MT_05004.TXT

(1 KB) Pobierz
#title=Lalka (fragment)
#params=172;1145;3;5
#HTMLInfo=courses\texts\Mt_05004.htm
Obiady w dzień powszedni jadalimy w sklepie, naprzód dwaj młodzi Minclowie i August Katz, a następnie ja z pryncypałem. W czasie więta wszyscy zbieralimy się na górze i zasiadalimy do jednego stołu. Na każdš Wigilię Bożego Narodzenia Mincel dawał nam podarunki, a jego matka w największym sekrecie urzšdzała nam (i swemu synowi) choinkę. Wreszcie w pierwszym dniu miesišca wszyscy dostawalimy pensję (ja brałem 10 złotych). Przy tej okazji każdy musiał wylegitymować się z porobionych oszczędnoci: ja, Katz, dwaj synowcy i służba. Nierobienie oszczędnoci, a raczej nieodkładanie co dzień choćby kilku groszy, było w oczach Mincla takim występkiem jak kradzież. Za mojej pamięci przewinęło się przez nasz sklep paru subiektów i kilku uczniów, których pryncypał dlatego tylko usunšł, że nic sobie nie oszczędzili. Dzień, w którym się to wydało, był ostatnim ich pobytu. Nie pomogły obietnice, zaklęcia, całowania po rękach, nawet upadanie do nóg. Stary nie ruszył się z fotelu, nie patrzył na petentów, tylko wskazujšc palcem drzwi wymawiał jeden wyraz: fort! fort! Zasada robienia oszczędnoci stała się już u niego chorobliwym dziwactwem.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin