PRAGA.rtf

(13 KB) Pobierz

Praga

 

To było wyjątkowo udane lato, jak nigdy wcześniej nie miałem problemu ze zdobyciem pieniędzy na wyjazd wakacyjny. Pozostało tylko określić cel podróży i towarzystwo z którym chciałoby się spędzić wspólnie trochę czasu. W pierwszym tygodniu lipca postanowiliśmy wraz z przyjaciółmi z ogólniaka wyjechać do Czech - jak się okazało był to wspaniały pomysł nie tylko z powodu finansowego, ale i przyjaznej atmosfery panującej u naszych południowych sąsiadów.

 

Jednak czas leci bardzo szybko a jak mówi stare polskie przysłowie "wszystko co dobre szybko się kończy", dlatego powrót do domu u nikogo z nas nie wywoływał uśmiechu. A wręcz przeciwnie, patrząc na znajomych można by pomyśleć, że ktoś zmarł w rodzinie. Nigdy bym nie przypuszczał stojąc taki skwaszony na przystanku autobusowym, że jeszcze dzisiaj moje życie zmieni się nie do poznania. Podróż z miejsca biwaku miała trwać dosyć długo z powodu wielu przesiadek i czasu oczekiwania na kolejny środek lokomocji.

 

I w ten sposób dotarliśmy do Pragi, miasta moich licznych wspomnień z lat szkoły średniej. To właśnie w tym magicznym mieście, była to chyba trzecia klasa, po raz pierwszy całowałem się z facetem. Tego wspomnienia nikt nie jest w stanie mi zabrać ponieważ drugiego tak wspaniałego mężczyzny jeszcze nie miałem. Był on wysokim starszym i bardziej doświadczonym didżejem z Brna, który przyjechał do Pragi tylko w jednym celu - aby dać pokaz swych możliwości w jednej z największych dyskotek stolicy. Jednak do domu powrócił dopiero w dniu mojego powrotu do Polski, jeszcze przez długi okres czasu pisywaliśmy do siebie, ale niestety jak to bywa ze znajomościami na tak duże odległości - powoli wszystko się skończyło. I tyko w pamięci gdzieś co jakiś czas dawało o sobie przypomnieć uczucie, które wydawało się nigdy nie gasnąć.

 

Była godzina druga w nocy większość znajomych spała na karimatach rozłożonych na ziemi peronu, była ciepła noc, mi jednak coś nie dawało spokoju, może byłem głodny. Udałem się do dworcowej kawiarni aby zjeść i napić się czegoś zimnego. Kiedy tak w spokoju jadłem, stało się. Niespodziewanie wszedł do sali on. Wydawało by się niemożliwe, przecież minęły prawie trzy lata od kiedy widzieliśmy się ostatnim razem. Ale widocznie cuda się zdarzają, aby tego było mało praktycznie nic się nie zmienił, no może był jeszcze bardziej przystojny. Byłem bardzo ciekawy czy on również mnie pozna co nie było sprawą prostą ponieważ zmieniłem nie tylko sposób ubierania ale i ściąłem włosy z długich sięgających za ramiona na zupełnie krótkie, zapuściłem też małą bródkę.

 

Stało się jak podejrzewałem - nie poznał mnie, przeszedł obok mojego stolika ale uśmiechnął się może dlatego że wpatrywałem się w jego osobę jak w święty obrazek czekając na objawienie. Zagadać, to nie takie proste różnice językowe były tutaj podstawowym problemem, jak miałbym mu wytłumaczyć że to ja, że tyle lat temu łączyło nas coś niepowtarzalnego? A jeśli on nie chce mnie już pamiętać, może ma kogoś, takie i inne myśli kłębiły mi się w głowie, nie miałem pojęcia co zrobić? Przecież nigdy nie byłem tchórzem w tych sprawach ale tym razem chodziło o Szymona, bo chciał abym go nazywał po polsku - to sprawiało mu przyjemność.

 

Nagle opuściła mnie ochota na jedzenie po prostu siedziałem i myślałem jak głaz bez najmniejszego ruchu i oznaki życia. Usłyszałem tylko to śmieszne czeskie przywitanie "Ahoj!" odwróciłem głowę i pomimo, że siedziałem zdawało mi się, że zaraz upadnę na ziemie. Tak, to był on. Po prostu podszedł i się przywitał, a ja milczałem jak zaklęty przez jakiś czas. Musiało to wyglądać idiotycznie, aż w końcu wykrztusiłem z siebie jedno słowo: - Cześć!

 

Uśmiech zagościł na jego twarzy, po czym powiedział: tak myślałem, że to ty, ale nie byłem pewny, lecz tego głosu nie zapomnę nigdy. Usiadł naprzeciw mnie i zaczęliśmy rozmawiać, o dziwo rozmowa szła nam dosyć płynnie, wspominaliśmy dawne czasy, jacy byliśmy młodzi, szaleni i zapatrzeni w siebie. Jednak najbardziej poruszył mnie temat naszych wspólnych nocy. Dowiedziałem się że nie ma nikogo i właśnie wraca do Brna do domu w którym mieszka sam, kiedy jednak zapytał co ja tu robię i dowiedział się że wracam do Polski posmutniał, bo jak wyznał, miał przez ten cały czas nadzieję, że mnie jeszcze kiedyś spotka i spędzi ze mną trochę czasu, tak jak to było kiedyś.

 

Nie ukrywam, że patrząc na niego miałem ochotę aby go zjeść tu i teraz, starałem się powstrzymać, ale to było silniejsze ode mnie. Musiałem go chociaż dotknąć. Wiedziałem że on też tego chciał. Wziąłem jego rękę i ścisnąłem mocno, czułem się szczęśliwy jak nigdy dotąd. On ciągle namawiał mnie abym został przynajmniej jeden dzień dłużej i spędził go razem z nim. Pomyślałem - jak ja to wytłumaczę pozostałym, przecież nie powiem im że spotkałem moją dawną miłość i zostaje w Pradze, bo oni nawet nie wiedzą że jestem gejem. Ale udało się. Wytłumaczyłem im, że mam ochotę zwiedzić całą Pragę skoro już tu jestem. A pozostali nie mięli na to pieniędzy.

 

Nadjechał pociąg, wszyscy wsiedli, tylko ja pozostałem na peronie i nie mogłem się doczekać kiedy odjedzie, by móc pobiec do Szymona, dotknąć go, a kto wie może odważę się go pocałować, jak wtedy na dyskotece, na której moje zdziwienie nie miało granic kiedy wybrał właśnie mnie, on taki przystojny, a do tego starszy o trzy lata. Nigdy wcześniej nie miałem starszego od siebie. Kiedy nareszcie dobiegłem do niego mogłem się przytulić nie zważając na ludzi wokół, a pocałunek jakim mnie obdarzył dopełnił szczęście.

 

Zanim zapomniałem o całym bożym świecie musiałem powiadomić rodzinę o moim późniejszym nie planowanym powrocie, na szczęście rodziców mam bardzo tolerancyjnych i nie było to wielkim problemem. Pieniądze też problemem nie były - dzięki technice i bankomatom. Wspólnie postanowiliśmy że zanim pojedziemy do domu Szymona musimy odwiedzić dyskotekę w której spotkaliśmy się po raz pierwszy, bo oboje mieliśmy sentyment do tego miejsca.

 

Tak też się stało. Następnego dnia poszliśmy na dworzec, wsiedliśmy w pociąg i ruszyliśmy w drogę. W pociągu Szymon zaskoczył mnie jedną rzeczą a mianowicie wyciągnął swój portfel, a z niego zdjęcie które dostał ode mnie trzy lata temu. W jednej chwili po prostu zaniemówiłem i tak milczeliśmy aż do samego Brna wtuleni w siebie. Kolejne dni spędzone razem były cudowne, rozumieliśmy się bez słów. Tak wspaniałego uczucia kiedy byłem tuż obok niego i kiedy czułem jego dotyk na swojej skórze jeszcze nie zaznałem w moim 22-letnim życiu. Czas powrotu do domu odwlekał się z dnia na dzień ale nam to nie przeszkadzało - wręcz przeciwnie, nie umiałem sobie wyobrazić jak dzień może się zaczynać i kończyć bez niego.

 

Całe dnie spędzaliśmy nad stawem ukrytym w gęstwinie leśnej. Nikt inny tam nie przychodził to pozwalało nam na nieskrępowanie i otwartość. Tutaj też przeżywaliśmy największe chwile rozkoszy. Bardziej romantycznego miejsca nie można sobie chyba wyobrazić: Kiedy wychodziłem z wody która ściekając po moim ciele wąskimi stróżkami pomiędzy piersiami aż do miejsca zwanego przytułkiem szczęścia czułem niepohamowaną żądzę, widząc leżącego zupełnie nagiego Szymona na rozpalonym jak jego ciało piasku. A ciało jego niczym rzeźbione ręką mistrza było idealne. Sylwetka wysportowana, szczupła, umięśniona, skóra gładka czekoladowo opalona i tylko ten lekki zarost, opadający wąskim paseczkiem z klatki piersiowej do pępka i dalej do podbrzusza, wywoływał u mnie dreszcze rozkoszy.

 

Zawsze marzyłem o takim mężczyźnie a teraz go miałem tylko dla siebie. Podszedłem bliżej pochyliłem się nad nim i strzęsłem wodę z moich włosów na jego ciało, wglądał jakby obsypano go diamentami mieniącymi się w słońcu. Pocałowałem go z języczkiem, a on odwzajemnił pocałunek w taki sposób, że moja szybko powiększająca się męskość nie mieściła się w kąpielówkach. On w niczym nie pozostawał dłużny. Zacząłem rękoma pieścić jego ciało podążając tą samą drogą ustami. Kiedy ssałem jego ucho czułem dreszcze przebiegające w jego ciele, schodziłem pomału niżej docierając szlakiem szyi do jego piersi, których sutki sterczały nabrzmiałe zachęcając do pieszczot językiem - tak też zrobiłem.

 

W tym samym czasie ręce były już nieco dalej, palcami wyczuwałem zagłębienie pępka ale to jeszcze nie koniec - najlepsze miało dopiero nadejść. On delikatnie masował moje plecy swoimi silnymi dłońmi. Usta opuściły sutki i prowadzone przez włoski niczym ślepiec podążały w dół by dać więcej i więcej szczęścia ukochanemu. Po dotarciu na podbrzusze Szymon lekkimi jękami okazywał swoje zadowolenie co upewniało mnie w słuszności moich dalszych kroków. Aż wreszcie dotarłem do jego penisa był sporych rozmiarów równie opalony co reszta ciała, a pulsujące ruchy spowodowane tętniącą krwią płynącą przez wyraźnie odznaczającą się żyłę na całej długości penisa podniecały mnie w sposób, który nie jestem wstanie opisać.

 

Na początku tylko lekko ucałowałem sam czubek żołądzi która wyłaniała się co raz to spod napletka przy każdym ruchu penisa. Następnie złożyłem pocałunki aż do samej jego podstawy szczypiąc przy tym lekko ustami jego skórkę, można było zauważyć że sprawia mu to przyjemność dlatego nie przestawałem. Dłońmi masowałem na przemian jego tors, umięśnione uda i jądra, usta zaś ponownie wspinały się na szczyt, a kiedy już tam dotarły język wsunął się lekko pod napletek obrysował kształt żołądzi, a usta obciągły go do końca bez większego oporu. Zacząłem lekkimi ruchami to opuszczać się w dół to powracać do żołądzi jednocześnie ssając niczym dziecko butelkę. Długo nie trzeba było czekać na reakcje Szymona - nagle poczułem jak wszystkie jego mięśnie napięły się i porcja ciepłej lepkiej spermy trysnęła mi prosto do ust. Poczekałem chwile aż ciało ochłonie poczym powędrowałem do ust Szymona dzieląc się z nim spermą wymieszaną ze śliną.

 

Pomimo wyczerpania Szymon chcąc się zrewanżować uniósł nogi i rozchylił je opierając na moim torsie, podał olejek do opalania co było jednoznacznym zaproszeniem do wejścia. Olejek dodał ciału powabu, przyłożyłem swojego penisa do dziurki i lekko pchnąłem. Żołądź weszła do środka, spytałem czy boli, nie bolało, więc wszedłem do końca. Następne rytmiczne ruchy coraz szybsze sprawiały nam obu wielką przyjemność, aż do orgazmu, który odbyliśmy jednocześnie potęgując przez to rozkosz.

 

Przez dłuższą chwilę leżeliśmy tak napawając się szczęściem. Podziękowałem mu za wszystko i poszedłem popływać nago przed powrotem do domu. Tym podobnych ale nigdy takich samych chwil przeżyliśmy wiele w czasie mojego prawie miesięcznego pobytu u Szymona. Niestety czas leci i koniec wakacji nadszedł równie szybko, jak koniec pobytu ze znajomymi. Musiałem wracać do domu. Ale już nigdy nie rozstaliśmy się na tak długo, bo odwiedzamy się regularnie co dwa tygodnie i każde wakacje i ferie spędzamy razem. Nie mam pojęcia jak mógłbym bez niego żyć. Po powrocie do domu nikt nie mógł się nadziwić jak wiele jest do zobaczenia w Pradze przez tak długi okres czasu.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin