#title=Ogród pana Błyszczyńskiego (częć 2) #params=215,1101;4;6 #HTMLInfo=courses\texts\Mt_06011.htm Wyznam Tobie całš zwiewnoć, całš gęstwę mojej wiary W życie zagrobowe kwiatów i motyli. Wejd do mego ogrodu! I cóż z tego, że czary!... I cóż z tego, że ułuda nikłej chwili!..." Wszedł w gęstwinę, co szumiała poza życia drogowskazem. Sami byli teraz. Oko w oko - sami. Nic do siebie nie rzekli i ciemniejšc, szli razem Alejami - alejami - alejami! Ogród nił się... Tu i ówdzie dšb przeniony zżółkł i powišdł. Każdy krzew sam w sobie miał zawiata wyglšd. Sporo było w gałęziach - cisz zbłškanych i sowišt, Lecz nie było ani wierszczy, ani szczyglšt. Uciekały się niebiosy pod najdalszych gwiazd obronę, Miesišc złotym rogiem chmurę mglicie pobódł. Trzepotały się w piachu dusze zmarłych, spragnione Nowych zgonów i pomiertnych w mroku swobód. Co złocicie wyspowego w daleczynie alej pełga - Można takš wyspę brwi skinieniem spłoszyć... wietlikami za chwilę północ w zieleń się wełga, Niepokojšc gmatwaninę lenych poszyć. Pan Błyszczyński sprawdzał ogród, czy doć czarom jego uległ - I czy szum i poszum doć jest rzeczywisty - I czy liszaj na dębie - jadowity brzydulek - Doć się wgryza w złudnš korę i w pień nisty?... Badał jeszcze, czy ptak-lilia doć skowrończo w przyszłoć piewa, I czy wšż-tulipan wiosny jest oznakš... I spojrzeniem przymuszał przeciwišce się drzewa, By do zwykłych podobniały jako tako...
kacha899