Leman Kelvin _ Jak wychować dziecko i nie oszaleć.pdf

(1060 KB) Pobierz
Microsoft Word - Jak wychować dziecko i nie oszaleć- Kelvin Leman.doc
„Jak wychować dziecko i nie oszaleć” Kelvin Leman
Rozdział 1
Tam jest dżungla!
Chwyć lianę!
W dzisiejszych czasach wychowywanie dziecka jest przeraźliwie trudne.
Ze zgrozą oglądałem doniesienia o strzelaninie w Lit-tleton, w stanie Colorado, której
ofiarą padło wielu nastolatków na terenie własnej szkoły. Parę miesięcy później uzbrojony
mężczyzna wtargnął na teren przedszkola w Południowej Kalifornii. Te wydarzenia dotarły
na czołówki gazet, lecz w wielu miejskich ośrodkach podobne wypadki zdarzają się zbyt
często, żeby trafić na łamy prasy. Dzieci są narażone na niebezpieczeństwo dosłownie
wszędzie. A kto wie, jakie tragedie niesie nowe tysiąclecie?
Strzelanina nie jest jedynym moim zmartwieniem. Dzieci stają się zakładnikami
ordynarnych programów telewizyjnych, gier video z elementami przemocy i szkół, które
niczego pożytecznego nie uczą. Czy mogą przejść przez to wszystko z czystym sercem, silne
duchem, pewne siebie i przepełnione troską o drugiego człowieka? Czy można wychować
dobre dzieci w tych szalonych czasach?
Oczywiście, że można. Ale jest to przeraźliwie trudne.
Wielu znanych mi rodziców sądzi, że to właśnie oni są niebezpieczni, że zrobią coś
strasznego, co na zawsze spowoduje wypaczenia u ich dzieci. Obawiają się, że będą zbyt
wymagający lub zbyt pobłażliwi, zbyt opiekuńczy lub zbyt oziębli. Rodzicielstwo paraliżuje
ich, nie są w stanie pomóc swoim dorastającym dzieciom, gdyż są zbyt przerażeni, żeby
cokolwiek zrobić.
Pamiętam strach, kiedy wziąłem na ręce moje pierwsze dziecko, dziewczynkę. Była
pełnym radości zawiniątkiem, ale trzymałem ją ostrożnie, jakby była delikatną chińską
porcelana, obawiając się, że wyrządzę jej krzywdę. Faktem jest, że w ciągu tych 27 lat, które
minęły od tamtej chwili, popełniałem błędy, podobnie zresztą jak moja żona. Jestem pewien,
że niekiedy zdarzało nam się skrzywdzić małą Holly, ale mimo wszystko pomogliśmy jej
dorosnąć. Obecnie jest piękną młodą kobietą, mężatką, opiekunem nauczycieli języka
angielskiego w szkole średniej. Hura! Udało się nam!
Oczywiście nie możemy sobie pozwolić na wytchnienie — oprócz niej jest jeszcze
czwórka małych Lemanów. Kiedy piszę tę książkę, najmłodsze ma siedem lat, więc tkwimy
w tym wychowawczym interesie po uszy. I w dalszym ciągu nas to przeraża, szczególnie,
kiedy widzimy, co się dzieje wokół nas.
Mam jednak dla was dobrą wiadomość: Będziecie popełniać błędy w wychowaniu, tak
samo jak Sande i Kevin Lemanowie — macie to jak w banku! Może nie popełnicie tych
samych błędów, ale i tak będzie ich sporo. Stale pamiętam dzień, kiedy moja jedenastoletnia
córka popatrzyła na mnie ze złością i powiedziała:
- Wiesz, co powinieneś zrobić? Przeczytać swoją własną książkę!
Błędy są częścią wyprawy, której na imię «rodzicielstwo». Ale dobrą wiadomością jest to,
że można się na nich uczyć. Możesz stać się dobrym rodzicem, wychowując dzieci
w atmosferze odpowiedzialności i budując między wami pełną radości więź.
Hilary Rodham Clinton zaczerpnęła tytuł swojej książki ze starego porzekadła: „Do
wychowania dziecka potrzeba całej wioski". Wydaje mi się, że ma to pewien sens — wszyscy
możemy skorzystać z pomocy innych w opiece nad naszymi dziećmi. Ale problem polega na
tym, że nie mieszkamy w wiosce, lecz w dżungli. Przedzieramy się przez nią, chwytając się
kolejnych lian, trzymając się ich kurczowo za wszelką cenę. Żeby wychowywać dzieci nie
potrzebujemy wyręki społeczeństwa, nie potrzebujemy szkół, nie potrzebujemy, by rządzący
mówili nam, jak mamy to robić, nie potrzebujemy nawet kościołów, by zastępowały nas w
wychowywaniu dzieci... Potrzebujemy do tego rodziców. Wszystkich pozostałych —
społeczeństwa, szkoły, rządzących i kościoła — potrzebujemy po to, żeby wspierali rodziców
w ich wysiłkach.
Takie jest moje wezwanie, które do was kieruję. Wyjdź na ring i stań się rodzicem.
Zdobądź się na postanowienie, że twoja rodzina będzie dla ciebie najważniejsza, i poświęć się
jej. Podejmij wysiłek troszczenia się o własne dzieci. To nie będzie łatwe. To nie będzie
zabawa. Ale będzie warto.
Pamiętaj, że nigdy nie zostaniesz doskonałym rodzicem. Nawet nie musisz być świetnym
rodzicem. Ale namawiam cię, abyś poświęcił czas i zadał sobie trud, żeby stać się dobrym
rodzicem. Możesz to osiągnąć, a ta książka ci w tym pomoże.
Czas przedstawić koncepcję
Nadeszła pora, żeby wyjaśnić termin, który nazywam: dyscyplina praktyczna. Jest to spójny,
stanowczy i oparty na szacunku sposób, w jaki rodzice mają kochać i uczyć swoje dzieci
dyscypliny (zwróć uwagę, że użyłem określenia «uczyć dzieci dyscypliny», a nie «karać»,
oraz określenia «kochać», a nie «zamęczać z miłości»). Dyscyplina praktyczna oscyluje
pomiędzy stylem autorytarnym a pobłażaniem, pozwalając dzieciom na dokonywanie
wyborów, lecz jednocześnie ucząc ich odpowiedzialności za swoje decyzje.
Jestem — podobnie jak inni — rad, że nie żyjemy w średniowieczu, kiedy dzieci miały
być widziane, ale nie słyszane (już nie mówiąc o jakimkolwiek absorbowaniu swoją osobą
uwagi dorosłych). Odczuwam także ulgę, że nie pławimy się w nadmiernej pobłażliwości
lansowanej w latach 50. i 60. XX wieku, kiedy to wielu rodziców błędnie sądziło, że
dyscyplinowanie dzieci prowadzi do uszkodzenia ich młodej psychiki.
Widzę, że w dzisiejszych czasach wiele rodzin miota się między tymi skrajnościami. Jako
terapeuta rodzinny prowadzę cotygodniowe spotkania z rodzicami i ich dziećmi. Odbywam
także wiele podróży i wygłaszam odczyty — na temat wychowywania dzieci, dyscypliny i
poradnictwa — których adresatami są rodzice i nauczyciele. Widzę i słyszę, że w zbyt wielu
współczesnych domach skądinąd wykształceni rodzice w dalszym ciągu nie dostrzegają
różnicy między dyscypliną a karą bądź między pobłażliwością a wyrażaniem uczuć. Zadają
pytania:
Jak mam właściwie kochać moje dzieci?
Jak mam szanować moje dzieci?
Jak mam sprawić, żeby były odpowiedzialne za swoje postępowanie?
Jak mam sprawić — bez uciekania się do fizycznej bądź słownej przemocy — żeby
robiły to, co według mnie powinny robić?
Co z biciem? Czy to konieczne? W jakim stopniu? Jak często?
W tej książce opisuję metodę, jaką jest dyscyplina praktyczna. Jest to próba udzielenia
rozsądnej i konkretnej odpowiedzi na większość pytań nurtujących rodziców.
Pewnego razu, kiedy po programie Club 700 wracałem do domu samolotem, zagadnął
mnie siedzący obok biznesmen. Nie przepadam za rozmowami w czasie lotu, ale on
widocznie tak spędzał czas w podróży. Przez chwilę gawędził o tym i owym, aż w końcu
zapytał:
- A czym pan się zajmuje?
Zawsze waham się, czy powiedzieć, że jestem psychologiem i chrześcijańskim
kaznodzieją, bo ludzie czują się wtedy zazwyczaj wystraszeni. Odpowiedziałem więc:
- Brałem udział w programie.
Wypytywał mnie dalej, więc opowiedziałem mu o prezentowanych w programie
założeniach dotyczących kształtowania rodziny.
- To naprawdę niezłe — powiedział. — Skąd taki młody
mężczyzna czerpie taką mądrość? (Byłem od niego młodszy).
- Prawdę mówiąc, wziąłem to z pewnej książki — odparłem.
Natychmiast sięgnął do kieszeni i wyciągnął notatnik elektroniczny, by zapisać tytuł i
autora tej genialnej książki.
- To Biblia — powiedziałem powoli. — B-I-B-L-I-A.
Prawda jest taka, że dyscyplina praktyczna jest zainspirowana właśnie Pismem Świętym.
Jej podstawę stanowi krótki fragment zaczerpnięty z Nowego Testamentu, w którym święty
Paweł pisze:
Dzieci, bądźcie posłuszne w Panu waszym rodzicom, bo to jest sprawiedliwe. Czcij ojca
twego i matkę —jest to pierwsze przykazanie z obietnicą — aby ci było dobrze i abyś długo
żył na ziemi. A [wy] ojcowie, nie pobudzajcie do gniewu waszych dzieci, lecz wychowujcie
je w karności, napominając jak [chce] Pan.
(Ef 6, 1-4) 1
Słowa, na które pragnę zwrócić szczególną uwagę, to: «bądźcie posłuszne», «to jest
sprawiedliwe» oraz «wychowujcie je w karności».
W tym momencie być może usiłujecie umieścić mnie na pewnego rodzaju skali.
Zastanawiacie się, jak bardzo stanowczy powinni być — moim zdaniem — rodzice; czy
jestem zwolennikiem kar cielesnych, czy nie. No cóż, uważam, że i klaps ma swoje miejsce,
ale w większości przypadków nie powinno to być miejsce pierwsze. Jednocześnie mocno
wierzę w to, że kiedy karzemy dzieci, ich psychika nie jest zagrożona. Metoda obchodzenia
się z dziećmi jak z jajkiem odeszła wraz z wczesnymi wymysłami doktora Spocka 2
Podstawą dyscypliny praktycznej jest miłość. Jedną z najdziwniejszych rzeczy, z jaką
często się spotykam, jest fakt, że dzieci nie czują się kochane w swoich własnych domach.
Terapeuta rodzinny, Craig Massey, przeprowadził badania na 2.200 nastolatkach
wywodzących się z domów chrześcijańskich, na terenie całych Stanów Zjednoczonych.
Zaskakująca liczba 79 procent badanych twierdziła, że od¬czuwa brak miłości w swoim
domu. Podstawowym warun¬kiem tego, żeby dyscyplina zadziałała, jest zapewnienie dziecku
poczucia, że naprawdę jest kochane. Budowana na fundamencie miłości dyscyplina
praktyczna bazuje na udzielaniu wskazówek i na działaniach zmuszających dziecko do
nauczenia się i przejęcia odpowiedzialności za własne poczynania.
Siedem zasad dyscypliny praktycznej
Waham się przed podaniem dokładnej liczby «kroków» czy «tajników» dyscypliny
praktycznej, ponieważ to nie jest takie proste. Często trzeba uciekać się do metody prób i
błędów. Dalsza część książki poświęcona jest przedstawieniu szczegółów wcielania w życie
dyscypliny praktycznej jako sposobu na wychowanie; trudno jest ująć całość zagadnienia w
kilka chwytliwych haseł. Ale pozwólcie, że — mając to na uwadze — podam wam siedem
zasad, na których oparta jest dyscyplina praktyczna.
1. Ustal zdrowa wtadzę nad dziećmi.
1 Za: Biblia Tysiąclecia, Pallottinum — Poznań 1997.
Przekład z języka angielskiego (z oryginału książki): „Dzieci, bądźcie posłuszne waszym rodzicom; tak należy postępować, ponieważ Bóg
dał im władzę nad wami. Szanujcie waszego ojca i waszą matkę. To jest pierwsze z Dziesięciu Bożych Przykazań, które kończy się
obietnicą. A oto obietnica: Jeżeli będziecie szanowali waszego ojca i waszą matkę, wasze życie będzie długie i pełne łaski.
A teraz słowo do was, rodziców. Nie pomstujcie i nie łajajcie waszych dzieci, wywołując w nich złość i urazę. W zamian za to wychowujcie
je w dyscyplinie opartej na miłości, którą sam Pan pochwala, udzielając wskazówek i zbożnych rad" (przyp. tłum.).
2 Dr Benjamin McLane Spock — amerykański pediatra, autor bestsellerowego, rewolucyjnego poradnika na temat opieki i wychowania
dzieci Common Sense Book o/Baby and Child Care (1946) — Dziecko, pielęgnowanie i wychowanie (przyp. tłum.).
Rodzina to nie demokracja. Rodzice muszą mieć władzę. W szóstym rozdziale Listu do
Efezjan św. Paweł pisze o tym, że Bóg dał rodzicom władzę nad dziećmi. Nie jest to więc
władza, którą sobie uzurpowaliśmy, lecz władza dana wam przez Boga.
Jeśli traktujemy dzieci jako centrum całej rodziny, to uczymy je, że są centrum
wszechświata, że ich szczęście jest sprawą najwyższej wagi. Nic bardziej błędnego. Zbyt
wiele jest wy-chuchanych dzieci, które wchodząc w życie doznają szoku, że świat nie obraca
się wokół nich. Te które w domu są książętami czy księżniczkami, w prawdziwym życiu są
jedynie pionkami i trudno im się z tym pogodzić. Najlepszym przygotowaniem do życia jest
dom, w którym dzieci są cenionymi członkami rodziny — a nie początkiem i końcem
wszystkiego.
Dzieci potrzebują, żeby rodzice byli rodzicami. One chcą, żeby rodzice byli rodzicami.
Demonstrowanie siły i buntu to testowanie waszej gotowości do bycia rodzicami. Jeśli ty sam
nie narzucisz władzy rodzicielskiej, to nikt tego za ciebie nie zrobi. Ani szkoła, ani media, ani
tym bardziej ich rówieśnicy. Nie bój się rządzić w swoim domu. To, co powiesz, jest święte.
Ale twoja władza musi być zdrowa. W świetle tego, co napisano w Liście do Efezjan, nie
możesz „pobudzać do gniewu waszych dzieci". Twój autorytet musi działać raczej w oparciu
o miłość, a nie w oparciu o siłę.
2. Niech dzieci ponoszą odpowiedzialność za swoje czyny.
Rodzicielstwa wszyscy uczymy się w domu. Powinniśmy na co dzień pokazywać dzieciom,
że to, co robią, pociąga za sobą pewne konsekwencje — czasem pozytywne, a czasem
negatywne. Jest to jedna z najistotniejszych nauk, jaką sobie przyswoją.
- Już jestem spóźniona, napisz mi usprawiedliwienie —
mówi córka w drodze do samochodu.
- Co mam napisać? — pytasz niewinnie. — Że Ashley spóźniła się dzisiaj do szkoły,
bo... co?
- Muszę mieć usprawiedliwienie — prosi córka i zaczyna się martwić, że tym razem nie
wyratujesz jej z opresji.
- No cóż, a ja muszę mówić prawdę — odpowiadasz. —
Więc mam napisać: „Ashley spóźniła się, ponieważ przez dwadzieścia minut wisiała na
telefonie z przyjaciółką, zamiast przygotowywać się do szkoły. Proszę potraktować ją tak, jak
się traktuje dzieci, które spóźniają się bez ważnego powodu" — czy tak?
- Mamo!
Ahsley uważa, że jesteś niedobra, ale tak naprawdę dajesz jej dobry i wartościowy
prezent. Udowadniasz jej, że jej postępowanie ma znaczenie. Odmawiasz wybawienia jej z
tarapatów, w jakie sama się wpędziła. Jeśli zaczęłabyś j ą usprawiedliwiać, przyzwalałabyś
jej, by nadal zachowywała się nieodpowiedzialnie. Ale ty szanujesz jej decyzje do tego
stopnia, że pozwalasz jej zmierzyć się z ich konsekwencjami. Zmuszasz ją do tego, żeby była
odpowiedzialna za to, co robi.
3. Pozwól, żeby nauczycielem była rzeczywistość.
Jeśli kot wbiega na ulicę, którą jedzie samochód, wkrótce staje się rozjechanym kotem.
Wszystkim jest z tego powodu przykro, ale faktem jest, że gdyby się zatrzymał i obejrzał w
obie strony, żyłby dalej. To cenna lekcja, jaką dzieci mogą wynieść dzięki obserwacji lub
doświadczeniu.
Dlatego moim ulubionym zwierzątkiem domowym jest złota rybka. Jeśli nie dasz jej jeść,
to zdechnie. Dzieci uczą się, że muszą troszczyć się o zwierzątka i rzeczy powierzone ich
opiece; w przeciwnym razie je stracą. Sztuczne oddychanie nie ożywi zdechłej rybki. Nie
możesz odwrócić procesu umierania, bez względu na to, jak bardzo tego pragniesz. Dzieciom
może być bardzo przykro, ale właśnie w ten sposób się uczą. (Faktem jest, że nawet jeśli
troszczysz się o rybki jak należy, to i tak czasem zdychają). Może to być też okazja do
przybliżenia dzieciom zagadnień związanych z życiem i śmiercią.
Szukaj takich chwil, z których płynie nauka. Czasami życie samo podsuwa nam doskonałe
materiały na lekcje poglądowe. Może pozwolisz dzieciom pójść spać naprawdę późno, żeby
same mogły się przekonać, jak bardzo zmęczone będą następnego dnia (potem jednak do
ciebie należy ustalenie odpowiedniej dla nich pory kładzenia się spać).
Nie bój się pozwolić dzieciom na niepowodzenia. Zbyt wielu rodziców obawia się, że
porażka urazi dziecięcą ambicję. W konsekwencji rodzice oszukują, zmieniają zasady, udają,
że dziecko nie przegrało, lub powstrzymują je przed spróbowaniem czegoś nowego.
Obwiniają się o to, że nie chronią swoich pociech przed porażkami, i takie poczucie winy
prowadzi do różnego rodzaju błędnych decyzji. (Idźcie na dni otwarte szkoły i poszukajcie
paru prac, które uczniowie wykonali naprawdę samodzielnie).
Wasz dom powinien być miejscem, gdzie dziecko może ponieść porażkę — i uczyć się na
własnych niepowodzeniach. Otoczcie je miłością, pokażcie, jak wiele dla was znaczą, ale nie
starajcie się sami naprawiać ich błędów. Nasze zadanie jako rodziców nie polega na
przymykaniu oczu na wybryki dzieci — my musimy mieć je szeroko otwarte. Rzeczywistość
to doskonały nauczyciel i jeśli wpoisz dzieciom, żeby właśnie z niej czerpały naukę, to takie
lekcje będą przynosiły owoce przez całe życie.
4. Kładź większy nacisk na działanie niż na słowa.
Twoje dzieci doskonale wiedzą, co w danej sytuacji chcesz powiedzieć. W połowie
przypadków mogą nawet powiedzieć to za ciebie. „Pospiesz się, bo ci autobus ucieknie".
„Uważaj, bo sobie wybijesz oko". „Nie będę więcej powtarzać..." Ale oczywiście powtarzasz
to jeszcze raz... i jeszcze raz..., i jeszcze raz.
Kusi nas, by uczyć słowami. „Tym razem ci daruję, ale żeby to było ostatni raz". Co —
według ciebie — bardziej przemawia: słowa „żeby to było ostatni raz" czy darowanie?
Zawsze działanie powinno być na pierwszym miejscu.
Kiedy mój syn, Kevin, był w ósmej klasie, poprosił mnie, żebym pomógł mu przygotować
się do dyktanda. Normalnie chętnie bym to zrobił, ale była godzina 10 wieczorem, a ostatnie
dwie godziny spędził on przed telewizorem. Odmówiłem, tłumacząc, że powinien był
najpierw zająć się nauką i teraz jest już za późno.
Może pomyślicie, że byłem zbyt surowy. Mógłbym pewnie pogrozić mu palcem i
powiedzieć: „W porządku, ale następnym razem nie będę taki dobry". Te słowa na nic by się
nie zdały, zaś moje działanie nauczyło go odpowiedzialności. I wiecie co? O świcie
usłyszałem, że wstał i uczył się do sprawdzianu.
Stosując dyscyplinę praktyczną musisz jasno określić swoje oczekiwania. Niech dzieci
wiedzą, na czym polega ich odpowiedzialność w odniesieniu do rodziny.
Nie musisz się powtarzać. Niech przemówią twoje czyny.
5. Broń własnej bramki — nie strzelaj do niej.
Dzieci mają wytrzymałość maratończyków. Wiedzą, że jeśli nie przestaną jęczeć, błagać,
wykłócać się, to w końcu cię zamęczą i postawią na swoim. Musisz ich przetrzymać. Wy-
najdą milion powodów, dla których twoje postanowienia są „po prostu niesprawiedliwe!". Ale
to ty jesteś szefem. Tak postanowiłeś i tego się trzymaj. Nie ulega wątpliwości, że twoje
decyzje nie zawsze będą nosić znamię mądrości Salomona, ale musisz wpoić dzieciom, że ma
być tak, jak ty mówisz. Ulegnij, a następnym razem będą jęczeć jeszcze bardziej. Przetrzymaj
je, a pojmą, że nie ma sensu marudzić.
Istnieją pewne wyjątki. Pamiętaj, że nawet twój autorytet nie jest ostateczny — w
przeciwieństwie do Boskiego. Więc jeśli zaczynasz przypuszczać, że inna decyzja byłaby
mądrzejsza czy słuszniejsza, zmień zdanie.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin