Ulubiony Gatunek Heroiny.pdf

(1522 KB) Pobierz
Ulubiony Gatunek Heroiny
AUTOR:
KLAUDYNKA061192
BETA:
KASIOREK.O
WYGLAD ESTETYCZNY:
CHOCO.LATE
402747392.001.png
Spis tresci:
¨ Prolog
str.3
¨ Rozdział 22 str.306
¨ Rozdział 1
str.4
¨ Rozdział 23 str.319
¨ Rozdział 2
str.10
¨ Rozdział 24 str.331
¨ Rozdział 3
str.20
¨ Rozdział 25 str.341
¨ Rozdział 4
str.31
¨ Rozdział 26 str.359
¨ Rozdział 5
str.39
¨ Rozdział 27 str.377
¨ Rozdział 6
str.48
¨ Rozdział 28 str.395
¨ Rozdział 7
str.58
¨ Rozdział 29 str.412
¨ Rozdział 8
str.75
¨ Rozdział 30 str.432
¨ Rozdział 9
str.92
¨ Rozdział 31 str.448
¨ Rozdział 10 str.105
¨ Rozdział 32 str. 462
¨ Rozdział 11 str.117
¨ Rozdział 33 str. 479
¨ Rozdział 12 str.136
¨ Rozdział 34 str. 495
¨ Rozdział 13 str.148
¨ Rozdział 35 str. 505
¨ Rozdział 14 str.159
¨ Rozdział 36 str. 516
¨ Rozdział 15 str.177
¨ Rozdział 37 str. 524
¨ Rozdział 16 str.198
¨ Rozdział 38 str. 531
¨ Rozdział 17 str.212
¨ Rozdział 39 str. 537
¨ Rozdział 18 str.228
¨ Rozdział 40 str.544
¨ Rozdział 19 str.248
¨ Epilog
str. 554
¨ Rozdział 20 str.265
¨ Podziekowania str. 565
¨ Rozdział 21 str.289
 
PROLOG
Wszystko zaczęło się kilkadziesiąt lat temu, gdy straciłam swoje ludzkie życie.
Stałam się wtedy zupełnie kimś innym. Stałam się najgorszym potworem ze
wszystkich. Nigdy w życiu nawet nie przypuszczałam, że coś takiego jak
wampir w ogóle istnieje.
Najpierw straciłam rodziną. Potem stałam się tym, kim jestem, a teraz
istnieję i będę egzystować przez wieczność. Jestem potężna i niezniszczalna.
Oto przed wami historia Belli Swan. Tej, której powinniście się bać jak nikogo
innego.
 
Rozdział 1
BELLA
Imperium zbudowane orężem
potrzebuje oręża,
by się utrzymać przy życiu.
Monteskiusz
Znowu to samo. Przeprowadzka. Ile razy w życiu można się przeprowadzać.
Może byłoby inaczej, gdyby moje życie było normalne, ale nie jest. Cóż… Nic na
to już nie poradzę. Tym razem padło na Forks. Niewielkie miasteczko, ale za to
chyba najbardziej deszczowe i pochmurne miejsce na ziemi.
Jechaliśmy właśnie do naszego nowego domu. Ja i mój ojczym Phil. Tak, to
była wersja oficjalna, którą utrzymujemy od lat. A co do prawdy to…eh. Szkoda
gadać. Jechaliśmy tak i jechaliśmy, aż wreszcie minęliśmy tabliczkę z napisem
"Forks".
Gorszego miejsca nie było? – pomyślałam i przekazałam swoje myśli Philowi.
Bez przesady. Nie jest tak źle, a poza tym masz, czego chciałaś, więc nie
narzekaj.
No tak. W sumie to miał rację. Zawsze dostawałam to, czego chciałam, gdy po
raz kolejny się przenosiliśmy. A wszystko po to, by utrzymać w tajemnicy to,
jaka jestem. Oni spełniali moje zachcianki, a ja byłam grzeczna. Jakby to
 
powiedzieć… w pewnym sensie po prostu się mnie bali, a z drugiej strony
byłam ich oczkiem w głowie.
Wreszcie dojechaliśmy do naszego domu. Nie za duży, nie za mały, taki w
sam raz. Był schowany w lesie. I bardzo dobrze, bo gdybym miała mieszkać
wśród ludzi i natrętnych sąsiadów… Starczy to, że po raz kolejny będę musiała
iść do liceum. Za jakie grzechy. Umiem więcej niż ci nauczyciele, ale co
poradzić trzeba zachowywać pozory. Jedyne, z czego się cieszyłam to z Astona
Martina stojącego w garażu. Cudowny, czarny, a na dodatek kabriolet. O tak.
Dla niego mogłam znosić te męczarnie.
– Nie wiesz może, czy są tu jakieś wampiry? – zapytałam w pewnej chwili
Phila.
– Nie mam pojęcia, a co?
– Nie nic. Jestem po prostu ciekawa, czy się na jakiegoś natknę w tej
deszczowej dziurze.
– To bardzo możliwe.
– O tyle dobrze, że jestem świetna aktorką. Inaczej byłoby znacznie gorzej.
– Masz rację. Ty powinnaś już dawno dostać Oskara, za swoją życiową rolę.
– Raczej wieczną. No nic. Ja idę do siebie.
– Okej.
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin