Putney Mary Jo - Zagubieni lordowie 02 - Prawdziwa dama.pdf

(1583 KB) Pobierz
375333845 UNPDF
Putney Mary Jo
Prawdziwa dama
Hrabia Randall jako jedyny spadkobierca rodu dobrze wie, co jest jego obowiązkiem: ożenić
się i mieć syna. Idealną żoną dla człowieka jego pozycji byłaby panna z najwyższych sfer.
Jednak jedyną kobietą, wokół której krążą wszystkie myśli hrabiego, jest tajemnicza wdowa
Julia Bancroft.
Julia jest przekonana, że już nigdy nie zaufa mężczyźnie. Lecz kiedy namiętność rozpali jej
zranione serce, zaświta w nim nadzieja, że Randall zdoła ją nauczyć, czym jest szczęście.
Jeśli tylko Julii uda się ujść z życiem prześladowcy, który nieubłaganie idzie jej śladem...
Prolog
Hiszpania 1812
W ojna to istne piekło. Ale listy od krewnych bywają jeszcze gorsze.
Przez cały dzień w powietrzu fruwały kule z muszkietów, potyczka następowała po potyczce. Major
Randall wrócił do namiotu, mocno kulejąc, brudny jak nieboskie stworzenie i tak wyczerpany, że
mógłby spać przez cały dzień.
Zmycie brudu nie stanowiło problemu. Gordon, kompetentny ordynans Randalla, czekał już z gorącą
wodą. Ze snem sprawa była już trudniejsza. A o tym, by pozbyć się bólu w udzie, major mógł tylko
marzyć.
Tego dnia stracił jednego ze swoich ludzi, młodziutkiego irlandzkiego rekruta, zawsze skorego do
śmiechu. Trzeba było napisać do rodziny chłopaka. Pisanie takich listów należało do
najprzykrzejszych obowiązków oficera, ale przecież każde ludzkie życie zasługiwało choćby na tych
kilka słów. I każda rodzina miała prawo wiedzieć, jak zginął ich bliski.
- Poczta z Anglii, sir.
Gordon podał Randallowi trzy opieczętowane listy.
Randall przyjrzał się im. Pierwszy od Ashtona; stary szkolny kolega był jego najwierniejszym
korespondentem. Drugi od Kirk-landa, też dawnego druha z Akademii, na którym można polegać. A
trzeci...
2
Major wpatrywał się w zamaszysty podpis nad pieczęcią, jakby mający zrekompensować brak opłaty
pocztowej. Daventry. Przekleństwo jego życia. Alex Randall miał pięć lat, gdy jego rodzice zmarli na
jakąś zarazę. Powierzono go opiece stryja, hrabiego Daventry.
Następne lata były najstraszliwszym okresem w jego życiu. Przywieziono go do Turville Park,
rezydencji Daventry'ego, i umieszczono w dziecinnym pokoju razem z synem i spadkobiercą
hrabiego, dziewięcioletnim wicehrabią Branford. Duży jak na swój wiek chłopiec przewyższał
arogancją niejednego z dorosłych. Okazał się także brutalem i tyranem, a Randall już w tak młodym
wieku musiał nauczyć się walczyć o przetrwanie.
Zdaniem hrabiego, jego syn i dziedzic tytułu nie mógł popełnić nic karygodnego, a zatem to nie on,
lecz Alex Randall został wysłany do szkoły. A właściwie do wielu szkół; niektóre z nich należały do
najszacowniejszych zakładów w Anglii. Aleksa wyrzucano po kolei z każdej, wreszcie trafił do
Westerfield Academy. Jak zwykła mawiać lady Agnes Westerfield, założycielka i przełożona
Akademii, była to szkoła dla chłopców wyróżniających się dobrym pochodzeniem i złym
zachowaniem.
Oddanie bratanka do uczelni lady Westerfield Daventry uznał za karę, ale Randall spotkał się w szkole
z życzliwością i przyjaźnią. Wakacje w Turville Park znosił ze stoicyzmem, zaciskając zęby i pięści.
Nienawidził Daventry'ego i Branforda, oni zaś odpłacali mu pogardą. Na szczęście Randall
odziedziczył po rodzicach okrągłą sumkę. Po ukończeniu szkoły nabył patent oficerski i wstąpił do
wojska, ignorując swych możnych, wpływowych krewnych tak, jak oni ignorowali jego.
Aż do dziś. Zachodząc w głowę, co takiego, u diabła, stryj ma mu do powiedzenia, Randall złamał
woskową pieczęć i przebiegł wzrokiem kilka skreślonych śmiałym pismem linijek.
Zmarl Twój kuzyn Rupert Randall i Ty jesteś teraz moim spadkobiercą. Sprzedaj co prędzej patent
oficerski i wracaj do domu. Liczę na to, że znajdziesz sobie odpowiednią narzeczoną i ożenisz się
przed upływem roku.
3
Randall wpatrywał się w gruby papier i czuł bijącą z listu stryja gorycz. Branford stracił życie przed
wielu laty w jakimś nieszczęśliwym wypadku, zapewne po pijanemu, a drugi syn Daventry'ego,
chorowite dziecko, zmarł w tak młodym wieku. Ale przecież było jeszcze wielu kuzynów, którzy
mieli chyba większe prawo do hrabiowskiego tytułu niż major Alexander Randall!
Przypomniał sobie drzewo genealogiczne swojej rodziny. Szczerze mówiąc, krewnych nie było znów
tak wielu... Randallowie nie okazali się zbyt płodni, w dodatku większość kuzynów była znacznie od
niego starsza. Ojciec Aleksa urodził się dużo później niż jego przyrodni brat, obecny hrabia Daventry.
Widać wszyscy krewniacy, stojący przed Aleksem w kolejce do tytułu, powymierali, nie
pozostawiwszy męskiego potomstwa.
Randall zmarszczył brwi, gdy uświadomił sobie, że naprawdę nie został już nikt prócz niego. Gdyby
nie to, Daventry miałby zapewne błogą nadzieję, że jego pogardzany bratanek padnie w jakiejś bitwie
lub umrze na febrę, żeby następny krewny mógł zostać dziedzicem hrabiego. Jednak prócz majora nie
został już nikt, a Daventry był niezwykle dumny ze swego tytułu. Nawet perspektywa, że jego
następcą zostanie ktoś, kogo nie znosił, była lepsza od obawy, że rodzinny tytuł wygaśnie.
Normalną reakcją Randalla na wszelkie rozkazy Daventry'ego była kategoryczna odmowa. Robił tak
zawsze, kiedy stryj czegoś od niego wymagał. Teraz jednak nie był już niedorostkiem, lecz dorosłym
mężczyzną, a poza tym perspektywa wystąpienia z wojska raczej mu odpowiadała. Miał dość wojny,
nieustającego bólu w nodze, która nigdy naprawdę nie wydobrzała od czasu, gdy przed rokiem ranił
go szrapnel. Armia brytyjska znakomicie da sobie radę bez majora Randalla. Był wprawdzie niezłym
oficerem, ale nie brakowało innych, równie dobrych.
Z westchnieniem złożył list od stryja. Odejście z wojska nie stanowiło problemu.
Gorzej będzie ze znalezieniem żony.
1
Londyn
Wielki, choć daleki od klasycznej symetrii gmach Ashton House ucieszył oczy majora, gdy po długiej
podróży wrócił z Hiszpanii do ojczyzny. Budynek był chyba największą prywatną rezydencją w
Londynie i Randall, wkraczając do niej, zawsze myślał z satysfakcją, że dom Asha robi o wiele
większe wrażenie niż Daventry House, londyńska siedziba jego stryja.
Ponieważ było tu stanowczo za dużo miejsca dla jednego mieszkańca, książę Ashton zaofiarował
Randallowi cały apartament, by przyjaciel mógł z niego korzystać, ilekroć bawił w Londynie. I tak oto
Ashton House stał się dla Aleksa domem, a w każdym razie czymś do domu zbliżonym, bardziej niż
jakiekolwiek inne miejsce na ziemi. Witano go tam zawsze z radością.
Majordomus Holmes pozwolił sobie niemal na powitalny uśmiech.
- Major Randall! Serdecznie witamy. Niezwłocznie powiadomię jego książęcą mość o pańskim
przybyciu.
Randall strząsnął krople deszczu z kapelusza, nim wręczył go Holmesowi.
- A więc książę i księżna przyjmują?
- Jak najbardziej! - odezwał się za plecami Aleksa znajomy głos. Randall odwrócił się i ujrzał swoich
przyjaciół. Książęca para
wkraczała właśnie do obszernego holu.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin