Biochemia nowe narzędzie terrorystów.doc

(45 KB) Pobierz
Biochemia nowe narzędzie terrorystów

Biochemia nowe narzędzie terrorystów
 

Zastosowanie wąglika - który po 11 września 2001 roku wzbudzał przerażenie wśród Amerykanów - jako broni biologicznej sięga I wojny światowej. Niemcy chcieli za pomocą tego wirusa zdziesiątkować pogłowie argentyńskiego bydła, norweskich reniferów i rumuńskich owiec, w których mięso i skóry zaopatrywały się państwa ententy. Później starali się zatruć składy pasz dla bydła w Wielkiej Brytanii i Francji. W obu wypadkach efekty nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.

Tak zwanych broni B i C używano już w starożytności, np. Scytowie moczyli strzały w rozkładających się zwłokach, Rzymianie zaś zatruwali studnie Kartagińczyków zwierzęcą padliną (podobnego sposobu chwytali się hiszpańscy gerylasi walczący z armią napoleońską i amerykańscy konfederaci ustępujący przed jankesami). W średniowieczu z kolei przerażająco skuteczna (choć przypadkowo) okazała się metoda zastosowana przez Tatarów usiłujących zdobyć Kaffę. Dotknęła ich zaraza, którą jednak potrafili obrócić na własną korzyść - ciała zmarłych katapultowali ponad murami miasta. Nie trzeba było długo czekać, by i w Kaffie rozniosło się morowe powietrze. Obrońcy miasta ewakuowali się drogą morską do Genui i Wenecji. Wraz z nimi na statkach przybyły - również zarażone - szczury, które w ciągu najbliższych lat rozniosły zarazę po całym kontynencie. Była to pierwsza z kilku plag, które dziesiątkowały Europę. Także Tatarzy przywiedli do Europy broń chemiczną - gazy bojowe (były to trujące dymy powstające w wyniku spalania siarki i arsenu). Jako pierwsi zetknęli się z nimi... Polacy w 1241 roku w bitwie pod Legnicą.

Oręż wojskowych

Wiek XX to okres intensywnych, naukowych prac nad broniami B i C. Mimo podpisywania rozmaitych konwencji, zakazujących prób ze środkami biologicznymi, wszystkie mocarstwa i wiele pozostałych krajów prowadziły badania nad nią - z różnymi, nie zawsze spodziewanymi, acz dość często tragicznymi, skutkami. W Związku Radzieckim już od rewolucji pracowano nad bojowym zastosowaniem wirusów. W 1942 roku w kierunku wojsk niemieckich nacierających na Stalingrad rozpylono zarazki tularemii. Broń okazała się bardzo skuteczna, ale obosieczna - zmieniające się wiatry zniosły zarazki także nad radzieckie pozycje, czego efektem były dziesiątki tysięcy zachorowań wśród żołnierzy Armii Czerwonej. Rok wcześniej Japończycy zrzucili na pozycje chińskie pod Changteh wyhodowane w laboratoriach pchły. Ich ofiarami padło ponad 10 tys. ludzi, z których jedną czwartą stanowili sami Japończycy. Z kolei Anglicy tytułem próby zrzucili bomby z wąglikiem na, zamieszkaną jedynie przez owce, wyspę Gruinard. Efekty były porażające - populacja zwierząt wyginęła, a priony wąglika przetrwały przez 36 lat (!). Ostateczna dekontaminacja wyspy zakończyła się dopiero w 1987 r. Po II wojnie światowej nie zaprzestano prac nad obu rodzajami broni. Wykorzystywano je także w praktyce. Na przykład w 1976 r. bułgarskie służby specjalne, wspierane przez KGB, zamordowały w Londynie dysydenta Georgi Markowa. Morderca, używając zakamuflowanej w parasolu specjalnej strzykawki, wszczepił mu mikroskopijną kulkę z rycyną. Ofiara zmarła, nie mając szans na ratunek (dawka 30 mg doustnie lub 3 mg podskórnie powoduje szybki zgon). Z kolei broni C użyto np. podczas wojny iracko-irańskiej (gaz musztardowy i tabun). Wcześniej dochodziło jednak do niekontrolowanego rozprzestrzeniania się laboratoryjnych wynalazków. W kwietniu 1979 r. w Swierdłowsku (dziś ponownie Jekaterynburg), po awarii w instytucie wojskowym, wybuchła epidemia wąglika - zmarło 68 z 79 osób, które zachorowały. Liczba ofiar byłaby z pewnością większa, gdyby nie specyficzny charakter palcówki i ograniczony przez to zasięg zarazy.

Oręż terrorystów

Przez długi czas wydawało się, że bronie B i C będą domeną wyłącznie wojskowych. Uważano, że do ich wyprodukowania potrzeba skomplikowanych i drogich technologii. Złudzenia rozwiały się w 1984 roku, kiedy to w Stanach Zjednoczonych sekta religijna "Rajneeshee" użyła zwykłej salmonelli do zatrucia sieci barów sałatkowych w stanie Oregon. Ofiarami padło 751 osób, 45 z nich wymagało hospitalizacji.

Była to zapowiedź nowego - biochemicznego - rozdziału w historii terroryzmu. Można przyjąć, że zaczął się on 19 marca 1995 roku atakiem gazowym (użyto sarinu) na tokijskie metro dokonanym przez sektę Najwyższa Prawda. Zatruciu uległo ok. 10 tys. osób, 12 zmarło, a ponad 5 tys. doznało trwałego uszczerbku na zdrowiu... Był to najbardziej spektakularny zamach z użyciem gazów paraliżujących, ale bynajmniej nie pierwszy w Japonii. Rok wcześniej, 27 lutego 1994 r., w Matsumoto terroryści zatruli sarinem ok. 600 osób, z których 7 zmarło. Śledztwo prowadzone w tych sprawach wykazało, że członkowie sekty co najmniej osiem razy rozpylali również priony wąglika oraz jadu kiełbasianego w japońskich miastach. W Stanach Zjednoczonych z kolei w 1996 r. do biura żydowskiej organizacji społecznej "B'nau B'rith Jewish" dotarła przesyłka rzekomo zawierająca wąglika. Rzeczywistego zagrożenia nie było - sytuacja okazała się głupim żartem, ale na kilka godzin sparaliżowana została pobliska okolica, a ponad 100 osób musiało przejść 10-godzinną kwarantannę. Był to przedsmak tego, co miało nastąpić w USA po zamachach na World Trade Center. Jesienią 2001 roku doszło do licznych wypadków przesyłania korespondencji z wirusem wąglika. Ofiarami padli głównie pracownicy amerykańskiej poczty - u 10 osób rozpoznano płucną postać choroby, a u 11 skórną. 4 osoby zmarły.

Obecnie do broni biochemicznej zalicza się kilkadziesiąt rodzajów: wirusów, bakterii, riketsji, toksyn i gazów. Ile z nich trafiło do ugrupowań terrorystycznych, raczej nie sposób stwierdzić. Dotychczas doszło do zamachów z użyciem salmonelli, wąglika oraz gazów: GB (sarinu), GA (tabunu) i VX. Ogromną siłą tych ostatnich jest sposób przenikania do organizmu człowieka - nie tylko przez płuca, lecz również przez skórę. Na nic więc zdadzą się klasyczne maski przeciwgazowe. Przed niektórymi środkami można jednak bronić się w zaskakująco prosty sposób. Na przykład w przypadku ataku gazami GB, GA i VX ratunkiem może okazać się zraszanie skażonego obszaru wodą, a jeszcze lepiej jakimś roztworem o niewielkim odczynie zasadowym, np. wodą z mydłem (choć to tylko teoria, bo nikt tego jeszcze nie praktykował). Wielokrotne powtarzanie tej czynności powinno osłabić stężenie gazów. Najważniejsza jednak zawsze jest szybka diagnoza i podanie leków (osoba zakażona wąglikiem, której nie podano antybiotyków, np. penicyliny, może umrzeć w ciągu 24-36 godzin od zetknięcia się z wirusem).

Oręż diabła

Wręcz tak można by określić to, nad czym (zapewne) pracuje się w laboratoriach i wojskowych, i terrorystów. Już w 1998 roku ekspert ONZ David Kelly ostrzegał, że Irak stara się stworzyć technologię produkcji chorobotwórczych mikroorganizmów, na które odporni byliby tylko Arabowie. Jego rewelacje (na szczęście) nie potwierdziły się, ale na świecie prowadzi się badania nad podobnymi rodzajami broni. Przykładem jest Republika Południowej Afryki, w której za czasów apartheidu usiłowano wyhodować zarazki, na które podatni byliby wyłącznie Afrykanie. Podobnego rodzaju zamysły nie są bynajmniej utopią. Według pisma "Britsh Medical Journal" najpóźniej w ciągu 10 lat - po dokładnym poznaniu genomów wirusów wywołujących np. cholerę czy dżumę i opanowaniu umiejętności ich modyfikowania - możliwe stanie się stworzenie krzyżówek wirusów (tzw. chimer) atakujących jedynie wybrane rasy czy nawet narody. A o tym, że "majstruje się" przy genomach wirusów, świadczy przypadek Narodowego Uniwersytetu Australii, na którym - po wprowadzeniu do genomu wirusa ospy jednego tylko nowego genu - uzyskano wyjątkowo agresywną postać tej choroby. W Rosji - również po wprowadzeniu dodatkowego genu do genomu - otrzymano formę wąglika, przed którą nie chronią żadne antybiotyki.

Polska bezpieczna?

Według ekspertów z Wojskowego Instytutu Higieny i Epidemiologii - raczej tak. Nasz kraj dysponuje, działającym od listopada 2001 roku, nowoczesnym laboratorium mikrobiologicznym (w Puławach), mogącym współdziałać z siłami NATO. Jako niezły oceniany jest też poziom przygotowania wojska do usuwania skażeń chemicznych i biologicznych. Wszystko to jednak tylko półprawdy. Łatwy i tani dostęp do broni biologicznej lub chemicznej (sarin można uzyskać z powszechnie dostępnych półproduktów, a jak to zrobić opisują podręczniki chemii) powoduje, że praktycznie nikt nie może czuć się bezpieczny.

 

Mały arsenał, czyli czego się obawiać (i jak próbować się ratować)

Wąglik - zarażenie przez dotyk lub wdech; pierwsze objawy to: podwyższona ciepłota ciała, poczucie zmęczenia, bóle w klatce piersiowej połączone z dusznościami; leczenie antybiotykami (bez ich zażycia śmierć może nastąpić już w ciągu 24-36 godzin).

Dżuma - w p...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin