Bylibyśmy Bohaterami.txt

(21 KB) Pobierz
ROBERT N. STEPHENSON 

byliby�my bohaterami

- NADAL CHCIA�BYM WIEDZIE�, dlaczego on musia� umrze�? - odezwa� si� Maxi. Jego 
g�os by� cich� pieszczot�, niczym wilgo� snuj�cej si� przy ziemi mg�y. Siedzia� 
z odwr�con� twarz�. Opancerzony kombinezon pe�en dziur by� pochlapany b�otem.
- Nie musieli�my tego robi�, po prostu tak wysz�o - odpar� Harvey, zszywaj�c 
sobie ran� miniaturowym urz�dzeniem medycznym. Skrzywi� si� z b�lu. - Chcia�bym 
wiedzie�, jaki w�a�ciwie by� cel i dlaczego wywiad utrzymywa� go w tajemnicy?
- Jakie to ma znaczenie? Jeste�my martwi, nieprawda�? Czy to nie wystarczy?
- Nie wszyscy. W ka�dym razie jeszcze nie. - Harvey wiedzia�, �e nie uzyska 
szczerej odpowiedzi od Maksiego. Jako martwy, Maxi wiedzia� mniej, ni� kiedy 
jeszcze �y�. A on mia� do niego wkr�tce do��czy�, s�dz�c po rozwoju wypadk�w. 
Po�kn�� kolejn� tabletk� przeciwb�low� i spr�bowa� umo�ci� si� wygodniej w 
b�ocie. - Ostatnim razem kiedy sprawdza�em, wci�� mia�em jeszcze oddech. 
- M�wi� ci, ciemno�ci s� naprawd� pot�ne! - zawo�a� Maxi, spogl�daj�c na 
Harveya. - Kiepsko wygl�dasz, Harv.
- Powiniene� zobaczy� siebie. - Harvey za�mia� si�, ale w jego �miechu nie by�o 
rado�ci. Maxi siedzia� po drugiej stronie okopu, w kt�rym si� znajdowali, 
brakowa�o mu p� g�owy, ale zdawa� si� tego nie zauwa�a�. By� martwy i tak jak 
Siostra Eva, Dow�dca Duchowy, nieustannie wspomina� o ciemno�ciach. W g��bi 
ducha Harvey wiedzia�, �e ma halucynacje widz�c duchy, ale mimo wszystko czu� 
si� lepiej maj�c je wok� siebie. Tyle tylko, �e nie spodziewa� si� zobaczy� 
duchy w takiej samej formie, w jakiej widzia� je po raz ostatni. Mia� tylko 
nadziej�, �e nie pojawi si� jego ojciec. Kiedy ostatni raz go widzia�, znalaz� 
go z dziur� w czaszce na pod�odze w kuchni. 
- To wszystko bzdury! Kwiaty nie ros�yby w tej brei! -  Maxi spojrza� pod nogi. 
- Nawet terraformowanie nie upi�kszy�oby tego miejsca. 
Harvey poskroba� kolb� karabinu obcasem. B�oto klei�o si� do wszystkiego. 
- Po tym, jak dzia�o odstraszaj�ce napromieniowa�o wszystko na swojej drodze, 
nie b�d� tu ros�y nawet chwasty. - Popatrzy� na Maksiego, kt�rego jedyne 
pozosta�e oko zdawa�o si� nieustannie wpatrywa� w niebo. - Ale dlaczego to 
ciebie obchodzi? Przecie� jeste� martwy.
- No, no, Harvey - upomnia�a go Siostra Eva. - My te� podejmowali�my wysi�ki, 
�eby zako�czy� t� wojn�. Maxi po prostu nie radzi sobie najlepiej w obecnej 
sytuacji. 
Unosi�a si� swobodnie nad grz�skim gruntem. Doln� cz�� cia�a straci�a, kiedy 
si� roztrzaskali. Strz�py sk�ry i wn�trzno�ci zwisa�y pod poszarpanym 
kombinezonem. Wci�� nosi�a na szyi bia�� opask� oznaczaj�c� rang� i wci�� 
u�miecha�a si� swoim anielskim u�miechem. Wed�ug Harveya wygl�da�a zarazem 
komicznie i makabrycznie. 
Podni�s�szy wzrok ujrza� zygzaki smug wylotowych zostawionych przez 
transportowce wysoko na szarym, przyt�aczaj�cym niebie. 
- Chcia�bym wiedzie�, o co w tym wszystkim chodzi, Eva. - Przyjrza� si� duchowi. 
- Powiedz mi, co zrobili�my. - Poczu� b�l w dole brzucha i miedziany smak w 
ustach. - Powiedzia�a�, �e b�dziemy bohaterami.
- Zrobili�my to, co musieli�my, to, co na ko�cu da�o si� kontrolowa�. - Twarz 
Evy by�a pusta, bia�oniebieska i spokojna. - Nic nie mog�o zmieni� tego, co 
musieli�my zrobi�. 
Harvey ponownie spojrza� na niebo i wiedzia�, �e nie b�dzie ratunku. Poziom 
promieniowania zapewne wielokrotnie przekracza� wszelkie dopuszczalne normy. 
Je�li nie umrze z up�ywu krwi, to w ko�cu za�atwi go promieniowanie. Pr�bowa� 
si� podnie��, ale r�ka obsun�a mu si� i potoczy� si� prosto na trupa Maksiego. 
Od�r uderzy� go w nozdrza i z ka�dym urywanym oddechem czu� s�odki, mdl�cy 
zapach �mierci. 
- Tfu! - Skrzywi� si� i splun��,  odsuwaj�c si� pospiesznie. - Ty cuchniesz, 
Maxi!
- My�lisz, �e m�g�by� mnie pochowa�? - Maxi wci�� wpatrywa� si� w niebo. 
- Nie dam rady. - Harvey przybra� z powrotem siedz�c� pozycj�. - Za mocno 
dosta�em.
- Nie lubi� ciemno�ci - powiedzia�a Siostra Eva, wisz�c w powietrzu nad nimi. 
- Ci�gle to m�wisz! - warkn�� Harvey. - Dlaczego?! Dwa dni siedzenia w 
�mierdz�cym szlamie, w otoczeniu gnij�cych trup�w, prawie bez �arcia, a ty masz 
tylko tyle do powiedzenia, �e boisz si� ciemno�ci?! Cholera, siostrzyczko, ja 
te�! - Dlaczego nie umar� razem z pozosta�ymi? Dlaczego musia� prze�y� sam 
jeden? - Zabijcie mnie, sukinsyny! - rykn�� ku zygzakom na niebie. Przytkn�� 
sobie luf� karabinu do g�owy. Palec zadr�a� mu nad spustem. 
- Samob�jstwo jest nieregulaminowe, sier�ancie Nyle - przypomnia�a Siostra Eva 
p�yn�c nad dymi�cym pobojowiskiem. Skierowa�a si� ku roztrzaskanemu 
transportowcowi do po�owy zatopionemu w b�ocie. Pod powyginanym poszyciem tkwi�o 
wiele przygniecionych cia�. Jak zawsze zatoczy�a trzy ko�a nad wrakiem, 
spr�bowa�a niezdarnie odgarn�� b�oto z jednej strony pot�nej maszyny, po czym 
odlecia�a. 
Karabin le�a� teraz w b�ocie obok nale��cego do Harveya he�mu z roztrzaskan� 
os�on�. Harvey wcisn�� urz�dzenie medyczne g��biej w ran� i zala�a go fala b�lu, 
bowiem tabletki przestawa�y ju� dzia�a�. 
- Hej, Eva! - j�kn��. - Wygl�da na to, �e wkr�tce do ciebie do��cz�. Krwawienie 
przybra�o na sile. - Spojrza� na gnij�c� ran�. - Nie ma w�tpliwo�ci, zmierzam w 
twoj� stron�. - Gdyby by� w stanie zahamowa� krwawienie i utrzyma� ran� w 
czysto�ci, by� mo�e by mu si� uda�o. Do tego jeszcze ca�y kombinezon, zestaw 
ratunkowy, racje na trzy miesi�ce i os�ona przeciwpromienna. Wiedzia�, �e nie da 
rady od chwili, kiedy po raz pierwszy otworzy� oczy. Przebywanie na powietrzu w 
tym ska�onym �wiecie zabi�oby nawet kogo�, kto nie by�by ranny. - Eva, czy teraz 
odpowiesz mi, dlaczego musieli�my atakowa� akurat to konkretne gniazdo? - Jej 
milczenie irytowa�o go. - Powiedz mi, a w zamian ja wygrzebi� par� cia� spod 
wraku. Zgoda? 
Zignorowa�a go jak zwykle. 
- Boisz si� ciemno�ci, Harv? - zapyta� Maxi. Jego ��ty bojowy kombinezon by� 
wysmarowany krwi� i b�otem. Opaska na szyi �ciemnia�a  od krwi. - To wszystko 
cholerne bzdury - powiedzia�, przesuwaj�c d�oni� nad dziur� w czaszce. 
- Nie boj� si� �mierci, je�li to masz na my�li - Harvey za�mia� si� sucho. 
Skuli� si� z b�lu, a potem rozlu�ni�, kiedy tabletka zacz�a dzia�a�. Zamkn�� 
oczy i pomy�la� o wydarzeniach, kt�re sprawi�y, �e znalaz� si� po�r�d trup�w na 
l�gowym �wiecie Lin-K. S�owa dow�dc�w wci�� brzmia�y mu w uszach: "Wszyscy 
b�dziecie bohaterami".
Wspomnienia dzieci�stwa, �ony i dzieci opanowa�y jego my�li. Odepchn�� je. Teraz 
potrzebowa� tylko dowiedzie� si�, dlaczego musi umrze�. Zrobi�o mu si� ciemno 
przed oczami, gdy sobie przypomnia�. Znowu us�ysza� szum silnik�w transportowca, 
miarowy jednostajny szum i g�os Maksiego.
- BZDURY! To wszystko cholerne bzdury! - Maxi zapi�� mocniej pas bezpiecze�stwa. 
- Sukinsyny nie maj� poj�cia, dok�d lecimy, i wcale ich to nie obchodzi.
- Cisza! - sykn�a Siostra Eva wchodz�c do przedzia�u dla �o�nierzy. 
Harvey po raz setny sprawdzi� bro�. Ekran na przegubie d�oni pokazywa� stref� 
zrzutu, obszar b�ota o promieniu pi�ciu kilometr�w. 
- Spokojnie, sier�ancie - szepn�a Siostra Eva ponad cichym szumem silnik�w 
hamuj�cych transportowca. - Przed atakiem b�dziecie mieli co najmniej jedn� 
wacht� aklimatyzacyjn�. 
Siostra sta�a na wprost niego. Nie za�o�y�a jeszcze kombinezonu bojowego, mia�a 
na sobie niebieskie szorty,  i widzia� jej kszta�tne nogi. Gdyby nie by�a 
Siostr�... odgoni� t� my�l i pospiesznie rozpocz�� modlitw� o przebaczenie.
- Ubiera� si�! - dobieg�a komenda z g�o�nik�w. - Ubiera� si�, pi�tna�cie minut 
do strefy zrzutu. 
Harvey po raz kolejny sprawdzi� bro�, podczas gdy pozostali wci�gali kombinezony 
i zapinali zamki. Przebieg� wzrokiem dane celu na ekranie na przegubie d�oni i 
powt�rzy� w my�lach plan ataku. Na�o�y� kombinezon, k�tem oka widz�c, jak 
Siostra Eva �ci�ga spodenki i te� si� przebiera. Pomodli� si� ponownie, ale tym 
razem to nie pomog�o. 
- W jaki spos�b ten desant mia�by zako�czy� wojn�? - zapyta� Maxi na otwartym 
kanale, podchodz�c do Harveya. - Podobno cel jest tylko rowem pe�nym b�ota, a my 
mamy pe�ni� rol� przyn�ty. - Wskaza� na komputerek na przegubie Harveya. - Ta 
rzecz wie cokolwiek?
- Dostaniesz swoje rozkazy, kiedy ja dostan� moje - odpar� opryskliwie Harvey. 
Mierzyli si� wzrokiem przez chwil�, a potem Harvey odetchn��. - Przepraszam, 
Max, ale wiem tylko tyle, �e je�li zniszczymy cel, zostaniemy bohaterami. To 
musi by� wi�c co� du�ego - mo�e gniazdo dowodzenia. - Pokaza� przyjacielowi 
komputerek. Na ekranie widnia�a schematyczna mapa. Czerwona strza�ka miga�a w 
rejonie ataku, a zielona kropka oznacza�a miejsce zrzutu. - Cel znajduje si� w 
strefie oczyszczonej. Wi�c albo co� przenios�o si� tam po czyszczeniu, albo jest 
to co�, co oddzia� czyszcz�cy przeoczy�. 
Maxi odepchn�� r�k� Harveya. 
- Bzdury!
- Spok�j, �o�nierzu! - powiedzia�a podniesionym g�osem Siostra Eva. 
- Przepraszam, Siostro - mrukn�� Maxi.
- Maksiego niepokoi plan desantu - wtr�ci� Harvey w obronie przyjaciela. - 
Rozpraszaj� go kr���ce plotki. 
Siostra Eva przycisn�a kilka guzik�w na swoim nar�cznym komputerku, po czym 
pochyli�a si�, by pokaza� Maxiemu i Harveyowi, co widnieje na ekranie. 
- Prze��czy� si� na bezpieczny kana� pi�ty.
- Co� takiego! - zawo�a� Maxi.
- Spok�j! - sykn�a Eva. - To tylko wst�pny rozkaz, wszystko mo�e si� zmieni�, 
kiedy wyl�dujemy. 
Harvey przyjrza� si� niebieskim oczom Evy za os�on� he�mu. 
- Dlaczego szperacze nie zarejestrowa�y oznak �ycia? - Poczu� uk�ucie 
zw�tpienia. To nie by�by pierwszy raz, kiedy kazano im atakowa� puste gniazdo. - 
Tak wielkie gniazdo powinno �wieci� niczym latarnia morska w tym morzu b�ota. 
- Dow�dztwo podaje, �e Lin-K opracowali metod� zag�uszania sygna��w. Co� w 
rodzaju tego, czego u�ywa nasz sztab g��wny - m�wi�a szeptem Eva, siadaj�c 
pomi�dzy dwoma m�czyznami. - Mia�am wacht�, kiedy grupa przeczesuj�ca teren 
wykry�a anomali�. Ma t� sam� �rednic�, co popr...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin