako Ty. Kielich – to los, który podyktowało Mu niebo             i ludzie. Świat jakby zamarł. Niebo patrzy na Ogrójec... na ten Kielich czekali umarli, ci, którzy już odeszli , a teraz czekają na dar Odkupienia. Ale – czy otrzymają pomoc ? Czy Pan podejmie ten Kielich ?  Od tego przecież zależy zbawienie.  Cały oblany potem i kroplami krwi spływającymi na ziemię, wśród bólu, duchowej walki, wśród pogłębiającej się agonii – modli się i czuwa. Ale tylko On sam. Cierpienie duszy dosięga szczytu. Pan zmaga się           z samym sobą, zbawienie wisi  na włosku, a uczniowie ? Uczniowie spokojnie śpią – a tak bardzo prosił o czuwanie i modlitwę. 

       Został Mu tylko Ojciec w niebie... Abba Ojcze.... Tato... prosi jak dziecko.. jak wykonać to wielkie zadanie ? Ojcze... zabierz ode mnie ten Kielich.....ale nich się stanie Twoja wola.

Klamka zapadła – TAK ! Dramat się rozpoczął. Jeszcze tylko zjawia się anioł umocnienia. Gdy i ten odszedł... z całą kohortą przybliża się Judasz... przyjaciel. On znał to miejsce, bywali tutaj często z Nauczycielem. Teraz idzie ze zgrają, około 400 ludzi. Jak pojąć tą brudną robotę przygotowaną i wykonaną tylko za 30 srebrników, cenę najzwyklejszego niewolnika.

W ruch poszły kije, miecze, pochodnie. Powszechna wrzawa budzi uczniów.  Na tego idą, który przecież nie złamał nadłamanej trzciny, na zgasił tlącego się knotka. Inni powiadają, że to cena średniej, mlecznej krowy. Przebudzony Piotr chwyta za miecz... Malchusowi obcina ucho. Tylko tyle potrafił zrobić, ale i za to został zganiony. Schowaj miecz do pochwy... kto mieczem walczy, od miecza ginie. Jak bronić Mistrza – ich tylko jedenastu na czterystu ???

                    Wola Ojca musi się spełnić. Nadszedł czas odkupienia. Na wagę – obok szali grzechu i zła – kładziona jest Męka i śmierć Boskiego Syna. Uczniowie uciekli, mimo, ze tak zapewniali o obecności do końca. Pan Jezus nie broni się , nie kala swego Boskiego oddania bez reszty. Z pewnością, gdzieś z ukrycia myśleli sobie wystraszeni uczniowie... a mówił, że jest Królem, ma swoje Królestwo , my mieliśmy być ministrami, miało nam być tak dobrze.

Pozostał teraz sam na sam ze zgrają. Judasz podchodzi... całuje... wydaje się serdecznie, a jest to znak obłudy i zdrady.

              Może zapytamy, a inni ?  dlaczego uciekli ? czy bali się o siebie, o swoją skórę ? Nie! Oni nic jeszcze nie pojęli, nie zrozumieli krzyża, u nich , jaku wielu dzisiaj nastał kryzys wiary. Przypomnę z ubiegłej niedzieli... jak trudno pojąć sens cierpienia, sens krzyża, sens  bólu nie ręki czy nogi, ale bólu serca.

        Przy straganie stoi matka, pociąga nosem... zapytano : co grypa ? Rozpłakała się... mąż mnie zbił, tyle było między nami dobrze... czuje wielki ból serca. A co, może pijak ? Nie, on nigdy nie pije, ale ja.... ja poszłam drogą zdrady i grzechu... zło i brud zaniosłam do domu...

      Koło Wałbrzycha kończy się turnus wczasowiczów. Ostatni dzień, wszyscy spakowani, gotowi do odjazdu do domu. Z pewnością bardzo czekają ... dzieci, rodzina. Nagle krzyk na korytarzu ...  ja nie jadę ! Znów wyjaśnienia, co się stało. Okazało się, zaczęło gryźć sumienia, choć nie ma zębów. Jak więc zabrać bród do domu ?

              Chrystusa boi serce, do zaznał goryczy zdrady, goryczy ludzkich, naszych grzechów.

Pomódl się, mówię załamanemu duchowo człowiekowi... odpowiada, ale ja w Boga nie wierzę. Bo zawiodłam się na Bogu. Tak bardzo błagałam, jak byłam młodą dziewczyną              o pewna rzecz i Bóg  mnie nie wysłuchał... Pani nie wietrzy w Boga, ale Bóg w panią wierzy – odpowiadam.

Nie pomogło ! To kryzys nie tylko wiary, ale nie rozumienia wielu rzeczy, a przede wszystkim mądrej woli Bożej.

              Gdyby tak postępował i myślał Chrystus – nie byłoby odkupienia . Owa kobieta wyszła ze swego ogrójca z pretensjami, bo Bóg jej nie wysłuchał ! Pana Jezusa też nie wysłuchał – dlatego Pan Jezus zwyciężył, dokonał wyczekiwanego zbawienia ludzkości. Ona płacze, nie stać jej było na przyjęcie woli Boga, choćby za cenę krwawego potu. Pan Jezus zapłacił za wszystkie łzy. Pamiętacie z Ewangelii , jak rozprawiało dwóch uczniów idących do Emmaus... załamani... a myśmy się spodziewali że nas wyzwoli, zrobi nam to, co my chcemy.

      Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokosom. To my mamy przyjąć to, co Bóg      w swej mądrości daleko widzącej wybiera dla nas. Tak chce dla nas Bóg, dla naszego dobra. Kryzys wiary zawsze przekształca się w bunt, wątpienie, niewiedzę, niechęć. Człowiek zaczyna krzyczeć... nie wierzę, nie modle się...odchodzę, bo....Bóg mnie nie słucha !

       Wyobraźmy sobie świat w którym nie my Boga, ale Bóg słucha wszystkich ludzi. Oj co by wtedy było na świecie ? Są kryzysy wiary, kryzysy modlitwy, kryzysy biznesu . Ktoś zawoła : modlić się ? a czy to się opłaci , a może to wszystko nieprawda ? Póki żyję, to kombinuję , aby wyjść na swoje. A Bóg ? teraz ja ma rację !  Może kiedyś ?

       Dobrze, że Pan Jezus myśli inaczej ! A wiara ma swoje nieśmiertelne wartości. Był czas zdejmowania obrazów, zrywania medalików, łamania krzyży... usprawiedliwiano się, a bo mnie wyśmieją, nie żegnania się w autobusie, nie rozmawiania o Bogu z ludźmi, bo co sobie o mnie pomyślą. Wielu jak Piotr – stało z daleka i tylko obserwowało, patrzy cicho, na boku mówili : nie znam Tego człowieka, nie wiem o Kim mówisz...Podobni do Piotra. Przecież Pan Jezus uzdrowił mu teściową z choroby, trzy lata chodzili razem, wyciągnął go z morza, gdy zaczął tonąć – oto teraz zapłata !

              Jest jednak jeszcze wielu dobrych ludzi, wspaniałej, mądrej młodzieży, mocnej           w wierze. Przypomnę chociaż światowe dni młodzieży w Rzymie – ponad dwa miliony młodych, wiernych serc. Oni nie wstydzili się wyznawania wiary, mówienia o Bogu wszem, nie lękali się, że wyśmieją ich ateiści . Nawet wtedy się nie cofnęli  gdy ktoś powiedział: tak modliłeś się, a wypadek miałeś... , że inaczej mówią w telewizji inaczej pisali w gazecie. Ktoś ostrzegał kolegę, aby nie był za święty  - ten odpowiada – dziesięć lat nie byłeś w kościele,   w niedziele nie masz co robić, a teraz chcesz być moim doradcą – lepiej pójdziemy razem na Mszę święta. Oto kryzysy pytań i wątpliwości.

              Czuwajcie i módlcie się na swojej drodze życia, umiejcie znaleźć się w swoim Getsemani, tam, gdzie trzeba umieć zrozumieć wolę Mądrego Boga.

              Podobało mi się ciekawe zestawienie w dyskusji młodzieży. Dlaczego ktoś nie może pojąć woli Bożej, nie wpływają mu z nieba żadne Boskie dary ? – odpowiedź, bo jesteś wiadrem odwróconym dnem do nieba. Jak ma cos do wiadra wpaść, skoro dnem sterczysz wobec Boga. Nic nie wpadło do wiadra – ZOSTAŁO PUSTE – (Po prostu miłość – Ks. Wojciech Węgrzyniak).  To kryzys człowieka  pozostającego do góry dnem do wiary, do Boga. A gdy przyjdzie cierpienie ? – wtedy twarde – nie wierzę, bo Bóg mnie nie wysłuchał.

Chciałoby się powiedzieć : człowieku, co ty od Boga chcesz, skoro odwracasz się do Niego plecami ? dnem do góry, dlatego jesteś pusty, a pod wiadrem tylko żerują robaki i rosną chwasty.

              Czuwajmy i módlmy się, aby iść w tym samym kierunku co Chrystus. Iść mimo wszystko, zdecydowanie do celu naszej drogi. Wciąż pada deszcz Bożej łaski, ale serce jak wiadro... do góry dnem . Gdy człowiek nie modli się, nie chodzi na Mszę świętą, nie obchodzi go życie religijne, za nic ma dziesięć przykazań Bożych , w rodzinnym domy brak ładu           i składu ? A potem krzyk – Bóg mnie nie słucha 1 nie pomaga nam!

              Modlitwa to pomost między ziemia i niebem, to zraszający, życiodajny deszcz Boskiej łaski, to umocnienie w dźwiganiu każdego krzyża i krzyżyka, bólu i problemów w naszym ogrodzie oliwnym. Modlitwa i czujność to nie tylko wspaniałe zalety harcerzy. Trzeba być mocnym w sobie, wewnętrznie urobionym przez dobroć rodzinnego domu. Trzeba chcieć, chcieć zwyciężać pokusy zniechęcenia. Ktoś powie – książka ma racje – ale kto pisał tę książkę, jakie miał ustalone cele wobec czytelnika. Mógł ją pisać człowiek przeciwny Bogu, wierze, Kościołowi. Judasz nie wytrzymał kryzysu wiary, wiemy jak skończył. Piotr zapłakał i wytrwał – stał się głową Kościoła. Modlitwa to lek na pokusy, siła pomagająca                     w trudnościach. Z drugiej strony jeśli jesteśmy słabi – nie igrajmy z ogniem, skoro nie mamy czym go gasić. Przypomnę wspaniały wiersz Adama Mickiewicza : nawała pokus, jak morska burza – dzielnych pływaków wznosi, a słabych zanurza.

              Zostawiam tutaj prośbę Chrystusa z Ogrójca: zostańcie tu i czuwajcie ze Mną. Każdy z nas  musi odnaleźć  swoje miejsce, w tym swoim ogrodzie odnaleźć Chrystusa, trwać z Nim wiernie mimo zmęczenia i własnych słabości . Tylko wtedy może dokonać się przemiana naszego życia, dojście do zamierzonego celu, a przecież o to chodzi. Nie wolno przespać Bożej pomocy, zapominać o złożonych wzniosłych deklaracjach wierności aż do śmierci. Kto się nie modli, nie czuwa – da się łatwo zaskoczyć, wytrącić z równowagi. Z zaskoczonym, ze słabym można zrobić wszystko, co się tylko chce. Modlić się to przebywać w obliczu Tego,    o którym wiem, że mnie kocha i którego ja pragnę kochać. Wiara zaś jest jak roślinka. Pielęgnowana wzrasta, zaniedbana obumiera, usycha. Stańmy dziś wobec modlącego się Chrystusa w ogrodzie Getsemani zbadawszy naszą wiarę, nasza modlitwę nawet wypowiadaną w swoim pokoju, w domu, w ciszy kościoła i otwartym szczerym sercem prośmy za Chrystusem: Ojcze nie moja, ale twoja wola niech się stanie w moim życiu. Amen.   

3. Spojrzenie Chrystusa na Jerozolimę naszych czasów

Jeruzalem... to nie tylko nazwa wielkiego na owe czasy miasta. Wokół tejże stolicy skupiało się życie narody wybranego od tysięcy lat. Uderzali w to miasto wrogowie wyznawców różnych religii  i pogaństwa. Wędrowcy przyjeżdżali tutaj ze swoimi towarami zdążając          z południa na północ i z Egiptu na Wschód. Krzyżowały się tu szlaki handlowe, trasy wojen ale nie tylko to. Teraz krzyżować zaczęto złoczyńców – a do nich ludzka nienawiść chce zaliczyć także Niewinnego z Nazaretu.

              W Jerozolimie bywali każdego na święto Pachy mieszkańcy Ziemi zwanej przecież świętą. Każdy wyznawca Boga miał taki obowiązek. Do Jerozolimy przybywała do świątyni do pracy od młodych lat Maryja , córka Anny i Joachima. Nie miała zbyt daleko z Betlejem    z miasta Dawidowego.  A Pan Jezus ?  On też – na rękach Maryi , przy wsparciu opiekuna św. Józefa znalazł się w świątyni mając zaledwie 40 dni  Był to dzień obrzędowego ofiarowania Bogu nowonarodzonego pierworodnego Syna. Potem w cudownej świątyni pozostał, jakoby zapodział się dwunastoletni Nauczyciel. Już wtedy zwrócono  uwagę na Niego. Pytało wielu, skąd u Niego ta mądrość, tak zadziwiające pytania i wspaniałe odpowiedzi. Już wtedy dociekali starsi i uczeni w Piśmie kim jest ten zdolny Chłopiec. Mijały lata, coroczne pielgrzymki stawały się uroczystym wstępem, jakby preludium do tego, co ma nastąpić w latach trzydziestych Jego życia. Zazdrość i podziw przeplatały się wzajemnie. Potem jak ziarno wzrastała nienawiść, bo uważano Go za Proroka, a i On sam ,,czynił się Bogiem”.

              Przepełniła się miarka w Niedzielę Palmową. Chrystus ośmielił się wjechać do miasta jako Król. Ale jakież było myślenie tych ludzi o Jego Królestwie ?  Palmy, szaty czerwone, królewskie, okrzyki hosanna Synowi Dawidowemu  wprawiały w niepokój wielu wielkich uczonych i doradców Heroda i Annasza.

              Był jeszcze jeden bardzo ważny moment w spojrzeniu Chrystusa na Jerozolimę. Już na zboczu góry Oliwnej jakże w bardzo głębokim wyznaniu Chrystus zapłakał nad miastem.

Na dowód tego do dziś dnia Chrystus płacze jakoby stojąc przy zbudowanym kościółku noszącym właśnie tą nazwę... Domicus flavit... Pan zapłakał. Opisy ewangeliczne przybliżają nam te sceny i powtarzają słowa Pana: Jeruzalem, Jeruzalem ... ile razy  chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak kokoszka kurczęta – a nie chciałaś.... Nie zostanie z ciebie kamień na kamieniu. Stało się to niebawem w roku siedemdziesiątym w czasie najazdu wojsk rzymskich na to miasto. Łzy Chrystusa płynęły wielokrotnie i płyną także dzisiaj nie tylko nad mieszkańcami tego miasta, ale i nad przybyszami doń.

              Dlaczego Pan Jezus zapłakał ? Nie tylko dla pięknej świątyni, która stanie się góra gruzu, ale i nad zatwardziałymi sercami ludzkimi. NIE DAŁ SIĘ CZŁOWIEK PRZEKONAĆ BOGU ! Nie uwierzyli Jego słowom i przepowiedniom. Odrzucona została najświętsza Prawda. Kto nie idzie za Mną – jest przeciwko Mnie. Malały szeregi słuchaczy Chrystusa, wzmagały się ataki wrogów. Jakby na chwilę wejdźmy  w świat fałszywych oskarżeń.           W świat cierpień dobrego Imienia, w świat krzywdzących pomówień, posądzeń, plotek            i oszczerstw. Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że każdy z tu obecnych zna smak i gorycz tych podłych ludzkich przywar. Przecież to grzechy także i w naszych czasach... ile się da, kogo się da i kiedy tylko się da niszczy się dobre imię człowieka. Ktoś powiada przy kiosku trzymając gazetę w ręce : ale mu przyłożyli... chyba się już nie pozbiera...

         Po wydarzeniach w Ogrójcu , po nocy pełnej niespodzianek – wszyscy zdążali do Jerozolimy. W mieście było jeszcze spokojnie, do paschy jeszcze pozostawało trochę czasu.

W oknach pogasły oliwne lampy. Gwar nadciąga jak fala od góry Oliwnej. Coraz mocniejsze krzyki żołnierzy, zorganizowanej przez Judasza kohorty, uderzenia mieczy, podniesione kije

Nie wiadomo na Kogo ? Po kamiennych uliczkach, boso – idzie skrępowany powrozami Człowiek. Pętla na szyi utrudnia oddychanie. Żydzi tak  zawsze prowadzali oskarżonych na rozprawę, albo już na śmierć.

        Teraz weszli w drugą część miasta – obok pałacu Kajfasza. Tu wymierzono Panu Jezusowi pierwszy policzek... tak się odnosisz do Arcykapłana !?... Kajfasz to przedziwny człowiek... on nigdy nie przegrywa... 18 lat już rządzi.. potrafi w każdej sytuacji dobrze pływać. U boku jego zawsze wierny i posłuszny Sanhedryn czyli Wysoka Rada złożona          z siedemdziesięciu osób. Aby coś przegłosować wystarczyło 23 głosy. Tutaj już wszystko było dograne, ustalone. Starsi, zamożni i uczeni w Radzie ,, prawnicy” prawa Mojżeszowego, panowie, którzy byli potrzebni do dobrego odczytywania przepisów, do nauki młodego pokolenia Izraelitów – wyrok już dobrze znali – ma być ukrzyżowany.

              Wszyscy wiedzieli, że Skazańca nie wolno sądzić w nocy, nie wolno sądzić bez obrony, ale dla zachowania pozorów prawa wszystko było przygotowane : sąd, świadkowie – co prawda – fałszywi, gdyż prawdziwi nie mieli nic do fałszowania, nic złego nie byli            w stanie  odnaleźć w postępowaniu Pana Jezusa.

              Była okazja : kazał zburzyć świątynię, mówiąc, że w trzy dni ja postawi – świątynia to skarb narodu . Namawiał do niepłacenia podatków.... czynił się Synem Boga... Po długim        i bardzo cierpliwym milczeniu – teraz już nie mógł milczeć: Tak jestem Synem Bożym – tu nie można milczeć – to podstawowa prawda. Zobaczycie jeszcze więcej... gdy przyjdzie        w chwale sądzić... Zawrzało wśród ławników.. zbluźnił – krzyczeli, na cóż jeszcze mamy czekać. Kajfasz rozdarł szaty, obrażony, jak śmiał tak powiedzieć ! O ironio ! Tysiące lat czekali na Mesjasza, a gdy stoi przed nimi, gdy przyznaje się – nazywają Go kłamcą !  Teraz Prawo już ich nie wiąże – wyrok padł – już nie muszą się liczyć z prawem. Pozostało jedno: Trzeba zniszczyć niewygodnego Nauczyciela . Ale jak Go ukrzyżować bez zgody Piłata – namiestnika z Rzymu. P...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin