Historia łowcy 25.rtf

(11 KB) Pobierz

Rozdział 25 (betowały Akari i Lilian)

 

Wszyscy razem spokojnie przemierzali korytarze w drodze do swoich komnat. Z głównego korytarza skręcili na kręte schody pnące się stromo w górę.

 

Klatka schodowa kończyła się krótkim korytarzem, w którym Draco nigdy do tej pory nie był. Przez chwilę zastanawiał się, czy to jakaś nowa część zamku, czy po prostu nigdy wcześniej nie była wykorzystywana, a on nie dotarł do tych schodów i tego przejścia podczas swoich wypraw za czasów szkolnych. Wzruszył ramionami, nie przerywając  jednak wędrówki.

 

Rozejrzał się po przejściu ozdobionym przepięknymi arrasami.Kunsztownie haftowane, przedstawiały najrzadsze, a jednocześnie najpiękniejsze magiczne stworzenia. Z jednego patrzyły na nich mądrymi oczami pasące się w księżycowym blasku jednorożce, drugi ukazywał feniksa z rozłożonymi skrzydłami,otoczonego szalejącymi płomieniami. Kilka przedstawiało różne gatunki smoków.Na jednym zdolny artysta uchwycił moment, w którym wśród rozbryzgów piany Kelpie przemienia się z morskiego konia w piękną kobietę. Było też wiele innych,nieznanych Malfoyowi stworzeń. Prawdopodobnie można by spędzić dziesiątki godzin,podziwiając pełne szczegółów gobeliny, ale tylko na moment zatrzymali na nich wzrok, przechodząc korytarzem. Ich uwagę przyciągało  w tej chwili coś innego.

 

Wszyscy z ciekawością przyglądali się jedynym drzwiom znajdującym się w korytarzu, na samym jego końcu. Duże, proste, z orzechowego drewna, zaokrąglone u góry, o lekko wygiętej, mosiężnej klamce sprawiały miłe wrażenie, samym wyglądem zachęcając do wejścia. Draco uśmiechnął się do Łowcy, który już zdążył je otworzyć i gestem zapraszał go do środka.

 

 

 

_.-*-._

 

 

 

Do ich użytku oddano całą wieżę, stosunkowo niewysoką, ale dość przestronną. Na najniższym poziomie, który można  by z braku lepszego określenia nazwać parterem,znajdował się gabinet Łowcy. Ciepły, przytulny pokój urządzony w kolorach szkarłatu i złota, ze stojącym pośrodku dużym biurkiem, wygodnym fotelem i mnóstwem półek z dokumentami.

 

Harry skrzywił się na ich widok, mrucząc pod nosem, że jest to z całą pewnością kara za jakieś grzechy z zamierzchłej przeszłości i na pewno ktoś go bardzo nie lubi, żeby kazać mu się tym zajmować. Draco zaśmiał się tylko w odpowiedzi,będąc pewnym, że brunet i tak wykręci się z papierkowej roboty, najprawdopodobniej zlecając ją swojemu „asystentowi”.

 

Z gabinetu można było wejść do niewielkiej biblioteczki, zawierającej całą fachową literaturę, tak aby przyszły nauczyciel miał wszystko pod ręką i nie musiał się trudzić poszukiwaniem potrzebnych mu materiałów w szkolnej bibliotece.

 

Oprócz tego, na parterze znajdowała się też zbrojownia, wyposażona we wszystkie możliwe rodzaje broni, choć znacznie mniej okazała niż ta na Grimmaud Place 12. Na jej ścianach, specjalnych hakach wisiały miecze, szable i rapiery.Noże i mniejsza broń leżała na wyściełanych półkach, a mniej subtelne narzędzia spoczywały na stojakach. Na podłodze stały okute żelazem skrzynie, zawierające środki do czyszczenia i konserwacji broni. Sala była nieco mroczna, wypełniona intensywnym zapachem metalu i skóry, a mimo to w jakiś sposób przytulna. Draco zdążył już polubić takie miejsca przez wspólne treningi. Była też połączona z niewielką salką treningową, do ich własnego użytku. Na kamiennych ścianach z łatwością można było wyczuć wielowarstwową magię ochronną, bardzo sprawnie i profesjonalnie nałożoną. Będą mogli tu ćwiczyć nie tylko walkę, ale też zaklęcia, które Kieł zdecyduje się pokazać uczniom.

 

Szerokie, kamienne schody ciągnące się wzdłuż ściany, zaprowadziły ich na wyższy poziom, do kolejnych pomieszczeń, tym razem całkowicie już prywatnych, nie mających nic wspólnego z pracą czy obowiązkami. Niewielka kuchnia ze skromnym wyposażeniem, ale zupełnie wystarczającym jeśli brało się pod uwagę posiłki w Wielkiej Sali, wygodna jadalnia z dużym stołem, przy którym spokojnie mogło zmieścić się ponad dziesięć osób i przestronny salon, o całkowicie przeszklonej ścianie, zapewniającej wspaniały widok na jezioro,odbijające gwiazdy i światło padające z zamkowych okien.

 

Najwyższy poziom wypełniały sypialnie i łazienki, urządzone gustownie i stylowo, tak, że Malfoy nie mógł do niczego się przyczepić. Było też niewielkie pomieszczenie dla demonic, do którego nie zamierzali nawet zaglądać i bawialnia dla dzieci – ciepły pokój o ścianach obitych białym drewnem i podłodze z jasnego parkietu, przykrytego gdzieniegdzie kolorowymi puszystymi dywanikami.Kominek był starannie zabezpieczony ozdobną barierką, tak, żeby żadne z maluchów nie mogło się dostać w pobliże ognia. Z jednej strony umieszczono kojec dla Tomisia, pełen miękkich kocyków i poduszek, a z drugiej stoliki dla dziewczynek, na których mogły rysować i bawić się. Na ścianach asymetrycznie porozwieszano półeczki, które były pełne pluszowych maskotek, różnych zabawek i dziecięcych książeczek.

 

Osoba, która zarządzała przygotowaniem ich kwatery, najwidoczniej dobrze zadbała o uzyskanie dokładnych wiadomości o ich preferencjach, ponieważ dla Harry’ego i Draco przygotowano wspólną sypialnię z oddzielną łazienką.

 

Blondyn zarumienił się patrząc na łóżko, które zdecydowanie nie było zwyczajnym meblem, nawet jak na standardy sypialni dla par. Jego myśli natychmiast wypełniły niezwykle przyjemne wizje tego, jak mogą je wykorzystać,ale szybko porzucił takie rozważania, czując jak jego rosnące powoli podniecenie zaczyna napierać na materiał spodni.

 

Łóżko było po prostu olbrzymie. Olbrzymie i okrągłe. Materac o średnicy trzech metrów był zasypany poduszkami najrozmaitszych rozmiarów i kształtów.Otaczające go pięć spiralnie rzeźbionych kolumienek podtrzymywało okrągły baldachim, z którego łagodnymi falami spływały zasłony, ale nie takie do jakich przywykli w Hogwarcie. Nie były ciężkie i nieprzeźroczyste, nie było potrzeby aby zasłaniały ich przed spojrzeniami innych lokatorów czy chroniły przed zimnem.Te były zwiewne i przeźroczyste, poruszające się w lekkich nawet podmuchach powietrza. Nadawały posłaniu niepowtarzalnego uroku. Rosa i Lily gdy tylko ciekawie wyjrzały zza ich pleców, z radosnym piskiem rzuciły się w kierunku łóżka,wskakując pomiędzy poduchy, podskakując na miękkim materacu i z bojowymi okrzykami wszczynając wojnę na poduszki.

 

Cała sypialnia była urządzona w odcieniach fioletu, ciemnej żółci i złota, uzupełnionego ciemnowiśniowymi meblami. Mimo, że wydawała się dość mroczna, oświetlona pełzającymi w kominku płomykami ognia stawała się miejscem spokojnym i pełnym intymności, właśnie takim jakiego potrzebowali. Spojrzeli na siebie znacząco, rozumiejąc się bez słów.

 

Potter podał śpiące niemowlę jednej ze służących, cicho wydając polecenie, żeby położyły małego do łóżeczka, po czym podszedł do Draco,obejmując go od tyłu. Blondyn zadowolony oparł się o jego tors wzdychając cicho i mrużąc oczy.

 

- Idź się odśwież, a ja dopilnuję kolacji – szepnął Łowca całując go delikatnie w policzek i wyjmując niemal zapomnianą fotografię z jego palców. –Tym też się zajmę… - zaśmiał się lekko i pchnął kochanka w stronę drzwi do łazienki.

 

Malfoy przyjął propozycję z ulgą, stwierdzając, że po długiej podróży zdecydowanie przyda mu się szybki prysznic. Ruszył w kierunku zachęcająco wyglądającej kabiny prysznicowej, słysząc jeszcze przez drzwi, jak Potter woła dziewczynki, żeby poszły z nim do kuchni.

 

 

 

_.-*-._

 

 

 

W trakcie mycia się, dopadły go tłumione od rana obawy. Zastanawiał się, czy przypadkiem Łowca nie dowiedział się w jakiś sposób o tym, że Draco ma dzisiaj urodziny…

 

Nie obchodził tego „święta” już od bardzo dawna i nie miał najmniejszego zamiaru mówić o nim komukolwiek, nawet jeśli kiedyś Harry miałby mieć mu to za złe. To, co wydarzyło się między nimi na przyjęciu Pottera i po nim, tylko utwierdziło go w tym przekonaniu.

 

Jednak w tej chwili to wygonienie go do łazienki, podczas gdy prawie cała rodzinka Potterów zajęła się przygotowaniem kolacji, wydało mu się nader podejrzane. Przez całą, niezwykle krótką kąpiel był niespokojny. W duchu modlił się tylko o to, żeby przypadkiem nie wpadli na pomysł urządzenia mu jakiejś niespodzianki, z tortem, świeczkami i tymi innymi śmiesznymi rzeczami. Doprawdy nie uważał, żeby kolejny, mijający rok jego życia był czymś wartym świętowania.

 

 

 

_.-*-._

 

 

 

Kiedy tylko wysuszył włosy i ubrał się w wygodne, lekkie ubranie,zszedł na dół, kierowany radosnymi głosami bliźniaczek, dobiegającymi z jadalni.

 

Przed wejściem przystanął na moment, biorąc głęboki, uspokajający oddech. Błagam, myślał, niech to będzie tylko zwykła, rodzinna kolacja.

 

Zdecydowanym ruchem nacisnął klamkę, wchodząc do środka i rozglądając się niespokojnie wokoło. Mimo wszystkich swoich wcześniejszych życzeń, nieco zaskoczył go widok jaki zastał. To naprawdę była tylko zwykła rodzinna kolacja!

 

Dania przygotowane przez Łowcę jak zwykle były przepyszne, ale były to zwyczajne potrawy, jakie mogliby jeść w każdy normalny wieczór i do jakich Draco zdążył się już przyzwyczaić podczas tych okazji, kiedy Potter sam zabierał się za gotowanie, nie wpuszczając do kuchni ani służących ani kochanka. Harry rozmawiał z nim na nic nieznaczące, luźne tematy, a dziewczynki chichotały z czegoś zawzięcie podczas całego posiłku. Demonice pojawiały się od czasu do czasu, zbierając brudne naczynia lub przynosząc kolejny smakołyk,ciepły i rozsiewający cudowną woń. Draco powoli pozwolił sobie na odprężenie w ciepłej domowej atmosferze, którą tak uwielbiał.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin