Barbara McMahon - Wielka wygrana.pdf

(540 KB) Pobierz
5773530 UNPDF
Barbara McMahon
Wielka wygrana
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Heather Jackson jak zwykle spóźniona wśliznęła się do
sali konferencyjnej. Pospiesznie zajęła swoje miejsce przy
długim, mahoniowym stole. Miała nadzieję, że dziś wuj
daruje sobie złośliwe uwagi pod jej adresem. Na szczęś­
cie Saul Jackson był zbyt zajęty omawianiem wątpliwych
osiągnięć kuzyna Fletchera i chwilowo nie raczył zauwa­
żyć jej obecności.
Sally Myers, siedząca obok, podsunęła jej kartkę z krótką
informacją, czego dotyczyła rozmowa. Heather podzięko­
wała uśmiechem i zaczęła uważnie słuchać. Po chwili temat
Fletchera został wyczerpany i wuj Saul spojrzał w jej stronę.
Cóż, szczęście nie może trwać wiecznie, pomyślała.
- O, Heather, miło, że wpadłaś - zauważył Saul.
Heather skinęła głową. Zdążyła przyzwyczaić się już do
uwag wuja, który stworzył jedną z największych agencji
reklamowych na północno-zachodnim wybrzeżu Pacy­
fiku, nie bawiąc się w rozdawanie dobrodusznych uśmie­
chów. Wprawdzie starała się nie wyprowadzać go z rów­
nowagi, ale wciąż jej się to przydarzało. Dziś też nie był to
z pewnością ostatni raz.
Ze stosu kartek leżących na stole wuj wyciągnął jedną.
Uniósł ją, jakby przedstawiał sądowi dowód rzeczowy.
6
Barbara McMahon
- Otrzymaliśmy odpowiedź na propozycję kampanii
reklamowej dla Trails West - oznajmił.
- Przyjęli? - spytała Sally.
-Nie.
Heather poczuła, że jej serce zamiera. Przejęła tę sprawę
od Adriana Tylera, który zajmował się nią od początku, ale
poprosił o urlop, gdy jego żona zaczęła mieć komplikacje
z utrzymaniem ciąży. Ponieważ Adrian przekazał Heather
wszystkie informacje i notatki, wydawało się jej, że dosko­
nale wie, co chce osiągnąć klient. Ci z Trails West zaczynali
w Denver, ale w ciągu ostatnich sześciu lat otworzyli skle­
py w wielu innych miastach. Teraz zamierzali jednocześnie
wkroczyć na rynek w Seattle, Portlandzie i Yakimie.
- W każdym razie jeszcze nie - dodał Saul.
Heather uniosła głowę.
- Na czym polega problem? - spytała.
- Firma ma dość nietypowe życzenie. Chce, żeby każda
z pięciu agencji biorących udział w przetargu na kampa­
nię reklamową wysłała swojego przedstawiciela na wyjazd
pod namioty. Ci wybrańcy mają udowodnić, że znają się
na sprzęcie i wyposażeniu, który zamierzają reklamować
- powiedział Saul i wymownie spojrzał na Heather.
Odchyliła się na krześle.
- W takim razie nie mamy szans.
Fletcher roześmiał się.
- Dla Heather wysiłek na świeżym powietrzu ogranicza
się do przejścia od samochodu do drzwi sklepu.
Zebrani uśmiechnęli się bez przekonania. Heather za­
uważyła nawet współczujące spojrzenie jednego z młod­
szych handlowców.
Wielka wygrana
7
- W takim razie może ty pojedziesz - zaproponowa­
ła Fletcherowi, który nigdy nie przepuścił okazji, żeby jej
dokuczyć.
- Chwileczkę, przecież to nie moje zlecenie - zaprote­
stował kuzyn.
Ciekawe, czy chciałbyś je przejąć? - pomyślała Hea-
ther. Jeśli doszłoby do podpisania umowy, zapowiadał
się poważny kontrakt. Największy w jej dotychczasowej
karierze.
- Nie będzie też należało do Heather, jeśli nie pojedzie.
Musi udowodnić, że zna się na ich sprzęcie i potrafi pisać
pochwalne peany na podstawie własnego doświadczenia
- dokończył Saul.
Heather w zamyśleniu zaczęła bazgrać po kartce pa­
pieru. Poczuła znajome ukłucie w sercu na wspomnienie
Huntera. Nie widziała go od dziesięciu lat, ale czasem coś
jej o nim przypominało. Zwykle w takich momentach ża­
łowała, że go straciła.
Saul odłożył notatki, popatrzył po twarzach zebranych
osób i zatrzymał wzrok na Heather.
- Chyba nie muszę wam tłumaczyć, w jakiej sytuacji
znalazła się nasza firma. W ciągu ostatnich czterech mie­
sięcy straciliśmy dwa największe zamówienia. Jeśli nie
zdobędziemy nowych, żeby wyrównać straty, będziemy
zmuszeni wprowadzić drastyczne oszczędności. Niewy­
kluczone, że zwolnimy część personelu.
Heather zaczęła niespokojnie kręcić się na krześle.
Czyżby wuj chciał dać do zrozumienia, że jej stanowisko
również jest zagrożone? Zdawała sobie sprawę, że otrzy­
mała tę pracę, bo Saul był jej wujem. Czuł się odpowie-
8
Barbara McMahon
dzialny za rodzinę zmarłego brata, ale tylko na tyle, na ile
było mu to na rękę. Wprawdzie przez kilka ostatnich lat
Heather wiele się już nauczyła, jednak nie miała pojęcia,
jak w ciągu kilku dni zostać specjalistką od sprzętu tury­
stycznego.
- Nie mam pojęcia o obozowaniu i mieszkaniu w na­
miocie - próbowała się bronić.
- Więc się naucz. Wyjazd dopiero za dwa tygodnie. Masz
czas. Potem przywieziesz umowę do podpisania. Wszyscy
na ciebie liczymy. Twoja matka przede wszystkim.
Niepotrzebnie to powiedział, pomyślała Heather. Do­
skonale wiedziała, jak bardzo matka liczyła na jej pomoc.
Saul przesunął w je) stronę stos papierów.
- To informacje przysłane przez Trails West. Zdobądź
ten kontrakt!
Heather spojrzała na dokumenty i broszury. Sądząc po
ich ilości, albo firma Trails West planowała gigantyczną
wyprawę, albo obozowanie było czymś zupełnie innym,
niż przypuszczała. Postanowiła porozmawiać z wujem
po spotkaniu. Chciała go przekonać, że wysyłanie jej na
taki wyjazd nie ma sensu. Na dodatek przedstawił spra­
wę tak, jakby przyszłość firmy zależała wyłącznie od niej.
Przecież to jego firma. Heather była w niej tylko jak jeden
z trybików w maszynie. Mógłby wysłać Fletchera, pomy­
ślała, uśmiechając się na tę myśl. Ciekawe, co na to ku­
zynek? Jego zainteresowania sportem ograniczały się do
oglądania meczów.
Szybko wróciła do rzeczywistości. Nie mogła pozwolić
sobie na utratę pracy, choć jednocześnie obawiała się, że
otrzymane zadanie przekracza jej możliwości. Saul chy-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin