0342. Lee Miranda - Niezapomniane romanse - Niezapomniany weekend.pdf

(456 KB) Pobierz
A weekend to remember
LEE MIRANDA
Niezapomniany weekend
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Kiedy niezwykle ruchliwa w przeddzień każdego weekendu
szosa, prowadząca z Sydney w kierunku Gór Błękitnych, uwielbianych
przez mieszkańców metropolii jako miejsce sobotnio-niedzielnego
wypoczynku, zaczęła wznosić się dość stromą i krętą serpentyną, na
domiar złego spadł deszcz. Hannah uruchomiła wycieraczki i zerknęła
zza kierownicy na swego pasażera.
Na szczęście nadal spał, więc nie musiała się nim zajmować i
mogła skoncentrować całą uwagę wyłącznie na prowadzeniu
samochodu. Do górskiego weekendowego domku niełatwo było
dojechać nawet w najdogodniejszej porze dnia i tygodnia, i w
najładniejszą pogodę. W piątkowy wieczór, w ciemności i mżawce,
zatłoczona trasa robiła się wyjątkowo trudna, a nawet niebezpieczna.
Hannah mocniej zacisnęła dłonie na kierownicy.
Pomyślała z przestrachem: I co ja właściwie najlepszego robię?
Zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że powinna zrobić coś
zupełnie innego niż to, na co się zdecydowała. Że zamiast wymykać się
w góry, powinna natychmiast zawrócić do miasta, odwieźć Jacka do
domu, wyznać mu całą prawdę i poprosić go, aby zechciał jej wybaczyć
karygodny wybryk. Wybryk? No, a jak inaczej można nazwać
udawanie narzeczonej mężczyzny, któremu nieszczęśliwym trafem
spadła na głowę dachówka, powodując u niego chwilową utratę
pamięci?
Poszkodowany Jack Marshall, szef i właściciel prężnej, liczącej
się na rynku firmy budowlanej "Marshall Homes", poprosił w szpitalu
pielęgniarkę, żeby powiadomiła o wypadku jego narzeczoną, której
imienia i nazwiska niestety nie był w stanie sobie przypomnieć. Podał
jedynie zapamiętany numer telefonu, w istocie wcale nie do
narzeczonej, tylko do własnego biura. Pielęgniarka zadzwoniła pod ten
numer i w taki oto sposób skontaktowała się z Hannah Althorp,
sekretarką Jacka.
Hannah natychmiast zjawiła się w szpitalu i przekonawszy się,
że szef zupełnie nie pamięta wydarzeń, jakie rozegrały się w ciągu
mniej więcej sześciu ostatnich tygodni, podszyła się pod jego sympatię i
wmówiła mu, że od wczoraj są zaręczeni. Ponieważ Jack usilnie się
bronił przed pozostaniem na dłuższej obserwacji w szpitalu,
zobowiązała się wobec lekarzy zabrać go do domu i opiekować się nim
troskliwie dopóty, dopóki skutki urazu nie miną i luki w pamięci się nie
wypełnią, co wedle wszelkiego prawdopodobieństwa powinno nastąpić
po upływie kilku dni.
Zamiast do domu jednak, Hannah ruszyła z Jackiem w góry. Po
co? Żeby go ukryć przed prawdziwą narzeczoną, Felicią Fay, kobietą
tyleż piękną i ambitną, co wyrachowaną i perfidną.
Jack poznał Felicię sześć tygodni temu i z miejsca całkowicie
stracił dla niej głowę. Zaręczyli się przed kilkoma dniami, a już na
koniec miesiąca zaplanowali ślub. Urządzili wczoraj wieczorem
zaręczynowe przyjęcie, na które Hannah również została zaproszona. W
trakcie przyjęcia zupełnie przypadkiem dowiedziała się czegoś, co
skłoniło ją do podjęcia tej ryzykownej decyzji o podstępnym
wywiezieniu Jacka w góry i przekazaniu Felicii w jego imieniu faksu o
następującej treści: "Kochanie, mam pewne wątpliwości związane z
naszymi zaręczynami i ślubem. Ponieważ muszę to wszystko dokładnie
przemyśleć, chciałbym być sam przez kilka najbliższych dni.
Wyjeżdżam. Będę w miejscu, gdzie na pewno mnie nikt nie odnajdzie.
Natychmiast po powrocie skontaktuję się z Tobą. Jack".
Nadając ten faks, Hannah powiększyła listę swych
niewątpliwych przewinień o jeszcze jedno: sfałszowanie
korespondencji szefa. Zdawała sobie doskonale sprawę, że kiedy cała
historia wyjdzie na jaw, może ponieść surowe konsekwencje, z utratą
pracy włącznie. Była jednak gotowa na wszystko, byłe tylko uchronić
Jacka Marshalla przed popełnieniem fatalnej życiowej pomyłki, jaką
niewątpliwie okazałoby się dla niego małżeństwo z Felicią Fay. Dlatego
zdecydowała się zaryzykować, stawiając wszystko na jedną kartę.
Hannah pracowała w firmie "Marshall Homes" jako osobista
sekretarka Jacka Marshalla niewiele dłużej niż rok. Zdążyła jednak
poznać swego szefa na tyle dobrze, że gdy tylko zetknęła się z Felicią
Fay, aktorką i modelką, od razu intuicyjnie oceniła ją jako najgorszą z
możliwych kandydatkę na jego sympatię. A cóż dopiero na żonę!
Wczorajszy wieczór w pełni potwierdził niedobre przeczucia
Hannah, dostarczył niezbitych dowodów ich trafności. Do zrobienia
pozostawało więc tylko jedno: otworzyć Jackowi oczy i przekonać go,
że powinien zerwać zaręczyny.
Decydując się na ryzykowną ingerencję w osobiste sprawy
swego pracodawcy, Hannah Althorp nie kierowała się bynajmniej
zazdrością o Felicię Fay. Z całą pewnością nie należała do tych
sekretarek, które jawnie bądź skrycie pod-kochują się w swoich
szefach! Lubiła i ceniła Jacka Marshalla, to prawda, lecz przecież
niczego więcej nigdy w stosunku do niego nie odczuwała.
Poza wdzięcznością, oczywiście. Hannah była Jackowi
Marshallowi wdzięczna, ogromnie wdzięczna za to, że poszukując
sekretarki, zdecydował się zamiast jakiejś seksownej siusiumajtki
zatrudnić właśnie ją, matkę dwu dryblasów w wieku czternastu i
trzynastu wiosen, dojrzałą, trzydziestopięcioletnią kobietę świeżo po
przejściach rozwodowych oraz po długiej, kilkunastoletniej przerwie w
pracy.
Jack stwierdził wówczas, dzwoniąc do Hannah nazajutrz po
odbytej z nią rozmowie kwalifikacyjnej, że potrzebuje takiej akurat
osoby jak ona: poważnej, odpowiedzialnej, obowiązkowej. I teraz
właśnie bezwzględne poczucie obowiązku stało się chyba najważniejszą
przyczyną, dla której Hannah zdecydowała się zrobić to wszystko, co
zrobiła. Poczucie służbowego obowiązku, wzbogacone odrobiną
prywatnej życzliwości wobec szefa.
Zaciskając ze zdenerwowania dłonie na kierownicy swego
samochodu, którym wiozła poszkodowanego w wypadku na budowie
Jacka Marshalla do zagubionego na górskim odludziu weekendowego
domku, Hannah powtórzyła półgłosem zadane samej sobie przed chwilą
w myślach pytanie:
- Co ja właściwie najlepszego robię?
I niemal natychmiast udzieliła sobie na nie zdecydowanej
odpowiedzi:
- Ratuję Jacka przed tą podłą damulką, to wszystko. Ratuję go,
dopóki jeszcze nie jest za późno!
- Ach, więc nawet ta wychwalana pod niebiosa Hannah,
niezastąpiona szparka sekretarka, czasami się spóźnia! - Z nie
ukrywanym przekąsem w głosie i z bezczelnie fałszywym uśmieszkiem
na grubo uszminkowanych ustach zaszczebiotała poprzedniego
wieczora Felicia Fay, witając Hannah na swoim i Jacka zaręczynowym
przyjęciu.
Ponieważ skromna garsoniera Jacka Marshalla nie pomieściłaby
licznego grona zaproszonych gości, tłumna i huczna uroczystość
odbywała się w pewnym nie zasiedlonym jeszcze eleganckim i
przestronnym apartamencie, usytuowanym na najwyższym piętrze
luksusowego bloku mieszkalnego, świeżo wzniesionego przez firmę
"Marshall Homes" w ekskluzywnej nadmorskiej dzielnicy Sydney -
Kirribilli.
Hannah istotnie zjawiła się z opóźnieniem. Prawdę mówiąc, to
chyba tylko jakieś cudowne zrządzenie losu sprawiło, że w ogóle się
zjawiła, zupełnie bowiem nie miała tego popołudnia nastroju do
uczestnictwa w towarzyskiej imprezie. Otrzymane właśnie za
pośrednictwem poczty ostateczne dokumenty rozwodowe boleśnie
przypomniały jej o fatalnej życiowej porażce, za jaką uważała rozpad
swego małżeństwa. Ogarnięta zniechęceniem i melancholią, zamierzała
już darować sobie przyjęcie, ale w ostatniej chwili, nie chcąc sprawiać
zawodu szefowi, właściwie wbrew własnym chęciom włożyła czarną
wieczorową sukienkę, wsiadła w samochód i pojechała.
Przyjechała na miejsce i od razu zaczęła tego żałować.
Pomyślała z goryczą: Przecież to absurd, wysilać się tylko po to, żeby
wysłuchiwać od progu impertynenckich uwag tej kobiety!
Postanowiła jednak robić dobrą minę do złej gry i z
pobłażliwym uśmiechem na twarzy milczeć, tak długo przynajmniej,
jak długo starczy jej cierpliwości.
Felicia, ponętna niebieskooka blondyna o nieskazitelnej figurze
modelki, wydatnym biuście i tak efektownej, że aż trochę lalkowatej
urodzie, ciągnęła tymczasem swoim jadowicie słodziutkim głosikiem:
- Biedactwo, musisz być niesamowicie zapracowana! Że też ten
Jack tak cię zamęcza, Hannah. Nawet nie zdążyłaś się przebrać. Ta
Zgłoś jeśli naruszono regulamin