Ringo John-Posleen 3-Taniec z diabłem.pdf

(2400 KB) Pobierz
Ringo John-Posleen 3-Taniec z diablem
John Ringo - TANIEC Z DIABŁEM
John Ringo
TANIEC Z DIABŁEM
When The Devil Dances
Tłumaczenie: Przemysław Bieliński
D ZIEDZICTWO A LDENATA 3
KSIĄŻKA TA DEDYKOWANA JEST:
Thomasowi Bumettowi, lat 38, ojcu trójki dzieci,
i wszystkim innym wojownikom Lotu 93.
Zginęli, żeby inni mogli żyć.
Nie zwij mnie kłamcą, kochana
Gdy, od twej piersi zabrany
Co ledwie mi była znana
W innych spoczywam ramiony
Odwieczna ta bowiem pani
Co w zimne objęcia ją wziąłem
Przy moim boku już była
Zanim twarz twoją ujrzałem
Więc żyjcie, co życie was lecz
Co koi pamięci cierpienie
I dajcie nam trwać w owej rzecz
Co imię jej: wieczne istnienie.
- Rudyard Kipling
Pan Młody
Epitafia Wojny
CHRONOLOGIA INWAZJI
POSLEENÓW
9 października 2004 Pierwsze lądowanie, 5 kul:
Fredericksburg, Afryka Środkowa, Azja Południowo-Wschodnia, Uzbekistan.
28 lipca 2005 Pierwsza fala, 62 kule:
Główne miejsca lądowań: wschodnie wybrzeże Ameryki Północnej, Australia, Indie.
15 sierpnia 2005 Ostatni przekaz radiowy: Dowództwo Obrony Australii, Alice Springs.
12 kwietnia 2006 Druga fala, 45 kul:
Główne miejsca lądowań: Chiny, Ameryka Południowa, zachodnie wybrzeże Ameryki Północnej, Bliski Wschód, Azja
Południowo-Wschodnia.
14 maja 2006 Ostatni przekaz radiowy: Chińska Armia Czerwona, Xianging.
28 maja 2006 Ostatni przekaz radiowy: Sojusz Turecki, Dżalalabad.
18 czerwca 2006 Ostatni przekaz radiowy: Dowództwo Połączonych Sił Indochin, Angkor Wat.
19 grudnia 2006 Ostatni przekaz radiowy: Sprzymierzeńcy Księgi, Jerozolima.
23 stycznia 2007 Bitwa o L3: strata supermonitora „Lexington”, Flota Uderzeniowa 4.2.
17 lutego 2007 Bitwa o bazę Titan.
27 marca 2007 Trzecia fala, 73 kule:
Miejsca desantu: Europa, Afryka Północna, Indie II, Ameryka Południowa II.
30 kwietnia 2007 Ostatni przekaz radiowy: Islamskie Siły Obronne, Chartum.
5 lipca 2007 Ostatni przekaz radiowy: Indyjskie Siły Obronne, Gudżarrat.
25 sierpnia 2007 Ostatni przekaz radiowy: Siły Bolivara, Paragwaj.
25 września 2007 Pierwsza bitwa o Irmansul. Strata supermonitorów „Enterprise”, „Yamato”, „Halsey”, „Lexington
II”, „Kuźniecow”, „Victory”, „Bismarck”. Floty Uderzeniowe 77.1, 4.4, 11.
17 grudnia 2007 Druga bitwa o Ziemię. Strata supermonitorów „Moskwa”, „Honsiu”, „Mao”. Flota Uderzeniowa 7.1,
4.1, 14.
18 grudnia 2007 Czwarta fala, 65 kul:
Główne miejsca desantu: Chiny II, wschodnie wybrzeże Ameryki
Północnej II, Europa II, Indie III.
14 marca 2008 Ostatni przekaz radiowy: Siły Unii Europejskiej, Innsbruck.
28 sierpnia 2008 Piąta fala, 64 kule:
Główne miejsca desantu: zachodnie wybrzeże Ameryki Północnej II, wschodnie wybrzeże Ameryki Północnej III,
Rosja, Azja Środkowa, Południowa Afryka, Ameryka Południowa III.
17 września 2008 Ostatni przekaz radiowy: Wielki Sojusz Afrykański, Pietermaritzburg.
12 października 2008
Ostatni przekaz radiowy: Armia Czerwona, Niżny Nowogród.
21 października 2008
Oficjalne uznanie stanu rzeczy: brak zorganizowanych sił polowych poza
1 / 172
492216651.002.png
John Ringo - TANIEC Z DIABŁEM
Północną Ameryką.
14 listopada 2008 Druga bitwa o Irmansul. Strata supermonitorów „Lexington III”, „Yamato II”. Flota Uderzeniowa
14.
1 grudnia 2008 Tajny raport Komisji Senatu: szacowana liczebność populacji ludzkiej na Ziemi: 1.4 miliarda.
Szacowana liczebność populacji Posleenów: ponad 12 miliardów.
26 maja 2009
Ostatnia jednostka Posleenów na Irmansul zniszczona.
1
Modlitwa komandosa
Daj mi, mój Boże, to, co jeszcze masz,
Daj mi to, o co nikt nie prosi.
Nie proszę o bogactwo ani powodzenie,
Ani nawet o zdrowie.
Ludzie proszą Cię, Boże, o to wszystko tak często,
Że niemożliwe, by jeszcze choć trochę Ci tego zostało.
Daj mi, mój Boże, to, co jeszcze masz.
Daj mi to, czego ludzie nie chcą od Ciebie przyjmować.
Chcę niepewności i niepokoju,
Chcę wrzawy i przemocy.
A jeśli zechcesz mi je dać,
Mój Boże, raz na zawsze,
Dopilnuj, by nigdy mnie nie opuściły,
Bo nie zawsze będę miał
Odwagę, by o nie prosić.
starszy kapral Zirnheld
Specjalne Siły Powietrzne SAS (1942)
Clayton, stan Georgia, Stany Zjednoczone Ameryki, Sol III
23:25 czasu wschodnioamerykańskiego letniego,
piątek, 11 września 2009
Nocne niebo nad ruinami Clayton w Georgii rozdarły strugi ognia, kiedy artyleria w sile brygady wystrzeliła szrapnele.
Purpurowo-pomarańczowe błyski pocisków z opóźnionym zapłonem ukazywały wypalony szkielet Burger Kinga i umykające
stamtąd centaurowate sylwetki posleeńskich najeźdźców.
Obcy z głowami krokodyli rozpierzchli się pod ogniem z dział, a starszy sierżant sztabowy Mosovich wyszczerzył w
uśmiechu zęby, słysząc równy jak metronom rytm strzałów drużynowego snajpera. Posleeński batalion, zwany przez obcych
oolt’ondar, która to nazwa obejmowała wszystko od batalionu do dywizji, prowadziło trzech Wszechwładców. Dwóch z nich
zostało zmiecionych ze swoich antygrawitacyjnych platform dwoma celnie wymierzonymi pociskami, trzeci przyspieszył i
szybko zniknął z pola widzenia. Teraz snajper zaczął pracować nad posleeńskimi normalsami.
Reszta piątej drużyny zwiadu dalekiego zasięgu wstrzymała ogień. W przeciwieństwie do snajpera i jego karabinu
kaliber .50, pociski smugowe pozostałych żołnierzy na pewno zdradziłyby ich pozycję. A wtedy byłoby niewesoło; nawet
pozbawiony dowodzenia batalion półinteligentnych normalsów dałby radę zetrzeć ich z powierzchni ziemi.
Dlatego też żołnierze ograniczyli się do kierowania ogniem artylerii, dopóki wszyscy obcy nie zniknęli z pola widzenia.
- Dobry strzał - powiedział cicho Mueller, patrząc na dziesiątki leżących na drodze trupów wielkości konia. Wielki
jasnowłosy sierżant walczył z Posleenami albo szkolił do walki innych, zanim jeszcze reszta świata dowiedziała się o ich
istnieniu. Podobnie jak Mosovich, uczestniczył w większości przegranych i kilku wygranych bitwach całej inwazji.
Na początku rozkaz ostrzeliwania wszelkich napotkanych podczas patroli celów nie wydawał się najlepszym pomysłem.
Mueller ganiał się już z Posleenami i wiedział, że to żadna przyjemność; obcy byli szybsi i wytrzymalsi niż ludzie.
Na szczęście najeźdźcy nie kontynuowali pościgu poza pewne określone strefy, a oddział dysponował odpowiednią siłą
ognia, by móc większość ścigających wystrzelać. Dlatego żołnierze korzystali z każdej okazji, żeby to zrobić. Poza tym,
prawdę mówiąc, czerpali pewien rodzaj perwersyjnej przyjemności z dobrego artyleryjskiego ostrzału.
- Długo to trwało - mruknął plutonowy Nichols. Niedawno przeniesiono go z Dziesięciu Tysięcy. Jak wszyscy Spartanie,
był twardy jak lufa własnego karabinu snajperskiego, ale musiał jeszcze dużo nauczyć się o działaniu na zewnątrz Muru.
- Działa zawsze się spóźniają - powiedział Mueller, wstając. Tak samo jak snajper, zastępca dowódcy, który zawsze
szedł na szpicy, był owinięty w siatkę maskującą. Wiszące paski materiału, mające rozmywać zarys sylwetki i sprawiać, by
żołnierz był niewidoczny w zaroślach, czasami bywały uciążliwe. Ale ich użyteczności potężny sierżant nie mógł zanegować.
Linia frontu wzdłuż wschodniego wybrzeża ustaliła się jakieś dwa lata temu. Obie strony miały swoje słabe i mocne
punkty, w efekcie czego nastąpił pat.
Posleeni dysponowali niezwykle zaawansowaną technologicznie bronią, wyprzedzającą ludzką o setki pokoleń. Ich
lekkie hiperszybkie rakiety rozdzierały ciężki czołg czy bunkier jak blaszaną puszkę, a co dziesiąty posleeński normals nosił
wyrzutnię. Działka plazmowe i ciężkie działka magnetyczne, montowane na platformach Wszechwładców, były prawie tak
2 / 172
492216651.003.png
John Ringo - TANIEC Z DIABŁEM
samo skuteczne, a sensory platform oczyszczały niebo ze wszelkich maszyn latających czy pocisków, jakie tylko przekroczyły
linię horyzontu.
Oprócz przewagi technologicznej Posleeni mieli też przewagę liczebną. Podczas pięciu fal inwazji oraz licznych
mniejszych desantów na Ziemi wylądowało w sumie dwa miliardy Posleenów. Okres ich dojrzewania trwał zaledwie dwa lata.
To, ilu obcych było w tej chwili na Ziemi, pozostawało w sferze domysłów.
Oczywiście nie wszyscy wylądowali w Ameryce Północnej. Wręcz przeciwnie, w porównaniu z resztą świata Stany
Zjednoczone zostały wręcz oszczędzone. Afryka, nie licząc słabej aktywności partyzantów w centralnych dżunglach i górach
na południu, została praktycznie „wyczyszczona” z ludzi. Azja także bardzo ucierpiała. Podobni do koni Posleeni radzili sobie
gorzej na terenach górskich i w dżungli, dlatego pewne rejony Azji Południowo-Wschodniej, zwłaszcza Himalaje, Birma i
część Indochin, wciąż stawiały czynny opór. Ale Chiny i Indie zamieniły się w posleeńskie prowincje. Przejście Chin zajęło
Posleenom nieco ponad miesiąc; powtórzyli „Długi Marsz” Mao, wyrzynając po drodze jedną czwartą populacji Ziemi.
Większość Australii i Ameryki Południowej, z wyjątkiem głębokiej dżungli i grzbietów Andów, również padła.
Europa zamieniła się w olbrzymie pole bitwy. Posleeni kiepsko radzili sobie w zimnym klimacie; przeszkadzało im nie
tyle samo zimno, co problemy ze zdobywaniem żywności, dlatego też ominęli Półwysep Skandynawski i interior Rosji. Ale za
to siły najeźdźców zajęły całą Francję i Niemcy, z wyjątkiem części Bawarii, a potem zalały niepowstrzymaną falą całą
Równinę Północnoniemiecką aż po Ural. Tam stanęły, bardziej zniechęcone panującymi warunkami niż jakimkolwiek oporem.
W tym czasie gniazda oporu mieściły się w Alpach, na Bałkanach i w Europie Wschodniej, ale otoczonym wrogami
niedobitkom kończyła się już żywność, surowce i nadzieja. Reszta Europy, wszystkie niziny i przeważająca część historycznie
„środkowych” rejonów, znajdowała się w rękach Posleenów.
Ameryka miała szczęście; dzięki sprzyjającym warunkom terenowym i strategicznej bezwzględności zdołała przetrwać.
Na obu jej wybrzeżach rozciągały się równiny, które oprócz kilku wybranych miast oddano bez walki, za to biegnące z
północy na południe łańcuchy górskie po obu stronach kontynentu oraz Mississippi pozwoliły zebrać siły, a nawet
wyprowadzić kilka lokalnych kontrataków.
Na zachodzie rozległy masyw Gór Skalistych chronił interior przed Posleenami uwięzionymi na wąskim pasku lądu
między górami i morzem. Na tym wąskim obszarze żyła znaczna część populacji Stanów Zjednoczonych, dlatego straty w
ludności cywilnej były olbrzymie. Większość mieszkańców Kalifornii, Waszyngtonu i Oregonu znalazła schronienie w Górach
Skalistych, przede wszystkim we wciąż nie dokończonych podziemnych miastach, tak zwanych Podmieściach, które zbudowali
zgodnie z radami Galaksjan. Tam także umieścili podziemne fabryki produkujące materiały potrzebne do prowadzenia działań
wojennych.
W Górach Skalistych było wiele złóż surowców i wszystkie je eksploatowano, ale nie nadążano z produkcją żywności.
Przed pierwszymi lądowaniami Posleenów zniesiono wszelkie ograniczenia w amerykańskim rolnictwie, i zgodnie z
przewidywaniami, wydajność wspaniale wzrosła. Ale większość zapasów wysłano do kilku umocnionych miast na równinach,
które według planu miały utrzymać się przez pięć lat, dlatego kiedy uderzyła pierwsza fala inwazji, na pozostałych terenach
doszło do poważnych niedoborów. Prawie wszystkie rejony rolnicze na zachodzie, z wyjątkiem basenu Klamath, zostały zajęte
przez Posleenów, więc żywność dla zachodnich Podmieść trzeba było dostarczać szlakiem prowadzącym przez Północne
Równiny, wzdłuż autostrady międzystanowej 94 i linii kolejowej Santa Fe. Zablokowanie tego szlaku oznaczałoby powolną
śmierć głodową osiemdziesięciu pięciu milionów ludzi.
Na wschodzie sytuacja wyglądała podobnie. Appalachy ciągnące się od Nowego Jorku do Georgii, gdzie łączyły się z
rzeką Tennessee, tworzyły zaporę nie do przebycia od St. Lawrence aż do Mississippi. Góry te jednak były niczym w
porównaniu z Górami Skalistymi; nie dość, że były niższe, to jeszcze poprzecinane były przełęczami, w niektórych miejscach
otwartymi jak równiny. Dlatego też Posleeni szturmowali jednocześnie na całej długości łańcucha górskiego. Walki w Roanoke,
Rochester, Chattanooga i innych punktach były intensywne i krwawe. Wszędzie tam regularne formacje, wspierane przez
jednostki pancerzy wspomaganych i elitarne Dziesięć Tysięcy, biły się dzień i noc, odpierając nie kończące się fale Posleenów.
Ich linie wytrzymywały czasami tylko dlatego, że ci, którzy przeżyli kolejny szturm byli zbyt zmęczeni, żeby uciekać, ale
jednak wytrzymywały.
Znaczenia appalachijskich umocnień nie sposób było przecenić. Po utracie równin nadbrzeżnych i większej części
Wielkich Równin jedynymi większymi rejonami produkcji żywności była środkowa Kanada, płaskowyż Cumberland i dolina
Ohio. Jednak równiny kanadyjskie, choć produkowały zboże wysokiej jakości, miały niską ogólną wydajność z hektara, a do
tego nie potrafiły wytworzyć wielu potrzebnych produktów. Poza tym chociaż przemysł rozwijał się w Brytyjskiej Kolumbii i
Quebeku, problemy logistyczne rozwiniętej gospodarki w warunkach koła podbiegunowego, które zawsze były zmorą Kanady,
nie zniknęły nawet w obliczu posleeńskiego zagrożenia. Nie było możliwości przeniesienia całej ocalałej populacji Stanów
Zjednoczonych do Kanady, a nawet gdyby była, sytuacja tych ludzi przypominałaby sytuację Hindusów kryjących się w
Gudżarracie i Himalajach.
Utrata Cumberland i Ohio oznaczałaby w praktyce koniec aktywnej obrony. Na kontynencie pozostałyby jedynie, tak
jak w innych częściach globu, rozproszone grupki niedobitków grzebiących wśród ruin w poszukiwaniu resztek.
Wiedząc, że południowych równin nie da się utrzymać, tamtejsze siły, głównie jednostki pancerne i galaksjańskie
pancerze wspomagane, wycofały się, nie nawiązując kontaktu z wrogiem. Ucieczka ta zakończyła się nad rzeką Minnesota, z
takich samych przyczyn, jak odwrót na Syberii. Posleenom udało się jednak osiągnąć to, że podczas długiego marszu
zniszczona została jedenasta dywizja piechoty mobilnej, największa jednostka pancerzy wspomaganych GalTechu na Ziemi.
Wszystkie punkty oporu wykorzystywały najsłabsze strony Posleenów: niemożność sprostania ostrzałowi
artyleryjskiemu oraz nieumiejętność pokonywania dużych przeszkód terenowych. Wszechwładcy radzili sobie z jednostkami
powietrznymi oraz rakietami z blisko stuprocentową skutecznością, wciąż jednak nie potrafili powstrzymać pośredniego ognia
artylerii. Tak długo, jak pozostawali w ich zasięgu, byli narażeni na straty. Ze względu na dziwaczną budowę ciała nie byli w
stanie przebyć nowoczesnych umocnień obronnych. Posleeńskie ataki, które pokonały pierwszą linię obrony, zazwyczaj
kończyły się stratami rzędu stu Posleenów na każdego zabitego człowieka, gdyż w Górach Skalistych i Appalachach front
3 / 172
492216651.004.png
John Ringo - TANIEC Z DIABŁEM
tworzyło wiele wspierających się wzajemnie oddziałów i grup rezerwistów. Tak więc Posleeni atakowali i przegrywali. Za
każdym razem.
Teraz ludzie kulili się na swoich szańcach, a Posleeni trwali na skraju zasięgu ognia artylerii. Między jednymi a drugimi
zaś rozciągała się porośnięta chwastami i nawiedzana przez duchy ziemia niczyja, obszar zburzonych wsi i zrujnowanych
miast.
I właśnie tę ziemię niczyją patrolowały oddziały zwiadu.
- Ruszamy - powiedział cicho Mosovich, chowając lornetkę do futerału. Lornetka była przestarzała, nie miała nawet
wzmocnienia światła, ale w tych warunkach się sprawdzała. Poza tym sierżant lubił mieć przy sobie sprzęt pozbawiony
jakiejkolwiek elektroniki; nawet baterie GalTechu miały zwyczaj wyczerpywać się. - Myślę, że ci tutaj kierowali się na
południe, do naszego celu.
- Co konkretnie mamy zrobić z tą kulą, Jake? - zapytał Mueller i ruszył w dół zbocza.
Tydzień wcześniej wylądowała tutaj jedna z gigantycznych kul bojowych posleeńskich najeźdźców. Zazwyczaj miejsce
lądowania było mniej lub bardziej przypadkowe, ta kula jednak wylądowała dokładnie na jednym z niewielu obszarów
wschodnich Stanów Zjednoczonych, których nie strzegł ogień artylerii. Centrum Obrony Planetarnej, które mogłoby zapobiec
lądowaniu, zostało zniszczone, zanim je ukończono.
Posleeńskie kule składały się z tysięcy mniejszych pojazdów pochodzących z wielu różnych światów. Formowały się w
ustalonych punktach głębokiej przestrzeni, a potem kierowały w stronę planety-celu. Kiedy docierały do zewnętrznych warstw
atmosfery, rozdzielały się i pojedyncze jednostki, minogi i dodekaedry dowodzenia, spadały wokół miejsca desantu.
To właśnie jedna z takich kul wylądowała w pobliżu zdobytego już Clarkesville w Wirginii. Zadaniem zwiadu było
znaleźć ją i dowiedzieć się, dokąd zmierzają wysadzeni przez nią wojownicy.
Jak dotąd wyglądało na to, że lądownik zbiera ich, a nie wysadza. Było to zupełnie niespotykane zjawisko.
Najpierw ją znajdźmy - powiedział Mosovich. - Potem będziemy się martwić, co z nią zrobić.
Znalezienie lądownika nie było łatwe. Wszędzie wokół przemieszczały się oddziały Posleenów. Centaurowaci obcy
odkryli, że trudno im pokonywać góry, dlatego poruszali się głównie drogami, a to z kolei znaczyło, że zwiadowcy muszą
unikać dróg. Najlepszym na to sposobem był „bieg po grzbietach” - marsz grzbietami wzgórz, od wierzchołka do wierzchołka.
Wzgórza Północnej Georgii biegną jednak raczej ze wschodu na zachód, a nie z północy na południe. Dlatego też żołnierze
musieli wspinać się na jeden grzbiet, mierzący od siedemdziesięciu do dwustu metrów wysokości, potem schodzili z niego w
dół, aby ostrożnie przekraść się przez strumień i drogę, i znowu musieli wejść na następne wzniesienie.
Mosovich poprowadził ich z dala od autostrady 441, w dół zboczem Black Rock, a potem w głąb dziczy wokół
Stonewall Creek. Sosnowe i dębowe lasy zasnuł średniowieczny mrok; światełka cywilizacji nie paliły się tu już od lat. Puszcze
pełne były zwierzyny; na wzgórzach na południe od Tiger Creek zwiadowcy spłoszyli liczące kilkaset sztuk stado śpiących
jeleni.
Na zboczu wzgórza nad Tiger Creek Mueller zatrzymał się i podniósł rękę. Z oddali dobiegał cichy, nieustanny szmer.
Podczołgał się do przodu i podkręcił noktowizyjne gogle.
Kiedy zobaczył stworzenie pracowicie wygrzebujące się z wysokiego na trzy metry kopca ziemi, kiwnął tylko głową i
zawrócił. W odpowiedzi na pytające spojrzenie Mosovicha wskazał gestem, że muszą iść naokoło, a potem poruszył dwoma
rozstawionymi i zagiętymi w dół palcami, jakby kopał w ziemi. Sierżant kiwnął głową i wskazał na południe; nikt nie miał
zamiaru przedzierać się przez kolonię abatów.
Abaty to były szkodniki, które przywieźli ze sobą Posleeni. Podobnie jak oni, były wszystkożerne. Były białe i
wyglądały jak skrzyżowanie szczura ze stonogą. Poruszały się jak króliki, podskakując na tylnej nodze zakończonej szeroką,
giętką stopą. Pojedynczo były niegroźne i w przeciwieństwie do Posleenów nadawały się do jedzenia. Mueller twierdził, że
smakują lepiej niż węże, trochę jak kapibara. Zamieszkiwały duże kolonie przypominające mrowiska, których zaciekle broniły,
rzucając się gromadnie na przeciwnika i kąsając żuwaczkami wyglądającymi jak wielkie szczurze siekacze. Te szkodniki
obalały drzewa jak bobry, wygryzały drewno i niszczyły podziemne hodowle grzybów. Zaobserwowano też, że żywiły się
padliną.
Same abaty z kolei padały ofiarą wilków, zdziczałych psów i kojotów, jednak ich największym wrogiem był drapieżnik
zwany przez Posleenów gratem. Graty były to latające szkodniki, które wyglądem bardzo przypominały osy. Żywiły się tylko i
wyłącznie abatami. Jeśli w okolicy było gniazdo abatów, wiadomo było, że należy również wypatrywać gratów, gdyż jad z ich
żądeł był śmiertelnie niebezpieczny dla ludzi.
Reszta wyprawy przebiegła bez zakłóceń i o świcie żołnierze byli już okopani na wzgórzach nad jeziorem Rabun. Stąd
mieli szpiegować posleeński obóz i wysyłać raporty do bazy. Clarkesville leżało w zasięgu baterii artyleryjskich
stopięćdziesiątekpiątek, rozstawionych wokół Gap, więc cokolwiek Posleeni knuli, mogli być pewni gorącego powitania.
Siostra Mary podniesionym kciukiem dała znać, że łączność została nawiązana. Sierżant łącznościowy miała właśnie
zostać zakonnicą, kiedy na Ziemię doszły wieści o nadciągającej inwazji. Mary została zwolniona ze wstępnych ślubów
nowicjatu i zaciągnęła się do Armii. Podczas pierwszych dni wojny naprawiała radia w St. Louis, a kiedy posleeńska kula
otoczyła miasto, służba siostry Mary w kompanii niedobitków zakończyła się otrzymaniem Distinguished Service Cross -
Krzyża za Wybitną Służbę. Jednostka składająca się z resztek różnych oddziałów pomocniczych z St. Louis - licząca nie więcej
niż ośmiuset ludzi, wśród których nie było nikogo z piechoty - obroniła odlewnię stali Granite City Steel Works i rozgromiła
ponad stukrotnie liczniejszego wroga. Zasługi siostry Mary były zbyt liczne, by je wszystkie wymieniać, stąd w uzasadnieniu
przyznania orderu napisano o „działaniach w Granite City Steel Works”.
Sprawa łączności na terenach za Murem była złożona. Posleenom coraz sprawniej szło wykrywanie i lokalizowanie
przekazów radiowych, dlatego po wielu dotkliwych stratach zespoły zwiadowcze zaczęły korzystać z automatycznych
przekaźników laserowych. Każda drużyna wyruszała w pole wyposażona w dużą ilość tych urządzeń - wielkości bochenka
chleba - i rozmieszczała je na szczytach wzgórz na swoim terenie działania. Ponieważ przekaźniki służyły też za sensory,
umożliwiały dowództwu orientowanie się w ruchach wrogich wojsk.
4 / 172
492216651.005.png
John Ringo - TANIEC Z DIABŁEM
Niski, przysadzisty technik łącznościowiec nosił więc ze sobą wielką pakę przekaźników i musiał bez przerwy upewniać
się, że każdy z nich ma łączność z tymi, które pozostały na tyłach.
Mueller rozwinął podpinkę do poncza i nakrył ją kocem maskującym, a potem wczołgał się do środka i wystawił dwa
palce, wskazując, że chce objąć drugą wartę.
Mosovich pokiwał głową i pokazał jeden palec Nicholsowi, a potem cztery siostrze Mary. Zamierzali przespać
większość dnia, a potem o zmroku ruszyć w dół, w stronę rzeki. Mosovich chciał już następnego ranka oglądać Clarkesville.
Nichols okrył się razem z karabinem kocem maskującym, po czym zaległ na wygodnej skale. Marsz dał im w kość;
wzgórza były strome, a poszycie gęste. Nichols znał jednak sekret, którym nie zamierzał z nikim się dzielić: ciężki dzień
łażenia po wzgórzach jest lepszy niż dobry dzień w Dziesięciu Tysiącach. Wolał być tutaj niż w Rochester.
2
Boże cnych ojców z dawnych wieków
Panie tych armii w świat wysłanych
Co pod Twą dłonią sprawujemy
Władztwo nad palmą i sosnami -
Panie Zastępów, bądź wciąż z nami
Bo zapomnimy - zapominamy!
Rudyard Kipling
Pieśń na wyjście (1897)
Rochester, stan Nowy Jork, Stany Zjednoczone Ameryki, Sol III
07:55 czasu wschodnioamerykańskiego letniego,
sobota, 12 września 2009
Mike O’Neal spojrzał w dół, na spowitą dymem dolinę, w której kiedyś leżało Rochester. Miasto było teraz zrównane z
ziemią tak, jak nie zrobiłby tego żaden huragan. Ludzie świetnie sobie radzili z walką w gruzach, podczas gdy dla
koniopodobnych Posleenów była ona niemalże niemożliwa. Ale to nie oznaczało, że Rochester wciąż jest miastem ludzi.
Oznaczało to tylko tyle, że walczą o nie dwa różne gatunki szkodników.
Mżyło, znad jeziora Ontario wiatr przywiewał gęstą, mokrą mgłę. Mike trzymał w jednej ręce hełm, w drugiej pistolet
grawitacyjny. W oddali rozległ się huk podobny do gromu i na wschodnim brzegu rzeki Genesee wystrzeliła w niebo ściana
białego ognia, przy wtórze trzasku miliona fajerwerków. Wzgórza nad dawnym Uniwersytetem Rochester przyjęły kolejną
chybioną salwę.
- These mist covered mountains are home now for me - zaśpiewał Mike, kręcąc pistoletem na palcu i obserwując ogień
artylerii strzelającej pociskami kasetowymi.
...but my home is in the lowlands, and always will be.
Someday you’ll return to your valleys and farms.
And no longer you’ll burn to be brothers in arms
Przed nim tańczył hologram. Wysoka, szczupła brunetka w mundurze komandora podporucznika Floty opowiadała o
tym, jak wychowywać córkę na odległość. Była bardzo piękna, a jej uroda kontrastowała z niemal troglodyckim wyglądem jej
sławnego męża. Była też od niego spokojniejsza i mądrzej postępowała z ludźmi, często hamując tego porywczego człowieka.
Kolejna salwa kasetówek runęła na ziemię, a chwilę potem chmara podobnych do spodków kształtów poderwała się w
powietrze i zaszarżowała na zachód, przez rzekę. Posleeni uczyli się, odkrywali, że przeszkody terenowe można pokonywać
determinacją i dobrym dowodzeniem. Mike obserwował niemal z obojętnością, jak hiperszybkie pociski i działa plazmowe
Wszechwładców uciszają kolejne gniazda oporu, a oddziały normalsów pokonują prowizoryczny most zbudowany ze zwykłych
desek przymocowanych do dziesiątek zebranych z całej okolicy łodzi. Ogień artyleryjski mógłby z łatwością go zniszczyć, ale
jak zwykle artyleria koncentrowała się na „obszarach gromadzenia się wroga” i „terenach strategicznie istotnych”. Nie na
siłach Posleenów, bez których te obszary przestałyby być strategicznie istotne.
- Oni się uczą, kochanie - szepnął Mike - a my nigdy.
Nie nauczyli się niczego w niespodziewanych potyczkach, zanim jeszcze wojna oficjalnie się rozpoczęła, kiedy stracili
Fredericksburg i niewiele brakowało, by stracili też Waszyngton. Kiedy lekko uzbrojone fregaty rzucano beztrosko na bojowe
kule Posleenów.
Kule skrywały w swym wnętrzu wielkie ilości okrętów. Bezpośrednie trafienie głowicą antymaterii zdzierało jedną
warstwę zewnętrznej powłoki, ale jednostki wewnątrz wytrzymywały atak. Stąd wzięła się teoria, że należy potężnym
uderzeniem rozbić je, a potem zaatakować rozproszone okręty jednostkami pomocniczymi. A do tego potrzebne były nie tylko
całe flotylle myśliwców, fregat i niszczycieli, ale także wielki okręt główny.
Zamiast jednak czekać, aż Flota będzie w pełni gotowa, galaktyczne dowództwo rzucało do walki coraz więcej okrętów
niemal prosto ze stoczni, i to nie tylko w przestrzeni ziemskiej, ale także nad Barwhon i Irmansul. Utrata okrętów
pomocniczych, tak ważnych dla powodzenia całego planu, sama w sobie była ciosem, ale straty w ludziach były po prostu
druzgocące.
Inwazja na Ziemię praktycznie odcięła ją od przestrzeni kosmicznej i żadna z pozostałych ras Federacji Galaktycznej nie
mogła przystąpić do walki. Żeby dostarczyć Flocie potrzebnych załóg, ściągano z Ziemi wszystkich kandydatów i
przepuszczano przez trwające całe miesiące i lata szkolenia na symulatorach, które miały przygotowywać ich do kosmicznych
walk. A oni niemal natychmiast ginęli w kolejnych potyczkach, nawet nie zadając Posleenom żadnych poważniejszych strat. W
ten sposób ograniczone siły pozaplanetarne straciły cały swój potencjał jeszcze przed zakończeniem budowy pierwszego okrętu
głównego.
Zanim wystrzelono pierwszy superpancernik, nastąpiła druga fala inwazji. Potężny okręt, mierzący prawie cztery
kilometry długości, miał rozbijać kule desantowe przy użyciu umieszczonego osiowo hiperdziała. Udawało mu się to z
5 / 172
492216651.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin