Maria Stuart.doc

(167 KB) Pobierz
Ulrich

Ulrich
Nina Stein

ZABIJCIE TĘ DZIWKĘ

SPRAWA MARII STUART
Kapitulacja
Naszą opowieść o Marii Stuart rozpoczynamy tuż po jej trzecim
z kolei zamążpójściu, zaledwie trzy miesiące od tajemniczej śmierci
drugiego małżonka. Nowy wybranek to James Hepburn, hrabia
Bothwell. Był poddanym, a także - jak głosi plotka - kochankiem
szkockiej królowej, która znalazła się wkrótce w sytuacji nie do
pozazdroszczenia. Małżeńskie szczęście nie trwało długo - szlach-
ta groziła władczyni i młoda para musiała opuścić Edynburg. Wresz-
cie doszło do zbrojnej konfrontacji. 15 czerwca 1567 r. pod Car-
berry Hill, osiem mil od stolicy kraju, stanęły naprzeciw siebie dwie
armie. Nad wojskiem hrabiego Bothwella powiewał sztandar z god-
łem Szkocji, lew w czerwonym polu - widoczny znak obecności
urodziwej królowej. Jej przeciwnicy wystąpili pod przedziwną cho-
rągwią: na białym tle zielone drzewo, pod nim zwłoki Henryka
Darnleya, zamordowanego męża Marii. Obok sylwetka klęczącego
syna i następcy tronu, Jakuba, poniżej zaś napis głoszący "Osądź
i pomścij moją sprawę, o Panie". Trudno o bardziej jednoznaczną
symbolikę, szkoccy feudałowie nigdy zresztą nie słynęli z wyszuka-
nej galanterii.
Czas upływał a nikt nie kwapił się do rozpoczęcia bitwy. Francuski
poseł próbował załagodzić spór. Lordowie przekazali królowej, iż
złożą jej hołd bez żadnych zastrzeżeń, o ile poświęci Bothwella.
Maria pozostała jednak wierna mężowi. "Niektórzy spośród obecnych
wrogów sami przecież popierali to małżeństwo" - odrzekła. Negoc-
jacje przeciągały się, zaś skwar południa stopniowo osłabiał zapał
ludzi Bothwella. Zaczęli oddalać się, początkowo małymi, później
coraz większymi grupami, szukając cienia i chłodnego piwa. W końcu
władczyni skapitulowała i oddała się w ręce swych przeciwników,
pod warunkiem, że hrabia odjedzie wolno i bezpiecznie. Przejazdowi
Marii Stuart ulicami Edynburga towarzyszyły okrzyki tłumu: "Spalić
czarownicę!", "Na stos mężobójczynię!", "Wszeteczna dziewka!".

Nie zaprowadzono jej do własnego pałacu, lecz do domu profosa,
) ~GDzIe - zamknięta w niewielkiej komnacie, pod ścisłą strażą - nie
mogła dojść do siebie. Żaden z możnych nie chciał z nią rozmawiać.
O poranku, zupełnie załamana, ukazała się w oknie, głośno wzywając
pomocy. Włosy miała zmierzwione, odzież przepoconą, brudną i po-
szarpaną. Zgromadzonych gapiów ogarnęło na ten widok przeraże-
nie: dla Marii, 24-letniej królowej Szkotów nadeszły najwyraźniej
najgorsze chwile w życiu.
Nagle w komnacie pojawili się lordowie i odciągnęli uwięzioną od
okna. Wieczorem przewieziono ją do królewskiego zamku Holyrood,
gdzie mogła się odświeżyć, przebrać i spożyć posiłek w towarzystwie
dam dworu. Chwile odpoczynku nie trwały jednak długo. "Konie
czekają" - zawołał ktoś i bez słowa wyjaśnienia, pod osłoną nocy
wywieziono Marię do zamku na wyspie pośrodKu jeziora Lochleven.
Władczyni stała się zakładniczką swych książąt. Osoba atrakcyjnej
szkockiej królowej wywoływała diametralnie różne emocje. Wrogowie
twierdzili, że kazała zgładzić męża, Henryka Darnleya, aby poślubić
kochanka - Jamesa Bothwella, a tym samym zdradziła ojczyznę.
Zwolennicy widzieli w niej męczennicę, pokutującą za przyznawanie
się do wiary katolickiej w protestanckim kraju. Ale na tym nie koniec
historii. Maria uciekła z więzienia na wyspie, czekał ją jednak o wiele
gorszy los, a wreszcie śmierć.
Maria Stuart była zagadkową i pełną sprzeczności kobietą. Czy
stała się ofiarą intrygancKich, żądnych władzy polityków, czy też
może zwodziła swe otoczenie maską naiwności, realizując w rze-
czywistości własne plany? Dyskusje na temat jej życia i panowania
nabrały rzeczowego charakteru dopiero wiele lat później. Losy Marii
skłaniały do emocjonalnych reakcji, zażartych polemik i skrajnych
osądów. "Była rozpustną kobietą w przebraniu męczennicy (...),
tygrysicą, niebezpieczną niczym bestia (...), tak zmysłową i demonicz-
ną, że wydawało się to prawie nienaturalne" - pisał angielski historyk,
James Anthony Froude. Fryderyk Schiller natomiast stworzył wizeru-
nek kobiety namiętnej i nieszczęśliwej, walczącej o wolność, która
wprawdzie cudzołoży i morduje, ale jednak poprzez swoją skruchę
zasługuje na przebaczenie. Prawie 150 lat później Stefan Zweig ukazał
milionom czytelników swej biograficznej powieści obraz Marii Stuart,
nie odbiegający znacznie od wersji schillerowsKiej. Zweig również
przyczynił się - aczkolwiek częściowo w oparciu o wątpliwe szcze-
góły historyczne - do utrwalenia wyobrażeń o szkockiej królowej
jako kobiecie rozdartej pomiędzy namiętnością, jaka nią kierowała
i pchała do zbrodni, a wystawieniem na hazard tronu. Była tak silna
i tak związana z cudownym rozkwitem kobiecości, iż - zdaniem
Zweiga - usprawiedliwia to popełnione przez Marię czyny.
"W śmierci mój początek" - tę dewizę nasza bohaterka wyhaf-
towała na baldachimie nad swym łożem; doprawdy przerażająco
trafne sformułowanie.
Młoda królowa
Początek historii to zimowy dzień 8 grudnia 1542 r. Wśród murów
zamku Linlithgow hulał lodowaty wiatr. Gdy król Jakub V usłyszał
o narodzinach córki, był przerażony. Złowróżbnie proroKował dynastii
Stuartów: "Biada! - miał wykrzyknąć. - Z kobietą przyszła korona
do naszego rodu i przez kobietę on zginie". Pięć dni później już nie
żył, a nowo narodzona została władczynią Szkocji.
Maria Stuart przyszła na świat w czasach przełomowych. Śred-
niowieczny świat zaczął chwiać się w posadach, odkrycia geograficz-
ne i badania naukowe rozszerzały horyzonty, a Kościół katolicki utracił
nieco ze swej potęgi. W Rzeszy Niemieckiej Marcin Luter krytykował
sytuację w Kościele i jego roszczenia, znajdując szybko zwolenników
dla głoszonych tez także wśród książąt, którzy utworzyli w swych
państwach Kościół reformowany. Na restrykcyjną wobec taKich nowo-
ści politykę cesarza odpowiedzieli gwałtownym protestem niektórych
stanów Rzeszy Niemieckiej podczas sejmu w Spirze w 1529 r. - stąd
nazwa protestantyzm (łac. protestari - "oświadczać"). Zreformo-
wana doktryna religijna rozpoczęła zwycięski pochód, wychodząc
daleko poza niemieckie granice. Anglia wszakże przyjęła nową religię
bardziej dzięki kaprysowi Henryka VIII. Monarcha był początkowo
orędownikiem katolicyzmu i wielokrotnie wypowiadał się przeciwko
Lutrowi. Miał jednak pewien problem: ponieważ jego żona, katarzy-
na Aragońska, nie urodziła mu syna, chciał się z nią rozwieść
i zawrzeć drugie małżeństwo - z Anną Boleyn, damą swego serca.
Gdy papież nie zgodził się na to, Henryk zareagował szybko. Zerwał
z Rzymem, wprowadził w czyn starą, angielską ideę Kościoła naro-
dowego, i sam stanął na jego czele. Nowy Kościół, zawierający
zarówno elementy protestanckie, jak i katolickie, zwie się do dziś
"anglikańskim".
Narodziny Marii przypadły na okres kolejnego Konfliktu Szkocji
z Anglią, jednej z tych niezliczonych wojen, u podłoża których leżało
dążenie Anglii do podporządkowania sobie północnego sąsiada. Król
Robert I Bruce dopiero w 1314 r., w bitwie pod Bannockburn, wywal-
czył niezależność Szkocji, od tej pory wciąż wymagającą obrony.
Niewielki kraj otrzymywał pomoc wojskową i gospodarczą dzięki
przymierzu z Francją. Na początku XVI w. dostał się jednak pod
protektorat angielski - poprzez małżeństwo swego władcy' z Mał-
gorzatą Tudor, siostrą Henryka VIII. Stuartowie opierali na tym związ-
ku roszczenia do tronu Anglii. Jednakże kolejny monarcha szkocki,
Jakub V, zmienił polityczny kurs, ożywił sojusz z Francją i poślubił
Marię Lotaryńską, księżniczkę de Guise. Ojczyzna Marii stała się
więc widownią konfliktu interesów dwóch mocarstw-Anglii i Francji,
szlachta podzieliła się na dwie frakcje, zwalczające się zaciekle, zwła-
szcza od chwili upowszechnienia protestantyzmu.
Jakubowi V nie dane było spokojne panowanie. Utarczki na granicy
posłużyły sąsiadom za pretekst do ponownego wypowiedzenia woj-
ny, która zakończyła się dla Szkotów upokarzającą porażką w lis-
topadzie 1542 r. Król, ciężko ranny w walce, schronił się w niewielkim
zamku Falkland, żyjąc nadzieją na urodziny upragnionego syna. Na-
rodziny dziewczynki przypieczętowały w jego oczach los Stuartów.
Ich kariera rozpoczęła się przecież także dzięki kobiecie: jeden ze
Stuartów poślubił w XIV w. córkę króla szkockiego, Roberta I Bruce'a,
tym samym zyskał dla rodziny koronę. Po przedwczesnej śmierci
Jakuba rozgorzały spory o powołanie opiekuna dla Marii, który przej-
ściowo sprawowałby władzę. Regenci zmieniali się w krótkich od-
stępach czasu. W tej sytuacji Anglicy mogliby bez trudu zadać swym
wrogom ostateczny cios, bowiem od krwawej bitwy w 1542 r. między
sąsiadami panował dość niepewny rozejm. Można jedynie spekulo-
wać, dlaczego Henryk VIII wahał się przed wydaniem rozkazu do
natarcia. Być może nie chciał przejść do historii jako ten, który wy-
ruszył do boju przeciw niemowlęciu, i to jeszcze półsierocie. Zamiast
tego zdecydował się zagrać politycznie i wysłał na dwór szkocki
posła z gratulacjami oraz ofertą małżeństwa Marii z jego synem
Edwardem, księciem Walii, który wówczas miał zaledwie rok. Taki
związek trwale zjednoczyłby oba państwa. Pospiesznie zwołany par-
lament Szkocji zgodził się na zaręczyny, odrzucił jednak żądanie
Henryka dotyczące powierzenia mu wychowania królewskiej córki.
Nie zyskał również aprobaty plan przyłączenia Szkocji do Anglii,
w razie gdyby Maria i Edward mieli pozostać bezdzietni. Król był
wściekły, lecz wreszcie po wielotygodniowych negocjacjach, w lipcu
1543 r. podpisał pozbawiony spornych klauzul układ pokojowy - jed-
nocześnie umowę małżeńską.
Niezależnie od wszelkich porozumień królowa - matka, Maria
de Guise, nie ufała Anglikom. Jeszcze w tym samym miesiącu schro-
niła się z córką w Stirling, zamku położonym w głębi kraju i będącym
nie do zdobycia. W tamtejszym kościele franciszkanów odbyła się
koronacja dziewięciomiesięcznej dziewczynki, według obrządku ka-
tolickiego. Pierwsze lata życia Maria spędziła w tej niedostępnej
twierdzy, pod opieką lorda Johna Erskine'a, pierwszego hrabiego
Mar. Turyści odwiedzający zamek w Stirling dziwią się, widząc nie-
wielki otwór w murze: zbyt wąski na armatnią lufę, umieszczony
za nisko na obserwację, na odpływ wody zaś za wysoko. Dziurę
ową przekuto w grubej ścianie specjalnie dla małej królowej, aby
mogła spoglądać na swój kraj. Przeżyła tutaj beztroskie chwile, nie
wiedząc, co dzieje się na zewnątrz. Tego wiedzieć przecież nie
mogła, mimo swego własnego, malutkiego "okienka na świat". Pań-
stwo ogarnęła zaś na nowo wojna, gdyż parlament w Edynburgu
anulował angielsko-szkocki układ - pół roku zaledwie od jego ra-
tyfikacji. Stronnicy Anglii znaleźli się w odwrocie, a wraz z nimi
protestantyzm. Zapłonęły stosy; kulmina-
cją bezlitosnych prześladowań było spale-
nie żywcem przed arcybiskupim pałacem
w St. Andrews najbardziej znanego przed-
stawiciela nowej religii - kaznodziei Geor-
ge'a Wisharda (jednym z jego zwolenni-
ków był młodzieniec o nazwisku John
Knox). Dwa miesiące później rebelianci
przypuścili kontratak, zamordowali bisku-
pa i powiesili go w oknie.
Gdy wojska angielskie wkroczyły do
Szkocji, by zaprowadzić porządek i ode-
brać narzeczoną Edwarda, Francja pospie-
szyła sojusznikowi z pomocą. W styczniu
1547 r. zmarł Henryk VIII, a regent - spra-
wujący rządy w imieniu małoletniego na-
stępcy tronu - wzmógł ataki przeciw pół-
nocnemu sąsiadowi. Zamek Stirling, leżący
pośrodku terenu walk, nie wydawał się już
Marii de Guise dostatecznie bezpieczny.
Ucieka wraz z małą do odległego klasztoru Inchmahome, gdzie przez
jakiś czas obie są bezpieczne. Już w sierpniu 1548 r. niespełna
sześcioletnia Maria musiała jednak pożegnać się z ojczyzną i popłynąć
w towarzystwie matki do Francji2. Tam miało dopełnić się jej wy-
chowanie, tam też czekał nowy oblubieniec, pięcioletni następca
tronu francuskiego - Franciszek. Tak postanowił w lutym tegoż roku
szkocki parlament, a Maria de Guise z zadowoleniem powitała tę
decyzję.
Szkocka mademoiselle
Po tygodniowej żegludze niewielka królewska flotylla przybiła do
brzegów Francji. Antoinette de Bourbon, babka Marii, wyjechała jej
na spotkanie, z zachwytem witając wnuczkę. Razem udały się w kil-
kudniową podróż w dolinę Loary. Tutaj, na zamku Saint Germain,
bawił dwór królewski. Małej dziewczynce przybywającej z surowej
Północy miejsce to musiało wydawać się niczym z baśni. Zachwytom
nie było końca, bowiem dwór regularnie przenosił się z jednego
zamku do drugiego z przyczyn natury higienicznej: rezydencje nie
posiadały ani bieżącej wody, ani kanalizacji, dlatego co jakiś czas
gruntownie je sprzątano i wietrzono. Aby docenić skomplikowaną
organizację funkcjonowania dworu monarszego, trzeba wiedzieć, iż
obok rodziny panującej i arystokratycznego towarzystwa, obejmo-
wał on 300-500-osobowy personel. Zapotrzebowanie na żywność
przybierało gigantyczne rozmiary. Podczas jednego zwykłego posił-
ku spożywano 276 bochnów chleba, 18 wołów, 8 owiec, 20 kap-
łonów, 120 kurcząt i gołębi, 3 sarny, 6 gęsi, 4 zające itd. Nic
dziwnego, że szkoccy goście z czasem stali się ciężarem i stop-
niowo odsyłano ich z powrotem. Po roku odjechała także matka
naszej bohaterki.
Maria powoli zapominała o szkockiej ojczyźnie. Nauczyła się języka
i prowadziła korespondencję po francusku, dorastała razem z dziećmi
pary królewskiej - nad których wychowaniem czuwała katarzyna
Medycejska - i przejęła elegancki styl życia nowego otoczenia.
Wyrosła na uroczą, adorowaną przez wszystKich damę - wysoką
( 1,80 m wzrostu), smukłą, o kasztanowych włosach, jasnej cerze
i brązowych oczach. "Była jedną z najpiękniejszych istot, jakie kie-
dykolwiek widziałem - pisał jeden z licznych admiratorów - i już
w tak młodym wieku spodziewano się po niej więcej, niż po jakiej-
kolwiek księżniczce na świecie". Miała 16 lat, gdy zabrzmiały dla niej
weselne dzwony. 24 kwietnia 1558 r. poślubiła w katedrze Notre
Dame francuskiego delfina. Uczestnicy tej wspaniałej uroczystości
szeptali: "Panna młoda jest w bieli" - we Francji to kolor żałoby.
Maria lubiła biel podkreślającą urodę jej jasnego oblicza i brązowych
włosów. Pod wpływem swego teścia, króla Francji Henryka II, pod-
pisała trzy ściśle tajne załączniki do umowy małżeńskiej, wśród nich
zobowiązanie, którego znaczenia chyba nie pojmowała: w przypadku
jej bezpotomnej śmierci Szkocja miała przypaść władcom Francji. To
postanowienie w jaskrawy sposób naruszało oficjalne porozumienie
gwarantujące Szkocji niezależność. Jeżeli młoda kobieta rozumiała,
co czyni, to o polityce dowiedziała się dwóch rzeczy. Po pierwsze:
można złamać dane słowo i potajemnie uchylić zawarte traktaty. Po
drugie: suwerenny władca może według uznania rozporządzać swym
państwem, podarować go czy podzielić, nie pytając o zgodę pod-
danych. Oczywiście, umowa nie pozostała w tajemnicy, wieści o niej
dotarły do Szkocji, wywołując dwuznaczny rozgłos.
W rok po ślubie syna, Henryk II odniósł śmiertelną ranę podczas
turnieju rycerskiego3. Skromna, stosowna do trwającej żałoby korona-
cja w katedrze w Reims wyniosła małżonka Marii, Franciszka, do
godności królewskiej, ona sama została więc jednocześnie nową
monarchinią. Rządy w ojczyźnie - a wraz z nimi problemy polityczne
- powierzyła w 1554 r. matce. Coraz więcej szkockich możnowład-
ców skłaniało się ku protestantyzmowi, w 1557 r. oficjalnie utworzyli
oni tzw. "Kongregację". Znaleźli się wśród nich najbogatsi posiadacze
ziemscy w kraju4. Skutki rozłamu były fatalne, rozpoczęły się prze-
śladowania katolików. kaznodzieja john Knox, uczeń kalwina, po-
wrócił z wygnania i wygłosił z ambony największego kościoła w Perth
płomienną mowę przeciw katolicyzmowi. Szczególnie atakował wpły-
wy francuskie na dworze. Kiedy duchowny katolicki pojawił się w swo-
jej świątyni, doszło do rozruchów, tłum zdemolował i splądrował
katedrę. Na ten znak w całym kraju wybuchła rewolta. Regentka
Maria de Guise gromadziła wojska, zaś lordowie Kongregacji zwrócili
się o pomoc do Anglii.
Tam zaś panowała od niedawna Elżbieta I, córka Henryka VIII.
Prowadziła ona wobec sąsiedniego kraju podwójną grę: oficjalnie
neutralna, potajemnie wysyłała broń i żołnierzy. Na wiosnę 1560
r. wystąpiła jawnie, pod wpływem pogłosek rozpowszechnianych
przez Filipa II z Hiszpanii - męża jej zmarłej siostry - jakoby
szkocka królowa wraz z francuskim małżonkiem zamierzali pozbawić
Elżbietę tronu. Było to oczywiste kłamstwo, aczkolwiek Maria Stuart
wysuwała w tajnym dokumencie roszczenia do korony angielskiej.
Elżbieta w każdym razie uwierzyła Hiszpanowi i podpisała traktat
gwarantujący lordom militarną i gospodarczą pomoc Anglii w walce
przeciw katolikom oraz - "dla zachowania niepodległości kraju"
- przeciw Francji. Wojna domowa zakończyła się porażką Marii,
do której docierały jedynie wieści przynoszone przez posłańców.
Francuscy pełnomocnicy podpisali 6 lipca 1560 r. w Edynburgu,
w jej imieniu, traktat francusko-angielski. Przynosił on pełne uznanie
królewskich praw Elżbiety, zakazywał "na wieczne czasy" Francisz-
kowi II i Marii Stuart używania tytułu następców tronu Anglii i po-
sługiwania się herbami angielskimi, postanawiał wycofanie wojsk
francuskich ze Szkocji i zburzenie fortyfikacji w Leith, które gwaran-
towały Francuzom stałą, nieskrępowaną łączność morską ze Szkocją.
kwestii wyznaniowych nie poruszono. Zajęli się nimi sami Szkoci.
Miesiąc później parlament szkocki uchwalił zerwanie z Rzymem
oraz zakaz katolickiego kultu. kraj ostatecznie przyjął wiarę protes-
tancką.
Maria - katoliczka, królowa Francji i Szkocji, owdowiała w tym
samym roku - chorowity Franciszek II zmarł w wieku 17 lat. Jako
wdowa miała niewiele do powiedzenia, dominującą pozycję zyskała
teściowa - Katarzyna Medycejska. Ponieważ kilka miesięcy wcześniej
zmarła też matka naszej bohaterki, stało się jasne, że musi ona
powrócić do ojczyzny i objąć tron. Zwlekała z wyjazdem, gdyż Szkocja
stała się jej obca, nie rozumiała mentalności swoich poddanych, tak
różnej od francuskiej. Rok trwały przygotowania do podróży, zaś
w tym czasie funkcję regenta objął przyrodni brat monarchini - Jakub
Stuart, hrabia Murray - syn Jakuba V ze związku z Małgorzatą Er-
skine. Czy powrót królowej pomoże przezwyciężyć polityczno-religij-
ne podziały kraju? Maria kategorycznie odmawiała przejścia na pro-
testantyzm, czego domagała się część lordów. Pozostała wierna
katolicyzmowi, lecz była gotowa do kompromisu i akceptowała wiarę
protestancką jako oficjalną religię państwową - zgodnie z uchwałą
parlamentu z roku 1560. Unikała jednak formalnej ratyfikacji tego
aktu, pozostawiając sobie możliwość innego rozstrzygnięcia kwestii
religijnych. Zastrzegła sobie prawo odprawiania w zamkowej kaplicy
mszy katolickich, zabronionych w całym kraju. Lud miał więc powody,
~by oczekiwać jej przybycia ze sceptycyzmem.
Jak potoczyłaby się historia, gdyby Maria Stuart przyjęła wiarę
protestancką? Polityczny pragmatyzm i rozsądek sugerowały taki
krok, nakłaniali też do niego najbliżsi zaufani monarchini. Ona jednak
pozostała nieugięta. "To, co piękne, niezadługo zabawi na świecie.
Jak róże, tak lilije kwitną jeno w lecie. Podobnie twoja piękność, co
piętnaście wiosen5 kwitła na łąkach Francji, dziś okrutnym losem
znika sprzed naszych oczu niby błyskawica" (przeł. W. Lewik) - skar-
żył się poeta Ronsard. 15 sierpnia 1561 r. jej statek wypłynął z Calais.
Po trzynastu latach emigrantka powracała do własnego kraju.
Na tronie Szkocji
20 sierpnia 1561 r. szkockie wybrzeże - jak to często bywa
- zasnute było mgłą. Tego dnia nasza bohaterka zawinęła do portu
Leith. Nikt nie spodziewał się tak wczesnego przybycia, nikt nie
wyjechał więc na powitanie. Gdy wiadomość o jej powrocie dotarła
do Edynburga, opowiadano sobie, że mgła zwiastuje nieszczęście.
Regent Jakub Murray, zaskoczony podobnie jak inni, wyruszył po-
spiesznie na spotkanie przyrodniej siostry. Wprowadził ją do Edyn-
burga, do królewskiego pałacu Holyrood. Od razu przedłożono Marii
do podpisu proklamację, w której obiecywała uszanować wszystkie
szkockie prawa. Podpisała bez wahania, wiedząc, iż układy i deklara-
cje często nie są warte nawet papieru, na którym je spisano.
Tydzień później, 2 września, oficjalnie świętowano przybycie królo-
wej. Na czele uroczystego pochodu przejechała konno stromą ulicą
od twierdzy do centrum miasta. Mieszkańcy towarzyszyli jej, wiwatu-
jąc i podziwiając kobietę, której od tej pory mieli być wierni. Wycho-
wanej w Paryżu i w dolinie Loary Marii ojczysty kraj musiał wydać się
początkowo niezwykle ponury i nieprzystępny. Oprócz górzystych
terenów na zachodnim wybrzeżu dominują tu monotonne pastwiska,
płaskie, rzadko tylko zalesione. Na rozległych równinach prawie za-
wsze wieje silny wicher, zimny i wilgotny - inaczej niż we Francji.
Wioski i domy wyglądają ubogo, pozbawione wszelkich ozdób. Miast
jest niewiele, a nawet te istniejące składają się z nielicznych budynków
otaczających warownię. Zły stan dróg czyni je ledwie przejezdnymi.
Powozy pojawiły się zresztą dopiero w 1561 r., używał ich tylko dwór
królewski. Próżno by szukać luksusowych zamków, jak te nad Loarą,
tutejsze twierdze były zimne i nieprzystępne. Szkockim społeczeńst-
wem rządziły klany~, niemalże suwerenne na swoich włościach i zgod-
ne tylko co do jednego: ograniczania władzy królewskiej. Posłuszeńst-
wo i wierność nie leżały w ich naturze. Przywódcy klanów nie byli
bynajmniej szarmanckimi dżentelmenami, lecz prostakami pozbawio-
nymi manier, a często także jakiegokolwiek wykształcenia'. Wszyscy
toczyli między sobą nieustanne spory, zwalczali się wzajemnie, co
chwila zmieniając sojuszników. "Pieniądze i przywileje - pisał obu-
rzony poseł francuski - to jedyne syreny, których głosu słuchają
szkoccy lordowie. Głoszenie im kazań o obowiązkach wobec ich
książąt, o honorze, sprawiedliwości, cnotach i szlachetnych uczyn-
kach pobudziłoby ich tylko do śmiechu".
Trudno powiedzieć, czy waśnie na tle religijnym, nasilające się
w Szkocji od pewnego czasu, miały rzeczywiście podłoże ideologicz-
ne, czy też służyły tylko doraźnym interesom. W każdym razie, wśród
szlachty nastąpił rozłam, zaś Maria Stuart została nieuchronnie wciąg-
nięta w ten konflikt. Nie wyrzekła się swej wiary, lecz usiłowała
doprowadzić do pojednania z protestantami - częściowo z prze-
konania, częściowo, aby zapewnić sobie spokój. Największy jej prze-
ciwnik nie pochodził jednak z grona lordów, lecz z kleru - mowa
o kaznodziei Johnie Knoxie. Tuż po przybyciu królowej zaatakował
ją w fanatycznej mowie z ambony katedry św. Idziego: już sama
obecność kobiety na tronie była - według niego - wystarczającym
złem, a co dopiero katoliczki, bałwochwalczyni (tj. oddającej cześć
obrazom), "Francuzki", niegodnej, by rządzić mężczyznami. John
Knox znalazł wielu słuchaczy, którzy dali się zaślepić jego słowom.
Przy pierwszej sposobności próbowali oni zakłócić katolicką mszę
odprawianą w pałacowej kaplicy. 4 września władczyni przyjęła kaz-
nodzieję na audiencji. Knox, opisywany przez współczesnych jako
uparty, bezlitosny fanatyk, tak daleko posunął się w nienawiści do
katolicyzmu, że dawno zapom...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin