Stoff Narzeczona z hibernatora.txt

(21 KB) Pobierz
Andrzej Stoff  

Narzeczona z Hibernatora 

Ceremonia powitania trwa�a ju� od dw�ch godzin. Raport dow�dcy 
"Argonauty", liczne przem�wienia powitalne, toasty - wszystko to 
uczestnicy ceremonii mieli ju� poza sob�. Z kolei odbywa�a si� konferencja 
prasowa, kt�r� transmitowano bezpo�rednio na Ziemi�, do baz naukowych na 
Marsie i jego obu ksi�ycach, a tak�e do stacji orbitalnych kr���cych 
wok� Ksi�yca, Ziemi, Wenus i Jowisza. Za�oga "Argonauty", ubrana 
specjalnie na t� okazj� w b��kitne mundury Agencji Astronautycznej, 
prezentowa�a si� wspaniale. Szcz�liwi, �e wr�cili z najdalszej z 
podj�tych przez cz�owieka podr�y, astronauci ch�tnie odpowiadali na 
pytania, przekazywali pierwsze fascynuj�ce wiadomo�ci. Tylko porucznik 
Raffik Shah kr�ci� si� niecierpliwie w fotelu. Kapitan widzia� jego 
niecierpliwo�� i w przerwie przed odpowiedzi� na kolejne pytanie pokr�ci� 
z dezaprobat� g�ow�, ale zaraz u�miechn�� si� i przymru�y� znacz�co oko. 
Odpowied� kapitana mia�a by� ilustrowana filmem. Z sufitu sp�yn�� 
bezszelestnie ekran, aparat projekcyjny poch�on�� pojemniki z kryszta�ami 
wideofonii. Uczestnicy konferencji zacz�li si� przesiada� na miejsca 
zapewniaj�ce lepsz� widoczno��. 
Raffik Shah korzystaj�c z chwili zamieszania wymkn�� si� z sali. 
Ruchomymi schodami dosta� si� do hotelu na Trzecim Poziomie. Szybko 
spakowa� sw�j niewielki baga�, umie�ci� go w pojemniku poczty 
pneumatycznej, a sam ruszy� wznosz�cym si� lekko korytarzem w kierunku 
dworca rakietowego. Odprawa trwa�a kr�tko. Kontroler lot�w pokaza� mu 
niewielki pomara�czowy rakietoplan na skraju l�dowiska. 
Po kilkunastu minutach porucznik Shah, ubrany w lekki kombinezon, by� 
ju� w kabinie. Obejrza� tablic� kontroln�, przesun�� z zadowoleniem r�k� 
po przyrz�dach i poprawi� si� w fotelu. Pokiwa� r�k� mechanikowi, kt�ry, 
wsiadaj�c do stoj�cego obok wyrzutni �azika, podniesionym kciukiem �yczy� 
mu pomy�lnego lotu. 
Na sygna� z centrali w��czy� system kierowania. Tablica kontrolna 
o�y�a, zamigota�y lampki, drgn�y wskaz�wki zegar�w, rozb�ys�y ekrany 
pozycyjne. Odliczanie kontrolera wydawa�o mu si� zbyt powolne. Przy "5" 
wy��czy� automatycznego pilota i przesun�� ku sobie d�wigni� ci�gu. 
Jeszcze kontroler nie zako�czy� odliczania, kiedy rakietoplan drgn�� i 
zacz�� si� wznosi�. Ju� dwie�cie pi��dziesi�t kilometr�w nad powierzchni� 
Ksi�yca dotar�o do niego ostrze�enie, �e przekroczy� przepisy. Oficer 
kontrolny grozi�, �e zamelduje o tym odpowiednim w�adzom, kt�re mog� go 
pozbawi� prawa samodzielnego pilotowania statk�w kosmicznych na co 
najmniej sze�� miesi�cy. 
- Wyprawa ju� si� sko�czy�a, trzeba na nowo przyzwyczai� si� do 
rygor�w cywilizacji - doda� na koniec, chc�c z�agodzi� poprzednie ostre 
s�owa. 
Shah nie s�ucha�, nie odpowiedzia� te� na ostatnie �yczenia pomy�lnego 
lotu. U�o�y� si� wygodniej w fotelu i jeszcze bardziej zwi�kszy� ci�g 
silnika. Pokryta kraterami powierzchnia Srebrnego Globu sp�ywa�a w d� 
coraz mniejsz� tarcz�. Szczeg�y rze�by terenu powoli zaciera�y si�. Na 
lewo od rakietoplanu zamigota�y �wiat�a. Stacja Luna 51, s�u��ca jako baza 
orbitalna, przesuwa�a si� szybko za przezroczyst� pokryw� kabiny. Tu� ko�o 
niej zdawa� si� dryfowa� w przestrzeni pot�ny kad�ub "Argonauty", 
przynajmniej dwa razy wi�kszy od samej stacji. Jego pot�ne silniki 
milcza�y, opustosza�e pok�ady, pozamykane w�azy czeka�y na-now� za�og�, 
kt�ra pewnego dnia pojawi si� tu, by wyruszy� na now� wypraw�. Porucznik 
odprowadza� gwiazdolot wzrokiem, dop�ki ten nie znikn�� z pola widzenia. 
By� ju� blisko Ziemi, kiedy nadszed� rozkaz l�dowania w bazie Puerto 
Rico. Kosmodrom ko�o Quito, do kt�rego zd��a�, zosta� z jakich� powod�w 
zamkni�ty. Zdenerwowany op�nieniem, l�dowa� wi�c na wyspie i Morzu 
Karaibskim. Z rozpacz� s�ucha� informacji mi�ej, u�miechni�tej 
urz�dniczki, �e nie ma �adnej mo�liwo�ci dostania si� dzisiaj do Quito. 
Samolot utrzymuj�cy po��czenie z Miami na Florydzie mia� odlecie� dopiero 
nazajutrz. Musia� nocowa�. 
Tej pierwszej od wielu, wielu lat nocy sp�dzonej znowu na Ziemi nie 
m�g� jednak zasn��. Pojecha� wind� do ogrodu na dachu hotelu. Oparty 
balustrad� patrzy� z wysoko�ci trzydziestego czwartego pi�tra na pla��, na 
kt�r� bezustannie wpe�za�y z monotonnym szumem fale. Wdycha� chciwie 
zapachy prawie zapomniane przez czas wyprawy i my�la� o Marii. Jakie 
b�dzie to spotkanie? Co jej powie? Jak ona go przywita? Pytania cisn�y 
si� do g�owy bez ustanku. Nie znajdowa� na nie odpowiedzi, nawet ich nie 
szuka�. By� tylko szcz�liwy, �e wr�ci� i �e ju� jutro j� zobaczy. 
Uspokojony ch�odem i niezwyk�� sceneri� nocy, wr�ci� do pokoju. 
Plac dziel�cy heliport w Quito od po�o�onego naprzeciw budynku 
porucznik Shah po prostu przebieg� przeskakuj�c mi�dzy pojazdami. Przed 
wej�ciem zatrzyma� si� i spojrza� na tablic�. "Agencja Astronautyczna. 
Akademia Medycyny Kosmicznej". A wi�c pami�� go nie zawiod�a. Ni�ej 
znajdowa�a si� jednak druga tablica, zawieszona wida� niedawno: "Obiekt w 
likwidacji". Rozejrza� si�. Rzeczywi�cie, wschodnia �ciana zosta�a 
ca�kowicie zerwana. Wida� by�o opustosza�e wn�trza sal i gabinet�w. Tu� 
obok wyrasta�y z ziemi fundamenty nowoczesnej konstrukcji. Ramiona d�wig�w 
porusza�y si� p�ynnie przenosz�c z s�siedniego placu monta�owego ca�e 
segmenty stalowej konstrukcji. Po stalowej paj�czynie pe�za�y automatyczne 
spawarki. 
Zaniepokojony wbieg� na schody. Drzwi rozsun�y si� przed nim 
bezszelestnie, ale automat nie by� wida� przyzwyczajony do takiego 
po�piechu, bo porucznik uderzy� si� bole�nie w rami� o jedno ze skrzyde� 
nie do�� szybko otwartych drzwi. Portier siedz�cy w kabinie podni�s� 
g�owo, na jego widok. 
Na szcz�cie nie automat, odetchn�� Shah. Ale portier okaza� si� mniej 
poinformowany, a za to bardziej nieust�pliwy ni� wi�kszo�� automat�w. - 
Sto lat temu? Ho, ho! Sporo czasu. Nic o tym nie s�ysza�em. Niech pan 
poczeka, a� przyjdzie dyrektor. 
Rozmow� us�ysza� m�ody cz�owiek, kt�ry wysiad� w�a�nie z windy i 
kierowa� si� do wyj�cia. 
- Czy pan Raffik Shah? 
Po potwierdzeniu wprowadzi� go do ma�ego gabinetu nie przestaj�c 
m�wi�. 
- Czekali�my na pana. Wiadomo�� o powrocie "Argonauty" poda�y 
wszystkie agencje informacyjne, a wczoraj otrzymali�my wiadomo�� z 
Centrali Ewidencyjnej na Ksi�ycu, �e odlecia� pan na Ziemi� jeszcze przed 
zako�czeniem oficjalnych uroczysto�ci. Ale te� sytuacja pana jest 
rzeczywi�cie niezwyk�a. Niech si� pan niczego nie obawia. Przez ca�y czas 
wszystko by�o w najlepszym porz�dku. Tylko obs�uga zmienia�a si� 
wielokrotnie. Rozumiem pana zdenerwowanie - doda� szybko, widz�c, �e Shah 
chce co� powiedzie� - ale b�dziemy musieli zaczeka� jeszcze kilkana�cie 
minut. Zaraz przyb�dzie profesor Cortez i cz�onkowie komisji. To jest, 
niestety, konieczne. 
Minuty wlok�y si� niesko�czenie powoli, jak gdyby i tu obowi�zywa�o 
prawo wzgl�dno�ci czasu. Wreszcie drzwi otworzy�y si� i do gabinetu wszed� 
starszy, szpakowaty m�czyzna. 
- Jestem Cortez - przedstawi� si�. - Witamy, witamy! No i przede 
wszystkim gratuluj� szcz�liwego powrotu z wielkiej wyprawy. To by�o 
naprawd� nies�ychane osi�gni�cie. Ogl�da�em wczoraj filmy pokazywane na 
konferencji prasowej. To naprawd� fascynuj�ce - powt�rzy�. Potem uj�� 
Shaha pod rami� i wyprowadzi� na korytarz. 
Zjechali wind� do podziemi budynku i szli dalej korytarzami. Za 
profesorem, kt�ry prowadzi� porucznika, posuwa�a si� w milczeniu liczna 
asysta, lustruj�c uwa�nie cz�owieka, kt�ry odlecia� ku gwiazdom wtedy, 
kiedy oni jeszcze si� nie narodzili, a przyby� w pe�ni si�, m�odszy od 
wielu z nich. Profesor tymczasem dalej m�wi� g�osem, w kt�rym mo�na by�o 
wyczu� przej�cie. 
- Ca�a operacja potrwa w przybli�eniu dwana�cie godzin. Musi wi�c pan 
by� cierpliwy. B�dzie pan obecny w pocz�tkowej fazie zako�czenia 
hibernacji, a za kilkana�cie godzin zobaczy pan narzeczon�, na razie 
jeszcze przez szyb�. Okres przygotowawczy do powrotu do normalnego �ycia 
potrwa jeszcze tydzie�. Potem... to ju� zale�y wy��cznie od was obojga. 
Nasze obowi�zki si� ko�cz�... 
Manipulowa� chwil� przy zamku cyfrowym. Drzwi otworzy�y si�. Weszli do 
jeszcze jednego korytarza. 
- Ju� niedaleko - zapewni� profesor. Jego asystent odezwa� si� z ty�u: 
- Pa�ska narzeczona jest ostatni� osob� hibernowan� na �wiecie. 
Zapewne nie zd��y� si� pan jeszcze zorientowa� we wszystkich zmianach, 
jakie zasz�y od odlotu "Argonauty". Ot� kilkana�cie lat po wyruszeniu 
wyprawy Rada Narod�w Zjednoczonych postanowi�a zakaza� stosowania 
hibernacji z tego wzgl�du, �e sta�a si� ona powodem przetarg�w i 
machinacji. Poza tym obawiano si� k�opot�w, jakie mog�oby spowodowa� 
upowszechnienie si� tej formy przed�u�ania �ycia. Dzi� ju� nie mo�na 
podda� si� hibernacji nawet za cen� najwi�kszego maj�tku. Jest tylko kilka 
wydzielonych plac�wek, gdzie dokonuje si� nielicznych tego rodzaju 
zabieg�w, wy��cznie dla cel�w naukowych, mi�dzy innymi dla potrzeb 
astronautyki. Niekt�rzy wi��� z hibernacj� nadziej� znacznego przed�u�enia 
lot�w, nawet poza nasz� Galaktyk�... 
Profesor otworzy� ostatnie drzwi. Znale�li si� w niewielkiej sali. 
By�a ona prawie pusta. Tylko na �rodku wznosi� si� pulpit sterowniczy 
otoczony fotelami. �ciana z przezroczystego tworzywa pozwala�a widzie� 
w�a�ciw� sal� hibernacyjn�. Pl�tanina przewod�w o najrozmaitszych 
przekrojach, kszta�tach i kolorach oplata�a ca�e pomieszczenie skupiaj�c 
si� w centrum, gdzie tkwi� pojemnik. Tam by�a Maria... 
Wszyscy usiedli. Po chwili do sali hibernacyjnej weszli dwaj asystenci 
w lekkich przezroczystych kombinezonach izolacyjnych naci�gni�tych na 
bia�e kitle. Rozpocz�y si� przygotowania do zako�czenia procesu 
hibernacji. Wskaz�wki wszystkich przyrz�d�w jeszcze tkwi�y nieporuszone. 
Shah jednak z napi�ciem wpatrywa� si� w bia�y pojemnik nieco wi�kszy od 
ludzkiego cia�a. Asystenci sko�czyli tymczasem swoje czynno�ci i jeden z 
nich da� znak r�k�, �e mo�na zaczyna�...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin