Giorgio Agamben - Profanacje.docx

(148 KB) Pobierz
C:\Documents and Settings\TROJAN\Pulpit\Nowy folder (2)\CCF20090618_00059.pdf

Biblioteka Myśli Współczesnej

 

Giorgio Agamben

Profanacje

 

Przełożył
i wstępem opatrzył

Mateusz Kwaterko

Państwowy   Instytut   Wydawniczy

Tytuły oryginału
PROFANAZIONI

Okładkę i strony tytułowe projektowała
KAROLINA CIĘŻKIEWICZ

Redaktor

KATARZYNA MAKARUK

Redaktor techniczny
DANUTA LIPKA

 

© 2005 nottetempo

© Copyright for the Polish translation by Mateusz Kwaterko,
Warszawa 2006

© Copyright for the Polish edition by Państwowy Instytut
Wydawniczy, Warszawa 2006

Księgarnia internetowa
www.piw.pl

ISBN 83-06-03042-7

 

 

 

 

NIEZNOŚNA LEKKOŚĆ GESTU

 

Giorgio Agamben jest myślicielem niezwykle bły-
skotliwym. Określenie to brzmi cokolwiek banal-
nie, z pewnością daleko mu do naukowej precyzji,
ale chyba trafnie (i zwięźlej niż inne) charakteryzu-
je autora Profanacji. Trzeba jednak uściślić, o jakiej
błyskotliwości mowa. Czytelnik, który zetknie się
z Agambenem po raz pierwszy właśnie podczas
lektury Profanacji, będzie może skłonny zaliczyć go
do modnego dziś kręgu filozoficznych gawędziarzy,
którym talent literacki, pewna doza erudycji,
a zwłaszcza znakomite wyczucie Weltgeist pozwala-
ją wypowiadać się z wyjątkową swadą na każdy nie-
mal temat. Błyskotliwość Agambena jest jednak in-
nego rodzaju.

Trudno zaprzeczyć, że autor Profanacji jest obec-
nie filozofem niezwykle modnym, cieszącym się
popularnością wśród czytelników i uznaniem kryty-
ki. O każdej jego książce (a publikuje bardzo czę-
sto) recenzenci powiadają, że to jego najdosko-
nalsza praca", by po niespełna kilku miesiącach
powitać z jeszcze większym zachwytem najnowsze

5

i zapewne najlepsze dzieło Agambena". Uniwersy-
tety włoskie, amerykańskie, japońskie czy francu-
skie organizują konferencje poświęcone jego pra-
com, omówienia jego dzieł zapychają serwery,
agambenomania dociera nawet na rubieże cywili-
zowanego świata (w Polsce misjonarzem tego
świeckiego kultu jest Krzysztof Rutkowski, autor
Paryskich pasaży). Śledząc intelektualną fldnerie
(czy „dryfowanie", jakby powiedzieli sytuacjoniści)
zarejestrowaną na kartach Profanacji, nie należy
zapominać, że autor to historyk filozofii, prawo-
znawca, wykładowca estetyki, badacz myśli śred-
niowiecznej, interpretator Waltera Benjamina
i Martina Heideggera. Osobę o tak wszechstron-
nych zainteresowaniach można by podejrzewać
o dyletanctwo, prace Agambena są jednak grun-
towne, niekiedy wręcz przełomowe, i z całą pewno-
ścią nie mają nic z przyczynkarstwa. Agamben nie
traci czasu na poszukiwanie jakiegoś spłachetka
ziemi niczyjej, nietkniętej przez uczonych, na któ-
rej mógłby zatknąć swoją chorągiewkę. Niezależ-
nie od tego, czy zajmuje się antropologią, filozofią
kultury i języka, psychoanalizą, prawem rzymskim,
Holokaustem, myślą polityczną i metafizyką wie-
ków średnich, pojęciem czasu historycznego czy
poezją trubadurów (a nie jest to wyczerpująca lista
tematów, do których często wraca), wybiera zawsze
ścieżki, po których kroczyli już przed nim najzna-
mienitsi znawcy tych zagadnień. Stara się po prostu
zajść dalej, patrzy inaczej i wyciąga odmienne
wnioski, jakże często zawstydzając specjalistów,

6

zmuszając ich do rewizji sądów, zdawać by się mo-
gło raz na zawsze ustalonych! Wymaga to, rzecz ja-
sna, braku kompleksów (Agamben jest od nich cał-
kowicie wolny, jakiż inny współczesny filozof
ośmieliłby się wytykać Panofsky'emu ikonologicz-
ne" pomyłki!), ale przede wszystkim oryginalnej
metody badawczej.

Agamben rozpoczyna swoje dociekania prze-
ważnie od egzegezy; zdołał przywrócić blask sztuce
komentarza, która - być może za sprawą diatryb
Michela Foucaulta - popadła w niełaskę. Jak raso-
wy historyk jest wyczulony na macierzysty kontekst
wypowiedzi, idei, artystycznych przedstawień czy
wyobrażeń społecznych, potrafi jednak również
z niesłychaną maestrią zderzać ze sobą dyskursy
pochodzące z różnych epok (omawia na przykład
polemikę między Marksem a Stirnerem, aby wyja-
śnić szczególnie zawiły fragment... Listu do Rzy-
mianl). Wydobywa ich kulturotwórcze znaczenie,
a także aporie, rozsadzające je sprzeczności, wresz-
cie przemilczenia. Tutaj właśnie docieramy do sa-
mego rdzenia Agambenowskiej metody. Dobrze
ilustruje ją historia opowiedziana przez Pliniusza:
dwóch wybitnych malarzy starożytnych, Apelles
z Kolofonu i Protogenes, toczyło ze sobą zażarty
spór, aby wykazać, który z nich jest największym
mistrzem w swojej sztuce. Protogenes namalował
niezwykle cienką kreskę, tak cienką, jakby nie
stworzyła jej ludzka ręka. Apelles - jemu również
kompleksy były całkowicie obce - namalował wów-
czas linię jeszcze cieńszą, przecinając na pół linię

7

Protogenesa. Metodę Agambena można właśnie
porównać do owego „Apellesowego cięcia", nie
szuka on bowiem przezwyciężenia podziałów w ja-
kiejś nowej, jednoczącej całości, ale stara się dzie-
lić to, co podzielone, według innej zasady taksono-
micznej i tym samym rozbraja pierwotny podział.
Dobrym przykładem jest tytułowe pojęcie profana-
cji, rozbijające, a w każdym razie przemieszczające
opozycję religijne-świeckie; zauważmy na margi-
nesie, że Agamben - podobnie jak jego mistrz Wal-
ter Benjamin - lubuje się w przekładaniu terminów
religijnych na pojęcia świeckie i vice versa - profa-
nacja w jego rozumieniu pokrywa się przecież
w znacznej mierze ze starą, poczciwą dezalienacją.

Agambenowska krytyka zachodniej filozofii po-
lega więc na odrzuceniu tradycyjnych dualizmów
i opozycji (rozum-szaleństwo, dobro-zło, życie
biologiczne-życie jakościowe, człowiek-zwierzę)
oraz na pokazaniu, że w istocie nie są to dychoto-
mie, mamy raczej do czynienia z polaryzacją,
a więc z rozciągającym się między dwoma bieguna-
mi polem napięć oraz strefą nierozstrzygalności.
Metoda Agambena polega właśnie na osadzeniu
myślenia (i projektu politycznego) w tej sferze nie-
zróżnicowania i fluktuacji.

Agambenowi bliska jest tradycja hermeneutycz-
na. Aby „dobrać się" się do jakiegoś pojęcia, tropi
jego etymologię, historię, przekształcenia i prześli-
zgnięcia semantyczne, przede wszystkim zaś miej-
sce, w którym to pojęcie popada w zapomnienie,
zostaje zdradzone przez język, wykluczone. We

8

wszystkich pracach Agamben interesuje się przede
wszystkim relacjami między centrum" a „peryfe-
riami", tym, co uznane i utrwalone, a tym, co mar-
ginalne, pokazuje bowiem, że sam akt spychania na
margines jest konstytutywny dla omawianych dzie-
dzin. Badanie mechanizmów wykluczania, zapomi-
nania i marginalizowania pozwala ująć samą istotę
procesów kulturotwórczych i stanowi warunek
wstępny ich krytyki.

Prawdziwą sławę przyniosła Agambenowi wyda-
na w 1995 roku książka Homo sacer, która wyzna-
cza jeśli nie radykalne cięcie, to w każdym razie
przesunięcie akcentów w jego refleksji, na pierwszy
plan wysuwa się bowiem filozofia (i krytyka) poli-
tyki. Choć rozważaniom Agambena patronuje
Walter Benjamin, a sam autor sporo miejsca po-
święca analizie koncepcji ideologa nazizmu Carla
Schmitta, głównym punktem odniesienia są nie-
wątpliwie prace Foucaulta opisujące zmierzch tra-
dycyjnych mechanizmów prawno-politycznych su-
werennej władzy i rozkwit nowych, specyficznych
technik „anatomiczno-politycznych", odciskają-
cych się na ciałach jednostek i regulujących życie
biologiczne populacji. Podczas gdy Foucault przed-
stawia władzę suwerenną i biowładzę jako modele
heteronomiczne, zdaniem Agambena władza su-
werenna zawsze korzystała z wzajemnie powiąza-
nych procedur inkluzji i ekskluzji „nagiego życia"
(czy też życia biologicznego), determinujących „ży-
cie jakościowe" (polityczne) człowieka. Innymi sło-

9

wy, władza suwerenna polega na produkcji ciała
biopolitycznego", które jest przedmiotem jej domi-
nacji. Hiatus nowoczesności nie oznacza zatem
przejścia do biowładzy, ale ukazanie jej w pełnym
świetle: „nagie życie" wypełnia obecnie całą prze-
strzeń polityki. Dawniej władza suwerenna regulo-
wała nagie życie" jedynie wyjątkowo, choć to wła-
śnie sytuacje wyjątkowe zapewniały jej legitymiza-
cję (tutaj Agamben podąża za Schmittem: władzę
suwerenną charakteryzuje moc wprowadzania sta-
nu wyjątkowego). Obecnie stan wyjątkowy stał się
regułą (myśl, którą spotykamy już u Benjamina
oraz w Rozważaniach o społeczeństwie spektaklu
Deborda), a nagie życie" - ukryty dotychczas fun-
dament suwerenności - staje się głównym i jawnym
przedmiotem sprawowanej władzy. Dla Foucaulta
modelem współczesnej władzy był panopticon,
Agamben twierdzi zaś, że jej paradygmatem czy
ukrytą matrycą jest obóz (zarówno nazistowski
obóz koncentracyjny, jak i wielce „demokratyczny"
obóz dla uchodźców), paroksyzm stanu wyjątkowe-
go. Współczesna władza nie skazuje na śmierć i nie
obdarza życiem: jej specyfika polega na „zarządza-
niu przetrwaniem" jednostek i populacji. Opisując
strategie sprzeciwu, Agamben ponownie zbliża się
do Foucaulta i podkreśla, że opór musi pojawiać
się tam, gdzie „działa" władza polityczna: w samym
życiu. Tworzy w tym kontekście projekt „formy-ży-
cia" - spójnej egzystencji, która nie poddawałaby
się podziałom (lub dzieliła samoistnie w nieskoń-
czoność, wymykając się „oddzielającym" i alienują-

10

cym mechanizmom władzy), stawiałaby opór
wszelkiemu kodowaniu przez państwo" - i ob-
wieszcza, że nadchodząca polityka będzie się wy-
mykać dychotomii liberalizm-etatyzm oraz dopro-
wadzi do radykalnego rozłamu między ludzkością
a państwem i kapitalizmem. Na marginesie za-
uważmy, że pojęcie formy-życia, które zakłada nie-
rozerwalność „życia nagiego" i życia politycznego
w egzystencji rozgrywacej się w każdym ze swo-
ich aktów", świadczy o egzystencjalistycznym -
wręcz Sartre'owskim! - zakorzenieniu myśli Agam-
bena.

Zarysowany przez Foucaulta projekt „troski

0 siebie" (skądinąd mglisty) przeradza się więc
u Agambena w indywidualny i zbiorowy projekt za-
łożycielski „nadchodzącej wspólnoty" polityczno-
-etycznej („ludzkość" przeciwstawiona państwu,
ekonomii i prawu). Agamben nie mówi wiele o sa-
mej tej wspólnocie i nie wskazuje wiodących do
niej dróg (współcześni filozofowie jak ognia boją
się takich uściśleń i autor Profanacji nie jest tu wy-
jątkiem). Nieliczne i ogólnikowe stwierdzenia, któ-
re pojawiają się w jego pracach, pozwalają jednak
sformułować hipotezę, że członkowie owej wspól-
noty nie poprzestaną na wsłuchiwaniu się w bycie

1 kształtowaniu formy-życia, ale przyswoją sobie
najśmielsze koncepcje Charles'a Fouriera i będą
z nimi ludycznie eksperymentować, „rozpuszcza-
jąc" dzięki zabawie czas uświęcony w czasie auten-
tycznie ludzkim. W tekście Pochwała profanacji
Agamben konstatuje: „Społeczeństwo bezklasowe

11

nie jest społeczeństwem, które unicestwiło i wyma-
zało z pamięci wszelkie podziały klasowe, jest to
raczej społeczeństwo, które zdołało unieszkodliwić
mechanizmy odpowiedzialne za te podziały, wyna-
lazło dla nich nowe zastosowania, przekształciło je
w czyste środki". Trudno o lepsze podsumowanie
Fourierowskiego projektu.

Książki Agambena - przeważnie skromne obję-
tościowo - składają się z krótkich, powiązanych ze
sobą tematycznie esejów. Jest to dzieło otwarte,
poszczególne teksty znajdują rozwinięcie w kolej-
nych publikacjach, niektóre zagadnienia powracają
uporczywie w coraz to nowych wariantach. Gęstość
i bogactwo analiz Agambena wiążą się niewątpli-
wie z jego filozoficznym synkretyzmem (parafrazu-
jąc Deleuze'a, można powiedzieć, że w pojęciowej
„skrzynce z narzędziami" Agambena nie brakuje
żadnych utensyliów). Tam natomiast, gdzie chodzi
o przedstawienie projektu pozytywnego, eklektyzm
stanowi trudną do usunięcia przeszkodę, skazując
autora Profanacji na rozbuchany lirycznie „mesja-
nizm" i rozbrajające w swej prostocie apele o nową
politykę czy etykę „dążenia do szczęścia". Liczni
krytycy Agambena - przyznając wprawdzie, że jego
prace odznaczają się oryginalnością, subtelnością
analiz, błyskotliwą erudycją i mogą być niezwykle
inspirujące - odnoszą się sceptycznie do zawartych
w nich wniosków, często arbitralnych, a niekiedy
niejasnych. Słowem, chwalą Agambena jako po-
ważnego historyka filozofii, ikonologa czy kulturo-

12

znawcę, ubolewają jednak nad jego nieposkromio-
ną skłonnością do poetyckich uniesień i zastygania
w na poły hieratycznych, na poły błazeńskich ge-
stach (profetycznych lub rewolucyjnych). Profana-
cje stanowią ironiczną odpowiedź na te zarzuty.
Jest to dzieło najbardziej „natchnione" ze wszyst-
kich dotychczasowych książek Agambena, można
odnieść wrażenie, że autor starannie ukrywa filolo-
giczne czy analityczne rusztowanie swojej pracy,
prezentując jedynie czyste wnioski. Teksty zamiesz-
czone w tym zbiorze rozwija pomysły zawarte we
wszystkich dawniejszych pracach Agambena, jed-
nocześnie wskazując nowe kierunki poszukiwań.
Ich zgromadzenie w jednym tomie świadczy o za-
sadniczej spójności i jednocześnie otwartości do-
tychczasowych badań autora. Łącznikiem jest tu
przede wszystkim metoda i styl - niedające się
zresztą rozdzielić - estetyczno-polityczne ujmowa-
nie faktów egzystencjalnych i intelektualnych oraz
poetycko zabarwiona krytyka kultury.

Wypada na koniec zaznaczyć, że Giorgio Agam-
ben jest jednym z nielicznych myślicieli o ustalonej
akademickiej renomie, którzy cieszą się zaufaniem
„kontestatorów": anarchistów, alterglobalistów,
obrońców praw człowieka, ekologów czy działaczy
radykalnej lewicy. Autor Profanacji nie boi się wy-
powiadać publicznie w kwestiach polityczno-sp-
ołecznych i bez ogródek krytykuje dryfowanie za-
...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin