Barbara Delinsky - Więcej niż przyjaciele.pdf

(2108 KB) Pobierz
More than friends
BARBARA DELINSKY
WIĘCEJ NIŻ PRZYJACIELE
375241245.004.png 375241245.005.png 375241245.006.png
Prolog
Michael Maxwell uniósł kamerę do oka i opierając się o poręcz werandy rozpoczął fil-
mowanie. Pieczołowicie utrwalał na taśmie widok oceanu, po czym przesuwał okiem kamery
wzdłuż kamienistej ścieżki, prowadzącej od plaży do domu.
Zniżając o oktawę swój głos trzynastolatka, rozpoczął:
- Święto Pracy, 1992 rok. Wyspa Sutters w stanie Maine. Razem ze mną na werandzie
letniej rezydencji Popwell są Pope'owie i Maxwellowie, którzy zebrali się tego doniosłego po-
południa na dziesiąty doroczny piknik na zakończenie wakacji.
- Dziesiąty - niczym echo rozległ się za jego plecami głos z huśtawki na werandzie. - Aż
trudno w to uwierzyć.
- Rzeczywiście - doszedł inny głos, tym razem męski, a potem drugi, poprzedzony
chrząknięciem.
- A ja mogę w to uwierzyć. Właśnie widziałem kosztorysy położenia nowego dachu, za-
łożenia nowego bojlera i zbiornika na wodę. Ten dom już się rozsypuje.
- Ale my go kochamy - oświadczyła Annie Pope.
- Prawda, Teke?
- Prawda - potwierdziła Teke, puszczając oko do kamery, która właśnie obejmowała całą
grupę.
Michael, cały czas kierując kamerę na dużą drewnianą huśtawkę na werandzie, głębokim
głosem powrócił do narracji: - Tutaj są założyciele rezydencji Popwell. Od lewej widzimy Joh-
na Davida Maxwella, obejmującego ramieniem swego najlepszego przyjaciela, Sama Pope'a.
Żona Sama, Annie, opierając się plecami o jego bok i oplatając rękami kolana, wsuwa bose
stopy pod nogi swej najlepszej przyjaciółki, Teke. Mają na sobie cały asortyment bawełnianych
koszulek i szortów i wyglądają uroczo jak na starszych ludzi.
- Ej! - zaprotestowała Teke.
- Nie jesteśmy już młodzi - potwierdził John i w odpowiedzi na spojrzenie, które rzucił
mu Sam, dodał: - Jakoś nie widzę, żebyś się wyrywał do „Wielorybnika" w doku.
- Max obiecał, że się tym zajmie.
- Bo go do tego zmusiłeś.
- Przecież my dzisiaj rano porąbaliśmy cały stos drewna!
- Dziesięć lat temu porąbalibyśmy tyle drewna i dalej chciałoby nam się coś robić.
375241245.007.png
- Dziesięć lat temu nie mieliśmy pięciorga nastolatków do pomocy, żeby sobie pozwolić
na odpoczynek.
Teke spojrzała na niego.
- Dziesięć lat temu mieliśmy po trzydzieści lat. Spójrz prawdzie w oczy, Sam. Sta-
rzejemy się.
- Ja się nie starzeję. - Sam podkręcił wąsa i objął Annie. - Właśnie wkraczam w wiosnę
życia. Prawda, słoneczko? - Schwycił ustami jej ucho i wessał się w nie.
- Urocze ujęcie, Sam - zauważył Michael. Zastanawiał się, jak zachowałaby się Kari
Stevens, gdyby spróbował z nią czegoś takiego. Pewnie nazwałaby go zboczeńcem. No, ale cóż
Kari Stevens mogła wiedzieć o sztuce posługiwania się językiem?
- On wszystko widzi - ostrzegł Sama John. - Jeśli za parę lat będzie postępował z kobie-
tami jak Geraldo, będę miał pretensje do ciebie.
- Geraldo? - doszedł zdziwiony krzyk z rogu werandy. Michael przechylił kamerę tak, by
uchwycić obraz swojej siostry Jany, która mówiła ze śmiechem: - On nigdy nie będzie taki jak
Geraldo.
- Dlaczego nie? - spytał Michael, lekko urażony. Prawdę mówiąc, czuł się bardziej fil-
mowcem niż reporterem, jednak zawsze chciał być wspaniały w tym, co będzie robił.
- Bo jesteś zbyt miły - odpowiedziała Zoe Pope, przytulona do Jany w kącie werandy.
- Och, ale chodzi mi o to, że mógłbym taki być.
- Chcąc zrobić zbliżenie, przysunął się do dziewcząt.
- Mogę powiedzieć całemu światu, że wystarczy, by Jane Maxwell skinęła palcem, a już
podjeżdżają do niej samochodami trzej faceci z klasy.
- Michael!
- Czy to prawda, Jano? - spytała Teke.
Jednak Michael miał w zanadrzu coś lepszego. - Mogę powiedzieć Joshowi Vacarro, że
linia telefoniczna jest zajęta całymi wieczorami nie dlatego, że Jana rozmawia z Zoe, ale po-
nieważ rozmawia z Dannym Stocklanem i Dougiem Smithem.
- Nie zrobisz tego - ostrzegła Jana.
- Jasne, że tego nie zrobi - zapewniła ją Zoe. Zawsze łagodziła nastroje Jany, podobnie
jak Annie działała uspokajająco na Teke. Była podobna do matki; miała delikatną urodę Annie i
takie same jasne krótkie, falujące włosy, podczas gdy Jana była tak samo ciemnowłosa i obda-
rzona egzotyczną urodą jak Teke.
375241245.001.png
Sam pstryknął palcami. - Chodź tutaj, Michael. - I kiedy Michael z kamerą przysuwał się
powoli w stronę rodziców, Sam powiedział: - Donoszenie na siostrę to tak jak składanie fał-
szywych zeznań. Prawdziwy mężczyzna tego nie robi. Zrozumiałeś?
- Zrozumiałem. - Michael nie protestował, bo Sam był zbyt dobrym przyjacielem, żeby
warto było się z nim sprzeczać. Nie każdy chłopak mógł mieć takiego Sama. Był jak ojciec,
tyle że bez wad. A poza tym był niesamowicie wysportowany. Gdyby nie treningi z Samem,
Michael nie byłby nawet w połowie tak dobrym koszykarzem. Ale koszykówka była dobra je-
sienią, w mieście; teraz byli na wakacjach na wyspie.
- Kiedy zagramy w siatkówkę? - spytał Sama zza kamery.
- Gdy tylko odzyskam trochę sił.
John spojrzał na zegarek. - Zanim odzyskasz siły, trzeba będzie wyjeżdżać. O piątej ma
przypłynąć łódź i nas stąd zabrać. A do tej pory musimy zrobić jedzenie i posprzątać...
- Kurczaki! - ciężko westchnęła Annie. - Zupełnie zapomniałam! - Zaczęła się podnosić,
ale oboje ją zatrzymali - Sam, który mocniej się do niej przytulił, i Teke, która położyła jej dłoń
na ramieniu i podniosła się z huśtawki.
- Ja się tym zajmę. Zostań z Samem.
- Sam, puść mnie - protestowała Annie. - Przyrzekłam sobie, że się tym zajmę. Teke spę-
dziła większą część tego tygodnia na gotowaniu, a to jest nie w porządku. Przecież ona też jest
na wakacjach.
Jednak Sam nie wypuścił jej z objęć, a Teke uśmiechnęła się porozumiewawczo.
- To jest coś, co umiem robić najlepiej - powiedziała i zasunęła za sobą drzwi.
Michael szybko zrobił ujęcie wejścia do domu, zanim Teke zniknęła z pola widzenia.
Lubił filmować swoją matkę. Była niezwykła - miała na sobie bawełnianą koszulkę, zieloną jak
jarzeniówka, włosy związane na czubku głowy fioletową wstążką, która harmonizowała z zyg-
zakowatymi kolczykami wiszącymi w jej uszach. Żadna z matek jego kolegów nie mogła się z
nią równać, i to nie tylko dlatego, że Teke była zawsze pod ręką. Albo że doskonale gotowała.
Była po prostu fajna.
Znowu zaczął mówić barytonem: - I teraz to zobaczyliście: Theodora Maxwell spełnia
swoje obowiązki. Karmi głodnych, pielęgnuje chorych i biegnie na koniec świata po nową ramę
do postera, krem cytrynowy czy czarne szorty. Powiedz, Annie - zwrócił się do niej, ponieważ
Annie zawsze wyrzucała z siebie to pytanie - co my byśmy bez niej zrobili przez te wszystkie
lata?
375241245.002.png
Annie szczerze uśmiechnęła się do kamery. - Ja nigdy nie dostałabym kontraktu wykła-
dowcy, a ty nigdy byś się nie urodził.
Sam spojrzał na Johna. - I jak ci się podoba ten hołd złożony twojej żonie?
- Brzmi nieźle - powiedział John, podnosząc się z huśtawki. Podszedł do poręczy weran-
dy i spojrzał w dół, na łagodną skarpę biegnącą ku dokowi. - Hej, chłopaki! Musicie mi pomóc.
Michael podszedł do ojca i skierował kamerę w odległy koniec doku, gdzie byli Leigh i
Maximilian. Leigh, w bikini, rozciągnęła się na deskach molo, łapiąc ostatnie promienie słońca.
Max przytulał się do jej biodra, odwrócony plecami do domu. Michael uchwycił kamerą ruchy
jego ręki i, nadając swemu głosowi głębokie brzmienie, mówił: - Ten dzień należy do męż-
czyzn z rodziny Pope'ów. Najpierw język Sama w uchu Annie, a teraz ręka Maxa w staniku Le-
igh. Dobrze, że w pobliżu nie ma dzieci. Byłyby zaszokowane.
- Dobry Boże, Max! To moja córka! - wykrzyknął John w kierunku molo. - Mógłbyś być
nieco bardziej dyskretny!
- Oni są bardzo dyskretni - rozległ się śmiech Jany z rogu werandy.
John rzucił spojrzenie Samowi. - Co twój syn tam robi?
Sam rozciągnął się z Annie na huśtawce. - Nie denerwuj się, John. Oni są w porządku.
- Rozmawiałeś z nim ostatnio?
- On nie robi niczego takiego, czego ty nie robiłeś w jego wieku.
- Ja w jego wieku nic nie robiłem.
Michael przestał filmować. - Nic? Kiedy miałeś siedemnaście lat?
- Całowałem się z dziewczynami - poinformował go John.
- Tylko?
- Tylko.
- Och...
- Co ma znaczyć to „och"?
To miało znaczyć, że Michael nie mógł sobie wyobrazić, że przez najbliższe cztery lata
swego życia miałby się ograniczyć tylko do całowania. Nie, żeby od razu chciał stracić cnotę,
ale zaczął się już zastanawiać, jak by to było dotykać dziewczynę, nie tylko trzymać ją za rękę.
- Co ma znaczyć to „och"? - powtórzył John.
- Nic. - Michael znów uniósł kamerę i włączył nagrywanie. - Maximilian Pope poprawił
się. Teraz trzyma ręce na widoku. - Nagle w jego głosie rozbrzmiała dziecięca ekscytacja. -
375241245.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin